Przez moje ciało przeszło wiele emocji, których nie potrafię opisać. On jednak był tak samo zaskoczony jak my. Po jego wyrazie twarzy można było określić że coś jest nie tak, że ma jakiś problem i z czymś się boryka. Chciałam mu pomóc jednak coś we mnie mówiło żebym się w to nie mieszała, że to będzie za dużo jak na moje siły.
- Hmm, co Ty tu robisz? - zapytałam bo nie mogłam dłużej znieść tej ciszy. Jego oczy były pełne smutku. Nic z tego nie rozumiałam.
- Siedzę i myślę. Wyszedłem na spacer chciałem poznać trochę okolicę.. a wy, co tu robicie? - ciekawa byłam czy mnie pamiętał, czy chociaż kojarzył moją twarz.
- To jest moje miejsce, do którego codziennie przychodzę - odparłam. Moje serce biło szybciej, nie rozumiałam dlaczego. Usiadłam na huśtawce obok Justina i spojrzałam na niego. Miał przepiękne brązowe oczy na które mogłabym cały czas patrzeć.
- Nie wiedziałem, przepraszam. Jeśli chcecie mogę stąd iść. - nie spodziewałam się że to powie, myślałam że jest rozpuszczoną gwiazdką popu, która uważa się za nie wiadomo kogo..
- Nie zostań. - nie chciałam żeby nigdzie szedł, miałam wrażenie że potrzebuje kogoś bliskiego przy sobie - Powiedz mi tylko jak znalazłeś to miejsce? - to mnie najbardziej interesowało, jeśli on je znalazł to każdy mógł to zrobić.
- Spacerowałem wzdłuż morza już od ok. 2 godzin, chciałem odpocząć, więc postanowiłem iść dalej od morza, żeby ludzie mnie nie widzieli. Akurat trafiłem na to miejsce, sam nie wiem dokładnie jak się tu znalazłem, ale spodobało mi się tutaj. Czuję, że to miejsce jest jakieś wyjątkowe, coś czego nie potrafię opisać. - nie możliwe, on mnie rozumiał, czuł dokładnie to samo co ja. Jakby czytał mi w myślach i powiedział dokładnie to co chciałam usłyszeć.
- Tak, to miejsce jest magiczne - powiedział Jacob a ja zastanawiałam się nad jego słowami. Myślałam ze tylko my wiemy o tym miejscu i że jest ono tym bardziej wyjątkowe bo wie o nim osoba którą kocham. A teraz pojawił się tu Justin, siedzieliśmy we trójkę i patrzyliśmy w morze. Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, ale to nie przypadek ze jesteśmy tutaj razem, nie w tym miejscu. W głowie miałam miliony pytań.. Tyle że na wiele nie znałam odpowiedzi. Ciszę przerwał Jacob.
- Więc wprowadziłeś się tutaj na stałe tak? - to jedno z pytań, które też chciałam mu zadać.
- Tak, jakieś 3 dni temu. Pierwszy raz od tego czasu wyszedłem z domu. - czyli Mike mówił całą prawdę, już zaczynałam w nią wątpić, kiedy Justin nie pojawił się dzisiaj w szkole.
- I do jakiej szkoły będziesz chodził? - dalej go wypytywał. Nie mogłam go rozgryźć czy odpowiada mu akurat nasze towarzystwo, czy może na kogoś czekał.
- Do prywatnej, niedaleko stąd. A wy mieszkacie tutaj w Chicago? Czy mi się wydaje czy my się przypadkiem nie spotkaliśmy kiedyś. Jak twój nos? - uśmiechnął się a ja się zaśmiałam. A jednak pamiętał mnie i nawet szczegół ze złamanym nosem o którym akurat mógł zapomnieć.
- Tak stąd i wszystko wskazuje na to, że będziemy chodzić razem do szkoły. Nos miewa się dobrze, jak widzisz. - tak po prostu siedzieliśmy na plaży i rozmawialiśmy z Bieberem, nie mogłam tego ogarnąć. Przecież ja tu dawno powinnam płakać, wrzeszczeć że proszę go o zdjęcie lub autograf.Przecież już nigdy taka okazja może się nie zdarzyć. Dlaczego więc nie robię tego? Może on nie wzbudza we mnie tak płytkich uczuć, tylko patrzę na niego inaczej. Nie za to kim jest tylko jaki jest.
- Na prawdę, nawet nie wiecie jak się cieszę, że was spotkałem. Byłem dzisiaj w szkole ale przed 12, tak żeby nikogo nie spotkać. Bałem się reakcji tych wszystkich dziewczyn zwłaszcza, że nikogo tak na prawdę nie znam... - czyli już wiem dlaczego dzisiaj go nie było. No tak to musi być dla niego cholernie trudne, być w nowym miejscu bez znajomych jednak wiedząc, że wszyscy cie znają.
- Rozumiem cie, że się boisz ale wiesz że i tak będziesz musiał prędzej czy później stawić temu czoło? - powiedział Jacob, widać było że polubił Justina i chce mu pomóc. Już teraz wiedziałam, że się zaprzyjaźnią.
- Tak wiem, dlatego poszedłem na spacer żeby to wszystko przemyśleć jeszcze raz. - czułam, że wszyscy się idealnie rozumiemy. Że każde z nas bez słów dopowiada sobie resztę i wychodzi nam ta sama historia. Teraz naszym celem była pomoc Justinowi, żeby nie było mu aż tak trudno.
- Pewnie i tak nic ciekawego nie wymyśliłeś. No to masz szczęście że nas spotkałeś, oczywiście razem z Kate postaramy się co pomóc, w miarę naszych możliwości. - jak zawsze kochany Jacob. I jak można go nie kochać, kiedy on tak bardzo poświęca się dla innych.
- Dziękuję wam, na prawdę. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Tak w ogóle to jestem Justin, miło mi was poznać. - oczywiście obydwoje znaliśmy jego imię, ale mimo wszystko przedstawił się, jakby chciał nam pokazać, że w cale nie czuje się lepszy od nas. Dopiero teraz zrozumiałam jaką maskę nakładają na niego te magazyny i internet. Ludzie są pochopni i wierzą we wszystko co im się powie.
- Jestem Jacob. - uśmiechnął się i podał rękę Biberowi.
- A ja jestem Kate. - też się uśmiechnęłam i podałam mu rękę. Jego wzrok był przeszywający, przeszły mnie ciarki po całym ciele. Musiałam wyglądać dziwnie bo szczerzyłam się jak głupia.
- Tak wiem, zapamiętałem. - to wywołało na mnie jeszcze większe zdziwienie niż sama jego obecność tutaj.
Dalsza część rozmowy była o szkole. Opowiadaliśmy mu o nauczycielach, uczniach o Dez. Nie chcieliśmy wypytywać go o karierę, jak to jest być sławnym itp. Obydwoje zrozumieliśmy, że pewnie teraz nie ma najmniejszej ochoty o tym rozmawiać. Staraliśmy się go zrozumieć jak tylko mogliśmy. Zrobiło się już ciemno, zachód słońca był przepiękny. Niestety musieliśmy już się zbierać. Jutro pierwszy dzień szkoły... a dzisiejszy wieczór był najlepszym jaki mogłam sobie wymarzyć. Ciszyłam się, że spotkaliśmy tutaj Justina. Czułam, że ktoś na górze ma dla mnie jakiś plan, bo nic nie działo się przypadkiem. Razem z Jacobem odprowadziliśmy go pod dom. Wiem teraz gdzie mieszka, z zewnątrz wyglądał normalnie ale pewnie w środku zaparł by mi dech w piersiach. Pożegnaliśmy się a Jacob odprowadził mnie pod dom. Chwilę rozmawialiśmy o tym co się wydarzyło. Stwierdziliśmy, że nie warto mówić dzisiaj o tym Dez, niech sobie śpi spokojnie. Poszłam do domu zjadłam kolację i wzięłam prysznic. Długo jednak nie mogłam usnąć. Myślałam o całym dzisiejszym dniu i o tym jak dużo już się wydarzyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz