piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 7.

  Przyszliśmy w idealnym momencie imprezy. Wszyscy zaproszeni już chyba byli, oprócz nas. Było na prawdę dużo ludzi ze szkoły, można powiedzieć że była tu chyba tylko nasza szkoła. Dom był ogromny, dwupiętrowy z basenem. Rozglądaliśmy się i nie wiedzieliśmy gdzie mamy iść, cały czas ludzie na nas zerkali, mówili coś, przychodzili i witali się. Z każdym ta sama rozmowa, jak wakacje, co robiłam itp. Staraliśmy się tylko nie rozdzielić, bo potem ciężko byłoby nam się znaleźć. Nie mieliśmy jednak nawet kiedy pogadać, przyszły do nas Alex z Niną i gadały jak najęte, później Tom i Jerry i tak jeszcze mogłabym wymieniać osoby które do nas podeszły i rozmawiały. Dobrze, że chociaż część mówiłam nam tylko "hej" lub "siema" i z rozmową dawali sobie spokój. Czułam się, jak jakaś sławna osoba, wszyscy mnie znają, nawet jeśli ja w ogóle ich nie znam i pierwszy raz widzę na oczy. Każdy zna twoje imię i ciągle czujesz na sobie wzrok innych. Po 30 min znaleźliśmy Mike, który był w kuchni. Dez od razu cała rozpromieniała, przywitała się z nim namiętnym pocałunkiem. Wiem, że nie robiła tego na pokaz tylko od wczoraj cholernie się za nim stęskniła. Wszyscy oczywiście uważnie ich obserwowali. Za chwilę już wszyscy będą wiedzieli, że są razem. Zero prywatności ale na szczęście Dez z Mikem się tym nie przejmują i cieszą się sobą. Oczywiście po chwili gołąbeczki poszły gdzieś razem a my z Jacobem zostaliśmy sami. Wzięliśmy sobie po drinku i wyszliśmy na dwór. Chodziliśmy od znajomych, rozmawialiśmy chwilę i szliśmy dalej. Zrozumiałam, że znam na prawdę masę ludzi, każdego poznawałam z Jacobem, nie chciałam zostawić go samego. Po jakiś dwóch godzinach siedzenia na dworze, gadania, picia weszliśmy do domu. Połowa osób chodziła już lekko upita. Na parkiecie było sporo ludzi, wbiliśmy się na sam środek i zaczęliśmy tańczyć. Z tłumy wyłoniła się Dez, podbiegła do nas.
- MUSZĘ WAM COŚ POWIEDZIEĆ, CHODŹCIE! - krzyczała a my i tak ledwo ja usłyszeliśmy. Wzięła nas za ręce i pociągnęła za sobą. Poszliśmy na górę, chyba do pokoju Maika.
- Rozmawiałam z Mikem i nie uwierzycie co wam powiem! - widać było po niej że jest strasznie podekscytowana i że się bardzo cieszy. Ledwo siedziała na łóżku tak ją nosiło.
- No mów Dez, nie będziemy się przecież domyślać - nie lubiłam kiedy przedłużała to co chciała nam powiedzieć, zwłaszcza że widać było że to coś niesamowitego.
- No już już mówię. Maik rozmawiał z Justinem Bieberem rozumiecie!? On się tutaj przeprowadził, mieszka jakieś 5 domów dalej! - nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Na prawdę on będzie tutaj mieszkał, niedaleko nas, i to tutaj będzie chciał zaczynać nowe życie.
- I prawdopodobnie będzie chodził do nas do szkoły, bo przecież ona jedną z lepszych w Chicago, jest prywatna i niedaleko stąd. Nie mogę uwierzyć, że go spotkam jutro! - Dez prawie się nie popłakała, pewnie gdyby mogła poszłaby teraz do każdego domu na tej ulicy i sprawdzała czy może akurat w nim nie mieszka. Pewnie zanim przyzwyczai się do jego obecności trochę jej zejdzie. Chciałabym go lepiej poznać, nie z gazet , telewizji czy internetu po prostu żeby wiedzieć jaki jest na prawdę. Bez fanek, kamer, reporterów. Ciekawa jestem czy uda mu się wieść życie tego normalnego nastolatka.
- Ej to na prawdę świetnie, będziemy sobie chodzić z Bieberem do jednej szkoły - powiedział Jacob, też najwyraźniej cieszący się z tej informacji. Może na reszcie coś będzie się działo.
- JA NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ! Będę go codziennie widywać i, i , i w ogóle będzie super! - Dez oczywiście będzie to przeżywała teraz. Cieszyliśmy się we trójkę tym że zaczynamy kolejny rozdział naszego życia. Oczywiście informacja była tajna i nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. We trójkę poszliśmy na parkiet i tańczyliśmy przez jakieś dwie godziny. Bawiliśmy się świetnie. Po tych dwóch godzinach ja już miałam dość tej głośnej muzyki i ciągłych spojrzeń kierowanych w moją stronę. Przeprosiłam Dez i powiedziałam, że idę już do domu. Jacob wyszedł razem ze mną. Zaprosiłam go do domu na noc, zgodził się i został u mnie. Pierwsza poszłam wziąć prysznic, byłam okropnie zmęczona. Przyniosłam Jacobowi koc i sama położyłam się na łóżku. Po 10 min przyszedł i położył się obok mnie. Leżeliśmy i rozmawialiśmy. Jednak nie wytrzymaliśmy długo i poszliśmy spać ok. 4.
   Budzik zadzwonił idealnie o 11 rano. Zwlekliśmy się z łóżka, ja poszłam wziąć prysznic a Jacob zrobić śniadanie. Musiałam wyglądać elegancko, w końcu to rozpoczęcie roku. Ubrałam się klik, nałożyłam lekki makijaż i poszłam na śniadanie. Czekał na mnie omlet z dżemem truskawkowym., wyglądał przepysznie. Kiedy zjedliśmy ja poszłam oglądać telewizję a Jacob poszedł się kąpać i ubrać w garnitur. Wyglądał w nim strasznie męsko i seksownie. Nie wiem na prawdę co się ze mną ostatnio dzieje, dlaczego ja tak na niego patrzę. W sumie pasowaliśmy do siebie bardzo, dużo ludzi nam to już mówiło. Może i mają racje ale nigdy się o tym nie przekonamy. Nie potrafiłabym popsuć tego co jest teraz między nami, a  miłość mogłaby to zrobić. O 11.45 przyjechała po nas Dez, do szkoły jedzie się ok 5-10 min. Nigdy nie byliśmy wcześniej, zawsze wyrabialiśmy się idealnie na czas. Dzisiaj wyjątkowo pojechaliśmy samochodem bo Dez nigdy nie doszłaby w tych szpilkach do szkoły. Kiedy weszliśmy od razu skierowaliśmy się do naszej sali. We 3 chodziliśmy do tej samej klasy, ale to nie oznaczało że mamy te same zajęcia, byliśmy ciekawi naszego nowego planu, który każdy miał dziś dostać. Na korytarzach było tyle znajomych twarzy. Wszyscy wypoczęci, gotowi do nauki. Każdy mówił mi "cześć", jedni zerkali na mnie i szybko odwracali wzrok a inni bezczelnie się patrzyli. Osoby z klasy strasznie się zmieniły, nie poznałabym ich. Byliśmy zgraną klasą mimo wszystko. Czasem spotykaliśmy się poza szkołą, chodziliśmy do kina czy do kawiarni, razem się uczyliśmy. Po wakacjach każdy miał dużo do powiedzenia, w klasie zamiast godziny siedzieliśmy dwie i każdy opowiadał o wakacjach. Dostaliśmy plany zajęć i poszliśmy do domu.
- Mamy jakieś zajęcia razem? - zapytał Jacob, kiedy siedzieliśmy u mnie na balkonie. Świeciło piękne słońce, pogoda była idealna żeby w pełni odpocząć po raz ostatni.
- Więc razem z Dez mam wspólnych 8 godzin w tygodniu, z Tobą 11 a razem mamy tylko 5... - no to  8 godzin w tygodniu mam zajęcia bez nich, była to chemia i geografia. Oni mieli podstawowy poziom a ja rozszerzony.
- O nie to tylko matematykę mamy razem... - z tego przedmiotu uszyliśmy się podobnie, jak jedno czegoś nie umiało to umiało to drugie i zawsze sobie pomagaliśmy. Z Dez mam tak mało godzin bo ona ma rozszerzony angielski a my podstawowy. Cieszę się, ze chociaż z Jacobem mam tyle lekcji.
- Nie jest źle mogło być gorzej. Jakoś sobie poradzimy. - I tak codziennie się widzieliśmy, jedliśmy razem lunch, spotykaliśmy się po szkole. Jedna godzina lekcyjna bez nich to nie aż tak wielka strata.
- No więc jutro do szkoły... Nie mam ochoty, jak nigdy. - to była prawda, mój humor był strasznie różny. Raz chodzę śpiewam, chce mi się wyjść do ludzi, na imprezę a czasem zamknęła bym się w domu, włączyła jakieś smutne piosenki i miała wszystko w dupie. Biorę tabletki antydepresyjne, które przepisał mi psycholog jakieś pół roku temu, kiedy kolejny raz popadłam w depresję. Muszę je brać codziennie, nie wiem czy mi pomagają. Ja nie czuje się inaczej, ból z mojego serca nie znika.
- A ja mam, bardzo. Dzisiaj go nie widziałam, ale mam nadzieję że jutro już będę mogła śledzić go na korytarzach - no tak, Dez była załamana że dzisiaj w szkole nie zobaczyła Justina.
- Po pierwsze masz Mike, a po drugie nie zapominaj, że on chce prowadzić teraz normalne życie. Jeśli na prawdę go "kochasz" to musisz mu na to pozwolić. - wiedziałam, że po tych słowach się otrząśnie, dałam jej dwa najlepsze argumenty jakie mogą tylko być.
- Masz racje, ale kiedy to jest takie trudne...- to było do przewidzenia że łatwo nie będzie, ale nie rozumiem jak Justin może utrudniać życie też innym. Przecież dla tych jego fanek to będzie cholernie trudne nie rzucić się na niego i traktować go jak normalnego człowieka.
- Dez! - powiedzieliśmy jednocześnie z Jacobem. Będziemy musieli ją teraz wspierać, będzie to dla niej trudne ale wierzę w nią.
- No już dobrze, będę spokojna obiecuje- i takiej właśnie odpowiedzi oczekiwaliśmy. Resztę popołudnia siedzieliśmy i oglądaliśmy komedię na wypożyczalni filmów. To było jedno z naszych ulubionych zajęć. Wieczorem chcieliśmy się przejść, jednak okazało się że Dez musi iść do domu pomóc w czymś babci więc zostaliśmy sami z Jacobem. Postanowiliśmy iść w nasze miejsce, skoro mieliśmy okazję zostać sami. Szliśmy wzdłuż morza, kiedy coś przykuło moją uwagę. Ktoś huśtał się na huśtawce pod drzewem. Nigdy tu nikogo nie widziałam. Myślałam że tylko ja wiedziałam o tym miejscu. Było idealnie ukryte tak że idąc plażą nie było go widać, ale kiedy już tam się było widok na morze był przepiękny. To było jedyne możliwe dojście tutaj, od plaży. Jak ktoś je znalazł. Spojrzeliśmy z Jacobem na siebie, serce zaczęło bić mi szybciej. To było moje miejsce, mój raj jak ktoś mógł mi to wszystko zepsuć. Podchodząc bliżej wiedzieliśmy że na pewno jest to chłopak. Siedział na huśtawce w czapce i patrzył w telefon. Kiedy podeszliśmy bliżej chłopak powoli podniósł głowę. Wszystkiego bym się spodziewała ale nie tego. Na huśtawce siedział nikt inny jak Bieber.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz