poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 46.

Oczami Justina:
     Powoli otworzyłem oczy i od razu poczułem ból głowy. Zakląłem w duchu i podniosłem się. W pokoju było strasznie jasno i nie mogłem przyzwyczaić się do światła. Przed oczami miałem urywki wczorajszego wieczoru. Nawet nie pamiętam jak wróciliśmy. Dawno się tak nie wybawiłem, chociaż mogłem się spodziewać, ze gdy przyjadą chłopaki imprezy i alkohol będą na porządku dziennym. Zawsze tak było, właśnie to w nich uwielbiałem, że przy nich mogłem całkiem wyluzować. Powoli odzyskiwałem wzrok, rozejrzałem się ale na szczęście byłem w swoim pokoju. Jednak nie wszystko było okej, w rogu na fotelu siedziała Kate i patrzyła w okno. Nawet nie zauważyła, że wstałem. Zamyślona patrzyła w okno, była taka niewinna. Myślałem o tym wszystkim przez co przeszliśmy. Nie jesteśmy normalną parą i nigdy nie będziemy a wszystko z mojej winy. Nie mam pojęcia jak Kate radzi sobie z tym wszystkim. Gdy ja musiałem się z tym zmierzyć 3 lata temu miałem ogromne trudności, to tak jak wrzucić kogoś kto nie umie pływać na głęboką wodę. Ludzie oglądając koncerty, wywiady nie zdają sobie sprawy jak to wszystko jest cholernie ciężkie. Nie możesz wyjść do sklepu, na spacer, na imprezę na zakupy, jednym słowem nigdzie, wszędzie cię znajdą i zrobią to pieprzone zdjęcie. Nie obchodzi ich czy jesteś chory, zmęczony. Rozumiem, że jest to ich praca ale jest to prawie jak znęcanie się nad ludźmi. Tak bardzo boję się co będzie jak znów wrócę w trasę, martwię się co będzie z Kate. Wiem, że to będzie dla naszego związku ogromna próba. Krząknąłem a ona spojrzała na mnie. Widziałem smutek wypisany na jej twarzy automatycznie moje serce ścisnęło się z bólu.
- Hej kochanie co ty tu robisz?- zapytałem ciągle patrząc jej w oczy. Coś było nie tak, czułem to. Cały czas próbowałem sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów z wczorajszego wieczoru.
- Siedzę. - odpowiedziała a ja przeczesałem włosy ręką, zaczynałem się na prawdę martwić.
- Kate co jest? - znów zapytałem a ona spojrzała w okno, nic nie odpowiadając. Chciałem wstać i do niej podejść, kiedy odwróciła się i gestem kazała mi zostać.
- Może w internecie dowiesz się czegoś ciekawego. - wyjaśniła. Patrzyłem na nią osłupiały. Czułem się cholernie zdezorientowany. Kate znów się odwróciła a ja kląłem w duchu. Szybko wziąłem telefon, wszedłem na Topnews, stronę dla celebrytów. Nawet nie musiałem przewijać strony, byłem głównym tematem plotek. Zobaczyłem zdjęcia klik, dopiero wtedy wchodziliśmy. Nawet się nie zorientowałem, że ktoś nas obserwuje, klik cholera nie pamiętam tego momentu. Co to za dziewczyna obok mnie, gdzie chłopaki. Zaczynałem się nieźle denerwować i moje serce zaczynało bić szybciej. klik, klik, klik to było jakoś pod koniec imprezy, w głowie pokazywały mi się urywki tych zdjęć, kiedy staliśmy na podeście. Spotkaliśmy starych znajomych chłopaków, byli na prawdę równymi ziomkami i umieli się bawić. Jeszcze raz spojrzałem na nie i myślałem czy o nie jest tak bardzo zła Kate, nie byłem pewien czy chcę czytać artykuł, ale wiedziałem, że ona go przeczytała, zjechałem na dół i zobaczyłem duży nagłówek "JUSTIN ZNÓW IMPREZUJE?!" a pod spotem tekst "Nie spodziewaliśmy się, że to nastąpi. Wczoraj późno w nocy widziano Justina razem z kumplami pod jednym z największych klubów w Chicago. Mimo, że miał on wcześniej problemy z dostawaniem się na imprezy, wyjątkowo ochroniarze wpuścili go bez problemów. Przypominamy, że w wakacje ubiegłego roku Bieber zaliczył kilka wpadek. Czyli nasza gwiazda nic się nie zmieniła. Pojawia sie pytanie, gdzie jest jego urocza dziewczyna Kate. Wczoraj widziano ją pod gabinetem lekarskim. Wszyscy zadajemy sobie pytanie co ona tam robiła. Z obsesji wybawił ją Justin, przyjeżdżając po nią, czyli nie są pokłóceni. Najbliżsi z otoczenia pary nie chcą komentować tego co się dzieje. Czyżby ich związek nie był taki piękny i kolorowy jak nam się wydawało. Jeszcze kilka miesięcy temu pojawiały się informacje, że są najlepszą parą Hollywood. Bieber widocznie bawił się znakomicie, ok. 3 w nocy widziano go jak wychodzi z klubu. Czyżby znów zaczyna się okres imprezowania? " zablokowałem telefon i rzuciłem nim przez pokój. Krew cholernie szybko płynęła mi w żyłach a ja modliłem się, żeby nie wybuchnąć. Nienawidzę tego świata, czy oni nie mogą zostawić mnie w spokoju. Właśnie o tym mówiłem, zawsze wpieprzają się w nieswoje sprawy. Spojrzałem na Kate, szukała czegoś w telefonie kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Po chwili wstała i dała mi swój telefon, nic nie mówiliśmy. Słowa nie potrafiły wyrazić tego co obydwoje teraz czuliśmy. Na ekranie zobaczyłem zdjęcie Kate klik i klik, moje ręce drżały a ja powstrzymywałem chęć uderzenia czegoś. Zacząłem czytać "Dzisiaj rano mogliśmy doświadczyć czegoś czego w ogóle się nie spodziewaliśmy. Kate Everdeen, dziewczyna Justina Biebera spokojnie spacerowała ulicami Chicago, dopóki pewna kobieta (patrz na zdj.) nie zaczęła jej kamerować. Ewidentnie nie spodobało się to dziewczynie. Podeszła do niej i prosiła żeby ta wyłączyła kamerę. Nawiązała się między nimi nie miła rozmowa. Skąd nagle taki wybuch młodej celebrytki? Może był spowodowany tym, że jej chłopak dzień wcześniej imprezował bez niej? Co dzieje się między tą dwójką? Mamy mnóstwo pytań. " Nie mogłem się opanować, okręciłem się i zacząłem uderzać pięściami w łóżko.
- Justin przestań! - krzyknęła Kate podbiegając do mnie. Mocno mnie objęła i przytuliła do siebie. Cały drżałem, nie mogłem nad sobą zapanować. Dlaczego nie mogą dać nam spokoju, dlaczego nie mogę być normalnym człowiekiem. Czemu zawsze muszę ją zawodzić, nie mogłem sobie tego wybaczyć, że wciągnąłem ją w to wszystko.
- Przepraszam Kate, to wszystko moja wina, nigdy nie powinno było ci się przytrafić coś takiego. - zacząłem mówić ale szybko mi przerwała, siedzieliśmy w ciszy przytuleni na łóżku. Kate gładziła ręką moje włosy a ja powoli zaczynałem się uspokajać. Gdyby jej tutaj nie było, rozniósłbym w pył cały ten dom.
- Cii, nie jestem zła. - powiedziała po chwili nie przestając bawić sie moimi włosami. Czułem się jak bezbronne dziecko, które nie może nic zrobić.
- Ale jesteś smutna. - odparłam i czułem jak kręci przecząco głową. Spojrzałem na nią, coś było nie tak, tyle, że teraz kompletnie nie miałem pojęcia o co chodzi.
- Tak ale nie z tego powodu. Wiesz, że jakoś radzę sobie z tym co piszą. Rozumiem, że miałeś dość ciągłego siedzenia w domu, szkoły, pracy w studiu i musiałeś oderwać się chociaż na chwilę od rzeczywistości. Owszem wczoraj byłam cholernie zła, nie spałam pół nocy i myślałam o tobie. Ale nie mogę mieć ci tego za złe, nie chcę chodzić z tobą na gale na imprezy, nie mogę więc ci tego zabraniać. Po prostu cholernie się martwiłam, jeszcze rano gdy zobaczyłam te zdjęcia, musiałam ochłonąć. Poszłam na spacer a wtedy ta cholerna dziewczyna, która chciała mi zrobić zdjęcie, żeby dostać za nie pieniądze, to chore. To było dla mnie za dużo, musiałam cię zobaczyć bo tylko przy tobie czuję się bezpiecznie. Rano jeszcze jedna rzecz sprawiła, że czułam, że moje serce rozpada się na kawałki. Wiem, że nie szybko mi to minie. Tyle rzeczy ostatnio się wali wiesz, a do tego jeszcze to. Nie wiem czy będę umiała dać sobie z tym radę, to dla mnie za dużo. - wytłumaczyła a ja spojrzałem jej prosto w oczy. Widziałem w nich ból, czułem jak i moje serce zaczyna się łamać na kawałki. Czasem jestem na siebie tak cholernie zły, jak teraz. Po prostu zapominam myśleć o innych. Myślę, ze tylko ja mam życie do dupy, tylko ja jestem poszkodowany a tymczasem najbliższe mi osoby cierpią jeszcze bardziej. Nienawidziłem siebie w takich chwilach. Teraz rozumiem co czuła Kate, gdy mój tata mówił to wszystko. Gdy mówiła, że nie jest dla mnie odpowiednia, że ja się przy niej marnuję... W tej chwili czuję się podobnie, tyle, że myślę, że to Kate marnuje sie przy mnie. Te wszystkie złe rzeczy, które dzieją się w okół niej to przeze mnie. Gdyby nie ja wiodłaby spokojne życie razem z Jacobem i Dez. Dlaczego dopiero gdy dzieje się coś złego zauważam to wszystko?
- Jaka rzecz? - zapytałem patrząc na nią. Nachyliła się po swój telefon. Weszła na internet, potem na YouTube i podała mi telefon. Spojrzałem najpierw na nią a potem na wyświetlacz. Selena dodała piosenkę "Love will remember". Znów cały zacząłem drżeć, to wyjaśniało zachowanie Kate. Znów nie mogłem pojąć jak okropnie musi się teraz czuć, byłem potworem. Nachyliła się nade mną i puściła piosenkę.
"Hej skarbie to ja. Um, dzwonię by powiedzieć ci, że kocham
Cię bardzo bardzo bardzo bardzo mocno. Chcę byś
wiedziała, że jesteś moją księżniczką... jesteś warta całej
miłości świata. Jesteś miłością mojego życia. "

Teraz - to wszystko co mamy.
A czasu nie można kupić.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet gdy będziemy próbowali zapomnieć,
miłość będzie pamiętała.

Powiedziałeś, że mnie kochasz,
a ja powiedziałam, że też cię kocham.
Co się z tym stało?
Co się z tym stało?
Wszystkie twoje obietnice
i wszystkie te plany, które mieliśmy.
Co się z nimi stało?
Co się z nimi stało?

Boom, nie ma.
Ta, idziemy do przodu.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć.

Miłość będzie pamiętała ciebie,
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu,
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała.

Te podróże o których marzyliśmy,
te pineski pozostawione na mapie.
Co się z nimi stało?
Co sie z nimi stało?
Kiedy nie miałeś nic,
a my sie tylko śmialiśmy.
Co się z tym stało?
Co się z tym stało?

 Boom, nie ma.
Ta, idziemy do przodu.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć.

Miłość będzie pamiętała ciebie,
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu,
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała.

Zburzmy mury,
wpuśćmy niebo do środka,
gdzieś w wieczności,
znowu zatańczymy.
Byliśmy nierozłączni,
myślałam, że
jestem niezastąpiona.
Podbiliśmy cały ten świat,
zanim wysadziliśmy go w powietrze.
Nadal po prostu nie wiem
jak to zepsuliśmy.
Na zawsze, na zawsze, na zawsze.

Boom, nie ma.
Ta, idziemy do przodu.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć.

Miłość będzie pamiętała ciebie,
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu,
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała,
miłość będzie pamiętała.
Patrzyłem w okno i kilka łez spłynęło mi po policzku. Czułem się jakbym spadł w dół i cały mój świat razem ze mną. Każda kolejna myśl była coraz bardziej bolesna. Przypominałem sobie jak zadzwoniłem tamtego razu, Selena nie odebrała. Nie rozmawialiśmy wtedy przez kilka dni, obydwoje byliśmy tak bardzo zajęci, że nawet nie mieliśmy czasu na kilkuminutową rozmowę. Te słowa płynęły prosto z mojego serca, tęskniłem za nią, potrzebowałem jej. Czułem się taki samotny pośród tych wszystkich ludzi, którzy nie do końca potrafili mnie zrozumieć, bo tylko ona umiała. Ona też mi odpowiedziała, pamiętam nawet tą chwilę, gdy leżałem na łóżku i słuchałem wiadomości od niej. "Hej, to ja, twoja księżniczka. Te kilka dni były do dupy, ale ty sprawiłeś, że się uśmiechnęłam. Wiesz, że ja kocham ciebie bardziej i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. " Kolejne łzy spływały mi po policzku, nie mogłem ich powstrzymać. Czułem jak moje serce rozpada się na milion kawałków. Próbowałem sobie wmówić, że jej nie kocham, nie potrzebuję ale cały czas okłamywałem tylko sam siebie. To ona była moją pierwszą miłością i wiem, że nigdy nie przestanę jej kochać. Zostawiłem ją samą a obiecałem, że zawsze będę przy niej. Każde słowo tej piosenki jest tak bardzo prawdziwe i szczere. Mam wrażenie, że zawodzę każdą bliską mi osobę. Poczułem ciepłą dłoń Kate na swoich plecach. Nie mogłem spojrzeć jej w oczy, bałem się co w nich zobaczę, zawód, smutek, złość... Nigdy nie przypuszczałem, że tak trudno jest kochać dwie osoby. Czy kiedyś byłem tak rozdarty jak teraz? Nie, zdecydowanie nie. Chciałem zostać w tym pokoju, na tym łóżku sam już do końca życia. Żeby nikt nic ode mnie nie chciał, nikt nie robił zdjęć. Tak byłoby dla wszystkich najlepiej, gdybym po prostu zniknął. Czułem rosnącą w moim sercu pustkę. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zakryłem twarz dłońmi.
- Justin. - wyszeptała Kate a ja szybko zacząłem kręcić głową. To było dla mnie za dużo. Wiedziałem jak ona teraz cierpi, jak obie cierpią przeze mnie. Wiem, że nie był to tylko dla mnie szok, gdy usłyszałem tą piosenkę.
- Kate muszę zostać sam. - powiedziałem i słyszałem jak wzdycha. Zaskoczyłem ją tym co powiedziałem, nawet na nią nie patrząc mogłem stwierdzić, że jest zdezorientowana. Musiałem przemyśleć co chcę dalej z tym robić. Kate powoli wstała z łóżka, nawet się nie pożegnaliśmy, kiedy wyszła. Rzuciłem się na łóżko i zakryłem twarz kołdrą. Brałem głębokie oddechy nie mogąc się uspokoić. W głowie miałem jedno pytanie "co dalej?". Chciałbym znać już na nie odpowiedź. Przed oczami miałem urywki koncertów, wakacji, chwil spędzonych z Seleną a potem za chwilę z Kate. Miałem wrażenie, że zaraz dosłownie eksploduje. Wyciągnąłem rękę i zacząłem szukać telefonu, który po chwili znalazłem. Wybrałem numer i przystawiłem słuchawkę do ucha.
- Cześć kochanie. - usłyszałem szczęśliwy głos mamy. Tak bardzo jej teraz potrzebowałem.
- Mamo, pomóż mi, ja nie wiem co mam robić. To dla mnie za dużo. - mówiłem przez płacz, który już minął a została tylko panika.
- Hej Justin, spokojnie, opowiedz mi wszystko powoli. - powiedziała a ja szybko zacząłem wszystko opowiadać, nie mogąc trzymać już dłużej tego w sobie.


 DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ, oczami Kate:
      Patrzyłam na wzburzone morze, wiatr rozwiewał mi włosy a ja czułam się jakbym nie istniała. Nie wyobrażałam sobie, że życie może być takie ciężkie. Ale co najmniej teraz mogę powiedzieć, że nikt na świecie nie ma idealnego życia. Moje teraz było jedną wielką porażką. Zaczęłam odstawiać leki co powodowało, że chodziłam zdołowana, rozdrażniona itp. Nienawidziłam tego stanu, każdy dzień był okropny, nawet ten w którym brałam tabletki. I tak czułam ich niedobór co dosłownie mnie paraliżowało. Z Justinem nie wdziałam się ani nie rozmawiałam od momentu, gdy byłam u niego w domu. Z wyjątkiem jednego sms, którego dostałam tamtego dnia wieczorem "Daj mi trochę czasu." Uszanowałam jego decyzję i było tak jak chciał. Cholernie za nim tęskniłam, wszystko mi o nim przypominało a ja czułam,  że straciłam cząstkę siebie. Nie pojawił się w szkole od dwóch tygodni, jedynie widziałam go na zdjęciach, które zrobili mu paparazzi. Powinnam się przyzwyczaić, że zawsze, kiedy wszystko jest idealnie coś musi się popsuć i jest całkiem na odwrót. Coś z nami było nie tak, ostatnie dwa miesiące były pełne jakiś sprzeczności. Zastanawiam się czy większość tego czasu byliśmy czy nie byliśmy ze sobą. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane... Dlaczego nie umiemy po prostu być szczęśliwi. Już pojawiają się plotki co do nas, paparazzi nie widzą nas razem a Justin cały czas chodzi smutny lub zdenerwowany. Nawet głupiec zauważyłby, że coś jest nie tak. W głowie miałam tylko jedno pytanie "Co dalej?" Ciągłe pytania od reporterów, od rodziny. Ciocia i wujek nieźle się martwią a ja nie umiem powiedzieć im co jest nie tak, skoro sama tego do końca nie rozumiem. Wiem, że Justin mnie kocha ale wiem też, że kocha Selenę. Gdy słuchałam tej piosenki czułam jak mój cały świat rozpada się jak domek z kart. Ona nie zrobiła tego specjalnie, po prostu pisała co o tym myśli. On ją zostawił samą, znalazł sobie mnie. Wyobrażam sobie jak okropnie musi się czuć. Zastanawiam się, dlaczego się tak nienawidziłyśmy, nie znamy się. Czuję do niej jedynie żal o to, że wykorzystała Toma, wtedy na imprezie. Nie tylko ona była winna, ale nie musiała tego robić. Mogła flirtować z prawie każdym chłopakiem na imprezie a wybrała właśnie jego, żeby zrobić mi na złość. Zrozumiałam, że ja tak bardzo ją krzywdziłam, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Gdy patrzyła na mnie i Justina, jak się całujemy, przytulamy, trzymamy za ręce było dla niej czymś w rodzaju tortur. Dlaczego dopiero teraz zrozumiałam to wszystko? Nie było dnia żebym o tym nie myślała. Jedyną rzeczą, która mi wychodziła była nauka i gra w siatkę. Uczyłam się dużo za dużo, całymi wieczorami siedziałam przed książkami, żeby zabić czas. Na treningach mogłam dać upust wszystkim swoim emocjom. W tym tygodniu został nam ostatni mecz, jeśli go wygramy będzie czekać nas 4 mecze z drużynami z innych miast stanu Illinois. Czeka nas dużo pracy, ale wiemy, że jesteśmy w stanie dużo osiągnąć. Kilka lat temu nasza szkoła zajęła drugie miejsce z zawodach stanowych. Jest to dla nas duża motywacja. Chłopaki wygrali już dwa mecze z innymi miastami, więc są już blisko wyjścia z grypy. Dzisiaj są urodziny Jacoba, z Dez rano jedziemy do niego. Taka była nasza tradycja, była 7:40 więc miałam jeszcze trochę czasu. Wieczorem będzie impreza u niego w domu. Rodzice mają jakiś biznesowy wyjazd, nie ma ich od kilku dni. Między nimi podobno lepiej, Jacob twierdzi, że znów zaczynają się dogadywać a ich kłótnie to po prostu był chwilowy kryzys. To dobrze, bo wszyscy się o niego martwiliśmy. Dzisiaj był ładny słoneczny dzień, pierwszy raz od tych dwóch tygodni na mojej twarzy pojawił sie uśmiech. Spojrzałam na Marleya on też był szczęśliwy. Wzięłam głęboki wdech, wstałam i zaczęłam biec. Po 15 minutach byłam już w domu. Ostatnio paparazzi dali mi trochę spokoju, już nie ma ich tak często pod moim domem a nawet jeśli są to nie narzucają się tak bardzo jak kiedyś. Robią zdjęcia z odpowiedniej odległości i dają sobie spokój. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic, byłam cała mokra. Umyłam włosy, umalowałam się i ubrałam w klik. Nie miałam jakoś apetytu, napiłam się kilka łyków kawy i wyszłam z domu. Po drodze do Dez musiałam wstąpić po tort, który zamówiłyśmy kilka dni wcześniej. Po 30 min stałyśmy pod drzwiami Jacoba z balonami i tortem, gdy otworzył zaczęłyśmy głośno śpiewać "Sto lat" przytulać i składać mu życzenia. Reszta popołudnia minęła dosyć szybko, zabraliśmy się za sprzątanie domu i przygotowywanie go do imprezy. Później mieliśmy przerwę na tort, która nie trwała długa bo musieliśmy dalej sprzątać. Było już po 15 a my z Dez byłyśmy w proszku i musiałyśmy wracać do domu żeby zacząć się szykować.
         Gdy byłam już w domu od razu nalałam sobie wannę pełną wody i szybko do niej weszłam. Umyłam włosy, ogoliłam wszystkie części ciała, umalowałam paznokcie u nóg i rąk a potem oczy tak. Już od zeszłej soboty miałam zaplanowane w czym pójdę, Dez zabrała mnie na zakupy bo stwierdziła, że nie mogę siedzieć dłużej w domu i użalać sie nad sobą. Byłam bardzo zadowolona z tego co sobie kupiłam, ona zawsze wiedziała jak poprawić mi humor. Idę więc w tej sukience i do niej te czarne szpilki. Dokładnie wyprostowałam włosy, na usta nałożyłam czerwoną szminkę, popryskałam się perfumami i byłam gotowa. Efekt był rewelacyjny, wyglądałam na prawdę dobrze. Miałam jeszcze chwilę czasu, przełączyłam program w telewizji bo już głowa bolała mnie od słuchania muzyki, usiadłam na kanapie i wzięłam do ręki telefon. Weszłam na stronę Topnews i zaczęłam czytać. Pisali o trasie koncertowej Miley, coś o Rihannie, o Robercie Patisonie i oczywiście Justinie. Zobaczyłam klik to zdjęcie i ręce niekontrolowanie same zaczęły mi się trząść. Kliknęłam link i moim oczom pokazały się kolejne zdjęcia klik i klik. Widzę, że świetnie bawi się z panią sekretarką. Od początku jej nie lubiłam, już wiem co dzieje sie gdy mnie nie ma. Czy to bolało? Cholernie. Nawet nie chciałam czytać artykułu, domyślałam się co w nim piszą a nie miałam ochoty bardziej psuć sobie humoru. Spojrzałam na zegarek była 19:27 mogłam już powoli wyjeżdżać, musiałam zabrać jeszcze Dez i Mika. Poza tym chcieliśmy być chwilę wcześniej.
            Razem z Dez stałyśmy przy wejściu i wszystkich witałyśmy, trochę dalej stał Jacob i przyjmował życzenia. Przyszło już jakieś 60 osób, dostał masę prezentów i zapowiadała się na prawdę niezła impreza. Gdy przyszedł Justin ja odeszłam pod pretekstem "zaniesienia prezentów na górę bo nie ma już miejsca". Nie chciałam go widzieć, przed oczami miałam zdjęcia, które zobaczyłam i czułam do niego urazę, nie wspominając o naszej dwutygodniowej "przerwie". Kiedy już zeszłam nie było go w zasięgu wzroku i spokojnie mogłam dołączyć do Dez. Po 40 min Jacob powiedział nam, że już wszyscy przyszli i możemy się zacząć bawić. Czułam się jakoś samotnie, Dez była z Mikem, Jacoba cały czas ktoś mi zabierał a o Justinie wolę nie wspominać. Chociaż Dez była kochana, nie zostawiała mnie ani na chwilę samej. Wiedziała jak się teraz czuję. Mimo tego całego chaosu, który jest teraz w moim życiu miałam ochotę się zabawić. Wypiłam kilka drinków pod rząd i czułam jak alkohol zaczyna działać. Wzięłam Dez za rękę i ruszyłyśmy na parkiet. Muzyka leciała cholernie głośno a ja ruszałam się do jej dźwięków. Miałam w dupie czy ludzie się na mnie patrzą czy nie. Po prostu chciałam się wyszaleć i na chwilę zapomnieć o wszystkim. Podchodzili do mnie koledzy ze szkoły, tańczyłam razem z nimi, wokół mnie kręciło się na prawdę wiele osób. Gdy po godzinie razem z Dez stwierdziłyśmy, że padamy poszłyśmy odpocząć. Wzięłam kolejnego drinka i wyszłyśmy na dwór, gdzie siedział Justin i rozmawiał z Jacobem. Chciałam już wyjść, gdy Dez złapała mnie za rękaw i pociągnęła w tamtą stronę. Zaklęłam w duchu, nie miałam w ogóle ochoty z nim tutaj siedzieć.
- Jak się bawicie? - zapytał Jacob a Dez zaczęła opowiadać mu co robiłyśmy. Czułam na sobie wzrok Justina, nie widziałam go od dwóch tygodni. W ogóle nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Spojrzałam na niego, wyglądał na prawdę dobrze klik. Szybko odwróciłam wzrok, nie mogłam sobie na to pozwolić. Wytrzymałam już dwa tygodnie, dam radę jeszcze kilka dni. Muszę dać radę, on tego chce. Jeśli uważa, że już nie potrzebuje mnie w swoim życiu ja pozwolę mu na to i odejdę. Tak postanowiłam, chociaż na samą myśl o tym łzy pojawiają mi się w oczach. Wypiłam swoje piwo do końca, rozejrzałam się po wszystkich. Byli przejęci rozmową a ja czułam się jakbym w ogóle tutaj nie pasowała.
- Idę po piwo. - odparłam, wstałam i odeszłam zanim którekolwiek zdążyło coś powiedzieć. Przeciskałam się między ludźmi chcąc znaleźć się jak najdalej od nich, dokładniej od Justina. To cholernie dziwne uczucie, kiedy chcesz tak bardzo być blisko kogoś, przytulić się do niego i powiedzieć jak bardzo ci tej osoby brakowało ale w głębi duszy wiesz, że nie możesz. Myślisz czy ta osoba czułaby to samo, czy nie odrzuciłaby cię i nie powiedziała, że to koniec. Kochać kogoś i udawać, że nawet się go nie zna. Czas tworzy tak wiele przeszkód. Stawia bariery, których nie jesteśmy w stanie pokonać lub aby je odbudować potrzeba znów czasu, a wtedy już tylko się cofamy zamiast iść na przód. Może to wszystko między nami było za szybko? W końcu to Justin Bieber, może mieć każdą na zawołanie.. Łza popłynęła mi po policzku ale szybko ją wytarłam, nie chciałam tego robić, nie tutaj, nie przy ludziach, nie przy nim. Dotarłam do kuchni, otworzyłam sobie piwo i wypiłam całe na raz. Zrobiłam kilka kroków i czułam jak się przewracam. Chyba trochę przesadziłam z alkoholem. Muzyka rozbrzmiewała w moich uszach, humor od razu mi się poprawił. Weszłam do salonu, przecisnęłam się do dziewczyn z klasy i zaczęłam tańczyć w rytm muzyki. Dawno nie czułam się tak wolna i pewna siebie. Czułam, że mogę wszystko. Seksownie poruszałam swoim ciałem, czując na sobie spojrzenia innych. Na reszcie mogłam po prostu się rozerwać, nie myśleć o tych wszystkich pieprzonych sprawach, które zatruwają mi życie. Nagle poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach, szybko sie odwróciłam i zobaczyłam Jacoba, zachichotałam i rzuciłam mu się na szyję.
- Jesteś pijana. - powiedział lekko mnie od siebie odsuwając. Wzruszyłam ramionami, złapałam go za ręce i zaczęłam tańczyć. On jednak stał i się na mnie patrzył. Zrobiłam pytającą minę. - Chodź. - odparł i pociągnął mnie za sobą. Przez całą drogę chichotałam i tańczyłam mimo, że cały czas gdzieś mnie ciągnął.
- Nie chcę iść na górę. - wyjaśniłam a on pokiwał głową. Pociągnął mnie ale ja nie dałam sie tym razem przekonać. Stanęłam i pokręciłam przecząco głową. Spróbował jeszcze raz ale zaparłam się z całej siły. Wzruszył ramionami, podszedł do mnie wziął mnie na ręce i zaczął iść po schodach. Biłam go, krzyczałam ale to nic nie dawało. Po chwili byliśmy już w jego pokoju.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? - zapytałam siadając na kanapie.
- Musisz odpocząć. - odparł a ja szybko pokręciłam przecząco głową. Miałam ochotę się bawić a nie siedzieć w pokoju i patrzeć na cztery ściany. Dzisiaj były jego urodziny, musieliśmy je świętować.
- Co ty mówisz, chodź na dół, potańczymy. - powiedziałam wstając ale on mnie złapał i posadził na łóżku. Zrobiłam smutną minkę a on przeczesał włosy na znak, że się denerwuje.
- Pójdziemy jak trochę wytrzeźwiejesz. - wyjaśnił a ja się do niego przytuliłam.
- Ale ja jestem trzeźwa. No chodź. - odpowiedziałam, chciałam wstać ale mnie przytrzymał w żelaznym uścisku.
- Kate, powiedziałem... - zaczął, kiedy ktoś wszedł do pokoju.
- Jacob, szukają cię. Chcą wypić na twoją cześć a ciebie nie ma. Dawaj stary. - powiedział Nate kolega z drużyny. Wiedziałam, że nie był teraz zadowolony. Wykorzystałam sytuację wstałam i pociągnęłam go za sobą. Zeszliśmy na dół i gdy nas zobaczyli wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Było za wcześnie na tort ale każdy chciał wypić za niego, stąd to wszystko. Starałam się śpiewać jak najgłośniej mimo, że stałam obok niego. Wypiliśmy zdrowie, puścili muzykę i każdy powoli zaczął się rozchodzić. Nie chciałam żeby zabrał mnie znów na górę, złapałam go za rękę i poprowadziłam w środek tłumu. Zaczęłam tańczyć i Jacob zaczął robić to samo. Wokół nas zgromadziło się sporo ludźmi, każdy chciał z nami tańczyć. Czułam w sobie tak cholernie dużo energii. Poczułam czyjeś ręce na swoim ciele, szybko się odwróciłam, zobaczyłam Dez, Mika i za nimi Justina. Serce zaczęło bić nieco szybciej. Rozejrzałam się i zobaczyłam jak połowa dziewczyn obserwuje go. Szybko odwróciłam wzrok, zaczynałam panikować. Chciałam już odejść i pójść po piwo, gdy Jacob złapał mnie, wziął na środek kółka i zaczął tańczyć, nie miałam wyjścia jak zacząć robić to samo. Czułam na sobie wzrok ludzi, którzy przez cały czas gapili się na mnie od początku imprezy ale nie przejmowałam się tym, myślami byłam obok Justina. To z nim powinnam stać tutaj i tańczyć. Ludzie zaczynali powoli coś podejrzewać. Zaczynali łączyć fakty, może widzieli piosenkę Seleny, później Justin nie chodził do szkoły a teraz nawet ze sobą nie rozmawiamy a w normalnej sytuacji nie odstępowalibyśmy się na krok. Żeby nie wzbudzić podejrzeń podczas naszej "przerwy" wrzucił kilka naszych zdjęć, bo wcześniej robił to często. Jakoś udawało nam się utrzymywać to w tajemnicy, chociaż wszyscy zaczynali coś podejrzewać, ale byłam ciekawa jak długo zamierza jeszcze to ciągnąć. W mojej głowie pojawiła się myśl "nie mogę z nim być". Macie czasem tak, że nagle cały świat wokół was się zatrzymuje a wy myślicie tylko o tej jednej rzeczy nie zwracając na nic innego uwagi? Tak miałam właśnie teraz. Potrzebowałam dwóch tygodni i kilku piw żeby sobie to uświadomić. Dopiero teraz czułam, że mój świat na prawdę się wali. Czułam jak zaczyna mi się kręcić w głowie, było mi duszno i robiło mi się słabo. Zamrugałam oczami i zdałam sobie sprawę, że stoję na środku kółka a obok mnie tańczy Justin, ale nikt nic nie zauważył, każdy się bawił, wszyscy byli szczęśliwi oprócz mnie.
- Muszę iść na dwór! - krzyknęłam Jacobowi i szybko zaczęłam przepychać się między ludźmi kierując się do wyjścia. Po drodze na dwór poszłam po piwo. Gdy wyszłam zimne powietrze uderzyło mi w twarz, była dosyć ciepła noc pomijając właśnie wiatr. Rozejrzałam się, nie było tutaj prawie nikogo oprócz pary, która siedziała przy basenie i miała spuszczone nogi w dół. Aż dziwne, że tylko tyle ludzi tutaj jest i, że wszyscy gnieżdżą się w środku. Usiadłam na huśtawce, zamknęłam oczy i zaczęłam się bujać. Dlaczego zrozumienie tej sprawy zajęło mi tak długo. Może nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogę go stracić. Teraz wiedziałam, że to jedyne wyjście. Tak, jestem tego pewna. Jeśli kocha dwie osoby, nie chcę stawiać go w sytuacji, w której musi dokonać wyboru między mną a nią. Selena była jego pierwszą miłością, rozumiała go jak nikt inny, umiała go wesprzeć, pocieszyć a kim ja byłam dla niego? Tą zwykłą dziewczyną, w którą przypadkiem rzucił koszulką na koncercie a potem byli parą. Za mną szły wszystkie plotki, paparazzi, może gdyby nie ja daliby mu spokój. Tak bardzo go ograniczałam, czasem nie do końca rozumiejąc jego potrzeby czy humorki. Myślałam, że daję sobie radę z trybem jego życia, ale tak nie było. Byłam oceniana przez cały świat, jak się ubrałam, jaką mam fryzurę, jak wyszłam na zdjęciu, co robiłam w tym miejscu, jaka jestem dla Justina, jak radzę sobie ze sławą, czy lecę na jego pieniądze i miliony innych. Myślałam, że się tym "nie przejmuję", że jestem silna ale nie byłam. Robiłam to wszystko dla niego, starałam się, ale widocznie za mało. Patrzyłam na gwiazdy i przypominałam sobie naszą szkolną wycieczkę. Jeszcze wtedy wszystko wydawało mi się takie proste i oczywiste, miłość przezwycięży wszystko. Czas pokazał mi, że to tak nie działa. Życie nigdy nie było łatwe i nigdy nie będzie. Zapamiętajcie, że gdy dzieje się coś dobrego zawsze później coś musi się popsuć. Tak działa świat. Dziwiło mnie to, że jeszcze nie płakałam ale wydaje mi się, że to tylko dlatego, że nawet łzy nie potrafiłyby wyrazić bólu jaki czułam w środku. Moje życie powróci do normalności, będę ja, Dez, Jacob, Mike i Marley, który zawsze będzie mi przypominał o Justinie. Co najmniej będę miała pewność, że to wszystko było prawdą a ja nic sobie nie wymyśliłam. Zmieni się jedynie to, że połowa dziewczyn na świecie będzie mnie nienawidzić, ale przecież nauczyłam się nie zwracać na to uwagi, prawda? Wiatr rozwiewał mi włosy a ja czułam się jakby coś we mnie umierało. Jakby ktoś wypalał mi ogromną dziurę w sercu. Gdybym nie zdołała powstrzymać płaczu, leżałabym teraz na ziemi, skulona i przemarznięta leżąc w kałuży własnych łez. Z pewnością zapamiętam te urodziny na długo. Ciszę zakłóciła grupka ludzi, która postanowiła wyjść na dwór. Zobaczyłam swojego kolegę z klasy Davida, spojrzał na mnie a ja kiwnęłam mu głową, żeby na chwilę przyszedł.
- Nie jest ci za zimno, może chcesz.. - zaczął mówić, ale ja nie dałam mu dokończyć.
- Mógłbyś przynieść mi piwo? - zapytałam szybko, wydawał się być zaskoczony ale zgodził się. Uśmiechnęłam się a on skierował się do drzwi. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać a na pewno nie z nim, lubiłam go, ale to nie był odpowiedni moment. Gdyby była to normalna impreza po prostu poszłabym teraz do domu, ale w tej sytuacji zwyczajnie nie mogłam. Po kilku minutach przyszedł David i dał mi piwo, podziękowałam mu i na szczęście zauważył, że nie jestem w humorze na towarzystwo. Zaczął odchodzić, gdy w połowie drogi odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Jacob cię szukał. - wyjaśnił a ja pokiwałam tylko głową. Zdążył się odwrócić, kiedy na taras wszedł Jacob i od razu znalazł mnie wzrokiem. Szybko podszedł do mnie.
- Czemu tak dzisiaj znikasz? - zapytał siadając obok mnie, patrzyłam przed siebie bojąc się, że jak spojrzę mu w oczy od razu dowie się wszystkiego. Próbowałam coś powiedzieć, ale żadne słowa nie chciały mi przejść przez gardło. - Kate co jest? - zapytał łapiąc mnie za rękę. Dostawiłam butelkę do ust i wypiłam pół piwa na raz zanim Jacob zorientował się co robię. - Oszalałaś? - zapytał zabierając mi butelkę i stawiając ją poza moim zasięgiem. Spojrzałam na niego a wtedy nasze oczy się spotkały i wiedziałam już, że wie.
- Tak Jacob, to koniec. - wyjaśniłam widząc jego spanikowaną twarz. Już nie raz o tym rozmawialiśmy, jak często mógł przychodził do mnie bo nie chciał żebym była sama. Wiedział, jak cholernie trudne jest to dla mnie. Bardzo się o mnie troszczył, każdego dnia coraz bardziej. Miał nadzieję, że wszystko się ułoży, wierzył w to aż do teraz. Dwie ważne osoby w jego życiu będą cierpieć, za wszelką cenę próbował tego uniknął ale nie udało mu się. Był naszym pośrednikiem, opowiadał mi co u Justina a jemu co u mnie, prawie jakbyśmy byli w związku we trójkę a teraz każde z nas tak jakby zostanie same. Nie chciałam jego ranić, tego też cholernie się bałam, ale nie mogłam dłużej tego ciągnąć.
- Czemu mówisz mi to teraz? - zapytał smutnym głosem. On zdawał sobie sprawę z tego samego co ja, już nic nie będzie takie jak kiedyś. Przestaniemy widywać się w piątkę, w końcu zostanę tylko ja lub ja i Jacob. Oczywiście zaproponuję Justinowi przyjaźń, ale wszyscy wiemy, że to niemożliwe. Nie chcę stracić z nim kontaktu, ale po prostu muszę zachowywać się jakby nic między nami sie nie wydarzyło, inaczej zwariuję.
- Bo teraz się tego dowiedziałam. - odparłam a on zakrył twarz w dłoniach. Wydawał się równie przybity jak ja. A wszystko zaczęło się od głupiej piosenki. Chociaż może to i dobrze, prędzej czy później musiałabym uświadomić sobie to co teraz. Przypomniały mi się słowa Jeremiego "... przejrzyj na oczy, wolałem już Selenę. " , "...ona nie jest dla ciebie." i "... ten związek nie ma żadnego sensu, skończy się szybciej niż myślisz!" nie wytrzymałam i łza spłynęła mi po policzku a za nią kolejna, szybko je wytarłam. Nie mogłam się załamać. On miał rację, dlaczego go nie posłuchałam? Dlaczego wróciłam do Justina, mogłam to skończyć wtedy, dla wszystkich wyszłoby to na dobre. Jacob spojrzał na mnie i gdy zobaczył, że płaczę szybko mnie przytulił.
- Poradzimy sobie. Zawsze masz mnie i Dez, wiem, że to nie to samo. Ale musisz być przygotowana, że to wszystko nie skończy się szybko. On będzie o ciebie walczył do końca, kocha cię a Selena wywraca tylko jego życie w kółko do góry nogami. - mówił a kolejne łzy niekontrolowanie spływały mi po policzku. - Będzie dobrze, zobaczysz. - powtarzał, gładząc moje włosy. Nawet nie wiem ile tam siedzieliśmy dopóki nie znalazła nas Dez i dyskretnie kazała mi do siebie przyjść. Miałam wyrzuty sumienia, Jacob zamiast się bawić siedział i mnie pocieszał, ale wiedziałam, że nie potrafiłby mnie teraz zostawić. Między nami jest coś więcej niż tylko przyjaźń, nie chodzi mi, że moglibyśmy być parą, ale na prawdę kocham go jak brata lub bardziej. Mam cholerne szczęście, że miałam okazję go poznać. Dez wytłumaczyła mi, że już pora na tort. Musiałyśmy wszystko przygotować i zawołać wszystkich do salonu. Pokiwałam głową i poszłam z nią do kuchni, zostawiając Jacoba z kolegami, którzy już zebrali się przy nim. Zapaliłyśmy świeczki a potem wszyscy zgodnie śpiewaliśmy mu sto lat, później były pasy i na końcu jedliśmy tort. Gdzie się nie spojrzałam widziałam Justina, raz stał z chłopakami z drużyny, raz z jakąś dziewczyną, później rozmawiał z Jacobem i chyba powoli zaczynał domyślać się, że coś jest nie tak. Jacob nie umie ukrywać tego, że jest zły lub smutny. Za każdym razem serce łamało mi się na mniejsze kawałki, gdy myślałam o tym, że już nigdy więcej go nie przytulę lub pocałuję zaczynałam panikować, patrzyłam się w jeden punkt dopóki Dez nie sprowadziła mnie na ziemię. Ona też już wiedziała, nie trudno było się tego domyślić. Jedyną osobą, która jeszcze o tym nie wiedziała był Justin, ale to właśnie tej rozmowy bałam się najbardziej. Gdy ma się dobry humor i pije się alkohol, stajemy się jeszcze bardziej szczęśliwi i wyluzowani, jednak gdy jest się smutnym, wtedy wszystko się potęguje, czujemy się o wiele bardziej przygnębieni. Próbowałam udawać przed samą sobą, że jest okej, ale tak nie było. Siedziałam na kanapie w salonie patrząc na tańczących ludzi. Obok mnie siedział Jacob, który cały czas z kimś rozmawiał. Ja bezczynnie wpatrywałam się w jeden punkt co jakiś czas mrugając i pijąc piwo. Po jakimś czasie czułam, że w moim żołądku nie dzieje się nic dobrego. Nie jadłam od kilku godzin, alkohol strasznie na mnie działał, poza tym rzadko go piję a na pewno nie w takich ilościach.
- Chyba muszę do łazienki. - powiedziałam do Jacoba próbując wstać. Podniosłam się i gdyby nie on, przewróciłabym się. Złapałam się za głowę i przestałam się ruszać, chociaż cały świat wirował mi przed oczami. Jacob wziął mnie pod rękę i zaczął prowadzić, najpierw między ludźmi a potem po schodach na drugie piętro. Gdy byliśmy już w jego łazience pobiegłam do toalety i zwymiotowałam. Odgarnął mi włosy i podał szklankę wody.
- Drugi raz w życiu widzę jak wymiotujesz. - odpowiedział a ja zakryłam twarz w dłoniach. Nienawidziłam tego a czułam, że nie skończy sie na jednym razie. Mój organizm okropnie reagował na alkohol, dlatego nigdy mnie do niego nie ciągnie. Zwykle kończy się po dwóch piwach, po których i tak mam już "za dobry" humor. W buzi czułam okropny smak wymiocin, chciałam wstać i umyć zęby ale nawet tego nie byłam w stanie zrobić.
- Pamiętam tamtą noc, to było rok temu, prawda? - zapytałam a Jacob się zaśmiał i pokiwał głową. Obydwoje przypominaliśmy sobie teraz tamten moment, który obydwoje bardzo miło wspominaliśmy. Chociaż wolałam teraz o tym nie myśleć, chciałam mieć z nim wyłącznie miłe wspomnienia.
- Powinnaś się położyć. - powiedział a ja szybko pokiwałam przecząco głową. Siedziałam na ziemi, głowę miałam opartą o prysznic, blisko mnie była toaleta i ze mną był Jacob, czego więcej mogłam teraz potrzebować.
- Nie chcę. - wyjaśniłam a on westchnął. Nie chciałam się z nim kłócić, w końcu to były jego urodziny a ja cały czas je psułam.
- Idź na dół. - odparłam, kładąc się. Jacob usiadł na brzegu łóżka, podał mi wodę i okrył mnie kołdrą.
- Nie zostawię cię. - odpowiedział a ja lekko się uśmiechnęłam. Zamknęłam na chwilę oczy, czułam jakby moja głowa miała zaraz eksplodować od nadmiaru myśli. Gdy je otworzyłam zobaczyłam, że mi się przygląda. Byłam ciekawa o czym teraz myśli ale nie miałam nawet siły zapytać. Nagle Dez wpadła do pokoju i gdy zobaczyła mnie zaczęła kręcić głową.
- Moja biedna mała Kate. - powiedziała i od razu rzuciła mi się na szyję o mały włos nie wylewając na mnie wody. Przytuliłam się do niej, nie byłam w stanie powstrzymać łez. Trzymałam to wszystko w sobie, starałam się być opanowana i silna ale nie mogłam już dłużej wytrzymać. Zaczęłam płakać jak małe dziecko, cieszyłam się, że jesteśmy tutaj we trójkę. Przy nich mogłam być całkowicie sobą, uwielbiam Maika ale nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie. Czułam, że wreszcie mogę dać upust swoim emocjom. Dez gładziła mi włosy a Jacob trzymał mnie za rękę. Jakby tego było mało, byłam cholernie zła na siebie za to, że marnuję ich imprezę, chociaż nie odważyłam się im tego powiedzieć bo dostałabym po głowie. Wiem, że ja na ich miejscu zachowałabym się tak samo i miała w dupie wszystko inne wiedząc, że mój najlepszy przyjaciel cierpi. W brzuchu zaczęła zbierać mi się kolejna seria na wymioty. Zakryłam ręką buzię, szybko wstałam i pobiegłam do łazienki słysząc za sobą tylko, że ktoś wchodzi do pokoju. Miałam nadzieję, że była to tylko jakaś para, która chciała pogadać i szukała pokoju. Od razu przyszła za mną Dez, odgarnęła mi włosy z twarzy i przytrzymała głowę. Widziałam  po jej wyrazie twarzy, że coś jest nie tak. Gdy zwymiotowałam, pomogła mi wstać, wypłukałam usta wodą, później je wyszorowałam i znów wypłukałam chcąc pozbyć się okropnego posmaku. Spojrzałam na siebie w lusterku i od razu tego pożałowałam, miałam podkrążone i zaczerwienione oczy od płakania, włosy przylizane po tym jak Dez i Jacob trzymali mi je. Chciałam już wyjść gdy mnie zatrzymała.
- Poczekaj, uczeszę cię. - powiedziała a ja pokiwałam tylko głową. Czułam, że było już po wszystkim i nie będę już wymiotować, więc nie chciałam iść leżeć chociaż wiedziałam, że w życiu nie pozwolą mi zejść teraz na dół.
- Jak się trzymasz? - zapytała Dez troskliwym głosem, spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami.
- Jak widać. Ale jest lepiej, teraz gdy jestem z wami i wiem, że mnie rozumiecie i wspieracie czuję się silniejsza, chociaż może nie wyglądam. Ale dam sobie radę. - odparłam chociaż sama średnio wierzyłam w te słowa i wiedziałam, że ona też nie do końca mi w nie wierzy. Po kilku minutach, skończyła czesać mi włosy i mogłyśmy już wyjść. Weszłyśmy do pokoju, szybko weszłam pod kołdrę i okryłam się nią bo było mi chłodno. Spojrzałam na Jacoba, który siedział tam gdzie wcześniej jednak coś się zmieniło widziałam dezorientację na jego twarzy, zrobiłam pytającą minę a później powędrowałam za jego spojrzeniem i moje oczy zatrzymały się na Justinie. Poczułam jak żołądek kolejny raz podchodzi mi do gardła, tyle, że tym razem udało mi się to opanować. Powietrze w pokoju zrobiło się o wiele gęstsze a ja czułam, że nie mam czym oddychać. Patrzyłam na niego, stojącego przy łóżku i zastanawiałam się jak mogłam nie zauważyć go gdy wyszłam z łazienki. Wtedy po prostu mogłabym się zamknąć na klucz i już nigdy stamtąd nie wyjść. Widziałam w jego oczach, strach, troskę, smutek. Patrząc w nie miałam wrażenie, że przenoszę się do innego świata, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że już nigdy nie będzie to nasz świat. Zastanawiałam się, dlaczego żadne z nas nic nie mówi, wszyscy czekali aż ja się odezwę? Ja nie miałam nikomu nic do powiedzenia, czułam jedynie jak mój żołądek skręca się a głowa cholernie pulsuje. Justin zrobił krok w moją stronę, szybko podniosłam rękę dając mu znak, żeby się zatrzymał.
- Nie podchodź do mnie. - powiedziałam szorstkim tonem, chociaż nie miałam takiego zamiaru. Wszyscy zaskoczeni spojrzeli na mnie. Nie wiem skąd nagle wzięło się we mnie tyle odwagi. W głębi duszy wszystko krzyczało we mnie, żeby wstać i rzucić mu się na szyję ale rozum nie pozwalał mi na to. Toczyłam walkę sama z sobą.
- My już pójdziemy. - odparła Dez.
- Nie. - odpowiedziałam znów zbyt szorstkim tonem, spojrzała na mnie zdezorientowana. Dlaczego wszyscy czekali aż ja coś zrobię lub powiem. Każdy obserwował mnie jakbym była jakąś wyrocznią. Zakryłam twarz w rękach, zbierało się we mnie tyle emocji, złość, strach, żal, przerażenie, tęsknota, wyrzuty sumienia.. Wzięłam głęboki oddech, wiedziałam, że dla nich to też jest trudne a nie chciałam dłużej ich w to plątać. Musiałam z nim porozmawiać w cztery oczy. Może teraz gdy w mojej krwi płynie jeszcze alkohol to co chcę mu powiedzieć, jakoś łatwiej przejdzie mi przez gardło. - Okej, zostawcie nas. - westchnęłam podobnie jak pozostali. Zanim wyszli Dez podeszła i pocałowała mnie w czoło. Leżałam na łóżku jakbym była obłożnie chora lub umierająca a przecież nie było tak. Po chwili byliśmy już sami, w pokoju zapalona była tylko lampka. Justin usiadł w miejscu, w którym przed chwilą siedział Jacob. Patrzyłam na drzewa za oknem, myśląc o całej tej sytuacji i o tym co dokładnie chcę mu powiedzieć. Siedzieliśmy tak nie odzywając się jakiś czas, żadne nie potrafiło wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Baliśmy się, że cokolwiek teraz powiemy, może to być ostatni raz gdy jesteśmy sami, lub w ogóle rozmawiamy ze sobą. Dawno nie czułam się tak niekomfortowo jak teraz.
- Chyba dałem sobie za dużo czasu. - powiedział w końcu. Podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w jego brązowe oczy, które wydawały się równie zagubione jak i moje.
- Widocznie tyle go potrzebowałeś. - odparłam a on spuścił wzrok.
- Tęskniłem. - wyjaśnił a ja czułam, że zaczynam się łamać, łzy zaczynały napływać mi do oczu a ja za wszelką cenę starałam się je powstrzymać.
- Ciężko mi w to uwierzyć. - odpowiedziałam a on zaczął kręcić głową.
- Nie mów tak. - westchnął i zaczął bawić się palcami na znak, że się denerwuje. Wydawało mi się, że tylko ja byłam załamana tym wszystkim ale on wyglądał podobnie jak ja co o wiele utrudniało sytuację. Znów nastała cisza, której nie mogłam znieść.
- Justin... - zaczęłam mówić, kiedy szybko mi przerwał.
- Spotkałem się z nią, już nigdy więcej z nią nie porozmawiam, chyba że będziesz ze mną. Skończyłem to wszystko raz na zawsze. - wyjaśnił a ja wzięłam głęboki oddech w ogóle się tego nie spodziewając. Wydawało mi się, że w głowie mam już ułożony plan tej rozmowy, że cokolwiek on powie nic nie zmieni mojej decyzji a jednak co to właśnie powiedział mogło zmienić moją decyzję. Bo jak mogłam zostawić go, kiedy właśnie powiedział mi, że zrobił jedną z najtrudniejszych rzeczy w jego życiu.
- Nie wiem co powiedzieć. - odparłam z rosnącą gulą w moim gardle. Kolejny raz życie pokazało mi, że nigdy nic nie będzie takie jak sobie zaplanowałam.
- Musiałem sobie to wszystko przemyśleć, po tygodniu, kiedy w ogóle cię nie widziałem zrozumiałem, że nie wyobrażam sobie chociaż dnia bez ciebie. O czym ty myślałaś? - zapytał i spojrzał na mnie a ja szybko spuściłam wzrok. Walczyłam sama z sobą, zastanawiając się co muszę teraz zrobić. Wiedziałam, że jeśli teraz mu tego nie powiem, już nigdy nie odważę się tego zrobić.
- Justin, to koniec. - odparłam i całe powietrze ze mnie uleciało. Łzy spływały mi po policzku, dłużej nie mogłam powstrzymywać emocji w sobie. Spojrzałam na Justina, zbladł a jego ręce zaczęły się trząść. Panowała cholerna cisza, która zaczynała mnie przerażać a ja już powoli zaczynałam żałować, że to powiedziałam. Musiałam mu wszystko wyjaśnić, byłam mu to winna. - Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam, wariowałam nie wiedząc co się z tobą dzieje. Nie było chwili, żebym o tobie nie myślała. Ale potem zrozumiałam ile Selena dla ciebie znaczy, nie mogłam wybaczyć sobie jak bardzo cię ograniczałam. Przypominając sobie słowa twojego taty uświadamiałam sobie tyle rzeczy. Po prostu jestem dla ciebie nieodpowiednia. - wytłumaczyłam, Justin zakrył twarz w rękach i zaczął kręcić głową. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nawet dwa tygodnie temu, kiedy wydawało mi się, że był totalnie załamany. Z niecierpliwością czekałam aż się odezwie, czułam, że całe szczęście po prostu z nas ucieka i tak też było.
- Tak bardzo bałem się, że to od ciebie usłyszę. Jeśli mnie zostawisz ja całkiem się załamię. Potrzebuję cię Kate, chyba nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. - odpowiedział, spojrzałam w okno. To było już dla mnie za dużo, wszystko miało być tak pięknie. Miałam powiedzieć mu, że to już koniec i po prostu odejść ale teraz nie mogłam. Wiedziałabym, że cholernie go ranię i w życiu nie wybaczyłabym sobie tego. Poza tym za dużo razy już to robiłam, z każdą chwilą uświadamiałam sobie, że potrzebujemy siebie nawzajem i nie ma już mnie i jego tylko jesteśmy my.
- Dlaczego nie możemy być szczęśliwi? - zapytałam, podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Wszystko przeze mnie. Zasługujesz na to by być szczęśliwą. - powiedział a łza spłynęła mi po policzku. Powoli zaczynałam domyślać się jak on patrzy na to wszystko. Winił się za to, że zepsuł mi życie, że nie mogę robić normalnych rzeczy. Obwiniał się dosłownie o wszystko paparazzi, plotki itp. Wiedziałam, że nie uda mi się zmienić jego zdania na ten temat, bo jemu moje też byłby ciężko.
- Jestem szczęśliwa. Ty zasługujesz na to, że być z kim lepszym. - wyjaśniłam, nagle podniósł się i zaczął chodzić po pokoju a moje serce zaczęło bić szybciej.
- Przestań mówić takie rzeczy, jesteś najlepszym co mogło mi się przytrafić. - odparł a ja czułam ciepło na sercu. Wciąż patrzyłam na niego, nie mogąc przestać myśleć o tym co będzie dalej.
- Nie chcę żebyś rezygnował dla mnie z rzeczy które kochasz. - wyjaśniłam, Justin westchnął, podszedł do łóżka i usiadł znacznie bliżej niż wcześniej. Teraz mogłam poczuć jego piękne perfumy, które uwielbiałam. Myśl, że mogłabym go stracić nie dawała mi spokoju. Jeszcze godzinę temu byłam taka pewna swojej decyzji, teraz nie miałam pojęcia co dalej.
- Robię to dla siebie, dla nas. Nie obwiniaj o wszystko siebie. - powiedział a ja spuściłam głowę. Miał rację, ale obydwoje byliśmy tacy sami. Braliśmy winę na siebie, nie chcąc obarczać ją siebie nawzajem.
- Ty robisz to samo. Martwi mnie tak wiele rzeczy Justin. - odparłam a on pokiwał głową. To była jedna z najpoważniejszych rozmów jakie przeprowadzaliśmy, zwykle nasze kłótnie kończyły się szybko. On mnie przepraszał, przekonywał, ja mu wybaczałam nie mogąc się powstrzymać i było okej. Ale czułam, że tym razem jest inaczej. Wciąż myślałam o tych dwóch tygodniach i o tym jak wtedy się czułam i nie dawało mi to spokoju.
- Damy sobie radę. - wyjaśnił a ja westchnęłam na prawdę w to wątpiąc, chociaż bardzo chciałam w to uwierzyć.
- A co z twoją trasą? - zapytałam i teraz on zrobił to samo co ja przed chwilą.
- Pojedziesz ze mną. - odpowiedział i spojrzał na mnie. O tym też, myślałam już od dłuższego czasu. Czy na pewno chcę spędzić całe wakacje, nie widząc się z Dez, Jacobem, ciocią i wujkiem, jeżdżąc cały czas po świecie. Tak to było moje marzenie, podróżować po wielu miejscach, ale czy w taki sposób to nie wiem.
- Myślisz, że dam radę? - znów zadałam kolejne pytanie potrzebując odpowiedzi, bo sama nie wiedziałam już co mam myśleć.
- Mam nadzieję. - odparł. To mi nie pomogło w podjęciu decyzji w ogóle, to na prawdę trudne chociaż mogłoby się takie nie wydawać.
- Co jeśli nie wiem czy chcę jechać? - powiedziałam po sekundzie żałując, że to słowa wyszły z moich ust.
- To zmienia postać rzeczy. - odpowiedział i po raz setny westchnął. Spojrzałam w okno myśląc o tym wszystkim. W głowie miałam totalną pustkę. Gdyby nie alkohol, który wciąż krążył w moim ciele już dawno płakałabym a teraz jakoś udaje mi się trzymać. Na prawdę myślałam, że wszystko pójdzie łatwiej, ale oczywiście myliłam się. Nastała między nami długa cisza, nie wiedziałam czy mam się tłumaczyć z tego co powiedziałam, czy mówić dalej o tym dlaczego nie możemy być ze sobą, jednym słowem nie wiedziałam nic. Myślałam co muszę teraz robić, mówić nawet myśleć. Każde czekało aż drugie się odezwie. Miałam wrażenie, że siedzimy tutaj od dobrych kilku godzin a pewnie nie minęło nawet 30 minut. " Patrzyłam na niego, siedzącego na kanapie zmęczonego po koncercie. Był cały mokry, było mi go cholernie żal. Widać było, że jest w kiepskim stanie i to nie tylko fizycznym ale też psychicznym. Najgorsze, że nie mogłam nic z tym zrobić, wydawał się taki niewinny. Podeszłam i usiadłam obok niego. Nawet na mnie nie spojrzał.
- O czym myślisz? - zapytałam widząc jego smutną twarz, która sprawiała, że mi samej robiło się źle.
- O niej. - odpowiedział cichym głosem wciąż nie otwierając oczu. Przeczesałam włosy, nienawidziłam tego co ona z nim robiła chociaż teraz to nie zależało od niej, zostawiła go. Zaufał jej, że może być z nim mimo tego wszystkiego a ona tak po prostu odpuściła. Wiem, że dla niej to było trudne, ale jak mogła złamać mu tak po prostu serce.
- Przestań, ona nie wróci. - powiedziałam szybko, chcąc żeby przestał wciąż się zamartwiać.
- Wróci. - odparł równie chicho jak wcześniej, jego klatka piersiowa zaczynała powoli opadać i unosić się. Przed chwilą zszedł ze sceny, był wykończony i pierwsze co robił to myślał o niej. Chyba nigdy nie zrozumiem jak dużo dla niego znaczyła.
- Justin.. - chciałam zacząć mu tłumaczyć, że to nie ma żadnego sensu, gdy mi przerwał.
- Obiecała. - wyjaśnił, tym razem jego głos był znacznie głośniejszy. Wiedziałam, że nie uda mi się zmienić jego zdania, od zawsze był cholernie uparty.
- Pozwoliłeś jej odejść. - odparłam a on wziął głęboki oddech. Od razu pożałowałam, że to powiedziałam, to nie była odpowiednia chwila na to żeby rozgrzebywać tamten dzień.
- Ona nie odeszła. - upierał się nie dając za wygraną, westchnęłam i pokręciłam głową.
- Przecież.. - zaczęłam mówić, gdy nagle podniósł się i spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami a serce z niewiadomego powodu zaczęło bić mi szybciej.
- Ona jest w moim sercu i już zawsze będzie. - powiedział poważnym i zdecydowanym głosem a ja zrozumiałam, że nikt ani nic nie zmieni jego uczuć. " mrugnęłam kilka razy oczami nie mogąc uwierzyć, że akurat teraz przypomniałam sobie tamten sen. Śnił mi sie kilka dni temu, gdy się obudziłam byłam cała mokra i miałam nierówny oddech, pamiętam ten moment jak dziś. Byłam na prawdę przerażona ale gdy próbowałam przypomnieć sobie, dlaczego byłam taka wystraszona nie mogłam. Wiedziałam tylko tyle, że w tym śnie był Justin i później tłumaczyłam sobie, że to coś związane z nim mnie tak przestraszyło. Teraz w głowie miałam miliony myśli, kim byłam? Nie mam wątpliwości, że to była kobieta, ale kto Selena, Pattie czy może ktoś z ekipy Justina. To było takie realistyczne, przypominał mi się kawałek po kawałku. Mogłam nawet poczuć złość i smutek tej kobiety. Mogę się założyć, że mówili o mnie. Czy tak właśnie wyglądałyby jego wakacje, jeśli teraz zerwałabym z nim. Nie chciałam tego, chciałam żeby o mnie zapomniał, wrócił do Seleny i zaczął żyć tak jak wcześniej. Wydaje mi się, że wtedy był bardziej szczęśliwy niż jest teraz. Zakryłam twarz w dłoniach i zaczęłam kręcić głową chcąc pozbyć się tych wszystkich słów wypowiedzianych przez Justina z mojej głowy. "To był tylko sen" powtarzałam sobie chociaż i tak to nic nie dawało. Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu, wzdrygnęłam się i zobaczyłam przestraszonego Justina.
- Kate, co się dzieje? - zapytał troskliwym głosem. Patrzyłam prosto w jego oczy, które były teraz takie same jak we śnie. A jeśli to wszystko prawda i będzie tak jeśli to skończę, nie chcę tego. Chcę żeby był szczęśliwszy a nie jeszcze bardziej załamany niż jak jest ze mną. Chociaż zdaję sobie sprawę, że jestem jedną z osób które go uszczęśliwiają. Przed oczami miałam wszystkie sceny, w których byliśmy po prostu szczęśliwi, kiedy nic się dla mnie nie liczyło oprócz nas.

" Justin POV: Uśmiechnąłem się do niej, tak na przeprosiny, co mogłem dać jej więcej? Miała coś takiego w oczach, nie patrzyła na mnie tak jak wszystkie, które niemalże pożerały mnie wzrokiem. To spojrzenie było jakieś inne, delikatne, niewinne..." 

"Chciałabym go lepiej poznać, nie z gazet , telewizji czy internetu po prostu żeby wiedzieć jaki jest na prawdę. Bez fanek, kamer, reporterów. "

" ... Po jego wyrazie twarzy można było określić że coś jest nie tak, że ma jakiś problem i z czymś się boryka. Chciałam mu pomóc jednak coś we mnie mówiło żebym się w to nie mieszała, że to będzie za dużo jak na moje siły. "

" - Nie zostań. - odparłam, nie chciałam żeby nigdzie szedł, miałam wrażenie że potrzebuje kogoś bliskiego przy sobie..."

"- A ja jestem Kate. - też się uśmiechnęłam i podałam mu rękę. Jego wzrok był przeszywający, przeszły mnie ciarki po całym ciele. Musiałam wyglądać dziwnie bo szczerzyłam się jak głupia.
- Tak wiem, zapamiętałem. - to wywołało na mnie jeszcze większe zdziwienie niż sama jego obecność tutaj."

"Ciszyłam się, że spotkaliśmy tutaj Justina. Czułam, że ktoś na górze ma dla mnie jakiś plan, bo nic nie działo się przypadkiem..."

"Justin POV: Ona wygląda na taką delikatną i bezbronną, kiedy ją widzę mam wrażenie że muszę ją przed czymś chronić. Kiedy widzę jak idzie i śmieje się razem z Jacobem, albo jak siedzą sami we dwójkę i rozmawiają tak jak dzisiaj w szkole, zazdroszczę mu. Chciałbym mieć z nią taki kontakt jak on. Widać że długo na to pracował żeby mu zaufała, bo chyba nie należy do osób ufnych.... Ona jest jedną wielką niewiadomą i wiem tylko tyle, że coś cholernie mnie do niej ciągnie. " 

"Dzień minął dosyć szybko, w szkole nie działo się nic ciekawego poza tym , że dzisiaj Bieber zaczął szukać panienki i flirtował ile się dało. Nie uszło to mojej uwadze, nie wiedziałam że aż tak szybko będzie pokazywał jaki jest... a mógł jeszcze trochę poudawać że jest kochany..."

"Czułam się w jego towarzystwie jakoś strasznie swobodnie i za razem bezpiecznie. Miałam wrażenie jakby całe zło tego świata krążyło gdzieś blisko ale nie mogło się do nas dostać. Bredzę jak jakaś głupia, wracam już na ziemię..."

" - Lubię kiedy się się śmiejesz. - odparł, co mnie kompletnie wybiło z tropu. Zaskoczył mnie z tym strasznie, czułam w brzuchu ciepło, gorąco... uśmiechnęłam się do niego, nie wiedziałam co mam mu na to powiedzieć. - A no i zapomniałbym jeszcze powiedzieć, że ślicznie dzisiaj wyglądałaś. Chyba podobasz się wolu chłopakom ze szkoły, widziałem jak na Ciebie patrzą. - odparł. Aż tak bacznie mi się przyglądał, jakby nie patrzeć też na niego często patrzę ale to tylko tak, żeby zobaczyć jak wiele dziewczyn obok niego jest. Może jestem zazdrosna? Nie, nie to nie możliwe.."

"Przez dłuższą chwile obydwoje się na siebie patrzyliśmy, żadne nic nie mówiło, nie spuszczało wzroku ja nawet nie oddychałam. Coś wisiało w powietrzu, szkoda że jeszcze nie wiedziałam co..."

"Podeszłam do niego, na co on od razu podniósł wzrok. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, żadne z nas nie umiało tego przerwać, tego czegoś co właśnie między nami się tworzyło."

"Uśmiechnęłam się sama do siebie i pomyślałam że też chciałabym tak w przyszłości. Dokładnie w tej chwili kiedy skończyłam o tym myśleć Justin powiedział że chciałby mieć w przyszłości taką szczęśliwą rodzinę. Spojrzałam się na niego, czy to możliwe że aż tak dobrze do siebie pasujemy..."

"Od razu zachciało mi się płakać. Nie wiedziałam, że on tyle dla nich znaczy, dla fanek. Ona go nie znała a powiedziała mu najważniejsze i najtrudniejsze do powiedzenia komuś słowa na świecie. Rozmawiając z nią, robiąc sobie zdjęcia spełniał jej marzenia, i tych chwil nie zapomni do końca życia. Zaczęłam inaczej na niego patrzeć, teraz zrozumiałam jakie to dla niego trudne zostawić karierę i fanki, które są dla niego wszystkim tak jak on dla nich..."

"Dostałam sms, byłam pewna że jest od Dez, jednak nie był od Justina "Jak tam, dojechałaś bo się martwię.. "" 

"- Chciałem usłyszeć twój głos, bo właśnie się kładę. - zaśmiałam się, był taki słodki. Nie wiedziałam tylko czy to przejściowe czy on jest taki zawsze."

" Przy nim czułam się taka bezpieczna i miałam w sobie tyle szczęścia i swobody."

"Na prawdę nie mam ochoty na to wszystko patrzeć bo jednak w jakiś sposób mnie to dotyka kiedy ich razem widzę. Oczywiście jestem na siebie zła, że myślałam sobie, że między mną a nim mogłoby coś być. Jaka ja byłam głupia myśląc, że może mu się podobam..."

"- Nie chce o tym słyszeć, powiedz mu że jeśli chce ze mną w ogóle rozmawiać musi przestać byś takim idiotom jakim jest teraz i żeby nawet się do mnie nie zbliżał, bo nie mam ochoty na niego patrzeć. - słyszałam jak Jacob westchnął, prawdopodobnie Justin wszystko słyszał. Teraz zaczęłam się zastanawiać czy na pewno dobrze zrobiłam wypowiadając te słowa, jednak nie żałowałam. Nie chcę być dla niego jakimś ciężarem więc ułatwiam mu to i staram się nie przeszkadzać mu w jego życiu..."

"Justin POV: Straciłem z nią kontakt, nie wiem jak to wyszło przecież zależy mi na niej... coś w niej przyciąga mnie, dużo o niej myślę, przypominam sobie jej śmiech, uśmiech, chwile które spędziliśmy razem i serce zaczyna mi szybciej bić."

"Justin POV: Po jakiejś godzinie coś zaczęło się dziać, Kate ruszyła się moje serce mało co nie wyszło z piersi, byłem taki szczęśliwy że będę mógł z nią porozmawiać, zobaczyć jej uśmiech. Podbiegliśmy do łóżka, złapałem ją za rękę czułem jak bije jej serce, na mojej twarzy pojawił się uśmiech."

"... nachylił się i pocałował moją dłoń. Uśmiechnęłam się, zrozumiałam że go cholernie potrzebuję. Nie mogę się okłamywać że mi na nim nie zależy bo już nie mogę dłużej okłamywać samej siebie."

"- Nie zostawimy cie, nigdy. - powiedział Justin, uśmiechnęłam się. W mojej głowie było teraz tyle myśli, nie wierzyłam, że on to powiedział ale uwierzyłam mu, uwierzyłam że nigdy mnie nie zostawi, że zawsze będzie przy mnie."

"Był tylko mój, cicho wyszeptałam " Chcesz tego? ", uśmiech pojawił się na jego twarzy pokazując prześlicznie białe zęby " Jak niczego innego" i nasze usta złączyły się w krótkim pocałunku. Czułam ciepło jego ust, bicie jego serca, ciepło jego dłoni. Nie chciałam się od niego odrywać, pocałowałam go jeszcze raz teraz lekko otwierając usta, odwzajemnił. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej, chociaż myślałam że było to już niemożliwe. Teraz czułam, że moje życie stało się cholernie wyjątkowe. Wiedziałam ile się zmieni, że to wcale nie będzie taki łatwy związek, on nie jest zwykłym nastolatkiem. Będzie potrzebował mojego wsparcia, mojej obecności tak jak ja jego. Kiedy nasze usta rozłączyły się, czułam powracającą rzeczywistość, jakbym obudziła się z jakiegoś snu jednak spojrzałam na niego, jego uśmiech potwierdzał, że to dopiero początek."

"Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać, nasze oddechy były coraz szybsze, obydwoje chcieliśmy więcej, więcej siebie. Tak długo na to czekaliśmy, na to, kiedy w końcu zrozumiemy swoje uczucia i pozwolimy żeby one nami kierowały. Teraz tak było i nic nie potrafiło nas powstrzymać."

"- Nie, żałuje jedynie tego, że tyle czasu z tym zwlekaliśmy. - po tych słowach w jego oczach zobaczyłam coś, czego nigdy nie było mi dane zobaczyć."

" Umiał rozbawić mnie na każdym kroku, zmienić mój nastrój w sekundę."

"Gdybym mogła, zamieszkałabym z nim, nawet teraz, z daleka od ludzi. Tu byłby nasz własny świat. Boję się, że nie jestem przygotowana na to co będzie kiedy wszyscy dowiedzą się o naszym związku. Cholernie mnie to stresuje i nie daje spokoju. Zawsze ceniłam sobie prywatność, ale teraz wszystko się zmieni..."

"Justin POV: Patrzyłem na nią jak leży i ma zamknięte oczy, była piękna. Nachyliłem się łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku."

"Nie mogłam mu nie zaufać, przecież na tym polegają związki, na zaufaniu. Podniosłam rękę i dotknęłam policzka Justina, spojrzeliśmy się na siebie. Tak wiele dla mnie znaczył, nie mogłam go stracić."

"- Cześć kochanie, nie uwierzysz ale właśnie o tobie myślałam. - wytarłam rękę o ręcznik i wzięłam telefon. Odkręciłam korek z wodą, żeby dolać sobie trochę ciepłej wody.
- Wiesz, że ja też o tobie myślałem? - zaśmiałam się i moje serce zaczęło bić szybciej. Chciałabym być z nim teraz, móc się do niego przytulić, pocałować, dlaczego byliśmy tak cholernie od siebie daleko..."

"- Wróciłaś do mnie. - szepnął a mnie przeszły ciarki. Podniosłam rękę i pogładziłam nią jego policzek. Czułam się przy nim tak dobrze, tak bezpiecznie, jak w domu."

"- Będę z tobą na zawszę, tak długo aż Ty nie zostawisz mnie. - odparłam i spojrzałam mu prosto w jego brązowe oczy."

"- Byłaś bardzo dzielna. - powiedział i złożył delikatny pocałunek na moich ustach, zaczerwieniłam się. Jeszcze nigdy nie całowaliśmy się w obecności kogoś innego, poza naszą paczką a teraz byliśmy z ochroniarzami. Wykręciłam oczami i powtórzyłam sobie "Muszę się do tego przyzwyczaić"... "

"To ta chwila, za chwilę wszyscy się o nas dowiedzą, czułam jak nogi zaczynają mi się trząść. Od tego momentu, już nic nie będzie tak jak dawniej."

"- Musisz być z niego bardzo dumna. - powiedziała i posłała mi jeden z swoich czarujących uśmiechów. Na mnie one nie działają ślicznotko, warknęłam w myślach.
- Jestem. - ..."

"Justin POV: - Chyba za bardzo się pośpieszyliśmy. - powiedziała cichym głosem, dalej na mnie nie patrząc. Zakląłem w duchu, i schowałem twarz w ręce. Moje ciało przeszywał ból, to nie mogło się tak skończyć..."

"Justin POV: - Nie zranię, bo za dużo dla mnie znaczysz. - odparłem i delikatnie się do niej przysunąłem tak że dotykaliśmy się czołami."

"- Kocham Cię Kate. - powiedział a moje serce przestało bić. To na te słowa czeka się całe życie, nie mówi się ich obojętnie jakim osobą. To te słowa sprawiają, że czujesz się tak bardzo kochana, tak bardzo ważna."

"- Hej, ale nie masz co się denerwować, pokochają cie, zobaczysz. - podniósł mój podbródek żeby nasze oczy się spotkały. Widziałam płynącą w nich miłość, delikatnie przysunął się i złączył nasze usta."

"R: Ostatnio mieliśmy przyjemność zobaczyć cię z twoją nową dziewczyną, Kate. Bawiliście się ze sobą na gali, dlaczego postanowiłeś wtedy pokazać ją światu?
J: Po prostu nie mogłem dłużej z tym zwlekać, chciałem żeby wszystko było jasne i klarowne. Wiedziałem, że prędzej czy później pojawiałyby się nasze zdjęcia w sieci i plotki kim ona jest, nie chciałem obarczać ją tym wszystkim."

"- Nie chciałem wszystkiego komplikować, bałem się, że pomyślisz sobie, że jesteś dla mnie mało ważna a nie jesteś. Bałem się, że będziesz chciała mnie zostawić, nie przeszkadzać mi i Selenie lub wpadniesz na jeszcze głupszy pomysł, że jesteś naszą "przykrywką". Nie chcę cie stracić Kate, spierdoliłem, wiem, ale przepraszam. Przepraszam, że jestem takim chujem, nie wiem co ja sobie myślałem..." 

"Uniósł mnie a ja oplotłam go nogami i złączyłam nasze usta w długim pocałunku. Staliśmy tutaj w Paryżu w walentynki przed Wierzą Eiffla i całowaliśmy się, miałam wrażenie, że to jakiś sen. Justin pokazał mi zegarek, który dostał ode mnie, była godzina 00:02 kolejna łza spłynęła mi po policzku.
- Kocham Justina ! - krzyknęłam z całych swoich sił, tak że kilka przechodniów spojrzało się na nas i zaśmiałam się.
- Kocham Kate!"

"Jesteś wszystkim co liczy się dla mnie,
Tak, tak nie martwię się nikim innym,
Jeżeli Cię nie ma, nie ma mnie,
Sprawiasz, że jestem spełniony,
Jesteś wszystkim co liczy się dla mnie. "

"- Kocham Cię. - wyszeptał mi do ucha. Lekko się od niego odsunęłam i teraz stykaliśmy się czołami. Czułam jego oddech na swojej twarzy, był tak cholernie zmiennym człowiekiem.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam."


"9:50 Ja:
To wykrzycz to światu.. Czemu mi to piszesz?
9:53 Juustin:
Bo Ty jesteś moim światem. <3
9:56 Ja:
To było słodkie. Też Cię kocham."

" Justin POV: - Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie. Wiesz o tym, prawda? - zapytałem i podszedłem do niej. Przegryzła wargę i przyciągnęła mnie do siebie.
- Hmmm. Czemu tak uważasz? - zapytała a ja złapałem ją za tyłek. Miałem ochotę zdjąć z niej ciuchy i uprawiać z nią seks teraz i tutaj.
- Jesteś piękna, seksowna, wysportowana, umiesz gotować, robisz najlepsze śniadania.. - wymieniałem między pocałunkami, całowałem każdy fragment jej szyi. - Wymieniać dalej?"

"- Przestań! Zabraniam ci mówić takich rzeczy w moim domu. Kocham ją i twoje słowa niczego nie zmienią. Jestem szczęśliwy a wszystko dzięki niej, to powinno być dla ciebie najważniejsze!"

"- Kate, powiedz mi tylko jedno. To koniec? Błagam powiedz, że nie. Kocham cię najbardziej na świecie. Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie, potrzebuję cię. - mówił a ja nie mogłam już wytrzymać. Upuściłam telefon i wybuchnęłam płaczem. - Kate błagam powiedz coś...." 

"- Nie mogłem powstrzymać się, żeby zadzwonić i usłyszeć twój głos. - powiedział a ja westchnęłam. Takie nasze rozmowy wcale nie pomagały, przez nie jeszcze bardziej tęskniłam, ale chociaż wiedziałam, że się trzyma.
- Mówisz tak jakbyśmy nie rozmawiali od tygodni. - powiedziałam a Justin się zaśmiał.
- A nie nie rozmawiamy od tygodni? - zapytał a ja wykręciłam oczami, chociaż wiedziałam, że tego nie widzi."

"- Twoje miejsce jest przy mnie a moje przy tobie. To wcale nie jest skomplikowane. - powiedział a ja pokręciłam przecząco głową, on mnie w ogóle nie rozumiał i w tym był problem."

"To co naprawdę próbuję powiedzieć to, mam nadzieję, że
zrozumiesz,
że mimo wszystkich moich wad i tego jaki jestem, nadal,
chcę być twoim mężczyzną.
Wiem, że nie było nam łatwo o tym rozmawiać, gdy
nas tylu ludzi,
ale dla nas to coś osobistego.. chodzi tylko o mnie i o ciebie. 
Chcę tylko, żebyś wiedziała, że dalej cię kocham.
Wiem, że pory roku się zmieniają
ale w miłości już tak jest, że czasem świeci słońce a czasem
pada deszcz.
Jestem pod tym parasolem i wołam twoje imię.
Wiesz, że nie chcę tego wszystkiego stracić..
Wciąż wierzę w nas."

"Justin POV: Zapukałem na drzwi i po minucie zobaczyłem Kate. Nie czekałem ani chwili wziąłem ją w obięcia i mocno się w nią wtuliłem.
- Już nic więcej nie potrzebuję. - powiedziałem a Kate się zaśmiała. Czując jej ciepłe ciało, jej zapach od razu przestałem myśleć o wszystkim. W minutę uspokoiłem się i zrelaksowałem."

"- Śpisz już? - zapytał a ja okręciłam się na drugi bok. Spojrzałam na zegarek przy łóżku 00:35, co on robi o tej godzinie.
- Mhmm - odpowiedziałam a on westchnął.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham. - powiedział a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Nic w naszym związku nie było normalnego. Uwielbiałam jednak to, że cały czas potrafiliśmy się zaskakiwać.
- Ja ciebie też. - odparłam a Justin się zaśmiał. Zapaliłam lampkę obok łóżka i oparłam się o poduszkę.
- Musiałem zadzwonić bo jeszcze dzisiaj ci tego nie mówiłem. - wyjaśnił a ja wykręciłam oczami. Kto by pomyślał, że Justin Bieber może być taki romantyczny." 
 Nie mogłam już dłużej się powstrzymywać, dlaczego cały czas walczyłam sama ze sobą. Czemu po prostu nie mogłam przestać się wszystkim przejmować. Przecież to nie do końca on mnie ranił, myślałam, że szybciej przyzwyczaję się do jego trybu życia a nawet po tych kilku miesiącach dalej ranią mnie takie rzeczy. Patrzyłam w jego czekoladowe oczy i widziałam w nich cały swój świat, jak niby miałabym z tego zrezygnować i ranić nas obydwoje. Rzuciłam się na Justina i mocno go przytuliłam, modląc się, żeby ta chwila trwała wiecznie.


______________________________________________________________
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, że tak długo musiałyście czekać na ten rozdział. Szczerzę muszę się wam przyznać, że początek miałam napisany już dawno ale ciągle myślałam nad zakończeniem. Nie byłam pewna czy chcę żeby to był koniec ich związku ale nie chciałam, żeby wszystko było od razu tak pięknie. Pomysł na następny rozdział już mam, żebym znalazła jeszcze czas na pisanie to będzie super. Do następnego N xoxo

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 45.

Oczami Kate:
     Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama z Marleyem. Przecież nie mogłam myśleć, że Justin znajdzie dla mnie aż tak dużo czasu, żeby zostać ze mną do 9.15... Czy byłam zła? Nie, po prostu smutna, że musiał już iść. Sięgnęłam po telefon i napisałam do niego "Gdzie jesteś? ". Powoli wstałam z łóżka, był dzisiaj piękny słoneczny dzień. Pomyślałam, że dawno nie byłam na porannym spacerze. Poszłam do łazienki, umalowałam się a później przebrałam w klik. Szybko zrobiłam sobie kanapki i napiłam sie kilka łyków soku. Założyłam Marleyowi smycz i wyszłam z domu. Wzięłam głęboki oddech, tak tego mi było potrzeba. Ruszyłam w stronę morza, wiatr rozwiewał mi włosy. Myślałam o tak wielu rzeczach. Szczególnie o tym czy chcę wyjechać z Justinem w jego trasę koncertową. Wiem, że cholernie będzie mnie wtedy potrzebował ale nie wiem czy jestem w stanie zostawić tutaj to wszystko i po prostu wyjechać. Obiecałam sobie, że co roku będę odwiedzać teraz babcię. Nie mam z nią prawie kontaktu i bardzo mnie to boli. Jest tam sama, dziadek zmarł zanim jeszcze się urodziłam i nawet nie mogłam go poznać. Wiem tylko tyle, że był chory na raka. Chciałabym więcej się z nią widzieć lub nawet rozmawiać. Za każdym razem, gdy o niej myślę zdaję sobie sprawę z tego jaką okropną wnuczką jestem. Co najmniej pamiętam o jej urodzinach. Niedługo urodziny Jacoba, ma je w połowie kwietnia więc nie zostało mi dużo czasu. Patrzyłam na Marleya, który wskakiwał do wody gdy spuściłam go ze smyczy. Strasznie się już do niego przyzwyczaiłam. Telefon mi za wibrował spojrzałam na wyświetlacz Justin "Musiałem jechać do studia, przepraszam" westchnęłam i szybko odpisałam "Rozumiem". W mojej głowie pojawiła się myśl, dlaczego jeszcze nie byłam posłuchać jak nagrywa. Skierowałam się w stronę domu, odwiedzę go. Powinien się ucieszyć. Gdy byłam już w domu przebrałam się w klik wzięłam torebkę i byłam już gotowa. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę centrum. Przez całą drogę powrotną myślałam, gdzie nagrywa płytę aż w końcu przypomniało mi się. Mówił o tym Jacobowi gdy siedzieliśmy na lunchu. Nie wiem sama, jak udało mi się to zapamiętać. Zaparkowałam samochód w pobliżu. Po kilku minutach byłam na miejscu. Denerwowałam się, nie wiedziałam jak zareaguje, nawet nie przemyślałam co muszę powiedzieć. Zatrzymałam się, żeby pomyśleć czy to na pewno dobry pomysł. Zaklęłam w duchu i weszłam do środka. Stałam w dużym jasnym pomieszczeniu, na przeciwko mnie stało biurko a za nim siedziała młoda brunetka. Podniosła głowę i lekko sie uśmiechnęła, zrobiłam to samo i zaczęłam do niej podchodzić.
- Dzień dobry. - powiedziałam stając na przeciwko niej.
- Dzień dobry. Miło panią tutaj widzieć. - odparła a ja niekontrolowanie zmarszczyłam brwi. Po pierwsze była starsza ode mnie i mówiła do mnie "pani" co wprawiało mnie w lekkie zakłopotanie a po drugie, powiedziała to tak jakby się mnie spodziewała.
- Też się cieszę, że tu jestem. - odpowiedziałam a ona pokiwała głową. Cała ta sytuacja robiła się coraz bardziej dziwna.
- Studio numer 4. - wytłumaczyła zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać.
- Dziękuję. - odparłam i od razu skierowałam się do wyznaczonego pokoju, nie chcąc kontynuować dłużej tej rozmowy. Czułam na sobie jej wzrok, już jej nie lubiłam. Serce biło mi jak szalone, podniosłam rękę zapukałam i powoli otworzyłam drzwi. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Powoli weszłam do środka i oczy wszystkich skierowane były na mnie. Stałam w ciemnym pokoju, po mojej lewej stronie stały dwie kanapy a między nimi stolik. Siedział tam Rayan i czterech chłopaków, których nie znałam. Na przeciwko mnie stał cały sprzęt, komputery i rzeczy których nie byłam w stanie nazwać. Przy nich siedział mężczyzna, którego widziałam na zdjęciu które dodał Justin. Za tym wszystkim była szyba a za nią pokój do nagrywania, w którym stał Justin przed mikrofonem i z słuchawkami na uszach. Wszyscy patrzyli na mnie a ja czułam jak się rumienię. Nikt nic nie mówił a ja czułam się coraz bardziej skrępowana. Justin szybko do mnie wyszedł a ja odetchnęłam z ulgą, przy nim czułam się o wiele pewniej.
- Kochanie co ty tu robisz? - zapytał podchodząc do mnie i lekko całując mnie w usta.
- Rano tak szybko wyszedłeś, chciałam cię odwiedzić. - powiedziałam a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Już się stęskniłaś? - odparł a ja wykręciłam oczami. Justin odwrócił się w stronę chłopaków a ja mogłam zobaczyć, że cały czas nas obserwują.
- Chłopaki to jest Kate. - powiedział a potem odwrócił się w moją stronę. - Kate to jest Charlie. - pokazał na chłopaka, który obsługiwał sprzęt. - Rayana znasz, ten obok to Boyd jeden z moich pisarzy, jeśli tak mogę to nazwać. - wyjaśnił, a on wstał i podał mi rękę uśmiechnęłam się.
- Po prostu pomagam mu pisać piosenki. - wytłumaczył, pokiwałam głową a Boyd usiadł.
- Obok niego siedzi Dan, mój gitarzysta. - powiedział i on również wstał całując moją dłoń w rękę.
- Miło cię wreszcie poznać Kate. - odparł a ja się uśmiechnęłam nie za bardzo wiedząc jak sie teraz zachować. Spojrzałam na Justina a on wykręcił oczami.
- Był na mnie zły, że wcześniej cię nie poznał. Mam na myśli mój koncert na którym akurat wyjątkowo go nie było. - wytłumaczył mi a ja pokiwałam głową.
- Mi również jest miło. - powiedziałam a Dan się uśmiechnął. Wydawał się bardzo sympatyczny. Wiedziałam, że się polubimy. Nie wiedziałam tylko ile o mnie słyszał, ale domyślam się, że dużo.
- Ci dalej to Lil i Khalil. - wyjaśnił Justin. Jeden z nich Lil, jak dobrze zrozumiałam wstał i przytulił się do mnie.
- Hej Kate. - odparł a ja zakłopotana stałam nie do końca wiedząc co robić. Justin odsunął go ode mnie zanim zdążyłam coś powiedzieć.
- Ej to moja dziewczyna, łapy precz. - powiedział i lekko go uderzył na co on odpowiedział tym samym i zaczęli się wygłupiać. Spodziewałam się większej ilości ludzi, ale i tak było ich tutaj całkiem sporo i to jeszcze sami mężczyźni co wprawiało mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Chociaż mogłam poznać resztę kolegów Justina, którzy wydawali mi się nieco dziwni, ale nie chciałam tego pokazywać. Cieszyłam się, że był tutaj Rayan, był jedyną osobą, którą znałam.
- Okej bierzemy się do roboty. - powiedział Charlie a Justin tylko przytaknął głową. Pocałował mnie i poszedł do drugiego pokoju. Dalej się stresowałam, sama do końca nie wiedząc czym. Usiadłam obok Rayana i Dana. Zastanawiałam się co oni robią tutaj całymi dniami siedząc i słuchając Justina. Nie miało to dla mnie za bardzo sensu, ale przecież ja nigdy nie wiem o chodzi.
- Fajnie, że przyszłaś. - powiedział Rayan, kiedy Justin przygotowywał się do nagrywania. Patrzyłam na niego i nie mogłam oderwać swojego wzroku. Był taki pewny siebie, nawet niewyspany i zmęczony wyglądał cholernie seksownie klik. Zastanawiałam sie tylko czy mu nie gorąco, ale on potrafił być czasem dziwny.
- Czemu tak myślisz? - zapytałam. Przypomniało mi się gdy na imprezie w ferie Jacob mówił mi, że podobam się Rayanowi. Ale dalej uważałam, że to głupie i niemożliwe.
- Skończyły nam się z Danem tematy do rozmowy. Siedzimy tutaj od trzech tygodni. - wyjaśnił a ja pokiwałam głową. No tak, Justin nagrywa już trzy tygodnie. To rzeczywiście musiało być dla nich cholernie nudne siedzieć tutaj prawie całe dnie.
- Gdybym mogła przyszłabym wcześniej, ale masz jeszcze chłopaków. - odpowiedziałam a Rayan szybko pokręcił głową.
- Nawet nie wiesz jak wyglądał i zachowywał się po tym jak jego ojciec wybuchł i nie rozmawialiście. - odparł a ja spuściłam głowę przypominając sobie tamten czas. Nie chciałam o nim pamiętać ani myśleć. Od razu nachodziły mnie złe myśli, pytania czy dobrze robię itp.
- Proszę nie rozmawiajmy o tym. - powiedziałam a Rayan pokiwał tylko głową. Spojrzałam na Justina, który zaczął już śpiewać. Myślałam, że będę go słyszeć ale myliłam się. Najwyraźniej słyszał go tylko Charlie, który miał słuchawki. Teraz to już kompletnie nie wiedziałam po co oni tutaj siedzą.
- A z nimi to nawet nie rozmawiam, chyba, że muszę. - wyjaśnił pokazując głową na Lila i Khalila. Czyli nie tylko ja ich nie lubiłam. Spojrzałam na nich, obydwaj trzymali telefony w rękach.
- Dlaczego? - zapytałam a on wzruszył jedynie ramionami a Dan sie zaśmiał.
- Długa historia z resztą sama niedługo się przekonasz. - powiedział a ja nie chciałam zadawać więcej pytań bo chyba domyślałam się o co im chodzi. Później czas leciał nam strasznie szybko, rozmawialiśmy o koncertach Justina, o miejscach które warto zwiedzić, Rayan opowiadał mi o fotografowaniu, powiedział, że kiedyś może zrobić mi kilka zdjęć. Ok 16 Justin zrobił sobie przerwę i przyszedł do nas. Zamówiliśmy pizzę i nawet miło spędzaliśmy czas. Podobało mi sie tutaj z nimi, cieszyłam się, że mogę jednocześnie wspierać Justina i poznawać jego znajomych. Teraz wiedziałam, dlaczego będąc w studiu tak długo odpisuje. Na prawdę nie ma na nic czasu. Było po godzinie 21 a ja zaczynałam robić się zmęczona.
- No po co mnie wołałaś? - zapytał upijając łyk wody.
- Chyba idę już do domu, jestem zmęczona. - wytłumaczyłam a on zrobił smutną minę i pokiwał głową.
- Cieszę się, że przyszłaś. - odparł a ja szybko go pocałowałam. Nie chciałam obściskiwać się z nim przy wszystkich. Później pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam. Na dworze zrobiło się chłodniej więc w drodze do samochodu nieźle zmarzłam. Gdy przyjechałam do domu Marley mało co nie oszalał ze szczęścia. Nie było mnie cały dzień a on musiał siedzieć cały dzień w domu. Pobawiłam się z nim chwilę a potem zabrałam się za robienie kolacji. Była godzina 23:15 a ja czułam się na prawdę zmęczona, położyłam się na łóżko i patrzyłam w sufit myśląc o wielu rzeczach dopóki nie usnęłam. Lekko uchyliłam oczy słysząc dzwonek telefonu. Wyciągnęłam jedną rękę i sięgnęłam po niego, spojrzałam na wyświetlacz Justin.
- Śpisz już? - zapytał a ja okręciłam się na drugi bok. Spojrzałam na zegarek przy łóżku 00:35, co on robi o tej godzinie.
- Mhmm - odpowiedziałam a on westchnął.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham. - powiedział a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Nic w naszym związku nie było normalnego. Uwielbiałam jednak to, że cały czas potrafiliśmy się zaskakiwać.
- Ja ciebie też. - odparłam a Justin się zaśmiał. Zapaliłam lampkę obok łóżka i oparłam się o poduszkę.
- Musiałem zadzwonić bo jeszcze dzisiaj ci tego nie mówiłem. - wyjaśnił a ja wykręciłam oczami. Kto by pomyślał, że Justin Bieber może być taki romantyczny.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytałam bo cholernie mnie to ciekawiło. Martwiłam się o niego, chodził spać strasznie późno a później wstawał nad ranem i cały dzień chodził zmęczony i niewyspany.
- Tak wyszło. Przyjdziesz jutro do studia? - szybko zmienił temat. Najgorsze było to, że nie mogłam nic zrobić w tej sprawie, musiał nagrywać jeszcze do tego dochodzą mu treningi, niedługo zawody i jeszcze będzie miał próby z tancerzami. Jakby tego było mało w domu ma gości.
- Mam trochę nauki, ale dla ciebie przyjdę. - powiedziałam. Musiałam być teraz z nim, wspierać go bo wiedziałam, że czas, który mi może poświęcić teraz jest ograniczony i to bardzo.
- Czuję się jakoś lepiej jak wiem, że jesteś. Poza tym chłopaki też chyba lubią jak przychodzisz, nie nudzi im się tak bardzo. - wyjaśnił a ja znów się uśmiechnęłam. To oczywiste, że wolę siedzieć z nimi w studiu niż sama w domu.
- Będę wpadać częściej. Dlaczego jak przyszłam wszyscy tak na mnie patrzyli? - zapytałam bo akurat przypomniały mi się miny wszystkich, gdy weszłam do środka.
- Dlatego, że nigdy nie wchodził nikt z zewnątrz. - powiedział a ja zmarszczyłam brwi.
- A Selena? - zapytałam. To by wiele wyjaśniało, te ich zaskoczone miny i szok wypisany na twarzy.
- Nigdy nie była, gdy nagrywałem. - wyjaśnił a na moją twarz wkradł się uśmiech. Poczułam się wyjątkowa. Jednak jest rzecz, która wyróżnia mnie od Seleny.
- Chyba nie chcę o tym rozmawiać. - odpowiedziałam i słyszałam jak Justin znów wzdycha. Spojrzałam na zegarek 00:43 powinniśmy spać a my siedzimy i rozmawiamy.
- W środę masz zawody? - zapytał. Tak czekał mnie kolejny ciężki tydzień. Chłopaki są już po czterech zawodach i bez problemu wyszli z grupy na dodatek z największą liczbą punktów. Grali w czasie naszych lekcji więc nawet nie miałam okazji ich za bardzo zobaczyć, tylko w czasie 20 minutowego lunchu.
- I w piątek. - wyjaśniłam. Wszystkie mecze w tej grupie gramy w Chicago. Musimy wygrać z sześcioma drużynami, żeby dostać się do zawodów stanowych. Teoretycznie jesteśmy najlepsze ale w praktyce może być różnie. Ten tydzień będzie ciężki, każdy mecz jest bardzo ważny i musimy dać z siebie wszystko.
- Gdzie gracie? - zapytał. Lubiłam, kiedy rozmawialiśmy tak w nocy. Chociaż wolałam żeby był teraz ze mną, zostawało nam chociaż to i nikt nie mógł nam tego zabrać. Obydwoje zmęczeni a jednak siedzimy po nocach i rozmawiamy o jakiś głupotach.
- Gramy w Prinston, tej szkole w centrum. - odpowiedziałam. Wybrali akurat tą szkołę bo na około sali gimnastycznej znajdowały się wbudowane trybuny. U nas takich nie było, ale za to mieliśmy większą salę, co wydawało mi sie lepszym rozwiązaniem.
- Szkoda, że nie będę mógł zobaczyć jak grasz. - odparł a ja wykręciłam oczami.
- Za dużo nie stracisz. - powiedziałam i wiedziałam, że teraz to on wykręca oczami. Nagle usłyszałam jakieś dźwięki przez słuchawkę. Musiał to być Lil i ten drugi bo za bardzo nie znałam tych głosów.
- Chwila Kate. - rzucił i zaczął coś do nich mówić. Nachyliłam się po butelkę wody i upiłam kilka łyków. Czyli nie tylko Justin chodzi o tej porze spać. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i usłyszałam jak mówi "Nie chłopaki nie idę, jestem zmęczony. Innym razem. " później jakieś szmery, musieli mu coś odpowiedzieć i później cisza. - Już jestem. - powiedział.
- Gdzie nie idziesz? - zapytałam z zaciekawieniem w głosie.
- Nieważne.. - westchnął a ja krząknęłam. Coraz bardziej nie podobała mi sie ta dwójka. Gdzie oni do cholery chcieli iść o tej godzinie.
- Justin, nie denerwuj mnie, proszę cię. - odparłam z irytacją, bo nie lubiłam, gdy nie mówił mi wszystkiego lub mnie okłamywał.
- Chcieli się przejechać gdzieś. - wyjaśnił a ja zrobiłam pytająca minę.
- Gdzie? - zapytałam i po części czułam się jakbym była na jakimś przesłuchaniu. Tyle, że ja byłam policjantem a on przestępcom.
- Po prostu pojeździć. - odpowiedział a ja pokręciłam przecząco głową, bo nie miało to dla mnie żadnego sensu.
- Nigdy nie zrozumiem facetów. - powiedziałam a Justin się zaśmiał, co najmniej go rozśmieszyłam.
- Oni mają czasem dziwne pomysły. - wytłumaczył. Marley śpiącymi oczami spojrzał na mnie a ja się zaśmiałam. Chyba trochę przeszkadzałam mu w spaniu.
- Idź spać, kochanie. - odparłam a on westchnął.
- Widzimy się jutro tak? - zapytał a ja się uśmiechnęłam. Był kochany a do tego miał słodki zaspany głos. Nie byłam pewna czy do końca wie, że ze mną rozmawia.
- Tak. Śpij słodko. Pa. - powiedziałam i położyłam się wygodnie na poduszce.
- Pa. - odparł i rozłączyłam się. Zgasiłam światło i sama nie wiem, kiedy usnęłam.
               Powoli otworzyłam oczy. Wyjątkowo byłam wyspana, spojrzałam na zegarek 10:46. Zapowiadał się dzisiaj udany dzień. Wstałam i poszłam do łazienki, umyłam twarz a później zęby. Lekko się umalowałam i spięłam włosy w kucyka. Włączyłam muzykę i zaczęłam myśleć w co dzisiaj się ubiorę, w końcu wybrałam klik nie chciałam za bardzo się stroić. Zrobiłam sobie płatki i usiadłam przed telewizorem. Od razu wzięłam do ręki telefon i weszłam na Instagram, przeglądałam zdjęcia i zobaczyłam to klik z podpisem "Nig­dy nie przes­ta­waj się uśmie­chać, na­wet jeśli jes­teś smut­ny, po­nieważ nig­dy nie wiesz, kto może się za­kochać w twoim uśmiechu. " Na prawdę chyba go nie doceniałam. Potrafi być cholernie romantyczny i chyba sam sobie nie zdaje z tego całkiem sprawy. Kliknęłam żeby dodać nowe zdjęcie, wybrałam to klik i podpisałam "Kiedy szczęście drugiej osoby, staje się także twoim, to właśnie jest miłość". Zjechałam niżej i zobaczyłam kolejne zdjęcie Justina klik wykręciłam tylko oczami, następne dodała Dez klik "BFF" zaśmiałam się i napisałam tyko "<3" reszta nie była ciekawa. W sumie to obserwowałam może 10 osób za to miałam ok 70 tys obserwujących a wszystko było zasługą Justina. Weszłam jeszcze na chwilę na TT ale nic się nie działo. Była godzina 12:10 a ja wyjechałam spod domu. Byłam strasznie podekscytowana, nawet sama do końca nie wiedząc czym. Po 20 minutach byłam na miejscu, zaparkowałam w tym samym miejscu co wczoraj i resztę drogi przeszłam piechotą. W recepcji spotkałam tą samą dziewczynę co wczoraj. Tym razem jedynie przywitałyśmy się ze sobą, chociaż nie obyło się bez obserwowania siebie na wzajem. Gdy weszłam w studiu był tylko Justin, Charlie, Scooter i Rayan. Przywitałam się ze wszystkimi a później z Justinem. Miło było go zobaczyć po naszej wczorajszej rozmowie. Widziałam, że ucieszył się gdy mnie zobaczył i zrobiło mi się cholernie miło z tego powodu. Gdy usiadłam Rayan od razu powiedział, że Justinowi od razu poprawił się humor. Dzisiaj jednak nie mogliśmy rozmawiać tyle co wczoraj, wzięłam ze sobą kilka książek i musiałam sie pouczyć. Usiadłam wygodniej i zabrałam się do nauki. Po kilku godzinach zrobiłam sobie przerwę. Poszłam razem z Rayanem po kawę dla wszystkich. Gdy przyszliśmy nawet Justin do nas dołączył. Od razu zamówiliśmy jedzenie na wynos i zjedliśmy obiad. Czas leciał jakoś cholernie szybko i nim się zorientowałam była już 20:12. Wyjątkowo dzisiaj jednak nie chciało mi się spać. Po godzinie skończyłam sie uczyć. Zrobiłam wszystko co chciałam. Spojrzałam na Justina i zrobiłam mu zdjęcie. Weszłam na TT, dodałam je klik z podpisem "Pracujemy ciężko" i szybko wyszłam. Nie lubiłam, kiedy wszystkie fanki na raz rzucały się żeby skomentować czy podać dalej zdjęcie. Wiedziałam, że dodając dla mnie nic nie znaczące właśnie zdjęcie i tak wywołam burzę plotek, przypuszczeń itp. Nawet nie chciałam wiedzieć co myślą patrząc na to zdjęcie i co mają mi do powiedzenia. Wolałam być od tego po prostu z daleka.  Rzadko zdarza mi się, że patrzę co piszą do mnie lub co komentują. Nie mogę powiedzieć, że zawsze są to negatywne komentarze ale po prostu pewne słowa bolą. Siedziałam i tak po prostu na niego patrzyłam. Scooter wypełniał jakąś papierkową robotę a Rayan spał, nawet nie miałam z kim porozmawiać. Była godzina 22:30 a ja stwierdziłam, że pora wracać do domu. Jutro szkoła, później trening do późna a jeszcze chciałam iść na spacer. Zawołałam Justina i powiedziałam mu, że już idę. Poprosiłam go żeby nie siedział dzisiaj za długo, pożegnałam się i wyszłam. Po drodze pojechałam jeszcze na zakupy bo nie miałam w domu nic do jedzenia. W domu byłam o 23:15 a jeszcze chciałam wyjść z Marleyem. To był szybki spacer bo po dwudziestu minutach byliśmy już w domu. Teraz to byłam cholernie zmęczona, albo po prostu śpiąca. Wykąpałam się i od razu poszłam spać.
                Budzik zaczął dzwonić, odwróciłam się i szybko go wyłączyłam. Była 07:20 dzisiaj dzień pierwszych zawodów - środa. Strasznie się nie wyspałam, chociaż trenerka zabroniła nam tego robić. Po prostu tak wyszło. Justin wczoraj po 23 przyjechał jeszcze do mnie żeby życzyć mi powodzenia i troszkę się zasiedzieliśmy, ale nie mogłam nic na to poradzić. Powoli wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam twarz zimną wodą, żeby się obudzić. Poszłam zaparzyć kawę, dzisiaj sporo będę jej potrzebowała. Między czasie poszłam się lekko umalować, żeby nie wyglądać jak potwór. Później ubrałam się w klik. Wyrobiłam sie prawie idealnie, przed szkołą byłam o 7:57 a wyjeżdżaliśmy o siódmej. Oczywiście wszyscy czekali na mnie ale to już szczegół. Usiadłam obok Belli, która zajęła mi miejsce. Ułożyłam się wygodnie i zaczęłam jeść śniadanie. Nikt nie miał do mnie pretensji, że jestem niewyspana itp. Właśnie to uwielbiałam w naszej drużynie, że nie czepiałyśmy się siebie nawzajem. Każda z nas miała swoje prywatne życie i wszystkie to rozumiałyśmy. Po 40 minutach byłyśmy na miejscu, rano były w centrum okropne korki. Mecz zaczynał się o 10 więc miałyśmy jeszcze prawie półtorej godziny na przebranie się i rozgrzanie. W szatni uwinęłyśmy się w miarę szybko, potrzebowałyśmy dobrej rozgrzewki. Wszystkie czułyśmy mały stres. Jeśli byśmy przegrały czekałby nas jeszcze jeden mecz, który by decydował o wszystkim. Jeśli wygramy ten mecz możemy być nieco spokojniejsze na następnym. Wiedziałyśmy, że musimy dać z siebie 100 %. Gdy sędzia pierwszy raz zagwizdał zaczęła się prawdziwa walka. Pierwszy set wygrałyśmy bez problemu 18:25 dla nas. Na kolejny trenerka trochę zmieniła skład, zostawiła mnie i Bellę a reszta dziewczyn poszła na ławkę. Pierwszy skład był stały, grały w nim najlepsze dziewczyny. Musiałyśmy rozeznać się wtedy w grze i zobaczyć z jaką drużyną mamy do czynienia. Jeśli wygrywałyśmy, tak jak teraz trenerka zmieniała dziewczyny, żeby każda mogła zagrać, jeśli jednak przegrywałyśmy zostawałyśmy w tym składzie do końca meczu a zmiany były tylko na zagrywkę. Drugi set był troszeczkę cięższy ale wygrałyśmy 23:25. Nie mogę powiedzieć, że się nie cieszyłyśmy bo wszystkie byłyśmy strasznie podekscytowane naszym pierwszym sukcesem. Szłyśmy jak burza a to dopiero był początek. Piątkowy mecz również wygrałyśmy, chociaż było o wiele ciężej. Pierwszy set przegrałyśmy 22:25 dla nich. Nie potrafię opisać co wtedy czułyśmy. Wiedziałyśmy tyle, że musimy się jeszcze bardziej postarać. Do tego była różnica tylko trzech punktów. Udało nam się zmobilizować, drugi set wygrałyśmy 19:25 i trzeci znów wygrałyśmy 13:15 dla nas. Emocje były niesamowite. Justin zrobił mi ogromną niespodziankę przyjeżdżając w piątek po meczu pod szkołę Prinston, gdzie grałyśmy żeby mi pogratulować. Czułam, że na prawdę coś w nim się zmieniło od tamtej pamiętnej niedzieli. Owszem wcześniej między nami było bardzo dobrze, ale teraz jest dosłownie zajebiście. Jest taki kochany i romantyczny, że gdy kładę się wieczorem do łóżka nie mogę uwierzyć, że jest cały mój.
         Powoli otworzyłam oczy. Obudził mnie deszcz, który uderzał w szybę. Spojrzałam na zegarek 9:14, przeciągnęłam się i wstałam. Nie wyjdę dzisiaj z Marleyem na spacer, niestety. Ruszyłam do łazienki obmyć twarz. Czułam każdy mięsień za każdym razem, gdy zrobiłam nawet głupi krok. Może psychicznie nie byłam bardzo zmęczona ale moje ciało było wykończone. Zaparzyłam sobie herbatę żeby popić tabletki. Sięgnęłam do apteczki, otworzyłam pudełko ale było puste. Jak mogłam włożyć puste opakowanie do apteczki. Zaklęłam w duchu. Musiałam jechać do terapeuty, żeby przepisał mi leki i dopiero wtedy będę mogła je kupić. Szybko przebrałam się z piżamy i nawet nie jedząc śniadania wyszłam z domu. Po 15 minutach byłam na miejscu.
- Dzień dobry, ja do doktora Stephensa. - powiedziałam do recepcjonistki, którą już tak dobrze znałam.
- Witaj Kate. Doktor ma pacjenta musisz poczekać kilka minut. - odpowiedziała a ja pokiwałam głową. Usiadłam na fotelu, wzięłam do ręki telefon i napisałam do Justina "Co robisz? " chciałam już go odłożyć, kiedy odpisał "Szykuję się do studia. A ty?" przeczytałam i uśmiechnęłam się. Miał chwilę dla mnie. Odpisałam mu "Jestem na mieście" napisałam i kliknęłam wyślij. Nie chciałam go okłamywać ale nie wiedział o tym, że biorę leki i chyba wolałam żeby tak zostało. Nie potrzebnie by się martwił, poza tym musiałabym wszystko my tłumaczyć. Usłyszałam odgłosy rozmowy, spojrzałam w bok i zobaczyłam, że ochroniarz zatrzymuje jakiegoś mężczyznę przed wejściem do środka. Recepcjonistka Karen spojrzała na mnie a ja na nią, obie byłyśmy zdezorientowane. Spojrzałam znów na wejście. Teraz było trzech mężczyzn a na ich szyjach widziałam aparat. Serce zaczęło bić mi cholernie szybko, czułam jak na twarzy robię się czerwona i ręce zaczynają mi sie trząść. To niemożliwe, żeby mnie śledzili. Jak to w ogóle było możliwe. Telefon za wibrował, spojrzałam na wyświetlacz "Co Ty tam robisz? " zapytał a ja zaklęłam w duchu. Nie mogę teraz tak po prostu wyjść, napadną mnie, zaczną zadawać pytania, robić zdjęcia. Byłam bliska płaczu, dlaczego oni muszą mi to robić. Spojrzałam się w stronę drzwi z których wychodził pacjent.
- Już możesz wejść. - powiedziała Karen a ja powoli kiwnęłam głową. Wstałam i ruszyłam w tamtą stronę oddalając sie od zgiełku panującego na zewnątrz.
- Dzień dobry Kate. Rozumiem, że przyszłaś po receptę. - odpowiedział doktor od razu gdy weszłam. Był moim terapeutą od kilku lat.
- Tak, dzisiaj skończyły mi się tabletki. - wyjaśniłam a on pokiwał tylko głową.
- Niedługo będziemy musieli zacząć przyzwyczaić organizm do odstępowania od leku. Będziesz go brała raz na trzy dni. Chcesz zacząć już teraz. Czym wcześniej tym lepiej. - odparł a moje serce biło już cholernie szybko. Nie wyobrażałam sobie dnia bez tej małej tabletki, jak miałam zacząć je odstawiać. Nie wiem czy byłam na to gotowa.
- Nie wiem czy dam radę to zrobić. - powiedziałam a pan Stephens przecząco pokiwał głową.
- To dla twojego dobra. One w pewnym stopniu niszczą twój organizm a dokładniej twój układ odpornościowy. Rozmawialiśmy kiedyś o tym. Chyba nadszedł ten czas, żeby zacząć stopować. - wytłumaczył a ja spuściłam głowę. Kiedyś będę musiała sobie z tym poradzić. Spojrzałam na doktora i uśmiechnęłam się.
- Raz na trzy dni tak? - zapytałam i on również sie uśmiechnął. Wypisał mi receptę i byłam już wolna. Wyszłam z gabinetu i od razu zachciałam znów tam być. Przed wejściem stało z jakiś 15 reporterów. Karen patrzyła na mnie a ja nie wiedziałam ze bardzo co mam robić. Wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer Justina, po trzecim sygnale odebrał.
- No co jest kochanie? - zapytał z troską w głosie. Usiadłam na fotelu i spuściłam z rezygnacją głowę.
- Gdzie jesteś? - powiedziałam i słyszałam jak z kimś rozmawia.
- Właśnie wyjeżdżam z domu a co? - odparł a ja po części odetchnęłam z ulgą. Chociaż nie był już w studiu.
- Justin przyjedziesz po mnie? - zapytałam prawie płacząc. Nie chciałam tutaj być, sama otoczona tymi ludźmi, którzy czekają aż wyjdę.
- Kate co jest? Gdzie jesteś? - pytał a ja westchnęłam i przeczesałam włosy ręką.
- U lekarza na Lincolnstreet 234, paparazzi tu są. - wyjaśniłam i znów słyszałam jak z kimś rozmawia, był zdenerwowany.
- Będę za 10 min. - powiedział i rozłączył się. Karen podeszła do mnie z szklanką wody. Podziękowałam jej i upiłam łyka. Jak dobrze, że z zewnątrz nie było mnie widać. Wciąż patrzyłam na tych wszystkich facetów, który ustawili się po dwóch stronach perfidnie na mnie czekając. Po kilkunastu minutach pod budynek podjechał czarny samochód. Od razu czułam się lepiej. Z środka wyszło dwóch ochroniarzy i zaczęło dosłownie przeganiać paparazzi. Kazali im odejść, stałam i patrzyłam na to wszystko za szyby. Gdy byli jakieś pięć metrów od samochodu, mój telefon zadzwonił.
- No chodź tu do mnie. - usłyszałam głos Justina. Schowałam telefon do plecaka, do ręki wzięłam bluzę i zakryłam się. Gdy wyszłam słyszałam dźwięk robionych zdjęć klikklikklik. Nie potrafię odpisać jak strasznie się czułam. Ochroniarze przytrzymali paparazzi a gdy byłam już w aucie, przyszli za mną. Od razu rzuciłam się na Justina.
- Ciii, już spokojnie. - powiedział przytulając mnie do siebie. Bralam głębokie oddechy nie mogąc nad sobą zapanować. - Co ty tutaj robiłaś? - zapytał od razu przechodząc do rzeczy. Serce zaczęło bić mi szybciej, cholera zapomniałam o tym. Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
- Na prawdę nie chce o tym teraz rozmawiać. - wyjaśniłam a on zmarszczył brwi, widziałam, że nie jest zadowolony ale na prawdę nie byłam w stanie teraz mu tego tłumaczyć.  Przytuliłam się tylko do niego i to wystarczyło. Odwieźli mnie pod dom, gdzie stało kilku paparazzi. Powiedziałam Justinowi, że dam już sobie radę ale on uparł się żeby ochroniarze odprowadzili mnie pod sam dom. Umówiliśmy się, że przyjedzie do mnie wieczorem bo teraz był już spóźniony. Pożegnaliśmy się i poszłam do domu. Padał deszcz, gdy weszłam do środka byłam trochę mokra. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę, wzięłam książkę położyłam się w salonie i okryłam kocem. Wzięłam leki wygodnie się ułożyłam i zabrałam za czytanie.
        Zadzwonił dzwonek, mimowolnie zamknęłam książkę i powoli wstałam. Otworzyłam drzwi, Justin. Cieszyłam się, że już przyjechał, dzisiaj jakoś wyjątkowo wcześnie. Była dopiero 19:10 mieliśmy dla siebie cały wieczór. Ruszyłam do salonu a on mnie zatrzymał.
- Kate, jest sprawa. - powiedział a ja zrobiłam pytającą minę. - Chcemy z chłopakami iść dzisiaj do klubu, idziesz z nami? - zapytał. Zrobiłam zaskoczoną minę. Od, kiedy on chodzi do jakiś klubów.
- Z jakimi chłopakami i jakiego klubu? - odpowiedziałam a on przeczesał włosy ręką.
- Z Lilem, Khali i może Rayanem. Nie wiem jakiego. - odparł. Nie miałam w ogóle ochoty wychodzić z domu. Tabletki późno zaczęły działać a ja chodziłam zdołowana. Poza tym nie lubię tych dwóch chłopaków i nie chciałam spędzić z nimi sobotniego wieczoru.
- Wolę zostać w domu, ale jeśli chcesz to idź. - powiedziałam. Wolałam, żeby został ze mną u mnie. Nie będę wiedzieć co robi do tego nie za bardzo znam tych ich jego kolegów a nie podobają mi się.
- Na pewno, nie będziesz zła? - zapytał a ja pokiwałam przecząco głową chociaż byłam na niego zła. Skończył tak wcześnie ale tylko, dlatego żeby pójść na imprezę. Nawet nie wiem, czy nie wiedział, że się nie zgodzę a zapytał tylko dla uprzejmości. Ale musiałam mu ufać, że nie będzie robił niczego głupiego. - Kocham cię. - powiedział a ja lekko się uśmiechnęłam. Nachylił się i mnie pocałował.
- Ja ciebie też. Będziesz grzeczny i będziesz odpisywał mi na SMS?  - zapytałam a on szybko pokiwał głową i złączył nasze usta w pocałunku. - Idź i baw się dobrze. - powiedziałam, Justin przeczesał włosy z frustracją. Widziałam, że nie był też do końca zadowolony, nawet nie byłam pewna czy na pewno chce iść ale z pewnością nie chciał zawieść kumpli. Pocałowaliśmy się na pożegnanie i wyszedł. Nie chciałam o tym myśleć, poszłam do łazienki, nalałam wannę pełną wody i musiałam odpocząć. Nawet nie wiem ile czasu się kąpałam, gdy wyszłam ułożyłam się wygodnie w salonie i włączyłam TV. Skakałam po programach aż w końcu znalazłam ciekawy film. Wzięłam telefon do ręki ale odłożyłam go szybko, wiedziałam, że piszą już na mój temat i tego co wydarzyło się rano i teraz o Justinie. Patrzyłam w telewizor i myślałam co teraz robi, cholernie nie dawało mi to spokoju, martwiłam się o niego. Znów sięgnęłam ręką po telefon i napisałam do niego.
21.03.2013r 23:51 Ja:
Grzeczny jesteś?
00:03 Justin:
Bardzo.
00:06 Ja:
Nie muszę się martwić?
00:10 Justin:
Nie kochanie nie muisisz.
00:12 Ja:
Jesteś pijany.
00:30 Justin:
Troszeczkę ale nie martw się.
01:15 Justin:
Jesteś zła?
03:15 Justin:
Śpisz już?

__________________________________________________________________
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM WAS. Jest ktoś jeszcze? N