niedziela, 12 października 2014

Rozdział 51.

  Czas leciał nieubłaganie szybko. Dni jakby przelatywały mi między palcami. Każdego dnia, gdy kładłam się spać byłam dumna sama z siebie, że udało mi się przetrwać kolejny dzień. Czasem cholernie potrzebowałam czasu dla siebie ale wiedziałam, że go nie mam i nie mogłam nic z tym zrobić, byłam bezradna. Gdyby dzień miałby tak 28 godzin? Może wtedy udałoby mi się znaleźć chociaż dziesięć minut dla siebie. Minęło półtora miesiąca od pierwszego dnia, gdy zaczęliśmy planować moją podróż z Justinem w trasę. Od tamtego czasu spędziliśmy może jeden wieczór razem. To było jakieś dwa tygodnie temu, kiedy źle się czułam i nie poszłam do szkoły. Wszyscy zaczęli panikować tak bardzo, że nawet bali się zostawić mnie samą na noc. Okej, po prostu Justin się uparł, że będzie u mnie spał bo zeświruje w domu nie wiedząc co się ze mną dzieje. Miałam inne wyjście niż się nie zgodzić? Oczywiście, że nie. Mimo, że czułam się wtedy okropnie miło zapamiętałam tamten wieczór z resztą jak każdy spędzony z Justinem.
  Gdybym zrobiła listę dobrych i złych rzeczy rzeczy, które wydarzyły się podczas tego okresu chyba nie potrafiłabym ocenić czy jest udany czy jednak nie. Zaczynając od początku i od plusów na pewno wymieniłabym rzucanie tabletek (w czym kryją się również minusy, ale uznam to jako całość), idzie mi całkiem nieźle. Jasne czasem są lepsze i gorsze dni ale teraz wystarcza mi gdy biorę je raz na tydzień, to chyba niezły wynik? Co najmniej Jacob jest ze mnie dumny. Kolejną dobrą rzeczą jest to, że trasa jest już w pełni zaplanowana, jedyne co zostało Scooterowi na głowie to transport, kiedy Justin będzie przemieszczał się samolotem, kiedy tour busem. Ja wykonałam swoją robotę i miałam wolne, co najmniej od tego. Następną rzeczą na liście było by nasze miejsce w półfinale, tak siatkówkę też mam jeszcze na głowie i to nawet sporo. Od kiedy stałyśmy się takie dobre ćwiczymy jeszcze ciężej o ile w ogóle to możliwe. Jestem w szczytowej formie, tak jak każda z nas i trenerka za wszelką cenę nie pozwala nam z niej wypaść. Podróżujemy po całych stanach, co znów ma swoje plusy i minusy. Okej fajnie, że mogę być w wielu miejscach i zwiedzać kraj ale to, że całe weekendy nie ma mnie w domu nie jest już takie fajne. Tak właśnie wyglądały moje dni wolne w tym miesiącu. W każdy poniedziałek po przyjeździe w szkole miałyśmy luz od pytania ( pół plusa za to) ale, gdy wracałam do domu o godzinie 16 po dwu-godzinnym treningu czekała mnie masa nauki, którą powinnam zrobić na weekendzie ale nie mogłam. Za trzecim naszym wyjazdem z dziewczynami zaczęłyśmy brać książki ze sobą, podczas kilku godzinnej lub nawet kilkunastogodzinnej jazdy po prostu uczyłyśmy się. Mogłabym zaliczyć to jako dobrą rzecz (nie marnowanie czasu) ale nauka w autokarze nie do końca była efektowna, co skutkowało tym, że w poniedziałek wieczór i tak musiałam czytać ten materiał jeszcze raz. We wtorki, środy i czwartki nie dość, że uczyłam się na bieżąco to powoli przygotowywałam się do egzaminów które zbliżały się ogromnymi krokami. W sumie to zaczynałam panikować, że za późno zaczęłam się uczyć. Okej, od początku roku poświęcałam chociaż jeden dzień na robienie notatek ale tak na prawdę teraz zaczynałam przyswajać jakieś informacje. Każdy kto chciał dostać się na dobrą uczelnie zdawał sobie sprawę, że musi dać z siebie wszystko. Piątki były najlepszym dniem z całego tygodnia. Przychodziłam do domu, jadłam obiad, kąpałam się, pakowałam i jechałam do studia pobyć z Justinem. "Pobyć" mam na myśli siedzieć rozmawiać z Scooterem o trasie lub z Rayanem o życiu lub z chłopakami o totalnych głupotach i patrzeć jak Justin śpiewa czyli nagrywa płytę.
   Za każdym razem gdy myślałam o tym wszystkim co przed chwilą, byłam na siebie wściekła. Czasem lubiłam się na sobą chwilkę poużalać ale Justin nawet na to nie miał czasu. Jemu przydałoby się żeby doba miała z 34 godziny albo nawet i więcej, żeby mógł się chociaż wyspać. Teraz to ja martwiłam się o niego, gdyż on zaczął brać leki chociaż wiedziałam, że to konieczne. Brał dużo witamin i środków pobudzających, nie chodzi mi o narkotyki czy inne świństwa, ale tabletki przepisane przez lekarza. Wiem, że inaczej nie byłoby w życiu takiej możliwości, żeby funkcjonował z jego aktualnym trybem życia. Od poniedziałku do piątku, gdy z domu wychodził przeważnie o godzinie 7:45 ( chyba, że przepadła mu jakaś lekcja to później, ale to zdarzyło się może dwa razy) do domu wracał około 23 w tym czekały na niego lekcje i nauka, więc spać chodził o godzinie 3, następnego dnia wstając o 7:10, podsumowując spał jakieś cztery godzinny to połowa czasu, jakiego potrzebuje organizm żeby się zregenerować. Okej, ja chodziłam spać o godzinie drugiej czasem po pierwszej ale to tylko, dlatego, że chciałam go wspierać jak tylko mogłam poza tym wychodziło mi to na dobre bo miałam masę czasu na naukę. Pomijając fakt, że piłam 3-4 kawy dziennie. Wracając do Justina w soboty i niedziele wstawał o 8 ( dzięki mojej niewyparzonej budzi i tego, że jestem cholernie uparta udało mi się namówić Scootera na przesunięcie czasu nagrywania o godzinę ) i siedział w studiu do jakieś 20 czasem 21, ale wtedy dostawało się im wszystkim, że tak długo siedzą w studiu, więc z czasem przestali siedzieć do tej godziny w weekendy. I tak siedzenie 11 godzin i nagrywanie było już dla mnie lekką przesadą ale nie mogłam (niestety) już nic z tym zrobić. Jedynym plusem w tym wszystkim było to, że skończyli już zawody i zajęli trzecie miejsce na całe Stany Zjednoczone. Wiem, że stać było ich na więcej ale doszli tak cholernie wysoko. Nawet sami byli z siebie zadowoleni, drużyny które ich wyprzedziły w prawie połowie składały się z zawodowych zawodników. Okej u nas też kilku chłopaków grało w prywatnych klubach ale tam szkoleni byli do najlepszych drużyn w USA. Znacie może taki system? W wieku 12-13 lat znane klubu robią nabory, szukają młodych talentów, które potem kształtują na młode gwiazdy. Są nawet specjalne szkoły, pół dnia ostrego treningu po 6-7 latach daje takie rezultaty jakie możemy sobie tylko wyobrazić. Stają się maszynami do grania, jeśli mogę tak powiedzieć. Tak więc jestem cholernie dumna z Justina, że wcześniej dawał sobie radę jeszcze z tym. W internecie pojawiło się dużo zdjęć z zawodów w których wywalczyli trzecie miejsce klik, klikklik, klik (wcale nie patrzył na mnie) w tym jedno na moim Instagramie klik i Justina klik. Na scenie i na boisku po prostu uwielbiałam go oglądać i byłam z niego cholernie dumna. A no i oczywiście plusem jest to, że zrobiłam sobie trzy nowe tatuaże, Justin pięć. Trochę nas poniosło ale jak się zacznie to już nie da się przestać. Drugi który sobie zrobiłam znajduje się wewnątrz ucha i jest to napis "LOVE" bo uważam, że jest tyle zła na świecie i to czego teraz potrzebujemy to właśnie miłość. Może ma to "trochę" związku z Justinem ale to szczegół. Tego samego dnia zrobiłam sobie tak zwany "łapacz snów", jego pióra mają chronić Justina, Dez i Jacoba. Nie wiem, dlaczego wpadłam na taki pomysł, może po obejrzeniu Zmierzchu coś podkusiło mnie do zrobienia go? Nie mam pojęcia ale podoba mi się. W końcu udało mi się namówić Dez na tatuaż i razem zrobiłyśmy sobie kotwicę na prawym przedramieniu. Mogłabym pomyśleć, że przez Justina stałam się "niegrzeczną dziewczynką" bo przecież tylko takie robią sobie tatuaże. Justin zrobił sobie kolejno datę urodzin Pattie na klatce piersiowej i na ręce napis "Believe", tygrysa, kobietę anioła i sowę. Te cztery jednego dnia, siedziałam z nim jakieś sześć godzin w studiu (dawno się tak nie nudziłam).
   Mogę więc stwierdzić, że ten miesiąc był na prawdę intensywny a ja już coraz bardziej nie mogę doczekać się naszego wyjazdu. Wiem, że to głupie bo wtedy wyjadę z Chicago i zostawię Dez i Jacoba ale marzę o chwilach tylko z Justinem. Może nie będziemy siedzieć sami we dwójkę bo wokół nas będzie pełno ludzi ale dwadzieścia-cztery godziny na dobę będziemy razem i każdej nocy będę usypiać w jego ramionach.
   Od kiedy zaczął się maj Justin w każdy piątek zaczął dodawać na You Tuba nowe piosenki tak, żeby dać fanom coś nowego od siebie. W związku z tym wzrósł poziom zainteresowania Justinem Bieberem ( o ile to w ogóle możliwe) i paparazzi są wszędzie. Wyobrażam sobie jak jeszcze niecały rok temu Dez byłaby jedną z tych dziewczyn, które czekają cały dnie i noce tylko po to żeby usłyszeć piosenkę swojego idola.
    Był piątkowy wieczór. Siedziałam i pakowałam się na jutrzejszy wyjazd, który będzie cholernie ważny. Czekają nas półfinały, jeśli wygramy walczymy o pierwsze i drugie miejsce, jeśli przegramy to jeszcze następnego dnia będziemy mieć mecz o trzecie miejsce. Już teraz czuje lekkie zdenerwowanie i na prawdę strasznie się boje co będzie działo się ze mną jutro. Co chwilę patrzyłam na zegarek, miałam jeszcze godzinę żeby się spakować i naszykować na wyjście. Postanowiliśmy pójść dzisiaj do kina a później do jakiejś restauracji lub baru posiedzieć i odpocząć. Każdemu z nas brakowało wspólnie spędzanego czasu a dzisiaj był idealny dzień. Musiałam się zrelaksować przed jutrem, chociaż wyjeżdżamy o 6 rano i nie będę mogła siedzieć do późna. Ogólnie powinnam za jakieś dwie godziny już spać, żeby być wyspaną ale najwyżej nadrobię to w autokarze. Kiedy po 10 min skończyłam się pakować, pobiegłam szybko do łazienki, wykąpałam się, wysuszyłam włosy, umalowałam się i zostało mi 5 minut na ubranie się. Ostatecznie efekt był niezły bo wybrałam klik i te buty. Na prawdę musiałam odpocząć i odstresować się. Idealnie o czasie przyjechał po mnie Justin wsiadłam do samochodu i przywitałam się z nim.
- Nie mogę uwierzyć, że wreszcie mamy wolny wieczór. - powiedział, kiedy zapinałam pasy.
- Myślisz, że ja mogę? - odpowiedziałam a on wykręcił tylko oczami. Resztę drogi jechaliśmy rozmawiając o dzisiejszym dniu. Później nastała między nami komfortowa cisza a ja patrzyłam w okno i myślałam o tak wielu rzeczach, które mnie niepokoiły. W życiu przecież niczego nie można być pewnym. Zdarza się, że uroczą sielankę gwałtownie przerywają ogromne kłęby ciemnych chmur, gdy innym razem, ku naszemu zaskoczeniu, zza złowrogich obłoczków wychodzi przejrzyste słońce. Nie raz w dzieciństwie doświadczyłam podobnej mieszanki, jednak dopiero teraz, kiedy jestem świadoma swoich przeżyć zaczęłam doceniać chwile ulotnego szczęścia. Zaczytując się w ckliwe romanse wielkich pisarzy wyobrażałam sobie poukładane, spokojne życie u boku kochającego męża i gromadki dzieci. Przecież to takie proste - powtarzałam po każdym nieudanym związku, który miał być tym ostatnim. W rzeczywistości nic nie było proste chociaż teraz zaczynałam wierzyć, że może moja historia zakończy się szczęśliwie. U swojego boku nie wyobrażałam sobie nikogo innego niż Justina. Chciałabym żeby został moim mężem i ojcem moich (naszych) dzieci. W głębi duszy bałam się, że on się mi nie należy. Byłam słaba, krucha i niepewna siebie. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego. Miałam kochającą rodzinę i przyjaciół. Oni we mnie wierzyli, ja w siebie nigdy. Może dla niego jestem ideałem? - pytałam siebie w myślach. Z czasem utwierdzała się w przekonaniu, że rzeczywiście tak jest. Zasypywał prezentami, komplementował, kreślił wspólną przyszłość. Z radości mogłam góry przenosić. On też był szczęśliwy i to było dla mnie najważniejsze. 
     Kiedy dojechaliśmy pod kino, czekało na nas pełno paparazzi. Od kiedy piosenki Justina zaczęły pojawiać się w internecie, zainteresowanie nim jeszcze bardziej wzrosło i teraz był głównym tematem reporterów. Ja ledwo, na prawdę ledwo to znosiłam bo to robiło się nie do wytrzymania. Gdziekolwiek się nie ruszył było wokół niego pełno ludzi. Zaczynałam poważnie się martwić o trasę, jeśli tak będzie każdego dnia przez półtora miesiąca - zwariuję. Zasłoniłam oczy i starałam się ignorować wszystkich wokół oraz ich wrzaski, widziałam, że humor Justina już się zmienił. Był spięty i z całej siły ściskał moją rękę ciągnąc mnie za sobą. Gdy byliśmy już w środku dźwięki ustały i Justin rozluźnił uścisk.
- Nienawidzę tego. - westchnął, kiedy dochodziliśmy do czekających na nas Jacoba, Dez i Mika. 
- Nic się nie stało. - powiedziałam chcąc go podnieść na duchu ale on gwałtownie się zatrzymał. 
- Widzę jak to na ciebie działa i nie chce żebyś mnie okłamywała, rozumiesz? - zapytał ostrym głosem, poprawił sobie Fullcapa na znak zdenerwowania. Patrzyłam zdezorientowana jego nagłym wybuchem. Nie czekając na moją odpowiedź  podszedł do nich i przywitał się. Stałam tam jeszcze przez kilka sekund przetwarzając to co stało się przed chwilą. Podeszłam do wszystkich i udawałam jakby nic się nie stało, nie chciałam psuć wszystkim tego wieczoru bo nie po to tutaj przyszliśmy. Po 10 min siedzieliśmy na sali z colą i popcornem, czekając na film "Lucy", który jest produkcją mojego wujka, więc cholernie chciałam go zobaczyć. Reklamy trwały jak zwykle mnóstwo czasu i zdążyliśmy zjeść już połowę popcornu. Na sali było mało ludzi więc mogliśmy rozmawiać i śmiać się do woli. Kiedy film się zaczął ucichliśmy i każdy skupił się na oglądaniu. Justin złapał mnie za rękę a ja cała się spięłam, czasem na prawdę za nim nie nadążałam
- Dlaczego..? - zaczęłam mówić, kiedy szybko mi przerwał i spojrzał na mnie.
- Nie chce o tym rozmawiać. - odparł i  odwrócił się w stronę ekranu kończąc rozmowę, o ile można było to tak w ogóle nazwać. Przez resztę filmu milczeliśmy, chociaż kilka razy wymieniłam zdanie z Jacobem. Gdy film się skończył byłam pod ogromnym wrażeniem, na prawdę mi się podobał. 
     Po kinie mieliśmy iść na piwo ale okazało się, że Dez musi iść do domu bo jej babcia źle się poczuła. Chciałam iść razem z nią ale powiedziała, że da sobie radę sama. Mike oczywiście musiał jechać ją odwieźć więc nie było sensu żeby wracał później na miasto. Jacob stwierdził więc, że on też wróci do domu żeby trochę odpocząć po męczącym tygodniu. Z Justinem postanowiliśmy to samo, w sumie to ja to postanowiłam a on tylko przytaknął. Wracaliśmy w niekomfortowej ciszy i po 20 minutach byliśmy u mnie pod domem, gdzie oczywiście czekali paparazzi. 
- Zostajesz? - zapytałam, kiedy siedzieliśmy w samochodzie przed moim domem. Patrzył w okno a ja zaklęłam w duchu, uznałam to za nie. Wyszłam z samochodu trzepiąc drzwiami i kierując się w stronę drzwi, gdzie od razu rzucił się na mnie ucieszony Marley. Chociaż on cieszył się na mój widok. Jakby nie patrzeć byłam zmęczona. Szybko rozebrałam się z kurtki i butów, poszłam do łazienki puścić wodę do wanny. Zmywałam sobie makijaż, kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Nawet nie patrzyłam kto wchodzi bo wiedziałam, że to Justin i po chwili zobaczyłam go w drzwiach. 
- Mogę wykąpać się z tobą? - zapytał, odwróciłam się w jego stronę przejeżdżając wzrokiem po nim całym. Byłam na niego zła, nie lubiłam kiedy tak się zachowywał wobec mnie. Był zły za coś na co nie miałam wpływu, był zły za to, że ja byłam zła, że czekali na nas paparazzi a ja nawet nie byłam zła, tylko zniesmaczona. 
- Dlaczego miałbyś nie móc? - odpowiedziałam a on przeczesał ręką włosy, nie odpowiedział mi. Zaczął się rozbierać i po chwili siedział już w wannie. Starałam się na niego nie patrzeć żeby się nie zarumienić i nie stracić głowy widząc jego wyrzeźbione ciało. Myłam zęby chcąc jak najdłużej przeciągnąć moje wejście do wanny, po prostu nie chciałam mu tak od razu odpuścić. Kiedy w końcu na niego spojrzałam miał zamknięte oczy i wyglądał prawie jak jakiś bóg, przegryzłam wargę nie mogąc się powstrzymać. Rozebrałam się, powoli weszłam do wanny i usiadłam na przeciwko Justina. Szybko otworzył oczy i spojrzał na mnie. 
- Czemu tak długo? - zapytał a ja dalej na niego patrzyłam. Na prawdę nie wiedziałam, że mam aż tak silną wolę. Zmarszczył brwi i patrzył na mnie zdezorientowany. - Nie odpowiesz mi? - zapytał ochrypłym głosem.
- Nie, po co mam Ci odpowiadać skoro ty nie jesteś łaskawy odpowiedzieć mi? - odpowiedziałam pytaniem, czułam jakieś dziwne napięcie między nami. Nie lubiłam kiedy byliśmy dla siebie tacy oschli. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, kiedy w końcu się odezwał,
- Chodź tu do mnie. - powiedział i rozłożył ramiona. Czułam jak całe napięcie ze mnie spływa. Ogromny uśmiech pojawił się na mojej twarzy i szybko się do niego przysunęłam zanurzając się w jego ramionach. To jest właśnie to miejsce w którym jest cały mój świat. I w sekundę cały mój zły nastrój zniknął. Justin pocałował mnie w szyję a na moim ciele pojawiły się ciarki. 
- Kocham cię. - szepnęłam a on się zaśmiał i zaczął całować każdy fragment mojej szyi. 
- Ja ciebie bardziej. - mówił między pocałunkami a ja rozpływałam się pod jego dotykiem. Nienawidziłam kiedy się kłóciliśmy ale za to kochałam to jak się godziliśmy. Powoli się odsunęłam i odwróciłam w jego stronę wynurzając z jego objęć, nachyliłam się i oparłam swoje czoło o jego. 
- Dlaczego ranisz nas obydwoje? - zapytałam a Justin wziął głęboki oddech. 
- Po prostu nie mogę znieść myśli, że jesteś zła lub smutna, przez tych cholernych paparazzi. Wiem, że to moja wina i najgorsze jest to, że nie mam na to żadnego wpływu. - odparł a ja westchnęłam. Czasem tak bardzo się o kogoś troszczymy, że przestajemy myśleć logicznie. Justin tak właśnie ma i koniecznie musimy to zmienić, bo gdy pojedziemy w trasę każdy dzień będzie wyglądał tak samo. 
- Justin, spójrz na mnie. - powiedziałam i czekałam aż jego oczy napotkają moje. - To jest twoja praca i nigdy nie będę miała ci tego za złe, rozumiesz? Mimo, że czasem mnie to drażni, np gdy stoją pod moim domem, nigdy nie pomyślałabym, że to wszystko przez Ciebie. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i tak zostanie już na zawsze, słyszysz? - zapytałam a on pokiwał lekko głową na co ja odetchnęłam z ulgą. Nim zdążyłam zorientować się co się dzieje, kiedy naparł na mnie swoimi ustami, szybko oddałam pocałunek i zarzuciłam ręce na jego szyję pogłębiając go. Justin szybko wsadził język do mojej buzi tak, że nasze języki ocierały się o siebie. Serce biło mi dwa razy szybciej.  Zaczynało brakować nam tchu ale nie przestawaliśmy, byliśmy zbyt podnieceni. Justin przesunął dłoń na jedną z moich piersi i zaczął ją delikatnie masować co wywołało u mnie jęki, zaczynałam powoli czuć podniecenie w podbrzuszu tak jak i podniecenie Justina, gdyż czułam jak jego męskość robi się coraz większa. Oderwałam się od jego ust i zaczęłam całować każdy fragment jego szyi wywołując tym samym u niego dreszcze. W tym samym czasie Justin masował moją drugą pierś. Krew buzowała w moich żyłach, myślałam tylko o tym żeby sprawić mu przyjemność. Przesunęłam swoją rękę na jego męskość i zaczęłam nią powoli przesuwać w górę i w dół na co Justin zaczął pojękiwać i doprowadzać mnie do szału. Spragniona jego ust naparłam na nie na co on szybko zareagował. 
- Zróbmy to. - usłyszałam, kiedy miał już przyśpieszony oddech. Tak, przez cały czas w głowie pojawiała mi się ta sama myśl ale wiedziałam, że dzisiaj się to nie stanie. 
- Justin mam okres. - odpowiedziałam zawstydzona i czułam jak się rumienie. Jak zawsze coś musiało nam przeszkodzić i dzisiaj było to akurat to. 
- Nic nie szkodzi, nie przeszkadza mi to. - mówił między pocałunkami na mojej szyi. Położył rękę na mojej kobiecości i zaczął ją masować, po chwili odnajdując sznurek do mojego tampona.  
- Tto, zły pomysł. - wyjęczałam, kiedy zaczynał ręką sprawiać mi przyjemność delikatnie masując moją łechtaczkę. 
- Pragnę cię tutaj, teraz. - odparł i przerzucił mnie tak, że ja leżałam pod nim wylewając tym samym pełno wody na podłogę ale o to się martwiłam najmniej. 
- Nie chce żeby tak wyglądał nasz pierwszy raz z krwią wkoło. - mówiłam, kiedy on nie przestawał ruszać ręką schodząc jednocześnie do moich piersi. 
- I tak będzie tak wyglądać. - wyjaśnił na co ja zrobiłam się cała czerwona uświadamiając sobie, że ma racje. Przez sekundę przemknęło mi przez myśl żeby to zrobić ale szybko to myśl zniknęła, kiedy delikatnie pociągnął za sznureczek tampona chcąc żeby wyszedł.
- Nie dzisiaj. - odpowiedziałam na co spojrzał na mnie, przerywając to co robił przed chwilą. 
- Okej, nie będę naciskał. - powiedział przysunął się do mnie i złączył nasze usta w kolejnym przepełnionym miłością pocałunku. Czułam się lekko zażenowana, wiem jak bardzo tego pragnął ale nie potrafiłam dać mu tego teraz. Uśmiechnęłam się i czułam jak on też się uśmiecha. Skończyło się na tym, że żadne z nas nie doszło chociaż obydwoje byliśmy strasznie podnieceni. Kiedy się od siebie odsunęliśmy, Justin znów znalazł się pode mną i obejmował mnie od tyłu ramionami. Moja głowa spoczywała na jego ramieniu i na plecach dalej czułam jego napierającą męskość ale starałam się to ignorować. 
 - Czasem zastanawiam się jak będą wyglądały nasze dzieci. - odparł a ja się zaśmiałam, w sumie nigdy tak na prawdę o tym nie myślałam i zaskoczyło mnie to, że myśli o takich rzeczach. 
- Będą piękne po tatusiu. - odpowiedziałam całkowicie się z tym zgadzając. Wiedziałam, że takie będą, on jest doskonały więc wszytko przejdzie na nich. 
- A ja myślałem, że po mamusi. - szepnął a ja wykręciłam oczami. Już teraz lubiłam, kiedy tak do siebie mówiliśmy "tatuś", "mamusia". Wtedy wydawało mi się takie realne, że kiedyś zostaniemy rodzicami. Justin przesunął rękę na mój brzuch i zaczął go masować. 
- To tu po raz pierwszy usłyszą mój głos. - odparł a ja spojrzałam na swój brzuch, który ledwo było widać za kłębiącą się pianą. 
     Gdy byłam mała, czasem z Tomem bawiliśmy się w rodzinę. On chodził do pracy, ja zostawałam w domu, sprzątałam itp. Jako małe dzieci nie wiedzieliśmy skąd się bierzemy ale utkwił nam w pamięci obraz pań z dużymi brzuszkami. Mama zawsze mi wtedy powtarzała, że trzeba być w ich obecności bardzo spokojnym, żeby nie przestraszyć maluszka, który jest w środku. Więc z Tomem oczywiście musieliśmy mieć dzieci, wkładałam sobie wtedy poduszkę pod bluzkę i udawałam, że jestem w ciąży. Wtedy Tom bardzo się o mnie troszczył a ja miałam mniej obowiązków ( nasze zabawy jakby nie patrzeć były dość realistyczne). Oczywiście naszymi dziećmi były lalki, ale uwielbiałam to jak bardzo umiałam się o nie troszczyć i on też. Pamiętam, kiedy któregoś razu był już wieczór. Siedziałam z Tomem na ławeczce przed domem i jak zawsze mieliśmy czytać sobie bajki. Nie wiem, dlaczego akurat wtedy przyszło nam to do głowy ale wzięliśmy ze sobą nasze "dziecko", wsadziliśmy je w wózek i postawiliśmy przy ławeczce. Był piękny zachód słońca, Tom czytał powoli bajkę (nie byliśmy w tym jeszcze za dobrzy, chociaż jemu szło lepiej ode mnie mimo, że byłam starsza) a ja siedziałam i bujałam Lily, tak nazywało się nasze dziecko. Wtedy przyszła do nas babcia i powiedziała "Będziecie wspaniałymi rodzicami" i właśnie teraz pomyślałam czy miała racje i zapragnęłam żeby było tak na prawdę. - O czym myślisz? - zapytał Justin wyrywając mnie tym samym z zamyśleń, uśmiechnęłam się i opowiedziałam mu historię o, której przed chwilą myślałam. 
- Myślisz, że będziemy dobrymi rodzicami? - zapytałam, kiedy skończyłam mówić. 
- Na pewno będziemy. - odpowiedział, odwróciłam się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Siedzieliśmy tak jeszcze przez chwilę w ciszy wsłuchując się w swoje oddechy. 
- Chyba pora już wyjść, woda zrobiła się zimna. - powiedziałam a on pokiwał głową, wyszłam pierwsza i zaczęłam się wycierać ręcznikiem. Spojrzałam na siebie w lustro i zobaczyłam podkrążone oczy, wyglądałam na na prawdę zmęczoną, chociaż teraz po kąpieli czułam się o wiele lepiej. Justin podszedł do mnie z tyłu, ubrany był już w bokserki nawet nie zauważyłam, kiedy wyszedł w wody. Objął mnie o tyłu i przejechał wzrokiem po moim ciele. 
- Jesteś za chuda, musisz przytyć żeby mieć siłę nosić - dotknął ręką mojego brzucha - nasze dzieci. - dokończył a ja jedynie wykręciłam oczami. Wcale nie byłam bardzo chuda, może faktycznie ostatnio troszeczkę schudłam ale to przez to, że ostatnio mam tyle obowiązków. 
- Będę taka gruba, że nie wiem czy będziesz mnie chciał. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Kiedy będę już w ciąży przytyję co najmniej z 10kg, więc niech nie narzeka. 
- To jest niemożliwe. - wyjaśnił i delikatnie mnie pocałował. - Więc co chcesz na kolacje? - zapytał wychodząc z łazienki. 
- Może pojedziemy do McDonalda?? W końcu chciałeś żebym była grubsza. - odpowiedziałam. Dawno nie byłam na jakimś fast foodzie i akurat dzisiaj po narzekaniach Justina nabrałam na niego ochoty. 
- Jak zawsze masz świetne pomysły. No to szybko ubieraj się bo jestem głodny. - powiedział a ja zaczęłam się śmiać.Umalowałam sobie rzęsy i poszłam do pokoju, wziąć jakieś ciuchy     klikPo 5 min ubrana byłam w klik i byłam gotowa do wyjścia. Justin siedział na telefonie i domyśliłam się, że pewnie dodał już nasze wspólne zdjęcie, zabrałam mu telefon i zobaczyłam . Wykręciłam tylko oczami, zawsze jak byliśmy razem jemu zbierało się na dodawanie naszych zdjęć, gdy byliśmy osobno dodawał tylko siebie więc łatwo było się domyślić, kiedy jesteśmy razem a kiedy nie. Chociaż wątpię, że ktoś na to wpadł. Marley wydawał się być wyjątkowo niezadowolony z tego powodu, że znów gdzieś wychodzę, ale obiecałam mu, że niedługo wrócimy. 
- Jedziemy twoim czy moim samochodem? - zapytałam, kiedy zamykałam wejściowe drzwi. Była godzina 23 i żadnego paparazzi przed moim domem, to była nowość. Chociaż byli przyzwyczajeni, że gdy Justin do mnie przyjeżdża to na noc nie wraca do domu, co miało swoje plusy. Okej może i pojawiały się w internecie jakieś głupie artykuły na temat tego, że u mnie śpi ale obydwoje nie zwracaliśmy na to żadnej uwagi a mieliśmy teraz spokój, te 
- Moim. - odpowiedział i otworzył samochód. Podbiegłam do niego od strony kierowcy i zasłoniłam mu drogę. 
- Mogę prowadzić? - zapytałam, robiąc jednocześnie słodką minkę. Udawał, że się zastanawia po czym rzucił mi kluczyki które zwinnie złapałam. Dałam mu szybkiego buziaka i wsiadłam za kierownicę. Czekałam chwilę aż Justin zajmie swoje miejsce  i po chwili odjechałam z pisakiem opon. Justin kręcił tylko głową, nie mogłam nic poradzić, że uwielbiałam ten jego samochód i szybką jazdę.Włączyłam głośno muzykę i po 10 minutach byliśmy już przy pobliskim MacDonaldzie. Nie wychodziliśmy z samochodu, wzięliśmy jedzenie na wynos dwa razy cheesburgery i duże frytki. Postanowiliśmy pojechać na plaże i tam zjeść. Zanim dojechaliśmy na miejsce zjedliśmy już jedno pudełko frytek, byliśmy na prawdę głodni. Więc kiedy byliśmy już na plaży po 5 min nie było śladu po jedzeniu. Siedzieliśmy przytuleni i wpatrywaliśmy się w morze. 
    Gdy wracaliśmy panowała między nami miła atmosfera, trzymaliśmy się za ręce a na światłach Justin zaczął mnie łaskotać za to, że sobie z niego żartowałam na co dziesięć samochodów za nami zaczęło trąbić bo nie jechał a było już zielone. Kiedy byliśmy już w domu było mi szkoda Marleya, nie byłam z nim dzisiaj na spacerze ale za to Justin obiecał, że jutro pójdzie z nim, więc może to i dobrze, że nie wychodziliśmy dzisiaj. Była godzina 1 w nocy a my z Justinem leżeliśmy w sypialni w piżamkach i oglądaliśmy film.Wiem, że powinnam pójść ść spać znacznie wcześniej bo jutro zawody ale ten wieczór był pepełen wrażeń i to było niemożliwe. Oczywiście nawet nie wiem, kiedy usnęłam ale ostatnią rzeczą jaką zapamiętałam to to jak bardzo szczęśliwa byłam mając Justina przy sobie.

________________________________________________________________
No i mamy kolejny rozdział! N xoxoo ULLLęłaa a .