poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 49.

     Powoli otworzyłam oczy i od razu poczułam ramiona, które mocno trzymały mnie blisko siebie. Nie spałam od kilku sekund a już nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Byłam na prawdę szczęśliwa chociaż do końca nie widziałam, dlaczego. Delikatnie wysunęłam się spod ramion Justina i wstałam z łóżka. Zastanawiałam się o której poszedł spać, kiedy ja już leżałam w łóżku on jeszcze siedział z laptopem i telefonem załatwiając jakieś "sprawy" o których nie miałam siły myśleć. Teraz, gdy się obudziłam byłam ciekawa co już kombinuje. Poszłam do łazienki, obmyłam twarz wodą dalej czując bród po wczoraj na swojej twarzy. Nie byłam przyzwyczajona do takiej ilości makijażu. Spojrzałam na prysznic i zarumieniłam się, przypominając sobie jak zakończył się wczorajszy dzień. Mimo, że między nami nie wydarzyło się nic nowego, czego nie robiliśmy, wszystko z nim było za każdym razem wyjątkowe. Kiedy doprowadziłam się do porządku myjąc zęby i delikatnie się malując, poszłam do pokoju i ubrałam się w klik. W salonie czekał na mnie stół pełen jedzenia, nałożyłam sobie trochę sałatki, wzięłam kilka kanapek, nalałam soku i usiadłam przed telewizorem zajadając się wszystkim. Musiałam się nieźle powstrzymywać, żeby nie wziąć telefonu do ręki i nie sprawdzić co piszą o wczorajszej gali, ale chciałam chociaż spokojnie zjeść śniadanie. Prawie zawsze, gdy gdzieś wyjeżdżamy wstaję przed Justinem, chyba, że kładziemy się o tej samej porze, ale tak rzadko się zdarza bo on zawsze ma coś do "załatwienia". Czasem się zastanawiam, czy przypadkiem wtedy nie smsuje z Seleną, co było bardzo prawdopodobne. Znając życie rozmawiali o wczorajszym wieczorze. Kiedy spałam, co najmniej nie musiałam ani jego ani siebie denerwować, tym, że ze sobą piszą. Po kilkunastu minutach skończyłam jeść a i tak na moim talerzu zostały niedojedzone resztki, których nie mogłam już w siebie wcisnąć. Położyłam nogi na stoliku i nie mogąc już dłużej wytrzymać, wzięłam do ręki telefon i weszłam na stronę "Topnews". Od razu zobaczyłam informacje na temat wczorajszej gali i pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy był napis "Justin Bieber artystą roku! klikklik " szybko weszłam w artykuł i zaczęłam czytać " To zdecydowanie była niezwykła noc dla młodego artysty. Wszyscy zgodnie twierdzą, że to był jego rok i ta gala jedynie to potwierdziła. Otrzymał trzy nominacje i jednocześnie trzy nagrody, bijąc konkurencję. Po tym wszystkim utwierdził nas w przekonaniu, że to mu się należało dając fantastyczny występ. Na gali pojawił się oczywiście ze swoją dziewczyną Kate Everdeen, która wyglądała oszałamiająco przy jego boku, niestety z niejasnych dla nas przyczyn nie chciała pozować przed reporterami. Mimo to, możemy was zapewnić, że każdy był pod wielkim wrażeniem tego jak wyglądała. Na prawdę wierzymy, że to co ich łączy to prawdziwa miłość. Wracając do gali, Justin otrzymał nagrodę za "Artystę roku" klik, klik, "Ulubiony popowo/rockowy męski artysta" oraz "Ulubiony popowo/rockowy album" klik, klik". Byliśmy również świadkami śmiesznego incydentu, kiedy niejaka Melanie, która wyczytywała zwycięzców ostatniej kategorii, w której nominowany był Justin publicznie zaczęło go całować oraz złapała go za pośladki zobaczcie: klik i klik. Ta gala z pewnością przejdzie do historii. " Przeczytałam i próbowałam uspokoić swoje serce, które biło cholernie szybko. Całe to poświęcenie, które wkładasz w te wszystkie wydarzenia zaczyna się doceniać, po przeczytaniu pozytywnego artykułu na swój temat. Kiedy myślę, że połowa świata przeczyta go, czuję w sercu ogromną dumę, że mogłam tam być. Chyba nawet do końca nie wiem jak sie teraz czuję, ale wiem, że jest to cholernie niesamowite. Powstrzymałam się przed ochotą przeczytania tego jeszcze raz i przejechałam palcem w dół ekranu, zatrzymując się na "American Music Awards - poznaj zwycięzców", gdzie były same zdjęcia zwycięzców, szybko je przejrzałam i wróciłam do strony głównej na której, znalazłam kolejny artykuł "AMA 2012 - Justin Bieber" szybko kliknęłam na link i zaczęłam czytać " Przed chwilą American Music Awards dobiegło końca a my już wiemy, że to był jego wieczór. Już od pierwszej chwili, gdy pojawił się ze swoją dziewczyną na czerwonym dywanie nie dało się spuścić z niego wzroku. Prezentował się bardzo dobrze, sami oceńcie klikklik. Jego występ również zapadł nam w pamięci, włączając, że brała w nim również udział Nicki Minaj klikklik. Wszystko szło po jego myśli. Zgadamy się, że ma ogromny talent i mimo, że nie jest obecny teraz w show biznesie jak wcześniej dalej nas zaskakuje, co jest jeszcze bardziej ekscytujące." Przegryzłam wargę czując ekscytację w swoim ciele. Odłożyłam telefon bo nie chciałam żeby cokolwiek popsuło mi humor. Patrzyłam na piękne widoki za oknem, ukazujące ogromne słońce i morze. To było niesamowite, że dzięki Justinowi mogłam odkryć tak wiele nowych rzeczy, zobaczyć nowe miejsca, które dosłownie zapierały dech w piersiach. Czasami zastanawiałam się nad tym jaki ten świat jest piękny, ile jest krajów, rzek, gór itp, których nigdy nie zobaczymy. Gdybym mogła zwiedziłabym cały świat, podróże to coś niesamowitego. Upiłam łyk kawy patrząc jak fale uderzają o brzeg morza. Nie mam pojęcia ile siedziałam tak patrząc w okno, kiedy z zamyśleń wyrwał mnie głos Justina.
- Nie lubię gdy nie ma cię, kiedy się budzę. - wychrypiał jeszcze zaspanym głosem. Powoli się odwróciłam, patrząc jak podchodzi do mnie. Nachylił się i złożył na moich ustach słodki pocałunek.
- Za to ja uwielbiam patrzeć jak śpisz. - powiedziałam a on wykręcił oczami co było niezwykle urocze. Głową nakazał mi wstać, usiadł szybko na krześle i posadził mnie na kolanach. Nie czekałam ani sekundy, wtuliłam głowę w jego tors i mocno go przytuliłam.
- Ja to kocham, zawsze zanim usnę patrzę jak spokojnie już oddychasz i wyobrażam sobie, że śnisz o mnie. - odpowiedział a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nigdy nie pomyślałabym, że przygląda mi się jak śpię, chociaż ja zawsze robiłam to samo.
- Co wczoraj robiłeś? - zapytałam nie mogąc się już powstrzymać. Liczyłam się z tym, że będzie się wykręcał od odpowiedzi ale ku mojemu zdziwieniu nie stało się tak.
- Musisz mnie przekonać żebym ci powiedział bo to miała być niespodzianka. - wyjaśnił a ja szybko podniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy od razu widząc w nich iskierkę rozbawienia co dodawało mu jeszcze więcej uroku. Poruszyłam teatralnie brwiami wiedząc czego oczekuje i miałam zamiar mu to dać. Bardzo powoli zaczęłam się do niego przysuwać łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, który od razu oddał i pogłębił, sprawiając, że moje serce zaczęło bić szybciej. Zaczęłam bawić się jego włosami wiedząc, że to uwielbia a on delikatnie jeździł rękami po moich udach. Odsunęliśmy się od siebie na chwilę, musieliśmy złapać oddech.
- Mogłabym spróbować przekonać cię jeszcze bardziej ale wtedy za długo musiałabym czekać na odpowiedź. - powiedziałam a Justin szybko mnie jeszcze pocałował. Nie wierzyłam, że tak łatwo poszło. Musiał mieć na prawdę dobry humor.
- Próbowałem załatwić dla nas tatuażystę i udało mi się. Dzisiaj w drodze powrotnej będzie po wszystkim. - wytłumaczył a ja szeroko się uśmiechnęłam i naparłam na jego usta w geście wdzięczności, co szybko odwzajemnił. Czyż ten poranek nie mógł być bardziej idealny. Przez chwilę pomyślałam, czy na pewno chcę sobie go zrobić ale szybko odrzuciłam te myśli, teraz nie było innego wyjścia. Po kilki minutach odsunęliśmy się od siebie nie mogąc złapać już oddechu. Justin pocałował mnie w czoło a ja położyłam głowę na jego ramieniu delikatnie gładząc jego dłoń. W głowie miałam jedną myśl, jaki tatuaż chcę sobie zrobić i czym więcej myślałam, tym bardziej nie miałam pojęcia na co się zdecydować. Wahałam się między rzymskimi cyframi, jakimś cytatem, kotwicą lub pochłaniaczem złych snów i zrozumiałam, że nie skończy się na jedynym. Odwróciłam się w stronę Justina, siadając na nim okrakiem i delikatnie zaczęłam ściągać mu bluzkę. Zdezorientowany patrzył na mnie ale ja go ignorowałam, rzuciłam ją za siebie i spojrzałam na lewy róg jego brzucha na którym widniał jeden z jego sześciu tatuaży. Powoli podniosłam rękę i delikatnie przejechałam po nim opuszkami palców powodując tym samym ciarki na ciele Justina.
- To jest lecący ptak. - wyjaśnił po chwili, gdy moje oczy utknęły w tym miejscu. Nie przestawałam go smyrać, co było bardzo przyjemne.
- Co oznacza? - zapytałam. Nigdy nie mieliśmy okazji o nich rozmawiać, widziałam jego tatuaże nie raz, ale nigdy o nie nie pytałam. Może sama do końca nie chciałam wiedzieć co oznaczają, była w nich nutka tajemnicy, ale teraz wiedziałam, że nie jest mi już ona potrzebna.
- Zrobiłem go z powodu taty, ma taki sam. Został zainspirowany mewą z noweli Jonathana Livingstona i ma go większość mężczyzn z mojego klanu, gdyż jest to naszą tradycją. Został wytatuowany w Toronto w 2010 roku z okazji moich 16 urodzin, jako swego rodzaju rytuał przejścia. Mówi o tym, że wciąż się należy uczyć życia. - wyjaśnił mi Justin a ja z ogromnym zainteresowaniem wsłuchiwałam się w to co ma do powiedzenia. Nie zdawałam sobie sprawy, że może powiedzieć o nim tak wiele rzeczy, musi być dla niego na prawdę ważny.
- Niesamowite. - odparłam. Nachyliłam się i delikatnie go pocałowałam, chcąc dać mu do zrozumienia, że rozumiem jak wiele dla niego on znaczy. Przesunęłam ręką na jego kolejny tatuaż, który był na żebrach i zaczęłam mu się dokładniej przyglądać.
- To jest napis "Jezus" w języku hebrajskim.  Zrobiłem go w 2011 roku, kiedy byłem w Izraelu ze swoją trasą „My World.” W tym samym czasie tata zrobił sobie identyczny. - wytłumaczył mi a ja pokiwałam głową. Justin jakby się mogło nie wydawać, jest bardzo chrześcijańską osobą o czym świadczą też jego kolejne tatuaże. Już kilka razy przyłapałam go na tym, gdy rozmawiał z Bogiem, dziękując mu za wszystkie nawet najmniejsze błahostki. Podziwiałam go za to bo mi samej czasem ciężko było się otworzyć przed Bogiem, jednak starałam się żyć tak żeby był ze mnie dumny.
- Jest piękny. - odpowiedziałam a Justin jedynie się uśmiechnął. Odgięłam się trochę do tyłu i spojrzałam na jego nogę, na której wytatuowana była twarz Jezusa. Lekko odchylił nogę, żebym mogła się mu lepiej przyjrzeć.
-  Przedstawia on Jezusa, który ma na głowię cierń. Duży wpływ na nie miał Jeremy, który również ma wiele religijnych. Nigdy nie protestowałem wręcz byłem szczęśliwy, że mogę pokazać ludziom, że nie wstydzę się swojej wiary. Zrobiłem go w 2012 roku. - opowiedział a ja coraz bardziej byłam pełna podziwu. Zastanawiałam się, dlaczego wcześniej nie zwróciłam na nie większej uwagi, były na prawdę piękne. Następny znajdował się obok i przedstawiał złożone ręce. - Zrobiłem go podczas wycieczki na ryby i symbolizuje wiarę w moc Boga i modlitwę. To najważniejsze rzeczy, w które wierzę. - kontynuował po czym spojrzałam na niego i lekko pocałowałam. Miał tak wiele oblicz, których jeszcze nie znałam. Z czasem zaczynałam dostrzegać jak wielu rzeczy możemy nauczyć siebie nawzajem, jak bardzo zmienić. To było niesamowite co miłość potrafi robić z ludźmi. Zdążyłam jedynie spojrzeć na jego kolejny tatuaż na lewej ręce, kiedy od razu zaczął mi wyjaśniać co oznacza. - Zrobiłem go w 2012 roku. Został zainspirowany przez album, „Believe. " i następny zrobiłem miesiąc później. Przedstawia on japoński symbol kanji oznaczający „muzykę.” - spojrzałam na jego prawą rękę i dokładniej się mu przyjrzałam. Wszystkie były na prawdę niesamowite i każdy miał dla niego jakieś odmienne ale równie ważne znaczenie. Teraz inaczej na nie patrzyłam co było jedynie dobrym znakiem.
- Co chcesz zrobić sobie teraz? - zapytałam z zżerającą mnie ciekawością. Justin zrobił zastanawiającą się minę a ja lekko go szturchnęłam sugerując żeby się pośpieszył.
- Myślę o koronie nad lewym obojczykiem. - odpowiedział spokojnie, czekając na moją reakcję. Spodobał mi się jego pomysł, ciekawe ile się nad tym zastanawiał.
- Brzmi świetnie. Co będzie oznaczał? - dopytywałam się a Justin wydawał się rozbawiony moją ciekawością.
- Że zawsze będziesz moją księżniczką. - wyjaśnił, rzuciłam mu się na szyję i złączyłam nasze usta w długim pocałunku. Coraz częściej zastanawiałam się jak kochany jest Justin i jakie mam ogromne szczęście, że mogę z nim być. Mogłabym całować go całymi dniami, patrząc na niego od razu miało się ochotę rzucić się na niego i nigdy nie puścić. Każdy nasz pocałunek niósł za sobą coś nowego, jakbyśmy poznawali siebie od nowa. Za każdym razem pokazywaliśmy jak bardzo się kochamy.
        Reszta dnia minęła dosyć szybko, Justin jadł śniadanie, później siedzieliśmy na internecie i oglądaliśmy telewizję. Nie chcieliśmy nigdzie wychodzić, woleliśmy posiedzieć razem w hotelu. Nie do końca było tak jak chcieliśmy bo słychać było przez cały czas fanki, które stały pod naszym oknem. Próbowałam przekonać Justina żeby do nich wyszedł ale nie był w nastroju. Nie chciałam go denerwować więc starałam się na niego za bardzo nie naciskać. Ok. godziny 14 siedzieliśmy już w autobusie, gdzie czekał na nas tatuażysta. Justin poszedł jako pierwszy, wydawał się taki spokojny, że patrząc na niego przestawałam się denerwować. Kiedy po 40 min usiadłam na fotelu byłam tak odprężona, że sama się sobie z tego powodu dziwiłam. Justin trzymał mnie za rękę więc nie miałam powodu, żeby się stresować. Po godzinie pod swoją lewą piersią miałam wytatuowany napis "Just Breathe". Przypominał mi o śmierci rodziców i o tym, że muszę być silna dla nich. Gdy spojrzałam na siebie w lustrze kilka łez spłynęło mi po policzku, był piękny klik. Już teraz wiedziałam, że będzie miał dla mnie ogromne znaczenie. Justin podszedł do mnie i  objął mnie od tyłu, spojrzałam na jego tatuaż, który był równie niesamowity jak mój. Najlepsze jest to, że w ogóle nie czułam bólu podczas robienia go, nie wiem czym było to spowodowane. Wiedziałam, że paparazzi to nie umknie tak jak i tatuaż Justina o którym na pewno będą pisać. Odsunęłam jednak te myśli na bok, byłam teraz cholernie szczęśliwa. Mimo, że wiedziałam, że już jutro się zobaczymy ciężko było mi się pożegnać z Justinem. Był już późny wieczór kiedy staliśmy przytuleni w moich drzwiach. Obydwoje nie chcieliśmy wracać do codzienności, która nieźle dawała nam w kość. Justin od jutra znów zaczynał nagrywać płytę co wiązało się z całymi wieczorami spędzonymi w studiu. Ja musiałam powrócić do nauki i skupieniu się na siatkówce i zbliżających się zawodów. Bardzo dobrze zdawaliśmy sobie sprawdę, że teraz cholernie ciężko będzie nam się widywać. Jedynym naszym rozwiązaniem są moje odwiedziny jego w studiu. Muszę się jednak przyznać, że nawet nie wiem jaką piosenkę teraz nagrywa. Po prostu jakoś nie pomyślałam, żeby wziąć słuchawki i posłuchać jak nagrywa bo teraz tylko tak można go usłyszeć, żeby operator mógł lepiej skupić się na błędach itp. Po jakiś 10 min pożegnaliśmy się z trudem i rozeszliśmy. Czułam się jakoś dziwnie bez Marleya w domu ale było zbyt późno żeby odebrać go od Jacoba. Wzięłam szybki prysznic i rzuciłam się z tęsknotą na swoje łóżko. Kiedy już prawie usypiałam telefon wydał z siebie dźwięk a ja zaklnęłam w duchu. Sięgnęłam ręką po telefon i zobaczyłam na telefonie SMS od Justin, szybko otworzyłam i przeczytałam "Chciałem Ci tylko na dobranoc powiedzieć, że Cię kocham." od razu na twarzy pojawił mi się ogromny uśmiech i w sercu zrobiło mi się cieplej. Szybko odpisałam "Ja Ciebie bardziej. " i mogłam szczęśliwa spokojnie usnąć.
         Gdy zadzwonił budzik byłam na skraju płaczu. Miałam ogromną ochotę wtlulić się w poduszkę i spać cały dzień, chociaż to było niemożliwe. Powoli zwlokłam się z łóżka i skierowałam do łazienki. Umyłam twarz i lekko się umalowałam.  Wyjżałam za okno, zapowiadał się ładny dzień więc postanowiłam ubrać się na cebulkę bo rano jak zawsze jest okropnie zimno. Po 5 min stałam już w kuchni i przygotowywałam sobie kawę ubrana w klik. Reszta dnia mijała strasznie szybko. Przez cały dzień opowiadałam Dez i Jacobowi jak było na wyjeździe przy okazji musiałam znosić gadanie Dez na temat mojego tatuażu. Chociaż udało mi się namówić ją na jeden, który zrobimy sobie razem. Umówiłyśmy się też na wieczór, dawno nie miałyśmy chwili tylko dla siebie i powoli zaczynało nam tego brakować. Nie miałam pojęcia jak poradzę sobie z ogarnianiem wszystkich spraw, które zostawiłam w Chicago m.in szkołę, zawody, przyjaciół.. Teraz miałam to wszystko na głowie i zupełnie nie wiedziałam jak to ze sobą pogodzić. Po zajęciach czekał mnie dwu-godzinny trening na którym musiałam się pojawić. Wiedziałam, że już dzisiaj nie uda mi się zobaczyć z Justinem co brutalnie przywracało mnie do rzeczywistości. Po szkole musiałam odebrać Marleya za którym cholernie się stęskniłam tak jak on za mną. Podziękowałam Jacobowi i musiałam szybko wracać do domu, zjeść obiad i zabrać się za lekcje.
- Kiedy ja u Ciebie byłam! - krzyknęła Dez wchodząc do mnie a ja tylko wykręciłam oczami. Była godzina 19 a mi zostało jeszcze trochę nauki, nienawidziłam tego i miałam ogromną ochotę żeby to wszystko zostawić i olać. Wiedziałam jednak, że nie mogę, sama stresowałam Justina, że musi się uczyć więc musiałam dać mu dobry przykład.
- Przesadzasz!- odpowiedziałam, patrząc jak wchodzi do salonu z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Kto by pomyślał, że tak się za tobą stęsknię. - wyjaśniła a ja pokazałam jej język. Usiadła obok mnie i od razu jęknęła widząc poroskładane książki na stole.
- Daj mi 30 min. - poprosiłam i zrobiłam minę słodkiego pieska bo wiedziałam, że to zadziała. Zaczęła coś mmruczeć pod nosem ale udawałam, że tego nie słysze.
- Idę się kąpać. - mruknęła a ja rzuciłam ją poduszką. - Jesteś nienormalna! - krzyknęła śmiejąc się. Szybko wróciłam do odrabiania lekcji. Musiałam skończyć referat na geografię, który musimy oddać jutro, więc nie miałam wyjścia, musiałam napisać go teraz. Po 20 min sprzątałam wszystko z stołu, ciesząc się, że już mam to za sobą. Dez siedziała jeszcze w łazience więc zabrałam się za robienie kolacji. Włączyłam głośno muzykę i zaczęłam przygotowywać sałatkę z krewetkami. Kiedy już kończyłam Dez wyszła z łazienki i łaskawie mi pomogła. Tańczyłyśmy i śpiewałyśmy, tak jak zawsze, nie przestając się przy tym śmiać. Znów mogłyśmy się poczuć jak kiedyś, jakby nic się nie wydarzło, zanim Mike i Justin stanęli między nami. Nie mamy im tego za złe, ale zmienili między nami bardzo dużo. Kiedyś nie było tygodnia, żebyśmy u siebie nie spały, teraz nie mam pojęcia, kiedy ostatnio u niej spałam. Obie zdajemy sobie z tego sprawę ale nie możemy nic z tym zrobić. Po kolacji szybko poszłam się wykąpać a gdy już wróciłam Dez leżała w łóżku. Położyłam się obok niej i spojrzałam w telefon, który trzymała w ręce.
- Piszesz z Mikem. - powiedziałam śmiejąc sobie i uświadamiając jak bardzo jesteśmy od nich uzależnione.
- Justin w studiu? - zapytała a ja jedynie westchnęłam i pokiwałam głową. Polożyłam głowę na poduszcze i spojrzałam na nią.
- Jak wam się układa? - odparłam i wygodniej się ułożyłam. Prawie zapomniałam jak to jest przeprowadzać takie babskie rozmowy.
- Nie wiem czym sobie na niego zasłużyłam, on jest po prostu niesamowity. Nigdy nie pomyślałabym, że można kogoś tak bardzo kochać Kate. Potrafłabym rzucić się za nim w ogień... Rozmawialiśmy już nawet o tym żeby się ze sobą ożenić, ale nie chcę robić to tylko z powodu dziatków. Uwielbiają go, ale myślę, że dla nich ten pomysł wydawałby się nie na miejscu, gdyż jestem "za młoda" - pokazała cudzysłów palcami a ja wykręciłam oczami - A dobrze wiesz jak liczę się z ich zdaniem. Jeszcze nigdy nie mieliśmy poważnej kłótni a jesteśmy ze sobą już prawie rok. Nawet gdybyśmy chcieli się pokłócić to żadne nie może być na siebie złe dłużej niż kilka godzin. Wiem, że to brzmi śmiesznie ale tak jest. - odpowiedziała a ja czułam ciepło w swoim sercu. Marzyłam żeby poznała takiego kogoś, kto się nią zaopiekuje gdy ja nie będę mogła i tak właśnie się stało. Od zawsze w głębi duszy wiedziałam, że są dla siebie przeznaczeni.
- Chciałabym, żeby mój związek wyglądał jak twój. - powiedziałam a Dez zrobiła zszokowaną minę. Wstała tak szybko, że obudziła śpiącego Marleya, który patrzył teraz na nią z wyrzutem.
- Czy ja dobrze usłyszałam? - zapytała drżącym głosem a ja powoli pokiwałam głową.
- Tak, jesteście tacy szczęśliwi i nie widzicie świata poza sobą... jakbyście byli zupełną jednością i nic poza wami was by nie obchodziło. Ja nie mogę powiedzieć tego samego, ciągle coś staje nam na drodzę i podkłada kłody pod nogi. Całkiem jakby jakaś magiczna siła nie chciała żebyśmy byli razem. Czasem marzę o tym, żebyśmy byli po prostu zwykłą parą. Nie taką, którą zna cały świat, na której bazuje miliony nastolatek, która na każdym kroku jest oceniana. Po prostu ja i on, a nie ja, on i cała ta reszta. W sercu dobrze wiem, że nie mam go tylko dla siebie, muszę się nim dzielić z milionem innych dziewczyn. Cały czas udaje, że mi to nie przeszkadza, że to jest okej ale nie jest. Gdzieś w głębi duszy cholernie mnie to boli. Wiem, że gadam głupoty bo w końcu jestem z bożyszcze nastolatek, jestem tą jedynom i powinnam być najszczęśliwszą osobą na świecie, ale to wszystko nie jest takie jakby mogło się wydawać. Ja jestem zwykłą nastolatką, nic w życiu nie osiągnęłam. Kiedy stoję na czerwonym dywanie i patrzę na niektóre gwiazdy, myślę sobie ile musiały pracować, starać się, walczyć żeby się ty znaleźć. Więc jakim prawem ja stoję i odbieram laury za nic. Jeszcze teraz ty mówisz mi, że nie wiesz czym sobie zaslużyłaś. To co ja mam powiedzieć. Noszę w sobie tą myśl, że muszę coś zrobić, żeby sobie zasłużyć na bycie tam ale kompletnie nie mam pojęcia jak mam to zrobić. - odparłam i spojrzałam na Dez, której wzroku unikałam. Dawno się tak przed nią nie otworzyłam. Ale kiedy powiedziałam jej to wszystko, poczułam się spokojniej. Czasem wystarczy po prostu się wyżalić, żeby poczuć spokój w sercu.
- Nigdy nie wpadłam na to, że tak się z tym wszystkim czujesz. Chyba zapomniałam jak dobrze potrafisz ukrywać emocje...- powiedziała a ja wykręciłam jedynie oczami. Wciąż głaskałam Marleya, który spał na moich nogach, czułam się pewniej.
- Wiem, że dalej go kochasz. - odparłam chociaż te słowa nie chciały przejść mi przez gardło. Spojrzałam na Dez i w jej bladą twarz.
- Cco? - wydukała a ja lekko się zaśmiałam. Na prawdę sądziła, że ja tego nie zauważę.
- Wiem, że go kochasz Dez. Nie tak jak Mike i wiem, że nie potrafiłabyś mi go odebrać ale kochasz go. Widzę jak czasem na niego patrzysz. - wyjaśniłam a ona spuściła głowę i zaczęła nią kręcić jakby chciała pozbyć się czegoś ze swojej głowy. - Dez! Nie jestem zła! Po prostu widzę jak starasz się to przede mną ukryć. Myślisz, że nie wiem ile dla ciebie znaczył, bądź znaczy. Ile razy płakałaś z jego powodu. Czasem to były zły szczęścia a czasem smutku. Pamiętam jak wczoraj gdy to wszystko się zaczęło, jak pierwszy raz wyznałaś mi, że jesteś beliebers, jak się tego wstydziłaś. Ja nigdy nie byłam tak uczuciowa jak ty, więc ciężko było mi ciebie zrozumieć, do czasu gdy zauważyłam jak wiele dla ciebie znaczy. Ile razy nie przespałaś całej nocy tylko po to, żeby zobaczyć jego nowy teledysk lub usłyszeć nową piosenkę. Jak płakałaś, gdy dowiedziałaś się, że ma kłopoty z policją. Jaka byłaś szczęśliwa gdy rozstali się z Seleną lub jak byłyśmy na jego koncercie. Wiesz o nim więcej niż ja, czytałaś każdą plotkę na jego temat, każdy artykuł, wiedziałaś gdzie jest w danej sekundzie, byłaś prawdziwą beliebers. - patrzyłam jak łzy spływają jej po policzkach ale nie przestawałam mówić. - I prawdopodobnie gdyby nie ty nigdy bym go nie spotkała. Nie wiem dlaczego dopiero teraz o tym rozmawiamy. Czułam się tak dziwnie, kiedy zaczynałam czuć, że między nim a mną jest coś więcej niż koleżeństwo czy przyjaźń. Wiedziałam, że masz Mike i to był jedyny powód dla którego nie przestawałam flirtować z Justinem, chociaż wiesz, że długo wmawiałam sobie, że on nic dla mnie nie znaczy. Wiedziałam, że jesteś najszczęśliwszą dziewczyną na świecie twój największy idol chodzi z tobą do szkoły, rozmawia z tobą i nagle dołancza do twojej paczki. Zdawałam sobie sprawę, że toczysz walkę z samą sobą. Z jednej strony byłasz szczęśliwa, że to wszystko ci sie przytrafiło ale z drugiej strony byłaś zła, że to właśnie mnie wybrał. I teraz uświadomiłam sobie, że moja depresja wziąż się tak pogłębiała bo czym byłam bliżej z Justinem tym miałam większe wyrzuty sumienia. Tak na prawdę jestem zła na siebie, że postawiłam cię w takiej sytuacji... - skończyłam mówić, kiedy Dez rzuciła się na mnie i mocno mnie przytuliła. Podniosłam jej głowę i otarłam jej łzy. Cieszyłam się jak małe dziecko, że mamy tą rozmowę za sobą, tak cholernie się jej bałam.
- Wiedziałam, że ty to wszystko wiesz. Ale też nie potrafiłam usiąść i z tobą porozmawiać. Na początku masz racje walczyłam sama ze sobą ale z każdym dniem zdawałam sobie sprawę, że jesteście sobie przeznaczeni a ja upewniałam się o mojej miłości do Mike. A co do tego czy ja go kocham, to nie wiem. Na prawdę nie wiem. To wszystko wydaje mi się zbyt popaprane, że mogłabym go kochać ale czasem gdy siedzę wieczorem i oglądam te wszystkie filmiki i zdjęcia, które mam dalej na komputerze brakuje mi go, w pewnym sensie. Wiem jak dziwnie to brzmi ale tak jest. A poza tym wszystkim to jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, że mam taką przyjaciółkę. - odpowiedziała i mocno mnie przytuliła. Teraz obie czułyśmy, że wszystko jest okej. Już żadna z nas nie musiała się martwić co druga czuje. Siedziałyśmy tak przytulone nie wiem ile czasu, słychać było jedynie bicie naszych serc. Cisza była właśnie tym co przez nas przemawiało, nie było potrzeba już więcej słów. Nagle mój telefon zawibrował, podniosłam się i wzięłam go do ręki. Odblokowałam telefon i zobaczyłam wiadomość od Justina: " Kocham Cię najbardziej na świecie" serce zaczęło bić mi szybciej i na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, spojrzałam na Dez, ona też szeroko się uśmiechała. Szybko odpisałam "Ja Ciebie też. " odłożyłam telefon kładąc się i po chwili sama nie wiem, kiedy usnęłam.
            Reszta tygodnia minęła cholernie szybko. Każdego dnia padałam wieczorem zmęczona jak jeszcze nigdy. Miałam tyle rzeczy na głowie, że nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Kiedy w końcu nadszedł piątek mogłam odetchnąć z ulgą chociaż na chwilę. Wróciłam do domu, wzięłam prysznic i ubrałam się w klik. Szybko wzięłam się za robienie obiadu i wreszcie mogłam położyć się i odpocząć, włączyłam telewizję i nawet sama nie wiem kiedy usnęłam. Powoli otworzyłam oczy, spojrzałam za okno, było już ciemno. Cholera, szybko wzięłam telefon i spojrzałam na godzinę 20:42, spałam prawie 4 godziny. Miałam trzy wiadomości od Justina "Właśnie skończyłem trening, jeszcze studio. Nie mam już siły.. ", "Przyjedziesz dzisiaj do mnie?", "Czemu nie odpisujesz" lekko się uśmiechnęłam i szybko odpisałam "Przepraszam, że nie odpisywałam ale usnęłam. ". Powoli wstałam, byłam wyspana i wreszcie wypoczęta. Marley podbiegł do mnie i zaczął szczekać na znak, że chce wyjść na dwór. Przeciągnęłam się, pogłaskałam go i zaczęłam szykować się do wyjścia. Gdy wyszłam na dwór, przyjemny wiatr zaczął targać mi włosy. Uwielbiałam nocną bryzę, która była zawsze przyjemnie ciepła. Paparazzi nie było pod moim domem a ja mogłam wreszcie spokojnie pójść na spacer. Mój telefon zawibrował, spojrzałam na wyświetlacz Justin, szybko otworzyłam wiadomość i przeczytałam "Nic nie szkodzi. " zmarszczyłam brwi i szybko napisałam "Jeszcze w studiu?". Powoli szłam w stronę morza mijając ludzi. Mimo, że był wieczór Chicago jeszcze nie spało, jak zawsze. Dostałam kolejnego sms "Tak i mam już dość" westchnęłam szczerze mu współczując. Szczerze to byłam zła, że musi jeszcze tam siedzieć. Odpisałam "Przyjedź na plażę". Denerwowało mnie to, że nie mieliśmy czasu tylko dla siebie. Ostatnio dopiero tydzień temu spędziliśmy czas tylko we dwójkę. Przypomniałam sobie, gdy się pokłóciliśmy i jak wszystkich rzeczy o nim musiałam dowiadywać się z internetu, gdzie jest, co robi, jaki ma nastrój. Za każdym razem gdy to robiłam nienawidziłam tego jeszcze bardziej. W tej właśnie chwili coś sobie uświadomiłam, nie wyobrażam sobie puścić go samego w trasę koncertową. To jest niemożliwe, nie wiem czy wytrzymałabym chociaż tydzień a co dopiero miesiąc lub nawet więcej... Nie widzieć go tyle czasu, to jest na prawdę nierealne. Czyli podjęłam decyzję, że jadę razem z nim, teraz wystarczyło tylko go o tym poinformować.


___________________________________________________________________
No i kolejny rozdział. Bardzo was PRZEPRASZAM, że dopiero teraz ale są wakacje a ja wyjechałam do pracy i na prawdę nie miałam czasu. Następny rozdział nie mam pojęcia KIEDY się pojawi, postaram się, żeby jak najszybciej. Much love N.