poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 42.

Oczami Justina:
   Powoli otworzyłem oczy. Był ciepły dzień a promienie słoneczne wpadały do pokoju. Patrzyłem w sufit i myślałem o wczorajszym dniu, który był dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Wciąż nie mogłem pojąć, jak to wszystko zorganizowali. Musieli poświęcić strasznie dużo czasu. Wszystko było idealnie przemyślane i ani przez chwilę nie mieliśmy czasu na odpoczynek. Muszę przyznać, że największym zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z rodziną. Przyjechali specjalnie dla mnie, żeby spędzić urodziny razem ze mną. Jeśli powiedziałbym, że nie mam najlepszej dziewczyny na świecie, skłamałbym. Czy to wszystko nie jest dziwne. "Zwykła dziewczyna" i "bogaty chłopak" zakochują się i są ze sobą na zawsze? Przypomina mi to jakąś bajkę. Kate mogłaby myśleć, że to, że ją wybrałem jest czymś nienormalnym ale dla mnie niespotykane jest to, że wybrałem akurat ją spośród miliona dziewczyn. Wróciły do mnie wspomnienia z ubiegłych lat, kiedy byłem jeszcze z Seleną. To pierwsze moje urodziny bez niej po naszym rozstaniu. Dzwoniła wczoraj do mnie, ale nie miałem przy sobie telefonu, był w torebce Kate a ja zobaczyłem to dopiero wieczorem. Sporo osób dzwoniło lub pisało SMS, to miłe, kiedy tyle ludzi pamięta o twoich urodzinach, nie wspominając o życzeniach na Twitterze od moich fanów. Od Seleny dwa lata temu na urodziny dostałem zegarek, to dobrze pamiętam bo noszę go aż do teraz. W 18 urodziny zabrała mnie na 3 dni na Hawaje, gdzie byliśmy sami. Owszem nie obyło się bez paparazzi, co strasznie nas drażniło ale poradziliśmy sobie. Porównując ten wyjazd z wczorajszym dniem nie wiedziałbym co wybrać. Te wieczory z Seleną, kiedy wychodziliśmy na plażę patrzyliśmy na zachód słońca i rozmawialiśmy o życiu, to chwilę których nigdy nie zapomnę. Z drugiej strony wspaniały czas ze znajomymi, pełno niespodzianek i wieczór z Kate. To też był dzień, którego nie będę potrafił zapomnieć. Odwróciłem się na drugi bok i zobaczyłem, że Kate nie ma obok mnie. Powoli podniosłem się i wyszedłem z pokoju od razu kierując się do kuchni.
- Hej, czemu nie śpisz? - zapytałem do Kate, która krzątała się po kuchni.
- Po prostu się wyspałam. - odpowiedziała i odwróciła się w moją stronę. Spojrzała na mnie i się zarumieniła. - Justin jesteś nago. - powiedziała a ja wykręciłem oczami. To było słodkie, że dalej czuła się skrępowana w mojej obecności.
- To nic czego byś nie widziała. - odparłem a ona zrobiła się czerwona jak burak, zaśmiałem się a Kate schowała głowę we włosach. - Okej, okej już idę się ubrać. - westchnąłem i wyszedłem z kuchni. Zastanawiałem się po jakim czasie przyzwyczai się do tego wszystkiego. Dla dziewczyn to takie trudne i krępujące, a ja nie rozumiem dlaczego. Kolejna rzecz, której nie rozumiem u kobiet. Wszedłem do pokoju i ubrałem się. Gdy wróciłem do kuchni na stole czekała na mnie kawa i naleśniki z serem. Kate siedziała przy stole i kończyła jeść.
- Byłam głodna. - wyjaśniła a ja pokiwałem głową i usiadłem obok niej. Uwielbiałem, kiedy spędzaliśmy całe dnie razem. Wstawaliśmy, jedliśmy śniadanie a potem cały dzień leżeliśmy w domu albo widzieliśmy się z naszą paczką. - Idę się naszykować. - powiedziała, podeszła pocałowała mnie w czoło i wyszła z kuchni. Czekał mnie teraz trudny okres. Po pierwsze zaczął się sezon, mamy mnóstwo treningów, wyjazdów i meczy. Po drugie muszę zacząć nagrywać płytę, żeby wyrobić się do wakacji a to będzie cholernie trudne, bo jest już marzec i mam tylko 4 miesiące. Kiedy skończyłem, umyłem po nas naczynia nie chcąc zostawiać bałaganu. Poszedłem do salonu, włączyłem telewizor i po pięciu minutach przyszła Kate. Miała mocniejszy makijaż i ubrana była w klik i wyglądała niesamowicie. Oblizałem usta a ona wykręciła tylko oczami.
- Nie wiem jak ty to robisz, że jesteś taka piękna. - powiedziałem. Kate przyszła i usiadła mi na kolanach, odgarnąłem jej włosy do tyłu i pocałowałem ją w szyję.
- Nie wiem jak ty to robisz, że zawsze jesteś tak cholernie pociągający. - szepnęła mi do ucha a ja złapałem ją lekko za tyłek.
- Po prostu tak mam. - wyjaśniłem a Kate wykręciła oczami. Chciałem się przysunąć i ją pocałować, kiedy się odsunęła.
- Jeśli mnie teraz pocałujesz, to nie wyjdziemy stąd szybko a musimy jechać zrobić jeszcze zakupy, chodź. - odpowiedziała a ja westchnąłem i poszedłem za nią. Kate wzięła listę zakupów i mogliśmy jechać do sklepu. Był dzisiaj na prawdę gorący dzień, gdy jechaliśmy musiałem zdjąć sweter.
- O czym myślisz? - zapytałem Kate. Siedziała zamyślona patrząc w okno.
- Boję się, że twój tata mnie nie polubi. - odpowiedziała a ja zmarszczyłem brwi.
- Ej, nawet tak nie myśl. Pokocha cię tak jak mama i dzieciaki. - szybko powiedziałem. Nie chciałem, żeby martwiła się zdaniem taty. Nie zawsze się rozumieliśmy. W sumie od niedawna znów zaczęliśmy mieć dobry kontakt a ja nie chciałem go stracić. Nawet nie chcę wracać myślami do czasów, kiedy byliśmy sami z mamą i dziadkami. To im zawdzięczam to kim jestem teraz. Kiedyś myślałem, że nigdy nie wybaczę ojcu za to co nam zrobił, jednak, kiedy znów pojawił się w moim życiu nie chciałem żeby odszedł, potrzebowałem go. Nigdy nie pomyślałbym, że może tak nam kogoś brakować. Czujesz w sercu pustkę i nic nie może jej wypełnić. Gdy myślisz, że jest lepiej to tylko złudzenie, następnego dnia wszystko wraca, wszystkie złe wspomnienia i nie da się zapomnieć. Tak czułem się każdego dnia po jego odejściu, oszukany, zdradzony. Gdy niecałe 4 lata temu zaczęliśmy się częściej widywać, pustka w sercu zaczynała znikać a ja mogłem czuć się w pełni szczęśliwy. To nie taka sama miłość jaką darzę Pattie ale jego też kocham, chociaż często nie potrafimy się dogadać.
- Justin, kochanie czemu nie jedziesz ? - zapytała Kate i dotknęła mojej ręki. Zamrugałem oczami i dopiero teraz zorientowałem się, że jest zielone światło a my powinniśmy jechać. Szybko ruszyłem i skręciłem w stronę sklepu.
- Dasz radę pójść samej? - spytałem, kiedy staliśmy już na parkingu.
- Czy coś się stało? Jesteś taki nieobecny, nie chciałam powiedzieć nic nieodpowiedniego. - powiedziała a ja pokręciłem przecząco głową.
- Wszystko ok, po prostu nie mam ochoty wychodzić do ludzi. - odpowiedziałem a Kate pokiwała głową. Pocałowała mnie w czoło i wyszła z samochodu. Przypomniało mi się, gdy zaczynałem spotykać się z Seleną, jak Jeremy mówił mi, że nic z tego nie wyjdzie, że ona na pewno nie będzie chciała ze mną być. Długo się kłóciliśmy wtedy, nie mógł mnie zrozumieć. Gdy już byliśmy uważał, że mnie wykorzystuje, żeby samej stać się sławną, chociaż obydwoje zgodziliśmy się na tą głupią umowę z chodzeniem. Wiem, że o Kate myśli tak samo, że jest tylko ze mną dla sławy i pieniędzy. Nigdy jeszcze nie rozmawialiśmy o niej dokładniej, nawet nie mieliśmy okazji. Nie chciałem chyba usłyszeć jego zdania na ten temat, kochałem Kate i jego słowa niczego nie zmienią, ale po prostu nie chcę ich słyszeć. Wiem, że to mnie zaboli. Chciałbym, żeby powiedział "To jest dziewczyna dla ciebie, jestem szczęśliwy, że masz kogoś takiego. " tak jak mówi to mama. Gdy powiedziała tak o Kate, byłem tak cholernie szczęśliwy, że ją akceptuję. Teraz widzę, jak bardzo się polubiły. Wiem też, że Selena dzwoni do Pattie, żeby z nią porozmawiać. Nie przeszkadza mi to, ale wolę nie mówić o tym Kate. Bo to tak jakby Selena, wciąż była częścią mojego życia, ale nie mogę jej tego zabronić. To przecież tak ważne, żeby rodzice zaakceptowali twoją drugą połowę, to tak wiele ułatwia i daje tyle szczęścia. Spojrzałem w okno i zobaczyłem Kate idącą do samochodu. Była na tyle kochana, że zaproponowała, że sama zrobi obiad na dzisiaj. Chciała wypaść z jak najlepszej strony, widziałem, że bardzo jej na tym zależy.
        - Kate może ci pomogę? - zapytałem wchodząc do kuchni. Wziąłem koszulkę i założyłem ją na siebie. Przed chwilą brałem prysznic, wczoraj dużo się działo.
- Jeśli chcesz pomóc nakryj do stołu. - powiedziała szybko, pobiegła do lodówki i wyciągnęła z niej sałatę.
- Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie. Wiesz o tym, prawda? - zapytałem i podszedłem do niej. Przegryzła wargę i przyciągnęła mnie do siebie.
- Hmmm. Czemu tak uważasz? - zapytała a ja złapałem ją za tyłek. Miałem ochotę zdjąć z niej ciuchy i uprawiać z nią seks teraz i tutaj.
- Jesteś piękna, seksowna, wysportowana, umiesz gotować, robisz najlepsze śniadania.. - wymieniałem między pocałunkami, całowałem każdy fragment jej szyi. - Wymieniać dalej? - zapytałem a Kate powoli pokręciła przecząco głową. Wzięła moją twarz w obie ręce i przycisnęła swoje usta do moich. Oblizałem jej usta prosząc o dostęp, który bez wahania mi dała i po chwili nasze języki toczyły walkę o dominacje. Podniosłem Kate i posadziłem ją na blacie. Zacząłem powoli jechać rękami pod jej spódnicą w górę krocza, jęknęła. Złączyłem znów nasze usta. Gdyby nie obiad, po pięciu minutach leżała by tutaj rozebrana a ja razem z nią. Coś zaczęło drażnić mój nos, nie przerywając pocałunków spojrzałem w bok i zobaczyłem, że dym leci z jednego garnka.
- Kochanie, chyba coś ci się przypala. - powiedziałem a Kate szybko odsunęła się ode mnie.
- Cholera Justin, wszystko przez ciebie! - westchnęła a ja się zaśmiałem i wzruszyłem ramionami.
- Nie moja wina, że tak na mnie działasz. - odpowiedziałam a Kate wykręciła oczami. Otworzyła przypalony garnek i zalała go wodą.
- Masz szczęście, że była w nim tylko marchewka. - wyjaśniła a ja się zaśmiałem. Była taka słodka, kiedy się denerwowała. Zaczęła znów krzątać się po kuchni a ja ją obserwowałem.
- Idź nakryj do tego stołu. - powiedziała i pokazała ręką salon. Przysunęła się i mnie pocałowała.
- Kocham cię. - odparłem między pocałunkami a Kate pokiwała głową.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała, pocałowała mnie jeszcze szybko i zabrała się za robienie sałatki, bo jedna się przypaliła. Klepnęła mnie w tyłek i znów wskazała ręką salon. Podniosłem ręce do góry i wyszedłem z kuchni nie chcąc jej już przeszkadzać. Siedziała tam już niecałą godzinę, nie chciała mi powiedzieć co planuje zrobić, nie chciała żebym jej pomagał, na prawdę się przejęła. Poszedłem do salonu i zacząłem nakrywać do stołu, nie chciałem czegoś popsuć, wolałem nie narażać się Kate.
              Po 30 min siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się pysznym jedzeniem, które wszystkim smakowało. Kate siedziała wciąż zestresowana, pewnie przez obecność taty. Obiady z dziadkami czy mamą nie były dla nas nowością. Widziałem, że Pattie zauważyła, że jest coś nie tak, zwykle Kate dużo mówiła, śmiała się a teraz była zamyślona i nieobecna.
- Pyszny obiad kochanie. - powiedziała Pattie i dotknęła jej ręki. Kate szybko podniosła głowę.
- Ciszę się, że smakuje. - odparła i lekko się uśmiechnęła. Mama nie chciała jej męczyć, zmieniła temat, rozmawialiśmy o mojej nowej płycie a później weszliśmy na temat wakacji. Kate wstała i zaczęła wynosić brudne naczynia, Pattie wstała i pomogła jej. Babcia z dziadkiem poszli z dzieciakami do salonu a ja z Jeremym i Rayanem zostałem sam przy stole.
- Ładnie się urządziłeś. - powiedział a ja pokiwałem głową. Zdecydowanie dom był w moim stylu i mogłem czuć się w nim całkowicie swobodnie.
- Też mi się podoba. - odpowiedziałem a on upił łyk soku pomarańczowego.
- Ta twoja dziewczyna czuje się jak u siebie w domu. - odparł a ja z irytacją westchnąłem, zaczynało się.
- Czemu w końcu nie jechałeś rano? - zapytałem chcąc jak najszybciej zmienić temat. On jak nikt inny potrafił mnie szybko wyprowadzić z równowagi.
- Zadzwonili do mnie z pracy i powiedzieli, że mogą mi przedłużyć urlop o jeden dzień. - wyjaśnił a ja pokiwałem głową. Cieszyłem się, że został dłużej. Rzadko się widywaliśmy, więc każdy dzień był dobrą okazją.
- Ile wy już jesteście razem? - zapytał Jeremy a ja od razu napiąłem mięśnie przygotowując się na najgorsze.
- Prawie pół roku. - odpowiedziałem i napiłem się soku. Pokiwał głową, wiedziałem, że o czymś intensywnie myśli.
- To krótko a już ją zabrałeś do Paryża i na galę. - westchnął a ja przeczesałem włosy ręką.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - powiedziałem z nutką irytacji w głosie. Dlaczego w kwestii dziewczyn nigdy nie mogliśmy się dogadać, zawsze rodziły się przez to niepotrzebne problemy.
- Pójdę do dziewczyn. - odparł szybko Rayan i zanim zdążyłem coś powiedzieć wstał i wyszedł. Wiem, że nie przepadał za moim tatą. Gdy tata odszedł miałem w nim ogromne wsparcie i patrzyłem na niego jak zwór do naśladowania. Tak jak dziadek nauczył mnie wielu rzeczy. Kiedy znów Jeremy pojawił się w moim życiu za wszystkie moje wady winił Rayana, tłumacząc, że on mnie wszystkiego nauczył. Broniłem go ile mogłem, udało mi się, ale obydwaj nie lubią się i to bardzo. Chciałem wyjść razem z nim, nie chciałem tego słuchać, nie dzisiaj, nie kiedy wszystko między mną i Kate jest dobrze.
- Nie powinieneś wydawać na nią tyle pieniędzy. Poza tym znasz moje zdanie, jest z tobą tylko dla pieniędzy. - wyjaśnił i wzruszył ramionami. Krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej a ja miałem chęć uderzenia czegoś, wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić.
- Nie wydałem wcale dużo. Poza tym to moje pieniądze i wolę wydać je na Kate niż na przykład nowe ciuchy. Nie jest. - odpowiedziałem chłodno, spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie chciałem przegrać tej rozmowy, musiałem wytrzymać. On zdawał sobie sprawę jaki ma na mnie wpływ i, że jeśli wyjdę to będzie oznaczać, że nie jestem pewien tego co mówię.
- Na pewno wydałeś więcej niż ona na ciebie. Ten związek nie ma sensu, skończ to. Nie widzisz, że cię wykorzystuje ? Ty i twoja matka tego nie widzicie, ale ja tak! Owinęła sobie ciebie wokół palca i nim się zauważysz wykorzysta ciebie, twoją sławę i pieniądze, żeby samej dostać się na szczyt. Przejrzyj na oczy, wolałem już Selenę. - powiedział podniesionym głosem a we mnie aż się gotowało. Miałem tylko cholerną nadzieję, że Kate tego nie słyszała. Jeśli tak, nie wyobrażam sobie co teraz czuje.
- Przestań! Zabraniam ci mówić takich rzeczy w moim domu. Kocham ją i twoje słowa niczego nie zmienią. Jestem szczęśliwy a wszystko dzięki niej, to powinno być dla ciebie najważniejsze! - krzyczałem nie mogąc opanować swoich emocji. Jego wyraz twarzy nie zmienił się, wyglądał tak samo jak na początku rozmowy. Tyle, że teraz miał ironiczny uśmiech na twarzy i sam lekko zaczynał się denerwować.
- Nie krzycz to po pierwsze po drugie zobaczysz, że przez nią będą tylko same kłopoty. Chciałeś spokojnego życia? Chciałeś, a paparazzi nie odstępują cię na krok z powodu "nowego związku". To nie jest zabawa, to życie a ona nie jest dla ciebie. - wyjaśnił spokojnym głosem co jeszcze bardziej doprowadziło mnie do szału. Wstałem i kopnąłem krzesło, wszyscy z salonu i kuchni przybiegli. Spojrzałem na Kate i szybko odwróciłem wzrok. Była załamana, czułem na sobie jej ból. Pattie szybko wkroczyła do akcji.
- Nie przy dzieciach, uspokójcie się, proszę. - odpowiedziała i podniosła krzesło. Jeremy wstał i spojrzał na mnie jednym ze swoich karcących spojrzeń, które tak dobrze znałem.
- Nie słyszałaś co on mówił, jak mogę być spokojny! - krzyknąłem a ręce aż drgały mi ze złości.
- Słyszałam Justin ale proszę, porozmawiajcie na spokojnie. - szepnęła a ja szybko pokręciłem przecząco głową.
- Z nim się tak nie da, on mnie nie słucha. Ubzdurał sobie coś i nawet nie potrafi zobaczyć jak szczęśliwy jestem! - mówiłem coraz głośniej. Czułem się cholernie okropnie, nie chciałem, żeby Kate była tego świadkiem a teraz stała i ledwo powstrzymywała łzy. Była na skraju, widziałem to. Chciałem podejść i ją przytulić, kiedy Jeremy mnie zatrzymał.
- Jak śmiesz się do mnie tak odzywać! - krzyknął a cały dom aż zadrżał. Dziadkowie wyprowadzili dzieciaki, nie chcąc by na to patrzyły, Rayan z szokiem wypisanym na twarzy przyglądał się temu wszystkiemu. Kłóciliśmy się z ojcem, ale nigdy nie aż w takim stopniu. Kiedy mówił o Selenie, nie było jej z nami. Poza tym na początku wszystko było udawane, więc i jemu to pasowało. Gdy zaczęliśmy się do siebie zbliżać z Seleną, zaczęły się jego gatki, że to nie wypali itp. Ale nie trwały długo, miała pieniądze, była sławna więc uważał, że nie "zabierze" mi tak wiele. Kłóciliśmy się, ale gdy on zaczynał swoje niekończące się wywody na jej temat, po prostu odpuszczałem, olewałem i dałem mu mówić to co ma do powiedzenia. Ale tym razem było inaczej, z Kate wszystko było inaczej.

Oczami Kate:
      Gdyby ktoś zapytał mnie jak się teraz czuję nie umiałabym dokładnie mu powiedzieć. Najchętniej skuliłabym się na ziemi i zaczęła panicznie płakać. Pomijając fakt, że byłam przerażona tym co się dzieje moje serce z każdym słowem rozpadało się na coraz mniejsze kawałki a w mojej głowie pojawiały się nowe i coraz gorsze myśli. Stałam jak wmurowana i obserwowałam wszystko co się dzieje, myśląc tylko o tym, żeby nie zacząć płakać lub zemdleć. Czułam oddech Rayana na swoim ramieniu, widziałam przerażenie w oczach Pattie, nienawiść i troskę w oczach Justina oraz złość i pogardę w oczach Jeremiego. W pewnej chwili myślałam, że to może jakiś konkurs który z nich krzyknie głośniej, ale to nie było to. To co się działo było o wiele gorsze. Moje ciało było sparaliżowane a ja czułam rosnącą gulę w moim gardle.
- Jak możesz tak mówić o mnie i Kate! Nawet nie wiesz jak mnie to rani! - serce stanęło mi na chwilę, kiedy usłyszałam swoje imię. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że kłócili się przeze mnie.
- A mnie rani to, że jesteś taki nieodpowiedzialny. Mówię ci prawdę, jako twój ojciec nie chcę cię okłamywać i to chyba dobrze prawda ? Ten związek nie ma żadnego sensu, skończy się szybciej niż myślisz! Może wydaje ci się, że to ta jedyna na całe życie ale spójrz na mnie i na matkę. Nie jesteśmy tacy szczęśliwi jak chcieliśmy być 15 lat temu! Przejrzyj na oczy, życie nie jest bajką, pomyśl czy na pewno chcesz przez resztę życia żyć z osobą, która nie ma pojęcia o twoim prawdziwym życiu. Skończ to zanim wynikną z tego kłopoty. - mówił i nie dawał sobie przerwać. Nie rozumiałam, dlaczego aż tak bardzo mnie nienawidził. Każde jego słowo przebijało mnie na wylot i zostawiało rany. Nigdy nie słyszałam tak bolesnych i nieprzyjemnych słów na swój temat. Jeremy nawet nie zwracał uwagi, że jestem tutaj razem z nimi. Pattie stała i zakrywała ręką usta a w jej oczach pojawiły się łzy. Nawet ją zaangażował w to wszystko, chociaż była najmniej winna. Może rzeczywiście jego słowa były prawdziwe, może miał rację. Może jestem nieodpowiednią dziewczyną dla Justina, on zasługuje na kogoś lepszego niż ja, bo przecież kim ważnym ja jestem. Łza spłynęła mi po policzku, kiedy przetrawiłam te słowa i zrozumiałam, że ma racje. Jestem nikim, nie mam miliardów dolarów, nie mam normalnej rodziny, fanów. To, że się spotkaliśmy to nie przeznaczenie lecz przypadek, zwykły przypadek. To przeze mnie Justin nie jeździł na imprezy dla celebrytów, na gale, przecież ja go oto prosiłam i teraz zrozumiałam, że byłam żałosna. Chciałam mieć go tylko dla siebie a nigdy tak nie będzie. Nie pozwalałam mu rozwijać się, żyć we własnym świecie i ograniczałam go tylko dla siebie, jak samolubna byłam... Nogi ugięły się pode mną i Rayan delikatnie złapał mnie za łokieć. Minęło zaledwie kilka sekund a przez moją głowę przewinęło się tyle myśli, że myślałam, że za chwilę eksploduje.
- Nic nie będę kończyć, to co mówisz to stek bzdur. To, że tobie i mamie się nie udało to wyłącznie twoja wina ! - krzyknął Justin a Pattie aż jęknęła. Musiałam zakryć sobie ręką usta, żeby nie zrobić tego samego. Kilka łez spłynęło jej po policzku. Nie mogłam na to patrzeć, to wszystko działo się przeze mnie, to ja byłam wszystkiemu winna, gdyby nie ja nie kłóciliby się a Justin nie powiedziałby tych słów.
- Moja wina bo to ja odszedłem tak!? Może nie pomyślałeś, że ... - zaczął mówić Jeremy, ale nie dane mu było skończyć.
- Nie usprawiedliwiaj się! Ranisz wszystkich wokół i sam nie wiesz czego chcesz! - krzyknął Justin przytulając do siebie Pattie.
- Chce żeby ona zniknęła z twojego życia! - odparł cholernie głośno i wskazał palcem na mnie. Serce stanęło mi na dłużej niż sekundę gdy nasze oczy się spojrzały. Były czarne i kipiała w nich złość. Patrzył na mnie jakby to wszystko działo się z mojej winy, nienawidził mnie. Wiedziałam, że to już koniec, nie mogłam dłużej na to patrzeć, to był jeden z najgorszych dni w moim życiu. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głęboki oddech. Zaczęłam cała się trząść i wiedziałam, że czym dłużej będę zwlekać z tym co chcę powiedzieć, tym gorzej.
- Justin, Jeremy ma rację. Nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra. To co się między nami wydarzyło nie powinno mieć w ogóle miejsca. - powiedziałam połykając własne łzy i jak najszybciej wybiegłam z domu. Złapałam torebkę i zaczęłam biec w stronę wyjścia nie zwracając uwagi na krzyk Justina. Nie mogłam zostać, wiedziałam co chce mi powiedzieć ale nie mogłam tego słuchać. Wiem, że on tak o tym nie myślał, wiele razy o tym rozmawialiśmy, przekonał mnie, że pieniądze i sława nie są dla niego ważne i, że dla niego liczy się moje wnętrze i to jak się przy mnie czuje. Ale teraz gdy usłyszałam te wszystkie słowa Jeremiego, zrozumiałam jak głupia byłam wierząc Justinowi. To co jest tutaj to tylko część jego życia i to bardzo mała część. Życie celebryty to jego prawdziwe życie. Jak mogłam myśleć, że będzie mnie dalej chciał, kiedy wyjedzie w trasę koncertową po całym świecie. Miliony dziewczyn, imprezy, gdzie ja byłabym w tym wszystkim. Nawet jeśli pojechałabym razem z nim czy umiałabym stawić czoła temu wszystkiemu... Jak mogłam myśleć, że jestem lepsza od Seleny, oni są dla siebie stworzeni. Dlaczego próbowałam sobie wmówić, że tak nie jest. Kochają się a ja byłam dla nich tylko przeszkodą. Rodzina Justina ją akceptowała, była sławna i rozumiała go lepiej niż ktokolwiek. Ogromne zły spływały mi po policzkach. Biegłam ile sił w nogach, nie zwracając uwagę na nic. Gdy byłam na plaży myślałam tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim miejscu. Nie widziałam prawię nic, obraz miałam zamazany, czułam, że pieką mnie oczy od rozmazanego makijażu. Kiedy wreszcie widziałam huśtawkę odetchnęłam z ulgą, to było jedyne miejsce w którym chciałam teraz być. Podbiegając bliżej zobaczyłam, że ktoś siedzi przed nią. Serce stanęło mi na chwilę, wystraszyłam się, że to Justin, a nie byłam w stanie się z nim teraz widzieć. Przestałam biec a zaczęłam powoli podchodzić, jeśli to nie był on jedyną osobą, która mogła tutaj być był Jacob. Odwrócił się, kiedy się na siebie spojrzeliśmy uśmiech z jego twarzy natychmiast zniknął. Widziałam w jego oczach troskę i miłość, jak on to robił, że zawsze wiedział, gdzie i kiedy będę go potrzebować.
- Boże Kate, chyba wolę nie pytać co się stało. - powiedział podchodząc do mnie. Nie czekałam długo rzuciłam się mu na szyję i wybuchnęłam panicznym płaczem. Objął mnie w żelaznym uścisku. Nie wiem ile tam staliśmy, ja płakałam w jego ramie a on delikatnie jeździł ręką po moich plecach i kołysał nas. Wciąż przed oczami miałam Justina i Jeremiego, ich kłótnie, płaczącą Pattie, przerażone dzieciaki... możliwe, że widziałam je ostatni raz. Wiedziałam, że już nigdy nie pozbędę się tych koszmarnych wspomnień. Nie wiem jak cholernie dziwne to musi być, ale chciałam być teraz przy Justinie. Na pewno potrzebował mnie teraz tak bardzo jak ja jego a zostawiłam go samego. Powinnam zostać, postawić się Jeremiemu, powiedzieć, że kocham Justina przytulić go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale oczywiście ja wybrałam najgorszą opcję. Nie jestem najlepszą dziewczyną na świecie, okłamał mnie. Wtedy, gdy najbardziej mnie potrzebuje ja go zostawiam. Znów zachowałam się jak cholerny samolub myśląc tylko o sobie. Kolejna fala płaczu, której nie byłam wstanie powstrzymać. Sięgnęłam ręką do torebki, wyciągnęłam z niej telefon i spojrzałam na wyświetlacz trzy połączenia nieodebrane od Justina. Cholera, dlaczego moje życie musi być tak beznadziejne. Czy chociaż raz w życiu nie mogłam być szczęśliwa przez głupie dwa dni. Dlaczego wszystko musiało się popsuć, kiedy jeszcze trzy godziny temu wszystko było idealnie. Dalej nie mogę pojąć tego co stało się przed chwilą. "Chce żeby ona zniknęła z twojego życia" , "Ten związek nie ma żadnego sensu, skończy się szybciej niż myślisz!" , "To nie jest zabawa, to życie a ona nie jest dla ciebie. " te słowa w kółko pojawiały się w mojej głowie. Każde z nich tak bardzo bolesne.. Odblokowałam telefon, znalazłam Pattie w kontaktach, nawiązałam połączenie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Kate, boże kochanie nic ci nie jest!? - zapytała zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć. Ją także zraniłam, płakała i wszystko przeze mnie. Jak mogłam być tak złym człowiekiem?
- Jeszcze żyję. Jak Justin? - zapytałam od razu i słyszałam jak gdzieś idzie.
- Dzwonił do ciebie, zaraz ci go dam. - odpowiedziała a moje serce zaczęło od razu bić szybciej.
- Nie! - krzyknęłam spanikowana. - Pattie chcę żebyś mu przekazała, że go przepraszam za wszystko, za dzisiaj, że zostawiłam go samego zamiast go wesprzeć i szczególnie za to, że w ogóle pojawiłam się w jego życiu. - wyjaśniłam szybko przez łzy nie mogąc ich powstrzymać. Jacob mnie objął a ja nie przestawałam się trząść.
- Kate, myślę że lepiej jakbyście porozmawiali. - łza za łzą spływały mi po policzku a ja czułam, że panikuję. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję, czułam się jakby ktoś brutalnie odebrał mi cząstkę mnie.
- Nie mogę Pattie, boję się, że gdy usłyszę jego głos złamię się a muszę być silna. Muszę odejść z jego życia i pozwolić mu zacząć nowe, lepsze. - wyjaśniłam i słyszałam jak Pattie zaczyna płakać.
- To co się stało, Kate nie rób tego, kochacie się a to wszystko co usłyszałaś była tylko opinia Jeremiego, nawet nie wiesz jak było mi za niego wstyd. Przepraszam, że byłaś przy tym wszystkim. - odpowiedziała a moje serce znów zaczęło łamać się na kolejne części. Nie powinnam dzwonić, to wszystko utrudni. Nie dość, że ranię Justina to jeszcze Pattie. Jestem potworem, chciałabym zniknąć, wymazać siebie z pamięci Justina, tak żebyśmy nigdy się spotkali. Jak mogłam nie widzieć, że wszyscy tak właśnie na mnie patrzą. Na tą, która jest z nim tylko dla pieniędzy, owija sobie go wokół palca, wykorzystuje żeby samej stanąć na szczycie sławy. Co będzie, kiedy paparazzi dowiedzą się, że to już koniec. Świat zwariuje, nie będę mogła wyjść na ulice, beliebers same wybiorą dla mnie kare i poćwiartują mnie. Ale zasłużyłam na to wszystko.
- Pattie Jeremy miał racje, nie jestem wystarczająco dobra dla Justina. On marnuje się przy mnie, może mieć kogoś lepszego. Jak głupia byłam, że myślałam, że ludzie uwierzą mi, że nie jestem z nim dla pieniędzy... - powiedziałam łamiącym się głosem. Nie chciałam sobie wyobrażać, że nie będę widywać Justina, że już się przy nim nie obudzę, że nasze usta się nie spotkają.
- Nie mów tak i nawet tak nie myśl. - odpowiedziała szybko i też słyszałam, że jej głos się załamuje. Usłyszałam z oddali głos Justina, przez myśl przeszło mi żeby się rozłączyć ale nie mogłam. Coś wewnątrz mnie nie pozwalało mi.
- Kate, martwiłem się. Biegłem za tobą ale nie mogłem zostawić rodziców w domu, byłem taki rozdarty wiesz? Ja przepraszam cie, to nie powinno się wydarzyć, poniosło nas, przepraszam. Muszę cie zobaczyć. - mówił strasznie szybko a każde jego słowo powodowało, że moje serce biło coraz szybciej. Jego głos, lekko posklejał moje serce. Spojrzałam na Jacoba a on pokiwał głową i znów się do mnie przytulił.
- Justin nie możemy się zobaczyć, nie wiem czy jeszcze kiedyś się zobaczymy sami. - wyjaśniłam i słyszałam jak bierze głęboki oddech.
- Ccco ty mówisz, nie proszę cię, nie mów, że uwierzyłaś w to wszystko. - odpowiedział i jego głos też się łamał. W moim gardle pojawiła się ogromna gula, ten telefon to jeden z moich następnych głupich pomysłów.
- Jeremy miał rację. Porozmawiaj z Pattie wszystko jej wyjaśniłam. Muszę iść. - odparłam i słyszałam jak rozmawia o czymś z mamą. Byłam na skraju załamania, czułam że zaraz wybuchnę. Coraz bardziej się trzęsłam i gdyby nie Jacob już dawno całkiem bym ześwirowała.
- Kate, powiedz mi tylko jedno. To koniec? Błagam powiedz, że nie. Kocham cię najbardziej na świecie. Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie, potrzebuję cię. - mówił a ja nie mogłam już wytrzymać. Upuściłam telefon i wybuchnęłam płaczem. - Kate błagam powiedz coś....


___________________________________________________________________
CO SIĘ DZIEJE. Jak myślicie wrócą do siebie czy Kate odejdzie? N xoxo


poniedziałek, 24 marca 2014

Rodział 41

          Powoli otworzyłam oczy, był piękny słoneczny poranek. Justin i Jacob jeszcze spali a ja nie chciałam ich budzić, była 7:15 więc mogli jeszcze pospać. Słyszałam, że ktoś chodzi po domu, powoli podniosłam się i wyszłam z pokoju. Od razu skierowałam się w stronę kuchni, gdzie spotkałam ciocię. Była ubrana w krótkie spodenki i top.
- Idziesz biegać czy już byłaś? - zapytałam nalewając sobie szklankę wody.
- Dopiero idę, chcesz iść ze mną? - powiedziała a ja się uśmiechnęłam i pokiwałam głową.
- Z wielką chęcią, daj mi pięć minut. - odparłam i szybko poszłam do pokoju. Ubrałam się w klik, związałam włosy w niechlujnego kucyka i byłam już gotowa. Gdy wyszłam ciocia stała już przy windzie.
- Szybko jesteś. - powiedziała, wzruszyłam ramionami i obie się zaśmiałyśmy. Zjechałyśmy windą na dół, później wyszłyśmy na dwór i ciocia powiedziała mi którędy mniej więcej będziemy biec i czy dam radę. Miałam cholernie dużo energii, za dużo więc jej trasa była idealna. Na nos założyłam okulary i zaczęłyśmy biec. Na początku szło mi całkiem nieźle, ale muszę przyznać, że ciocia narzucała wysokie tempo i już pod koniec miałam niezłą kolkę. Po ponad 20 min byłyśmy w Central Parku, gdzie miałyśmy chwilę przerwy.
- Jak myślisz co mogę kupić Justinowi na urodziny? - zapytałam, kiedy siedziałyśmy na ławce oglądając ludzi przechodzących obok nas.
- Ma 1 marca tak? - odparła a ja pokiwałam głową. Zaskoczyła mnie faktem, że pamięta, kiedy ma urodziny. Już od paru dni myślałam o tym, ale nigdy nie mogłam wpaść na jakiś dobry pomysł. Denerwowałam się tylko na siebie i odsuwałam ten temat na później. - Trudna sprawa, a masz jakieś pomysły? - zapytała a ja z rezygnacją pokręciłam przecząco głową.
- Co można kupić człowiekowi, który może mieć wszystko? - odpowiedziałam i spuściłam głowę. To jest cholernie trudne zadanie, bo kompletnie nie mam pojęcia czego on może chcieć. Poza tym dostanie masę drogich prezentów od rodziny i sławnych znajomych a chciałam, żeby prezent ode mnie był wyjątkowy.
- Wiem kochanie, ja z kupieniem czegoś dla wujka też mam problemy, ale mimo wszystko zawsze udaje mi się coś wymyślić. Może kup mu perfumy, może jakiś kolaż ze zdjęć czy spędźcie cały dzień wspólnie ? - wyjaśniła a ja przez chwilę się zamyśliłam.
- Perfumy odpadają ma swoje a ja je wręcz ubóstwiam, zdjęć nie mamy dużo, większość jakiś nienormalnych lub zrobionych przez paparazzi, ten wspólny dzień to dobry pomysł. Musiałabym jedynie wymyślić, gdzie mogę go zabrać. - odpowiedziałam a ciocia się uśmiechnęła i objęła mnie.
- Mówiłam, że coś wymyślimy. - powiedziała i obie się zaśmiałyśmy.
- Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. - westchnęłam a ona pocałowała mnie w czoło.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. - odparła a ja uśmiechnęłam się i pokiwałam głową, wiedząc, że to szczera prawda. Siedziałyśmy jeszcze chwilę odpoczywając, kiedy mój telefon za wibrował Justin "Gdzie Ty jesteś? " wykręciłam oczami i szybko odpisałam "Wyszłam z ciocią pobiegać, będę za 30 min" schowałam telefon i szybko pobiegłam, żeby dogonić ciocię. Po drodze wstąpiłyśmy do sklepu po świeże bułki i kawę. Kiedy weszłyśmy do domu chłopaki siedzieli z wujkiem przy stole i perfidnie czekali na śniadanie, wiedząc, że coś przyniesiemy. Ciocia chwilę na nich pokrzyczała a ja w tym czasie zdążyłam wziąć prysznic i przebrać się w klik, wyprostowałam włosy i umalowałam się, efekt był niezły. Kiedy przyszłam wszyscy już kończyli, bo stwierdzili, że nie warto na mnie czekać.
             Po godzinie siedzieliśmy wszyscy w samochodzie wracając do domu. Trzymałam w ręku paczkę chusteczek ale o dziwo nie płakałam. Czułam, że niedługo się zobaczymy, poza tym jakby nie patrzeć spędziłam z nimi dużo czasu, mimo że nie byliśmy wcale długo. Patrzyłam w okno, muzyka leciała w słuchawkach, opierałam głowę o ramię Justina i czułam, że wreszcie mogę odpocząć. Teraz na głowie miałam urodziny Justina, mam już pewien pomysł i mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
            Powoli otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Sięgnęłam ręką na półkę i wyłączyłam budzik. Była 7:10 a ja musiałam wstawać do szkoły. Przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Wzięłam ciuchy klik i ruszyłam do łazienki. Obmyłam twarz wodą, nałożyłam mocniejszy makijaż zjadłam śniadanie i akurat pod dom podjechał Justin. W szkole dzień minął dosyć szybko, nie było nas wczoraj ale każdy bez problemu odrobił jeden dzień. Wszyscy byliśmy w znakomitych humorach. Podczas lunchu opowiadaliśmy Dez i Mikowi nasze wrażenia z wyjazdu. Oni mówili, że widzieli relację paparazzi z naszego wyjazdu i tak bardzo się o nas nie martwili. Może i są plusy tego całego obserwowania nas? Szybko odrzuciłam tę myśl, nie chcą się dłużej zastanawiać nad tym wszystkim. Po szkole wszyscy, czyli każdy oprócz Justina mieliśmy się spotkać u mnie w domu. Chciałam przedstawić im jaki mam pomysł na prezent dla niego. Denerwowałam się, że im się nie spodoba i stwierdzą, że za dużo z nim roboty. Miałam teraz dużo na głowie, chociaż najważniejsze były urodziny musiałam myśleć o zawodach, które będą już za dwa tygodnie i szkole i jeszcze nazbierało się do napisania kilka referatów. Chłopaki też byli zajęci bo ich sezon też się zaczął, tyle, że zaczyna się już za tydzień i teraz mają codziennie treningi. Co najmniej to odciągnie ode mnie Justina na ten tydzień a ja będę miała czas na organizowanie. Umówiliśmy się, że spotkamy się wieczorem bo po szkole nie mógł Jacob. Wróciłam piechotą z Dez do domu, bo chłopaki musieli zostać. Wracając powiedziałam jej o swoim pomyśle i była równie podekscytowana jak ja. Uważała, że na pewno nigdy nie zapomni tych urodzin i, że jest to najlepszy prezent jaki możemy mu dać. Wieczorem miałyśmy dokładniej o tym porozmawiać. Kiedy wróciłam do domu zamówiłam sobie kebaba bo lodówka była prawie pusta a mi nie chciało się ani iść do sklepu ani nic robić do jedzenia. Miałam chwilę czasu dla siebie, przebrałam się w klik (oprócz butów), związałam włosy w kucyk i włączyłam telewizję w oczekiwaniu na jedzenie. Położyłam nogi na stoliku i wzięłam do ręki telefon. Weszłam na TT i dodałam to zdjęcie klik z podpisem "Kocham paparazzi". Później weszłam w powiadomienia i zaczęłam czytać wpisy na swojej tablicy. Niektóre były pozytywne, dziewczyny pisały mi, że mi dziękują, że się cieszą, że jestem z Justinem... inne, że mnie nienawidzą, ale do tego byłam "nawet" przyzwyczajona. Jeden wpis szczególnie przykuł moją uwagę. Było to zdjęcie klik i podpis " I love you so much! You are really beautiful. I'm yours huge fan. Please follow me. You and Justin are the best. " uśmiechnęłam się. To było tak cholernie miłe, kiedy widziało się takie rzeczy na swój temat. Podałam dalej jej post, bo wiedziałam, że dla niej to będzie dużo znaczyć i dodałam ją do obserwowanych, chociaż miałam w zwyczaju tego nie robić. P chwili ktoś zadzwonił do drzwi, wstałam i odebrałam jedzenie. Po 10 min siedziałam najedzona i piłam sok pomarańczowy. Była godzina 15:20 musiałam brać się za naukę bo niedługo przyjdzie Jacob, Dez i Mike. Szło mi całkiem szybko i spokojnie wszystko zrobiłam. Miałam jeszcze czas więc postanowiłam zrobić nam popcorn żebyśmy mieli coś do jedzenia. Przyszli jak w zegarku, otworzyłam drzwi i powiedziałam, żeby poszli do salonu.
- Jak trening? - zapytałam przynosząc popcorn i picie. Jacob wykręcił oczami a ja się zaśmiałam.
- Trener daje nam taki wycisk, że już pod koniec treningu nie daję rady. - odpowiedział a ja zrobiłam zdziwioną minę. Był w bardzo dobrej kondycji, więc na prawdę musiał dawać im w kość.
- Ale pewnie wygracie. - wytłumaczyłam a on wzruszył ramionami.
- Może, mamy takie same szanse jak wy. - odparł a ja usiadłam obok niego na ziemi.
- Ciężko będzie nam wygrać w tym roku, bo gra ta szkoła sportowa z Waszyngtonu a one są cholernie dobre. - powiedziałam a on pokiwał powoli głową.
- Najwyżej będziecie drugie. - wyjaśnił a wszyscy się zaśmialiśmy.
- Okej, Kate powiedz im o swoim pomyśle. - powiedziała Dez a chłopaki z zaciekawieniem spojrzeli na mnie. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam im wszystko tłumaczyć.
                Następne dwa dni były dosyć ciężkie. W szkole musiałam zostawać do późna bo nasza trenerka uparła się, że musimy zacząć porządne treningi. Później od razu jazda po mieście organizacja z Dez urodzin Justina. Podzieliliśmy się z chłopakami funkcjami, żeby każdy zrobił coś od siebie. Do domu wracałam ok. 20 i byłam padnięta a czekała mnie jeszcze nauka. Pod prysznicem ledwo usypiałam a kiedy budziłam się rano miałam łzy w oczach, byłam nie wyspana a po drugie cholernie zmęczona, ale było warto, wiedziałam to.
                W końcu nadszedł weekend i urodziny Justina, które idealnie wypadły w sobotę. Była godzina 7.15 a Dez, Jacob i Mike przyjechali do mnie do domu. Obgadaliśmy wszystkie rzeczy i przygotowaliśmy to co było nam jeszcze potrzebne. Wszyscy byliśmy cholernie podekscytowani dzisiejszym dniem. Oni uzupełniali karteczki a ja poszłam się umalować, wyprostować włosy i ubrać się w klik. Wyglądałam na prawdę nieźle, posmarowałam jeszcze usta szminką i wyszłam z łazienki. Wczoraj razem z Dez upiekłyśmy dla Justina tort, mam nadzieję, że wyszedł w miarę dobry. Było już po ósmej a my musieliśmy już do niego jechać. Dobrze, że miałam klucze do jego domu, nie musieliśmy go budzić. Zapaliliśmy świeczki i po cichu weszliśmy do jego sypialni, oczywiście spał. Mike był naszym fotografem, zrobił zdjęcie Justinowi jak śpi, później nam jak się skradamy. Pokiwaliśmy zgodnie głowami i głośno zaczęliśmy śpiewać życzenia urodzinowe. Justin przetarł oczy i zaskoczony spojrzał na nas powoli się podnosząc. Ogromny uśmiech pojawił się na jego twarzy a my śpiewaliśmy coraz głośniej.
- Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie. - powiedział Jacob. Justin udał, że myśli zdmuchnął świeczki a wszyscy zaczęliśmy klaskać i wiwatować.
- Jesteście nienormalni, ale i tak was kocham. - odpowiedział a my wybuchnęliśmy śmiechem. Wstał i zaczął nas po kolei przytulać, trzymałam tort więc szybko mnie tylko pocałował.
- No dobra, ubieraj się. - powiedziałam a on zrobił pytającą minę.
- Chyba nie myślałeś, że to koniec niespodzianek? - zapytała Dez a on każdemu z nas dokładniej się przyjrzał.
- To dopiero początek. - odparłam i wszyscy w czwórkę zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- Mam się bać? - zapytał a my porozumiewawczo spojrzeliśmy na siebie.
- Zależy. - odpowiedział Mike, Justin wykręcił oczami a my się zaśmialiśmy.
- Dajcie mi 10 minut. - wyjaśnił. Wyszliśmy z pokoju kierując się do salonu. Wszyscy byliśmy w bardzo dobrych humorach. Wiedzieliśmy, że dzisiejszego dnia dużo się wydarzy i dla nas wszystkich będzie to bardzo udany czas. Jak w zegarku po dziesięciu minutach Justin przyszedł do salonu. Wyglądał tak klik i musiałam się strasznie powstrzymywać, żeby się na niego nie rzucić.
- Nie powiecie mi co będziemy robić prawda? - zapytał a my pokręciliśmy przecząco głowami.
- My sami jeszcze nie wiemy. - odpowiedziałam a on zmarszczył brwi i usiadł obok, łapiąc mnie za rękę.
- Jesteś głodny? - zapytałam a on pokiwał przecząco głową.
- Nie, jestem ciekawy. - odpowiedział a my znów wybuchnęliśmy śmiechem.
- Okej, nie męczmy go dłużej. Dez ty pierwsza. - powiedziałam. Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Wstała z kolan Mike, podeszła do Justina, wyciągnęła z torebki trzy czerwone kartki ułożyła je w dłoni i wyciągnęła przed niego.
- Wybierz jedną. - wyjaśniła, gdy on patrzył zdezorientowany na nas wszystkich. Spojrzał na mnie a ja lekko ścisnęłam jego rękę i pokiwałam głową.
- Nie wiem o co chodzi, ale okej, niech wam będzie. - odparł i sięgnął po środkową kartkę.
- Chicago Cultural Center. - przeczytał i spojrzał na nas z zaciekawieniem. A niech to musiał wylosować najgorsze, mówi się trudno.
- Już wyjaśniam. - odezwała się Dez kierując słowa do Justina. Każdy z nas po kolei będzie miał za zadanie to samo, wytłumaczyć mu co będziemy teraz robić.
- Więc już długo jesteś w Chicago ale wiemy, że nie byłeś jeszcze w żadnym historycznym miejscu, więc wylosowałeś wycieczkę do Centrum Kultury. - powiedziała a na twarzy Justina pojawił się ogromny uśmiech. Zrozumiał teraz o jakich niespodziankach mówiliśmy, nie wiedział tylko co go jeszcze czeka. Po części my też nie wiedzieliśmy co wylosuje, co było jeszcze bardziej ekscytujące.
- Okej to jedziemy! - powiedział Mike. Wstaliśmy i ruszyliśmy do wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu nie przestając rozmawiać i śmiać się. Po 15 min byliśmy na miejscu, zaparkowaliśmy samochód i poszliśmy w stronę muzeum. Justin ani na chwilę nie puszczał mojej ręki. Widziałam, że jest szczęśliwy i to było dla mnie najważniejsze. Weszliśmy do środka i każdy z nas przestał na chwilę mówić. Było na prawdę pięknie, wszystko wydawało się być bardzo stare i unikatowe. Podeszliśmy do recepcji.
- Pięć biletów na nazwisko Mellark. - powiedziała Dez. Odciągnęliśmy Justina na bok a w tym czasie Dez zapłaciła za bilety. Później zorientowaliśmy się, że nie zamówiliśmy przewodnika, wzięliśmy sobie broszurki i postanowiliśmy sami pochodzić i po prostu popatrzeć. Było o tyle dobrze, że pod każdym ważnym obrazem czy rzeźbą była tabliczka z krótkim opisem. Dez, Mike i Jacob szli z przodu przed nami a ja z Justinem z tyłu.
- Jestem strasznie ciekawy co jeszcze wymyśliliście. - powiedział a ja się uśmiechnęłam. Tak samo jak on nie do końca byłam pewna co będziemy dzisiaj robić. Chciałam tylko, żeby ten dzień był wyjątkowy dla nas wszystkich.
- Zobaczysz. - odpowiedziałam a on wykręcił oczami.
- Dużo macie tych niespodzianek? - zapytał a ja zmarszczyłam brwi.
- Justin nie powiem ci. - wyjaśniłam a on westchnął.
- Nawet nie wiesz jakie to frustrujące. - mówił smutnym głosem a ja pokiwałam głową.
- Wiem o czym mówisz, nienawidzę niespodzianek. - powiedziałam. Justin nagle zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Jak to!? - odparł, trochę za głośno. Szybko zakryłam mu usta ręką, mimo to wszyscy patrzyli na nas. Uśmiechnęłam się do nich tylko i wszyscy wrócili do swoich spraw oprócz Jacoba, który nam się przyglądał.
- Ciszej, Justin. Po prostu nie lubię. Wolę wiedzieć co mnie czeka, chyba że, jest to niespodzianka o której dowiem się za chwilę. - wyjaśniłam a on dalej stał z otwartą buzią i z niedowierzaniem patrzył na mnie. Przysunęłam się i pocałowałam go w usta. Nim zdążył pogłębić pocałunek odsunęłam się i ruszyłam za Dez i Mikem.
- Czekaj! - krzyknął, ludzie znów się na nas spojrzeli a ja się zarumieniłam i z wściekłością spojrzałam na Justina z czego Jacob zaczął się śmiać jak głupi.
- Juustin... - westchnęłam z irytacją patrząc na niego. Zrobił przepraszającą minę, złapał mnie za rękę i zaczął iść obok mnie.
- Po pierwsze, czemu o tym nie wiedziałem? A po drugie są dzisiaj moje urodziny a ty dajesz mi tylko takiego buziaka? - zapytał z żalem w głosie na co ja prychnęłam a przechodzący obok nas Jacob znów wybuchnął panicznym śmiechem.
- Jacob! - krzyknęłam i znów wszyscy w muzeum z wyrzutem spojrzeli na mnie. Zrobiłam się czerwona jak burak.
- Kate, ciszej proszę. Ja tutaj podziwiam sztukę. - odparł Jacob a ja pokazałam mu palcem Dez i Mike na znak żeby do nich poszedł i mnie nie denerwował.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - powiedział Justin, kiedy staliśmy obok obrazu przedstawiającego jakąś bitwę.
- Nie wiedziałeś bo nie pytałeś a po drugie jeśli zasłużysz do dostaniesz porządnego buziaka. - wyjaśniłam a Justin zrobił smutną minkę.
- Ja chcę teraz. - powiedział a ja pokiwałam głową i pociągnęłam go w stronę następnego obrazu.
- Justin jesteśmy w muzeum. - odpowiedziałam a on wzruszył ramionami.
- Co ja na to poradzę, że wyglądasz dzisiaj cholernie dobrze i mam ochotę cię pocałować. - wyjaśnił i odwrócił mnie w swoją stronę. Wykręciłam oczami, złapałam jego twarz w obie ręce i złączyłam nasze usta w nieco dłuższym pocałunku. Kiedy Justin przysunął mnie do siebie, przestałam go całować a on przysunął się i złapał moją dolną wargę.
- Jesteś niemożliwy. - powiedziałam, odsuwając się od niego.
- Teraz było o wiele lepiej ale i tak za szybko się odsunęłaś. - odparł a ja pokazałam mu język.
- Najwidoczniej na więcej nie zasłużyłeś. A teraz chodź bo nam uciekają. - westchnęłam i pociągnęłam go za sobą w stronę w którą poszli Jacob, Dez i Mike. Nawet ich już nie widzieliśmy. Musieliśmy ominąć kilka obrazów aż dogoniliśmy resztę. Znaleźliśmy się w sali, gdzie były same rzeźby. Nie znałam się w ogóle na tym, ale wydawały mi się interesujące. Po godzinie zwiedzania wyszliśmy na zewnątrz.
- Mi się podobało a wam? - zapytał rozbawiony Jacob a ja lekko go szturchnęłam.
- Bardzo. - odpowiedział Justin i przysunął mnie do siebie. Nim zdążył mnie przycisnąć mocniej do siebie wyrwałam się z jego uścisku i odwróciłam w jego stronę.
- Teraz moja kolej. - odparłam i wyciągnęłam z torebki trzy niebieskie kartki. - Wybierz jedną. - wyjaśniłam i rozłożyłam je sobie w ręku. Chwilę się zastanawiał i w końcu znowu wybrał środkową. Wziął ją do ręki i uśmiechnął się.
- Aquapark. - przeczytał i wszyscy od razu się ożywili. Musieliśmy trochę wyluzować po muzeum.
- Więc już długo jesteś w Chicago ale wiemy, że nie byłeś jeszcze w żadnym aquaparku w Chicago. Wylosowałeś więc wycieczkę do najlepszego w okolicy aquaparku "Raging Waves Waterpark". - odpowiedziałam. Wszyscy cholernie chcieliśmy tam jechać, kiedy szukaliśmy jakiś aquaparków w okolicy ten wydawał się nam najlepszy i mieliśmy nadzieję, że ten właśnie wylosuje.
- Nie mam kąpielówek. - powiedział a my wybuchnęliśmy śmiechem. Złapałam go za rękę i zaczęłam prowadzić w stronę samochodu.
- Spakowaliśmy cię. - wyjaśniłam a Justin wykręcił oczami. Wsiedliśmy do samochodu. Mieliśmy tam niecałą godzinę drogi. Martwiłam się, czy wyrobimy się na czas, było już po 10. Mike prowadził, Dez siedziała z przodu a ja z Justinem i Jacobem z tyłu. Nie wiem co się im dzisiaj stało, ale złapali taką głupawkę, że chyba nigdy ich takich nie widziałam. Przez nich kilka razu popłakałam się ze śmiechu, dawno tak dobrze nie bawiłam się w samochodzie, jakkolwiek to brzmi. Po 50 minutach jazdy byliśmy na miejscu. Już z daleka aquapark robił wrażenie. Szybko wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do środka.
- 5 biletów na nazwisko Everdeen. - powiedziałam i zapłaciłam za bilety. Musieliśmy się rozdzielić, chłopaki poszli do jeden szatni a my z Dez do drugiej i umówiliśmy się już na basenie. Starałyśmy się robić wszystko w miarę szybko. Poszłam do kabiny, rozebrałam się i przebrałam w klik, związałam włosy w wysokiego kucyka i byłam gotowa. Musiałam chwilę poczekać na Dez, która miała problem z założeniem kostiumu. Po 10 min obie byłyśmy gotowe, wyszłyśmy i obydwu nam zaprało dech w piersiach.
- Wow, czy ty widzisz to samo co ja? - zapytała Dez a ja pokiwałam głową. Przed nami był ogromny basen. Pełno było schodków do zjeżdżali na dwór, zjeżdżali w środku, jacuzzi i innych atrakcji.
- Czuję, że dwie godziny nam nie starczą. - westchnęłam i teraz Dez pokiwała głową.
- Kate, będzie niesamowicie, zobaczysz! - powiedziała i przytuliła mnie do siebie. Uśmiechnęłam się i szybko ją objęłam. Cieszyłam się, że jest tutaj ze mną. Bez nich to wszystko nie udałoby się i nie byłoby tak samo.
- Nie przeszkadzamy wam? - zapytał Jacob a my powoli się od siebie odsunęłyśmy. Przed nami stała trójka przystojnych i umięśnionych chłopaków, serce zaczęło bić mi troszkę szybciej. Nie chciałam się tylko zarumienić, chociaż nie wiem czy mi się udało.
- Nie, nie. - powiedziałyśmy szybko z Dez a potem wybuchnęłyśmy śmiechem. Wiedziałam, że myśli o tym samym co ja. Poza tym widziałam jak patrzy na Justina, nie miałam jej tego za złe bo też przyglądałam się Mikowi, obydwaj w końcu byli cholernie przystojni.
- Chodź tu do mnie. - wychrypiał Justin i przysunął mnie do siebie. Oplótł mnie rękami i złączył nasze usta w pocałunku. Gdy chciał go pogłębić, lekko się odsunęłam ale on nie dał za wygraną. Nie lubiłam, kiedy robił to przy wszystkich ale dzisiaj były jego urodziny więc mogłam mu na to pozwolić. Serce biło mi już dosyć szybko i miałam coraz większą ochotę na coś więcej. Na szczęście Jacob krząknął co sprowadziło mnie i Justina na ziemię. Szybko się jeszcze pocałowaliśmy i odsunęliśmy od siebie.
- Poszedłbym sobie ale nie chcę się zgubić zważając jakie to duże. - powiedział i wykręcił oczami a ja bezgłośnie powiedziałam przepraszam.
- Po prostu powiedz, że zazdrościsz. - odpowiedział Justin i wszyscy zaczęli się śmiać oprócz mnie, bo się zaczerwieniłam.
- Masz rację. Powiedziałbym coś jeszcze, ale.. - chciał dokończyć Jacob, kiedy podszedł do niego Justin i popchnął go w wodę. Po sekundzie słychać było plusk a potem woda oblała nas wszystkich. Wybuchnęliśmy śmiechem a Jacob wynurzył się z wody.
- Dzięki chłopie, właśnie miałem to zrobić, ale mnie wyręczyłeś. - wyjaśnił. Nie czekaliśmy długo wszyscy poszliśmy w jego ślady i wskoczyliśmy do wody. Była idealna, ciepła ale nie za bardzo. Później ustalaliśmy na co pójdziemy, tak żeby zdążyć z wszystkim. Na szczęście nie było dużo ludzi i mieliśmy nadzieję, że do zjeżdżali nie będzie dużych kolejek. Najpierw poszliśmy na Crocodile Mile, każdy po kolei zjechał i czekaliśmy na siebie na dole. Chcieliśmy jechać jeszcze raz, ale baliśmy się, że nie starczy nam czasu na resztę. Później zjeżdżaliśmy parami na Cyclone, jako pierwsi poszli Mike z Dez, później ja z Justinem i na końcu Jacob z Justinem, jako solenizant mógł zjechać dwa razy. Mieliśmy wrażenie, że pierwsza była niesamowita a druga okazała się jeszcze lepsza. Następna czekała nas Pj's Plummet, która miała tylko dwa zakręty i była prawie pionowa. Kiedy zjeżdżałam krzyczałam jak głupia, bo było na prawdę szybko. Z niej postanowiliśmy zjechać dwa razy, była na prawdę zarąbista. Kolejną była Platypus Plunge, były dwie zjeżdżalnie, które na końcu spotykały się w jednym miejscu. Nie wiedzieliśmy w sumie o co za bardzo w nich chodzi i baliśmy się zjechać. Okazała się jednak najlepszą jak do tej pory i z niej też zjechaliśmy po dwa razy. Czekały nas jeszcze dwie zjeżdżalnie. Chcieliśmy jednak chwilę odpocząć poszliśmy więc na basen popływać a potem do jacuzzi. Kiedy zostało nam ostatnie 30 min poszliśmy na przed ostatnią Tasmanian Twisters, która nie dość że była wysoka to jeszcze długa i z wieloma zakrętami. Znów krzyczałam jak głupia ale zabawa była niesamowita. Największy ubaw mieliśmy z Jacoba, który też krzyczał jak zjeżdżał. Na koniec zostawiliśmy największą The Three Sisters, były na dworze. Na szczęście pogoda sprzyjała nam, było słonecznie, nie wiało i było na tyle ciepło, że dało się wytrzymać w kostiumie na dworze. Chociaż byliśmy rozgrzani, podekscytowani, roześmiani i żadne z nas nie zwracało uwagi na zimno. Zjeżdżaliśmy trójkami, najpierw Dez, Mike i Justin a potem ja, Jacob i znów Justin. Zostało nam chwilę czasu więc też mogliśmy zjechać jeszcze raz. Po ponad dwóch godzinach wyszliśmy z basenu i poszliśmy do przebieralni. Przebrałyśmy się, wysuszyłyśmy włosy, umalowałyśmy się i poszłyśmy do chłopaków, którzy czekali na nas w samochodzie. Wzięliśmy sobie pizze na wynos i kiedy wracaliśmy jedliśmy ją. Była 14:15 a my byliśmy w Chicago. Mike zatrzymał się żeby zatankować samochód, zamiast niego wyszedł Jacob a on odwrócił się do Justina i wyciągnął z schowka trzy żółte kartki.
- Wybieraj. - powiedział do Justina, na którego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Był cholernie podekscytowany. Wyciągnął rękę i wybrał pierwszą z lewej kartkę.
- Park Milenijny. - przeczytał i jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Więc już długo jesteś w Chicago ale wiemy, że nie byłeś jeszcze w Parku Milenijnym, wylosowałeś więc wycieczkę do niego. Po lekcji sztuki i historii w muzeum oraz wysiłku fizycznym w aquaparku czeka cię teraz spacer w najpiękniejszym parku w Chicago. - wyjaśnił Mike i odwrócił się, siadając przodem do kierownicy.
- Będziecie powtarzać tą formułkę za każdym razem? - zapytał Justin a my jednocześnie odpowiedzieliśmy "tak" po czym setny raz tego dnia wybuchnęliśmy śmiechem. Przyszedł Jacob i mogliśmy już jechać. Po 10 minutach byliśmy na miejscu i mieliśmy tutaj jakieś 30 min. Zaczęliśmy od punktu, który wyznaczyliśmy, żeby na końcu dojść do centrum. Szliśmy wolnym krokiem rozmawialiśmy o zawodach, trochę o szkole o naszym wyjeździe, wspominaliśmy wakacje, kiedy jeszcze nie było Justina i czas leciał nam cholernie szybko. W końcu doszliśmy tutaj, robiliśmy sobie dużo zdjęć i usiedliśmy na murku. Jacob wyciągnął trzy pomarańczowe kartki z mojej torebki i wyciągnął przed Justinem, chciał już się odezwać, kiedy on go wyprzedził.
- Tak wiem mam wybierać. - powiedział i pokazał Jacobowi język. Znów wybrał środkową. - Restauracja Alinea - przeczytał a my zgodnie popatrzyliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się. Znów wybrał najlepszą z kartek. Wszyscy byliśmy już nieźle głodni, więc nie czekaliśmy ani chwili ruszyliśmy do restauracji, do której szliśmy zaledwie pięć minut. Każdy z nas zamówił sobie co chciał, ja sałatkę z krewetkami, Justin i Jacob steki, Mike spaghetti  a Dez rybę z frytkami. Po 30 min wszyscy byliśmy najedzeni i gotowi na dalsze etapy dzisiejszego dnia. Wszyscy, oprócz Justina byliśmy strasznie podekscytowani bo wiedzieliśmy jaka część programu teraz będzie. Poszliśmy na plac w którym byliśmy wcześniej. Wyciągnęłam z torebki trzy zielone kartki i wyciągnęłam przed Justinem, serce biło mi jak oszalałe i ręce lekko mi się trzęsły.
- Wybieraj, tylko dobrze się zastanów którą. - powiedziałam a on uważniej przyjrzał się kartką. Powoli wyciągnął rękę i wybrał środkową. Spojrzał na nią i szerzej otworzył oczy i usta. Podniósł wzrok na mnie a na jego twarzy był ogromny uśmiech. Kiwnęłam głową na kartkę na znak, żeby przeczytał.
- Spotkanie z rodziną. - przeczytał i jego telefon zadzwonił. Spojrzał na nas i wyciągnął telefon.
- Odwróć się. - usłyszeliśmy głos Pattie jednocześnie z telefonu i z zza Justina. Zrobił to o co go poprosiła a, kiedy ich zobaczył szybko pobiegł do nich i wszystkich mocno przytulił. Specjalnie dla niego Jeremy, Jazmyn, Jaxon, Pattie, Diane, Bruce i Rayan przyjechali do Chicago. Chciałam, żeby oni też spędzili z nim ten wyjątkowy dzień. Kiedy zadzwoniłam do Pattie i opowiedziałam jej o swoim pomyśle, popłakała się. Uważa, że nikt nigdy nie zrobił tak wiele dla jej syna, powiedziała, że oczywiście przyjadą i , że osobiście mocno mnie wyściska. Tak też było, gdy przywitali się z Justinem podeszli do nas i przywitali się a Pattie długo mnie przytulała.
- Dziękuję. Dawno nie widziałam mojego syna tak szczęśliwego. - wyszeptała mi na ucho a po moim policzku spłynęła łza, którą szybko otarłam. Nie mogłam uwierzyć, że tak wiele osób może być szczęśliwych na raz. Byliśmy tutaj, wszyscy ważni dla Justina w dzień jego urodzin. On był w siódmym niebie a my razem z nim.
- Wybierz jedną. - powiedziała Jazmyn stając przed Justinem. W rękach miała trzy różowe kartki. Kucnął na przeciwko niej i wybrał tą, która prawie jej wypadała.
- Lincoln Park Zoo. - przeczytał a na twarzy Jazmyn i Jaxona pokazał się ogromny uśmiech. Strasznie się cieszyłam, że wszystko jak na razie idzie zgodnie z planem.
- Okej, spotkamy się na miejscu dobrze? - powiedział Jeremy a wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- Z kim jedziesz? - zapytałam Justina a on wzruszył ramionami.  Wykręciłam oczami. - Rayan może pojedziesz z nami a Justin z rodzicami? - zapytałam Rayana, który bez namysłu pokiwał głową. Uśmiechnęłam się do niego na co on odpowiedział tym samym. Wszyscy zaczęliśmy się rozchodzić, kiedy Justin złapał mnie za rękę.
- Widzimy się za 10 min. - powiedział i pocałował mnie a ja oddałam pocałunek. Po kilku minutach siedziałam w samochodzie między Rayanem a Jacobem. Nie wiem czy to było możliwe ale wydawało mi się, że wszyscy jesteśmy w jeszcze lepszych humorach niż przedtem.
-  Długo jechaliście? - zapytałam Rayana, chcąc o czymś z nim porozmawiać.
- Sporo jakieś 14 godzin i jeszcze z dziećmi, to musieliśmy się dosyć często zatrzymywać. - wyjaśnił a wszyscy wydaliśmy z siebie dźwięk współczucia.
- To musicie być nieźle zmęczeni. - odparłam a on pokiwał przecząco głową.
- Przespaliśmy się w hotelu. - odpowiedział a ja odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam, żeby męczyli się chodząc po zoo.
- To dobrze. A o której jutro wracacie? - zapytałam a Rayan się przez chwilę zastanawiał.
- Jedziemy ok 14 oprócz Jeremyego, który musi być w pracy w poniedziałek rano i jedzie wcześniej.- wytłumaczył a ja pokiwałam głową, szkoda. Chciałam, żeby spędził z Justinem trochę czasu ale jak widać się nie uda.
- Moglibyście wrócić samolotem Justina. - powiedziałam a on wzruszył ramionami.
- Zobaczymy. W ogóle cieszę się, że pomyślałaś też o mnie. - odparł a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Jak mogłabym zapomnieć. - odpowiedziałam i teraz to on się uśmiechnął. Jacob mnie szturchnął a ja z wyrzutem spojrzałam na niego.
- Co? - szepnęłam a on znów mnie szturchnął i bezgłośnie powiedział imię Rayana, zrobiłam pytającą minę a on pokręcił przecząco głową.
- Coś się stało? - zapytał Rayan a ja zdecydowanie za szybko pokręciłam głową.
- Nie, wszystko jest okej. Jest was tak dużo, że mam nadzieję, że dla każdego z was Justin znajdzie czas. - powiedziałam, żeby zacząć jakiś nowy temat, bo głupio wyszło a ja nie chciałam zrobić się czerwona. O co chodziło Jacobowi, nie rozumiem. Będę musiała z nim porozmawiać.
- Ze mną koniecznie będzie musiał pogadać, chociaż w sumie niedawno się widzieliśmy. - wyjaśnił. Spojrzałam na Jacoba ale on nawet na mnie nie patrzył. Nikt oprócz nas nie rozmawiał, czułam się skrępowana.
- Ferie, no tak.. - odparłam a on pokiwał głową. Chciał już coś powiedzieć, kiedy samochód się zatrzymał, byliśmy już przy zoo. Wyszliśmy i skierowaliśmy się od razu w stronę wejścia. Justin z rodzicami byli już na miejscu, Jazmyn przybiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
- Nie przywitałam się z tobą Kate! - powiedziała a ja objęłam ją i mocno do siebie przytuliłam.
- Hej maleństwo. Cieszysz się, że zrobiłaś niespodziankę bratu? - zapytałam i zaczęłam iść za resztą. Jazmyn ochoczo pokiwała głową. Bilety mieliśmy już kupione, dlatego od razu mogliśmy wejść. Justin szedł z przodu z Jaxonem i tatą, za nimi Jeremy z dziadkami, później ja z Jazmyn i Jacobem i za nami Dez, Mike i Rayan. Było nas strasznie dużo, prawie jak jakaś wycieczka. Jedni oglądali już następne zwierzęta a reszta dopiero dochodziła do poprzednich. Do tego musieliśmy chodzić w miarę szybko, bo nie mieliśmy za dużo czasu i wielu ludzi zatrzymywało się, pokazywało na nas palcami, niektórzy robili nam zdjęcia, ale my staraliśmy się nie zwracać na nich uwagi.
- O co ci chodziło w samochodzie? - zapytałam, kiedy Jazmyn dokładnie oglądała rybki w akwarium.
- Po prostu ja widziałem jak na ciebie patrzy. - odpowiedział a ja pytająco na niego spojrzałam.
- Przestań proszę cię. - westchnęłam, Jazmyn pociągnęła mnie za rączkę.
- Kate zobacz mam taką samą w domu! - powiedziała podekscytowana a ja się od razu uśmiechnęłam.
- Jest na prawdę piękna. - odparłam i spojrzałam znów na Jacoba.
- Po protu wyglądało to tak jakbyś z nim flirtowała. Gdyby Justin tam był, nie byłoby za ciekawie. - wyjaśnił a ja westchnęłam i przeczesałam ręką włosy.
- Chciałam być po prostu miła... - wytłumaczyłam a on podniósł ręce do góry na znak, że się poddaje.
- Mówię tylko jak to wyglądało. - powiedział i przytulił mnie do siebie. Zaczęłam się śmiać.
- Hej bo powiem Justinowi! - krzyknęła Jazmyn a my z Jacobem wybuchnęliśmy śmiechem.
- O czym mi powiesz? - zapytał Justin, podbiegł i złapał Jazmyn od tyłu i przytulił do siebie. Ona zaczęła się śmiać a my do niej dołączyliśmy.
- Kate i jej kolega się przytulali. - Justin udał, że jest zdenerwowany a potem poczochrał Jazmyn po włosach.
- Pozwoliłem im. - odpowiedział a ja wykręciłam oczami. Po chwili musieliśmy już iść, bo zostaliśmy strasznie w tyle. Robiliśmy sobie masę zdjęć, chcieliśmy żeby Justin miał ich jak najwięcej. Wszyscy świetnie się bawiliśmy, karmiliśmy zwierzęta. Zdążyłam porozmawiać z Pattie i dziadkami Justina. Była godzina 17:16 a my musieliśmy już iść bo zostały nam jeszcze cztery przystanki. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i wyszliśmy z zoo. Rodzice, dzieciaki, dziadkowie i Rayan zostali jeszcze w środku, nie obeszliśmy nawet połowy. Na szczęście zobaczymy się z nimi jutro, mają przyjść na obiad do Justina. Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie Jacob wyciągnął z mojej torebki trzy fioletowe kartki.
- Wybieraj, tylko szybko bo mamy mało czasu. - powiedział i wyciągnął je przed Justinem.
- Mecz baseballowy na "Wigley Field" - przeczytał Justin i w jego oczach pojawiły się iskierki. Nigdy nie byłam na meczu baseballowym więc sama była strasznie podekscytowana.
- Więc już długo jesteś w Chicago ale wiemy, że nie byłeś jeszcze na takim meczu, dlatego wylosowałeś wycieczkę na stadion Wigley Field, gdzie na przeciwko siebie będą grać Chicago Sky i Chicago Bulls, dwie najlepsze drużyny z tego miasta. - wyjaśnił Jacob. Mike od razu ruszył bo nie mieliśmy za dużo czasu, żeby odebrać bilety i wejść zanim się zacznie. Kiedy byliśmy na miejscu musieliśmy biec do kasy.
- Pięć biletów na nazwisko Hawthorne. - powiedział Jacob do dziewczyny w recepcji.
- Nie mogę wam już sprzedać. Bramki są zamknięte od 5 minut. - odpowiedziała monotonnym głosem. Serce zaczęło bić mi szybciej, nie mogliśmy nie wejść. Justin odwrócił się w jej stronę a ona zasłoniła sobie ręką usta a w jej oczach pojawiły się łzy.
- O boże, o boże, Justin to ty! - krzyknęła. Wszyscy patrzyliśmy na nią zdezorientowani. Spojrzałam na Justina, który uśmiechnął się do nieznajomej.
- Mogłabyś sprzedać nam te bilety? - zapytał podchodząc bliżej niej. Patrzyłam na tą całą sytuację lekko zirytowana.
- JASNE! - krzyknęła natychmiastowo. Ręce całe jej się trzęsły i wyglądała tak jakby miała za chwilę zemdleć. Już zapomniałam, jak dziewczyny na niego reagują. Justin odwrócił się do nas i uśmiechnął, pokiwałam przecząco głową i zaczęłam iść w stronę bramek. Kupił bilety, zdążył zrobić sobie jeszcze z nią zdjęcie i posłuchać jak składa mu cholernie długie życzenia urodzinowe. Wzięłam od niego swój bilet i weszłam na stadion a za mną przybiegł Jacob.
- Hej, co jest? - zapytał zdezorientowanym głosem. Nie przestawałam iść dalej, czułam jak ręce całe mi pulsują.
- To miał być dzień tylko dla nas, wszystko było zaplanowane, miał być normalnym nastolatkiem. Jakoś w zoo czy parku nikt go nie zaczepił a ona musiała wszystko popsuć. Poza tym widziałam jak na nią patrzy! - wyjaśniłam, ostatnie zdanie prawie wykrzykując. Odwróciłam się ale nie widziałam ich za nami. Pokręciłam przecząco głową i ruszyłam dalej nie czekając na Jacoba.
- Kate, no co ty nie możesz być zła o takie coś. Spokojnie, nie może ona popsuć dzisiejszego dnia.. - powiedział Jacob, zatrzymał mnie i przytulił. Położyłam głowę na jego ramieniu i głęboko oddychałam chcąc się uspokoić.
- Chodź usiąść. - odparłam, kiedy zobaczyłam, że Justin już idzie. Przeciskałam się przez ludzi i usiadłam z brzegu tak żeby obok mnie mógł usiąść tylko Jacob. Musiałam ochłonąć i nie chciałam rozmawiać z Justinem.
- Hej co jest? - zapytał Justin przechodząc obok mnie, pokręciłam przecząco głową i spuściłam ją, nie chcąc na niego patrzeć. Słyszałam jak wzdycha i za chwilę poszedł usiąść obok Jacoba i Mika. Przez część gry Jacob tłumaczył mi zasady, bo nie do końca rozumiałam tą grę. Ogólnie emocje i atmosfera była niesamowita. Krzyczałam jak głupia, chociaż nawet nie wiedziałam komu kibicuję. Po jakiś 40 min meczu Jacob zamienił się miejscami z Justinem. Złapał moją rękę a drugą skierował moją głowę tak żebym na niego spojrzała.
- Nie bądź zła. - westchnął a ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie jestem, nie dzisiaj. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Nie mogłam się dzisiaj na niego obrażać, chociaż byłam strasznie zła i na siebie i na niego.
- Kocham cię. - powiedział. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku. Kiedy nasze usta się złączyły nic poza tym nie miało dla mnie już sensu. Liczył się tylko on. Coraz bardziej uświadamiałam sobie, jak bardzo jest dla mnie ważny. Dotknęłam ręką jego policzka i przysunęłam go jeszcze bliżej siebie. Zaczęło robić się coraz bardziej namiętnie, gdy wszyscy wstali i zaczęli krzyczeć. Odsunęliśmy się i dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że już koniec meczu. Nie trwał długo, jakąś godzinę, ale to dobrze mieliśmy więcej czasu na resztę. Zaczęliśmy wychodzić kierując się za tłumem. Gdy byliśmy w samochodzie przyszła pora na losowanie, Mike odwrócił się i trzymał w ręce trzy czarne kartki.
- Dawaj, jestem ciekaw co wylosujesz. - powiedział a ja zaczęłam się denerwować. To był pomysł chłopaków stwierdzili, że jemu się spodoba. Ja nie miałam z Dez zamiaru tego robić ale oni cieszyli się jak małe dzieci. Justin sięgnął po środkową kartkę i wyciągnął ją.
- Skok na bandżi. - przeczytał i wydawał się nieźle zaskoczony. - to wszystko wyjaśnia, dlaczego są czarne. - powiedział i się zaśmiał, odetchnęłam z ulgą bo nie był przerażony tak jak ja.
- Ale będzie jazda. - odparł Jacob i potarł obie dłonie. Można by się nie spodziewać po tak spokojnym człowieku takich dziwnych pasji.
- Też skaczecie? Kate?! - zapytał i zszokowany spojrzał na mnie. Pokręciłam szybko głową na co wypuścił z płuc powietrze.
- Spokojnie, tylko nasza trójka. - wyjaśnił Jacob a Justin pokiwał głową. Jechaliśmy 10 min do miejsca w którym ustawiona była specjalna platforma do skoków na bandżi. Wiedziałam, że to jest bezpieczne ale i tak martwiłam się. Chłopaki natomiast wyglądali na w ogóle nie zdenerwowanych. Po 15 min ubrani byli w kombinezony i wjeżdżali na górę. Razem z Dez stałyśmy pod wierzą, obserwowałyśmy i robiłyśmy zdjęcia. Pierwszy skakał Mike potem Justin i Jacob, krzyczeli jak głupi ale wyglądali na szczęśliwych. Przez następne 20 min po skoku rozmawiali jak było, jak się czuli, jakie to uczucie itp.
- No dobra to już ostatni twój raz, wybieraj. - powiedziała Dez, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie. Chłopaki wzięli sobie cheeseburgery, dlatego zeszło nam tak długo. Wyciągnęła przed Justina trzy siwe kartki, sięgnął po jedną z nich i wybrał pierwszą z prawej.
- Wesołe miasteczko Navy Pier - przeczytał i po raz setny dzisiejszego dnia uśmiechnął się. Po 20 minutach byliśmy na miejscu, kupiliśmy bilety i weszliśmy na teren zabaw. Każdy z nas czuł się jak pięcioletnie dziecko. Chodziliśmy od jednej karuzeli do drugiej, Justin wygrał dla mnie miśka trafiając dziesięć razy pod rząd do kosza. Był ogromny a ja musiałam z nim później wszędzie chodzić. Weszliśmy do domu strachu, poszliśmy na samochody, zjedliśmy watę cukrową i obeszliśmy wszystkie inne atrakcje. Z Justinem cały czas byliśmy blisko siebie, nie puszczaliśmy się za ręce ani na chwilę. To zdecydowanie był najlepszy dzień w całym moim życiu. Był już późny wieczór, byliśmy zmęczeni więc poszliśmy na plażę. Jacob w plecaku miał dwa koce, rozłożyliśmy je i położyliśmy się na nich. Przytuliłam się do Justina i patrzyłam w gwiazdy.
- Nawet nie wiem jak mam wam dziękować za dzisiejszy dzień. - odezwał się Justin po chwili ciszy.
- To był nasz prezent urodzinowy dla ciebie. - powiedział Jacob i czułam jak Justin się uśmiecha, mocniej mnie do siebie przytulił.
- Najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem. - wyjaśnił a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, podniosłam głowę i lekko go pocałowałam.
- My też się świetnie bawiliśmy. Dawno się tak dobrze nie bawiliśmy razem. - odpowiedziała Dez a my zgodnie pokiwaliśmy głowami. Później nie poruszaliśmy już tego tematu, leżeliśmy i rozmawialiśmy o jakiś głupotach. Nie wiem jak mu to robiliśmy ale zawsze mieliśmy o czym rozmawiać, tematy nigdy nam się nie kończyły. Zaczynało jednak robić się chłodno, spojrzałam na zegarek 22:52. Wszyscy byliśmy dosyć zmęczeni tym dniem, pełnym wrażeń.
- Chyba będziemy się zbierać. - odparłam i wszyscy się ze mną zgodzili. Powoli zeszliśmy z plaży i wsiedliśmy do samochodu. Pierwszego odwieźliśmy Jacoba a później Mike odwiózł mnie i Justina. Poprosiłam go jednak żeby został na chwilę w samochodzie a ja z Dez pobiegłyśmy do domu. Musiałyśmy zapalić jakieś 50 świeczek i poustawiać w salonie. Na szczęście rano nakryłam do stołu a wczoraj przygotowałam nam kolację. Wstawiłam lazanie do piekarnika, pomogłam Dez i po 15 min zaprosiłam Justina do domu.
- Świeczki, jak romantycznie. - wychrypiał wchodząc do salonu. Przyciągnął mnie do siebie ale ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie, nie, nie. Musisz poczekać. - powiedziałam, szybko go pocałowałam i ruszyłam do łazienki żeby się przebrać i założyć to co miałam naszykowane. Gdy byłam gotowa poszłam do kuchni. Lazania była już gotowa, wyciągnęłam ją z piekarnika i nałożyłam nam na talerz. Zaniosłam do salonu, gdzie czekał Justin. Kiedy mnie zobaczył od razu się uśmiechnął. Usiadłam przy stole na przeciwko Justina i zabrałam się za jedzenie.
- Dodałem zdjęcie na Instagram. - odparł a ja zrobiłam pytającą minę.
- Zaraz zobaczę. - odpowiedziałam a on pokiwał głową. Wzięłam telefon i weszłam na Instagram, gdzie od razu zobaczyłam to zdjęcie. Zrobione było, kiedy byliśmy na górze jakiejś kolejki w wesołym miasteczku. Było dosyć ciepło, dlatego chłopaki chodzili bez koszulek a my z Dez tylko się wkurzałyśmy jak oglądały się za nimi dziewczyny. Zostało zrobione na kilka minut przez zjazdem, siedzieliśmy w jakimś tunelu, za nami był Mike i Dez a przed nami Jacob. Kolejka była chyba najlepsza ze wszystkich.  Ogólnie fajnie wyszło, przesunęłam palcem w dół i przeczytałam podpis "Najlepsze urodziny w moim życiu. Dziękuje wszystkim za życzenia i moim najlepszym znajomym na świecie za dzisiejszy dzień.". Wykręciłam oczami a Justin wzruszył ramionami. Po 10 min skończyliśmy jeść. Wzięłam talerze po kolacji i zaniosłam je do kuchni. Serce biło mi jak oszalałe. Coraz bardziej zastanawiałam się czy to co chcę zrobić jest na pewno dobrym pomysłem. Ręce całe mi się trzęsły i powoli zaczynałam robić się mokra. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam strój i poszłam do salonu. Justin siedział na kanapie i czekał aż wrócę. W pokoju pozapalane było mnóstwo świeczek, przy których nieźle się z Dez namęczyłyśmy. Na stole stała butelka wina a jeszcze przed chwilą nasza kolacja. Stanęłam w drzwiach i przyglądałam się mojemu chłopakowi, który dzisiaj skończył 18 lat. Justin spojrzał na mnie a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Kolacja była pyszna. - powiedział a ja lekko się zarumieniłam. Przeszywał mnie swoim spojrzeniem a ja miałam wrażenie, jakby czytał mi w myślach, a nie chciałabym żeby wiedział o czym teraz myślałam.
- Wszystko dla ciebie. - odparłam a on przegryzł wargę, poklepał kanapę obok na znak żebym do niego przyszła. Pokiwałam przecząco głową a on zrobił pytającą minę.
- Czemu nie chcesz do mnie przyjść? - zapytał i zrobił smutną minkę. Justin w skupieniu przyglądał mi się jednak nie wstawał. Musiałam policzyć do dziesięciu żeby się uspokoić. Liczyłam w miarę szybko, żeby nie pomyślał, że na prawdę jest coś nie tak a to tylko ja coraz bardziej się stresowałam. Dez zapewniała mi, że to będzie dla niego najlepsza część wieczoru, też tak myślałam aż to teraz, kiedy stałam na wprost niego. Wzięłam głęboki oddech i położyłam dłonie na swojej sukience. Justin się uśmiechnął jakby domyślając się co chcę zrobić, na prawdę czyta mi w myślach, pomyślałam.
- Bo to jeszcze nie koniec niespodzianek. - powiedziałam a źrenice Justina się powiększyły.
- Będę musiał wybierać karteczkę? - zapytał a ja powoli pokręciłam przecząco głową.
- Masz tylko jedno wyjście. - odparłam a on oblizał usta. Powoli zdjęłam z siebie sukienkę a on szerzej otworzył oczy. Spojrzałam na siebie widząc jego minę, przez chwilę myślałam, że coś jest nie tak, kiedy odezwał się.
- Wyglądasz, wow... - wyszeptał podchodząc do mnie. Przesuwał po mnie wzrokiem a ja lekko się zarumieniłam. Stałam przed nim ubrana w klik, jeszcze nigdy nie nosiłam czegoś takiego. Odgarnął mi włosy z szyi i zaczął ją całować. Przesunęłam palcami po jego klatce piersiowej i powoli ściągnęłam jego sweter a potem koszulkę.
- Chodź do sypialni. - powiedział mi do ucha i pociągnął mnie za rękę w tamtą stronę. Nie spuszczał ze mnie wzroku ani na chwilę. Gdy byliśmy w sypialni, odwrócił mnie plecami do siebie i powoli zaczął rozpinać gorset. Po chwili stałam przed nim nago. Jego oczy pożerały mnie wzrokiem, naparłam na niego swoimi ustami nie mogąc się już dłużej powstrzymywać. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie. Powoli zaczęłam pozbywać się jego części garderoby. Zdjęłam jego spodnie a potem bokserki i teraz obydwoje byliśmy nago. Zaczął całować każdy milimetr mojego ciała, kiedy doszedł do mojego krocza zaczął je ssać co doprowadziło mnie do orgazmu. Fala ciepła rozlała się po moim ciele, szybko odwróciłam go na plecy, zeszłam do jego krocza i postanowiłam się odwdzięczyć. Po chwili doszedł w moich ustach, kiedy wychyliłam się znad kołdry złapał moją głowę w obie ręce i zaczął namiętnie mnie całować. Nasze oddechy były coraz bardziej przyśpieszone, to co miało się za chwile stać było nieuniknione.
- Kaaate, nie dam rady się powstrzymać. - powiedział między pocałunkami.
- Nie musisz. - szybko odpowiedziałam chcąc tego równie bardzo jak on. Wiedziałam, że tak to się skończy, ale czułam się gotowa na swój pierwszy raz. Chciałam zrobić to z nim, nie wyobrażałam sobie kogoś innego obok mnie. Znów zaczął całować moje ciało, kiedy telefon zaczął dzwonić. Podskoczyłam lekko, bo wystraszyłam się. Po chwili przestał, ale za chwilę znów zaczął.
- Odbierz. - powiedziałam a on zaklął pod nosem. Sięgnął po telefon, dzwoniła Pattie, zarumieniłam się. Kiedy odebrał okazało się, że dzieciaki nie chcą usnąć póki nie opowie im bajki. Położył się obok mnie i bezgłośnie powiedział "kocham cię" odsunął telefon a ja szybko go pocałowałam. Przytuliłam się do niego i oparłam głowę na jego ramieniu.  Słuchałam jak opowiada historię o księżniczce, gdy oczy zaczęły robić się coraz cięższe i sama nie wiem, kiedy usnęłam.


____________________________________________________________________
No i wreszcie kolejny rozdział. JAK WAM SIĘ PODOBA? Jest ktoś jeszcze? Pozdrawiam i dziękuję tym, którzy są za cierpliwość. N xoxo

niedziela, 16 marca 2014

PRZEPRASZAM.

          



                   BARDZO WAS PRZEPRASZAM ALE ROZDZIAŁ NIE POJAWI SIĘ DZISIAJ. Zaczęłam pisać go wczoraj ale jest zdecydowanie za krótki i nie chcę go dodawać. Nie mogłam pisać wcześniej, nazbierało mi się masę nauki a do tego wciągnął mnie serial "Pretty Little Liars" może oglądacie? Nie chciałam, żebyście się zawiodły dlatego piszę. Jednak mam dla was krótką zapowiedź kolejnego rozdziału:

            "Wzięłam talerze po kolacji i zaniosłam je do kuchni. Serce biło mi jak oszalałe. Coraz bardziej zastanawiałam się czy to co chcę zrobić jest na pewno dobrym pomysłem. Ręce całe mi się trzęsły i powoli zaczynałam robić się mokra. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam strój i poszłam do salonu. Justin siedział na kanapie i czekał aż wrócę. W pokoju pozapalane było mnóstwo świeczek, przy których nieźle się z Dez namęczyłyśmy. Na stole stała butelka wina a jeszcze przed chwilą nasza kolacja. Stanęłam w drzwiach i przyglądałam się mojemu chłopakowi, który dzisiaj skończył 18 lat. Justin spojrzał na mnie a ja się lekko uśmiechnęłam.
- Kolacja była pyszna. - powiedział a ja lekko się zarumieniłam. Przeszywał mnie swoim spojrzeniem a ja miałam wrażenie, jakby czytał mi w myślach, a nie chciałabym żeby wiedział o czym teraz myślałam.
- Wszystko dla ciebie. - odparłam a on przegryzł wargę, poklepał kanapę obok na znak żebym do niego przyszła. Pokiwałam przecząco głową a on zrobił pytającą minę.
- Czemu nie chcesz do mnie przyjść? - zapytał i zrobił smutną minkę. Justin w skupieniu przyglądał mi się jednak nie wstawał. Musiałam policzyć do dziesięciu żeby się uspokoić. Liczyłam w miarę szybko, żeby nie pomyślał, że na prawdę jest coś nie tak a to tylko ja coraz bardziej się stresowałam. Dez zapewniała mi, że to będzie dla niego najlepsza część wieczoru, też tak myślałam aż to teraz, kiedy stałam na wprost niego. Wzięłam głęboki oddech i położyłam dłonie na swojej sukience. Justin się uśmiechnął jakby domyślając się co chcę zrobić, na prawdę czyta mi w myślach, pomyślałam.
- Bo to jeszcze nie koniec niespodzianki... "

 DO NASTĘPNEGO! Much love N.

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 40.

         Powoli otworzyłam oczy. Był ciepły dzień a promienie słoneczne padały prosto na moje łóżko. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pustym pokoju. W domu panowała idealna cisza, przypominająca mi, że jestem sama. Wzięłam telefon była dopiero 9:21, weszłam na Instagram i dodałam to zdjęcie klik, nie wiem czemu ale lubiłam je. Później otworzyłam stronę o gwiazdach, na której były wszystkie plotki o nich. Wczoraj z Justinem nie myliliśmy się, pojawiły się nasze zdjęcia i nowa plotka. Kliknęłam na link i zobaczyłam te zdjęcia klik oczywiście, musieli wstawić moje jakieś zdjęcie i Justina klik, klik na szczęście nie wyglądał na nich na zdenerwowanego, tylko nie chciał zdjęć po prostu ale kilka udało im się jak zawsze zrobić. Przesunęłam w dół i zaczęłam czytać "Wczoraj około godziny 22, widziano Kate wychodzącą z domu Justina Biebera. Była sama, nie chciała z nami rozmawiać, zakrywała się i podejrzewamy, że płakała. Po kilku minutach wyszedł Justin, wyglądał na zdenerwowanego. Kazał paparazzi wynosić się z pod jego domu bo inaczej wezwie policję. Tym wszystkim upewnił nas, że coś między nimi się wydarzyło. Przypominamy, że jeszcze wczoraj Justin został okradziony, nie wiemy co stracił i kto to zrobił, ale sprawców znaleziono. Fanki muszą wariować, widząc to całe szaleństwo wokół ich idola." Czytałam a serce biło mi jak szalone. "Nie przejmuj się, nie przejmuj się" powtarzałam w kółko, żeby się uspokoić. Najbardziej denerwuję mnie to, że ludzie czytają te artykuły i im wierzą a ani ja ani Justin nie możemy z tym nic zrobić. Szkoda mi fanek, które martwią się o niego, które pewnie mnie teraz nienawidzą, bo zamiast go wspierać ja się z nim "kłócę" i "nie przejmuję jego problemami". Muszę zachowywać się tak jak on, po prostu to olewać i nie przejmować się, bo przecież wpływu na to nie mamy a nie zamierzam zmieniać czegoś w swoim życiu tylko, dlatego bo paparazzi zrobią mi zdjęcie a potem napiszą jakąś głupotę, chociaż muszę przyznać, że jest to trudne. Telefon nagle za wibrował, SMS Justin: "Wstałaś już? " zaśmiałam się i szybko napisałam " Tak. A Ty czemu już nie śpisz? " zapytałam i odłożyłam telefon. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki, obmyłam twarz wodą i czułam przyjemne orzeźwienie. Kolejna wiadomość "Po prostu, jakoś nie mogłem spać. Czytałaś? " wykręciłam oczami i odpisałam "Tak, nie powinniśmy być przypadkiem pokłóceni? ", podeszłam do szafy i na razie ubrałam się w klik. Otworzyłam w domu wszystkie okna, chciałam żeby się trochę przewietrzyło a potem zabrałam się za robienie śniadania, nie przestając pisać z Justinem:
"24.02.2013r godzina 9:43 Juustin:
No właśnie chyba powinniśmy.
9:45 Ja:
No to czemu do mnie piszesz?
9:47 Juustin:
Bo Cię kocham.
9:50 Ja:
To wykrzycz to światu.. Czemu mi to piszesz?
9:53 Juustin:
Bo Ty jesteś moim światem. <3
9:56 Ja:
To było słodkie. Też Cię kocham.
10:00 Juustin:
Zawsze możemy tak się kłócić.
10:02 Ja:
Jestem za. A w ogóle fajnie wyszedłeś na tych zdjęciach ;p
10:05 Juustin:
Czy ja kiedyś na jakimś nie wyszedłem fajnie?
10:08 Ja:
Musiałabym się zastanowić.
10:10 Juustin:
Nie okłamujmy się ;p Co robisz?
10:14 Ja:
Staram się robić śniadanie, ale cały czas piszesz.
10:16 Juustin:
Ehh.
10:20 Ja:
Napiszę później, okej?
10:22 Juustin:
Ok. "
Odłożyłam telefon i zabrałam się za kończenie omletów. Pokroiłam sobie kilka owoców, posypałam nimi omlet i oblałam je bitą śmietaną. Wyglądały cholernie pysznie. Poszłam do salonu, wyciągnęłam nogi na ławę i zabrałam się za jedzenie. Patrzyłam na ludzi za oknem, żyli w takim ogromnym pośpiechu. Rodzice nie mieli czasu dla dzieci, dzieci dla rodziców, tak bardzo nie doceniali tego co mieli. Nie mówię, że gdyby mama z tatą żyli nasze życie byłoby idealne, ale nie ugięlibyśmy się pod ciężarem brutalnej rzeczywistości, to wiem na pewno. Głupia rozmowa, wspólny obiad czy nawet oglądanie telewizji niby takie "nic" a dla innych to może być marzeniem. Dziewczyny, które za wcześnie zachodzą w ciążę i albo usuwają dzieci lub je oddają. Czy to nie jest chore? Odbierać niewinnemu, bezbronnemu stworzeniu życie? Może to właśnie ono było by wielkim wynalazcą, papieżem, aktorem czy posiadaczem jednej z największej firmy na ziemi. Nie pojmuję, jak takie osoby żyją z takim ciężarem na swojej duszy. To tak jakby wziąć nuż i zabić je podczas snu, niczym te sytuacje się nie różnią. Jak do cholery ludzie chcą dobra na świecie, brak wojen kiedy nie zauważają tego całego zła, które sami wyrządzają. Może im się zdawać, że to ich nie dotyczy, że wycinanie lasów jest dobre, zabijanie innych ludzi tylko po to, żeby samemu mieć więcej też jest okej? Dlaczego ludzie we współczesnych czasach patrzą tylko na siebie, nie potrafią zobaczyć człowieka w człowieku? W dalekiej przyszłości, to właśnie przez nich nasze dzieci nie będą mogły oddychać świeżym powietrzem lub bezpiecznie wyjść na ulicę, ale to znów nie ich sprawa.. Nie uważam się za idealnego człowieka, nikt taki nie jest. Po prostu czasem myślę o okrucieństwie ludzi, pomagają ale tak na prawdę szkodzą, wspierają a zabierają, mówią a kłamią. Odwróciłam głowę i spojrzałam na pokój. Nie lubiłam, kiedy w mojej głowie pojawiały się takie myśli, chodziłam wtedy taka przygnębiona myślą, że nie mogę nic zrobić i zmienić. Chociaż wiedziałam, że teraz z Justinem u boku to może być łatwiejsze. Odniosłam talerz do kuchni i umyłam go, nie chciałam robić bałaganu. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do wujka, po kilku sygnałach odebrał.
- Cześć Kate, kochanie. - powiedział a uśmiech pojawił się na mojej twarzy, tęskniłam za nim.
- Hej wujku. Co robisz? - zapytałam i ruszyłam w stronę pokoju.
- Siedzę w pracy, same nudy. A Ty? Jak ferie, wyjazd się udał? - odparł a ja wykręciłam oczami. Wzięłam walizkę i położyłam ją na łóżku.
- A ja się pakuję. Było świetnie ale jutro ci o tym opowiem. - odpowiedziałam i wiedziałam, że teraz on się uśmiecha. Usiadłam na brzegu łóżka i czekałam co powie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię zobaczę. - powiedział w końcu a ja się zaśmiałam.
- Ja też! Czyli nie macie nic przeciwko z ciocią, że was odwiedzę? - zapytałam i słyszałam jak wzdycha.
- Ej, przecież wiesz, że możesz do nas przyjechać w każdej chwili. Zaraz wezmę sobie wolne. - odpowiedział a ja cholernie za nim zatęskniłam. Kochałam go prawie jak własnego tatę i tak też go traktowałam. Nawet nie potrafię pojąć jak dużo dla mnie zrobił.
- Nie musisz, przyjedziemy nad ranem a wieczorem wybieramy się na koncert Miley Cyrus. - wyjaśniłam.
- Przyjedziemy, my? - zapytał a ja zapomniałam o tym, że nie wspomniałam, że nie będę sama.
- Ja, Justin i Jacob. Mam nadzieję, że to nie będzie problem. - powiedziałam z nadzieją w głosie, chociaż wiedziałam, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Wiesz, że uwielbiam twoich znajomych i wreszcie poznam twojego Justina. A nie pokłóciliście się przypadkiem? - odparł a ja zrobiłam pytającą minę. Po chwili uświadomiłam sobie, że czytał artykuł o nas. No tak mogłam się tego domyślić, musi wiedzieć co dzieje się w świecie "gwiazd" do, którego ja też teraz należę, tak jakby.
- Czytałeś.. nie to kłamstwo. Ale to dłuższa historia. - odpowiedziałam.
- Nadrobimy jutro. Szkoda, że na tak krótko przyjedziecie bo pewnie następnego dnia będziecie jechać ze względu na szkołę. - powiedział a ja westchnęłam.
- Niestety tak. - odparłam. Słyszałam jak z kimś rozmawia i domyśliłam się, że zaraz będziemy musieli kończyć.
- Kochanie, muszę iść bo mnie wołają. Dzwoń jak będziecie jechać okej? - zapytał a ja się uśmiechnęłam. Nie mogłam się doczekać aż ich zobaczę.
- Jasne. Kocham cię. - powiedziałam jeszcze a wujek się zaśmiał.
- Ja ciebie bardziej. - rzucił i rozłączył się. Nie czekałam ani chwili, otworzyłam szafę i zaczęłam się pakować. Musiałam pomyśleć w czym pójdę na koncert, w czym pojadę, wrócę i tam żeby mieć na jakieś może wyjście na miasto. Wiem, że będziemy cały czas obserwowani, więc muszę dobrze to przemyśleć.
          Powoli otworzyłam oczy, szyja cała mi zdrętwiała. Powoli podniosłam głowę i zobaczyłam, że Jacob na mnie patrzy, uśmiechnęłam się i przetarłam oczy. Spojrzałam na Justina, który spał. Wyglądał tak słodko, nachyliłam się i delikatnie go pocałowałam. Przez cały czas nie puścił mojej ręki, nie chciałam jej zabierać. Wygodniej się ułożyłam i wyjęłam jedną słuchawkę z ucha i Jacob zrobił to samo.
- Długo spałam? - zapytałam a on spojrzał na telefon.
- Jakieś dwie i pół godziny. - odpowiedział a ja ziewnęłam i szybko zakryłam ręką usta.
- A Justin? - znów zapytałam a Jacob wzruszył ramionami.
- Może z godzinę. Trochę rozmawialiśmy. - wyjaśnił a ja zrobiłam pytającą minę.
- O czym? - powiedziałam a on wykręcił oczami. Pokazałam mu język, spojrzałam za okno, było ciemno, nie wiedziałam gdzie jesteśmy.
- Głównie o Miley i o tym co u was się ostatnio działo. - pokiwałam głową nie chcąc pytać o więcej, wiedziałam, że gdyby chciał porozmawiać to po prostu by to zrobił. Najwyraźniej rozmowa z Justinem mu wystarczyła.
- Rozumiem, męskie rozmowy. Czemu nie śpisz? - zapytałam i pokazałam na jego telefon, który jak wstałam trzymał w ręce.
- Nie mogę usnąć. Oglądam koncerty Miley z tego tygodnia. - wyjaśnił a ja się zaśmiałam.
- Nieźle cię wkręciło. Wciąż, cię nie poznaję. - odpowiedziałam i teraz on pokazał mi język. Wyciągnął rękę i przytulił mnie do siebie. - A nie jednak to stary ty. - dopowiedziałam i oboje zaczęliśmy się śmiać, po chwili uświadamiając sobie, że Justin śpi.
- Obudzisz go. A było tak cicho jak spałaś. - powiedział a ja lekko go uderzyłam.
- Świnia. - westchnęłam a on znów mnie przytulił. Zapadła między nami chwila ciszy, wzięłam swoją torbę, wyciągnęłam z niej butelkę wody i upiłam kilka łyków.
- Strasznie się cieszę, że Justin wpadł na ten pomysł. - odparł a ja pokiwałam głową.
- To nam wszystkim dobrze zrobi. Szkoda, jednak, że Dez z Mikem nie mogli. Proponowałam jej, że pożyczę jej pieniądze ale nie chciała się zgodzić. - wyjaśniłam a on spojrzał w okno. Dziwnie i pusto było nam bez niej, ale czasem tak wychodziło i nie wszystko udawało nam się robić razem.
- Po prostu było jej głupio, zrozum ją. - odpowiedział a ja westchnęłam. Wyobrażałam sobie jednak, jak musiała się czuć i nie robiłam jej z tego powodu wyrzutów.
- Po prostu mi przykro, że jej z nami nie ma. - przysunął się do mnie a ja się do niego przytuliłam. Czasem potrafiliśmy zrozumieć się bez słów. Nie wiem jak to działało, że tak dobrze się rozumieliśmy.
- Oglądasz ze mną? - zapytał a ja pokiwałam głową. Wzięłam jedną słuchawkę, oparłam głowę na jego ramieniu i spojrzałam w jego telefon. Musiałam przyznać, że śpiewa na prawdę niesamowicie. Nie mogłam się doczekać, jak zobaczę ją na scenie. Jacob po jakiejś godzinie usnął, wyciągnęłam słuchawkę z jego ucha i powoli zabrałam mu telefon tak żeby go nie obudzić. Włożyłam go do torby , wyciągnęłam swojego iPoda i włączyłam muzykę. Powieki robiły się coraz cięższe aż w końcu sama usnęłam.
        Muzyka w słuchawkach przestała grać a ja mimowolnie się obudziłam. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po samochodzie. Justin i Jacob jeszcze spali. Sięgnęłam po telefon była dopiero 4 w nocy i dalej było ciemno. Samochód nagle się zatrzymał. Tom nasz kierowca, odsunął okno które nas dzieliło.
- Mamy chwilę przerwy. Dostałem cynk od chłopaków, że ktoś za nami jechał. To pewnie paparazzi, jeśli nie chcecie nie musicie wychodzić. - wyjaśnił a ja tylko pokiwałam głową.
- Cholera świetnie a ja muszę do łazienki. - odezwał się Justin a ja podskoczyłam bo mnie wystraszył. Niestety ja też musiałam iść do łazienki.
- Ja też. To chodźmy. - powiedziałam. Justin otworzył drzwi, na szczęście nie było nikogo wokół nas. Szybko poszliśmy na stację. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lusterko, wyglądałam strasznie. Dobrze, że wzięłam ze sobą torebkę. Uczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Zrobiłam siku, umyłam ręce jeszcze raz się przejrzałam i wyszłam. Na korytarzu czekał na mnie Justin.
- Chcesz coś do jedzenia? - zapytał a ja pokiwałam przecząco głową, złapał moją rękę i wyszliśmy. Zobaczyłam naszych chłopaków czekających przed sklepem. Było ich dwóch i mieli nas chronić, nie pozwolono Justinowi poruszać się bez żadnej ochrony. Nie chciał jednak ściągać Kennego na dwa dni, bo to nie miało sensu. Z samochodu, który stał dalej zobaczyłam, że wychodzi dwóch mężczyzn z aparatami. Czułam się jak jakiś przestępca, który musi być śledzony a jego każdy krok uwieczniony. Justin poszedł przede mną, myślałam, że uda nam się dojść w spokoju do samochodu ale oczywiście się myliłam. Spuściłam głowę w dół a oni zaczęli robić nam zdjęcia, Justin puścił moją rękę i odciągnęli go ochroniarze. Szybko usiadłam obok niego, zamknęli za mną drzwi a ja odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam nic mówić, widziałam po wyrazie twarzy Justina, że jest zdenerwowany. Powoli położyłam rękę na jego policzku i zmusiłam żeby na mnie spojrzał.
- Wszystko jest dobrze. - wyszeptałam i złączyłam nasze usta w pocałunku. Ciarki pojawiły się na całym moim ciele i momentalnie zrobiło mi się gorąco. Nigdy nie znudzi mi się całowanie go, jego usta sprawiają, że się rozpływam i nic innego nie ma dla mnie znaczenia oprócz niego. Nawet jeśli cały świat patrzyłby na to, nie przeszkadzałoby mi to. Odsunęliśmy się od siebie na kilka centymetrów.
- Co ja bym bez ciebie zrobił. - powiedział a ja się zaśmiałam, przytuliłam się do niego. Objął mnie ramieniem i zaczął bawić się moimi włosami. Jacob cały czas spał. Na dworze robiło się coraz jaśniej, słońce zaczęło powoli pojawiać się ponad horyzontem. Nie odzywaliśmy się, nie musieliśmy. Wystarczyło nam bycie ze sobą. Po kilku godzinach Tom powiedział, że już prawie jesteśmy na miejscu, wyciągnęłam telefon i napisałam do wujka. 30 min później byliśmy pod jego mieszkaniem. Nie czekaliśmy długo, szybko wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do wieżowca w którym mieszkał wujek. Nie chciałam, żeby jeszcze rano robili nam zdjęcia a wiedziałam, że za chwilę pojawią się tutaj. Wiedziałam już co nas będzie czekać na kilka godzin, mnóstwo paparazzi i fanów, nie chciałam jednak teraz o tym myśleć. Pojechaliśmy windą na przed ostatnie piętro, kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam ciocię i wujka. Od razu rzuciłam się im na szyję, czym nie byli zaskoczeni.
- Tak bardzo tęskniłam! - powiedziałam. Staliśmy tak jeszcze chwilę, nie ruszając się. Nie widzieliśmy się od świąt. Kiedy się od siebie odsunęliśmy Jacob przywitał się najpierw z ciocią a potem z wujkiem.
- Ciociu, wujku to Justin. - przedstawiłam im Justina, tak jak to się robi gdy przyprowadza się chłopaka do domu. W sumie to było słodkie. Poza tym bezsensowne bo oni go dobrze znali a po drugie dawno wiedzieli, że jesteśmy razem.
- Miło nam cię poznać. - odpowiedzieli i kulturalnie podali sobie ręce. Później zaprowadzili nas naszego pokoju. Mieliśmy chwilę dla siebie.
- Idę się wykąpać, okej? - odparłam a obydwaj zgodnie pokiwali głowami. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Kąpiel dobrze zrobiła mi po tej długiej podróży. Dokładnie umyłam każdą część ciała. Gdy wyszłam wysuszyłam włosy i lekko się umalowałam. Zeszło mi jakieś 30 min, musiałam już wychodzić. W pokoju nikogo nie było, nie spodziewałam się, że ich tutaj nie zastanę. Słyszałam rozmowy z salonu, szybko odłożyłam rzeczy z łazienki i ruszyłam w tamtym kierunku. Wszyscy siedzieli w salonie, Justin obok cioci i wujka na kanapie a Jacob na fotelu. Nawet nie zauważyli, kiedy przyszłam. Cieszyłam się, że dobrze się dogadują.
- Oh już jesteś, chodźmy na śniadanie. - powiedziała ciocia, kiedy zobaczyła, że już przyszłam. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo głodna jestem. W samochodzie żadne z nas nie jadło a była już godzina prawie 10. Wszyscy usiedliśmy przy stole. Ciocia z wujkiem obsypywali nas masą pytań, głównie o ferie. Później Justin przejął inicjatywę, ciągle coś mówił lub o coś pytał. Kiedy z wujkiem zaczęli rozmawiać o biznesie, nie byliśmy w stanie oderwać ich od rozmowy i podzieliliśmy się na grupki. Gdy Jacob poszedł się kąpać, razem z ciocią posprzątałyśmy po śniadaniu a potem dołączyłyśmy do chłopaków w salonie.
- Kate, pewnie chcesz to zobaczyć. - odparł Justin i dał mi swój telefon. Zobaczyłam to zdjęcie klik
szybko zaczęłam czytać " Dzisiaj rano widziano Justina Biebera z jego dziewczyną Kate. Spotkaliśmy ich na stacji benzynowej ok 4 nad ranem. Prawdopodobnie wybierają się gdzieś razem. Co więc miały znaczyć ostatnie wydarzenia? Czy była to może tylko zmyłka, żeby mogli w spokoju spędzić ostatnie dni ferii. Jednak my byliśmy sprytniejsi i przewidzieliśmy ich plany. Pojawiło się pytanie, gdzie wybierają się zakochani. Jak okazało się nad ranem, zatrzymali się w centrum Nowego Yorku w jednym z najbardziej ekskluzywnych apartamentów. Czyżby Justin miał w nim swoje własne mieszkanie? Widzimy go jednak tutaj pierwszy raz. Pod budynkiem zebrały się już fanki Justina, wiemy, że niedługo pojawią się przed nim. Czekamy na ich reakcję i dalszy rozwój akcji." Patrzyłam na telefon nie ruszając się, po chwili uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że nie mogę się tym przejmować. To jest nasz wyjazd i będzie udany a oni mi tego nie popsują.
- Mamy na dzisiaj jakieś plany? - zapytałam oddając telefon Justinowi. Zaciekawiony spojrzał na mnie.
- Chcieliśmy iść na spacer a później coś zjeść na mieście. Jeśli chcecie oczywiście. - powiedział wujek a ja szerzej się uśmiechnęłam.
- Będziemy musieli wyjść chwilę wcześniej. - odpowiedziałam i złapałam Justina za rękę, lekko ją ściskając.
     Była godzina 12, wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia. Ustaliliśmy, że ja z Justinem wychodzimy pierwsi, bo nam na dole zejdzie najdłużej a po jakimś czasie zejdzie do nas reszta i odjedziemy. Zjeżdżaliśmy windą na dół, kolana i ręce całe mi się trzęsły, ale nie chciałam pokazywać, że się denerwuję. Ręka Justina była już prawie sina, po nim jednak nie było widać żadnych emocji co jeszcze bardziej mnie przerażało. Chociaż dla niego to nie było nic takiego, wyjść do fanów, zrobić sobie z nimi kilka zdjęć i tyle. Ja robiłam to tylko raz, w Francji przed jego koncertem. Nie powiem, że nie było to przyjemne ale wiedziałam, że to na niego czekają a ja jestem tylko dodatkiem. W holu słychać było już krzyki fanek. Nie chciałam tego robić a z drugiej strony wiedziałam, jak bardzo ważne to jest dla nich. Czekają na niego tyle czasu, nie potrafiłabym tak po prostu dać mu obok nich przejść. Tym razem nie mógł iść sam, tłumaczył mi, że jeśli wyjdzie beze mnie to znów pojawią się jakieś plotki a tego nie chcieliśmy obydwoje. Dwóch ochroniarzy prowadziło nas przez hol. Z każdym krokiem robiłam się coraz bardziej zdenerwowana. Kiedy drzwi się otworzyły, musiałam natychmiastowo przyzwyczaić się do hałasu i pisku dziewczyn. Słońce strasznie raziło i było bardzo ciepło jak na tą porę roku, dobrze, że ubrałam się w krótkie spodenki. Założyłam okulary i mogłam dokładniej się wszystkiemu przyjrzeć. Cały podjazd był ogrodzony białymi "zaporami" żeby fanki nie mogły przejść głębiej. Widziałam, że do pomocy przyjechała policja, wykręciłam oczami, nikt i tak nie mógł tego zobaczyć. Wszyscy fani trzymali wyciągnięte telefony, robili nam zdjęcia, kamerowali nas a my tylko wyszliśmy z budynku. Mocniej ścisnęłam rękę Justina a on zrobił to samo. Cofam to, że nie przeszkadzałoby mi, jak cały świat patrzyłby na to, że się całujemy. Teraz wiem, że cholernie by mi to nie odpowiadało a ja pewnie byłabym cała czerwona i zdenerwowana. Oprócz fanów byli oczywiście reporterzy, który zajęli najlepsze miejsca przy balustradzie.
- Gotowa? - zapytał Justin a ja powoli pokiwałam głową. Ruszył w stronę fanek nie puszczając mojej ręki. Kiedy byliśmy przy nich, widziałam jak dziewczyny płaczą, wyciągają ręce żeby choć na chwilę go dotknąć. Czułam ból w klatce piersiowej za każdym razem, kiedy na nich patrzyłam. Wiedziałam, że nigdy nie będę potrafiła się przyzwyczaić jak dużo on dla nich znaczy. Odwróciłam się w stronę dziewczyn które stały tuż obok mnie.
- Kate proszę, zrób sobie ze mną zdjęcie! - krzyczało kilka osób na raz, a ja nie bardzo mogłam się zorientować kto mówi. Zobaczyłam, że ta dziewczyna ma łzy w oczach, uśmiechnęłam się przysunęłam do niej i zrobiłyśmy sobie zdjęcie klik. Zrobiłam krok do przodu, do jej koleżanki, znów się uśmiechnęłam i kolejne zdjęcie klik. Kiedy chciałam już odejść złapała mnie za rękę i poprosiła o autograf. Zaskoczona spojrzałam na nią. Nigdy nie dawałam autografów. Podała mi kartkę i długopis a ja drżącą ręką napisałam jej "Kate + Justin". Nie chciałam pisać jej swojego imienia i nazwiska bo wydawało mi się to bez sensu, bo przecież nie byłam nikim ważnym. Spojrzała na kartkę i zaczęła piszczeć i krzyczeć, że mi dziękuje. Pokazała go koleżance, która po sekundzie zaczęła mnie prosić o taki sam autograf. Później wszyscy prosili o zdjęcie i właśnie autograf. Co chwilę patrzyłam gdzie, jest Justin ale zawsze był gdzieś niedaleko mnie. Nie mam pojęcia ile to trwało, głowa zaczynała mnie boleć od tych ciągłych krzyków. Wokół kręciło się pełno ludzi, nawet personel z hotelu wyszedł i robił nam zdjęcia. Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu, szybko się odwróciłam.
- Chodź, czekają na nas już w samochodzie. - powiedział Justin, pokiwałam głową i ruszyłam za nim. Złapał moją rękę i obydwoje przeszliśmy obok paparazzi i weszliśmy do samochodu. Kiedy zobaczyłam znajome twarze cioci, wujka i Jacoba odetchnęłam z ulgą.  
- To gdzie jedziemy? - zapytałam, kiedy samochód ruszył.
- Do Central Parku. - odpowiedziała ciocia a ja pokiwałam głową.
- Jak było? - zapytał Jacob a ja wzruszyłam ramionami, chcąc wyglądać na zrelaksowaną, chociaż dalej byłam kłębkiem nerwów.
- Nieźle. - odparłam, zrobił pytającą minę a ja tylko się uśmiechnęłam. Justin przysunął mnie do siebie i objął ramieniem.
- Była niesamowita. Co pisałaś im na kartkach jeśli mogę wiedzieć? Bo jak dobrze widziałem, to nie było twoje imię i nazwisko. - powiedział a wszyscy spojrzeli na mnie. Zdjęłam okulary i włożyłam je na głowę.
- Pisałam Kate plus Justin. - wyjaśniłam i lekko się zarumieniłam. Justin odwrócił się bardziej w moją stronę i przytulił się do mnie. Od razu rzuciłam mu ręce na ramiona, wdychając jego piękne perfumy.
- Słodko. - powiedział Jacob a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
     Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Wujek wziął koszyk z bagażnika i ruszyliśmy do Parku. Była idealna pogoda na spacerowanie i piknik. Trzymaliśmy się z Justinem za ręce, przed nami szła reszta zawzięcie o czymś dyskutując. Rozmawialiśmy i cieszyliśmy się chwilą. Opowiadał mi o swoich pierwszych "spotkaniach" z fanami, a ja mało co nie pękałam ze śmiechu. Można by powiedzieć, że mam talent, jak to Justin ujął. Central Park był ogromny i cudowny. Po godzinie byliśmy lekko zmęczeni i spragnieni. Rozłożyliśmy koc i wszyscy usiedliśmy w kółku. Wujek wyciągnął napoje dla każdego, ciasteczka i owoce. Ludzie przechodzili obok nas, patrzyli na nas, robili nam zdjęcia. Nikt na szczęście nie podchodził, my nie zwracaliśmy na nich uwagi bo i tak nie miałoby to sensu. Gdy zjadłam wszystkiego po trochu czułam, że mój brzuch zaraz pęknie. Położyłam się na trawie, oparłam swoją głowę na kolanach Justina i wylegiwałam się na słońcu. Zamknęłam oczy żeby móc lepiej się wsłuchać w odgłosy Nowego Jorku. Ktoś mnie szturchnął otworzyłam oczy, wujek trzymał przede mną wyciągnięty telefon. Podniosłam się i zdjęłam okulary.
- O co chodzi? - zapytałam. Rozejrzałam się, ciocia leżała na wujku tak jak ja na Justinie i czytała książkę, Jacob wyciągnął nogi i przyglądał mi się. Jak leżałam, słyszałam jak rozmawiają o jakich sportowcach. Czułam się jakbyśmy byli jedną kochającą się rodziną. Tak właśnie wyobrażałam sobie z nią pikniki.
- Przeczytaj. - odpowiedział wujek a ja pokiwałam głową. Wzięłam do ręki telefon i pierwsze co zobaczyłam to te zdjęcia klik, klik i klik. Zaczęłam czytać "Dzisiaj rano zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni przez Justina i jego dziewczynę Kate. Ostatnio unikali zdjęć oraz pytań, chowając się lub po prostu ignorując dziennikarzy. Jak wiemy dużo się u nich w tym tygodniu dzieje. Postanowili więc odpocząć i wyjechać do Nowego Jorku, prawdopodobnie do rodziny Kate, którą widzieliśmy przed hotelem. Wchodzili do samochodu do którego później weszła para, która wcześniej wyszła do fanów! To było dla nich ogromnym zaskoczeniem, widać było, że dziewczyny były zachwycone. Prosiły Kate do zdjęć i nawet o autografy! Zapytaliśmy później jednej z nich, co pisała im na tych kartkach. To co zobaczyliśmy jeszcze bardziej nas zszokowało, napisane było " Kate + Justin". Dla wszystkich było to miłe zaskoczenie. Czyżby wszystko było już dobrze? Najwidoczniej tak. Ostatnio mieliśmy okazję porozmawiać z Miley Cyrus, która jest teraz w trasie koncertowej właśnie o tą parę, oto co nam powiedziała " Uwielbiam ich, są dla siebie stworzeni. Gdy się z nimi przebywa nie da się nie czuć miłości, która ich otacza. To cholernie dziwnie brzmi ale tak jest. Justin nie mógł wybrać lepiej, Kate jest niesamowita pod każdym względem. Zapewniam wszystkie beliebers, że ich idol jest w dobrych rękach. " Jej wypowiedź mile nas zaskoczyła oraz uspokoiła. Miliony fanek odetchnęły pewnie z ulgą. Ale jak widzicie na zdjęciu, Justin na prawdę wygląda na szczęśliwego. " Ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Od dawna czekałam na jakich pozytywny artykuł na nasz temat. Humor od razu mi się poprawił, byłam szczęśliwa nie musząc się martwić co ludzie pomyślą po przeczytaniu tego. To był genialny pomysł, żeby wyjść do nich przed hotel. Dzisiaj będę musiała mocno wyściskać Miley za to co powiedziała, byłam jej wdzięczna. Justin przysunął się do mnie i lekko mnie pocałował, zarumieniłam się.
- Nie jestem w cale aż taka niesamowita. - powiedziałam a on pokręcił przecząco głową.
- Dla mnie jesteś. - odparł i znów mnie pocałował, zrobiło mi się cieplej na duszy. Czułam, że jest idealnie tutaj i teraz. Nie chciałam nic zmieniać, podobało mi się to uczucie, które teraz wypełniało mnie całą. Byłam cholernie szczęśliwa i nic nie mogło tego popsuć.
    Po godzinie zebraliśmy się i poszliśmy do jakiejś restauracji. Każdy zamówił sobie porcję obiadu a potem deser. Wszyscy byliśmy cholernie po tym najedzeni. Koncert zaczynał się o 19, wcześniej jednak chcieliśmy zrobić Miley niespodziankę. Musieliśmy się wiec zbierać była godzina piętnasta, każde z nas musiało się wykąpać więc trochę nam zejdzie. Gdy byliśmy w domu, pierwsza pobiegłam do łazienki. Nalałam wannę pełną wody i wykąpałam się. Nie chciałam zajmować łazienki więc wyszłam z niej a malowałam się w pokoju w lustrze. Później ubrałam się w klik i byłam już gotowa. Justin wyglądał cholernie seksownie wyglądał tak klik a ja miałam ochotę rzucić się na niego. Jacob chodził cały czas poddenerwowany, widać było, że cholernie się stresuje. Kiedy jechaliśmy samochodem cały czas patrzył na drogę i w ręku trzymał telefon. Po 25 min byliśmy na miejscu, na szczęście nie było paparazzi. Weszliśmy za kulisy, prowadziło nas trzech ochroniarzy. Szliśmy długimi korytarzami, które dla mnie nie miały końca. Im dalej szliśmy tym bardziej zaczynało robić się tłoczno. Przewijało się coraz więcej ludzi obok nas. Czasem musieliśmy się zatrzymywać bo Justin się z kimś witał. W końcu doszliśmy do garderoby Miley, zapukaliśmy i weszliśmy. W środku było pięć osób, Miley siedziała na kanapie z telefonem w ręku.
- Co wy tutaj robicie!? - krzyknęła i podbiegła do nas obejmując nas wszystkich.
- Niespodzianka. - powiedzieliśmy razem a potem wybuchnęliśmy śmiechem. Odsunęliśmy się od siebie i Jacob przyciągnął ją do siebie i pocałował. Spojrzeliśmy z Justinem na siebie i też lekko się pocałowaliśmy.
- Ale się ciszę, że was widzę. - odpowiedziała. Złapała Jacoba za rękę i poprowadziła na kanapy a my poszliśmy za nimi.
- Nie mogliśmy ominąć takiego koncertu. - odparł Justin a my zgodnie pokiwaliśmy głowami a Miley wykręciła oczami.
- Czemu mi nie powiedziałeś! - wychrypiała i szturchnęła Jacoba, który udał, że go to bolało.
- Nie mogłem, zabronili mi. - wyjaśnił i pokazał ręką nas.
- Bo to miała być niespodzianka a ty byś się wygadał. - powiedział Justin i wzruszył ramionami. Miley nie siedziała z nami długo, musiała iść na M&G. Fani zaczęli się już zbierać na hali więc postanowiliśmy też już iść. Koncert zaczynał się za 15 min. Mieliśmy kupione bilety ale i tak staliśmy przed bramkami żeby byś jak najbliżej Miley. Kiedy wyszła na scenę fani oszaleli i Jacob prawie też, był strasznie podekscytowany i dumny z niej. Bawiliśmy się niesamowicie, tańczyliśmy i śpiewaliśmy. Jacob w przerwach biegał do niej pod scenę, my sobie darowaliśmy było by wtedy za dużo ludzi a i tak jest wtedy straszne zamieszanie, Justin wie co robi. Kilka dziewczyn, kiedy go zobaczyło chciało sobie zrobić z nim zdjęcie. Nie mógł odmówić, ale widziałam, że jest mu głupio w końcu to jest wieczór Miley a nie jego. Po koncercie byłam cała mokra i ledwo co mogłam mówić. Bawiłam się niesamowicie, wiem, że jest świetna i z ogromną chęcią poszłabym na jeszcze jeden jej koncert bo daje niesamowite show. Ciężko było nam się z nią pożegnać, wiedzieliśmy, że długo się teraz nie zobaczymy. Miley ma trasę a my szkołę. Najtrudniej było Jacobowi, związek na odległość to cholernie trudna sprawa, a jeszcze ona jest sławna co bardziej utrudnia wszystko. Kiedy wracaliśmy ja usypiałam na ramieniu Justina a Jacob na moim. Wszyscy byliśmy zmęczeni i humor nieco nam się popsuł po tym jak musieliśmy się żegnać. Gdy byliśmy już w domu ciocia z wujkiem już spali. Poszłam do łazienki zmyć się i przebrać w piżamę a kiedy przyszłam chłopaki już spali. Ułożyłam się obok Justina i odpłynęłam.

______________________________________________________________________
No to mamy kolejny rozdział! Wyszedł dosyć długi, ale wolałam żeby był jeden a nie dwa i podzielony. Ktoś chce być informowany na TT, proszę pisać. Nie wiem czy za tydzień pokaże się kolejny rozdział bo cały weekend nie będzie mnie w domu bo wyjeżdżam, ale postaram się z góry przepraszam ;) Pozdrawiam, N. xoxo