niedziela, 21 września 2014

Rozdział 50.

  Siedziałam i patrzyłam na morze a wiatr rozwiewał mi włosy. Chłonęłam każdą minutę, nie wiedziałam, kiedy znów będę miała okazję odpocząć i pobyć sam na sam ze sobą. Otoczyłam swoje ciało ramionami, był późny wieczór a ja patrzyłam na ludzi chodzących bliżej plaży. Miałam wrażenie, jakby czas tutaj zatrzymywał się nie tylko dla mnie. Jakby każdy miał tutaj chwilę wytchnienia od tego co dzieje się kilkanaście metrów dalej. Można by nawet powiedzieć, że to taki azyl. Gdy mówisz komuś, że jesteś na plaży nie jest w stanie cię szybko odnaleźć o ile w ogóle by mu się to udało. Kiedy jesteś w mieście, podajesz nazwę ulicy, knajpy, restauracji co umożliwia szybkie sprawdzenie czy na pewno tam się znajdujesz. Na prawdę czuję, że tutaj możesz stać się nieosiągalny. Niski poziom zasięgu, każdy pogrążony we własnych rozważaniach nie zwracający uwagi na innych. Tak jest właśnie tutaj, w Chicago i może dlatego tak bardzo kocham to miasto. Tu jest mój dom i wszystko co ma dla mnie większe znaczenie, wiem, że nie potrafiłabym stąd wyjechać, nawet jeśli miałabym zamieszkać z wujkiem czy babcią w Europie. Tu jest cząstka mnie. Nagle ktoś usiadł obok mnie, szybko się odwróciłam i spojrzałam na uśmiechniętego Justina.
- Wreszcie jesteś. - powiedziałam i naparłam na jego usta z taką miłością na jaką tylko było mnie stać. Bez zastanowienia oddał pocałunek. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, musząc złapać oddech.
- Też tęskniłem. - odparł lekko rozbawiony. Złączył nasze palce i spojrzał na morze z widoczną ulgą. Położyłam głowę na jego ramieniu i patrzyłam na księżyc.
- Zmęczony? - zapytałam po chwili wsłuchując się w jego wolne oddechy.
- Byłem jeszcze przed chwilą ale teraz już nie jestem. - odpowiedział a na moją twarz wkradł się lekki uśmiech. Lubiłam mieć na jego życie pozytywny wpływ ale to chyba normalne.
- Cieszę się, że przyjechałeś. - powiedziałam, napawając się tą chwilą jak tylko mogłam. Każda chwila spędzona z nim była wyjątkowa i cenna. Nie wiem, dlaczego ale zawsze miałam wrażenie, że to wszystko to sen a on zaraz zniknie.
- Obchodzi mnie tylko to, żeby być jak najwięcej z Tobą. Tylko to się liczy. - odparł i spojrzał na mnie a moje serce zaczęło bić szybciej.
- Naprawdę? - zapytałam i moje oczy napełniły się łzami, nie często mieliśmy takie szczere rozmowy w których mówiliśmy sobie co czujemy. Jeśli były, to tylko takie wyjątkowe jak ta. Justin roześmiał się niespodziewanie i odgarnął mi z twarzy splątane włosy.
- Jesteś zupełnie niesamowita.. - odpowiedział a ja nachyliłam się i powoli objęłam go za szyję. Natychmiast otoczył mnie swoimi ramionami i znów zatraciliśmy się w niewiarygodnej miękkości swoich warg. Nigdy, przenigdy nie będę miała go dość.
- Ty bardziej. - szepnęłam. Jedyne co w tej chwili wiedziałam to to, że dawno nie byłam tak szczęśliwa. Wpatrywałam się w twarz Justina, napawając się widokiem jego twarzy.
- Chodź tu do mnie. - powiedział cicho. Przyciągnął mnie do siebie i trzymał, delikatnie muskając palcem moje ramie. Nie mam pojęcia ile czasu tak siedzieliśmy, wsłuchując się w swoje oddechy i szum morza. Jego serce biło teraz równym rytmem, przymknęłam powieki i odetchnęłam głęboko dla uspokojenia. Czasem nie zdawałam sobie chyba nawet sprawy jak ogromną miłością darzymy siebie nawzajem. Skupiając się na biciu swojego serca, zdałam sobie sprawę, że bije ono jednym rytmem co Justina. Czułam szczęście tak wielkie, że wypełniało mnie niczym otchłań bez dna. Jak gdyby element, którego całe życie poszukiwałam. Justin podniósł głowę, powoli nachylił się i złączył nasze usta w pocałunku.
- Nie do wiary, że mogę robić to, kiedykolwiek zechcę. - szepnął. Zaśmiałam się z jego wyznania.
- Możesz to robić już od dawna. - odparłam a on pokiwał głową.
- Tak wiem, ale dalej to jest dla mnie niesamowite. - powiedział a ja złożyłam kolejny pocałunek na jego ustach. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzisiaj z nami dzieje. Zachowywaliśmy się tak jakbyśmy dopiero co zaczęli ze sobą chodzić i nie możemy nacieszyć się sobą nawzajem a przecież było całkiem inaczej. Jesteśmy ze sobą prawie pół roku, tak wiele przeszliśmy, i zamiast mieć już siebie nawzajem dość jest wręcz odwrotnie, tęsknimy jeszcze bardziej i kochamy jeszcze bardziej. O mały włos nie zapomniałabym po co tak na prawdę chciałam spotkać się z Justinem.
- Kochanie, chciałabym o czymś z tobą porozmawiać. - odparłam po krótkiej chwili ciszy.
- Hmm? - wymruczał dalej patrząc w morze. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że już nie będzie od tego odwrotu. że już nie będę mogła się wycofać, ale to dobrze. Nie będę dniami i nocami głowić się co powinnam zrobić, wiem, że to słuszna decyzja, której nie będę żałować.
- Chcę jechać z tobą w trasę koncertową. - powiedziałam szybko a jego reakcja była natychmiastowa. Spojrzał na mnie z ogromnym uśmiechem, po sekundzie rzucając się na mnie i tuląc do siebie jak jeszcze nigdy dotąd.
- Na prawdę!?- krzyknął tak, że kilka przechodniów obrzuciło nas karcącym lub zaciekawionym spojrzeniem. Chyba jeszcze nigdy nie wiedziałam go tak uszczęśliwionego, wydaje mi się, że nie zdawałam sobie sprawy jak dużo ta moja decyzja miała dla niego znaczenie.
- Tak, chcę spędzić z tobą ten miesiąc lub półtora miesiąca w trasie. Nawet przez chwilę nie wyobrażałam puścić cię samego... - chciałam mówić dalej, ale Justin naparł na moje usta swoimi. Szybko oddałam pocałunek, pogłębiając go. Musiał wiedzieć jak wiele dla mnie znaczy. Żar naszych złączonych ust, sprawił, że gdy oderwaliśmy się od siebie, kręciło mi się w głowie.
- To najlepsza rzecz na świecie jaką mogłaś mi powiedzieć. Jezu jak jak cię kocham. - powiedział i jeszcze raz mnie pocałował kompletnie zwalając mnie tym samym z nóg.
- Ja ciebie bardziej. - odpowiedziałam. Byłam tak cholernie szczęśliwa, że chyba do końca nie myślałam trzeźwo.
- Muszę zadzwonić do Scootera, trzeba wszystko zacząć załatwiać. - odparł, był tak pełen entuzjazmu, że sama zaczynałam być strasznie podekscytowana tym całym naszym wyjazdem. Justin wyciągnął telefon, szybko spojrzałam na wyświetlacz, była godzina 23:42, czyli zdecydowanie za późno na siedzenie na plaży o tej porze roku.
- Chodźmy do mnie. - szepnęłam, kiedy on już dzwonił do swojego menadżera. Pokiwał głową i zaczął iść w stronę parkingu, całkiem zapomniałam, że był przecież samochodem.
- Ja poprowadzę. - powiedziałam, kiedy dochodziliśmy do auta i Justin zaczął wyciągać kluczyki. Zatrzymał się i spojrzał na mnie jakbym powiedziała coś strasznego. No tak, przecież dla facetów to takie straszne dać kobiecie prowadzić ich ukochane autko. Jak mogłam o tym zapomnieć. Stałam i czekałam aż da mi kluczyki, aż po chwili rzucił mi je a ja je zwinnie złapałam. Z ogromnym uśmiechem na twarzy ruszyłam do czerwonego porshe klik, które Justin wprost uwielbiał, dodając sobie z nim nawet zdjęcie na Instagram klik. W sumie sama nie mogłam do końca uwierzyć, że po tak krótkim namyśle zgodził się mi go dać. Nigdy nie jeździłam takim ścigaczem chociaż osobiście uwielbiałam szybką jazdę. Kiedy usiadłam za kierownicą, czułam jak adrenalina krąży w moim ciele, nie do końca pozwalając mi myśleć logicznie. Nie zdążyłam nawet ochłonąć po tym co działo się przed chwilą, zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. Justin wydawał się być zrelaksowany ale wiedziałam, że cholernie się stresuje. Przez cały czas przytakiwał na coś Scooterowi lub dawał krótkie odpowiedzi, więc nawet nie miałam pojęcia o czym dokładnie rozmawiają. Powoli odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu. Justin dokładnie obserwował każdy mój ruch co zaczynało mnie drażnić.
- Kochanie mógłbyś się tak nie gapić, stresujesz mnie i zaraz zarysuję ci to piękne autko. - odparłam słodkim głosem, wykręcił oczami, szybko nachylił się i pocałował mnie wracając do poprzedniej pozycji tym razem jednak parzył przed siebie. Ulice Chicago były idealne do jeżdżenia po nich takim cackiem. Samochód idealnie trzymał się jezdni i jazda nim sprawiała mi na prawdę dużą przyjemność. Chyba będę częściej zabierała go Justinowi, on i tak ma jeszcze dwa inne, chociaż powtarzałam mu, że to bez sensu mieć tyle samochodów, ale przecież facetowi nie przetłumaczysz. Chociaż muszę się przyznać, że teraz sama miałam ochotę kupić sobie takie porshe. Kiedy wyjechaliśmy na trzypasmówkę, docisnęłam pedał gazu tak, że jechaliśmy ponad 110km/h.
- Zwolnij. - usłyszałam tylko ale puściłam to między uszu. Podobała mi się taka jazda i to, że każdy kogo wymijaliśmy perfidnie się na nas gapił. Po niecałych 10 minutach byliśmy już w domu, zaparkowałam obok mojego samochodu i wysiadłam z auta. Justin był wyraźnie pod wrażeniem. Nie zwracałam uwagi na jego głupkowaty wyraz twarzy i weszłam do domu. Cały czas rozmawiał przez telefon, poszedł do salonu i usiadł na kanapie.
- Idę się kąpać, zrób jakąś kolację. - powiedziałam i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic, dziwne, że nie byłam jeszcze nawet śpiąca ale to chyba przez tą moją popołudniową "drzemkę". Zmyłam makijaż, umyłam zęby a później ubrałam się w topik i spodenki. Już tutaj czułam zapachy kolacji. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni, gdzie Justin bawił się z Marleyem, wyglądali uroczo.
- Myślałem, że umrę już z głodu. - westchnął a ja pokazałam mu język. Usiadłam przy stole i Justin postawił przede mną pizze, oblizałam usta. - Znalazłem ją w zamrażarce. - wyjaśnił, kiedy miałam już pytać skąd ją wziął. Pokiwałam jedynie głową i nałożyłam sobie kawałek na talerz. Weszłam na Instagram i dodałam to zdjęcie klik z podpisem "Just breath", spojrzałam na Justina, który też już siedział z telefonem w ręku i po chwili zobaczyłam, że on też dodał nowe zdjęcie klik a pod nim napis "Love will remember". Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na niego, ale on udawał jakby nic się nie stało. Uśmiechnęłam się sama do siebie, czasem takie małe gesty a dawały tyle radości. Cieszyliśmy się niemal każdą spędzaną razem chwilą. Spędzanie czasu z Justinem napełniało mnie niesłychanym szczęściem a przychodziło mi z taką łatwością i prostotą. Mnóstwo czasu tego wieczora spędziliśmy na rozmowach. Wydawało nam się, że brakuje godzin na powiedzenie sobie wszystkiego, co pragnęliśmy odkryć. Niekiedy przyłapywałam się na wpatrywaniu w Justina z niedowierzaniem, że na prawdę to nam się przytrafiło. Czasem unosiłam wzrok i widziałam, że on patrzy na mnie w ten sam sposób. Była godzina 4 rano a my kładliśmy się dopiero spać. Leżeliśmy przytuleni w ciemności, nasłuchując cichego chrapania Marleya. Justin delikatnie gładził rozrzucone pasma moich włosów.
- Zrobię wszystko, żeby te wakacje były najlepsze w twoim życiu. - powiedział po długiej cieszy. Jeździłam ręką po jego nagim torsie, nagle zwalniając.
- Na pewno takie będą. Nie liczy się dla mnie nic innego, niż to, że spędzę je z tobą, rozumiesz? - zapytałam podnosząc głowę i patrząc w jego czekoladowe oczy. Wiedziałam, jak wiele to dla niego wszystko znaczy i, że za wszelką cenę będzie starał się mnie uszczęśliwić.
- Chyba poza pierwszą trasą nie byłem jeszcze tak podekscytowany jak teraz. - wyjaśnił a ja przegryzłam wargę. Czasem chyba do końca nie zdawałam sobie sprawy jak wiele dla niego znaczę. Chociaż po tym co razem przeszliśmy mogłoby się zdawać, że wiemy o swoich uczuciach wszystko a jednak dalej bywam zaskakiwana.
- O czym rozmawiałeś tyle ze Scooterem? - zapytałam kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
- Musieliśmy ustalić kilka rzeczy. - odparł a przed moimi oczami zaczynały pojawiać się wizje tych wakacji. Z pewnością nie będą takie jak poprzednie, tego jestem pewna, ale może to, że nie wiem do końca co mnie czeka sprawia, że cholernie nie mogę się ich doczekać.
- Takich jak? - dopytywałam, nie mogąc się doczekać co już zaplanował.
- W trasę po Ameryce pojadę sam. Zacznie się 5 czerwca w Las Vegas, jak dobrze pamiętam będzie trwała miesiąc a później w Europie zaczynamy w Irlandii a dokładniej w Dublinie a tam będziesz już razem ze mną. - wyjaśnił a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. To przebije o głowę wszystkie moje oczekiwania, wiem to. Nie wierzę, że jestem tak bliska spełnienia swojego największego marzenia. Okej, wiem, że nie będę sobie zwiedzać każdego miejsca w którym będziemy ale sam fakt, że będę mogła w ogóle odwiedzić tyle krajów, miast, sam w sobie wydaje się być niesamowity.
- Justin... - zaczęłam, gdy nagle się podniósł, ujął moją twarz w obie dłonie i zmusił, żeby na niego spojrzała.
- Poradzimy sobie jasne, wiem, że nam się uda. - powiedział, pokiwałam głową i posłałam mu lekki uśmiech. Nachylił się i złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Obydwoje nagle poczuliśmy ogromne zmęczenie całym tym dniem, wygodnie się ułożyliśmy, złączając nasze ciała do granic możliwości. Czułam jak ciepło ciała Justina ogarnia mnie,odetchnęłam z ulgą bo teraz wiedziałam, że będzie tak już zawsze.
        Gdy rano się obudziłam, zdziwiłam się, że Justin spał jeszcze obok, zwykle w sobotni ranek było nie możliwe obudzić się w jego ramionach. To dziwne, że zamiast się ciszyć ja martwiłam się, że coś jest nie tak. Powoli podniosłam się tak żeby go nie obudzić, wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Otworzyłam szerzej oczy, była 12:46 a Justin już dawno powinien być w studiu. Miałam jedną wiadomość, szybko ją otworzyłam, była od Scootera "Justin od pięciu godzin powinien być w studiu, macie przerąbane." przegryzłam wargę ze zdenerwowania. Nie miałam innego wyjścia jak tylko obudzić Justina.
- Kochanie, troszkę zaspaliśmy. - powiedziałam lekko go całując. Wymruczał coś niezrozumiale i po chwili otworzył zaspane oczy. Od razu uśmiech wkradł się na nasze twarze, miło było budzić się w swojej obecności.
- Daj mi jeszcze chwilkę, która godzina? - zapytał ochrypłym głosem, podniósł się i złożył na moich ustach krótki pocałunek od którego zrobiło mi się lżej na duszy.
- Prawie trzynasta. - westchnęłam i czekałam na jego reakcję, która była wręcz natychmiastowa. Szerzej otworzył oczy, szybko zdarł z siebie kołdrę, jednocześnie przeczesał włosy na znak frustracji.
- Nie wierzę, że zaspałem. - powiedział a ja się zaśmiałam. Chociaż średnio miałam powód do radości jakoś nie mogłam być smutna czy zła. W końcu zaraz pojedzie do studia a ja zostanę sama. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego aż tak dużo pracuje.
- Zdarzyło ci się to pierwszy raz od hmm? Od zawsze? - zapytałam z wyraźnym rozbawieniem w głosie. Leżałam na łóżku i przyglądałam się jak się ubiera.
- To twoja wina. - odparł i pokazał mi język. - Za karę jedziesz ze mną. - stwierdził a ja pokręciłam głową. Nie miałam ochoty wysłuchiwać kazań Scootera, na temat tego, co robię z Justinem i, że jak się nie wyrobią z płytą to będzie moja wina.
- Nie ma mowy...- zaczęłam, kiedy Justin złapał mnie za nogę i zaczął ściągać z łóżka na co ja wybuchnęłam panicznym śmiechem.
- Marsz do łazienki, masz 5 min na umalowanie się i ubranie. - powiedział z udawaną stanowczością prawie sam nie parchając śmiechem. Szybko wstałam i zasalutowałam, tak jak robi się to w wojsku.
- Lubię, kiedy jesteś taki władczy. - odparłam, szybko go pocałowałam i pobiegłam do łazienki, uciekając przed klapsem od Justina. W ekspresowym tempie umyłam zęby, umalowałam się i uczesałam a później przebrałam w klik i po niecałych 10 minutach byłam gotowa.
-Wreszcie. - sapnął, kiedy weszłam do kuchni. Wykręciłam tylko oczami a on podał mi kubek z kawą. Zdążyłam wypić zaledwie kilka łyków, kiedy musiałam już wychodzić. Nasypałam Marleyowi jedzenia do miski i przeprosiłam za to, że zostawiam go samego. Po kilku minutach siedziałam już w samochodzie na miejscu pasażera.
- No więc plan jest taki, że mówimy, że zaspaliśmy. - odezwał się Justin, gdy wyjechał na drogę. Z zazdrością patrzyłam na to jak prowadzi auto, przypominając sobie swoją wczorajszą jazdę.
- Przecież zaspaliśmy. - sapnęłam a on pokiwał głową, widziałam, że jest lekko zestresowany ale na szczęście nie udzielało mi się to.
- Długo wczoraj leżałaś? - zapytał. Patrzyłam na pełniące życiem Chicago i myślałam o tym, ile osób śpieszy się tak samo jak my. Każdy był taki skupiony i przejęty, jakby nic innego poza dostaniem się z punku A do punktu B nie miało znaczenia. Całkiem inaczej niż wczoraj wieczorem.
-Nie mam pojęcia, wydaje mi się, że usnęłam od razu jak tylko zamknęłam oczy. A ty? - odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Wyglądał na prawdę dobrze klik chociaż był niewyspany i lekko zdenerwowany tym, że standardowo nie może mieć chwili dla siebie.
- Ja też. Scooter opowie ci dzisiaj wszystko o trasie, może mu trochę pomożesz hmm? Jak będziesz chciała zostać w jakimś mieście dłużej to mów, zostaniemy dłużej. Myślę, że przyda mu się twoja pomoc. - powiedział a ja pokiwałam głową. Nie chciałam mieć wpływu na tak ważne rzeczy więc od razu wiedziałam, że w harmonogramie nie będę wprowadzać żadnych zmian. Nie chcę żeby Justin miał później jakieś nieprzyjemności chociażby u swojego taty. Chcę żeby było prawie tak jakbym wcale nie jechała, chociaż wiem jak bardzo dziwnie to brzmi. Po prostu nie chcę być dla nikogo ciężarem.
- Fajnie, że mogę się na coś przydać. - odpowiedziałam tylko i zatopiłam spojrzenie w oknie, Justin włączył radio i resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Gdy już dotarliśmy na miejsce szybkim krokiem poszliśmy do studia, gdzie czekał już operator i Scooter, zwykle było ich tutaj więcej. Zdążyliśmy wejść a Scooter już na nas naskoczył i zaczął marudzić, chociaż nie było tak źle bo wcześniej jakiś Chance przyjechał i nagrał swoją część do nowego kawałka. Justin zaczął coś mruczeć pod nosem, szybko mnie pocałował i poszedł do pomieszczenia obok. Z tego co się dowiedziałam nagrywa teraz kawałek pod tytułem "Confident", ja jednak usiadłam na kanapie i wygodnie się ułożyłam.
- A więc podjęłaś decyzję. - powiedział Scooter siadając obok mnie i wyciągając tony jakiś papierów. Powoli zaczynałam się martwić czy będę w ogóle w stanie jakkolwiek mu pomóc.
- Mam tylko nadzieję, że dobrą. - odparłam zgodnie z prawdą. W dziewięćdziesięciu procentach wiedziałam, że taka jest ale w obliczu jego taty i np. tego, że będę na utrzymaniu Justina traciłam tą pewność.
- Dawno nie słyszałem go tak szczęśliwego i podekscytowanego Kate, uwierz będzie dobrze. - skomentował to Scooter i poklepał mnie po ramieniu. Pokiwałam głową i lekko się uśmiechnęłam wierząc, że tak będzie.
- Justin mówił, że mogę ci pomóc. - powiedziałam a on szybko zaczął kiwać głową i szukać czegoś w papierach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak wiele rzeczy ma na głowie, ile musi załatwić tak żeby wszystko idealnie się zgrywało.
- Więc tak, może najpierw przedstawię ci plan a później pomyślimy w czym możesz mi pomóc, okej? - zapytał a ja pokiwałam głową. - Więc tak, dokładny plan trasy w USA chyba nie za bardzo cię interesuje więc przejdę do Europy a o Stanach powie ci któregoś dnia Justin okej? - pytał a ja jedynie kiwałam głową nie za bardzo wiedząc co mam powiedzieć. Podparłam głowę ręką i starałam się zapamiętać jak najwięcej rzeczy. - Trasa po Europie zaczyna się w Dublinie, ilość sprzedanych biletów 40 tysięcy 512, koncert na hali The O2. Później Wielka Brytania a tam Manchester i 28,678 sprzedanych biletów. Może nazw aren nie będę ci wymieniać, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie hmm? - pokiwałam głową, wpatrując się w teczkę kartek rozłożonych przed nim. Wszystko miał tak idealnie rozpisane i zaplanowane. Jakbym słyszała jakiś kodeks, którego nie można zmienić i wszystko musi pójść według planu. Chociaż w sumie tak właśnie było i tak będą wyglądać moje wakacje. - A no i koncerty będą rozpoczynać przeważnie Carly Rae Jepsen i Cody Simpson, choć nie zawsze. - Cieszyłam się, że będzie ktoś kogo lepiej znam i z kim będę mogła porozmawiać. Oczywiście będzie Kenny, tancerze, Scooter i cała reszta ekipy ale nie mam z nimi aż tak dobrego kontaktu, no chyba, że z Kennym. - Dalej mamy Liverpool 14,230, Nottingham 28,965 oraz Londyn, na który przeznaczone jest trzy dni 58,479 sprzedanych biletów. Później mamy już Portugalię i Lizbonę, 31,345 biletów sprzedanych. Następnie Hiszpania, czyli Mardyd i Barcelona. Okej z tymi biletami też damy sobie spokój i tak nic nie zapamiętasz. Po prostu będziesz dowiadywać się na bieżąco, pasuje? - zapytał a ja przez chwilę nic nie odpowiadałam przyswajając informacje które już zdobyłam. Miałam wrażenie, że wymieniał najlepsze miasta na świecie a nie miejsca w których za jakieś trzy miesiące będę.
- Jasne. - powiedziałam szybko, po chwili ciszy. Spojrzał na kartki i zaczął czytać.
- Będę wymieniać po kolei. Więc tak po Barcelonie Francja i Paryż, Szwajcaria i Zurich, Włochy i Casalecchio di Reno, Polska i Łódź, Niemcy i Munich, Austria i Vienna, znów Niemcy i Berlin, Hamburg, Dortmund, znów Francja i Strasburg, później Belgia i Antwerp, Holandia i Arnhem, Norwegia i Fornebu, Dania i Kopenhaga, Szwecja i Sztokholm, Finlandia i Helsinki, Rosja i Moskwa, Turcja i Istambuł. No więc to byłoby tyle jeśli chodzi o Europę. - spojrzał na mnie a ja sama nawet nie wiem czy przez ten czas, gdy wyczytywał te wszystkie miasta oddychałam. Na prawdę nie mogłam uwierzyć, że każdego dnia będziemy gdzie indziej, tysiące kilometrów dalej niż poprzedniego dnia. Nie wiem nawet jak to w ogóle możliwe.
- Nieźle... i w jakim to odbędzie się niby czasie? - zapytałam, kiedy w końcu udało mi się pozbierać myśli.
- Jakiś miesiąc, jeszcze nie mogę wszystkiego dokładnie powiedzieć. - wyjaśnił a ja po raz setny tego dnia pokiwałam głową. Spojrzałam na Justina, który kiwnął głową na znak jak u mnie, podniosłam dwa kciuki w górę i widziałam rozbawienie na jego twarzy. Okej, chyba zabronię samej sobie myśleć o tym wszystkim, bo czuję, że psychicznie tego nie zniosę. W każdym z tych miast tysiące fanów będą czekać na Justina, chcąc go dotknąć zobaczyć. Każdego dnia będzie przejeżdżał dla nich tysiące kilometrów tylko po to, by pobyć z nimi chociaż te kilka godzin. Jestem pewna, że nigdy nie zrozumiem miłości jaka między nimi panuje.
- Rozumiem, to ja chyba zacznę się już pakować. - stwierdziłam na co Scooter wybuchł śmiechem tak, że wszyscy na niego teraz patrzyli. Lubiłam go, był na prawdę dobry w tym co robi i wiem, że troszczy się o Justina jak może. Okej, to jasne, że się stara w końcu mu za to płacą ale cieszę się, że to właśnie on jest jego menadżerem.
- Spokojnie, jeszcze Afryka, Azja, Amreyka Południowa i Autralia i Oceania. - odparł Scooter z wyraźnym rozbawieniem a ja wykręciłam oczami. Zaczynałam byż przerażona a jednocześnie podekscytowana, sama nie wiedziałam jak się czuję co doprowadzało mnie do szału.
- Jestem gotowa. - powiedziałam i wróciłam do poprzedniej pozycji, wpatrując się w Scootera, który szukał czegoś w notesie.
- Więc tak, po Europie będzie Azja ale tylko część bo tylko Zjednoczone Emiaraty Arabskie a tam Dubaj, chociaż wydaje mi się, że przedłużymy pobyt tam o jeden dzień bo Justin wspominał coś o zatrzymaniu się w hotelu i odpoczęciu. Później Afryka a dokładniej Południowa Afryka i Cape Town oraz Johannesburg. Dalej znowu Azja a tam Singapur i Marina Bay, Tajlandia i Bangkok, Chiny i Pekin oraz Shanghai, Japonia i Saitama, Południowa Korea i Seul i to byłoby na tyle z Azji. - wymienił Scooter a ja zastanawiałam się czy przypadkiem w pewnym momencie moja wyobraźnia sama nie zaczęła wymyślać miejsc w których będziemy. Cholera, nawet przez chwilę nie pomyślałabym, że zwiedzę aż tyle świata. Przecież będę dosłownie wszędzie... Na prawdę przestawałam myśleć trzeźwo na samą myśl o tym.
- Ile jeszcze tego zostało? - zapytałam, byłam pewna, że wymienił już prawie wszystkie miejsca na świecie, chociaż wiedziałam, że tak nie było. Wydaje mi się, że to w sumie niemożliwe być w tylu miejscach w ciągu dwóch miesięcy ale chyba muszę zacząć myśleć, że to jednak jest wykonalne.
- Jeszcze Ameryka Południowa i Australia i Oceania. Już ci czytam. - odparł i zaczął przekręcać kartki w teczce aż wreszcie znalazł to czego szukał. - Więc tak w Ameryce zaczynamy w Panamie i Panama City, Gwatemala i Gwatemala City, Kolumbia i Bogota, Brazylia i Sao Paulo oraz Rio de Janerio, Argentyna i Buenos Aires, Chile i Santiago i to byłoby na tyle. Później mamy Nową Zelandię i Auckland oraz Australię a tam Brisbane, Sydney i Perth. - skończył czytać, zaczął przekręcać kartki i zanim zdążyłam się odezwać, zaczął mówić. - Aa no i zapomniałbym jeszcze o Meksyku w którym koncert odbędzie się w Mexico City, gdzie sprzedało się prawie sto tysięcy biletów. - Wzięłam głęboki oddech na dźwięk liczby sprzedanych biletów, czy to w ogóle było możliwe. Taka liczba osób na jednym koncercie. Tyle dziewczyn kochających mojego Justina w jednym miejscu. Znów chciałam coś powiedzieć, gdy znów Scooter mi przeszkodził. - I najlepsze na koniec. Ostatnie dwa koncerty będą w Puerto Rico oraz Republice Dominikany, gdzie później zostaniecie na kilka dni ale to rozmawiaj o tym z Justinem. No i ode mnie to mniej więcej tyle. Oczywiście pominąłem Stany Zjednoczone i Kanadę bo Justin będzie tutaj sam, ale one też się jeszcze tutaj wliczają. - podsumował to Scooter. Teraz gdy mogłam coś mówić, komentować kompletnie nie miałam pojęcia co powiedzieć. Te wszystkie liczby zaparły mi dech w piersiach. Okej wiedziałam, że trasy koncertowe są po całym świecie ale, ale, że aż w tylu miejscach. Już teraz wiedziałam, że będę przeżywać tę kwestię aż do czasu póki nie wsiądę w Tour Bus i nie zacznę podróżować razem z Justinem. Scooter szybko wybawił mnie z obsesji i znalazł mi zajęcie. Musiałam na komputer przepisać dokładne daty i miejsca pobytów oraz koncertów, które miał rozesłać do całego zespołu. Kiedy zabrałam się za pisanie, nie miałam nawet chwili żeby pomyśleć o tym wszystkim co było ogromnym plusem. Chyba po tych wakacjach będę najszczęśliwszą osobą na tym świecie, bez dwóch zdań.


__________________________________________________________
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO CZEKALIŚCIE. Niestety, rozdziały nie będą pojawiały się częściej a mogę nawet powiedzieć, że coraz później, gdyż nieubłaganie zbliża się moja matura a ja powoli zaczynam się do niej przygotowywać więc czasu nie mam w ogóle. Będę dawała z siebie wszystko ale nic nie obiecuję, proszę tylko o cierpliwość. Jak sami widzicie, zapowiadają się na prawdę ciekawe rozdziały z trasy oraz całych wakacji. Dziękuje, że jeszcze jesteście N. xoxo