niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 10.

Oczami Kate:
   Dzisiaj kolacja u dziadków Dez. W ogóle nie miałam ochoty iść. W szkole cały dzień chodziłam jakaś niedostępna. Nie wzięłam wczoraj tabletek na depresję i może to dlatego. Na szczęście obyło się bez pytań co jest, czemu taka smutna itp. Nie musiałam udawać, że wszystko jest ok, po prostu miałam wszystko w dupie i się niczym nie przejmowałam. Dzień minął dosyć szybko, w szkole nie działo się nic ciekawego poza tym , że dzisiaj Bieber zaczął szukać panienki i flirtował ile się dało. Nie uszło to mojej uwadze, nie wiedziałam że aż tak szybko będzie pokazywał jaki jest... a mógł jeszcze trochę poudawać że jest kochany. Nie przejmowałam się tym długo, moje myśli były daleko od Chicago a były dokładnie w Derby ( Wielka Brytania). Moje miasto rodzinne do którego rzadko wracałam wspomnieniami. Kiedy przyszłam do domu przebrałam się klik. i poszłam do Dez. Nie mogę zaprzeczyć że ten wieczór był na prawdę miły. Zjedliśmy wspólnie kolację, posprzątaliśmy i wzięliśmy się za grę w karty. Po godzinie grania z Dez miałyśmy już dość i poszłyśmy na górę do jej pokoju klik. Mogłabym tutaj siedzieć cały czas, jej pokój uspokajał, cholernie, musicie uwierzyć na słowo. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w okno.
- Nie wzięłaś wczoraj leków prawda? - zapytała Dez. Wiedziałam, że przed nią nic nie ukryje. Czasem niemiłosiernie mnie to wkurzało, że tyle o mnie wie i że nic przed nią nie ukryje.
- Tak zapomniałam.. Ale dzisiaj już pamiętałam. - odparłam z niechęcią. Miałam dość kontrolowania mnie, jednak wiedziałam że to jest potrzebne i że Dez nie robi mi tego na złość tylko robi to bo mnie kocha.
- Będę Ci codziennie przypominać o tym, sama widzisz co się z Tobą dzieje jak chociaż raz nie weźmiesz. Martwię się o Ciebie. - i jak ja mogłam być na nią zła. Jestem okropna. Moje myśli jednak cały czas były gdzie indziej i co chwila pokazywała się w nich twarz Justina i Jacoba...
- Wiem, przepraszam. Obiecuję, że będę brać je codziennie. Wczoraj tyle się działo, że sama jakoś zapomniałam. - nie mijało się to z prawdą, w domu byłam przez jakąś godzinę może więcej ale całkowicie o tym nie myślałam. Wzięłam telefon i ustawiłam sobie, żeby codziennie wyświetlała mi się wiadomość że muszę wziąć leki. W wakacje nie miałam z tym na szczęście żadnych problemów.
- Justin się dzisiaj o ciebie pytał.. - serce zabiło mi troszkę szybciej. Czego ten człowiek chce i dlaczego się tak mną interesuje, to nie jego sprawa.
- Jak chciał coś wiedzieć mógł zapytać się mnie. O co dokładnie pytał? - byłam ciekawa co chodzi mu po głowie i dlaczego sam ze mną nie porozmawia. Nie lubię kiedy ludzie nie są ze mną szczerzy.
- Pytał skąd u Ciebie taka zmiana humoru. Powiedziałam mu, że źle się dzisiaj czujesz i to dlatego. - odetchnęłam z ulgą i przytuliłam się do Dez. Dobrze że nic konkretnego mu nie powiedziała. Ciekawe jak by się zachowywał jakby znał prawdę.
- Dziękuję, ale na prawdę już mi jest lepiej. Leki zaczynają działać. - nienawidziłam tych leków, ale w mgnieniu oka mój zły humor się rozpływał i znów mogłam być tą drugą uśmiechniętą sobą. Leki antydepresyjne działały dosyć szybko. Do pokoju przyszła babcia Dez i przyniosła nam nasze ulubione miodowe ciasteczka. Włączyłyśmy film i zajadałyśmy się ciasteczkami. W połowie filmu zadzwonił mi telefon, wujek Ben dzwonił.
- Cześć wujku, co tam u Ciebie słychać? - on zawsze wiedział kiedy zadzwonić. Miałam to zrobić ja dzisiaj wieczorem a on mnie uprzedził.
- Wszystko dobrze kochanie, a u Ciebie? Jak tam po pierwszym dniu w szkole? - w oddali słyszałam głos cioci która podpowiadała mu co ma mówić, zaśmiałam się.
- Wyśmienicie, jak zawsze daje sobie radę. - strasznie się za nimi stęskniłam, mieszkali w Nowym Yorku,  tam wujek miał swoją pracę którą kochał i nie miał zamiaru jej zmieniać. Dlatego rzadko ich odwiedzałam. Byłam u nich na początku wakacji, na weekend kiedy akurat obydwoje mieli wolne. Później nie było już jakoś okazji.
- No to się cieszę. Jakoś się dawno nie widzieliśmy, stęskniliśmy się za Tobą. Co powiesz, żeby przyjechać do nas w tym tygodniu na weekend póki masz jeszcze mało nauki? - właśnie o tym teraz marzyłam, żeby stąd wyjechać i na spokojnie przemyśleć parę spraw. Ucieszyłam się, że wujek to zaproponował.
- Jasne, z miłą chęcią was odwiedzę. - Dez spojrzała na mnie i domyśliła się gdzie wyjeżdżam. Obiecałam jej, że kiedyś zabiorę ją ze sobą, ale nie tym razem.
- No to tak limuzyna przyjedzie po ciebie w piątek o 14, mam nadzieję że skończysz już zajęcia. U nas byłabyś wtedy o jakiejś 18 to jeszcze zdarzylibyśmy się gdzieś razem wybrać. Mamy do przekazania dla Ciebie niespodziankę. - to był idealny plan. W głębi duszy nie mogłam doczekać się już piątku.
- Tak wujku skończę już lekcję. Jaką niespodziankę? - jak mi nie powiedzą co to jest to oszaleję z ciekawości, ale wujek wie że nie lubię niespodzianek więc coś mi na pewno powie.
- Doskonale. Chciałbym żebyś przemyślała sprawę czy chciałabym polecieć do babci. Dzwoniła do nas ostatnio, żaliła się że dawno nas nie widziała i czuje się zaniedbana. Obiecałem jej że porozmawiam z Tobą i że później do niej zadzwonię. Wyjazd byłby dopiero w święta więc masz trochę czasu na przemyślenia. - tej chwili się najbardziej obawiałam. Kocham babcię i cholernie za nią tęsknię, ale sam fakt że miałabym pojechać do Wielkiej Brytanii przerażał mnie. Tam się wszystko wydarzyło, nie wiem czy umiałabym sobie poradzić z własną sobą. Tam wszystko mi ich przypomina i wraca ze zdwojoną siłą nawet we wspomnieniach. Byłam w strasznej rozterce, nie mogłam jednak zawieść babci, musiałam zrobić to dla niej.
- Powiedz babci, że nie mogę się już doczekać kiedy się zobaczymy. - starałam się brzmieć jak najbardziej naturalnie. Wewnątrz mnie wszystko krzyczało żebym tylko tego nie mówiła. Powiedziałam na jednym tchu i teraz nie było już odwrotu. Wujek był bardzo zaskoczony, że tak szybko podjęłam decyzję. Gdybym z nią zwlekała, każdego dnia zmieniałabym zdanie w końcu zwariowałabym. Przez resztę rozmowy z wujkiem rozmawialiśmy o moim przyjeździe do nich. Kiedy skończyłam dokończyłyśmy z Dez film, porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i poszłam do domu. Była już 20 a jutro miałam test z geografii sprawdzający nasze umiejętności z pierwszej klasy więc wzięłam się za powtarzanie. Dwie godziny później zrobiłam sobie kolację i włączyłam telewizję. Kiedy skończyłam jeść płatki wzięłam na kolana laptopa i chwilę posiedziałam na Twitterze, Facebooku i paru innych stronach. Byłam już strasznie zmęczona, wzięłam prysznic i poszłam spać.
              Kiedy zadzwonił budzik myślałam że coś mu się pomyliło i że dzwoni w środku nocy. Byłam cholernie niewyspana. Poszłam wziąć szybki prysznic żeby trochę otrzeźwieć. Umalowałam się a potem poszłam na balkon zobaczyć jaka dzisiaj pogoda. Było dzisiaj ciepło chociaż czasem powiewał chłodny wiatr. Otworzyłam szafę i w końcu wybrałam to klik. miałam nadzieję, że będzie mi ciepło. W szkole na szczęście nie mieliśmy mundurków. Jako jedna z nielicznych szkół w Chicago, mimo że byliśmy szkołą prywatną nasza pani dyrektor nie miała zamiaru nas ograniczać pod tym względem, całe szczęście. Zjadłam śniadanie i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Dzisiaj do szkoły szliśmy piechotą. Droga do szkoły zajęła nam niecałe 10 min. Lekcje mijały dosyć szybko. Test z geografii okazał się bardzo prosty, sprawdzaliśmy z Jacobem swoje odpowiedzi i mieliśmy wszystko tak samo, więc chyba poszedł nam nieźle. Lunch jedliśmy dzisiaj tylko we dwójkę bo reszta miała o innej godzinie. Po lekcjach czekało mnie kółko teatralne. Dzisiaj mieliśmy wybierać sobie jaką sztukę chcemy grać. Przyszło dużo nowych ludzi. Nie wiedziałam że aż tyle pierwszoklasistek będzie zainteresowanych. Okazało się, że w tym roku będziemy grać jakiś musical. Potrafiłam śpiewać więc może dostanę jakąś większą rolę. Jak byłam mała lubiłam śpiewać przed publicznością, wtedy wychodziło mi to całkiem nieźle, mam nadzieję że nic się nie zmieniło. Kiedy odwróciłam się żeby zobaczyć czy jest ktoś znajomy zauważyłam Justina. Siedział otoczony grupką dziewczyn najwyraźniej świetnie się bawił w ich towarzystwie. Nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się a ja odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam udawać że za kimś się rozglądam. Co on tutaj robił? Może miał zamiar zagrać w musicalu w sumie to pasowałby idealnie, bo śpiewać to on jednak umie. Nie zeszło nam długo, przesłuchania miały się odbyć w kolejnym tygodniu, a jutro ma być wywieszona lista piosenek do wyboru. Wychodziłam już ze szkoły, kiedy ktoś do mnie podbiegł.
- Hej, nie wiedziałem że należysz do kółka teatralnego. Kolejne zajęcia na których będziemy się spotykać. - to był oczywiście Justin, uśmiechnęłam się do niego.
- No widzisz ja też nie wiedziałam że cie tam spotkam. - czułam się przy nim jakoś strasznie swobodnie, nie myślałam co mówię, czy robię coś głupiego..
- Zaskoczyłem cie widzisz. - uśmiechnął się do mnie, na co ja pokazałam mu język. - Wracasz do domu, podwieźć cie? - to było miłe z jego strony. Jednak nie wiedziałam czy się zgodzić, coś we mnie mówiło żebym tego nie robiła..
- Muszę jeszcze wpaść do sklepu, więc nie dziękuje. - nie chciałam sprawiać mu problemów, i tak pewnie ma dużo innych ciekawszych zajęć.
- I będziesz później szła z siatkami, chodź do samochodu i nie marudź. - puścił do mnie oczko, nie chciałam mu odmawiać z grzeczności poszłam za nim. Przy ulicy stało czarne porsche klik no tak nie miałam co się dziwić że miał jeden z najlepszych i najdroższych samochodów na świecie. Robiło ogromne wrażenie, w środku wyglądało tak samo świetnie jak i na zewnątrz. Włączył muzykę i jechał w stronę sklepu. Po drodze rozmawialiśmy o jego pierwszych dniach w szkole, o dzisiejszym teście, który jemu też poszedł dobrze. Mówił o nauczycielach i wspomniał coś o paru dziewczynach. W sklepie wzięłam wózek i chodziłam od regału do regału biorąc to co nawinie mi się na ręce. Robiłam zakupy tak żeby mi starczyły już na jakiś tydzień lub więcej. Przy kasie zapłaciłam kartką kredytową, wzięłam trzy siatki, Justin cztery i poszliśmy do samochodu. Wracając, w radiu leciała akurat jego piosenka, zaśmiał się i zaczął nudzić ją pod nosem a ja się do niego przyłączyłam. W efekcie pod koniec piosenki darliśmy się jak głupi. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, Justin otworzył mi drzwi, wypakowaliśmy siatki i zanieśliśmy do domu. Głupio było mi go tak wyprosić, pomógł mi z zakupami, odwiózł mnie więc zostało mi tylko jedno wyjście.
- Może chcesz zostać na kolacji? - zapytałam, kiedy on oglądał salon. Ja zostałam w kuchni i wypakowywałam rzeczy, było ich sporo.
- Zależy co masz zamiar zrobić na kolację. - uśmiechnął się a ja się zaśmiałam. W sumie to nie miałam pojęcia nie byłam zbyt dobra w gotowaniu. Spojrzałam na zakupy i starłam wymyślić się coś dobrego.
- Hmm no mam już pewien pomysł, ale najpierw musisz powiedzieć czy zostajesz. - zaśmiał się. Spojrzał się na mnie jakimś dziwnym przeszywającym wzrokiem. Szybko odwróciłam spojrzenie i dalej rozpakowywałam rzeczy.
- No jasne, że zostanę. W ogóle nie mam ochoty wracać do pustego domu. - całkiem zapomniałam, że też mieszkał sam. Wiedziałam co czuję i w sumie też nie chciałam zostawać sama więc cieszę się, że postanowił zostać razem ze mną.
- Więc dzisiaj na kolację możemy zjeść tortillę, co ty na to? - chyba był zadowolony, kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej.
- Jestem jak najbardziej za, no to w czym mam Ci pomóc? - byłam zaskoczona, myślałam że mi nie pomoże i że będzie czekał aż ja coś zrobię. Dałam mu nóż, deskę pomidory i sałatę żeby pokroił. Ja poszłam na chwilę do pokoju przebrałam się w coś luźniejszego klik, spięłam włosy w kucyka, włączyłam muzykę. Wróciłam do kuchni i wzięłam się za smażenie mięsa. Po 30 min, siedzieliśmy w salonie, oglądaliśmy jakiś film w telewizji i zajadaliśmy się kolacją. Cały czas oczywiście gadaliśmy o jakiś głupotach, nie o nim o karierze itp, nie o mnie o moich problemach ale tak ogólnie. Czułam się w jego towarzystwie jakoś strasznie swobodnie i za razem bezpiecznie. Miałam wrażenie jakby całe zło tego świata krążyło gdzieś blisko ale nie mogło się do nas dostać. Bredzę jak jakaś głupia, wracam już na ziemię.
- .. i wtedy on mi mówi że jest już dawno po wszystkim. - wybuchnęłam śmiechem. Justin opowiedział mi właśnie jedną z jego śmieszniejszych historii z dzieciństwa. Brzuch mnie już cholernie bolał ale i tak dalej się śmiałam. - Wtedy nie było mi w ogóle do śmiechu, ale teraz jak sobie to przypominam to łzy mi same ze śmiechu napływają do oczu. - i wtedy zaczęliśmy razem się śmiać. Nie miałam już siły, wzięłam nasze talerze, umyłam je i przyniosłam nam po szklance soku. - Lubię kiedy się się śmiejesz. - odparł, co mnie kompletnie wybiło z tropu. Zaskoczył mnie z tym strasznie, czułam w brzuchu ciepło, gorąco... uśmiechnęłam się do niego, nie wiedziałam co mam mu na to powiedzieć. - A no i zapomniałbym jeszcze powiedzieć, że ślicznie dzisiaj wyglądałaś. Chyba podobasz się wolu chłopakom ze szkoły, widziałem jak na Ciebie patrzą. - odparł. Aż tak bacznie mi się przyglądał, jakby nie patrzeć też na niego często patrzę ale to tylko tak, żeby zobaczyć jak wiele dziewczyn obok niego jest. Może jestem zazdrosna? Nie, nie to nie możliwe..
- Mhmm dziękuje bardzo. - uśmiechnęłam się do niego najładniej jak tylko potrafiłam i przegryzłam wargę. Muszę powiedzieć że dzisiaj też wyglądał cholernie pociągająco klik. Przegryzłam wargę. - Ty też wyglądasz dzisiaj świetnie. A co do tych chłopaków to może i masz racje, ale ja nawet nie zwracam na nich uwagi. - Przez dłuższą chwile obydwoje się na siebie patrzyliśmy, żadne nic nie mówiło, nie spuszczało wzroku ja nawet nie oddychałam. Coś wisiało w powietrzu, szkoda że nie wiem co. Zrobiło mi się sucho w gardle, wzięłam sok i rozsiadłam się wygodnie na kanapie, musiałam jakoś przerwać tą niezręczną ciszę. On zrobił to samo. Rozmawialiśmy o chłopakach, jacy są, wytłumaczyłam mu dlaczego nie zwracam na nich uwagi. On mówił o wadach dziewczyn ja chłopaków. Rozmowa strasznie nam się kleiła, nie mówiliśmy nic intymnego dla nas lub ważnego, gadaliśmy jak kumple. Była już 22 kiedy Justin zaczął zbierać się do wyjścia. Odprowadziłam go do drzwi.
- Dziękuję ci za dzisiejszy wieczór, było bardzo miło. Koniecznie musimy to niedługo powtórzyć. - pocałował mnie w policzek, wsiadł do samochodu i odjechał. Byłam już zmęczona, musiałam jeszcze odrobić lekcje. Na szczęście nie było ich dużo, później wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Nie zdążyłam nawet przez chwilę pomyśleć o dzisiejszym dniu bo usnęłam.

1 komentarz: