piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 44.

   Oczami Justina:
Stałem tutaj od pięciu minut, ręce całe mi się pociły i serce biło nieco szybciej. Co sekundę patrzyłem za zegarek, 11:10 nie mogła przecież jeszcze spać. Co najmniej miałem taką nadzieję. Spojrzałem w okno ale wszystkie rolety były pozasuwane. Przeczesałem włosy ręką, zaczynałem się coraz bardziej stresować do końca sam nie wiedziałem czym. To będzie nasze pierwsze spotkanie samych od czasu incydentu z moim tatą. Z każdym dniem czułem się coraz bardziej winny i samotny, potrzebowałem jej. Setny raz spojrzałem na godzinę 11:12, stałem tutaj już od ponad pięciu minut. Westchnąłem i stwierdziłem, że to nie ma sensu. Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę samochodu, gdy usłyszałem dźwięk otwieranego zamka. Uśmiechnąłem się i szybko wróciłem w moje poprzednie miejsce.
- Co ty tu robisz? - zapytała Kate ze zdziwioną miną. Nie takiej reakcji się spodziewałem, była bardziej zaskoczona niż szczęśliwa. Ubrana była w piżamę a włosy związane miała w kucyk, musiałem ją obudzić.
- Niespodzianka! - krzyknąłem a ona zrobiła pytającą minę. - Dzisiaj jest dzień kobiet, to dla ciebie. - wyjaśniłem i wyciągnąłem zza siebie jedną czerwoną różę. Nie ukrywała tego, że jest zmieszana. Patrzyła raz na mnie raz na róże aż w końcu się uśmiechnęła, w duchu odetchnąłem z ulgą.
- Nie musiałeś. Dziękuje. - powiedziała i wzięła ode mnie kwiatek. Powąchała go i jeszcze szerzej się uśmiechnęła, była taka piękna a ja taki głupi, że pozwoliłem jej odejść.
- Musiałem ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. - wyjaśniłem a Kate szybko pokiwała przecząco głową.
-Wiesz, że nie lubię niespodzianek. Poza tym, Justin potrzebuję..- zaczęła mówić a ja spuściłem głowę i oblizałem wargi. Byłem zakłopotany. Wiedziałem, że prosiła mnie o czas ale ja zwyczajnie nie mogę jej tego dać. - Daj mi pięć minut. - powiedziała i zaprosiła mnie do domu. Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Wszedłem i od razu skierowałem się do salonu. Byłem podekscytowany jak małe dziecko. Po kilku minutach stała przede mną ubrana w klik i wyglądała niesamowicie.
- Idziemy? - zapytałem a Kate pokiwała głową. Wzięła telefon i ruszyliśmy do wyjścia. To, że zgodziła się wyjść było już połową sukcesu. Nie chciałem żeby siedziała dzisiaj sama, był wyjątkowy dzień. Fakt nie byliśmy razem, teoretycznie, ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Poza tym na reszcie mam okazję porozmawiać z nią w cztery oczy.
- Jak tam nagrywanie piosenek? - odparła a ja wykręciłem oczami. Musiała zapytać akurat o to. Spojrzałem na nią a ona na mnie. Czułem, że coś czego nie potrafię opisać przyciąga nas do siebie. Gdy patrzyłem w jej oczy widziałem w nich cały swój świat. Kate jednak szybko spuściła głowę i zarumieniła się.
- Jestem strasznie zmęczony, ale idzie całkiem nieźle. - wyjaśniłem a ona pokiwała głową. Nie chciałem więcej o tym rozmawiać, bo jeszcze przez przypadek wspomniałbym o części niespodzianki.
- Powiedz mi, dlaczego ostatnio w szkole byłaś taka nieobecna? - zapytałem, Kate westchnęła i przeczesała włosy. Nie chciała o tym rozmawiać widziałem to, ale musiałem się czegoś dowiedzieć.
- Nauka, treningi, sporo nie spałam i po prostu było ciężko. - odpowiedziała a ja oblizałem usta. Cholernie żałuję, że nie mogłem z nią wtedy być. Potrzebowała mnie a ja nie mogłem nic zrobić.
- Czemu nie spałaś? - zadałem kolejne pytanie, mając nadzieję, że namówię ją do rozmowy. Musiała się przede mną otworzyć, chciałem żebyśmy znów mieli taki kontakt jak wcześniej.
- Uczyłam się i w głowie miałam za dużo myśli. - odparła. Otworzyłem okno bo zaczynało robić sie duszno w samochodzie. Nie jeździliśmy razem do szkoły przez tydzień a ja wariowałem nie wiedząc, co robi w danym momencie. Nienawidziłem nie wiedzieć co z nią.
- O czym myślałaś? - zapytałem chociaż znałem odpowiedź na to pytanie. Spojrzała w okno i chwilę nie odpowiadała. Uznała, że nie musi odpowiadać. Po chwili odwróciła się i spojrzała na mnie. Rozpraszała mnie, czułem jak wierci we mnie dziurę wzrokiem, musiałem skupić się na prowadzeniu.
-  Myślałam o tym, że mało o tobie wiem. - powiedziała w końcu a ja zrobiłem pytającą minę.
- Śmiało, pytaj. - odparłem. Rozmawialiśmy bardzo dużo, może faktycznie większość to były jakieś głupoty, ale wydawało mi się, że dużo o sobie wiemy, najwyraźniej się myliłem.
- Nie mam pytań. Chcę żebyś mi powiedział rzeczy, których o tobie nie wiem. - wyjaśniła. Wymagała ode mnie strasznie dużo. Trudno było sobie przypomnieć, jakieś mało ważne rzeczy na swój temat.
- Hmmm, raz dałem numer fance a ona opublikowała go w internecie. Od tamtej pory nie robię tego. - powiedziałem pierwszą rzecz która przyszła mi do głowy. Na twarzy Kate pojawił się ogromny uśmiech.
- Kontynuuj. - odparła a ja lekko ją szturchnąłem, wzruszyła ramionami. Atmosfera między nami robiła się coraz bardziej luźniejsza.
- Bukiety róż dla one less lonely girl zawierały w sobie jedną sztuczną różę. Do niego dołączany był liścik z napisem "To na całe życie". - powiedziałem i widziałem, że zaskoczyłem tym Kate.
- Nieźlee.. - odparła i znów zaczęła się szeroko uśmiechać. Przyglądałem jej się, gdy spojrzała na mnie i ponagliła, żebym mówił jeszcze.
-Staram się zawsze uśmiechać do kamery, bo nie chcę żeby fani widzieli mnie smutnego. Chociaż nie zawsze mi się to udaje. - kontynuowałem. Kate położyła rękę na moim ramieniu, przez które przeszedł prąd. Tak dawno nie czułem jej ciała na swoim, że aż prawie zapomniałem jakie to przyjemne.
- I tak jesteś najlepszym idolem, jaki może być. - powiedziała a ja wzruszyłem ramionami. Nigdy o tym nie myślałem jakim idolem jestem. Wszystko robiłem dla fanów, bez nich nie byłoby mnie tutaj ale nie porównywałem siebie do innych gwiazd. Może, kiedyś powinienem to zrobić.
- Skąd wiesz? - zapytałem i ruszyłem brwiami na co Kate mnie uderzyła.
- Dez była twoją ogromną fanką. - wyjaśniła a ja pokiwałem głową. Opowiadała mi kiedyś o tym, ale i tak chciałem to usłyszeć. - Mów dalej, podoba mi się. - powiedziała. Musiałem chwilę pomyśleć, bo na prawdę ciężko było tak od razu sobie coś przypomnieć.
- Płakałem pierwszego dnia w szkole bo nie chciałem zostawić Pattie. - na dźwięk jej imienia, Kate cała się spięła. Stanąłem na światłach i spojrzałem na nią. Wyjątkowo czekała nas dłuższa podróż, ale ona jakby w ogóle nie zwracała na to uwagi. - Kiedyś chciałbym zmienić swój kolor oczu na fioletowy. - szybko powiedziałem chcąc zmienić temat a to była pierwsza myśl, która pojawiła mi się w głowie. Kate wybuchnęła panicznym śmiechem a ja wzruszyłem ramionami.
- Jesteś głupi. - skomentowała a ja kolejny raz lekko ją szturchnąłem. - No co, mówię prawdę. - wyjaśniła i pokazała mi język. Czułem, jakby wydarzenia z poprzedniego tygodnia w ogóle nie miały miejsca. O sobocie myślałem jako jednym z najlepszych dni jakie miałem, za to niedziela zaliczała się do najgorszych, to wszystko było tak cholernie pokręcone. 
- Pierwszy raz całowałem się, gdy miałem 15 lat. - powiedziałem a Kate zrobiła zszokowaną minę. - No co? - zapytałem i zmarszczyłem brwi.
- Mówisz poważnie? Byłeś dzieckiem. - wyjaśniła a ja pokiwałem głową zupełnie się z nią zgadzając. Poszliśmy za szkołę, strasznie mi się podobała. Miała na imię Samanta i podobno też od dłuższego czasu się we mnie podkochiwała. Gdy to zrobiliśmy, uznaliśmy, że jednak nie jest takie fajne jakby się wydawało. Zderzyliśmy się głowami a potem nie wiedzieliśmy za bardzo co dokładnie mamy robić. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tamtej chwili, kiedyś wszystko było takie proste.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - odparłem i się uśmiechnąłem.
- Mów jeszcze. - powiedziała a ja westchnąłem.
- Dlaczego ty nie mówisz mi nic o sobie. - stwierdziłem a Kate szybko pokiwała przecząco głową.
- Innym razem. - wyjaśniła. Nie miałem innego wyjścia niż się zgodzić. Nie chciałem jej zasmucać ani denerwować, bo nie po to tutaj z nią byłem.
- Okej, ostatni już. Chciałbym czytać w myślach dziewczyn. - powiedziałem a Kate z zaciekawieniem spojrzała na mnie.
- A ja chłopaków. - odparła i teraz ja pokiwałem przecząco głową.
- Uwierz nie chciałabyś. - wyjaśniłem i teraz Kate zrobiła to samo co ja przed chwilą.
- Chciałabym mimo wszystko. - odpowiedziała a ja tylko wzruszyłem ramionami. Skręciłem w uliczkę i byliśmy już prawie na miejscu. - To tutaj. - powiedziałem zatrzymując się przed dużym budynkiem. Nie odpowiadając, zgasiłem silnik, wyszedłem z samochodu i otworzyłem drzwi Kate. Nie zadawała pytań bo i tak wiedziała, że nic jej nie powiem. Otworzyłem furkę, przed nami stał duży napis "Schronisko dla zwierząt". Spojrzałem na Kate a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Zabrałeś mnie do schroniska, jesteś niesamowity. - powiedziała a ja oblizałem usta. Wszystko co robiłem, było dla niej i cholernie się ciszyłem widząc ją szczęśliwą.
- Chodź, to jeszcze nie koniec niespodzianki. - wyjaśniłem, złapałem ją za rękę i zaczął prowadzić w stronę wejścia. Czułem ciepło jej ciała. Mógłbym nigdy jej nie puścić, złączyłem nasze palce a Kate się zatrzymała. Zaskoczony spojrzałem na nią. Patrzyła na nasze ręce a ja westchnąłem. - Nie puszczaj mnie. - powiedziałem, nie chcąc stracić z nią kontaktu. Potrzebowałem tego, potrzebowałem być blisko niej.
- Uwierz mi, że nie chcę ale to nie jest dobry pomysł. - odparła i zaczęła powoli zabierać swoją rękę. Szybko ją złapałem i znów złączyłem nasze palce.
- Proszę, nie. - szybko wyjaśniłem a Kate spuściła głowę. Patrzyłem na nią przez chwilę, widziałem, że walczy z samą sobą. Po minucie zaczęła po prostu iść ciągnąc mnie za sobą. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, ścisnąłem mocniej jej rękę a ona zrobiła to samo i też się uśmiechnęła. Gdy weszliśmy do środka, od razu poczułem zapach zwierząt. Lubiłem psy, ale kotów nie znosiłem. Przez myśl przeszło mi, że tak na prawdę nigdy nie byłem jeszcze w schronisku. Pani, która tam pracowała okazała się bardzo miła. Gdy weszliśmy owszem wydawała się zaskoczona naszym widokiem, ale szybko się otrząsnęła i była w pełni profesjonalna. Śmieszyło mnie to, że czasem nawet dorosłe osoby nie wiedziały jak się zachować w mojej obecności. Z Kate u boku czułem się o wiele pewniejszy niż zawsze. Dawała mi otuchy i przy niej czułem się sobą. Po pięciu minutach chodziliśmy między zagrodami psów, oglądając je.
- Którego wybierasz? - zapytałem po chwili Kate a ona zrobiła pytającą minę.
- Wybieram? - powiedziała z dezorientacją w głosie. Pokiwałem głową a Sabina, pani która nas oprowadzała uśmiechnęła się na co odpowiedziałem tym samym.
- Tak, chcę żebyś wzięła sobie któregoś. - wyjaśniłem a Kate przegryzła wargę i zarumieniła się. Mocniej ścisnęła moją rękę a ja widziałem ekscytację w jej oczach.
- Przejdźmy jeszcze raz. - odparła. Zrobiliśmy tak jak mówiła, teraz jednak zeszło nam o wiele dłużej. Przy każdej klatce kucała, bawiła się z psami i dopiero mogliśmy iść dalej. - Chcę tego. - powiedziała kucając przy jednym boksie. Był w nim mały pies, leżał skulony w rogu klatki i patrzył na nas swoimi niebieskimi oczami. Kucnąłem obok Kate i zagwizdałem. Mały powoli wstał i podszedł do nas. Po wyrazie twarzy Kate widziałem, że to ten. Z resztą mi też się podobał.
- Okej, bierzmy go. - powiedziałem do Sabiny, powoli wstając.
   
      Oczami Kate:
         Weszłam do domu, kawałek po kawałku pokazując dom mojemu nowemu psu. Był na prawdę uroczy a jego oczy sprawiały, że nie mogło oderwać się od niech wzroku. Wciąż nie mogłam pojąć, że Justin wpadł na ten pomysł. Byłam mu bardziej niż wdzięczna, nie mógł wpaść na nic lepszego. On został z tyłu, bo musiał przynieść łóżko, karmę, miski i zabawki, które przed chwilą kupiliśmy. Cały czas myślałam jednak nad imieniem dla małego, był samcem. Nic z Justinem nie wymyśliliśmy przez całą drogę powrotną do domu. Postawiłam psa na ziemi, żeby sam oswoił się z nowym domem i poszłam pomóc Justinowi. Jego łóżko ustawiliśmy w mojej sypialni, miski postawiłam w kuchni i wszystko było gotowe. Po 15 minutach siedzieliśmy wszyscy w salonie.
- Może Marley? - zapytał Justin, gdy ja od kilku minut próbowałam wymyślić jakieś ciekawe imię. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
- Podoba mi się. - powiedziałam i Justin też się uśmiechnął. Czułam się jakby było tak jak dawniej. Siedzieliśmy w salonie, piliśmy herbatę, oglądaliśmy telewizję i rozmawialiśmy. Pierwszy raz od tygodnia, uśmiech na mojej twarzy był szczery. Mogłam przestać myśleć o kłótni, o nauce, o treningach. Byłam tutaj z Justinem i Marleyem i nic innego nie miało dla mnie znaczenia.
- Zrobię mu zdjęcie. - odparł a ja pokiwałam głową. Kucnął przed nim i zrobił kilka zdjęć. Wyciągnęłam rękę i spojrzałam na nie, jedno było fajne. Weszłam na Instagram i dodałam je klik z podpisem "Marley". Siedzieliśmy, bawiliśmy się i rozmawialiśmy, jakby nic się nie wydarzyło. Ok 14 zjedliśmy obiad, Justin chyba nie chciał iść do domu, nic o tym nie wspominał. Ale ja w głębi duszy też nie chciałam żeby szedł. Cieszyłam się, że spędzamy razem czas, że nie muszę siedzieć sama w domu i, że pamiętał o dniu kobiet. Justin jest prawie idealny a ja nie mogę darować sobie tego, że go ranię. Marley zasnął na moich rękach, a my oglądaliśmy "Iluzję". Siedzieliśmy na dwóch osobnych kanapach, na przeciwko siebie co jakiś czas patrząc na siebie nawzajem.
- Chyba zapomniałem czegoś z samochodu. - powiedział Justin, gdy były reklamy. Pokiwałam głową a on wstał i wyszedł. Wypuściłam powietrze, które niekontrolowanie wstrzymywałam. Serce nie biło mu już tak szybko jak wcześniej ale wciąż się denerwowałam. Ta sytuacja była dla nas nowa i dziwna. W szkole wszystko było jakieś łatwiejsze a teraz nie mogłam wyobrazić sobie, że mogłabym go stracić i więcej nie widzieć. Po chwili przyszedł i trzymał w ręku gitarę. Serce znów zaczęło mi wariować a ręce pocić. Zaskoczona patrzyłam na niego, wydawał się zdenerwowany. Usiadł na przeciwko mnie i spojarzał na mnie.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę. - odparł a ja powoli pokiwałam głową niezupełnie wiedząc co właśnie się dzieje. Usiadł na rogu kanapy, ułożył sobie gitarę na nodze i zaczął grać.
- Dziewczyno nie masz pojęcia jak się czuję,
odkąd odeszłaś, oh kochanie.
Czy istnieje jakaś szansa, że odbierzesz ode mnie telefon,
jeśli dzisiaj do ciebie zadzwonię?
Mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem.
Myślałem o tobie całymi dniami, miałem nadzieję, że w końcu
podniesiesz słuchawkę.
Nie chcę stracić twojej miłości, oh kochanie.

Dziewczyno, znam sekretne miejsce, gdzie możemy pójść,
bo na prawdę chce być sam.
Nikt nie musi o tym wiedzieć,
po prostu się ze mną spotkaj.

Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.  
Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.

Hej dziewczyno.
Widzisz mnie jak stoję tutaj, stoję w deszczu, oh kochanie.
Czy istnieje jakaś szansa, że do mnie wyjdziesz,
i nigdy więcej mnie już nie zostawisz?
Mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem.
Myślałem o tobie całymi dniami, miałem nadzieję, że w końcu
podniesiesz słuchawkę.
Nie chcę stracić twojej miłości, oh kochanie.

Dziewczyno, znam sekretne miejsce, gdzie możemy pójść,
bo na prawdę chce być sam.
Nikt nie musi o tym wiedzieć,
po prostu się ze mną spotkaj.

Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.  
Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.

To co naprawdę próbuję powiedzieć to, mam nadzieję, że
zrozumiesz,
że mimo wszystkich moich wad i tego jaki jestem, nadal,
chcę być twoim mężczyzną.
Wiem, że nie było nam łatwo o tym rozmawiać, gdy
nas tylu ludzi,
ale dla nas to coś osobistego.. chodzi tylko o mnie i o ciebie. 
Chcę tylko, żebyś wiedziała, że dalej cię kocham.
Wiem, że pory roku się zmieniają
ale w miłości już tak jest, że czasem świeci słońce a czasem
pada deszcz.
Jestem pod tym parasolem i wołam twoje imię.
Wiesz, że nie chcę tego wszystkiego stracić..
Wciąż wierzę w nas.

Wciąż wierzę w miłość,
Wciąż wierzę w nas.
Mam nadzieję, że wierzysz w nas,
tak mocno, jak ja wierzę w nas.

Widzisz to, co chcesz zobaczyć... Ja nie śpię po nocach, chcę
z tobą porozmawiać.
Uwierz, że gdybym miał cały świat w swoich rękach
oddałbym to wszystko tobie.
Chcę wiedzieć, czy czujesz, to co ja...
Chcę wiedzieć, czy czujesz, to co ja...

Powiedziałaś, żebym nie igrał z twoim sercem, z twoim sercem
Powiedziałaś, żebym nie igrał z twoim sercem, z twoim sercem
Nie igrał z twoim sercem... - zaśpiewał. Patrzyłam na niego nie mogąc w to wszytko uwierzyć. Nie mrugałam, nie oddychałam nawet moje serce przestało na chwilę bić. To uczucie jeszcze nigdy mi nie towarzyszyło, nie wiedziałam czy śnię czy to dzieje się na prawdę. W głowie odtwarzały mi się słowa piosenki, którą przed chwilą usłyszałam. Nie było dla mnie nowością, to, że dla mnie śpiewał, ale teraz sytuacja całkiem się zmieniła. Justin napisał ją całkiem dla mnie, pisał ją z myślą o mnie. Przez nią wyrażał swoje emocje i uczucia. Miał talent i radził sobie z tym niesamowicie. Ja nie umiałabym ubrać tego wszystkiego w słowa. Są takie dni, które zaczynają się dobrze, jak gdyby nigdy nic. Później, bez powodu, po prostu nie wiadomo dlaczego jedno słowo, które normalnie by Cię nie obeszło, doprowadza nagle do płaczu. Spuściłam głowę i podparłam się ręką. Zaczęłam kręcić głową z natłoku myśli. Czułam mętlik a w mojej głowie pojawiały się fragmenty tekstu, ostatnie wydarzenia, urodziny, kłótnia... jakby miała zaraz wybuchnąć. Justin odłożył gitarę i podszedł do mnie. Klęknął przede mną, złapał moje ręce i oparł swoją głowę o moją. Brałam głębokie oddechy nie mogąc zapanować nad sobą.
- Napisałem ją w dwa dni, jest o tobie i dla ciebie. Bałem się jak na to zareagujesz. Ja nigdy tego nie robiłem, pisałem o swoich uczuciach i przeżyciach ale nigdy nie były one tak widoczne i odczuwalne jak teraz. Chce żebyś wiedziała, że to wszystko co w niej napisałem jest prawdą. Tak czułem się gdy cię straciłem, tak dalej się czuje... Musisz zrozumieć, że odchodząc wcale mi nie pomagasz. Potrzebuję cię, bardzo i ty i ja o tym dobrze wiemy. To właśnie tą piosenkę nagrywam teraz w studiu. Chce żeby wszyscy wiedzieli co do ciebie czuję. - mówił a po moim policzku płynęła łza za łzą. - Kocham cię. - wyszeptał. Przysunął się jeszcze bliżej, złożył delikatny pocałunek na moim czole i skierował sie ku wyjściu. Otworzył drzwi, zatrzymał się i spojrzał na mnie. - Dzisiaj przyjeżdżają chłopaki, chcę żebyś ich poznała. - dodał i wyszedł nie czekając na odpowiedź. Patrzyłam na miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał. Nie chciałam żeby wychodził. Wszystko co wydarzyło się dzisiaj w ogóle nie powinno mieć miejsca. Nie powinnam do tego dopuścić, ale on mi na to zwyczajnie nie pozwala. Ma w sobie coś takiego, że nie potrafię mu odmówić. Znów mam totalny chaos w głowie. Dodatkowo stresowałam się tym, że nagrywa teraz właśnie tą piosenkę. To dziwne, że cały świat będzie wiedział, że go zawiodłam. Za każdym razem, gdy będzie ją śpiewał będzie myślał o mnie. To wszystko jest dla mnie takie nowe. Sama do końca nie wiem jak czuję się w tym momencie. Sprawy coraz bardziej się komplikują a ja nie potrafię znaleźć jakiegoś dobrego rozwiązania.  Nie mogłam siedzieć o patrzeć na te cztery ściany, bez Justina było tutaj jakoś pusto. Wzięłam smycz, obudziłam Marleya przebrałam się i wyszłam z domu. Musiałam się przejść, zaczerpnąć świeżego powietrza i przemyśleć wszystko. Spacerowałam uliczkami aż w końcu doszłam na plażę. Marley szybko się uczył i nie sprawiał problemów. Już cieszyłam się, że go mam, z nim nie czułam się taka samotna. Chociaż patrząc na niego od razu myślałam o Justinie, co najmniej przypominałam sobie same miłe chwile. Znałam go ponad pół roku a nie wiedziałam o nim jeszcze tak dużo. Dzisiaj wyglądał jakby sobie bez problemu przypominał te wszystkie rzeczy, które mi powiedział. Czy on o mnie czegoś nie wie? Pewnie coś bym wymyśliła, bo przecież nie da się o kimś wiedzieć wszystkiego, nawet ja z Dez mamy przed sobą jakieś tajemnice. Spacerowałam po plaży i patrzyłam na wzburzone morze, robiło się chłodno i zaczął wiać ostry wiatr. Skierowałam się w stronę domu bo zaczynało robić mi się zimno. Weszłam w uliczkę prowadzącą do mojego domu i zobaczyłam na chodniku kilku paparazzi, cholera. Spuściłam głowę mając nadzieję, że mnie nie poznają. Nadzieja matką głupich.. Zaczęli iść w moją stronę a ja przyśpieszyłam kroku prawie ciągnąc za sobą Marleya. Zasłoniłam twarz swetrem, nie byłam w nastroju ani do zdjęć ani do udzielania odpowiedzi na pytania, które dotyczyły Justina. Krzyczeli mi do ucha a ja starałam się powstrzymać łzy, nienawidziłam tego. Rozumiem, że obserwują mnie gdy jestem z Justinem, gdy jesteśmy w miejscu publicznym wtedy staram się uspokoić. Ale, gdy jestem sama, potrzebuję prywatności a oni mnie nachodzą to przesada. Czekają pod moim domem aż wyjdę na zewnątrz lub zrobię coś głupiego? Jak można tak żyć.
- Proszę zostawcie mnie w spokoju. - wybełkotałam i szybko weszłam na podwórko przeciskając się między nimi. Zamknęłam za sobą drzwi i zaklęłam w duchu. Ostatnio mam same złe pomysły, nie byłby prościej gdybym normalnie została w domu. Potrzebowałam kawy, poszłam do kuchni i wstawiłam wodę. Marley wszędzie za mną chodził a ja czułam się z nim u boku o wiele lepiej. Otworzyłam lodówkę i postanowiłam zrobić lazanię. Włączyłam muzykę i zaczęłam ją przygotowywać jednocześnie śpiewając. Musiałam jakoś poprawić sobie samopoczucie a muzyka była jedynym rozwiązaniem w tym momencie. Leciała moja ulubiona piosenka klik, po głosiłam najgłośniej się dało i zaczęłam śpiewać i tańczyć: We fell in love ; As the leaves turned brown ; And we could be together baby ; As long the skies are blue... Marley zdezorientowany patrzył na mnie swoimi niebieckimi oczami a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Tak właśnie tego teraz potrzebowałam. Nie mogłam dłużej użalać się nad sobą. Jestem młoda mam 17 lat powinnam się bawić, imprezować, spotykać z przyjaciółmi bo kiedy będę to robić jak nie teraz? Nie mogę dłużej siedzieć w domu i myśleć o tym wszystkim. Z Justinem na razie zostaniemy na etapie przyjaźni, tak postanowiłam. Zaczniemy wszystko jakby od początku. Nie dam rady dłużej myśleć czy dobrze robię, dostaję od tego migreny. Kochamy się i nic tego nie zmieni. Usłyszałam dzwonek do drzwi i podekscytowana pobiegłam otworzyć.
- Jacob! - krzyknęłam widząc go na schodkach przed domem. Trzymał bukiet róż i na mojej twarzy od razu pojawił sie ogromny uśmiech.
- Ktoś tu ma dobry humor. - powiedział przeciągając ostatni wyraz. Pokiwałam energicznie głową. Wyciągnął przed siebie kwiatki i wręczył mi je.
- Są piękne, dziękuje. - odparłam i przytuliłam się do niego. Kiwnęłam głową na znak żeby wszedł.
- Co to za pies?!- zapytał wchodząc do kuchni. Marley jadł i gdy usłyszał Jacoba szybko przybiegł do mnie. Kucnęłam i wzięłam go na ręce.
- To Marley. - odpowiedziałam spokojnym głosem a on zrobił pytającą minę. - Dostałam go na dzień kobiet od Justina. - wyjaśniłam nieco mniej entuzjastycznym głosem bo wiedziałam, że teraz Jacob będzie zadawał mi miliony pytań.
- Od Justina? Kiedy u ciebie był? Skąd go wziął? - pytał a ja wykręciłam oczami. Wyłączyłam wodę, która sie gotowała.
- Chcesz herbaty? - zapytałam a Jacob pokiwał głową. Usiadł przy stole w kuchni i zaczął bawić się z Marleyem.
- No mów. - ponaglił mnie a ja westchnęłam. Przyciszyłam muzykę, spojrzałam na lazanie, jeszcze nie była gotowa. Wzięłam herbatę i postawiłam ją na stole.
-  Przyszedł rano, dał mi różę i zabrał mnie do schroniska. Gdy już byliśmy na miejscu kazał mi wybrać jednego zwierzaka i wybrałam jego. - wskazałam palcem Marleya. - Był najładniejszy i od razu się polubiliśmy. Później pojechaliśmy na zakupy i do mnie. Siedzieliśmy, oglądaliśmy telewizje.. - powiedziałam nie chcąc opowiadać mu co stało się dalej. Westchnęłam widząc, że to konieczne. - Jacob, on napisał dla mnie piosenkę. Zaśpiewał mi ją i powiedział, że właśnie ją nagrywa. Musiałam ochłonąć i wyszłam na spacer z Marleyem a gdy wracałam paparazzi złapało mnie, zadawali mnóstwo pytań, robili zdjęcia a ja nie chciałam. Justin powiedział, że przyjeżdżają dzisiaj jego koledzy, nie wiesz o kogo chodzi? - zapytałam. Jacob siedział z otwartą buzią słuchając wszystkiego co mówiłam. Widziałam, że jest zaskoczony. Sama nie zdawałam sobie sprawy jak wiele rzeczy się dzisiaj wydarzyło. Upiłam łyk herbaty, zrobiło mi sie sucho w gardle.
- O czym jest ta piosenka? Nie rozumiem jak ci paparazzi mogą to wszystko robić! Patrzyłaś czy nie dodali już jakiś zdjęć do internetu? - mówił z irytacją w głosie. Cholera nie pomyślałam o tym, że mogą już coś pisać na ten temat. - Wiem, że przyjeżdża Rayan i jeszcze kilku kolesi, którzy będą z nim nagrywać. - wytłumaczył a ja pokiwałam głową. Co najmniej już wiem coś więcej. Wyciągnęłam telefon i weszłam na internet. Stronę o celebrytach miałam już w zakładkach, tak często ostatnio do niej zaglądałam. Zaczęłam szukać jakiś informacji. Jacob się nie mylił, oczywiście, że już o nas pisali. " Justin i Kate, co się z nimi dzieje?! " drżącą ręką kliknęłam na link i zobaczyłam te zdjęcia klik i klik zaczęłam czytać : "U naszej ulubionej pary cały czas coś się dzieje. Dzisiaj rano widziano ich razem, gdy wychodzili z domu Kate. Nie było ich przez dłuższy czas, nie wiemy więc o której dokładnie wrócili. Ok godz 17 widzieliśmy jednak Justina wychodzącego znów z domu Kate. Wyglądał na zdenerwowanego i przygnębionego. Po niecałej godzinie jego dziewczyna wyszła z domu i po 30 min już do niego wracała. Nie chciała zdjęć, nie chciała też z nami rozmawiać. W tym samym czasie Justina widzieliśmy w centrum miasta, gdy wchodził do studia, gdzie aktualnie nagrywa nową płytę. Co dzieje się między tą dwójką? Czyżby Kate zamieniła Justina na nowego pupila ( patrz na obrazek ) ? ". Szybko wyszłam z tej strony i zablokowałam telefon. Nie mogę się tym przejmować, to głupoty wyssane z palca. To ja znam prawdę, nie oni.
- Napisali coś tak? - zapytał Jacob a ja powili pokiwałam głową. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Myślałam o Justinie i o jego kolegach, którzy mają go odwiedzić. "Chcę żebyś ich poznała".... Dlaczego nie zaproponował mi, żebym pojechała razem z nim? Kompletnie tego nie rozumiałam. - Kate, o czym była piosenka? - zapytał znowu a ja zaklęłam w duchu i przeczesałam włosy ręką.
- Dowiesz sie niedługo. - powiedziałam a on zrobił zaskoczoną minę.
- Od kiedy jesteś taka tajemnicza? - odparł a ja lekko go szturchnęłam. Nie chciałam tracić dobrego humoru.
- Chodźmy na jakąś imprezę, lub do kina albo gdziekolwiek, nie chcę już dłużej siedzieć w domu, mam dość. - zmieniłam temat. Na twarz Jacoba od razu wkradł się ogromny uśmiech. Nie musiałam go za długo przekonywać.
- Może kino? - zapytał a ja od razu pokiwałam głową. Wypiłam herbatę do końca i umyłam nasze kubki.
- Idę się przebrać. Możesz zacząć jeść lazanie. - powiedziałam i od razu poszłam do łazienki. Poprawiłam makijaż a potem przebrałam się w klik i byłam już gotowa. Przeszłam się kilka razy po pokoju, starając przyzwyczaić się do wysokich butów. Tak dawno nigdzie z Jacobem nie wychodziliśmy. Odkąd pojawił sie w moim życiu Justin miałam dla niego mniej czasu niż zwykle. Nawet nigdy nie byliśmy z Justinem w kinie... teraz sobie to uświadomiłam. Pokręciłam przecząco głową, to nie jest pora żeby o tym myśleć.
      - Film był świetny. Dzięki, że zgodziłeś się ze mną pójść. - powiedziałam do Jacoba, gdy wychodziliśmy z kina. Dawno tak dobrze się z nim nie bawiłam. Na sali byliśmy my i trzy osoby, mogliśmy rozmawiać i śmiać się ile chcieliśmy. Było tak jak dawniej, piliśmy jedna colę, rzucaliśmy popcorn i łapaliśmy go do buzi. Nikt nas nie obserwował, nikt nie robił nam zdjęć i nikt nie prosił o autografy. Tęskniłam trochę za tym starym życiem. Wiem, że gdybym była tutaj z Justinem ten wieczór wyglądałby całkiem inaczej i później czytałabym ciekawe informacje na swój temat w internecie. Nie wiem jak on może wciąż tak żyć, jak sobie z tym radzi. Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo za mną tęskni. Przy mnie może zapomnieć o tym wszystkim i mieć normalne życie, którego ja wcześniej nie doceniałam.
               Następne dwa tygodnie były cholernie dziwnie. Jak mogłam być szczęśliwa, kiedy nic nie szło po mojej myśli. W szkole nauka odeszła na drugie miejsce, wszystkiego uczyłam się na bieżąco wracając do swojego wcześniejszego rytmu. Nie twierdzę, że było tego mało ale dawałam sobie radę o wiele lepiej niż w zeszłym tygodniu. Treningi były codziennie, regularnie po dwie w piątki nawet trzy godziny. Musiałyśmy być w formie, dlatego każdy dzień był ważny. Ale to sprawiało, że nie miałam na nic czasu, dla znajomych, dla siebie nawet czasem nie miałam czasu, żeby odpisać na głupiego SMS. W weekend zaczęłam pisać pracę roczną, nie chciałam odkładać tego na ostatnią chwilę. Do tego zaczęłam biegać i musiałam opiekować się Marleyem. Czułam się okropnie wychodząc rano i zostawiając go samego. Codziennie wieczorem dodatkowo po treningu wychodziłam z nim na spacer lub pobiegać, zależnie od tego ile zostało mi sił. O Justinie wolę nie wspominać, widuję go jedynie na lunchu i w trakcie lekcji. Ale i tak, to nie jest to co planowaliśmy. Czasem udaje nam się ze sobą pisać, ale brak czasu powoduje, że oddalamy się od siebie mimo, że żadne z nas tak cholernie tego nie chce. Wydaje mi się, że to ja jestem zajętym człowiekiem ale gdy myślę o Justinie od razu zmieniam zdanie. Każdego dnia czeka go nauka, treningi później praca w studiu nad piosenkami. Wspominał mi jeszcze, że niedługo dojdą mu próby. Z zespołem będzie uczył się układów tanecznych do nowych piosenek. Na razie nagrał tylko jedną ale już zaczynają pracę nad drugą, którą też już znam. To ta, którą przeczytałam z jego notatnika "All that matters". Gdy wychodzi z domu o godzinie ósmej wraca ok 23 lub później i tak każdego dnia. Gdy piszemy SMS, odpisujemy sobie co godzinę albo i więcej. Znów jednak bardzo zżyłam się z Jacobem, widujemy się częściej i spędzamy razem ze sobą więcej czasu. Marley bardzo go polubił, gdy nie daję rady fizycznie Jacob wychodzi z nim pobiegać. W szkole też nie widujemy się za dużo, wszyscy ostatnio są jacyś zabiegani. Nawet z Dez mamy mniej czasu dla siebie, ale to wszystko przeze mnie i moje treningi. Jest na tyle kochana i rozumie to, że wspiera mnie jak może. Chociaż sama czuje się rozdarta, nie wie czy spotkać się ze mną i Jacobem czy z Mikem. Znalezienie czasu razem w czwórkę lub piątkę teraz jest prawie niemożliwe. Każdego wieczoru gdy leżę na łóżku zastanawiam się jak długo jeszcze to wszystko wytrzymam. Potrzebuję przerwy, odetchnąć od tego wszystkiego. Gdy ktoś mówi, że szkoła to miejsce spotkań nie wierzcie mu to gówno a nie prawda. Co najmniej jeśli chodzi o naszą szkołę. Na każdej przerwie ktoś czegoś się uczy, nie było tak, ale teraz gdy nie mamy czasu w domu nie mamy innego wyboru. Prywatne szkoły mogą dać w kość, ciągłe powtarzanie "Dobrze przygotujemy was do egzaminów" nie zawsze daje motywację do nauki. Nawet z Justinem musieliśmy zrezygnować z kółka teatralnego a jeszcze rok temu umiałam pogodzić to wszystko razem. Ale wtedy było jakby łatwiej i zastanawiam co się zmieniło? Nie potrafię wyobrazić sobie przyszłego roku. Czuję, że będę musiała z czegoś zrezygnować żeby nie zwariować. Powtarzam sobie, że nauka to nie wszystko. Jedynym powodem dla którego się staram jest wujek z ciocią i dla nich robię to wszystko. Wiem, że są ze mnie dumni i to zachęca mnie do robienia tego wszystkiego. Wierzę, że moja praca nie pójdzie na marne, ale czasem po prostu to olewam, przychodzę do domu, chowam się pod kołdrą i idę spać, mając wszystkiego dość. Jak długo jeszcze dam radę? Był piątek wieczór a ja leżałam skulona pod kołdrą a obok mnie Marley. Był już większy niż dwa tygodnie temu, szybko rośnie. W internecie pojawia się dużo zdjęć mnie z nim. Kilka z nich sama dodałam takie jak np. klik, które udostępniłam następnego dnia po przywiezieniu go. Wtedy jeszcze nie mogłam znieść jego słodyczy, teraz przyzwyczaiłam się, że jest taki słodki, gdy śpi. Wstawiłam jeszcze to klik ,wcześniej bał się tej zabawki a mi zeszło kilka dni, żeby uświadomić mu, że piszczenie to nic złego. Kiedy już to zrozumiał nie mogłam powstrzymać się przed zrobieniem mu zdjęcia. Nie chcę wspominać już o paparazzi, którzy wyjątkowo go polubili i uważają, że za każdym razem gdy gdzieś wyjdziemy muszą zrobić nam zdjęcie.. Co najmniej z tego głupiego internetu mogę się dowiedzieć coś więcej o Justinie. Wrzucił na Instagram swoje zdjęcia ze studia klik i klik. Czuję się dziwnie wpatrując się w te zdjęcia myśląc co wtedy czuł, co robił wcześniej, czy już wychodził, kto z nim był. Pojawiało mi się w głowie tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Paparazzi nie ułatwiały mi zadania, wciąż artykuły z nagłówkami: widziano Kate, widziano Justina, czemu ciągle są oddzielnie, co się między nimi dzieje itp. Do tego pojawiają się moje zdjęcia typu klik, klik, klik i Justina klik, klik, klik. Jedyne co podtrzymało moje samopoczucie to jego wpis na Twitterze "Wszyscy pytają mnie, dlaczego jestem w studiu skoro mam przerwę. Ponieważ muzyka jest czymś co uwielbiam. To nie jest praca. Kocham to. " Po nim przestałam się o niego tak bardzo martwić. Jeśli rzeczywiście tak na to patrzył to nie było powodów. Kiedy jednak widywałam go w szkole z podkrążonymi oczami, bladego nie potrafiłam tak po prostu przestać się martwić. Chciałam coś z tym zrobić, ale nie po prostu nie byłam w stanie. Telefon zawibrował, spojrzałam na wyświetlacz Justin "Śpisz już? " uśmiechnęłam się i szybko odpisałam.
23:14 Ja:
Jeszcze nie.
23:17 Justin:
A powinnaś..
23:19 Ja:
Nie mogę zasnąć.
23:25 Justin:
Nie widziałem Cię dzisiaj w szkole.
23:27 Ja:
Ja Ciebie też nie.
23:30 Justin:
Nie wiem jak długo jeszcze dam sobie z tym radę.
23:32 Ja:
Radę z czym?
23:35 Justin:
Dobrze wiesz z czym.
23:38 Ja:
Masz rację. Ja też nie wiem.
23:42 Justin:
Brakuje mi Ciebie.
23:45 Ja:
Mi Ciebie też, bardzo.
23:49 Justin:
Ehh.
23:52 Ja:
Gdzie jesteś?
23:55 Justin:
W studiu.
23:58 Ja:
To dlaczego tak szybko odpisujesz? Powinieneś być już dawno w domu.
00:01 Justin:
Nie jest wcale tak późno.. Zrobiłem sobie przerwę, jestem zmęczony.
00:03 Ja:
Justin jest po dwunastej! Wracaj do domu.
00:06 Justin:
Wiem, ale zostało mi jeszcze trochę pracy.
00:10 Ja:
Nie siedź za długo..
00:15 Justin:
Postaram się. Idź spać.
00:19 Ja:
Nie mogę usnąć. Chciałabym żebyś mnie przytulił.
00:23 Justin:
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał być teraz z Tobą.
00:26 Ja:
Za ile kończysz?
00:31 Justin:
Nie mam pojęcia, ale niedługo.
00:35 Ja:
Przyjedź jak skończysz.
00:40 Justin:
Musisz iść spać, a ja nie wiem ile mi zejdzie.
00:43 Ja:
Nie usnę teraz bez Ciebie. Będę czekać. Idź pracuj i przyjeżdżaj jak najszybciej.
00:46 Justin:
Niedługo będę.
Odłożyłam telefon i wzięłam głęboki oddech. Na reszcie się zobaczymy sami, cholernie tego potrzebowałam. Całkiem odechciało mi się spać, na samą myśl, że zaraz go zobaczę. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę, włączyłam telewizję i nie mogłam się doczekać aż przyjdzie a ja będę mogła go wyściskać.

    Oczami Justina:
Patrzyłem na chłopaków i powoli zaczynałem mieć tego wszystkiego dość. Kochałem śpiewać i tworzyć nową muzykę ale do cholery było już po pierwszej. Siedzę tutaj od jakiś dobrych pięciu godzin, wcześniej prawie trzy godziny treningu i na prawdę padam na twarz. Po całym takim tygodniu mam  prawo być zmęczonym. Do tego nie mogę nawet spotkać się z Kate bo nie mam na to cholernego czasu.
- Justin jeszcze raz! - powiedział Charlie a ja usłyszałem go w słuchawkach, które miałem na sobie.
- Serio Charlie? Nie możemy dać sobie już spokój? - zapytałem a on od razu pokręcił głową. Zakląłem w duchu, przeczesałem włosy ręką i zacząłem śpiewać. Nagrywaliśmy już ten fragment od  prawie półtorej godziny bez przerwy na rozmowę z Kate. Miałem go już szczerze dość, jakoś nie mogłem wymyślić sposobu jak to zaśpiewać. Musiałem się skupić, żeby chociaż raz się udało. Skończyłem śpiewać i byłem z siebie zadowolony. Charlie podniósł kciuk w górę a ja pokiwałem głową. Ściągnąłem słuchawki, napiłem się kilka łyków wody i wyszedłem z pomieszczenia.
- Nie mogłeś tak od razu? - zapytał a ja skarciłem go wzrokiem. Założyłem kurtkę i nie mogłem się już doczekać aż zobaczę Kate.
- Jedziemy już? - zapytał Rayan i do pytania dołączył się Lil. Westchnąłem i pokręciłem przecząco głową.
- Jadę do Kate. Zapomniałem wam powiedzieć. - odparłem a oni wydali z siebie jęknięcie.
- Dobra jedź kochasiu. - powiedział Lil a ja wykręciłem oczami i lekko uderzyłem go w ramię. Oddał mi ale ja nie miałem nawet siły się z nim powygłupiać. Pożegnałem się z wszystkimi i razem z jednym ochroniarzem wyszedłem na zewnątrz. Rozejrzałem się i pierwsze co zobaczyłem to paparazzi. Cholera, nie wiedziałem, że tyle czasu będzie chciało im się na mnie czekać. Olałem ich bo myślami byłem już razem z Kate. Wsiadłem szybko do samochodu i z piskiem opon ruszyłem. Po 10 min byłem już na miejscu. Zapukałem na drzwi i po minucie zobaczyłem Kate. Nie czekałem ani chwili wziąłem ją w obięcia i mocno się w nią wtuliłem.
- Już nic więcej nie potrzebuję. - powiedziałem a Kate się zaśmiała. Czując jej ciepłe ciało, jej zapach od razu przestałem myśleć o wszystkim. W minutę uspokoiłem się i zrelaksowałem.
- Tęskniłam. - odparła w moją klatkę piersiową a ja pokiwałem głową. Wiedziałem o czym mówi, bo po tych dwóch tygodniach prawie ześwirowałem od braku jej przy mnie. Odsunęliśmy się minimalnie od siebie. Mogłem zobaczyć jej piękny uśmiech od, którego zrobiło mi się cieplej na sercu. Miałem cholerną ochotę ją pocałować, ale nie chciałem niczego popsuć. Przysunąłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Kate zaczęła ziewać a ja się zaśmiałem.
- Chodźmy się położyć. - powiedziałem a ona pokiwała głową. Zgasiliśmy wszystkie światła i poszliśmy do sypialni. Kate położyła się po prawej stronie i patrzyła jak się rozbieram. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego zakończenia dzisiejszego dnia. Położyłem sie obok niej, objąłem ją i przysunąłem jak najbliżej się dało. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie. Czułem jak jej klatka piersiowa powoli opada i unosi się. Nie musieliśmy nawet nic mówić, sam fakt, że mogliśmy być obok siebie zdecydowanie nam wystarczał. Poza tym obydwoje byliśmy cholernie zmęczeni. Po 10 minutach słyszałem głębokie oddechy Kate, co świadczyło, że już śpi. Musiałem sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Wziąłem telefon i wszedłem na internet. Nie myliłem się, pokazały się już zdjęcia z dzisiaj klik i klik nawet nie chciałem czytać co już piszą. Wyłączyłem telefon, wtuliłem się w Kate i po kilku minutach sam odpłynąłem w błogim śnie.

____________________________________________________________________
Bardzo, bardzo przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz. Wiecie jak to jest przed świętami... Za to chciałam, żeby był dłuższy niż zwykle no i udało się. N xoxo

             

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 43.

      Poniedziałek i wtorek mijały mi strasznie wolno. Nie poszłam do szkoły, nie miałam siły ani ochoty. Całe dwa dni przeleżałam w łóżku wpatrując się w sufit. Czułam w sobie pustkę, której nikt oprócz Justina nie mógł wypełnić. Telefon miałam rozładowany od niedzieli, nie chciałam z nikim pisać ani rozmawiać, nawet z Dez. Nic nie jadłam, piłam jedynie wodę i chodziłam do łazienki. Nic nie miało dla mnie sensu, czułam się jakbym umarła. Już nie raz miewałam takie momenty, byłam przyzwyczajona w pewnym stopniu do cierpienia. Strata rodziców, później Gale'a i jeszcze wiele innych, dlatego obiecałam sobie, że już nigdy nikomu nie zaufam. A jednak nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy. Oddałam cząstkę siebie Justinowi, jak mogłam nie przewidzieć, że to się źle skończy. Nie zdając sobie sprawy z każdym dniem raniłam siebie coraz bardziej. Okłamywałam się, że jestem szczęśliwa ale tak na prawdę przedłużałam to co było nieuniknione. Zwykła dziewczyna i sławny chłopak, przecież to nie mogło się udać. Dlaczego dopiero Jeremy mi to uświadomił. Doprowadziłam do tego, że wszyscy przeze mnie cierpieli. Ale to wszystko przez to, że nie da się oprzeć Justinowi. Wszystkie beliebers się ze mną zgodzą, jest idealny. Wszystko cię w nim przyciąga, głos, oczy, uśmiech, zapach.. Nawet jeśli dziewczyny go nienawidzą, twierdzą, że jest gejem i śpiewa jak dziewczyna w głębi duszy wiedzą, że jest cholernie przystojny. Paparazzi jeszcze o niczym nie wiedzą, myślę, że Justin nie będzie chciał tego mówić. Aktualnie mamy przerwę w naszym związku, nie jesteśmy razem ale też to nie znaczy, że tak to się skończy. Gdy zapytał mnie czy to koniec, nie mogłam powiedzieć, że tak. To słowo nie chciało mi przejść przez gardło. Bałam się, że on wtedy zniknie, że więcej go nie zobaczę a tak bardzo tego nie chciałam. Część mnie bardzo go potrzebuje, chce powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i , że jakoś się ułoży. Druga część mówi,  że zostawiając go robię to dla niego, że wyjdzie mu to na dobre. Nigdy w życiu nie byłam jeszcze tak rozdarta, wiedziałam tylko, że wszystko zależy ode mnie. To ja musiałam podjąć decyzję i wiem, że zaważy ona na moim życiu. Jeśli to skończę zostanę znienawidzona przez połowę świata, po drugie już nigdy nie będę potrafiła komuś w pełni zaufać, zakochać się. Jeśli jednak dalej z nim zostanę będę żyć z świadomością, że psuję jego życie, po drugie, że Jeremy mnie nienawidzi. Serce mówi co innego niż rozum. Wszystkie moje myśli skupiały się tylko na tym. Nie mogłę sobie z nimi poradzić, nie mogłę przestać o tym myśleć, kompletnie nie wiem co mam robić. Był wtorek godzina 18 a ja od rana leżałam w łóżku. Dzwonek do drzwi zadzwonił a ja z niechęcią wstałam. Byłam w samej koszulce i majtkach w domu było ciemno, to mógł być tylko Jacob. Nie myliłam się, kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz. Gdy spojrzał na mnie jego uśmiech szybko zamienił się w grymas.
- Chodź tu do mnie. - powiedział i przytulił mnie do siebie mocno. Nie czekałam ani chwili położyłam głowę na jego torsie i objęłam go rękami. Staliśmy tak chwilę, dopóki nie zrobiło mi sie zimno.
- Wejdź. - odparłam odsuwając się od Jacoba. Wchodząc do domu zapaliłam kilka świateł. - Chcesz gorącą czekoladę? - zapytałam a on pokiwał głową. Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać mleko.
- Wziąłem jedzenie na wynos. - powiedział wchodząc za mną do kuchni. Odwróciłam się i zobaczyłam siatkę w jego dłoni, której wcześniej nie zauważyłam.
- Jesteś kochany ale nie jestem głodna. - odpowiedziałam a on westchnął.
- Mogę się założyć, że nie jadłaś obiadu. Wyglądasz okropnie. - odparł a ja wzruszyłam tylko ramionami. Przy nim nie muszę przejmować się tym w co jestem ubrana, czy jestem umalowana itp. To uwielbiałam, mogłam być po prostu sobą w kucyku na głowie, bez makijażu w dresach on i tak mnie kochał.
- Dzięki. Co działo się w szkole? - zapytałam chcąc zmienić temat. Nasypałam nam do kubków czekolady a Jacob mimo mojego wcześniejszego komentarza zaczął wyciągać jedzenie.
- Wszyscy chodziliśmy jakoś przygnębieni. - odparł a ja wiedziałam, że to z mojej winy i czułam się z tym okropnie. Pomieszałam łyżką czekoladę i postawiłam na stole.
- A co u Justina? - powiedziałam i serce zakuło mnie, gdy wymówiłam jego imię. Wzięłam nam dwa widelce i usiadłam na przeciwko Jacoba.
- Wygląda gorzej niż ty.. pisał do siebie, dzwonił ale miałaś wyłączony telefon. On na prawdę się martwi Kate. - odpowiedział a ja spuściłam głowę. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne, powinien się cieszyć, że wreszcie ma mnie z głowy a jest zupełnie odwrotnie. Myśli o tym więcej niż ja, przez co mam wyrzuty sumienia.
- Jacob co ja mam zrobić? - zapytałam z bólem w głosie. Ktoś musiał mi pomóc i tą osobą był Jacob.
- Nie mam pojęcia. Myślę, że może dobrym pomysłem byłoby jakbyś zaproponowała mu przyjaźń. Na pewno najgorszym pomysłem jest, żeby to skończyć więc nawet o tym nie myśl. Tylko byście obydwoje cierpieli a ja musiałbym na to patrzeć, więc nie. Nie możecie stracić kontaktu, dla chłopaka przyjaźń z dziewczyną którą wcześniej był to jedna z najgorszych rzeczy, ale nie mamy innego wyjścia. Znaczy nie masz. - wyjaśnił mi a ja zaczęłam analizować jego słowa. Jak zawsze miał racje, wiedziałam, że ani ja ani Justin nie wytrzymamy tego, żeby się do siebie nie odzywać.
- Ale Jacob ja nie chcę robić mu nadziei. To równie dobrze, może być koniec. Kiedy zaproponuję mu przyjaźń on odbierze to jako promyk nadziei. Nie chcę go ranić, chcę żeby był szczęśliwy ale beze mnie. - odpowiedziałam a Jacob szybko pokręcił głową. Bawiłam sie sałatką, która stała przede mną. Nie miałam w ogóle apetytu. Odłożyłam widelec i napiłam się łyka czekolady.
- Nie mów tak. Musisz zdać sobie sprawę, że to co powiedział jego tata to tylko zdanie pana Jeremiego. Ty go nie psujesz, to właśnie dzięki tobie jest szczęśliwy. Paparazzi od dawna byli w jego życiu i gdyby ciebie nie było interesowaliby sie innymi prywatnymi rzeczami Justina. To, że nie chciałaś jeździć z nim na gale czy imprezy, sprawiło, że mógł odpocząć od tamtego życia. Kiedy z nim rozmawiałem, nie mówił mi, że tego mu brakuje. Gdy zapytałem go co najbardziej na świecie lubi robić powiedział mi o dwóch rzeczach. Jedną było spędzanie czasu z rodziną a drugą leżenie z tobą cały dzień w łóżku. Nie wspominał nic o wywiadach, koncertach. Ma od tego przerwę pamiętasz? Nikt inny, nawet Selena nie pomogłaby mu tak bardzo odpocząć jak właśnie ty. Nie bez powodu znalazł twoje miejsce, prawda? - zapytał a po moim policzku spłynęło kilka łez. Kolejny raz miał rację a mi tak trudno było w to uwierzyć. Nie myślałam o tym wszystkim, cały czas skupiałam się na tym, żeby obwinić samą siebie. Jacob złapał moją rękę, podniosłam głowę i spojrzałam w jego niebieskie oczy. - On cię kocha wiesz o tym. Gdyby tak nie było połowa świata nie wiedziałaby o was. Gdyby chciał być z Seleną to byłby z nią ale nie jest. Woli ciebie i o tym też wiesz. Nie dawaj jej satysfakcji, będzie myślała że wygrała jeśli teraz się poddasz. Jesteś silna i wiem, że poradzisz sobie z tym co się stało. Pamiętasz, że zawsze to właśnie ty kazałaś nam nie patrzeć co myślą inni? - zapytał a ja pokiwałam powoli głową. - Właśnie. Teraz zrób to samo. To opinia tylko jednego człowieka. Ja, Dez, Mike, Miley, Rayan, Christian, Pattie, twój ciocia i wujek i z pewnością wiele innych osób ma inne zdanie na ten temat. - odpowiedział a ja lekko sie uśmiechnęłam. Musiałam to wszystko przemyśleć, słowa Jacoba totalnie namieszały mi w głowie. Wcześniej byłam skłonna skończyć to wszystko, miałam determinacje i czułam, że to najlepsze rozwiązanie. Teraz znów wydaje mi się, że lepsze jest zostanie z Justinem. Musiałam dać nam trochę czasu, to było pewne. Chcę przemyśleć kilka spraw dotyczących wyjazdów na gale, imprez z celebrytami, Seleny, trasy koncertowej i wielu innych.
             Powoli otworzyłam oczy, spojrzałam na zegarek. Była 7.05, musiałam już wstawać chociaż najchętniej zostałabym w domu ale obiecałam Jacobowi, że pójdę dzisiaj do szkoły. Poszłam do łazienki, obmyłam twarz wodą. Lekko się umalowałam, umyłam zęby, wyprostowałam włosy a potem ubrałam się w klik. Nie byłam głodna więc zostało mi jeszcze dużo czasu. Nalałam sobie szklankę wody, usiadłam na krześle w kuchni i włączyłam internet. Weszłam na Instagram, Dez dodała to zdjęcie z podpisem " #my #beautiful #dog #love #love #love ", zjechałam niżej nowe zdjęcie dodane przez Mike klik "Mam najpiękniejsza dziewczynę na świecie" zaśmiałam się i skomentowałam "Zazdroszczę ;x " zjechałam niżej Jacob dodał zdjęcie, które robiłam mu wczoraj klik " W stylu: Kate nie chce już więcej zdjęć" wykręciłam oczami i napisałam "Nie marudź, piękny jesteś" gdy zobaczyłam kolejne zdjęcie serce zaczęło bić mi szybciej. Dodał je Justin klik i podpisał "Tęsknimy za Tobą, bardzo. " patrzyłam na to zdjęcie cały czas, nie mogąc przestać. To wszystko było tak cholernie skomplikowane. Usłyszałam klakson i aż podskoczyłam na krześle. Gdyby nie to, siedziałabym tak cały dzień i patrzyła w telefon myśląc o tym wszystkim. Drugi klakson, wykręciłam oczami. Złapałam torebkę, wrzuciłam do niej jabłko i wybiegłam z domu.
- Nie musiałeś trąbić dwa razy. - westchnęłam wchodząc do samochodu. Spojrzałam na Jacoba a on wzruszył ramionami.
- Myślałem, że planujesz zaspać. - odpowiedział a ja lekko go uderzyłam. Zapięłam pasy i Jacob odpalił samochód. To był pierwszy raz o kilku miesięcy, kiedy nie jechałam z Justinem do szkoły. To on przyjeżdżał po mnie rano i razem jeździliśmy, Jacoba podwoziła mama a Dez z Mikem jeździli razem. Teraz musiało się to zmienić. Próbowałam przekonać Jacoba, że mogę dojechać do szkoły sama ale on nie chciał tego słuchać. Cieszyłam się, że nie dał za wygraną. Od razu odczułabym, że czegoś mi brakuje, z Jacobem mogę się poczuć jakby prawie nic się nie zmieniło. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Powoli wysiadłam z samochodu i zaczekałam na Jacoba. Czułam na sobie wzrok "ciekawskich" lub na tyle inteligentnych, którzy zobaczyli, że coś jest nie tak. Ale byłam przyzwyczajona, że ludzie w szkole się na mnie gapią. Cholernie mi to przeszkadzało ale nie mogłam nic na to poradzić. Wzięłam Jacoba pod rękę i weszliśmy do szkoły. Oczy wszystkich skierowane były na nas. Czułam się jakby nie było mnie jakiś rok i wszyscy są ciekawi co się ze mną działo. Nie było mnie jednak dwa dni a ludzie i tak chcieli wiedzieć więcej. Pierwsze dwie godziny mieliśmy razem, to był jedyny plus. Minusem było to, że Justin też miał z nami te zajęcia. Wzięłam zeszyty z szafki, poczekałam na Jacoba i ruszyliśmy pod salę. Serce zaczęło bić mi szybciej, nie wiedziałam jak zachowa się Justin, kiedy się spotkamy. Nie wiedziałam jak ja będę się zachowywać. Zadzwonił dzwonek a my musieliśmy biec, żeby za bardzo się nie spóźnić. Wpadliśmy do sali kilka minut po dzwonku i wybełkotaliśmy przeprosiny. Szybko rozejrzałam się po sali ale nie było go, nie przyszedł. Spojrzałam na Jacoba a on wzruszył ramionami, na znak, że nie wie o co chodzi. W mojej głowie od razu pojawiło się mnóstwo pytań.Nie przyszedł, dlatego, że ja jestem? Nie chce mnie widzieć? Rozchorował się? Coś mu się stało? Może zaspał? Może przyjdzie za godzinę? Patrzyłam na boisko za oknem myśląc o tym wszystkim.  Na korytarzu szukałam go wzrokiem, nie było go, nie przyszedł. Czułam się jeszcze gorzej niż wcześniej. Bolała mnie głowa w dodatku nie przestawałam o nim myśleć. Wsadziłam rękę do torebki chcąc znaleźć telefon ale nie mogłam go znaleźć. Po chwili uświadomiłam sobie, że musiałam zostawić go w domu. Chciałam sprawdzić czy może nie napisał. Martwiłam się cholernie. Jedynym przedmiotem na którym uważałam była geografia, nie było mnie dwa dni a ja zupełnie nie miałam pojęcia o czym mówią. Musiałam nadrobić materiał jak najszybciej. Kiedy skończyły się lekcje, miałam dość dzisiejszego dnia. Otworzylam szafkę i wzięłam prawie połowę książek, będę miała trochę roboty.
- Hej, szukałam cię. - powiedziała Bella. Zamknęłam szafkę i uśmiechnęłam się do niej.
- No cześć. Co się stało? - zapytałam i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Lubiłam ją, ale na prawdę nie miałam ochoty z nikim rozmawiać.
- Nie było cię w poniedziałek ani we wtorek prawda? - zapytała a ja pokiwałam głową. - Właśnie. Nie mam twojego numeru i nie miałam jak ci przekazać, że zaczęły nam się treningi. Nie było cię już na dwóch, mam nadzieję, że będziesz dzisiaj. - powiedziała a ja zaklęłam w duchu. Dlaczego teraz wszystko musiało mi się walić na głowę... Justin, nauka, treningi. Bella przyglądała mi się a ja po chwili zorientowalam się, że czeka aż coś powiem.
- Tak oczywiście będę dzisiaj, nie zostawię was. O której zaczynamy? - zapytałam i widziałam, że odetchnęła z ulgą. Nie mogłam ich wystawić, byłam rozgrywającą, beze mnie ciężko byłoby im. Poza tym to była moja odskocznia, na boisku skupiam się tylko na piłce, wyjdzie mi to na dobre.
- W sumie to za jakieś 10 minut. - odpowiedziała i wzruszyła ramionami. Pokiwałam głową, byłam cholernie zmęczona ale nie mogłam odpuścić.
- Wezmę tylko strój poczekasz na mnie? - zapytałam a Bella pokiwała głową. Później opowiadała mi o wczorajszych treningach, pytałam ją o geografię, obiecała, że wyśle mi swoje notatki. Gdy byłyśmy w szatni zostało nam tylko 5 minut. Szybko przebrałam się w strój, założyłam nakolanniki, zmieniłam buty, związałam włosy i byłam gotowa. Kiedy wbiegłyśmy na sale, dziewczyny już się rozgrzewały. Wzięłyśmy piłkę i dołączyłyśmy do nich. Spojrzałam się w bok i zobaczyłam chłopaków, mieli trening. Spojrzałam na Jacoba i pomachaliśmy sobie. Pokiwał głową w lewą stronę a ja zrobiłam pytającą minę. Delikatnie wskazał palcem kierunek, w którym chciał żebym się spojrzała. Wiedziałam co chce mi pokazać, powoli przesunęłam głowę w stronę którą mi pokazywał i zobaczyłam Justina rozmawiającego z trenerem. Przyszedł, był tutaj, byliśmy na jeden sali. Serce zaczęło bić mi szybciej a ręce zaczęły się pocić. Jacob miał racje, wyglądał gorzej ode mnie. Miał podkrążone oczy, rozczochrane włosy i był blady. Walczyłam z ochotą podejścia do niego.
- Hej Kate, gramy już! - krzyknęła Bella a ja zobaczyłam, że czekają na mnie. Pokiwałam głową i podbiegłam do nich, ustawiłam się w rzędzie i czekałam aż ktoś mnie wybierze. Nie musiałam czekać długo, zawsze wybierali mnie na samym początku. Przybiłam piątkę Belli bo to właśnie ona mnie wybrała. Byłyśmy we dwie strasznie zgrane. W siatce rozumiałyśmy się bez słów. Teraz zaczął się trening, ustawiłam się na swojej pozycji. Najpierw ćwiczyłyśmy atak. To był sposób naszej trenerki. Zanim zaczynałyśmy mecz, dzieliła nas na drużyny. Z nimi ćwiczyłyśmy. Tak było łatwiej pani Williams ustalić pierwszy skład. Widziała wtedy, kto na jakiej pozycji dobrze gra itp. Czasem nie rozumiałam jej metod ale były skuteczne. Po 10 min wystawy, jedna z dziewczyn zmieniła mnie. Czułam jak krew szybko płynie mi w żyłach, miałam tyle energii co nigdy. Musiałam się wyżyć, potrzebowałam wyładować na czymś emocje, tym czymś była piłka. Kiedy Samanta, dziewczyna która mnie zmieniła wystawiła mi piłkę uderzyłam w nią najmocniej jak tylko umiałam. Poczułam jakby ulgę, mogłam dać upust swoim emocjom.
- Dobrze Kate, oby tak dalej! - krzyknęła trenerka a ja się uśmiechnęłam. Może ten dzień za szybko spisałam na straty. Po 10 minutach wystawiania, ćwiczyłyśmy zagrywkę a potem zaczęłyśmy grać. Każdy mecz, nawet taki między sobą był dla nas ważny i każda dawała z siebie wszystko. Nie miałam nawet czasu żeby myśleć o tym, że Justin jest zaledwie jakieś 100 metrów ode mnie. Nawet nie wiedziałam, czy wie, że jestem obok niego. Dawno tak dobrze mi się nie grało, czułam, że mogę wszystko, walczyłam o każdą piłkę. Oczywiście wygrałyśmy. Na szczęście nigdy nie kłóciłyśmy się o mecz, to co działo się na boisku, zostawało na boisku. Taka była nasza zasada. Trenerka pochwaliła nas, kazała trzymać nam tak dalej a na pewno wysoko zajdziemy. Po dwóch godzinach trening się skończył, gdy wychodziłam obejrzałam się za siebie ale nie zobaczyłam Justina. Stali w rzędzie i ich trening też się kończył. Odwróciłam głowę i weszłam do szatni. Złapałam ręcznik i od razu ruszyłam pod prysznic, byłam cała mokra. Po 15 minutach byłam już ubrana, pożegnałam się z dziewczynami, założyłam torbę przez ramię i wyszłam z szatni.
- Hej, poczekaj podwiozę cię. - szybko się odwróciłam.
- Wystraszyłeś mnie. - powiedziałam do Jacoba który stał za drzwiami. Wykręcił oczami.
- Myślałaś, że to Justin? - zapytał a ja pokiwałam głową. Nie było sensu go okłamywać, zasługiwał na to, żeby znać prawdę jak nikt inny.
- Widziałam go. Rozmawialiście? - zapytałam a Jacob westchnął. Zaczęliśmy powoli iść w stronę wyjścia. Było już po 18, zaczynało robić się ciemno, cieszyłam się, że nie będę musiała wracać piechotą.
- Tylko przez chwilę, nie mieliśmy na to czasu. Po treningu nawet się nie kąpał od razu poszedł do domu. - powiedział a ja spuściłam głowę. Irytowało mnie to, że nie wiedziałam co się z nim dzieje. Nie byłam do tego przyzwyczajona.
- Rozumiem. - westchnęłam. Przez drogę powrotną nie rozmawialiśmy dużo, obydwoje byliśmy potwornie zmęczeni. Gdy byliśmy pod moim domem, pożegnałam się z Jacobem i szybko weszłam do środka. Zaklęłam, kiedy zorientowałam się jak wiele mam jeszcze do zrobienia. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę, będę jej dużo potrzebowała. Musiałam chwilę odpocząć, wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam każdy fragment ciała oraz włosy. Nie wyobrażałam sobie, że każdego dnia będzie mnie czekał taki trening. Zapowiadały się ciężkie tygodnie. Gdy wyszłam spod prysznica nakremowałam ciało i wysuszyłam włosy. Zrobiłam dzbanek kawy, wzięłam torebkę z książkami, telefon i poszłam do salonu. Włączyłam telewizję i byłam gotowa na długi wieczór, który mnie czekał. Zabrałam się na początku na angielski, uzupełniłam zeszyt i mniej więcej powtórzyłam ostatnie tematy, żeby mieć jakiekolwiek pojęcie o tym co mówimy na lekcji. Zeszło mi prawie dwie godziny, była 21 a ja potrzebowałam krótkiej przerwy. Wzięłam telefon, miałam tylko jedną wiadomość od Dez "Jak po treningu? " i zero wiadomości od Justina. Szybko jednak odrzuciłam te myśli, nie mogłam teraz się nad tym zastanawiać, nie miałam na to czasu. Weszłam na Instagram i zobaczyłam, że Justin dodał nowe zdjęcie klik, nie podpisał go. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, gdzie on do cholery był. Nie znałam tego miejsca ani tych ludzi którzy siedzą za nim. Szybko weszłam na stronę dla celebrytów i zaczęłam szukać informacji o Justinie. Nie mogłam uwierzyć w to, że teraz sama muszę tutaj wchodzić, żeby się czegoś dowiedzieć... to było tak upokarzające. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam nagłówek "Justin Bieber zaczyna pracować nad nową płytą, podekscytowani? " szybko weszłam, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Od razu moim oczom ukazały się te zdjęcia klik, klik i klik. Dlaczego nie powiedział mi, że będzie zaczynać nagrywać, to nie miało sensu, zaczęłam czytać. "Dzisiaj w internecie pokazały się zdjęcia Justina w studiu. Nie widzieliśmy go tam już od dawna. Sam gwiazdor dodał zdjęcie na Instagram na którym widzimy, że jest w studiu. Jesteśmy strasznie podekscytowani, czekamy z niecierpliwością na jego nową płytę. Wiemy, że nas zaskoczy i prawdopodobnie będzie chciał pokazać nam nowego siebie. Ostatnio na Instagramie również pojawiło sie jego nowe zdjęcie, które przykuło naszą uwagę. Podpisane było "Tęsknimy za tobą, bardzo." Jak myślicie do kogo były kierowane te słowa? Miejmy nadzieję, że wszystko się wkrótce wyjaśni. Na razie z niecierpliwością czekamy na publikacje pierwszego singla Justina. ". To, dlatego go dzisiaj nie było. Zaczął nagrywać płytę, to wiele wyjaśnia. Patrzyłam na te zdjęcia i widziałam, że nie jest szczęśliwy. Źle się z tym czułam do tego paparazzi zaczynają podejrzewać coś odnośnie zdjęcia. Sprawy zaczynały się poważnie komplikować a ja czułam, że z Justinem zaczynami się od siebie oddalać. Wyłączyłam telefon i rzuciłam go na kanapę jak najdalej od siebie. Otworzyłam zeszyt od geografii i zaczęłam pisać notatki, nie mogłam teraz o tym myśleć.
             Patrzyłam tempo na telewizor i piłam kolejny kubek kawy. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak długo będzie mi z tym schodzić. Nawet nie zrobiłam połowy rzeczy, które muszę zrobić a było już po 23. Telefon zaczął mi wibrować a ja szybko się podniosłam i spojrzałam na wyświetlacz. Justin, serce zaczęło bić mi szybciej. Dlaczego dzwonił o tej godzinie, nie wiedziałam czy odebrać czy nie, spanikowałam i odebrałam połączenie zanim się rozłączył.
- Hej, śpisz? - zapytał a ja słyszałam troskę w jego głosie. Ręce mi się trzęsły i czułam ciepło na sercu. Cholernie miło było słyszeć jego głos.
- Nie. - odpowiedziałam cicho i słyszałam jak wzdycha.
- Obudziłem cię? - zapytał. Podciągnęłam kolana pod brodę, nie wiedziałam dokąd prowadziła ta rozmowa ale dobrze, że odebrałam. Nie chciałam się od niego odcinać.
- Nie, mam masę nauki. - powiedziałam i sama westchnęłam. Wyobrażałam jak leży teraz w łóżku z telefonem przy uchu. Chciałbym przy nim być, pocałować go i usnąć w jego ramionach. Zostały mi chociaż wspomnienia ich nikt nie mógł mi odebrać.
- Dzwonię bo chciałem zapytać czy wszystko u ciebie okej? - odparł a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Jakoś się trzymam. A ty? - zapytałam a po drugiej stronie zapadła cisza. Przegryzłam wargę czekając na odpowiedź.
- Ja jakoś też. - odpowiedział i przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło, wsłuchiwaliśmy się tylko w swoje oddechy. - Nie mogłem powstrzymać się, żeby zadzwonić i usłyszeć twój głos. - powiedział a ja westchnęłam. Takie nasze rozmowy wcale nie pomagały, przez nie jeszcze bardziej tęskniłam, ale chociaż wiedziałam, że się trzyma.
- Mówisz tak jakbyśmy nie rozmawiali od tygodni. - powiedziałam a Justin się zaśmiał.
- A nie nie rozmawiamy od tygodni? - zapytał a ja wykręciłam oczami, chociaż wiedziałam, że tego nie widzi.
- Justin musisz dać mi trochę czasu. - odparłam po chwili. Zapadła cisza a ja nie mogłam znieść faktu, że nie wiem o czym teraz myśli i jak wygląda.
- Nie odpychaj mnie od siebie. - westchnął a ja poczułam ból w sercu.
- Nie robię tego, po prostu muszę przemyśleć kilka spraw. - wyjaśniłam. Cisza między nami stawała się nieznośna. Obydwoje tylko coraz bardziej zaczynaliśmy się przejmować. Przypominaliśmy sobie wydarzenia z niedzieli i po raz setny analizowaliśmy je dochodząc do tych samych wniosków.
- Kiedy się spotkamy? - zapytał a w moich oczach pojawiły się łzy. Z każdą sekundą czułam coraz większą pustkę w sercu. Tak bardzo bolało mnie to, że oddalamy się od siebie. Wiedziałam, że to z mojej winy, ale nie mogłam nic na to poradzić, nie teraz.
- Jutro w szkole, jeśli przyjdziesz.. - odpowiedziałam z lekkim wyrzutem w głosie. Sama do końca nie wiem czemu, ale byłam na niego zła, że nie powiedział mi o nagrywaniu płyty.
- W szkole.. to w ogóle nie będzie spotkanie. Przyjdę. Czemu ciebie nie było dwa dni? - zapytał a ja czułam, że ręce zaczynają mi drgać. Nie rozmawialiśmy, nie jesteśmy ze sobą i mamy do siebie pretensje, że nie wiemy co się z u nas nawzajem dzieje, to cholernie dziwne.
- Dobre i takie spotkanie czyż nie? Nie byłam w stanie. - wyjaśniłam. Nalałam sobie kolejną szklankę kawy i upiłam łyka.
- Czemu nie możemy spotkać się po szkole? Co masz na myśli, że nie byłaś w stanie? - zadawał pytania a ja zrozumiałam, że ta rozmowa zmierza w złym kierunku.
- Musisz dać mi czas, mówiłam ci Justin. Za dużo pytań jak na jedną rozmowę. - westchnęłam. Wiedziałam, że teraz przeczesuję włosy ręką z irytacji ale nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam być silna i nie poddawać sie tak szybko.
- Ile czasu? Dzień, dwa, tydzień? Tęsknie, po co mam czekać. Najchętniej teraz wsiadłbym w samochód i przyjechał do ciebie. - wyjaśnił a moje serce zaczęło bić szybciej. Gdyby był tutaj ze mną nie wiem czy dałabym sobie z tym radę. Przez telefon czuję się silniejsza.
- Nie wiem ile, te wszystkie słowa, na okrągło słyszę jej w swojej głowie. Muszę pomyśleć co dalej. - powiedziałam. Atmosfera między nami robiła się coraz dziwniejsza a ja czułam, że słabnę fizycznie i psychicznie.
- Te słowa nic nie znaczyły.. Co dalej, tzn? Planujesz mnie zostawić.. ? - zapytał a ja słyszałam żal i przerażenie w jego głosie. Serce przestało mi bić na chwilę.
- Nie wiem Justin. To wszystko jest takie trudne wiesz? - odparłam i czułam się coraz bardziej zestresowana. Napierał na mnie a ja nie wiedziałam jak mam się już bronić.
- Twoje miejsce jest przy mnie a moje przy tobie. To wcale nie jest skomplikowane. - powiedział a ja pokręciłam przecząco głową, on mnie w ogóle nie rozumiał i w tym był problem. Dla niego to co się wydarzyło nie było tym co dla niego.
- Jest ale nie chcę o tym teraz rozmawiać. - westchnęłam i słyszałam jak Justin robi to samo.
- Nie chcę stracić twojej miłości. - odpowiedział a po moim policzku spłynęła łza którą szybko otarłam. Muszę być silna, muszę być silna.
- Nie stracisz. Muszę iść Justin. Dobranoc. - powiedziałam szybko, musiałam skończyć tą rozmowę. Nie mogłam już dłużej walczyć z samą sobą, nie miałam na to siły.
- Będę czekał. Dobranoc. - odparł a ja od razu się rozłączyłam. To wszystko działo się tak jakbym była w jakimś koszmarnym śnie. Jeden dzień a tak wiele rzeczy przez niego skomplikowało się. To był pierwszy raz, kiedy nie odzywaliśmy się do siebie dwa dni. Wiem, że to głupie i, że to tylko dwa dni ale miłość rani jak nic innego. Gdy myślałam, że zdradza mnie z Seleną czułam się okropnie ale wewnątrz siebie czułam, że mu wybaczę i tak się stało. Teraz nie mam tej pewności, nawet nie mam za co mu wybaczać jednak czuję, że to będzie o wiele trudniejsze niż wtedy. Może właśnie, dlatego, że nic nie zrobił i nie mogę być o nic na niego zła, po prostu próbuję go chronić. Usiadłam na ziemi, dopiłam szklankę kawy i zabrałam się za geografię. Oczy prawie mi się zamykały, ale wiedziałam, że muszę ogarnąć to wszystko dzisiaj.
       Budzik dzwonił już trzeci raz a ja nie byłam w stanie nawet go wyłączyć. Podniosłam głowę z stolika, poczułam okropny ból w plecach, nogach i szyi. Jak mogłam usnąć na siedząco?  Powoli zaczęłam stawać i czułam, jak każdy mój ruch niesie za sobą okropne uczucie. Wyciągnęłam ręce do tyłu i zaczęłam nimi ruszać jednocześnie robiąc kilka przysiadów. Musiałam się rozruszać. Nie czekałam długo, poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę, tylko ona będzie mnie trzymać dzisiaj przy życiu. Nie miałam dużo czasu do wyjścia, umyłam twarz wodą i przestraszyłam się, gdy zobaczyłam sie w lusterku, wyglądałam przerażająco. Wyjęłam kosmetyki i po 10 min wyglądałam prawie jak człowiek. Ubrałam się w klik i umyłam zęby. Usłyszałam klakson z dworu, cholera. Szybko złapałam przenośny kubek nasypałam kawy, zalałam wodą i osłodziłam. Wzięłam go do ręki, do torebki wrzuciłam jabłko i szybko zebrałam książki z stolika. Kolejny dźwięk klaksonu. Kartki wypadły mi z notesu zaczęłam je zbierać, kiedy telefon w kuchni zaczął mi dzwonić. To zdecydowanie nie był mój dzień. Po kilku minutach zamykałam dom i biegłam do samochodu.
- Ile można na ciebie czekać. - powiedział Jacob i wykręcił oczami. Westchnęłam i zapięłam pasy.
- Spałam dwie godziny, nie mniej do mnie pretensji proszę cię. - odparłam i spojrzałam w okno. Wiedziałam, że dzisiaj będzie ciężki dzień.
- Jadłaś coś na śniadanie? - zapytał a ja pokiwałam głową. Nie byłam głodna, jedzenie to była ostatnia rzecz o której teraz myślałam.
- Dzisiaj też się spóźnimy.. - odpowiedziałam patrząc na zegarek. Upiłam łyka kawy i oparzyłam się w język. Syknęłam a Jacob sie ze mnie zaśmiał.
- Mówi sie trudno. - wyjaśnił i przycisnął pedał gazu. Pogoda dzisiaj była okropna, padało i wiał silny zimny wiatr. Nawet w samochodzie było chłodno, naciągnęłam rękawy na ręce, skuliłam się powoli pojąc kawę. Gdy dojechaliśmy była 8:02, już mieliśmy dwie minuty spóźnienia. Szybko wbiegliśmy do szkoły, pożegnaliśmy się i każde z nas pobiegło w inną stronę. Pierwszą godzinę miałam z panem Montgomery, był to mój nauczyciel od chemii i nienawidził gdy ktoś się spóźniał. Wiedziałam, że to początek "pięknego" dnia. Zapukałam w drzwi i powoli weszłam do klasy.
- Bardzo przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam i spojrzałam na profesora. Siedział przed komputerem i najwyraźniej sprawdzał listę.
- Powód? - zapytał chłodnym głosem. Nie był zbyt uprzejmy ale lubiłam go jako nauczyciela, podziwiałam jak dużo wie i jak dobrze potrafi dzielić się z nami swoją widzą. Jest surowy trzeba się uczyć, ale nigdy nie pyta o to, czego nie mieliśmy na lekcji.
- Był wypadek i zrobił się spory korek panie Montgomery. - odparłam a on z niezadowoleniem pokiwał głową.
- Odłóż torbę i podejść do tablicy Kate. - powiedział a ja szybko zrobiłam to o co prosił. Wiedziałam, że teraz albo zada mi kilka pytań albo każe rozwiązać jakieś zadanie. Zawsze brał do odpowiedzi na lekcjach nie wspominając o spóźnialskich. Może jednak warto było nie spać prawie całą noc. Sprawdzał dalej listę obecności a ja czułam jak wszyscy na mnie patrzą. Owszem to było dziwne, że się spóźniłam bo nie zdarzało mi sie to prawie nigdy. Nienawidziłam się spóźniać. Na szczęście profesor lubił mnie, już kilka razy zgłosiłam się do konkursu i odniosłam sukcesy, pisałam znakomite referaty i byłam przygotowana na prawie każdą lekcję. Nigdy nie miałam problemu z nauką chemii czy geografii, lubiłam te przedmioty i lubiłam pogłębiać wiedzę w tych dziedzinach, dlatego zawsze starałam się wypadać jak najlepiej. Gdy skończył sprawdzać listę, spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął na co odpowiedziałam tym samym.
- Więc Kate powiedz nam co wiesz o rozpadzie beta? - zapytał a ja odetchnęłam z ulgą i bez zastanowienia zaczęłam mówić wszystko co wiem.
           Kolejne lekcje mijały dosyć szybko, stresowałam się przed geografią. Uczyłam się ale mimo wszystko nie do końca zrozumiałam ostatnie tematy. Musiałam poprosić Belle o pomoc. Jeśli mnie zapyta wiem, że nie będę w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania. Po piątej godzinie lekcyjnej zadzwonił dzwonek oznaczający dla mnie przerwę na lunch. Zostawiłam książki w szafce, wzięłam jedynie geografię i jabłko. Wiedziałam, że za chwilę spotkam się z Justinem, dlatego moje serce z każdym krokiem zaczynało bić coraz szybciej. Otworzyłam drzwi do stołówki i od razu spojrzałam w kierunku naszego stolika, nikogo jeszcze nie było, odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na jabłko i zrobiłam się strasznie spragniona. Ruszyłam w stronę bufetu, chciałam zobaczyć co dzisiaj dają. Lubiłam jedzenie, które podawali ale przez ostatnie kilka dni nie miałam w ogóle apetytu. Poprosiłam o kawę z mlekiem, kiedy ją dostałam od razy skierowałam się do stolika. Położyłam torebkę na ziemi, otworzyłam książkę, włożyłam do uszu słuchawki i zaczęłam jeść jabłko. Nigdy nie miałam problemów z uczeniem się gdy jest głośno. Potrafiłam się wtedy wyłączyć i skupić jedynie na tym co czytam.  Nawet lubiłam gdy podczas nauki włączony był telewizor lub leciała muzyka. Ktoś postawił tackę na stole, podniosłam głowę i zobaczyłam, że wszyscy właśnie przyszli. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam słuchawkę z ucha.
- Czego już się uczysz? - zapytał Jacob, podniosłam książkę żeby zobaczył okładkę a on pokiwał głową. Rozejrzałam się po wszystkich i nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyłam z bólem w jego brązowe oczy, to one sprawiały, że traciłam myśli. Ale mogłam z nich tak wiele wyczytać, był smutny. Nie było w nich tak dobrze mi znanego blasku. Znów musiałam walczyć ze sobą, żeby nie wstać i go nie przytulić. To wszystko co się teraz działo było tak dziwne.
- Hej. - powiedział bezgłośnie a ja lekko się uśmiechnęłam. Czułam, że Jacob nas obserwuje, spojrzałam na niego a on szybko opuścił wzrok.
- Cześć. - odpowiedziałam i ugryzłam jabłko. Spojrzałam w dół nie mogąc już dłużej znieść tego jego przeszywającego wzroku. Przez telefon znacznie łatwiej mi się z nim rozmawiało... Później już na siebie nie patrzyliśmy, co najmniej nie tak długo jak wtedy. Wszyscy mieli dobre humory oprócz mnie, nawet Justin wydawał się być szczęśliwy albo dobrze udawał. Przez całe 15 min siedziałam i patrzyłam w książkę. Kochałam ich ale dzisiaj wszystko mnie drażniło, to pewnie przez okres i nieprzespaną noc. Gdy zadzwonił dzwonek, każdy zaczął rozchodzić się do swojej sali. Poczułam czyjąś rękę na swoim łokciu i szybko się odwróciłam.
- Kiedy się zobaczymy? - zapytał Justin. Przegryzłam wargę i założyłam kosmyk włosów za ucho. Nie mogłam się poddać, musiałam być silna. Potrzebowaliśmy jeszcze czasu, ja potrzebowałam. Teraz nie miałam czasu o tym myśleć, chociaż prawie ani na chwilę nie przestawałam.
- Czas Justin to rzecz, której w ogóle teraz nie mam i myślę, że ty też. - odpowiedziałam, przeczesał ręką włosy ze zdenerwowania.
- Dla ciebie znajdę. - odparł a ja zaklęłam w duchu. Dlaczego on wciąż nie dawał za wygraną.
- Muszę iść mam geografię, przepraszam. - powiedziałam szybko zakłopotana i odeszłam, nie czekając zanim coś powie. Stał tam, patrzył na mnie a ja nie mogłam się odwrócić i na niego spojrzeć. To wszystko było dla mnie za dużo, od razu gdy opuściłam stołówkę i drzwi się za mną zamknęły zaczęłam biec. Nie dlatego, że bałam się spóźnić ale, dlatego, że musiałam jak najszybciej oddalić się od Justina. Jego obecność wywoływała u mnie emocje na które nie mogłam teraz pozwolić.
           Reszta dnia minęła mi dosyć szybko, po treningu gdy Jacob mnie odwoził prawie usnęłam w samochodzie. Padałam na twarz a dzisiaj też czekało mnie sporo nauki. Weszłam do domu, zrobiłam dzbanek kawy a potem poszłam pod prysznic. Wiedziałam, że taka ilość kawy to cholernie zły pomysł ale jutro już piątek, wyśpię się. Musiałam dać radę, wytrzymać jeszcze jutrzejszy dzień bez snu. Była godzina 2:34 a oczy dosłownie same mi się zamykały a ja nie miałam już siły walczyć z chęcią przespania się. Powoli podniosłam się i poszłam do sypialni. Po dzisiaj wiedziałam, że na pewno nie chcę spędzić kolejnej nocy śpiąc na siedząco przy stoliku. Nastawiłam budzik na 6:55 i odpłynęłam w błogi sen.
          Piątek prawie niczym nie różnił się od czwartku. Poza tym, że prawie w ogóle nie kontaktowałam, na każdej przerwie piłam kawę i nie rozmawialiśmy z Justinem o spotkaniu. On dzisiaj też wyglądał na bardziej przybitego niż wczoraj, ja na lunchu natomiast prawie zasnęłam. Jacob zaczął na mnie krzyczeć, że piję za dużo kawy i że od kilku dni nic nie jem. Zaciągnął mnie do swojego samochodu i odwiózł do domu. Nawet nie miałam siły się mu sprzeciwiać. Gdy oparłam głowę o okno po kilku minutach czułam, że powoli zaczynam odpływać. Później pamiętam tylko jak Jacob niósł mnie do domu, szukał kluczy i kładł mnie na łóżku. Rozebrał mnie do koszulki, pocałował w czoło i poszedł a ja nawet nie miałam siły, żeby mu podziękować.

____________________________________________________________
ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY. Chciałam go dodać dzisiaj bo źle się czuję nie dodając go w czasie. Jutro na pewno go poprawię ale jak na razie życzę miłego czytania. Jak myślicie co dalej? Ktoś chce być informowany, PISAĆ! N xoxo