czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdzial 54

 Ten miesiąc był chyba najbardziej stresujący w moim życiu a najgorsze jest to, że jeszcze nie koniec. Zaczal sie idealnie, bo bal byl idealny. Wszyscy znajomi w jednym miejscu, eleganckie stroje, muzyka pasująca do nastroju i oczywiście najlepszy partner na świecie u boku. Nic tego wieczoru bym nie zmieniła. Każda z nas mogła poczuć się wyjątkowo. Te momenty w których Justin kładł rękę na moje biodro, przyciągał mnie do siebie, brał w obiecia i zaczynał tańczyć.  Patrzyłam w jego czekoladowe oczy i widziałam w nich cały swój świat.  Ruszaliśmy się w rytm muzyki, nasze ciała idealnie się komponowały. Kładam głowę na jego ramieniu a on delikatnie masował kciukiem moje plecy. Poza tym mogliśmy jeść ile tylko chcieliśmy wiec kto mógłby być niezadowolony? Mimo, że każdemu w głowie błądziły myśli o zbliżających się egzaminach nikt z nas tego wieczoru o tym nie myślał.  Liczyło się tu i teraz. Gdy siedzieliśmy przy stole znajomi opowiadali historie, które usłyszeli od swoich rodziców na temat ich balu maturalnego. Słuchałam ich uważnie i wyobrażałam sobie swoich rodziców w tym właśnie dniu. Na pewno byli bardzo szczęśliwi i wiedziałam,  że chcą żeby ten dzień był dla mnie również wyjątkowy a ja nie miałam zamiaru ich zawieść,  już nigdy. Wiec tak się właśnie stało,  tanczylismy dwie godziny, krótka przerwa na jedzenie i znowu wracaliśmy na parkiet. Spędziliśmy tez trochę czasu na dworze, pogoda zdecydowanie dopisała.  Widoki z budynku zapierały dech w piersiach bo był to jeden z najwyższych wieżowców w Chicago. Jednak dzień przyszedł znacznie szybciej niż byśmy chcieli. A z nim kolejne powodując, że nim się obejrzałam siedzieliśmy wszyscy na plaży i opijaliśmy skończone już egzaminy. Wszyscy zgodnie twierdzilismy że tyle stresu na raz powinno być zabronione, ale kto by się tam liczył z naszym zdaniem. Jak mówili dziadkowie Dez ,, My to przeżyliśmy to i wy też dacie rade". Teraz siedzieliśmy spokojni, mogliśmy się martwić jedynie o to jak nam poszło i jak będą wyglądać nasze wakacje. Ja po części wiedziałam jak, byłam cholernie ciekawa jak to wszystko wyjdzie. Boje się czy na pewno dam sobie radę,  ale przecież przeszłam już tyle..  chyba nie może już spotkać mnie nic gorszego. Spojrzałam na Justina i pierwszy raz od wielu dni widziałam spokój na jego twarzy. Nagrywanie płyty, treningi, egzaminy wszytko to się skończyło.  Wreszcie miał kilka dni wakacji, tak jakby. Bo mimo wszystko musiał znaleźć czas na rozmowy ze Scooterem i uzgadnianie wszystkiego na temat trasy. Ale to w porównaniu do tego co działo się w ostatnich miesiącach jest niczym. Teraz siedzieliśmy wszyscy na plaży wpatrzeni w morze i myślę,  że nie tylko ja ale wszyscy myśleliśmy o przyszłości.
"Wiatr rozwiewał mi włosy,  które wciąż musiałam odgarniać z twarzy nie mogąc skupić się na książce, która właśnie czytałam.  Słońce przyjemnie ocieplalo moje ciało.  Podniosłam wzrok znad lektury żeby zobaczyć co z Sam i Garym. Obydwoje bawili się przy plaży budując zamki z piasku, rywalizując który będzie ładniejszy.  Wokół nich biegał Marley czuwając nad ich bezpieczeństwem. To było ich ulubione zajęcie,  moje z reszta też.  Miałam chwilę dla siebie a oni mogli spędzić czas na świeżym powietrzu. Uwielbiałam popołudnia takie jak to. Nagle Sam wstała i zaczęła biec w moją stronę a za nią Marley, nie odstępując jej ani na krok. Szybko wdrapała się po kilku schodkach prowadzących na taras i lekko zadyszana stanęła przede mną.
- Co się stało kochanie?  - zapytałam,  odgarniac jej złote włosy za ucho. Była tak podobna do swojego taty co sprawiało że była najpiękniejsza dziewczynka na świecie i nie mówię tego jako mama.
- Bogarymaladniejszyzamekodemnie - powiedziała szybko a ja się zaśmiałam i pokręciłam głową.
- Skarbie mówisz tak szybko, że nie zrozumiałam ani słowa.  Chodź tu do mnie i oddetchnij na chwilę.  - poklepałam ręką swoje kolana. Sam szybko się na nie wdrapała i wtuliła w miarę możliwości.  Czułam jak bierze kilka głębokich oddechów,  chcąc pewnie jak najszybciej wrócić na plażę.  Spojrzałam na Marleya który wygodnie ułożył się przy moich nogach wyraźnie już zmęczony.
- Mamo czy pomożesz mi dokończyć zamek, bo Gary ma ładniejszy.  - powiedziała po krótkiej chwili. Pocałowałam ją w czubek głowy.
- Oczywiście kochanie,  chodźmy.  - odparłam a Sam zaczęła szybko wstawać i ciągnąć mnie za rękę  - Juz idę - wyjaśniłam a ona zaczęła biec w stronę plaży głośno krzycząc, że jej zamek będzie ładniejszy gdyż ja jej pomogę na co Gary wydawał się być niezadowolony. Poczułam ból przeszywajacy moje plecy ale zignorowałam go. Powoli ruszyłam w stronę dzieciaków. Kiedy po chwili dotarłam na miejsce, usiadłam przy Sam i pomogłam jej formować zamek. Dołączył do nas Gary,  twierdząc że swój skończył, co w rzeczywistości miało się z prawdą.  Nie było nic lepszego na świecie niż czas który spędzałam z dziećmi. Mimo, że czasem byłam zmęczona, to było na prawdę co niesamowitego. Kiedy patrzyłam jak dorastają na moich oczach. Myślałam że nie ma większej miłości niż między żona a mężem ale jednak miłość rodzicielska to było coś zupełnie innego, równie silnego. Nagle Marley zaczął szczekać co oznaczało tylko jedno, dzieci w sekundę wstały i zaczęły biec w stronę domu krzycząc "tata". Odwróciłam się i zobaczyłam jak bierze je w ramiona i całuje, wywołując u nich paniczny śmiech. Później podniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Poczułam znajome mi ciepło na sercu, działo się tak zawsze gdy go widziałam. Myślałam, że z czasem to zacznie wygasac ale nie było tak. Każdego dnia nasza miłość była tak samo silna. Mówią że małżeństwa psują relacje, owszem zdaza się że się kłóćmy ale zaraz się godzimy a tą część uwielbiam. Współczuję wiec wszystkim parą, którym nie wyszło ale ja mogę powiedzieć z ręką na sercu, że mój związek jest idealny, że moje życie jest idealne. Nie odwracając ode mnie wzroku, wziął dzieci na ręce i zaczął biec w moją stronę, przez co na moja twarz wkradł się ogromny uśmiech. Po minucie wszyscy lezelismy w piasku, śmiejąc się i przytulając. Dał mi szybkiego buziaka i położył rękę na brzuchu.
- Jak się czujesz? - zapytał masując miejsce gdzie trzymał dłoń.  Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech, czując ciepło bijące od niego.
- Dobrze, ale trochę rozrabia - powiedziałam wciąż nie otwierając oczu.  Nagle poczulam usta na swoim brzuchu i mimowolnie pojawiły się ciarki na moim ciele.
- Hej maluchu, tu tata. Musisz trochę odpuścić co? Mama musi odpocząć,  jak juz będziesz tutaj z nami to obiecuje Ci, że się wyszalejesz okej? - mówił a ja sie zaśmiałam a w tym samym czasie poczulam kopniecie - widzę, że się nie słuchasz nygusie - kontynuował a ja zamknęłam oczy. Słyszałam szum morza, dzieci śmiejące się obok, Marleya szczekajacego, czułam bicie serca w moim brzuchu i dotyk miłości mojego życia,  Justina. Jeśli powiedziałabym że moje życie nie jest idealne kłamałabym, jest takie o jakim zawsze marzyłam. "
    Patrzyłam na rozmywajacy się obraz wokół.  Była czwarta nad ranem a ja nie byłam w ogóle zmęczona.  To był dzień pełen wrażeń,  zakończyłam pewien okres w moim życiu i zaczynałam nowy. Byłam ciekawa jak to wszystko się dalej ułoży.  Cały czas przed oczami miałam moje wyobrażenie, to było jak sen, miałam nadzieję, że się spełni.  Kiedy dojechaliśmy pod dom, weszliśmy do środka i zanim zdążyłam się zorientować Justin naparł na mnie swoimi ustami.  Moje oczy się rozszerzyły, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co się dzieje i zanim zdążyłam się zemścić, jego usta przyległy do moich. Było słychać łapanie tchu, spowodowane piorunem, który przeszedł przez nas, kiedy Justin złączył swoje palce z moimi i mocno przycisnął moje ręce do ściany. Starałam się nie jęczeć, ale wszystko we mnie pragnęło jego dotyku, czekało na więcej,potrzebowało czuć jego miłość przechodzącą na mnie. Pragnęłam czuć się adorowana, słyszeć jak szepta do mojego ucha komplementy, mówi, jaka jestem piękna, jak bardzo mnie kocha i o mnie dba. Tęskniłam za byciem potarganą w jego prześcieradłach, za naszymi ciałami przy sobie i zaplątanymi nogami. Kochałam wiedzieć, że był mój i tylko mój.
-Tak za tobą tęskniłem. – wyszeptał i delikatnie musnął miejsce pod moim podbródkiem, zanim zaczął ssać skórę w mym słabym punkcie, doprowadzając mnie na granicę podniecenia. Jęcząc, wygięłam się w łuk i przygryzłam dolną wargę
– Justin… - wyczuwałam tą intensywność pomiędzy nami, sto razy większą przez to, co robił Justin. Zostawiając ślad na mojej skórze puscil moje rece , wrocił do moich ust i nieprzerywajac pocalunku zaczął prowadzić mnie do sypialni. Nagle moje nogi napotkały łóżko i lekko na nie upadłam a Justin położył się na mnie. Położył swoje ręce za moją głową, co trzymało go w równowadze, kiedy wpatrywał się w moje oczy. Nie mówiąc słowa, cały czas był spokojny, równomiernie oddychając. Spojrzałam w jego oczy i zostałam zabrana w wir pragnienia, niedostatku, potrzeby, adoracji i determinacji, które było widać w jego orzechowych tęczówkach. Czułam się, jakbym była w transie. Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć, byłam sparaliżowana przez niego. Nachyliłam się, przejeżdżając palcami przez napięte punkty i je masując. Zamknął oczy pod wpływem mojego dotyku i nachylił się do mnie, od razu się uspokajając, a jego ciało się zrelaksowało.
– Tęskniłem za twoim dotykiem. – wymamrotał bardziej do siebie niż do mnie. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem wiedząc, jak się czuje. Nie pamietam kiedy ostatnio mieliśmy cały wieczór dla siebie, kiedy ostatnio robiliśmy coś więcej niż całowanie i przytulanie.. Nigdy nie było czasu lub byliśmy zbyt bardzo zmęczeni.
- Też tęskniłam, nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedziałam i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek, obejmując jego policzek dłonią. Znowu pociągnęłam go nad siebie. Patrzyłam jak  odpycha się i przyciska swoje czoło do mojego.
-Kocham cię. – wymamrotał, delikatnie odgarniając włosy, które opadły mi na twarz i wsadził mi je za ucho, kciukiem muskając skórę na moim policzku.
-Też cię kocham. – odszeptałam, a łzy zamazały mi widok. Nie mogłam uwierzyć, że to się teraz działo, a przytłaczające uczucie spowodowane tym, że mogę go zobaczyć, dotknąć i porozmawiać z nim uderzyło mnie niczym tona cegieł. Oplatając ręce wokół mojej talii, Justin schował twarz w mojej szyi, mocno mnie trzymając.
– Nie masz pojęcia ile czekałem, by znowu mieć Cię tylko dla siebie, ile chcę i jak długo chcę – wyznał stłumionym głosem. Przygryzając wargę niepewnie wsunęłam palce w jego włosy, delikatnie go głaszcząc w kojącym geście, nie chcąc niczego więcej oprócz zostania w tej pozycji na zawsze.
Przyjemna cisza wypełniła powietrze. Justin trzymał mnie przy sobie, a nasze oddechy były zsynchronizowane. Od dawna nie czułam się taka spokojna i nie chciałam stracić tego momentu. Po chwili chwyciłam obie strony jego twarzy i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, któremu szybko się poddał. Chwytając moje biodra, Justin ścisnął mnie i przesunął językiem po mej dolnej wargę, pytając o pozwolenie. Rozsuwając usta jęknęłam w jego, w sekundzie w której poczułam jego język poruszający się w stronę mojego i przejęłam dowodzenie. Naciskając klatką piersiową na jego, wsunęłam palce w jego włosy, szarpiąc za końce, czym zmusiłam go do jęku. Uśmiechając się przez pocałunek, z premedytacją przysunęłam moje biodra do niego, wiedząc że doprowadzi go to do szaleństwa.
-Jezu Chryste. – wymamrotał Justin, przygryzając moją dolną wargę i pociągając za nią, zanim znowu wsunął swój język do moich ust, a jego dłonie zjechały do mojego tyłka, ściskając pośladki. Mocno ciągnąc go za włosy głośno jęknęłam, wszystko wokół nas zatrzymało się jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na świecie, jakbyśmy byli tylko my. Delikatnie przyciskając mnie do materaca Justin uniósł się, nie odrywając jednak ode mnie. Przez uniesioną koszulkę muskał palcami odkrytą skórę na moim brzuchu i oderwał swoje usta do moich, ciężko oddychając. W jego orzechowych oczach można było zauważyć, jak pożądanie bierze górę nad niewinnością, zamieniając ją w burzę namiętności. Nie marnując kolejnych chwil, Justin znowu połączył nasze usta, a jego ręce znalazły się na brzegu mojej koszulki, unosząc ją. Owijając moje nogi na około jego talii, złączyłam nasze ciała w jedność. Podciągając moją koszulkę do góry i ściągając ją, Justin gapił się na mnie z oczami pełnymi pożądania.
– Jesteś taka piękna. – pocałował mnie, a jego ręce zjechały do moich jeansów. Rozpinając, ściągnął je, a potem rzucił w bok. Przejeżdżając palcami po jego plecach, złapałam koniec jego koszulki, a potem ściągnęłam ją i rzuciłam na ziemię koło łóżka. Moje ręce instynktownie zjechały na jego klatkę piersiową, zaczęłam nimi po niej suwać w górę i w dół. Szarpiąc jego biodra, znowu sprowadziłam go nade mnie. Przerywając pocałunek, Justin zaczął całować moją szyję przez co cichy jęk wydostał się z moich ust. Korzystając z okazji odpięłam zamek i guziki jego spodni. Zszarpałam je na tyle nisko, że Justin mógł je zdjąć kopnięciem. Kiedy to zrobił zaczęłam wędrować rękami po jego całym ciele, w górę i po całych plecach, czując jego delikatną skórę pod palcami. Z moich ust wydostał się jęk, a Justin wziął głęboki wdech przez nos i w ciągu kilku sekund reszta naszych ubrań przestała nas chronić. Justin wsunąl we mnie swoje palce a ja jęknęłam z przyjemności,  ruszał ręką doprowadzając mnie na szczyt,  po czym powoli pocalunku mi zszedł między moje nogi, na koniec wylizujac wszystkie moje soki, co było cholernie przyjemne. Odnalazłam jego usta i naparlam na nie, na co Justin jęknął z intensywności tego doznania. Nie czekałam długo,  wzięłam jego męskość w rękę i zaczęłam nią ruszać,  jednocześnie całując jego szyję.
- Kurwa, Kate - wychrypial a ja się uśmiechnęłam. Chciałam jak nigdy żeby się zrelaksował. Ostatni raz robiliśmy to z dwa miesiące temu, obydwoje za tym cholernie tesknilismy, za bliskością.  Schodziłam niżej, składając mokre pocałunki na jego ciele. W końcu wzięłam jego męskość do buzi, przejechałam lekko zębami doprowadzając go tym na szczyt po czym upadłam na łóżko obok niego.
- Jezu jak ja będę za Tobą tęsknił - powiedział przyciągając mnie do siebie i łącząc nasze nogi.
- Za mną czy za tym co przed chwilą robiliśmy?  - zapytałam a on westchnął i zaczął smyrać moje plecy.
- Będę tęsknić za twoim uśmiechem,  oczami, ustami, za twoim głosem,  za tym jak mi gotujesz, za widokiem Ciebie jak sie budzisz, jak chodzisz w moich koszulkach, jak przegryzasz wargę, za twoim ciepłem.. - mówił a ja podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy - to będzie najgorszy miesiąc w moim życiu - skończył a ja wykręciłam oczami, na to co powiedział na końcu - i za tym też! - powiedział przez śmiech i pocałował mnie w czoło.
- Też będzie mi Ciebie brakować... - westchnęłam.  Będę robić wszystko żeby ten miesiąc minął mi jak najszybciej, żebym mogła znaleźć się już w jego ramionach.
- Obiecasz mi coś?  - zapytał a ja zmarszczyłam czoło zaciekawiona.
- Co dokładnie?  - odpowiedziałam a on odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Że będziesz grzeczna i że będziemy codziennie rozmawiać?  - powiedział a ja widziałam w jego oczach, że na niczym innym mu tak nie zależało.
- To działa w dwie strony wiesz? - uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam jego wyraz twarzy. Nachylił się I złożył na moich ustach krótki pocałunek.  Lezelismy w przyjemnej ciszy, czułam jak jego serce bije jednocześnie jak moje.
- That hold on tight
Yeah, that hold on tight
Ooh,that hold on tight
That lips won’t let me go. - zaśpiewał a ja się zaśmiałam. Uwielbiałam kiedy był taki romantyczny, jak potrafił mnie zaskoczyć.
- Ooh, 'cause you deserve the best and nothing but the best so I give you the best you’ve ever had
I’mma put you down, I’mma put you down.  - zanucilam a Justin zachichotał, co było cholernie seksowne.
- Don’t let this go to your head
But you’re the best, I’ve ever had. - fala ciepła zalała całe moje ciepło.  Mój prywatny Justin Bieber.
- I'm addicted, something like a headache
Got me twisted, but still I gotta have it. - opowiedziałam przez śmiech. Złapał moja twarz i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Kocham Cię jak cholera. - powiedział I teraz to ja naparlam na jego usta. Lezelismy i calowalismy się nie pojęcia jak długo. Ta noc była idealna, tylko on i ja, nic poza tym.
  Kiedy obudzilismy się następnego dnia, w naszych głowach pojawił się plan, najprostszy jaki mógł nam przyjść do głowy, zostać cały dzień w łóżku.  Rano zrobiłam nam śniadanie ( oczywiście zjedliśmy w łóżku ),  później przez zdecydowanie za długo wybieralisny film i ostatecznie postanowiliśmy zrobić sobie dzień oglądania wszystkich części Harrego Pottera. Justin zwlekł się z łóżka i zrobił masę popcornu. I tak lezelismy do 16 po południu,  gdy obydwoje ulegliśmy burczeniu w brzuchu i poszliśmy zrobić obiad. Przy wielu trudnościach udało nam się zrobić sałatkę z krewetkami, która oczywiście zjedliśmy w łóżku.  Przez następne 4 godziny nie ruszyliśmy się z miejsca.  Gdy w końcu była już prawie 20 postanowiliśmy wziąć wspólna kąpiel, która trwała znacznie dłużej niż zaplanowaliśmy. Zastanawiałam się czy usta nie zaczną mi pierzchnac od tego całowania,  ale nie martwilam się tym długo.  W końcu zostały nam ostatnie dwie części filmu, zrobiliśmy kolejna porcję popcornu i dokonczylismy Harrego. Kiedy w końcu było już po północy od tego całego leżenia postanowiliśmy iść na spacer.  Marley tez juz nie mógł wytrzymać w domu. Ubralismy się w dresy, wzięliśmy go na smycz i wyszliśmy z domu. Przed domem jak zawsze byli paparazzi. Nie stali przed domem, oczywiście że nie. Teraz siedzieli wszyscy w samochodach i czekali aż coś się będzie dziać.  Dowiedziałam się o tym, kiedy wyszłam późno w nocy biegać i poszłam potem do Justina, następnego dnia aż chuczalo o tym, że nie było mnie w domu. Wpadłam wiec na pomysł żeby przejść przez płot do sąsiada i wyjść z drugiej strony, tak żeby nikt nie wiedział. Byłam podekscytowana jak małe dziecko, Justin z reszta też,  przy okazji mieliśmy niezły ubaw. Nawet wymyslilismy serial "Ty i ja przeciwko całemu światu". Kiedy tak spacerowalismy w nocy po plaży,  mimo że było chłodno to jednocześnie idealnie. Zero ludzi, zero paparazzi,  zero robienia zdjęć.  Tak jak zawsze marzyliśmy, spokój.  Mimo, że w byliśmy przecież normalnymi nastolatkami nic w naszym życiu nie było normalne,  poza tą chwilą.  On i ja, złączone ręce,  zwykła para,  która wyszła na spacer. Tego nie dało się kupić za żadne pieniądze.  Kiedy w końcu usiedliśmy,  usiadłam między nogami Justina, on położył głowę na moim ramieniu u tak siedzieliśmy,  wpatrując się w morze I nie myśląc o niczym. Kiedy wróciliśmy do domu, położylismy się i przytuleni usnelismy.
 Następnego dnia pojechaliśmy do domu Justina i spędziliśmy cały dzień z jego ekipa. Cieszyłam się, że mnie polubili i że się zżyliśmy. Ja tez uwielbiałam ich wszystkich, byli wspaniałymi i bardzo pozytywnymi ludźmi.  Mimo wszystko z Justinem nie odstepowalisny się ani na krok. Z każdą minuta czas nam się kończył,  już za dwa dni wyjeżdżał i mieliśmy się rozstać na miesiąc...
  Kolejny dzień spędziliśmy z moimi znajomymi,  znaczy naszymi ale chodzi mi o Dez, Mika i Jacoba. Najpierw pojechaliśmy do kina, później poszliśmy do baru na kilka piw kończąc tym samym u mnie w domu,  jedząc pizze, pijąc kolejne piwa i oglądając filmy. Jak wszyscy normalni nastolatkowie po prostu spedzalismy wspólnie czas w ulubiony dla nas sposób. Do późnych godzin nie mogliśmy usnac, rozmawiając i śmiejąc się co chwile. Chyba nikt nie chciał ranka i tego co się miało stać.  Kiedy jednak obudzilismy się o 11, zjedliśmy śniadanie nadszedł czas pożegnań. Wiedząc że to samo czeka mnie jutro miałam łzy w oczach, które za wszelką cenę próbowałam powstrzymać. Oni nie będą go widzieć prawie 3 miesiące,  potem z reszta nie wiadomo. Chyba nie ma na świecie bardziej niezdecydowanych ludzi na świecie. Mike waha się na jaki kierunek studiów iść,  wiadomo tylko tyle że chciałby wyjechać.  Dez boi się zostawić dziadków ale nie chce puścić Mika samego, bo nie wyobraża sobie nawet nie widzieć się z nim kilka dni. Chce iść na studia ale tutaj w Chicago, chociaż czuje, ze chciałaby czegoś nowego. Jacoba rodzice chcą wysłać go na drugi koniec kraju na prywatne studia, on też wolałby zostać tutaj w  Chicago ale jednocześnie chciałby być bliżej Miley. A ja, a ja nie wiem zupełnie nic. No więc jeśli dobrze pójdzie to zobaczą się we wrześniu.  Kiedy w końcu wyszli z Justinem zakopalismy się pod kołdrę. Widziałam że był przybity, bolało go to, że musiał wyjeżdżać i zostawiać nas. Dzień wyglądał tak samo jak ten sprzed kilku dni, włączając naszą nocną ucieczkę. Staraliśmy się chwytać każda wolna chwilę, która była przepełniona nasza miłością.  Widziałam, że każdego następnego dnia przez miesiąc będę za tym tęsknić.
- Nie powinienem Cię zostawiać - powiedział Justin, kiedy siedzieliśmy wpatrzeni w morze.
- O czym ty mówisz?  - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- O tym, że nie powinienem jechać w trasę.  Powinienem zostać z Tobą i spędzić te wakacje, jak normalni nastolatkowie. - wyjaśnił a ja westchnęłam.  Miałam nadzieję,  że przestał się tym zadreczać ale nie stało się tak. Teraz zrozumiałam, że myślał o tym cały czas.
- Ale my nie jesteśmy normalni, nie pamiętasz już?  - zapytałam wywołując tym samym na jego twarzy uśmiech.
- Nigdy nie chciałem żeby tak wyglądało twoje życie - odpowiedział a ja dotknęłam ręką jego policzka.
- Ale ja chciałam,  nic nie sprawi, że przestanę Cię kochać.  Nigdy Cię nie zostawię.  Ty i ja, już na zawsze. - powiedziałam I złożyłam na jego ustach krótki pocałunek,  który oddał.
- Nie zasługuje na Ciebie, nigdy nie będę.  - westchnął i schował twarz w dłonie. Zaczęłam kręcić głową, nie mogąc uwierzyć w to co mówi.  Podniosłam jego głowę i zmusiłam żeby na mnie spojrzał.
- Jeśli jest tu ktoś na kogo ktoś nie zasługuje,  to ja na Ciebie. Proszę Cię nie rozmawiamy o tym, kiedy ty jutro wyjeżdżasz... wiem, że się boisz. Też się boje co będzie za miesiąc ale musimy wierzyć, że damy rade. - odparłam a on powoli pokiwał głową,  przysunął mnie do siebie i pocałował.  Łzy cisnely mi do oczu, ale za wszelką cenę musiałam je powstrzymać.  Nie chciałam mu tego utrudniać,  musiałam być silna dla niego. Mimo, że w głowie miałam pełno niepokojących myśli,  miliony fanek, trasa, imprezy, wywiady. Boje się,  że jak wróci do dawnego życia to ja przestanę być mu potrzebna, że stwierdzi, że to, że ja to już przeszłość.  Boje się,  że może się zmienić,  że pojawi się ten Justin, którego nie do końca znam. Wrócą starzy znajomi, Selena, podróże,  gale a ja będę tysiące kilometrów dalej. Co jeśli to okaże się prawda,  że mnie zostawi. Na samą myśl robi mi się słabo.  Nie mówiłam mu o niczym, wiem, że wszystkiemu by zaprzeczył albo wpadłby na głupi pomysł żeby to odwołać.  Muszę uwierzyć w swoje słowa,  że wszystko będzie dobrze. Kiedy wracaliśmy był już środek nocy. Justin jechał nad ranem, mimo, że upierał się,  że nie musi iść spać i, że przespi się w tourbusie ja upierałam się,  żeby chociaż na chwilę się przespal. Chciałam po raz ostatni usnac w jego ramionach i czuć jego ciepło.
  Kiedy budzik zadzwonił rano, obydwoje jękneliśmy. Nie wahając się ani przez sekundę,  szybko wstałam z łóżka wiedząc, że jeśli tego nie zrobię nie wstanę stamtąd nigdy. Musiałam wziąć szybki prysznic, mając nadzieję że pozwoli mi trochę ochłonąć.  Gdy wyszłam z łazienki,  Justin siedział już ubrany i jadł płatki. Poszłam do kuchni nalałam sobie szklankę wody i wróciłam do salonu. Panowała między nami całkowita cisza, która była niekomfortowa.
- Widzę co robisz - powiedział po kilku minutach, gdy cisza stawała się nie do zniesienia.
- Nie robie nic - odparłam i upilam kilka łykow wody. Ręce zaczynały mi się pocić, tak bardzo nie chciałam tego dnia.  Chciałam żeby ktoś przeżył go za mnie, bo ja już miałam dość.
- No właśnie.. odpychasz mnie od siebie.  Nie rób tego proszę. - wyjaśnił i szybko do mnie podszedł splatając nasze dłonie.  Spuściłam wzrok nie mogąc spojrzeć mu w oczy, wiedziałam że zaraz zniknie a ja zostane, sama.  Boje się, że to wszystko okaże się snem. Nagle usłyszeliśmy dźwięk silnika, co oznaczało jedynie tyle, że nadeszła ta chwila, której tak bardzo nie chcieliśmy.  Serce chyba przestało mi bić,  czułam że nogi odmawiają mi posłuszeństwa, to było okropne uczucie.
- Musimy już iść - powiedziałam,  powstrzymując za wszelką cenę łzy. Wstałam i zaczęłam iść w stronę drzwi, gdzie po chwili pokazał się Jacob.
- Przyszedłem w samą porę - odparł z uśmiechem,  który po chwili zniknął z jego twarzy, po tym jak mnie zobaczył. Szybko pokręciłam głową na znak, żeby nic nie mówił a on jedynie westchnął. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam jak właśnie chłopaki wprowadzają tourbusa i pomachalam im. wielka gula pojawiła się w moim gardle uniemożliwiając mówienie.  Działo się ze mną coś okropnego, musiałam przestać natychmiast.  Przecież nic złego się nie dzieje,  powtarzałam w kółko. Po chwili Justin z Jacobem stanęli obok mnie. Odwróciłam się w ich stronę i pierwszy raz dzisiejszego dnia spojrzałam Justinowi w oczy. Jedyne co w nich zobaczyłam to smutek, przez co na całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Bez chwili zastanowienia rzuciłam się mu na szyję a on od razu mnie objął w żelaznym uścisku. Kilka łez splynelo mi po policzku, nie udało mi się ich powstrzymać.
- Cii, niedługo do mnie wrócisz - powiedział a ja pokiwałam głową.  Miał rację,  nim się obejrzę będę przy nim a wtedy nic nas juz nie rozłączy. Odsunęłam się na kilka milimetrów i złączyłam nasze usta w przepełnionym miłością. Miałam nadzieję, że będzie trwał już zawsze ale, kiedy Jacob krzaknął przywracając nam tym samym na ziemię.
- Kocham cię - odparłam i jeszcze raz szybko go pocałowałam. Chciałam się już odsunąć,  kiedy Justin przycisnął mnie do siebie.
- Ja Ciebie bardziej,  pamiętaj o tym - szepnął i pocałował mnie w czoło,  po chwili oddalił się ode mnie a ja patrzyłam jak odchodzi.  Poczułam na sobie ręce Jacoba, które objęły mnie od tyłu. Szybko wytalam kilka łez które mi splynelo. Justin zanim wszedł do środka,  odwrócił się i mi pomachał a ja mu odmachalam po czym już go nie zobaczyłam.  Patrzyłam jak tourbus odjeżdża i znika za rogiem, gdzie stało mnóstwo paparazzi, których nie widziałam wcześniej.  Szybko schylilam głowę i weszłam do środka,  miałam zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.  Kiedy weszliśmy do środka,  pobiegalam do łóżka i schowałam się pod kołdrę.
- Chcesz żebym poszedł?  - usłyszałam cichy głos Jacoba. Odkryłam głowę i pokręciłam przecząco głową.
- Położysz się obok mnie?  - zapytałam,  nie chciałam żeby mnie zostawał,  ostatnia rzeczą jaką chcialam  to zostać teraz sama. Jacob wgramolil się pod kołdrę i przyciągnął mnie do siebie. Łzy zaczęły spływać strumieniami a on delikatnie gładził moje plecy. Wiedział że słowa nic tutaj nie pomogą.  A ja w głębi duszy wiedziałam,  że już nic nie będzie takie jak kiedyś.

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 53.

 Kiedy powoli otworzyłam oczy od razu miałam ochotę je zamknąć, przypominając sobie wczorajszy wieczór. W domu panowała idealna cisza, delikatnie podniosłam się i spojrzałam na kanapę obok, na której spał Ryan. Przez chwilę leżałam patrząc w sufit i do końca nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wciąż czułam tą wczorajszą złość, chociaż już nie tak bardzo. Mimo wszystko nie chciałam dzisiaj widzieć Justina na oczy. Niech teraz on pomartwi się trochę o mnie. Jak najciszej wstałam z kanapy, tak żeby nie obudzić Ryana. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Na szczęście nie czekali na mnie paparazzi i mogłam spokojnie odjechać. Spojrzałam na zegarek 8:21, jak to w ogóle możliwe, że tak wcześnie obudziłam się sama z siebie. Chyba to przez ten nadmiar emocji. Godzinę później byłam już w domu, po drodze wstępując na małe zakupy. Kiedy weszłam do domu, szybko przebrałam się w sportowe ciuchy, wzięłam Marleya na smycz i poszliśmy na 30 minutowy spacer. Gdy wróciliśmy wskoczyłam szybko pod prysznic i przebrałam się w klik. Poczułam lekką ulgę ale wciąż nie mogłam usiedzieć na jednym miejscu.
       Było po 11 a Justin jeszcze nie zadzwonił, zaczynałam być od nowa zła. Wzięłam do ręki telefon i wyłączyłam go, nie miałam zamiaru czekać łaskawie aż do mnie zadzwoni. Nie mogłam zostać w domu bo to pierwsze miejsce jakie wybierze, żeby mnie znaleźć. Szybko wzięłam kluczki do samochodu i wyjechałam na miasto. Musiałam coś ze sobą zrobić bo czułam jak wściekłość przejmuje nade mną kontrolę. Nie mogłam chyba wpaść na głupszy pomysł ale skierowałam się w stronę swojego ulubionego fryzjera. To chyba był czas na zmiany. Miałam tylko nadzieję, że będzie mógł mnie przyjąć. Kiedy dotarłam na miejsce widziałam, że już nic nie będzie takie same po wyjściu stamtąd. Gdy weszłam od razu na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech a z jego ust padły słowa "Siadaj na fotel, mam pomysł" i doskonale wiedziałam, że go ma, dlatego nie sprzeciwiałam się. Po półtorej godzinie obcinania i układania efekt był doskonały klik, klik. Włosy z czasem mi ściemnieją, teraz będą wydawać się takie świeższe. Nie mam pojęcia jak on to robi, ale mi cholernie podobało się to co zobaczyłam. Podziękowałam mu i poszłam do samochodu.Wyciągnęłam telefon, włączyłam go i zobaczyłam 20 nieodebranych połączeń i 12 wiadomości, nie miałam ochoty patrzeć co ma mi do powiedzenia. To miłe, że w ogóle się mną zainteresował. Wybrałam numer Dez i zadzwoniłam do niej.
- Hej Kate. - usłyszałam po dwóch sygnałach.
- Jesteś w domu? - zapytałam wprost, musiałam jak najszybciej się stąd wydostać i pokazać jej efekty.
- Tak, coś się stało? - zapytała od razu a ja się zaśmiałam.
- Nie nic, będę za 20 minut. - odparłam i rozłączyłam się. Chciałam już wyjeżdżać, kiedy przypomniałam sobie o jednej małej sprawie, znów wybrałam numer Dez i zadzwoniłam do niej.
- Dez nie mów Justinowi, że jestem u Ciebie gdyby dzwonił. - powiedziałam zanim zdołała się odezwać.
- Dzwonił jakieś 20 minut temu i pytał gdzie jesteś. Powiedziałam mu, że nie wiem, bo na prawdę nie wiedziałam. - wykręciłam oczami - Coś się stało? - zapytała jeszcze a ja westchnęłam, czekała mnie poważna rozmowa.
- Opowiem ci jak przyjadę. Do zobaczenia. - rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź. Po 30 minutach byłam na miejscu. Zapukałam a serce biło mi jak szalone, gdy Dez mnie zobaczyła zakryła usta ręką a oczy mało co nie wyszły jej z oczodołów.
- OBCIĘŁAŚ WŁOSY!- wrzasnęła a ja szybko pokiwałam głową i okręciłam się wokół własnej osi.
- I jak ci się podoba? - zapytałam bo do końca nie wiedziałam, jak mam rozumieć jej reakcję.
- Wyglądasz jeszcze śliczniej niż wcześniej, a myślałam, że to niemożliwe! - sapnęła i wzięła mnie w objęcia co szybko odwzajemniłam. Nie wiem jak to robiła, że zawsze i mimo wszystko potrafiła poprawić mi humor, to było cudowne. Zaczęła mnie okręcać i dotykać a ja cały czas chichotałam nie mogąc się powstrzymać.
- Stwierdziłam, że to najwyższy czas na zmiany. - wyjaśniłam jej, kiedy wreszcie wpuściła mnie do domu. Zatrzymała się, zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.
- Jakie zmiany? - zapytała podejrzliwym tonem. Nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy babcia Dez wybiegła z kuchni, zaczęła mnie całować i podziwiać moją nową fryzurę. Nie wiem jak to możliwe, że były do siebie aż tak podobne. Kiedy skończyły już mnie komplementować zabrałyśmy się za robienie obiadu. Lubiłam spędzać czas u Dez bo czułam się tutaj jak w domu. Ten klimat, zapachy, atmosfera sprawiały, że mój nastrój stawał się cudowny. Gdy już wszystko było gotowe, idealnie jak w zegarku przyszedł dziadek Dez z porannej gry w "Bingo". On również nie mógł uwierzyć, że odważyłam się obciąć tyle włosów podzielał zdanie wnuczki i żony, że wyglądam niesamowicie. Siedząc przy stole rozmawialiśmy i śmialiśmy się a później tradycyjnie jedliśmy ciasto, piliśmy herbatę i graliśmy w karty. Gdy było już około godziny 17, dziadkowie Dez poszli oglądać telewizję a my na górę.
- Jakie zmiany? Nie mogłaś zerwać z Justinem bo na pewno byłabyś w innym stanie. Ale czemu nie chcesz żeby wiedział, gdzie jesteś? Co się wczoraj stało? Kate, odpowiadaj mi zaraz. - powiedziała, zanim zdążyłam zamknąć drzwi do pokoju. Wykręciłam oczami, usiadłam obok niej na kanapie i opowiedziałam jej cały wczorajszy wieczór. Kiedy skończyłam Dez siedziała z szeroko otwartą buzią a ja parsknęłam ze śmiechu.
- Nie chcę go dzisiaj widzieć Dez, nie wiem jak mam na to zareagować. - powiedziałam i spuściłam głowę myśląc o tym wszystkim. Byłam na niego cholernie zła, dalej nie rozumiałam jak mógł doprowadzić się do takiego stanu. Z drugiej strony co mogłam zrobić, zabronić mu, postawić ultimatum? To była chyba jedyna opcja, zranił mnie i wiem, że zanim zaczął ćpać, wiedział, że mi się to nie spodoba ale mimo wszystko to zrobił. Może nie traktował mnie tak poważnie jak myślałam? Dlaczego ja potrafię odmówić sobie pewnych rzeczy a on uparcie mnie rani a potem przeprasza. Jak bardzo muszę go kochać, że wszystko mu wybaczam.. nie miało to dla mnie sensu.
- Właśnie musisz się z nim dzisiaj zobaczyć! To bardzo dobrze, że jesteś zła, nakrzycz na niego, powiedz mu co o tym wszystkim myślisz. - wyjaśniła a ja się zaśmiałam. Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że ma racje. Unikanie go nic mi nie da.
- Masz rację. - odpowiedziałam a ona szeroko się uśmiechnęła. Przez resztę wieczoru nie rozmawiałyśmy na ten temat. Pochłonęło nas szykanie fryzur i makijażu na bal, aż w końcu wybrałyśmy kilka ciekawych pomysłów. Było już po 20, kiedy wychodziłam od Dez. Dawno nie spędziłam z nią tak miłego wieczoru. Kiedy szłam do samochodu, wyciągnęłam telefon i włączyłam go. Gdy siedziałam już w samochodzie na wyświetlaczu pokazało mi się 82 nieodebrane połączenia i 34 wiadomości. Serce zaczęło bić mi szybciej i zaczęły zżerać mnie wyrzuty sumienia. Chyba jednak przesadziłam z tym, że nie dałam mu żadnego znaku życia, dodając, że nikt z znajomych nie wiedział, gdzie jestem więc Justin musiał wariować. Ja na jego miejscu przeszukałabym już pół Ameryki więc on przeszukał już pewnie całą. Kliknęłam na wiadomości i zaczęłam czytać.
"15.07.2013r godz 10:17 Justin ;*:
Przepraszam.  
10:19 Justin ;*:
Kate, proszę spotkajmy się.
10:22 Justin ;*:
Jestem takim idiotom, największym na świecie wiem. Muszę z tobą porozmawiać, Kate.
10:25 Justin ;*:
Proszę napisz coś.
10:27 Justin ;*:
To wszystko wczoraj nie powinno mieć miejsca, jestem kretynem.
10:32 Justin ;*:
Ryan wszystko mi powiedział, wiem, że wczoraj byłaś. Przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem. Jak mogłem być taki głupi... Po prostu przyszli chłopaki, powiedzieli, że robimy imprezę a później wszystko działo się tak szybko.
10:40 Justin ;*:
Kate, proszę... odpisz
10:45 Justin ;*:
Dlaczego rano pojechałaś?
10:55 Justin ;*:
TAK BARDZO CIE PRZEPRASZAM.
11:02 Justin;*:
Jestem idiotom.
11:05 Justin;*:
Ryan też Cię przeprasza.
11:11 Justin ;*:
Dlaczego nie odbierasz?
11:15 Justin ;*:
Czemu wyłączyłaś telefon, Kate?
11:21 Justin ;*:
Przepraszam noo
11:24 Justin ;*:
Odbierz proszę, martwię się.
11:26 Justin ;*:
Kocham Cię, najbardziej na świecie.
14:11 Justin ;*:
Gdzie Ty jesteś? Szukam Cię..
14:40 Justin ;*:
Na prawdę zaczynam się martwić..
14:44 Justin ;*:
Nie rób mi tego, napisz mi chociaż, że wszystko z Tobą okej.
14:51 Justin ;*:
Kate, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Odchodzę od zmysłów.
16:52 Justin ;*:
KATE PROSZĘ, ODEZWIJ SIĘ.
18:01 Justin ;*:
Zaraz zwariuję.
18:05 Justin ;*:
Kurwa, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem jak mogłem być takim dupkiem. Nie wiem jak bardzo mam Cię teraz przepraszać.
18:09 Justin ;*:
Gdzie jesteś?
18:30 Justin ;*:
Kate... proszę
19:11 Justin ;*:
Kocham Cię
19:20 Justin ;*:
Kocham Cię
19:22 Justin ;*:
Najbardziej na całym świecie.
19:31 Justin ;*:
Kocham Cię, słyszysz?
19:40 Justin ;*:
BARDZO
19:50 Justin ;*:
Na zawsze
20:01 Justin ;*:
Kocham Cię. "
Otarłam kilka łez, które mi spłynęły. Nie wyobrażam sobie jak musi się teraz czuć, nie powinnam mu tego robić. To był najgłupszy pomysł na jaki mogłam wpaść, jak mogłam nie pomyśleć o tym, że będzie się martwić. Teraz to byłam zła wyłącznie na siebie. Nagle podskoczyłam na dźwięk kolejnego SMS, spojrzałam na wyświetlacz Justin "Kocham Cię". Musiałam do niego jechać i to teraz, jak mogłam pozwolić, żeby tak się zamartwiał. Na pewno wyobraził już sobie najgorsze scenariusze. Szybko wjechałam na ulicę Chicago, cała się trzęsłam i miałam ochotę uderzyć samą siebie z powodu własnej głupoty. Po 25 minutach byłam już u niego pod domem z trudem powstrzymując łzy. Wysiadłam jak najszybciej z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi. Nie czekając aż ktoś mi otworzy, weszłam do środka i od razu ruszyłam w stronę salonu z którego słyszałam rozmowy, które nagle ucichły. Ryan powiedział, że pójdzie sprawdzić kto to i gdy był już na korytarzu nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam ulgę na jego twarzy, ale jednocześnie smutek i zawód. On też musiał się martwić. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć za ściany wyszedł Justin i nie czekając ani sekundy biegiem ruszył w moją stronę od razu biorąc mnie z ramiona.
- Boże, Kate, nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem! - mówił tuląc mnie do siebie, czułam jak drżał. Mimo, że nie powinnam go przytulać, wtuliłam się w niego wdychając tak dobrze mi znany jego zapach.
- Przepraszam Justin, nie powinnam tak robić. Jestem taka głupia. - sapnęłam a on jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił. Jakby się bał, że zaraz zniknę a nie miałam ochoty odchodzić od niego nawet na centymetr. W oddali słyszałam Ryana, który rozmawiał z jakąś kobietą, po chwili zorientowałam się, że to na pewno była Pattie. Nawet ona została w to wszystko zamieszana.. Czułam się teraz jak ostatnia idiotka.
- Po prostu nigdy więcej mi tak nie rób jasne? - zapytał głaszcząc moje plecy.
- Ja nie wiem co sobie myślałam. - mówiłam przez łzy, które jakoś jeszcze udawało mi się powstrzymać.
- Kate, co się stało z twoimi włosami? - zapytał po chwili a ja wykręciłam oczami. To nie był czas, żeby o tym rozmawiać. Tymi słowami przywołał mnie na ziemię, powoli odsunęłam się od niego. Chociaż serce krzyczało, że mam tego nie robić. Potrzebowałam jego silnych ramion wokół siebie.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałam poważnym głosem a Justin przeczesał ręką włosy. Kiedy tak na niego patrzyłam od razu przed oczami miałam jego wczorajszy wzrok, to jak na mnie patrzył, jaki miał dziwny głos. Przeszły mnie ciarki na samo wspomnienie o tym.
- Porozmawiasz chwilę z Pattie, ona też się martwiła? - zapytał a ja pokiwałam jedynie głową. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie, gdy Pattie mnie zobaczyła pierwsze co to zaczęła mówić o moich włosach.
- Cieszę się, że się znalazłaś. Wszystko okej? - zapytała, kiedy skończyła swój monolog na temat tego jak mi teraz ładnie.
- Tak. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, dając jej tym samym do zrozumienia, że nie chcę o tym rozmawiać. Nie wiem na ile Justin "pochwalił" jej się, co działo się tutaj poprzedniego wieczoru a ja nie miałam zamiaru tłumaczyć się za niego. Nastała niekomfortowa cisza, gdy Pattie odeszła żeby zrobić sobie herbatę.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam w końcu Justina nawet na niego nie patrząc. Miałam wrażenie, że cała ta sytuacja sprzed 10 minut nie miała teraz żadnego znaczenia.
- Jasne. - odburknął, widocznie nie w nastroju. Wstałam i zaczęłam iść do jego pokoju nawet go o nic nie pytając. Szliśmy w ciszy a ja próbowałam wymazać sobie również wczorajsze wydarzenia z pamięci. Kiedy weszliśmy do pokoju, Justin zamknął za nami drzwi a ja wzięłam głęboki wdech. Zaczął iść w moją stronę ale szybko do powstrzymałam.
- Nie waż się do mnie podchodzić. - powiedziałam szybko co wprowadziło Justina w zakłopotanie. Kolejny raz przeczesał włosy ręką i chciał już coś powiedzieć, kiedy go uprzedziłam.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻAŁEŚ? - krzyknęłam a Justin patrzył na mnie osłupiały. - JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ, JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ TO SAMEMU SOBIE. CZY TY W OGÓLE WCZORAJ MYŚLAŁEŚ?! NAPRAWDĘ TAK BARDZO UWIELBIASZ MNIE RANIĆ?! WSZYSTKO SIĘ ZAWSZE MUSI SPIEPRZYĆ, MAM TEGO DOŚĆ JUSTIN. Czy ja dla ciebie coś znaczę? - mówiłam, nie mogąc przerwać potoku słów i emocji wypływających z wewnątrz mnie. Justin robił się coraz bardziej zdenerwowany, znów chciał się odezwać ale mu przerwałam. - Jeśli odpowiedź brzmi tak, to masz z tym skończyć rozumiesz? Nie chcę już nigdy więcej zobaczyć cię naćpanego. Zachowujesz się jak dziecko, nie wiesz jakie ciągnie to za sobą konsekwencje.. Justin, ja kompletnie nic nie rozumiem.. dlaczego mi to robisz, dlaczego robisz to samemu sobie? - zapytałam i głos zaczynał mi się już łamać. Nie miałam siły już nic więcej mówić. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się kłócić. Czułam się cholernie dotknięta, kolejny raz mnie zranił. Zaczął do mnie podchodzić ale szybko zareagowałam.
- NIE PODCHODŹ DO MNIE! - krzyknęłam resztkami sił i zakryłam twarz w dłoniach. Nie miałam już na to wszystko sił.
- Kocham cię najbardziej na świecie wiesz o tym. Dzisiaj, kiedy nie odpisywałaś i wyłączyłaś telefon wyobrażałem sobie najgorsze rzeczy. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś ci się stało. Byłem bliski płaczu, myślałem, że zwariuję. Chciałem już dzwonić do Scootera, żeby coś zrobił. Jeszcze kilka godzin dłużej a szukałby cię cały kraj. Ja nie wiem co sobie wczoraj myślałem, wiem jestem najgorszym chłopakiem na świecie i wiem, że nie powinienem. Wiem, że to nie wytłumaczenie ale naprawdę wszystko działo się tak szybko. - mówił a ja cała drżałam.
- Może dlatego, że byłeś naćpany? - przerwałam mu a Justin sapnął i kompletnie mnie zignorował.
- Jesteś   dla   mnie  całym  światem. - powiedział podkreślając każde słowo. Dlaczego zawsze, gdy coś zrobił słyszałam te same słowa. Że będzie wszystko lepiej, że on już nie będzie, jak długo mam mu w to wierzyć.
- Dlaczego mi to robisz? - zapytałam znowu.
- Nie chciałem cię zranić, to nie był mój zamiar. Chciałem się po prostu zabawić i tyle. - powiedział, moje serce biło jak szalone i wiedziałam, że nie mogę dłużej już tego słuchać. Wstałam i zaczęłam iść w stronę drzwi, zdążyłam wyjść już na korytarz, kiedy Justin zorientował się co się dzieje i złapał mnie za rękę.
- Nie zostawiaj mnie. Proszę. - odparł a ja westchnęłam i szybko otarłam łzę.
- Justin, ja nie wiem co mam robić. - wytłumaczyłam mu a on bez ostrzeżenia przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Wiesz, że się potrzebujemy. Nie kłóćmy się, nie teraz, kiedy za niecałe trzy tygodnie wyjeżdżam. - powiedział a ja pokiwałam głową. Miał rację, musiałam się nim teraz nacieszyć bo potem będę miała go tysiące kilometrów od siebie a będę chciała z nim być. Justin pocałował mnie w szyję a na moim ciele pojawiły się ciarki. Nienawidziłam tego jak szybko potrafił mnie udobruchać. Oparł swoje czoło o moje, po chwili łącząc nasze usta w pocałunku. Kiedy chciał otrzymać dostęp językiem do mojej buzi szybko się odsunęłam.
- Justin! - zbeształam go a on tylko wykręcił oczami. Przeszłam obok niego i skierowałam się w stronę jego pokoju. Szedł za mną ale nie odzywał się, usiadłam na łóżku a Justin zamknął drzwi. Serce wciąż biło mi jak oszalałe. Niby wszystko było okej, ale w środku mnie coś nie dawało mi spokoju. Wiedziałam, że robię źle, że tak szybko mu wybaczam, ale nie wiedziałam, że nie mogę teraz się z nim kłócić, nie teraz, kiedy niedługo wyjeżdża. Z każdym dniem jestem coraz bardziej przerażona tym, że nie będzie go tyle ze mną. Okej, to było co innego gdy byliśmy pokłóceni, bo co najmniej miałam powód, żeby się z nim nie widzieć. A teraz będzie całkiem inaczej, nie wiem jak ja to wytrzymam. Justin usiadł obok mnie, delikatnie mnie objął i pocałował w czoło.
- Planuję dla ciebie kilka niespodzianek. - powiedział, złapał mnie za rękę i zaczął bawić się moimi palcami.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek. - odparłam z lekkim grymasem.
- Okej, to jedną tam Ci teraz. - westchnął, wstał i wyciągnął z szafy duże pudełko. Czułam jak uśmiech wkrada się na moja twarz.
- Juustin, co to jest? - zapytałam z wyczuwalnym podekscytowaniem w głosie.
- Otwórz. - powiedział, kładąc pudełko na moich kolanach. Spojrzałam na niego a on pokiwał głową. Powoli zaczęłam otwierać prezent a ręce zaczynały mi się trząść. W środku zobaczyłam sukienkę, delikatnie wyciągnęłam ją z środka i chyba na chwilę przestałam oddychać. Była prześliczna, najpiękniejsza sukienka jaką kiedykolwiek widziałam.
- Chciałbym żebyś założyła ją na bal. - wyjaśnił a ja dalej ją podziwiałam. Cała udekorowana była w cekiny co powodowało, że się mieniła. W środku pudełka znalazłam jeszcze cielisty top i spodenki, bo sukienka była cała prześwitująca.
- Jest niesamowita, Justin nie musiałeś. - odpowiedziałam a Justin wykręcił oczami. Nie wiem po co byl caly dzien chodzenia po sklepach skoro Justin i tak sam, a raczej jego ludzie mi cos kupili. Co najmniej spedzilam caly dzien z Dez. Delikatnie odłożyłam ją do pudełka, odwróciłam się w jego stronę, złapałam jego twarz i przycisnęłam swoje usta do jego.  - Dziękuje - szepnęłam, odsuwając się od niego na kilka centymetrów.
- Będziesz w niej wyglądać jak milion dolarów. - odparł a ja lekko go szturchnęłam.
- Ej, mam nadzieję, że nie wydałeś na to miliona dolarów. - powiedziałam i znów go lekko uderzyłam na co on zaczął mnie łaskotać a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Tylko pół. - odpowiedział a ja nagle przestałam się śmiać i zmarszczyłam brwi.
- Justin - powiedziałam poważnym głosem i otworzyłam szerzej oczy a serce automatycznie zaczęło bić mi szybciej.
- Żartowałem, chociaż na Ciebie to mógłbym wydać i miliony dolarów. - wyjaśnił, nachylił się i delikatnie mnie pocałował. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie pogłębiając pocałunek.
- Jaka jest kolejna niespodzianka? - zapytałam odsuwając się od niego i biorąc głęboki oddech po pocałunku. Zaśmiał się i pokiwał przecząco głową.
- Kochanie czy mam ci tłumaczyć co znaczy słowo niespodzianka? - odpowiedział przekomarzając się ze mną. Pokazałam mu język a Justin znowu zaczął mnie łaskotać.
- Chyba będzie lepiej jak juz pójdę.  - powiedziałam kiedy powstrzymałam się od śmiania i Justin przestał mnie łaskotać.
- Kate,  proszę. - odparł a ja powoli wstałam.
- Nie mogę tak po prostu zacząć udawać że wszystko okej Justin. Kocham Cię ale nie mogę krzywdzić samej siebie. Zobaczymy się na balu dobrze? - Justin zdążył pokiwac głową kiedy szybko zaczęłam mówić- bądź o 19:50 - powiedziałam i wyszłam a on nawet nie poszedł za mną,  dobrze wiedział,  że teraz i tak nic nie wskóra. Wsiadam w samochód i wzięłam głęboki wdech, jakbym cały czas wstrzymała powietrze. To była dobra decyzja żeby wyjść, marzę o tym żeby pójść spać.  Odjechał i po 15 min byłam w domu. Wskoczyłam pod prysznic a później do łóżka i sama nie wiem kiedy usnelam.
    Kiedy się obudziłam pierwsze co to spojrzałam na zegarek. Była 7:50 wiec miałam jeszcze dużo czasu. Kosmetyczkę miałam na 14:10 a o 16 przychodzi Dez i robimy sobie nawzajem włosy.  Obie idziemy w wyprostowanych dlatego poradzimy sobie same. Weszłam na internet żeby zabić czas. Przeczytałam Twittera,  Facebooka, Instagram. Niczego nowego się nie dowiedziałam,  dalej miliony dziewczyn mnie nienawidzą, dalej każdy krok Justina jest obserwowany wiec oczywiście wiedzą o dzisiejszym balu. Ale chyba na prawdę nauczyłam się na to nie reagować a przyda mi się to przed wakacjami. Po godzinie zwloklam się z łóżka, przebralam się w dres wzięłam Marleya i poszłam biegać. 30 min później byliśmy już w domu, byłam okropnie głodna.  Nasypalam sobie miskę płatków i włączyłam telewizję. Była dopiero 9, wiec miałam jeszcze mnóstwo czasu. To był chyba jeden z najgorszych pomysłów na jaki mogłam wpaść ale wzięłam się za sprzątanie.  Odkurzalam każdy kąt, każda szufladę. Ledwo się wyrobiłam przed 12 i pod koniec posprzątam tylko z grubsza. Później poszłam się kąpać, musiałam się nieźle wyszorować po tym bieganiu i sprzątaniu.  Gdy skończyłam, wysuszylam włosy,  ubrałam się w klik byłam gotowa do wyjścia.  Zaczęło się robienie z siebie piękności.
        Serce biło mi jak szalone chociaż sama nie byłam do końca pewna, dlaczego.  Zostało 30 min a mi schly paznokcie. Byłam prawie gotowa. Dez pojechała do siebie, miałyśmy zobaczyć się już na miejscu. To był wyjątkowy wieczór,  wiedziałam, że już nigdy nie będzie takiego drugiego. W sumie to chyba nawet do mnie nie docierał fakt, że to już dzisiaj. Kiedy paznokcie wyschly, poszłam do sypialni i założyłam suknie klik do tego cieliste buty. Spojrzałam na siebie w lustro i szczerze nie mogłam poznać, że to na prawdę ja. Tak jak wtedy przed gala. Suknia lśniła a jej delikatne cekiny odbijaly światło.  Na szyi miałam delikatny naszyjnik a na ręce bransoletkę,  które dawały dodatkowego uroku. Włosy ledwie sięgały ramion, przez ten dzień lekko zbrazowialy, dzięki czemu idealnie pasowały do sukni. Nie mogę uwierzyć, że to mówię ale wyglądałam olśniewająco. Stałam jeszcze chwile i patrzyłam na siebie. Wzięłam telefon,  zrobiłam sobie zdjęcie i wstawiam na insagram po czym szybko z niego wyszłam.  Zostało jeszcze 15 min do przyjazdu Justina. Spakowalam ostatnie rzeczy do torebki, pomalowalam usta i byłam gotowa. Nie zdążyłam usiąść przed telewizorem, kiedy dzwonek do drzwi zadzwonił. Serce zaczęło znowu bić mi szybciej, byłam ciekawa reakcji Justina. Otworzyłam drzwi a Marley od razu sie na niego rzucił.
- Kurwa mac - powiedział i złapał się za szczękę. Wykręciłam oczami i odwróciłam się chcąc wejść do środka,  kiedy złapał mnie za rękę.
- Juustin - sapnęłam,  gdy odwracal mnie w swoją stronę.  Spojrzałam na niego a on miał w ręce bukiet róż.  Serce zaczynało mi mieknać. Jemu nie dało się oprzeć.  Nie dość, że na codzień jest cholernie przystojny to teraz był jeszcze w garniturze. Ja przy nim wypadłam na prawdę średnio.
- Dziękuje, nie musiałeś. - odparłam a on pokręcił głową i lekko się uśmiechnął.
- To nie wszystko - odparł i wyciągnął zza siebie czarne, płaskie,  średniej wielkości pudełko.  Oczy miałam szeroko otwarte. Powoli wzięłam je z jego rąk i otworzyłam a w środku zobaczyłam piękny naszyjnik w kształcie serca. Był delikatny ale jednocześnie przepiękny. Ostrożnie dotknęłam go i podziwiałam.
- Jest piękny Justin, dziękuję. - powiedziałam nie odrywając oczu od naszyjnika. Ta chwila była cudowna. On chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
- Mogę Ci go założyć?  - zapytał a ja jedynie pokiwałam głową.  Wziął go w swoje ręce, podszedł ode mnie z tyłu a ja w tym czasie wyciagnelam reke i zamknęłam drzwi. Odpiol mój naszyjnik, położył go na szafce i założył nowy. Kiedy odsunął swoje ręce ode mnie, szybko się odwróciłam i przywarlam do niego ustami, na co on szybko zareagował i odwzajemnił. Pocałunek był idealny, delikatny i taki o którym marzy każda dziewczyna. Położył dłoń na moje biodro i przyciągnął mnie do siebie. Uwielbiałam jak potrafiliśmy dopelniać siebie nawzajem.  Delikatnie wsunąl język do mojej buzi na co ja mu pozwoilam i szybko to odwzajemniłam. Lekko popchnal mnie na ścianę o którą się opieralam i pogłębial pocałunek, który wbrew pozorom dalej był delikatny. Kiedy Marley skoczył na moja sukienkę, oderwalam się od Justina.
- Marley, oszalales! Ty mój zazdrośniku. - powiedziałam I zaczęłam go głaskać a Justin zaczął się śmiać.  Kiedy się podniosłam od razu mnie do siebie przyciągnął.
- Wiesz, że nie puszcze Cię dzisiaj nawet na krok? Nigdy w życiu nie miałem doczynienia z tak piękna kobieta. Jesteś miłością mojego życia. Nie wiem jak Ty to zrobiłaś ale straciłem dla Ciebie głowę. - odparł a ja się zarumienilam. Zawsze w takich chwilach błagam żeby mnie ktoś uszczypnal, bo boje się ze to sen. Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie przejechałam po nim kciukiem.
- Ja Ciebie też bardzo kocham. - wydukalam tylko, bo wiedziałam, że w tych jego słowach zawarte były moje. Złożyłam na jego ustach pocałunek i odsunęłam się. - Czyli co, podoba Ci się?  - zapytałam i obkrecilam się a Justin wykręcił oczami.
- Mówiłem Ci już przecież,  że jesteś najpiękniejsza na świecie.  Nie każ mi tego w kółko powtarzać bo za bardzo Cię rozpieszcze. - wyjaśnił a ja pokazałam mu język i wreszcie poszłam do sypialni żeby zobaczyć nowy prezent.  Naszyjnik pasował idealnie i wyglądał znacznie lepiej niż mój.  Wiedziałam tez ze na pewno kosztował dwa razy więcej ale nie chciałam teraz o tym myśleć.
- Jesteś gotowa? Juz po 20! - krzyknął z kuchni. Wzięłam torebkę,  poperfumowalam się, poprawilam szminke i byłam gotowa.
- Jestem, jestem - powiedziałam wchodząc do kuchni. - Tylko się nie pobrudź. - skarcilam go, kiedy zobaczyłam ze bawi się z Marleyem. Wykręcił jedynie oczami i pokiwał głową w stronę drzwi.  Poszłam za nim, zamknęłam dom i ruszyłam do samochodu. Czekało na nas duże czarne BMV a w nim Kenny.
- Czemu nic nie mówiłeś,  że ktoś na nas czeka. - zbesztalam go a on wzruszył ramionami.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - wyjaśnił Kenny a ja się zarumienilam.
- Dziękuje - odpowiedziałam a on posłał mi szeroki uśmiech.
- Swoją drogą, pięknie wyglądasz.  - odparł I puścił mi oczko na co Justin go szturchnal.
- Cudowna mam kobietę co? - zapytał i poklepal go go po ramieniu.
- Farciarz z Ciebie i tyle. - zaśmiał się Kenny a Justin lekko go uderzył.
- To ten mój urok, dobrze o tym wiesz.  - powiedział Justin i teraz to on dostał.  Stałam z założonymi rękami i tylko słuchałam co za głupoty oni gadają.
- Możemy już jechać? - zapytałam a oni obydwaj westchneli.
 - Juz jedziemy, jedziemy. - powiedział Kenny i wsiadł do samochodu. Justin otworzył mi drzwi, weszłam do środka i mogliśmy jechać.   Zapowiadał się ciekawy wieczór.