niedziela, 20 września 2015

Rozdział 53.

 Kiedy powoli otworzyłam oczy od razu miałam ochotę je zamknąć, przypominając sobie wczorajszy wieczór. W domu panowała idealna cisza, delikatnie podniosłam się i spojrzałam na kanapę obok, na której spał Ryan. Przez chwilę leżałam patrząc w sufit i do końca nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wciąż czułam tą wczorajszą złość, chociaż już nie tak bardzo. Mimo wszystko nie chciałam dzisiaj widzieć Justina na oczy. Niech teraz on pomartwi się trochę o mnie. Jak najciszej wstałam z kanapy, tak żeby nie obudzić Ryana. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Na szczęście nie czekali na mnie paparazzi i mogłam spokojnie odjechać. Spojrzałam na zegarek 8:21, jak to w ogóle możliwe, że tak wcześnie obudziłam się sama z siebie. Chyba to przez ten nadmiar emocji. Godzinę później byłam już w domu, po drodze wstępując na małe zakupy. Kiedy weszłam do domu, szybko przebrałam się w sportowe ciuchy, wzięłam Marleya na smycz i poszliśmy na 30 minutowy spacer. Gdy wróciliśmy wskoczyłam szybko pod prysznic i przebrałam się w klik. Poczułam lekką ulgę ale wciąż nie mogłam usiedzieć na jednym miejscu.
       Było po 11 a Justin jeszcze nie zadzwonił, zaczynałam być od nowa zła. Wzięłam do ręki telefon i wyłączyłam go, nie miałam zamiaru czekać łaskawie aż do mnie zadzwoni. Nie mogłam zostać w domu bo to pierwsze miejsce jakie wybierze, żeby mnie znaleźć. Szybko wzięłam kluczki do samochodu i wyjechałam na miasto. Musiałam coś ze sobą zrobić bo czułam jak wściekłość przejmuje nade mną kontrolę. Nie mogłam chyba wpaść na głupszy pomysł ale skierowałam się w stronę swojego ulubionego fryzjera. To chyba był czas na zmiany. Miałam tylko nadzieję, że będzie mógł mnie przyjąć. Kiedy dotarłam na miejsce widziałam, że już nic nie będzie takie same po wyjściu stamtąd. Gdy weszłam od razu na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech a z jego ust padły słowa "Siadaj na fotel, mam pomysł" i doskonale wiedziałam, że go ma, dlatego nie sprzeciwiałam się. Po półtorej godzinie obcinania i układania efekt był doskonały klik, klik. Włosy z czasem mi ściemnieją, teraz będą wydawać się takie świeższe. Nie mam pojęcia jak on to robi, ale mi cholernie podobało się to co zobaczyłam. Podziękowałam mu i poszłam do samochodu.Wyciągnęłam telefon, włączyłam go i zobaczyłam 20 nieodebranych połączeń i 12 wiadomości, nie miałam ochoty patrzeć co ma mi do powiedzenia. To miłe, że w ogóle się mną zainteresował. Wybrałam numer Dez i zadzwoniłam do niej.
- Hej Kate. - usłyszałam po dwóch sygnałach.
- Jesteś w domu? - zapytałam wprost, musiałam jak najszybciej się stąd wydostać i pokazać jej efekty.
- Tak, coś się stało? - zapytała od razu a ja się zaśmiałam.
- Nie nic, będę za 20 minut. - odparłam i rozłączyłam się. Chciałam już wyjeżdżać, kiedy przypomniałam sobie o jednej małej sprawie, znów wybrałam numer Dez i zadzwoniłam do niej.
- Dez nie mów Justinowi, że jestem u Ciebie gdyby dzwonił. - powiedziałam zanim zdołała się odezwać.
- Dzwonił jakieś 20 minut temu i pytał gdzie jesteś. Powiedziałam mu, że nie wiem, bo na prawdę nie wiedziałam. - wykręciłam oczami - Coś się stało? - zapytała jeszcze a ja westchnęłam, czekała mnie poważna rozmowa.
- Opowiem ci jak przyjadę. Do zobaczenia. - rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź. Po 30 minutach byłam na miejscu. Zapukałam a serce biło mi jak szalone, gdy Dez mnie zobaczyła zakryła usta ręką a oczy mało co nie wyszły jej z oczodołów.
- OBCIĘŁAŚ WŁOSY!- wrzasnęła a ja szybko pokiwałam głową i okręciłam się wokół własnej osi.
- I jak ci się podoba? - zapytałam bo do końca nie wiedziałam, jak mam rozumieć jej reakcję.
- Wyglądasz jeszcze śliczniej niż wcześniej, a myślałam, że to niemożliwe! - sapnęła i wzięła mnie w objęcia co szybko odwzajemniłam. Nie wiem jak to robiła, że zawsze i mimo wszystko potrafiła poprawić mi humor, to było cudowne. Zaczęła mnie okręcać i dotykać a ja cały czas chichotałam nie mogąc się powstrzymać.
- Stwierdziłam, że to najwyższy czas na zmiany. - wyjaśniłam jej, kiedy wreszcie wpuściła mnie do domu. Zatrzymała się, zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.
- Jakie zmiany? - zapytała podejrzliwym tonem. Nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy babcia Dez wybiegła z kuchni, zaczęła mnie całować i podziwiać moją nową fryzurę. Nie wiem jak to możliwe, że były do siebie aż tak podobne. Kiedy skończyły już mnie komplementować zabrałyśmy się za robienie obiadu. Lubiłam spędzać czas u Dez bo czułam się tutaj jak w domu. Ten klimat, zapachy, atmosfera sprawiały, że mój nastrój stawał się cudowny. Gdy już wszystko było gotowe, idealnie jak w zegarku przyszedł dziadek Dez z porannej gry w "Bingo". On również nie mógł uwierzyć, że odważyłam się obciąć tyle włosów podzielał zdanie wnuczki i żony, że wyglądam niesamowicie. Siedząc przy stole rozmawialiśmy i śmialiśmy się a później tradycyjnie jedliśmy ciasto, piliśmy herbatę i graliśmy w karty. Gdy było już około godziny 17, dziadkowie Dez poszli oglądać telewizję a my na górę.
- Jakie zmiany? Nie mogłaś zerwać z Justinem bo na pewno byłabyś w innym stanie. Ale czemu nie chcesz żeby wiedział, gdzie jesteś? Co się wczoraj stało? Kate, odpowiadaj mi zaraz. - powiedziała, zanim zdążyłam zamknąć drzwi do pokoju. Wykręciłam oczami, usiadłam obok niej na kanapie i opowiedziałam jej cały wczorajszy wieczór. Kiedy skończyłam Dez siedziała z szeroko otwartą buzią a ja parsknęłam ze śmiechu.
- Nie chcę go dzisiaj widzieć Dez, nie wiem jak mam na to zareagować. - powiedziałam i spuściłam głowę myśląc o tym wszystkim. Byłam na niego cholernie zła, dalej nie rozumiałam jak mógł doprowadzić się do takiego stanu. Z drugiej strony co mogłam zrobić, zabronić mu, postawić ultimatum? To była chyba jedyna opcja, zranił mnie i wiem, że zanim zaczął ćpać, wiedział, że mi się to nie spodoba ale mimo wszystko to zrobił. Może nie traktował mnie tak poważnie jak myślałam? Dlaczego ja potrafię odmówić sobie pewnych rzeczy a on uparcie mnie rani a potem przeprasza. Jak bardzo muszę go kochać, że wszystko mu wybaczam.. nie miało to dla mnie sensu.
- Właśnie musisz się z nim dzisiaj zobaczyć! To bardzo dobrze, że jesteś zła, nakrzycz na niego, powiedz mu co o tym wszystkim myślisz. - wyjaśniła a ja się zaśmiałam. Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że ma racje. Unikanie go nic mi nie da.
- Masz rację. - odpowiedziałam a ona szeroko się uśmiechnęła. Przez resztę wieczoru nie rozmawiałyśmy na ten temat. Pochłonęło nas szykanie fryzur i makijażu na bal, aż w końcu wybrałyśmy kilka ciekawych pomysłów. Było już po 20, kiedy wychodziłam od Dez. Dawno nie spędziłam z nią tak miłego wieczoru. Kiedy szłam do samochodu, wyciągnęłam telefon i włączyłam go. Gdy siedziałam już w samochodzie na wyświetlaczu pokazało mi się 82 nieodebrane połączenia i 34 wiadomości. Serce zaczęło bić mi szybciej i zaczęły zżerać mnie wyrzuty sumienia. Chyba jednak przesadziłam z tym, że nie dałam mu żadnego znaku życia, dodając, że nikt z znajomych nie wiedział, gdzie jestem więc Justin musiał wariować. Ja na jego miejscu przeszukałabym już pół Ameryki więc on przeszukał już pewnie całą. Kliknęłam na wiadomości i zaczęłam czytać.
"15.07.2013r godz 10:17 Justin ;*:
Przepraszam.  
10:19 Justin ;*:
Kate, proszę spotkajmy się.
10:22 Justin ;*:
Jestem takim idiotom, największym na świecie wiem. Muszę z tobą porozmawiać, Kate.
10:25 Justin ;*:
Proszę napisz coś.
10:27 Justin ;*:
To wszystko wczoraj nie powinno mieć miejsca, jestem kretynem.
10:32 Justin ;*:
Ryan wszystko mi powiedział, wiem, że wczoraj byłaś. Przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem. Jak mogłem być taki głupi... Po prostu przyszli chłopaki, powiedzieli, że robimy imprezę a później wszystko działo się tak szybko.
10:40 Justin ;*:
Kate, proszę... odpisz
10:45 Justin ;*:
Dlaczego rano pojechałaś?
10:55 Justin ;*:
TAK BARDZO CIE PRZEPRASZAM.
11:02 Justin;*:
Jestem idiotom.
11:05 Justin;*:
Ryan też Cię przeprasza.
11:11 Justin ;*:
Dlaczego nie odbierasz?
11:15 Justin ;*:
Czemu wyłączyłaś telefon, Kate?
11:21 Justin ;*:
Przepraszam noo
11:24 Justin ;*:
Odbierz proszę, martwię się.
11:26 Justin ;*:
Kocham Cię, najbardziej na świecie.
14:11 Justin ;*:
Gdzie Ty jesteś? Szukam Cię..
14:40 Justin ;*:
Na prawdę zaczynam się martwić..
14:44 Justin ;*:
Nie rób mi tego, napisz mi chociaż, że wszystko z Tobą okej.
14:51 Justin ;*:
Kate, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Odchodzę od zmysłów.
16:52 Justin ;*:
KATE PROSZĘ, ODEZWIJ SIĘ.
18:01 Justin ;*:
Zaraz zwariuję.
18:05 Justin ;*:
Kurwa, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie wiem jak mogłem być takim dupkiem. Nie wiem jak bardzo mam Cię teraz przepraszać.
18:09 Justin ;*:
Gdzie jesteś?
18:30 Justin ;*:
Kate... proszę
19:11 Justin ;*:
Kocham Cię
19:20 Justin ;*:
Kocham Cię
19:22 Justin ;*:
Najbardziej na całym świecie.
19:31 Justin ;*:
Kocham Cię, słyszysz?
19:40 Justin ;*:
BARDZO
19:50 Justin ;*:
Na zawsze
20:01 Justin ;*:
Kocham Cię. "
Otarłam kilka łez, które mi spłynęły. Nie wyobrażam sobie jak musi się teraz czuć, nie powinnam mu tego robić. To był najgłupszy pomysł na jaki mogłam wpaść, jak mogłam nie pomyśleć o tym, że będzie się martwić. Teraz to byłam zła wyłącznie na siebie. Nagle podskoczyłam na dźwięk kolejnego SMS, spojrzałam na wyświetlacz Justin "Kocham Cię". Musiałam do niego jechać i to teraz, jak mogłam pozwolić, żeby tak się zamartwiał. Na pewno wyobraził już sobie najgorsze scenariusze. Szybko wjechałam na ulicę Chicago, cała się trzęsłam i miałam ochotę uderzyć samą siebie z powodu własnej głupoty. Po 25 minutach byłam już u niego pod domem z trudem powstrzymując łzy. Wysiadłam jak najszybciej z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi. Nie czekając aż ktoś mi otworzy, weszłam do środka i od razu ruszyłam w stronę salonu z którego słyszałam rozmowy, które nagle ucichły. Ryan powiedział, że pójdzie sprawdzić kto to i gdy był już na korytarzu nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam ulgę na jego twarzy, ale jednocześnie smutek i zawód. On też musiał się martwić. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć za ściany wyszedł Justin i nie czekając ani sekundy biegiem ruszył w moją stronę od razu biorąc mnie z ramiona.
- Boże, Kate, nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem! - mówił tuląc mnie do siebie, czułam jak drżał. Mimo, że nie powinnam go przytulać, wtuliłam się w niego wdychając tak dobrze mi znany jego zapach.
- Przepraszam Justin, nie powinnam tak robić. Jestem taka głupia. - sapnęłam a on jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił. Jakby się bał, że zaraz zniknę a nie miałam ochoty odchodzić od niego nawet na centymetr. W oddali słyszałam Ryana, który rozmawiał z jakąś kobietą, po chwili zorientowałam się, że to na pewno była Pattie. Nawet ona została w to wszystko zamieszana.. Czułam się teraz jak ostatnia idiotka.
- Po prostu nigdy więcej mi tak nie rób jasne? - zapytał głaszcząc moje plecy.
- Ja nie wiem co sobie myślałam. - mówiłam przez łzy, które jakoś jeszcze udawało mi się powstrzymać.
- Kate, co się stało z twoimi włosami? - zapytał po chwili a ja wykręciłam oczami. To nie był czas, żeby o tym rozmawiać. Tymi słowami przywołał mnie na ziemię, powoli odsunęłam się od niego. Chociaż serce krzyczało, że mam tego nie robić. Potrzebowałam jego silnych ramion wokół siebie.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałam poważnym głosem a Justin przeczesał ręką włosy. Kiedy tak na niego patrzyłam od razu przed oczami miałam jego wczorajszy wzrok, to jak na mnie patrzył, jaki miał dziwny głos. Przeszły mnie ciarki na samo wspomnienie o tym.
- Porozmawiasz chwilę z Pattie, ona też się martwiła? - zapytał a ja pokiwałam jedynie głową. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie, gdy Pattie mnie zobaczyła pierwsze co to zaczęła mówić o moich włosach.
- Cieszę się, że się znalazłaś. Wszystko okej? - zapytała, kiedy skończyła swój monolog na temat tego jak mi teraz ładnie.
- Tak. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, dając jej tym samym do zrozumienia, że nie chcę o tym rozmawiać. Nie wiem na ile Justin "pochwalił" jej się, co działo się tutaj poprzedniego wieczoru a ja nie miałam zamiaru tłumaczyć się za niego. Nastała niekomfortowa cisza, gdy Pattie odeszła żeby zrobić sobie herbatę.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam w końcu Justina nawet na niego nie patrząc. Miałam wrażenie, że cała ta sytuacja sprzed 10 minut nie miała teraz żadnego znaczenia.
- Jasne. - odburknął, widocznie nie w nastroju. Wstałam i zaczęłam iść do jego pokoju nawet go o nic nie pytając. Szliśmy w ciszy a ja próbowałam wymazać sobie również wczorajsze wydarzenia z pamięci. Kiedy weszliśmy do pokoju, Justin zamknął za nami drzwi a ja wzięłam głęboki wdech. Zaczął iść w moją stronę ale szybko do powstrzymałam.
- Nie waż się do mnie podchodzić. - powiedziałam szybko co wprowadziło Justina w zakłopotanie. Kolejny raz przeczesał włosy ręką i chciał już coś powiedzieć, kiedy go uprzedziłam.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻAŁEŚ? - krzyknęłam a Justin patrzył na mnie osłupiały. - JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ, JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ TO SAMEMU SOBIE. CZY TY W OGÓLE WCZORAJ MYŚLAŁEŚ?! NAPRAWDĘ TAK BARDZO UWIELBIASZ MNIE RANIĆ?! WSZYSTKO SIĘ ZAWSZE MUSI SPIEPRZYĆ, MAM TEGO DOŚĆ JUSTIN. Czy ja dla ciebie coś znaczę? - mówiłam, nie mogąc przerwać potoku słów i emocji wypływających z wewnątrz mnie. Justin robił się coraz bardziej zdenerwowany, znów chciał się odezwać ale mu przerwałam. - Jeśli odpowiedź brzmi tak, to masz z tym skończyć rozumiesz? Nie chcę już nigdy więcej zobaczyć cię naćpanego. Zachowujesz się jak dziecko, nie wiesz jakie ciągnie to za sobą konsekwencje.. Justin, ja kompletnie nic nie rozumiem.. dlaczego mi to robisz, dlaczego robisz to samemu sobie? - zapytałam i głos zaczynał mi się już łamać. Nie miałam siły już nic więcej mówić. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy się kłócić. Czułam się cholernie dotknięta, kolejny raz mnie zranił. Zaczął do mnie podchodzić ale szybko zareagowałam.
- NIE PODCHODŹ DO MNIE! - krzyknęłam resztkami sił i zakryłam twarz w dłoniach. Nie miałam już na to wszystko sił.
- Kocham cię najbardziej na świecie wiesz o tym. Dzisiaj, kiedy nie odpisywałaś i wyłączyłaś telefon wyobrażałem sobie najgorsze rzeczy. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś ci się stało. Byłem bliski płaczu, myślałem, że zwariuję. Chciałem już dzwonić do Scootera, żeby coś zrobił. Jeszcze kilka godzin dłużej a szukałby cię cały kraj. Ja nie wiem co sobie wczoraj myślałem, wiem jestem najgorszym chłopakiem na świecie i wiem, że nie powinienem. Wiem, że to nie wytłumaczenie ale naprawdę wszystko działo się tak szybko. - mówił a ja cała drżałam.
- Może dlatego, że byłeś naćpany? - przerwałam mu a Justin sapnął i kompletnie mnie zignorował.
- Jesteś   dla   mnie  całym  światem. - powiedział podkreślając każde słowo. Dlaczego zawsze, gdy coś zrobił słyszałam te same słowa. Że będzie wszystko lepiej, że on już nie będzie, jak długo mam mu w to wierzyć.
- Dlaczego mi to robisz? - zapytałam znowu.
- Nie chciałem cię zranić, to nie był mój zamiar. Chciałem się po prostu zabawić i tyle. - powiedział, moje serce biło jak szalone i wiedziałam, że nie mogę dłużej już tego słuchać. Wstałam i zaczęłam iść w stronę drzwi, zdążyłam wyjść już na korytarz, kiedy Justin zorientował się co się dzieje i złapał mnie za rękę.
- Nie zostawiaj mnie. Proszę. - odparł a ja westchnęłam i szybko otarłam łzę.
- Justin, ja nie wiem co mam robić. - wytłumaczyłam mu a on bez ostrzeżenia przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Wiesz, że się potrzebujemy. Nie kłóćmy się, nie teraz, kiedy za niecałe trzy tygodnie wyjeżdżam. - powiedział a ja pokiwałam głową. Miał rację, musiałam się nim teraz nacieszyć bo potem będę miała go tysiące kilometrów od siebie a będę chciała z nim być. Justin pocałował mnie w szyję a na moim ciele pojawiły się ciarki. Nienawidziłam tego jak szybko potrafił mnie udobruchać. Oparł swoje czoło o moje, po chwili łącząc nasze usta w pocałunku. Kiedy chciał otrzymać dostęp językiem do mojej buzi szybko się odsunęłam.
- Justin! - zbeształam go a on tylko wykręcił oczami. Przeszłam obok niego i skierowałam się w stronę jego pokoju. Szedł za mną ale nie odzywał się, usiadłam na łóżku a Justin zamknął drzwi. Serce wciąż biło mi jak oszalałe. Niby wszystko było okej, ale w środku mnie coś nie dawało mi spokoju. Wiedziałam, że robię źle, że tak szybko mu wybaczam, ale nie wiedziałam, że nie mogę teraz się z nim kłócić, nie teraz, kiedy niedługo wyjeżdża. Z każdym dniem jestem coraz bardziej przerażona tym, że nie będzie go tyle ze mną. Okej, to było co innego gdy byliśmy pokłóceni, bo co najmniej miałam powód, żeby się z nim nie widzieć. A teraz będzie całkiem inaczej, nie wiem jak ja to wytrzymam. Justin usiadł obok mnie, delikatnie mnie objął i pocałował w czoło.
- Planuję dla ciebie kilka niespodzianek. - powiedział, złapał mnie za rękę i zaczął bawić się moimi palcami.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek. - odparłam z lekkim grymasem.
- Okej, to jedną tam Ci teraz. - westchnął, wstał i wyciągnął z szafy duże pudełko. Czułam jak uśmiech wkrada się na moja twarz.
- Juustin, co to jest? - zapytałam z wyczuwalnym podekscytowaniem w głosie.
- Otwórz. - powiedział, kładąc pudełko na moich kolanach. Spojrzałam na niego a on pokiwał głową. Powoli zaczęłam otwierać prezent a ręce zaczynały mi się trząść. W środku zobaczyłam sukienkę, delikatnie wyciągnęłam ją z środka i chyba na chwilę przestałam oddychać. Była prześliczna, najpiękniejsza sukienka jaką kiedykolwiek widziałam.
- Chciałbym żebyś założyła ją na bal. - wyjaśnił a ja dalej ją podziwiałam. Cała udekorowana była w cekiny co powodowało, że się mieniła. W środku pudełka znalazłam jeszcze cielisty top i spodenki, bo sukienka była cała prześwitująca.
- Jest niesamowita, Justin nie musiałeś. - odpowiedziałam a Justin wykręcił oczami. Nie wiem po co byl caly dzien chodzenia po sklepach skoro Justin i tak sam, a raczej jego ludzie mi cos kupili. Co najmniej spedzilam caly dzien z Dez. Delikatnie odłożyłam ją do pudełka, odwróciłam się w jego stronę, złapałam jego twarz i przycisnęłam swoje usta do jego.  - Dziękuje - szepnęłam, odsuwając się od niego na kilka centymetrów.
- Będziesz w niej wyglądać jak milion dolarów. - odparł a ja lekko go szturchnęłam.
- Ej, mam nadzieję, że nie wydałeś na to miliona dolarów. - powiedziałam i znów go lekko uderzyłam na co on zaczął mnie łaskotać a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Tylko pół. - odpowiedział a ja nagle przestałam się śmiać i zmarszczyłam brwi.
- Justin - powiedziałam poważnym głosem i otworzyłam szerzej oczy a serce automatycznie zaczęło bić mi szybciej.
- Żartowałem, chociaż na Ciebie to mógłbym wydać i miliony dolarów. - wyjaśnił, nachylił się i delikatnie mnie pocałował. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie pogłębiając pocałunek.
- Jaka jest kolejna niespodzianka? - zapytałam odsuwając się od niego i biorąc głęboki oddech po pocałunku. Zaśmiał się i pokiwał przecząco głową.
- Kochanie czy mam ci tłumaczyć co znaczy słowo niespodzianka? - odpowiedział przekomarzając się ze mną. Pokazałam mu język a Justin znowu zaczął mnie łaskotać.
- Chyba będzie lepiej jak juz pójdę.  - powiedziałam kiedy powstrzymałam się od śmiania i Justin przestał mnie łaskotać.
- Kate,  proszę. - odparł a ja powoli wstałam.
- Nie mogę tak po prostu zacząć udawać że wszystko okej Justin. Kocham Cię ale nie mogę krzywdzić samej siebie. Zobaczymy się na balu dobrze? - Justin zdążył pokiwac głową kiedy szybko zaczęłam mówić- bądź o 19:50 - powiedziałam i wyszłam a on nawet nie poszedł za mną,  dobrze wiedział,  że teraz i tak nic nie wskóra. Wsiadam w samochód i wzięłam głęboki wdech, jakbym cały czas wstrzymała powietrze. To była dobra decyzja żeby wyjść, marzę o tym żeby pójść spać.  Odjechał i po 15 min byłam w domu. Wskoczyłam pod prysznic a później do łóżka i sama nie wiem kiedy usnelam.
    Kiedy się obudziłam pierwsze co to spojrzałam na zegarek. Była 7:50 wiec miałam jeszcze dużo czasu. Kosmetyczkę miałam na 14:10 a o 16 przychodzi Dez i robimy sobie nawzajem włosy.  Obie idziemy w wyprostowanych dlatego poradzimy sobie same. Weszłam na internet żeby zabić czas. Przeczytałam Twittera,  Facebooka, Instagram. Niczego nowego się nie dowiedziałam,  dalej miliony dziewczyn mnie nienawidzą, dalej każdy krok Justina jest obserwowany wiec oczywiście wiedzą o dzisiejszym balu. Ale chyba na prawdę nauczyłam się na to nie reagować a przyda mi się to przed wakacjami. Po godzinie zwloklam się z łóżka, przebralam się w dres wzięłam Marleya i poszłam biegać. 30 min później byliśmy już w domu, byłam okropnie głodna.  Nasypalam sobie miskę płatków i włączyłam telewizję. Była dopiero 9, wiec miałam jeszcze mnóstwo czasu. To był chyba jeden z najgorszych pomysłów na jaki mogłam wpaść ale wzięłam się za sprzątanie.  Odkurzalam każdy kąt, każda szufladę. Ledwo się wyrobiłam przed 12 i pod koniec posprzątam tylko z grubsza. Później poszłam się kąpać, musiałam się nieźle wyszorować po tym bieganiu i sprzątaniu.  Gdy skończyłam, wysuszylam włosy,  ubrałam się w klik byłam gotowa do wyjścia.  Zaczęło się robienie z siebie piękności.
        Serce biło mi jak szalone chociaż sama nie byłam do końca pewna, dlaczego.  Zostało 30 min a mi schly paznokcie. Byłam prawie gotowa. Dez pojechała do siebie, miałyśmy zobaczyć się już na miejscu. To był wyjątkowy wieczór,  wiedziałam, że już nigdy nie będzie takiego drugiego. W sumie to chyba nawet do mnie nie docierał fakt, że to już dzisiaj. Kiedy paznokcie wyschly, poszłam do sypialni i założyłam suknie klik do tego cieliste buty. Spojrzałam na siebie w lustro i szczerze nie mogłam poznać, że to na prawdę ja. Tak jak wtedy przed gala. Suknia lśniła a jej delikatne cekiny odbijaly światło.  Na szyi miałam delikatny naszyjnik a na ręce bransoletkę,  które dawały dodatkowego uroku. Włosy ledwie sięgały ramion, przez ten dzień lekko zbrazowialy, dzięki czemu idealnie pasowały do sukni. Nie mogę uwierzyć, że to mówię ale wyglądałam olśniewająco. Stałam jeszcze chwile i patrzyłam na siebie. Wzięłam telefon,  zrobiłam sobie zdjęcie i wstawiam na insagram po czym szybko z niego wyszłam.  Zostało jeszcze 15 min do przyjazdu Justina. Spakowalam ostatnie rzeczy do torebki, pomalowalam usta i byłam gotowa. Nie zdążyłam usiąść przed telewizorem, kiedy dzwonek do drzwi zadzwonił. Serce zaczęło znowu bić mi szybciej, byłam ciekawa reakcji Justina. Otworzyłam drzwi a Marley od razu sie na niego rzucił.
- Kurwa mac - powiedział i złapał się za szczękę. Wykręciłam oczami i odwróciłam się chcąc wejść do środka,  kiedy złapał mnie za rękę.
- Juustin - sapnęłam,  gdy odwracal mnie w swoją stronę.  Spojrzałam na niego a on miał w ręce bukiet róż.  Serce zaczynało mi mieknać. Jemu nie dało się oprzeć.  Nie dość, że na codzień jest cholernie przystojny to teraz był jeszcze w garniturze. Ja przy nim wypadłam na prawdę średnio.
- Dziękuje, nie musiałeś. - odparłam a on pokręcił głową i lekko się uśmiechnął.
- To nie wszystko - odparł i wyciągnął zza siebie czarne, płaskie,  średniej wielkości pudełko.  Oczy miałam szeroko otwarte. Powoli wzięłam je z jego rąk i otworzyłam a w środku zobaczyłam piękny naszyjnik w kształcie serca. Był delikatny ale jednocześnie przepiękny. Ostrożnie dotknęłam go i podziwiałam.
- Jest piękny Justin, dziękuję. - powiedziałam nie odrywając oczu od naszyjnika. Ta chwila była cudowna. On chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
- Mogę Ci go założyć?  - zapytał a ja jedynie pokiwałam głową.  Wziął go w swoje ręce, podszedł ode mnie z tyłu a ja w tym czasie wyciagnelam reke i zamknęłam drzwi. Odpiol mój naszyjnik, położył go na szafce i założył nowy. Kiedy odsunął swoje ręce ode mnie, szybko się odwróciłam i przywarlam do niego ustami, na co on szybko zareagował i odwzajemnił. Pocałunek był idealny, delikatny i taki o którym marzy każda dziewczyna. Położył dłoń na moje biodro i przyciągnął mnie do siebie. Uwielbiałam jak potrafiliśmy dopelniać siebie nawzajem.  Delikatnie wsunąl język do mojej buzi na co ja mu pozwoilam i szybko to odwzajemniłam. Lekko popchnal mnie na ścianę o którą się opieralam i pogłębial pocałunek, który wbrew pozorom dalej był delikatny. Kiedy Marley skoczył na moja sukienkę, oderwalam się od Justina.
- Marley, oszalales! Ty mój zazdrośniku. - powiedziałam I zaczęłam go głaskać a Justin zaczął się śmiać.  Kiedy się podniosłam od razu mnie do siebie przyciągnął.
- Wiesz, że nie puszcze Cię dzisiaj nawet na krok? Nigdy w życiu nie miałem doczynienia z tak piękna kobieta. Jesteś miłością mojego życia. Nie wiem jak Ty to zrobiłaś ale straciłem dla Ciebie głowę. - odparł a ja się zarumienilam. Zawsze w takich chwilach błagam żeby mnie ktoś uszczypnal, bo boje się ze to sen. Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie przejechałam po nim kciukiem.
- Ja Ciebie też bardzo kocham. - wydukalam tylko, bo wiedziałam, że w tych jego słowach zawarte były moje. Złożyłam na jego ustach pocałunek i odsunęłam się. - Czyli co, podoba Ci się?  - zapytałam i obkrecilam się a Justin wykręcił oczami.
- Mówiłem Ci już przecież,  że jesteś najpiękniejsza na świecie.  Nie każ mi tego w kółko powtarzać bo za bardzo Cię rozpieszcze. - wyjaśnił a ja pokazałam mu język i wreszcie poszłam do sypialni żeby zobaczyć nowy prezent.  Naszyjnik pasował idealnie i wyglądał znacznie lepiej niż mój.  Wiedziałam tez ze na pewno kosztował dwa razy więcej ale nie chciałam teraz o tym myśleć.
- Jesteś gotowa? Juz po 20! - krzyknął z kuchni. Wzięłam torebkę,  poperfumowalam się, poprawilam szminke i byłam gotowa.
- Jestem, jestem - powiedziałam wchodząc do kuchni. - Tylko się nie pobrudź. - skarcilam go, kiedy zobaczyłam ze bawi się z Marleyem. Wykręcił jedynie oczami i pokiwał głową w stronę drzwi.  Poszłam za nim, zamknęłam dom i ruszyłam do samochodu. Czekało na nas duże czarne BMV a w nim Kenny.
- Czemu nic nie mówiłeś,  że ktoś na nas czeka. - zbesztalam go a on wzruszył ramionami.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - wyjaśnił Kenny a ja się zarumienilam.
- Dziękuje - odpowiedziałam a on posłał mi szeroki uśmiech.
- Swoją drogą, pięknie wyglądasz.  - odparł I puścił mi oczko na co Justin go szturchnal.
- Cudowna mam kobietę co? - zapytał i poklepal go go po ramieniu.
- Farciarz z Ciebie i tyle. - zaśmiał się Kenny a Justin lekko go uderzył.
- To ten mój urok, dobrze o tym wiesz.  - powiedział Justin i teraz to on dostał.  Stałam z założonymi rękami i tylko słuchałam co za głupoty oni gadają.
- Możemy już jechać? - zapytałam a oni obydwaj westchneli.
 - Juz jedziemy, jedziemy. - powiedział Kenny i wsiadł do samochodu. Justin otworzył mi drzwi, weszłam do środka i mogliśmy jechać.   Zapowiadał się ciekawy wieczór.