niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 10.

Oczami Kate:
   Dzisiaj kolacja u dziadków Dez. W ogóle nie miałam ochoty iść. W szkole cały dzień chodziłam jakaś niedostępna. Nie wzięłam wczoraj tabletek na depresję i może to dlatego. Na szczęście obyło się bez pytań co jest, czemu taka smutna itp. Nie musiałam udawać, że wszystko jest ok, po prostu miałam wszystko w dupie i się niczym nie przejmowałam. Dzień minął dosyć szybko, w szkole nie działo się nic ciekawego poza tym , że dzisiaj Bieber zaczął szukać panienki i flirtował ile się dało. Nie uszło to mojej uwadze, nie wiedziałam że aż tak szybko będzie pokazywał jaki jest... a mógł jeszcze trochę poudawać że jest kochany. Nie przejmowałam się tym długo, moje myśli były daleko od Chicago a były dokładnie w Derby ( Wielka Brytania). Moje miasto rodzinne do którego rzadko wracałam wspomnieniami. Kiedy przyszłam do domu przebrałam się klik. i poszłam do Dez. Nie mogę zaprzeczyć że ten wieczór był na prawdę miły. Zjedliśmy wspólnie kolację, posprzątaliśmy i wzięliśmy się za grę w karty. Po godzinie grania z Dez miałyśmy już dość i poszłyśmy na górę do jej pokoju klik. Mogłabym tutaj siedzieć cały czas, jej pokój uspokajał, cholernie, musicie uwierzyć na słowo. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam w okno.
- Nie wzięłaś wczoraj leków prawda? - zapytała Dez. Wiedziałam, że przed nią nic nie ukryje. Czasem niemiłosiernie mnie to wkurzało, że tyle o mnie wie i że nic przed nią nie ukryje.
- Tak zapomniałam.. Ale dzisiaj już pamiętałam. - odparłam z niechęcią. Miałam dość kontrolowania mnie, jednak wiedziałam że to jest potrzebne i że Dez nie robi mi tego na złość tylko robi to bo mnie kocha.
- Będę Ci codziennie przypominać o tym, sama widzisz co się z Tobą dzieje jak chociaż raz nie weźmiesz. Martwię się o Ciebie. - i jak ja mogłam być na nią zła. Jestem okropna. Moje myśli jednak cały czas były gdzie indziej i co chwila pokazywała się w nich twarz Justina i Jacoba...
- Wiem, przepraszam. Obiecuję, że będę brać je codziennie. Wczoraj tyle się działo, że sama jakoś zapomniałam. - nie mijało się to z prawdą, w domu byłam przez jakąś godzinę może więcej ale całkowicie o tym nie myślałam. Wzięłam telefon i ustawiłam sobie, żeby codziennie wyświetlała mi się wiadomość że muszę wziąć leki. W wakacje nie miałam z tym na szczęście żadnych problemów.
- Justin się dzisiaj o ciebie pytał.. - serce zabiło mi troszkę szybciej. Czego ten człowiek chce i dlaczego się tak mną interesuje, to nie jego sprawa.
- Jak chciał coś wiedzieć mógł zapytać się mnie. O co dokładnie pytał? - byłam ciekawa co chodzi mu po głowie i dlaczego sam ze mną nie porozmawia. Nie lubię kiedy ludzie nie są ze mną szczerzy.
- Pytał skąd u Ciebie taka zmiana humoru. Powiedziałam mu, że źle się dzisiaj czujesz i to dlatego. - odetchnęłam z ulgą i przytuliłam się do Dez. Dobrze że nic konkretnego mu nie powiedziała. Ciekawe jak by się zachowywał jakby znał prawdę.
- Dziękuję, ale na prawdę już mi jest lepiej. Leki zaczynają działać. - nienawidziłam tych leków, ale w mgnieniu oka mój zły humor się rozpływał i znów mogłam być tą drugą uśmiechniętą sobą. Leki antydepresyjne działały dosyć szybko. Do pokoju przyszła babcia Dez i przyniosła nam nasze ulubione miodowe ciasteczka. Włączyłyśmy film i zajadałyśmy się ciasteczkami. W połowie filmu zadzwonił mi telefon, wujek Ben dzwonił.
- Cześć wujku, co tam u Ciebie słychać? - on zawsze wiedział kiedy zadzwonić. Miałam to zrobić ja dzisiaj wieczorem a on mnie uprzedził.
- Wszystko dobrze kochanie, a u Ciebie? Jak tam po pierwszym dniu w szkole? - w oddali słyszałam głos cioci która podpowiadała mu co ma mówić, zaśmiałam się.
- Wyśmienicie, jak zawsze daje sobie radę. - strasznie się za nimi stęskniłam, mieszkali w Nowym Yorku,  tam wujek miał swoją pracę którą kochał i nie miał zamiaru jej zmieniać. Dlatego rzadko ich odwiedzałam. Byłam u nich na początku wakacji, na weekend kiedy akurat obydwoje mieli wolne. Później nie było już jakoś okazji.
- No to się cieszę. Jakoś się dawno nie widzieliśmy, stęskniliśmy się za Tobą. Co powiesz, żeby przyjechać do nas w tym tygodniu na weekend póki masz jeszcze mało nauki? - właśnie o tym teraz marzyłam, żeby stąd wyjechać i na spokojnie przemyśleć parę spraw. Ucieszyłam się, że wujek to zaproponował.
- Jasne, z miłą chęcią was odwiedzę. - Dez spojrzała na mnie i domyśliła się gdzie wyjeżdżam. Obiecałam jej, że kiedyś zabiorę ją ze sobą, ale nie tym razem.
- No to tak limuzyna przyjedzie po ciebie w piątek o 14, mam nadzieję że skończysz już zajęcia. U nas byłabyś wtedy o jakiejś 18 to jeszcze zdarzylibyśmy się gdzieś razem wybrać. Mamy do przekazania dla Ciebie niespodziankę. - to był idealny plan. W głębi duszy nie mogłam doczekać się już piątku.
- Tak wujku skończę już lekcję. Jaką niespodziankę? - jak mi nie powiedzą co to jest to oszaleję z ciekawości, ale wujek wie że nie lubię niespodzianek więc coś mi na pewno powie.
- Doskonale. Chciałbym żebyś przemyślała sprawę czy chciałabym polecieć do babci. Dzwoniła do nas ostatnio, żaliła się że dawno nas nie widziała i czuje się zaniedbana. Obiecałem jej że porozmawiam z Tobą i że później do niej zadzwonię. Wyjazd byłby dopiero w święta więc masz trochę czasu na przemyślenia. - tej chwili się najbardziej obawiałam. Kocham babcię i cholernie za nią tęsknię, ale sam fakt że miałabym pojechać do Wielkiej Brytanii przerażał mnie. Tam się wszystko wydarzyło, nie wiem czy umiałabym sobie poradzić z własną sobą. Tam wszystko mi ich przypomina i wraca ze zdwojoną siłą nawet we wspomnieniach. Byłam w strasznej rozterce, nie mogłam jednak zawieść babci, musiałam zrobić to dla niej.
- Powiedz babci, że nie mogę się już doczekać kiedy się zobaczymy. - starałam się brzmieć jak najbardziej naturalnie. Wewnątrz mnie wszystko krzyczało żebym tylko tego nie mówiła. Powiedziałam na jednym tchu i teraz nie było już odwrotu. Wujek był bardzo zaskoczony, że tak szybko podjęłam decyzję. Gdybym z nią zwlekała, każdego dnia zmieniałabym zdanie w końcu zwariowałabym. Przez resztę rozmowy z wujkiem rozmawialiśmy o moim przyjeździe do nich. Kiedy skończyłam dokończyłyśmy z Dez film, porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i poszłam do domu. Była już 20 a jutro miałam test z geografii sprawdzający nasze umiejętności z pierwszej klasy więc wzięłam się za powtarzanie. Dwie godziny później zrobiłam sobie kolację i włączyłam telewizję. Kiedy skończyłam jeść płatki wzięłam na kolana laptopa i chwilę posiedziałam na Twitterze, Facebooku i paru innych stronach. Byłam już strasznie zmęczona, wzięłam prysznic i poszłam spać.
              Kiedy zadzwonił budzik myślałam że coś mu się pomyliło i że dzwoni w środku nocy. Byłam cholernie niewyspana. Poszłam wziąć szybki prysznic żeby trochę otrzeźwieć. Umalowałam się a potem poszłam na balkon zobaczyć jaka dzisiaj pogoda. Było dzisiaj ciepło chociaż czasem powiewał chłodny wiatr. Otworzyłam szafę i w końcu wybrałam to klik. miałam nadzieję, że będzie mi ciepło. W szkole na szczęście nie mieliśmy mundurków. Jako jedna z nielicznych szkół w Chicago, mimo że byliśmy szkołą prywatną nasza pani dyrektor nie miała zamiaru nas ograniczać pod tym względem, całe szczęście. Zjadłam śniadanie i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Dzisiaj do szkoły szliśmy piechotą. Droga do szkoły zajęła nam niecałe 10 min. Lekcje mijały dosyć szybko. Test z geografii okazał się bardzo prosty, sprawdzaliśmy z Jacobem swoje odpowiedzi i mieliśmy wszystko tak samo, więc chyba poszedł nam nieźle. Lunch jedliśmy dzisiaj tylko we dwójkę bo reszta miała o innej godzinie. Po lekcjach czekało mnie kółko teatralne. Dzisiaj mieliśmy wybierać sobie jaką sztukę chcemy grać. Przyszło dużo nowych ludzi. Nie wiedziałam że aż tyle pierwszoklasistek będzie zainteresowanych. Okazało się, że w tym roku będziemy grać jakiś musical. Potrafiłam śpiewać więc może dostanę jakąś większą rolę. Jak byłam mała lubiłam śpiewać przed publicznością, wtedy wychodziło mi to całkiem nieźle, mam nadzieję że nic się nie zmieniło. Kiedy odwróciłam się żeby zobaczyć czy jest ktoś znajomy zauważyłam Justina. Siedział otoczony grupką dziewczyn najwyraźniej świetnie się bawił w ich towarzystwie. Nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się a ja odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam udawać że za kimś się rozglądam. Co on tutaj robił? Może miał zamiar zagrać w musicalu w sumie to pasowałby idealnie, bo śpiewać to on jednak umie. Nie zeszło nam długo, przesłuchania miały się odbyć w kolejnym tygodniu, a jutro ma być wywieszona lista piosenek do wyboru. Wychodziłam już ze szkoły, kiedy ktoś do mnie podbiegł.
- Hej, nie wiedziałem że należysz do kółka teatralnego. Kolejne zajęcia na których będziemy się spotykać. - to był oczywiście Justin, uśmiechnęłam się do niego.
- No widzisz ja też nie wiedziałam że cie tam spotkam. - czułam się przy nim jakoś strasznie swobodnie, nie myślałam co mówię, czy robię coś głupiego..
- Zaskoczyłem cie widzisz. - uśmiechnął się do mnie, na co ja pokazałam mu język. - Wracasz do domu, podwieźć cie? - to było miłe z jego strony. Jednak nie wiedziałam czy się zgodzić, coś we mnie mówiło żebym tego nie robiła..
- Muszę jeszcze wpaść do sklepu, więc nie dziękuje. - nie chciałam sprawiać mu problemów, i tak pewnie ma dużo innych ciekawszych zajęć.
- I będziesz później szła z siatkami, chodź do samochodu i nie marudź. - puścił do mnie oczko, nie chciałam mu odmawiać z grzeczności poszłam za nim. Przy ulicy stało czarne porsche klik no tak nie miałam co się dziwić że miał jeden z najlepszych i najdroższych samochodów na świecie. Robiło ogromne wrażenie, w środku wyglądało tak samo świetnie jak i na zewnątrz. Włączył muzykę i jechał w stronę sklepu. Po drodze rozmawialiśmy o jego pierwszych dniach w szkole, o dzisiejszym teście, który jemu też poszedł dobrze. Mówił o nauczycielach i wspomniał coś o paru dziewczynach. W sklepie wzięłam wózek i chodziłam od regału do regału biorąc to co nawinie mi się na ręce. Robiłam zakupy tak żeby mi starczyły już na jakiś tydzień lub więcej. Przy kasie zapłaciłam kartką kredytową, wzięłam trzy siatki, Justin cztery i poszliśmy do samochodu. Wracając, w radiu leciała akurat jego piosenka, zaśmiał się i zaczął nudzić ją pod nosem a ja się do niego przyłączyłam. W efekcie pod koniec piosenki darliśmy się jak głupi. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, Justin otworzył mi drzwi, wypakowaliśmy siatki i zanieśliśmy do domu. Głupio było mi go tak wyprosić, pomógł mi z zakupami, odwiózł mnie więc zostało mi tylko jedno wyjście.
- Może chcesz zostać na kolacji? - zapytałam, kiedy on oglądał salon. Ja zostałam w kuchni i wypakowywałam rzeczy, było ich sporo.
- Zależy co masz zamiar zrobić na kolację. - uśmiechnął się a ja się zaśmiałam. W sumie to nie miałam pojęcia nie byłam zbyt dobra w gotowaniu. Spojrzałam na zakupy i starłam wymyślić się coś dobrego.
- Hmm no mam już pewien pomysł, ale najpierw musisz powiedzieć czy zostajesz. - zaśmiał się. Spojrzał się na mnie jakimś dziwnym przeszywającym wzrokiem. Szybko odwróciłam spojrzenie i dalej rozpakowywałam rzeczy.
- No jasne, że zostanę. W ogóle nie mam ochoty wracać do pustego domu. - całkiem zapomniałam, że też mieszkał sam. Wiedziałam co czuję i w sumie też nie chciałam zostawać sama więc cieszę się, że postanowił zostać razem ze mną.
- Więc dzisiaj na kolację możemy zjeść tortillę, co ty na to? - chyba był zadowolony, kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej.
- Jestem jak najbardziej za, no to w czym mam Ci pomóc? - byłam zaskoczona, myślałam że mi nie pomoże i że będzie czekał aż ja coś zrobię. Dałam mu nóż, deskę pomidory i sałatę żeby pokroił. Ja poszłam na chwilę do pokoju przebrałam się w coś luźniejszego klik, spięłam włosy w kucyka, włączyłam muzykę. Wróciłam do kuchni i wzięłam się za smażenie mięsa. Po 30 min, siedzieliśmy w salonie, oglądaliśmy jakiś film w telewizji i zajadaliśmy się kolacją. Cały czas oczywiście gadaliśmy o jakiś głupotach, nie o nim o karierze itp, nie o mnie o moich problemach ale tak ogólnie. Czułam się w jego towarzystwie jakoś strasznie swobodnie i za razem bezpiecznie. Miałam wrażenie jakby całe zło tego świata krążyło gdzieś blisko ale nie mogło się do nas dostać. Bredzę jak jakaś głupia, wracam już na ziemię.
- .. i wtedy on mi mówi że jest już dawno po wszystkim. - wybuchnęłam śmiechem. Justin opowiedział mi właśnie jedną z jego śmieszniejszych historii z dzieciństwa. Brzuch mnie już cholernie bolał ale i tak dalej się śmiałam. - Wtedy nie było mi w ogóle do śmiechu, ale teraz jak sobie to przypominam to łzy mi same ze śmiechu napływają do oczu. - i wtedy zaczęliśmy razem się śmiać. Nie miałam już siły, wzięłam nasze talerze, umyłam je i przyniosłam nam po szklance soku. - Lubię kiedy się się śmiejesz. - odparł, co mnie kompletnie wybiło z tropu. Zaskoczył mnie z tym strasznie, czułam w brzuchu ciepło, gorąco... uśmiechnęłam się do niego, nie wiedziałam co mam mu na to powiedzieć. - A no i zapomniałbym jeszcze powiedzieć, że ślicznie dzisiaj wyglądałaś. Chyba podobasz się wolu chłopakom ze szkoły, widziałem jak na Ciebie patrzą. - odparł. Aż tak bacznie mi się przyglądał, jakby nie patrzeć też na niego często patrzę ale to tylko tak, żeby zobaczyć jak wiele dziewczyn obok niego jest. Może jestem zazdrosna? Nie, nie to nie możliwe..
- Mhmm dziękuje bardzo. - uśmiechnęłam się do niego najładniej jak tylko potrafiłam i przegryzłam wargę. Muszę powiedzieć że dzisiaj też wyglądał cholernie pociągająco klik. Przegryzłam wargę. - Ty też wyglądasz dzisiaj świetnie. A co do tych chłopaków to może i masz racje, ale ja nawet nie zwracam na nich uwagi. - Przez dłuższą chwile obydwoje się na siebie patrzyliśmy, żadne nic nie mówiło, nie spuszczało wzroku ja nawet nie oddychałam. Coś wisiało w powietrzu, szkoda że nie wiem co. Zrobiło mi się sucho w gardle, wzięłam sok i rozsiadłam się wygodnie na kanapie, musiałam jakoś przerwać tą niezręczną ciszę. On zrobił to samo. Rozmawialiśmy o chłopakach, jacy są, wytłumaczyłam mu dlaczego nie zwracam na nich uwagi. On mówił o wadach dziewczyn ja chłopaków. Rozmowa strasznie nam się kleiła, nie mówiliśmy nic intymnego dla nas lub ważnego, gadaliśmy jak kumple. Była już 22 kiedy Justin zaczął zbierać się do wyjścia. Odprowadziłam go do drzwi.
- Dziękuję ci za dzisiejszy wieczór, było bardzo miło. Koniecznie musimy to niedługo powtórzyć. - pocałował mnie w policzek, wsiadł do samochodu i odjechał. Byłam już zmęczona, musiałam jeszcze odrobić lekcje. Na szczęście nie było ich dużo, później wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Nie zdążyłam nawet przez chwilę pomyśleć o dzisiejszym dniu bo usnęłam.

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 9.

    Budzik zadzwonił dokładnie o 6.50. Trochę mi zeszło zanim zwlekłam się z łóżka. Nieprzytomna poszłam do łazienki, obmyłam twarz i dopiero teraz zaczynałam logicznie myśleć, dzisiaj pierwszy dzień szkoły. Nie zdawałam sobie jeszcze sprawy jak ten rok będzie męczący zawody, treningi, nauka, przyjaciele wszystko będę musiała ze sobą pogodzić. Poszłam do pokoju, wzięłam ubrania klik. Było dzisiaj dosyć chłodno jak na początek września więc wybrałam dzisiaj cieplejsze ubrania i poszłam wziąć szybki prysznic. Zdążyłam zjeść śniadanie, kiedy przyjechał po mnie Jacob z Dez.
   Pierwsze zajęcia miałam razem z Jacobem. Zanim doszliśmy do sali oczywiście parę osób nas już zaczepiło. Każdy każdego dokładnie obserwował, wszyscy zmienili się po wakacjach. Znów zbierały się grupki przyjaciół, bejsbolistów, cheerliderek, lansiar, kujonów jak w każdej szkole. Nie zadawałam się z żadną z tych grup, starałam się rozmawiać ze wszystkimi i nie uważać się za lepszą lub gorszą od innych. Kiedy czekaliśmy na dzwonek usłyszeliśmy pisk dziewczyn. Z Jacobem spojrzeliśmy na siebie i od razu wiedzieliśmy o co chodzi, a raczej o kogo. Justin musiał przyjść do szkoły, w duchu miałam cichą nadzieję że dziewczyny to zrozumieją i dadzą mu spokój, jednak moje nadzieje były niepotrzebne. Robiły co chciały i nie wiedziały, że w jakiś sposób mogą go krzywdzić. Krzyki były coraz głośniejsze, najwyraźniej musiał iść w naszą stronę. Kiedy go zobaczyliśmy był otoczony grupką dziewczyn. Pozował z nimi do zdjęć, rozmawiał, starał zachowywać się w miarę naturalnie. Zadzwonił dzwonek a dziewczyny ze smutnymi minami rozeszły się do swoich klas.
- Hej, co tam u was? - podszedł do nas i zaczął z nami rozmawiać. Cała klasa patrzyła się na nas z zainteresowaniem. Z pewnością wszyscy ciekawi byli skąd się z nim znamy. Jednak nie interesowało mnie to, najważniejsze było żeby moje życie nie uległo zmianom, których nie lubię.
- Jak na razie dobrze, a jak tam twój pierwszy dzień w szkole? - zapytał Jacob. Widać było między nimi że dobrze się dogadują. Jak się okazało mieli wszystkie te same zajęcia i obydwaj mieli należeć do szkolnej drużyny koszykówki.
- Staram się jak najmniej wyróżniać, chociaż słabo mi to wychodzi. Mam nadzieję, że po jakimś tygodniu to się skończy. - dla wszystkich uczniów naszej szkoły było nowością że gwiazda popu będzie chodzić z nami do szkoły. Nie było to zbytnio normalne i na pewno nie wiele szkół ma taki zaszczyt jak my. Wszyscy będą musieli się do tego faktu przyzwyczaić, z czasem na pewno nam się to uda.
- Jak już każda będzie miała z tobą zdjęcie i autograf to może dadzą ci spokój. - wszyscy się zaśmialiśmy. Jacob miał racje, może wtedy trochę to wszystko ucichnie. Rozmowę przerwała nam sorka. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca.
     W ogóle nie mogłam skupić się na tym co mówi nauczyciel. Patrzyłam za okno i myślałam o wakacjach ale nie tych tegorocznych, tylko kiedy jeszcze byłam dzieckiem. Nie ma to jak nie uważać już na pierwszej lekcji. Następną lekcje mieliśmy wszyscy razem. Siedzieliśmy pod salą i nabijaliśmy się z pierwszaków. Powiedzieliśmy Dez że mamy geografie z Bieberem i że z nim rozmawialiśmy. Nie mogła sobie darować że z nami nie poczekała i z nim nie pogadała. Kolejna lekcja minęła dosyć szybko tak jak dwie następne. Na lunch poszliśmy na stołówkę i zajęliśmy nasze standardowe miejsce przy oknie. Nagle zrobiło się strasznie głośno, od razu wiadomo było kto przyszedł na stołówkę. Dziewczyny nie odstępowały go na krok. Kiedy zauważył nas siedzących przy stoliku zaczął iść w naszą stronę. W drzwiach zauważyliśmy Mike, Dez pomachała do niego i gestem ręki pokazała mu żeby się do nas dosiadł.
- Cześć jestem Justin, chyba się jeszcze nie poznaliśmy. - podał rękę do Dez, ona nie wiedziała co się dzieje była zaskoczona, mało nie zemdlała z wrażenia jednak szybko się ogarnęła bo zobaczyła że Mike idzie w naszą stronę. Podała rękę Justinowi i posłała mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił.
- Nie powiem dużą macie tą szkołę, gdyby nie te dziewczyny na pewno znacznie dłużej bym szukał tej stołówki. - no tak szkoła była dosyć duża, chodziło do niej ok 1500 osób więc musiała być. Na początku też mieliśmy sporo problemów żeby się w niej odnaleźć, dlatego każdy razem z planem lekcji w pierwszej klasie dostaję mapkę naszej szkoły. Do stolika przyszedł Mike i przywitał się ze wszystkimi, usiadł obok Dez i objął ją w pasie. Wyglądali razem uroczo. Resztę lunchu rozmawialiśmy i śmialiśmy się. I chyba teraz tak zostanie, z naszej trójki zrobi się piątka. Dez przecież nie będzie się rozstawać z Mikem a Jacob z Justinem. Przez chwilę przeszło mi przez myśl że zostanę sama, jednak szybko ją odrzuciłam. Wiedziałam, że to nie możliwe i mimo nowych osób w naszej paczce to tak dużo się nie zmieni. Jeśli Dez i Jacob będą spędzać z nimi więcej czasu to ja też.
      Po szkole czekało mnie spotkanie odnośnie treningów tak jak chłopaków. Dez nie lubiła sportów i mimo moich próśb nie zgodziła się grać ze mną w siatkę i tańczyć, zawsze mówi że to nie dla niej i że jest w tym za słaba. Już nie mam ochoty z nią o tym rozmawiać, wiem że i tak nic nie zdziałam. Ostatnie dwie godziny miałam troszkę luźniejsze, było to gotowanie i kultura, należałam też go kółka teatralnego. Lubiłam czasem wyjść na scenę i poudawać kogoś innego. Przedstawienia zdarzały się może jakieś dwa razy na rok, wtedy było zwykle ciężko pogodzić wszystko ze sobą ale było warto. Na siatce najczęściej rozmawiałam z Bellą. Była brunetką o długich włosach, ciemnej karnacji. Jest strasznie sympatyczna i podobna do mnie charakterem. Jednak poza siatką nie spotykamy się zbyt często. Tak jak ja ma dużo obowiązków a do tego surowych rodziców, którzy zabraniają jej wielu rzeczy. Pani Williams, nasza trenerka zapoznała się z naszymi planami zajęć i ustaliła nam dni i godziny treningów. Były to poniedziałki i czwartki akurat po moich zajęciach lekcyjnych. W poniedziałki będziemy musiały dzielić salę z chłopakami co wszystkim nam się spodobało. Będę miała treningi z Jacobem, jak dla mnie to bardzo dobrze. Nie wspomniałam że Bella jest kapitanem naszej drużyny i w dodatku jest na prawdę świetna. W przyszłym tygodniu miał odbyć się nabór do drużyny. Potrzebowałyśmy trzech zawodniczek bo właśnie tyle odeszło w tym roku. Wiedziałyśmy, że to będzie ciężkie pół roku bo będziemy przygotowywać się do zawodów Stanowych. Wszystko było już wyjaśnione i mogłyśmy iść do domu.
    Wracałam z Jacobem i Justinem, oczywiście też cieszyli się że będą mieli w poniedziałki trening razem ze mną. Podobno Justin dostał się do drużyny bez problemu i że zaskoczył ich wszystkich. Jacob był nim zachwycony, ciągle powtarzał że dzięki niemu może im się nareszcie uda wygrać jakieś zawody. Teraz jak odeszli najlepsi gracze mogliby mieć z tym duże trudności. Umówiliśmy się na wieczór, że pójdziemy do naszej ulubionej kawiarenki. Mieliśmy spotkać się o 18 więc miałam jeszcze sporo czasu. Obecność Justina jakoś w ogóle nie sprawiała mi trudności, starałam się traktować go tak jak wszystkich i chyba po dzisiejszym dniu mogę stwierdzić że idzie mi całkiem  nieźle i że już się do niego przyzwyczaiłam  Dosyć szybko nie powiem, ale jak widać nie miałam z tym za dużych trudności, może dlatego że nie byłam jakąś jego ogromną fanką. Kiedy przyszłam do domy wzięłam się za gotowanie spaghetti. Wyszło mi bardzo dobre, zadzwoniłam po Dez żeby przyszła i oceniła. Po 10 min była już u mnie i zajadała się obiadem. Wzięła nawet dokładkę, miało mi starczyć na jutro ale było takie pyszne że wszystko zjadłyśmy. Dostałam zaproszenie na jutro na obiad do babci Dez, która uważa że jakoś ostatnio w ogóle ich nie odwiedzam. Odrobiłyśmy zadane na jutro prace domowe i później odpoczywałyśmy. O godzinie 17 zaczęłyśmy szykować się do wyjścia, przebrałam się klik, umalowałam i zeszłam do salonu pooglądać trochę tv.
    Znaleźliśmy stolik dla piątki osób i rozsiedliśmy się wygodnie. Zamówiliśmy sobie gorącą czekoladę i zaczęliśmy dyskusję na jakieś przyrodnicze sprawy. Później opowiadaliśmy historię z dzieciństwa które najbardziej zapamiętaliśmy. Ja i Dez nie mówiłyśmy nic o swoich rodzicach, nawet o nich nie wspominałyśmy. Starałyśmy się teraz nie myśleć o przeszłości, która tak bardzo bolała. Rozmowa toczyła się w najlepsze, w pewnej chwili zrobiło się cicho, nikt nic nie mówił, w końcu odezwał się Mike.
- Wydaje mi się, że mogę wam coś powiedzieć.. - odezwał się, a jego wypowiedź zaskoczyła nas wszystkich a najbardziej Dez. Spojrzała na niego i wyczekiwała odpowiedzi.
- Więc chciałem wam powiedzieć, że moi rodzice nie żyją. Matka zginęła podczas porodu a ojciec kiedy się o tym dowiedział miał wypadek i zginął na miejscu. Rodzice których teraz mam, zaadoptowali mnie, miałem wtedy roczek. Powiedzieli mi o moich biologicznych rodzicach, bo uważali że muszą być uczciwi wobec mnie. To był dla mnie szok, miałem 13 lat, nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić, jednak wiedziałem tylko tyle, że jedyne co mogę teraz zrobić to podziękować rodzicom, że mnie zaadoptowali i wychowali jak własnego syna. - po jego słowach zapadła jeszcze dłuższa cisza. Nikt nie miał pojęcia co powiedzieć, słowa pocieszenia nic by nie dały. Resztę część spotkania rozmawialiśmy o Miku, jak sobie radził z tą wiadomością, czy to zmieniło jego życie itp. Mówił tak jakby nie czuł bólu, czy cierpienia tylko jakby to było coś zwyczajnego, oczywistego. Na koniec powiedział nam że chciałby chociaż na chwilę zobaczyć rodziców. Po tym nie mieliśmy już do niego więcej pytań. Jacob i Dez spojrzeli na mnie, byli ciekawi czy powiem chłopakom co mi się wydarzyło. Jednak ja nie mam na tyle odwagi ani zaufania do nich. Im powiedziałam po półtora roku przyjaźni a i tak sprawiło mi to cholerną trudność. Dalsze siedzenie w kawiarence nie miało dla mnie już sensu, przeprosiłam ich, powiedziałam że muszę już iść i wyszłam.
   Wieczór był przepiękny, nie miałam zamiaru wracać do pustego domu. Poszłam nad morze, do swojego miejsca. Usiadłam na huśtawce i wsłuchiwałam się w szum fal. Musiałam w tym tygodniu odwiedzić wujka, bo ostatnio w ogóle się z nim nie widziałam, stęskniłam się za nim i za ciocią. Ucieknę na parę dni od tego wszystkiego, na pewno dobrze mi to zrobi.

Oczami Justina:
   Nie rozumiałem dlaczego wyszła. Przecież nikt nie powiedział nic takiego żeby mogłoby ją to urazić. Po minie Jacoba i Dez nie było widać zdziwienia, oni musieli wiedzieć dlaczego. Ja też cholernie chciałem wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Ona wygląda na taką delikatną i bezbronną, kiedy ją widzę mam wrażenie że muszę ją przed czymś chronić. Kiedy widzę jak idzie i śmieje się razem z Jacobem, albo jak siedzą sami we dwójkę i rozmawiają tak jak dzisiaj w szkole, zazdroszczę mu. Chciałbym mieć z nią taki kontakt jak on. Widać że długo na to pracował żeby mu zaufała, bo chyba nie należy do osób ufnych. Wydaje mi się że z Jacobem dobrze się dogadujemy i z czasem zaprzyjaźnimy się.Będę mógł wtedy spędzać czas z nim i Kate. Ona jest jedną wielką niewiadomą i wiem tylko tyle, że coś cholernie mnie do niej ciągnie. Nie siedzieliśmy długo, atmosfera zrobiła się trochę napięta. Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoja stronę. Nie miałem jednak ochoty wracać do pustego domu. Poszedłem się przejść, poznać trochę miasto. W końcu doszedłem na plażę, zachód słońca był na prawdę piękny. Przypomniałem sobie jak ostatnio tutaj byłem i jak znalazłem się w tym miejscu o którym Kate mówiła że jest jej. Chciałem tam iść jeszcze raz, poczuć jakąś magię tego miejsca. Kiedy byłem już na miejscu zobaczyłem ją tam. Siedziała na huśtawce i patrzyła się w stronę morza, stałem z boku tak że spokojnie mogłem ją zobaczyć a ona mnie nie. Nie chciałem jej jednak przeszkadzać, widocznie miała jakiś powód dla którego nie chciała naszego towarzystwa. Poszedłem dalej wzdłuż plaży do domu. Zjadłem kolację, posiedziałem trochę w internecie, poczytałem na swój temat, wziąłem prysznic i położyłem się na łóżku. Widok z mojego okna był niesamowity, niekończące się morze. Nie mogłem długo usnąć, wciąż myślałem czy na pewno dobrze robię, czy będzie potem do czego wracać, do kariery czy będę miał jeszcze jakiekolwiek fanki. Raz na jakiś czas miałem zamiar pokazać się na jakimś rozdaniu nagród, bo przecież aż tak bardzo nie miałem ochoty zostawiać tego wszystkiego. Jutro kolejny dzień szkoły, denerwowałem się nie wiedziałem czego mam się spodziewać...

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 8.

Przez moje ciało przeszło wiele emocji, których nie potrafię opisać. On jednak był tak samo zaskoczony jak my. Po jego wyrazie twarzy można było określić że coś jest nie tak, że ma jakiś problem i z czymś się boryka. Chciałam mu pomóc jednak coś we mnie mówiło żebym się w to nie mieszała, że to będzie za dużo jak na moje siły.
- Hmm, co Ty tu robisz? - zapytałam bo nie mogłam dłużej znieść tej ciszy. Jego oczy były pełne smutku. Nic z tego nie rozumiałam.
- Siedzę i myślę. Wyszedłem na spacer chciałem poznać trochę okolicę.. a wy, co tu robicie? - ciekawa byłam czy mnie pamiętał, czy chociaż kojarzył moją twarz.
- To jest moje miejsce, do którego codziennie przychodzę - odparłam. Moje serce biło szybciej, nie rozumiałam dlaczego. Usiadłam na huśtawce obok Justina i spojrzałam na niego. Miał przepiękne brązowe oczy na które mogłabym cały czas patrzeć.
- Nie wiedziałem, przepraszam. Jeśli chcecie mogę stąd iść. - nie spodziewałam się że to powie, myślałam że jest rozpuszczoną gwiazdką popu, która uważa się za nie wiadomo kogo..
- Nie zostań. - nie chciałam żeby nigdzie szedł, miałam wrażenie że potrzebuje kogoś bliskiego przy sobie - Powiedz mi tylko jak znalazłeś to miejsce? - to mnie najbardziej interesowało, jeśli on je znalazł to każdy mógł to zrobić.
- Spacerowałem wzdłuż morza już od ok. 2 godzin, chciałem odpocząć, więc postanowiłem iść dalej od morza, żeby ludzie mnie nie widzieli. Akurat trafiłem na to miejsce, sam nie wiem dokładnie jak się tu znalazłem, ale spodobało mi się tutaj. Czuję, że to miejsce jest jakieś wyjątkowe, coś czego nie potrafię opisać. - nie możliwe, on mnie rozumiał, czuł dokładnie to samo co ja. Jakby czytał mi w myślach i powiedział dokładnie to co chciałam usłyszeć.
- Tak, to miejsce jest magiczne - powiedział Jacob a ja zastanawiałam się nad jego słowami. Myślałam ze tylko my wiemy o tym miejscu i że jest ono tym bardziej wyjątkowe bo wie o nim osoba którą kocham. A teraz pojawił się tu Justin, siedzieliśmy we trójkę i patrzyliśmy w morze. Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, ale to nie przypadek ze jesteśmy tutaj razem, nie w tym miejscu. W głowie miałam miliony pytań.. Tyle że na wiele nie znałam odpowiedzi. Ciszę przerwał Jacob.
- Więc wprowadziłeś się tutaj na stałe tak? - to jedno z pytań, które też chciałam mu zadać.
- Tak, jakieś 3 dni temu. Pierwszy raz od tego czasu wyszedłem z domu. - czyli  Mike mówił całą prawdę, już zaczynałam w nią wątpić, kiedy Justin nie pojawił się dzisiaj w szkole.
- I do jakiej szkoły będziesz chodził? - dalej go wypytywał. Nie mogłam go rozgryźć czy odpowiada mu akurat nasze towarzystwo, czy może na kogoś czekał.
- Do prywatnej, niedaleko stąd. A wy mieszkacie tutaj w Chicago?  Czy mi się wydaje czy my się przypadkiem nie spotkaliśmy kiedyś. Jak twój nos? - uśmiechnął się a ja się zaśmiałam. A jednak pamiętał mnie i nawet szczegół ze złamanym nosem o którym akurat mógł zapomnieć.
- Tak stąd i wszystko wskazuje na to, że będziemy chodzić razem do szkoły. Nos miewa się dobrze, jak widzisz. - tak po prostu siedzieliśmy na plaży i rozmawialiśmy z Bieberem, nie mogłam tego ogarnąć. Przecież ja tu dawno powinnam płakać, wrzeszczeć że proszę go o zdjęcie lub autograf.Przecież już nigdy taka okazja może się nie zdarzyć. Dlaczego więc nie robię tego? Może on nie wzbudza we mnie tak płytkich uczuć, tylko patrzę na niego inaczej. Nie za to kim jest tylko jaki jest.
- Na prawdę, nawet nie wiecie jak się cieszę, że was spotkałem. Byłem dzisiaj w szkole ale przed 12, tak żeby nikogo nie spotkać. Bałem się reakcji tych wszystkich dziewczyn zwłaszcza, że nikogo tak na prawdę nie znam... - czyli już wiem dlaczego dzisiaj go nie było. No tak to musi być dla niego cholernie trudne, być w nowym miejscu bez znajomych jednak wiedząc, że wszyscy cie znają.
- Rozumiem cie, że się boisz ale wiesz że i tak będziesz musiał prędzej czy później stawić temu czoło? - powiedział Jacob, widać było że polubił Justina i chce mu pomóc. Już teraz wiedziałam, że się zaprzyjaźnią.
- Tak wiem, dlatego poszedłem na spacer żeby to wszystko przemyśleć jeszcze raz. - czułam, że wszyscy się idealnie rozumiemy. Że każde z nas bez słów dopowiada sobie resztę i wychodzi nam ta sama historia. Teraz naszym celem była pomoc Justinowi, żeby nie było mu aż tak trudno.
- Pewnie i tak nic ciekawego nie wymyśliłeś. No to masz szczęście że nas spotkałeś, oczywiście razem z Kate postaramy się co pomóc, w miarę naszych możliwości. - jak zawsze kochany Jacob. I jak można go nie kochać, kiedy on tak bardzo poświęca się dla innych.
- Dziękuję wam, na prawdę. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Tak w ogóle to jestem Justin, miło mi was poznać. - oczywiście obydwoje znaliśmy jego imię, ale mimo wszystko przedstawił się, jakby chciał nam pokazać, że w cale nie czuje się lepszy od nas.  Dopiero teraz zrozumiałam jaką maskę nakładają na niego te magazyny i internet. Ludzie są pochopni i wierzą we wszystko co im się powie.
- Jestem Jacob. - uśmiechnął się i podał rękę Biberowi.
- A ja jestem Kate. - też się uśmiechnęłam i podałam mu rękę. Jego wzrok był przeszywający, przeszły mnie ciarki po całym ciele. Musiałam wyglądać dziwnie bo szczerzyłam się jak głupia.
- Tak wiem, zapamiętałem. - to wywołało na mnie jeszcze większe zdziwienie niż sama jego obecność tutaj.
Dalsza część rozmowy była o szkole. Opowiadaliśmy mu o nauczycielach, uczniach o Dez. Nie chcieliśmy wypytywać go o karierę, jak to jest być sławnym itp. Obydwoje zrozumieliśmy, że pewnie teraz nie ma najmniejszej ochoty o tym rozmawiać. Staraliśmy się go zrozumieć jak tylko mogliśmy. Zrobiło się już ciemno, zachód słońca był przepiękny. Niestety musieliśmy już się zbierać. Jutro pierwszy dzień szkoły... a dzisiejszy wieczór był najlepszym jaki mogłam sobie wymarzyć. Ciszyłam się, że spotkaliśmy tutaj Justina. Czułam, że ktoś na górze ma dla mnie jakiś plan, bo nic nie działo się przypadkiem. Razem z Jacobem odprowadziliśmy go pod dom. Wiem teraz gdzie mieszka, z zewnątrz wyglądał normalnie ale pewnie w środku zaparł by mi dech w piersiach. Pożegnaliśmy się a Jacob odprowadził mnie pod dom. Chwilę rozmawialiśmy o tym co się wydarzyło. Stwierdziliśmy, że nie warto mówić dzisiaj o tym Dez, niech sobie śpi spokojnie. Poszłam do domu zjadłam kolację i wzięłam prysznic. Długo jednak nie mogłam usnąć. Myślałam o całym dzisiejszym dniu i o tym jak dużo już się wydarzyło.

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 7.

  Przyszliśmy w idealnym momencie imprezy. Wszyscy zaproszeni już chyba byli, oprócz nas. Było na prawdę dużo ludzi ze szkoły, można powiedzieć że była tu chyba tylko nasza szkoła. Dom był ogromny, dwupiętrowy z basenem. Rozglądaliśmy się i nie wiedzieliśmy gdzie mamy iść, cały czas ludzie na nas zerkali, mówili coś, przychodzili i witali się. Z każdym ta sama rozmowa, jak wakacje, co robiłam itp. Staraliśmy się tylko nie rozdzielić, bo potem ciężko byłoby nam się znaleźć. Nie mieliśmy jednak nawet kiedy pogadać, przyszły do nas Alex z Niną i gadały jak najęte, później Tom i Jerry i tak jeszcze mogłabym wymieniać osoby które do nas podeszły i rozmawiały. Dobrze, że chociaż część mówiłam nam tylko "hej" lub "siema" i z rozmową dawali sobie spokój. Czułam się, jak jakaś sławna osoba, wszyscy mnie znają, nawet jeśli ja w ogóle ich nie znam i pierwszy raz widzę na oczy. Każdy zna twoje imię i ciągle czujesz na sobie wzrok innych. Po 30 min znaleźliśmy Mike, który był w kuchni. Dez od razu cała rozpromieniała, przywitała się z nim namiętnym pocałunkiem. Wiem, że nie robiła tego na pokaz tylko od wczoraj cholernie się za nim stęskniła. Wszyscy oczywiście uważnie ich obserwowali. Za chwilę już wszyscy będą wiedzieli, że są razem. Zero prywatności ale na szczęście Dez z Mikem się tym nie przejmują i cieszą się sobą. Oczywiście po chwili gołąbeczki poszły gdzieś razem a my z Jacobem zostaliśmy sami. Wzięliśmy sobie po drinku i wyszliśmy na dwór. Chodziliśmy od znajomych, rozmawialiśmy chwilę i szliśmy dalej. Zrozumiałam, że znam na prawdę masę ludzi, każdego poznawałam z Jacobem, nie chciałam zostawić go samego. Po jakiś dwóch godzinach siedzenia na dworze, gadania, picia weszliśmy do domu. Połowa osób chodziła już lekko upita. Na parkiecie było sporo ludzi, wbiliśmy się na sam środek i zaczęliśmy tańczyć. Z tłumy wyłoniła się Dez, podbiegła do nas.
- MUSZĘ WAM COŚ POWIEDZIEĆ, CHODŹCIE! - krzyczała a my i tak ledwo ja usłyszeliśmy. Wzięła nas za ręce i pociągnęła za sobą. Poszliśmy na górę, chyba do pokoju Maika.
- Rozmawiałam z Mikem i nie uwierzycie co wam powiem! - widać było po niej że jest strasznie podekscytowana i że się bardzo cieszy. Ledwo siedziała na łóżku tak ją nosiło.
- No mów Dez, nie będziemy się przecież domyślać - nie lubiłam kiedy przedłużała to co chciała nam powiedzieć, zwłaszcza że widać było że to coś niesamowitego.
- No już już mówię. Maik rozmawiał z Justinem Bieberem rozumiecie!? On się tutaj przeprowadził, mieszka jakieś 5 domów dalej! - nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Na prawdę on będzie tutaj mieszkał, niedaleko nas, i to tutaj będzie chciał zaczynać nowe życie.
- I prawdopodobnie będzie chodził do nas do szkoły, bo przecież ona jedną z lepszych w Chicago, jest prywatna i niedaleko stąd. Nie mogę uwierzyć, że go spotkam jutro! - Dez prawie się nie popłakała, pewnie gdyby mogła poszłaby teraz do każdego domu na tej ulicy i sprawdzała czy może akurat w nim nie mieszka. Pewnie zanim przyzwyczai się do jego obecności trochę jej zejdzie. Chciałabym go lepiej poznać, nie z gazet , telewizji czy internetu po prostu żeby wiedzieć jaki jest na prawdę. Bez fanek, kamer, reporterów. Ciekawa jestem czy uda mu się wieść życie tego normalnego nastolatka.
- Ej to na prawdę świetnie, będziemy sobie chodzić z Bieberem do jednej szkoły - powiedział Jacob, też najwyraźniej cieszący się z tej informacji. Może na reszcie coś będzie się działo.
- JA NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ! Będę go codziennie widywać i, i , i w ogóle będzie super! - Dez oczywiście będzie to przeżywała teraz. Cieszyliśmy się we trójkę tym że zaczynamy kolejny rozdział naszego życia. Oczywiście informacja była tajna i nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. We trójkę poszliśmy na parkiet i tańczyliśmy przez jakieś dwie godziny. Bawiliśmy się świetnie. Po tych dwóch godzinach ja już miałam dość tej głośnej muzyki i ciągłych spojrzeń kierowanych w moją stronę. Przeprosiłam Dez i powiedziałam, że idę już do domu. Jacob wyszedł razem ze mną. Zaprosiłam go do domu na noc, zgodził się i został u mnie. Pierwsza poszłam wziąć prysznic, byłam okropnie zmęczona. Przyniosłam Jacobowi koc i sama położyłam się na łóżku. Po 10 min przyszedł i położył się obok mnie. Leżeliśmy i rozmawialiśmy. Jednak nie wytrzymaliśmy długo i poszliśmy spać ok. 4.
   Budzik zadzwonił idealnie o 11 rano. Zwlekliśmy się z łóżka, ja poszłam wziąć prysznic a Jacob zrobić śniadanie. Musiałam wyglądać elegancko, w końcu to rozpoczęcie roku. Ubrałam się klik, nałożyłam lekki makijaż i poszłam na śniadanie. Czekał na mnie omlet z dżemem truskawkowym., wyglądał przepysznie. Kiedy zjedliśmy ja poszłam oglądać telewizję a Jacob poszedł się kąpać i ubrać w garnitur. Wyglądał w nim strasznie męsko i seksownie. Nie wiem na prawdę co się ze mną ostatnio dzieje, dlaczego ja tak na niego patrzę. W sumie pasowaliśmy do siebie bardzo, dużo ludzi nam to już mówiło. Może i mają racje ale nigdy się o tym nie przekonamy. Nie potrafiłabym popsuć tego co jest teraz między nami, a  miłość mogłaby to zrobić. O 11.45 przyjechała po nas Dez, do szkoły jedzie się ok 5-10 min. Nigdy nie byliśmy wcześniej, zawsze wyrabialiśmy się idealnie na czas. Dzisiaj wyjątkowo pojechaliśmy samochodem bo Dez nigdy nie doszłaby w tych szpilkach do szkoły. Kiedy weszliśmy od razu skierowaliśmy się do naszej sali. We 3 chodziliśmy do tej samej klasy, ale to nie oznaczało że mamy te same zajęcia, byliśmy ciekawi naszego nowego planu, który każdy miał dziś dostać. Na korytarzach było tyle znajomych twarzy. Wszyscy wypoczęci, gotowi do nauki. Każdy mówił mi "cześć", jedni zerkali na mnie i szybko odwracali wzrok a inni bezczelnie się patrzyli. Osoby z klasy strasznie się zmieniły, nie poznałabym ich. Byliśmy zgraną klasą mimo wszystko. Czasem spotykaliśmy się poza szkołą, chodziliśmy do kina czy do kawiarni, razem się uczyliśmy. Po wakacjach każdy miał dużo do powiedzenia, w klasie zamiast godziny siedzieliśmy dwie i każdy opowiadał o wakacjach. Dostaliśmy plany zajęć i poszliśmy do domu.
- Mamy jakieś zajęcia razem? - zapytał Jacob, kiedy siedzieliśmy u mnie na balkonie. Świeciło piękne słońce, pogoda była idealna żeby w pełni odpocząć po raz ostatni.
- Więc razem z Dez mam wspólnych 8 godzin w tygodniu, z Tobą 11 a razem mamy tylko 5... - no to  8 godzin w tygodniu mam zajęcia bez nich, była to chemia i geografia. Oni mieli podstawowy poziom a ja rozszerzony.
- O nie to tylko matematykę mamy razem... - z tego przedmiotu uszyliśmy się podobnie, jak jedno czegoś nie umiało to umiało to drugie i zawsze sobie pomagaliśmy. Z Dez mam tak mało godzin bo ona ma rozszerzony angielski a my podstawowy. Cieszę się, ze chociaż z Jacobem mam tyle lekcji.
- Nie jest źle mogło być gorzej. Jakoś sobie poradzimy. - I tak codziennie się widzieliśmy, jedliśmy razem lunch, spotykaliśmy się po szkole. Jedna godzina lekcyjna bez nich to nie aż tak wielka strata.
- No więc jutro do szkoły... Nie mam ochoty, jak nigdy. - to była prawda, mój humor był strasznie różny. Raz chodzę śpiewam, chce mi się wyjść do ludzi, na imprezę a czasem zamknęła bym się w domu, włączyła jakieś smutne piosenki i miała wszystko w dupie. Biorę tabletki antydepresyjne, które przepisał mi psycholog jakieś pół roku temu, kiedy kolejny raz popadłam w depresję. Muszę je brać codziennie, nie wiem czy mi pomagają. Ja nie czuje się inaczej, ból z mojego serca nie znika.
- A ja mam, bardzo. Dzisiaj go nie widziałam, ale mam nadzieję że jutro już będę mogła śledzić go na korytarzach - no tak, Dez była załamana że dzisiaj w szkole nie zobaczyła Justina.
- Po pierwsze masz Mike, a po drugie nie zapominaj, że on chce prowadzić teraz normalne życie. Jeśli na prawdę go "kochasz" to musisz mu na to pozwolić. - wiedziałam, że po tych słowach się otrząśnie, dałam jej dwa najlepsze argumenty jakie mogą tylko być.
- Masz racje, ale kiedy to jest takie trudne...- to było do przewidzenia że łatwo nie będzie, ale nie rozumiem jak Justin może utrudniać życie też innym. Przecież dla tych jego fanek to będzie cholernie trudne nie rzucić się na niego i traktować go jak normalnego człowieka.
- Dez! - powiedzieliśmy jednocześnie z Jacobem. Będziemy musieli ją teraz wspierać, będzie to dla niej trudne ale wierzę w nią.
- No już dobrze, będę spokojna obiecuje- i takiej właśnie odpowiedzi oczekiwaliśmy. Resztę popołudnia siedzieliśmy i oglądaliśmy komedię na wypożyczalni filmów. To było jedno z naszych ulubionych zajęć. Wieczorem chcieliśmy się przejść, jednak okazało się że Dez musi iść do domu pomóc w czymś babci więc zostaliśmy sami z Jacobem. Postanowiliśmy iść w nasze miejsce, skoro mieliśmy okazję zostać sami. Szliśmy wzdłuż morza, kiedy coś przykuło moją uwagę. Ktoś huśtał się na huśtawce pod drzewem. Nigdy tu nikogo nie widziałam. Myślałam że tylko ja wiedziałam o tym miejscu. Było idealnie ukryte tak że idąc plażą nie było go widać, ale kiedy już tam się było widok na morze był przepiękny. To było jedyne możliwe dojście tutaj, od plaży. Jak ktoś je znalazł. Spojrzeliśmy z Jacobem na siebie, serce zaczęło bić mi szybciej. To było moje miejsce, mój raj jak ktoś mógł mi to wszystko zepsuć. Podchodząc bliżej wiedzieliśmy że na pewno jest to chłopak. Siedział na huśtawce w czapce i patrzył w telefon. Kiedy podeszliśmy bliżej chłopak powoli podniósł głowę. Wszystkiego bym się spodziewała ale nie tego. Na huśtawce siedział nikt inny jak Bieber.

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 6.

       Ostatnimi dniami wakacji cieszyłam się jak tylko mogłam. Nie chciałam marnować ani chwili, całe dnie przeważnie spędzałam z Dez i Jacobem, chodziliśmy na plaże, biegaliśmy, kawiarnie, kino, basen, siatka, zakupy. Nawet nie myśleliśmy o tym, żeby siedzieć w domu, staraliśmy się jak najlepiej wykorzystać ostatnie chwile "wolności". Żadnemu z nas nie chciało się iść do szkoły. Święta, sylwester, wolne, święta i wakacje. I tak cały czas na coś się czeka. Jedni na miłość swojego życia, drudzy na osiągnięcie sukcesów, inni na spełnienie marzeń... Ja zaś czekam na wewnętrzny spokój. Wszystkie wspomnienia wracają każdego dnia, czasem ze zdwojoną siłą. Nie potrafię się ich wyzbyć, zapomnieć, sprawić żeby nie bolały. Nie ma takiego szczęścia które sprawiłoby żebym poczuła się szczęśliwa. To są chwile tylko ulotne, które przychodzą na chwilę ale później odchodzą i nigdy nie wracają. Dlaczego częściej wspominamy te bolesne dla nas rzeczy niż te, które wywołują uśmiech na naszej twarzy? Może wtedy boli nas jeszcze bardziej, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Ktoś mógłby pomyśleć, że moje życie jest idealne. Jednak nikt nie ma idealnego życia, a na pewno nie ja. Spacerowałam wzdłuż wybrzeża, było na prawdę pięknie. Miałam tutaj nad morzem swoje ulubione miejsce, do którego najczęściej przychodziłam i które było dla mnie w pewnym sensie spełnieniem marzeń. Stało tu duże drzewo, a na nim wisiała huśtawka. Kiedy byłam mała razem z rodzicami przyjechaliśmy w odwiedziny do wujka, miałam 4 lata i byłam tu pierwszy raz. Pewnego dnia zabrał mnie na spacer i pokazał mi to miejsce. Właśnie tutaj razem z ciocią byli na pierwszej randce, pierwszy raz się pocałowali i tutaj się zaręczyli. Powiedziałam mu wtedy, że zawsze kiedy będę tu przyjeżdżać przyjdę w to miejsce. Parę dni później powiedział mi że ma dla mnie niespodziankę. Jako mała dziewczynka uwielbiałam niespodzianki. Zabrał mnie znów w to miejsce, nie było już jednak takie same. Wujek zawiesił tam huśtawkę. Nie wiem dlaczego ale pamiętam bardzo dobrze tamtą chwilę, kiedy cały świat znikł a dla mnie liczyło się tylko to miejsce. Huśtałam się i patrzyłam na morze.   Obiecałam sobie wtedy, że w tym miejscu wszystkie moje problemy będą znikać, że będę liczyć się tylko ja i że zabiorę tu tylko osoby które na prawdę kocham, żebym przy nich mogła czuć się tutaj jeszcze bardziej szczęśliwa. Jak na razie nikt o tym miejscu nie wie z wyjątkiem Jacoba, dlaczego? Kiedyś jak byliśmy na domówce u Dez strasznie się upiłam. Jacob wyszedł ze mną przejść się, żebym trochę wytrzeźwiała. Powiedziałam mu, że zabiorę go w magiczne miejsce. Oczywiście myślał, że bredzę ale przekonał się, że miałam racje, przyprowadziłam go właśnie tutaj. Wtedy właśnie odbyła się najcięższa rozmowa w moim życiu. Pokazałam mu całą siebie, powiedziałam mu co czuję, jak wiele bólu we mnie jest i jak bardzo przytłaczają mnie wspomnienia. Opowiedziałam mu całą moją historię a on mnie wysłuchał i wsparł. Nawet Dez nie zna szczegółów tak jak on. Nigdy później nie wspominaliśmy tej rozmowy, ja i on doskonale ją pamiętaliśmy. Wtedy zmieniły się nasze relacje i wtedy nasza przyjaźń stała się o wiele głębsza, zrozumiałam że nie jestem aż tak bardzo samotna i że mogę liczyć na jego wsparcie. Wiele razy myślałam czy ich kocham, Dez i Jacoba. I znów zależy wszystko od chwili i mojego samopoczucia. Jednak gdyby nie oni moje życie nie miało by sensu a ja byłabym nikim. Zawdzięczam im bardzo dużo, nie potrafię sobie wyobrazić, że któregoś z nich mogłabym stracić. Nie chcę przeżywać tego bólu jeszcze raz, nigdy nie będę już na to gotowa i na tyle silna żeby poradzić sobie z kolejną stratą. Dlatego też staram się jak najmniej przywiązywać do ludzi, żeby potem nie ubolewać nad tym, że zniknęli z mojego życia. Staram się cieszyć każdą chwilą spędzoną z nimi, przecież nie wiem co wydarzy się jutro i czy to spotkanie nie jest ostatnim. Moje doświadczenia życiowe nauczyły mnie wielu rzeczy i teraz staram się nigdy nie popełniać tych samych błędów co kiedyś. Wróciłam do domu o godzinie 1 w nocy, wzięłam prysznic i poszłam spać, miałam ochotę pogrążyć się w snach i zapomnieć o rzeczywistości.
    Kiedy się obudziłam od razu spojrzałam na zegarek, świetnie ostatni dzień wakacji a ja wstaję o 14.26. Szybko wstałam, poszłam do salonu, włączyłam muzykę i poszłam wziąć prysznic, ubrałam się klik i napisałam do Jacoba żeby przyszedł do mnie razem z Dez. Zdążyłam zjeść śniadanie, kiedy przyszli.
- To jak idziecie dzisiaj na tą imprezę do Mika prawda? - zapytała Dez. Miała nadzieję, że pójdziemy razem z nią w razie gdyby Mike ją zostawił na chwilę lub jakby przystawiała się do niego jakaś dziewczyna. Bardzo chciała iść i już od początku tygodnia, kiedy tylko dowiedziała się o imprezie zaczęła nas przekonywać żebyśmy z nią poszli.
- Będzie masa ludzi ze szkoły, trochę się rozerwiemy, przecież i tak nie mamy nic ciekawszego do roboty. - cisza- No błaaaagam nie dajcie się namawiać no, bez was przecież nie pójdę - razem z Jacobem wybuchnęliśmy śmiechem, czasem lubiliśmy drażnić się z Dez.
- No przecież wiadomo, że z Tobą pójdziemy! - przytuliłam się do niej, wiedziałam że nas potrzebuje.
- O której to się w ogóle zaczyna? - nawet miałam ochotę iść, bałam się tylko żebym nie przesadziła z alkoholem. Lubię tak się czasem oderwać od wszystkiego a najlepsze jest oczywiście picie. Na co dzień nie piję w ogóle, tylko na imprezach ale też nie zawsze. Jeszcze nigdy nie paliłam marychy czy koki. Do tego mnie nie ciągnie w ogóle.
- No zaczyna się o 19, więc w sumie nie zostało nam jakoś bardzo dużo czasu.. - była już 16.30, a dla dziewczyny 2,5 godziny przygotowań do imprezy to mało. Chociaż pewnie spóźnimy się trochę, bo Dez będzie chciała zrobić "wielkie wejście".
- Okej Dez, szykujesz się u mnie czy u siebie? - nie mam pojęcia jak my jutro pójdziemy na rozpoczęcie roku, dobrze że jest o 12 to się wyśpimy może trochę.
- Chyba pójdę do domu, jeszcze nie wiem w co się ubiorę... To przyjdę do Ciebie gdzieś ok.19. - razem z Jacobem spojrzeliśmy się na siebie wiedzieliśmy, że nie starczy jej te 2,5 godziny żeby doprowadzić się do takiego stanu, w którym będzie się sobie podobała. Dla nas była piękna bez makijażu i w piżamie kiedy wstanie o 7 rano, wygląda wtedy tak słodko, mogłaby chodzić tak cały czas.
- No okej, będę czekać. - pożegnała się i poszła do siebie. Jacob włączył sobie telewizję a ja poszłam się wykąpać. Zajęło mi to niecałą godzinę. Później umalowałam się klik i zaczęłam wybierać stój. Nie powiem, że zeszło mi z tym trochę czasu. Ostatecznie wybrałam klik i efekt końcowy był całkiem niezły, przeciągnęłam usta błyszczykiem i poszłam pokazać się Jacobowi.
- I jak, mogę tak iść? - szybko spojrzał na mnie i zaniemówił, nie wiedziałam co mu jest, patrzył na mnie i nic nie mówił. Czułam się skrępowana, spojrzałam na sobie żeby sprawdzić czy wszystko jest tak jak miało być. Wszystko było ok a on dalej siedział i na mnie patrzył.
- Jacob? Może tak być? Podoba ci się? Powiedz coś.. - nie wiedziałam jak mam zareagować, stałam przed nim on patrzył na mnie a ja na niego. Po chwili odezwał się.
- Wyglądasz WOW, nieziemsko, wspaniale, idealnie - to ostatnie powiedział już znacznie ciszej, mimo wszystko usłyszałam.  Rzadko się komplementowaliśmy ale akurat ten komplement wyjątkowo mi się spodobał i spowodował że serce zaczęło bić mi szybciej.
- Dziękuje, zaskoczyłeś mnie - sama nie wiedziałam co mam powiedzieć, spojrzałam w lusterko w sypialni, które było stąd widać i stwierdziłam, że wyglądam na prawdę dobrze.
- Ty mnie też, dawno nie widziałem Cie tak.... - nie dokończył, ale musiałam wiedzieć co chciał powiedzieć.
- Taak? - nie dawałam za wygraną
- ... tak pięknej. Zaparło mi dech w piersi, nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć - i przytulił się do mnie, jednak nie był to tylko taki zwykły uścisk, było w nim tyle emocji, uczucia. Przez chwilę staliśmy w tej pozycji. Nie wiem co mną kierowało, odsunęłam się od niego wciąż będąc jednak blisko i delikatnie pocałowałam go w usta klik. Dreszcz przeszedł przez moje ciało. Nogi zrobiły się jak z galarety a serce mało mi ni wyskoczyło. Odsunęłam się i przesłałam mu najładniejszy uśmiech jaki tylko mogłam. On zrobił to samo.
- No więc dziękuje, że tak uważasz.. - trochę było nam niezręcznie, w głowie miałam milion myśli, ale to był impuls nie mogłam tego przewidzieć. Szybko jednak pożałowałam tego, jesteśmy przyjaciółmi kocham go, ale on nie może być z taką osobą jak ja. Sama jego przyjaźń mi wystarcza.
- Zawszę mówię to co myślę. - Uśmiechnął się, dla niego to chyba też było zrozumiałe i logiczne że to był taki przyjacielski całus, który nic nie oznaczał.
- Wiem i za to też dziękuję. - Zgadzaliśmy się ze sobą, jak zawsze. Bez słów zrozumieliśmy że to nie było nic takiego, że to może bardziej nas do siebie zbliżyło ale dalej się przyjaźnimy. Wiem, że wciąż mogę na nim polegać kiedy będę chciała żeby udawał mojego chłopaka, z resztą nie tylko wtedy ale też w milionie innych rzeczy. Jacob poszedł do łazienki a ja poszłam do kuchni napić się soku. Po 10 min przyszła Dez. Wyglądała na prawdę ślicznie. Założyła sukienkę z przedłużanym tyłem i wysokie szpilki, włosy zakręciła i nałożyła dosyć mocny lecz idealnie pasujący makijaż. Jacob stwierdził, że wyglądamy nieziemsko i że każdy będzie nasz. Czułam, że to będzie długa noc.

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 5.

Oczami Justina:
 - Justin wstawaj, już późno. Masz dzisiaj dużo pracy. Ja wychodzę z domu, za godzinę przyjedzie po Ciebie Frank - Jak zawsze to samo. Spojrzałem na telefon 8.00, no na prawdę nigdy nie dadzą pospać mi do 10 lub 11. Nie wstaje mam dość już wszystkiego, nigdy nie mogę odpocząć. Dzisiaj też będę cały dzień na nogach i nie będę miał nawet chwili dla siebie. Chciałbym już te moje wakacje, mimo że będę musiał codziennie wstawać o 7, ale po szkole będę mógł robić to co będę chciał. Wieczorem będę musiał wybrać sobie mieszkanie, i gdzie w ogóle chce mieszkać. Na pewno nie chcę jakieś małej miejscowości bo mimo wszystko przyzwyczaiłem się do mieszkania w mieście. Szkoła na pewno będzie musiała być prywatna, ale to już pozostawiłem mojej mamie. Ona wysyłać mi będzie pieniądze co miesiąc. Ale o tym wszystkim pogadam z nią wieczorem. Teraz muszę już wstać. Poszedłem wziąłem prysznic, założyłem ciuchy przygotowane na dzisiaj i zszedłem na dół. Otworzyłem lodówkę, nalałem sobie soku pomarańczowego i spojrzałem na listę rzeczy, które mam dziś do zrobienia. o 10 sesja zdjęciowa, później spotkanie z fankami na koniec wywiad. To wszystko jednego dnia!? Będę wykończony... czasem miałem tak, że jednego dnia miałem tylko sesję zdjęciową a i tak byłem okropnie zmęczony, nie wyobrażam sobie tego dnia. Usiadłem i  zacząłem przeglądać swojego Twittera i włączyłem MTV. Na tablicy napisałem "Dzisiaj męczący dzień, trzymajcie za mnie kciuki", po sekundzie już 1000 osób dodało mój post do ulubionych. Ciekawe czy jak przerwę karierę ludzie dalej będą mnie tak obserwować. Po godzinie przyjechał Frank, wsiadłem do czarnej limuzyny i ruszyliśmy. Do sesji przygotowywano mnie ok. godzinę. Miała to być normalna sesja na ulicach LA, żeby pokazać ludziom, że chcę być zwykłym niezauważalnym człowiekiem jak oni. Wynajęto parę modelek i modeli żeby udawali przechodniów. Sesja trwała 2,5 godziny ale nie powiem, że podobała mi się. Zdjęcia mają być na okładkach kilkunastu czasopism. Oczywiście potem przeczytam parę z nich, żeby się dowiedzieć co tam ciekawego wypisują na mój temat. Niestety mogę przeczytać tylko te gazety, które są wydawane w USA, nie mam czasu a może nawet i ochoty czytać co wypisują o mnie jeszcze w Europie czy Azji. Ale to jest cholernie dziwne uczucie, bo większość ludzi to czyta i wierzy a ja nawet nie wiem co jest tam napisane. No ale tak już musi być, nie zmienię tego niestety. Dalej czekało mnie spotkanie z fanami w Westfildzie o 15.00 miałem być już gotowy. Pojechałem na miejsce, pół godziny przygotowań. Na środku ustawiony był stół, za nim moje ogromne zdjęcie. W tym miejscu miałem spotykać się z fanami i dawać im autografy. Kiedy byłem już gotowy wyszedłem na salę, rozległ się pisk, płacz dziewczyny oszalały. Jeszcze trzy godziny, jeszcze trzy godziny powtarzałem sobie.. Usiadłem na krześle i wtedy fanki zaczęły do mnie podchodzić. Każda mówiła coś do mnie, jak bardzo mnie kocha itp, każda też płakała. Ja się do nich uśmiechałem, to były jedne z ostatnich chwil z moimi fanami, chciałem im dać najwięcej siebie. Niektóre były na prawdę bardzo ładne, przytuliłem się do nich i nawet odprowadziłem je wzrokiem. Potrzebowałem dziewczyny, mógłbym mieć prawie każdą, ale chciałbym, żeby ona była wyjątkowa nie leciała na mnie z powodu tego kim jestem tylko jaki jestem. Tłum robił się coraz mniejszy, dziewczyny pożegnały mnie gromkimi brawami. Po zejściu wziąłem jakieś proszki na ból głowy. Była już 18.30 i czekał mnie jeszcze wywiad o 20 u Ellen. Pojechaliśmy do studia. Przygotowania trwały ok godziny, w tym czasie dostałem listę pytań i mogłem przygotować sobie odpowiedzi. Program był na żywo, mimo wszystko nie stresowałem się. Już od jakiegoś roku przestałem stresować się przed występami publicznymi, przyzwyczaiłem się do nich. Wywiad trwał godzinę, później parę zdjęć z dziewczynami które miały przepustki za kulisy. W końcu w domu byłem o 22. Mama przygotowała mi pyszną kolację, zjadłem, wziąłem prysznic i miałem czas dla siebie. Wszedłem na Twittera a później szukałem sobie mieszkania. W końcu znalazłem odpowiednie klik. Do kupienia było górne piętro środkowego domku. Wnętrze było umeblowane i bardzo mi się spodobało. Miałem piękny widok na morze i to byłoby idealne miejsce do odpoczynku. Zawołałem mamę i pokazałem jej dom który znalazłem.
- Podoba ci się ?- w głębi duszy miałem nadzieję, że będzie nim zachwycona.
-Tak jest piękny i jeszcze położony tak blisko morza - no to teraz najważniejsze, czy na pewno chcę tam mieszkać przez kolejny rok lub może i więcej - To jak kochanie bierzemy go? - odparła mama. Nie miałem żadnych zastrzeżeń, po opisie oraz opiniach paru ludzi dom był bardzo przestrzenny, zadbany, w spokojnej okolicy. Tego mi było właśnie potrzeba.
- Tak mamo bierzemy, spisz numer i idź zadzwonić czy to jeszcze aktualne - chciałem mieć już to z głowy. W końcu za dwa dni już wyjeżdżam, a jutro ostatni dzień "pracy". Mama zadzwoniła pod podany numer na stronie. Okazało się, że jak najbardziej mogę się do niego wprowadzić i to nawet jutro jeśli bym chciał. Ucieszyłem się. Jeszcze zostanie mi tylko spakowanie się i przeprowadzka. Dobrze, że rodzice pozwolili mi zabrać ze sobą mój samochód, będę miał czym dojeżdżać do szkoły. Sprawę  szkoły powierzyłem mamie, żeby ona wszystko załatwiła. Wszystko szło zgodnie z planem więc wygląda na to że w czwartek przeprowadzam się do Chicago i zaczynam nowy rozdział w życiu.

Rozdział 4.

      Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju. Nie mogłam uwierzyć że wakacje się już kończą. Odpoczęłam i to dużo, na pewno dały mi trochę energii na następny rok nauki, jednak nie wyobrażam sobie, że codziennie będę musiała wstawać o 6 i chodzić do prywatnej szkoły razem z Dez i Jacobem, bo mimo wszystko to dalej była nudna szkoła nawet jeśli spędzam czas z nimi. Na prawdę nie miałam ochoty na kolejne nieprzespane noce spędzone nad książkami. Jestem taką osobą, która niestety lubi zostawiać wszystko na ostatnią chwilę. Obiecywałam sobie wiele razy, że będę się wcześniej uczyć do egzaminów, ale nigdy nie dotrzymywałam danego sobie słowa. Podobno obietnice złożone samemu sobie są najtrudniejsze, musimy przełamać wtedy nasze słabości lub przyzwyczajenia co dla każdego człowieka nie jest łatwe. W tym tygodniu z Dez musimy iść na zakupy, po zeszyty i jakieś nowe ciuchy. Nie chciałam już dłużej leżeć i marnować dnia. Wstałam, wzięłam prysznic, ubrałam się klik i poszłam zrobić sobie śniadanie. Oczywiście lodówka była pusta bo nie miałam kiedy zrobić nawet zakupów. Zmuszona byłam więc iść do sklepu. Wzięłam pieniądze, zamknęłam dom i poszłam do najbliższego supermarketu. Kupiłam tyle rzeczy żeby starczyło mi chociaż na tydzień. Kiedy wróciłam włączyłam tv i zjadłam płatki. Po chwili dostałam sms od Toma " Słyszałem, że wróciłaś! Wybierasz się dzisiaj z nami na plażę? ". Tom był przewodniczącym samorządu szkolnego, wiele dziewczyn leciało na niego bo był inteligenty, świetnie zbudowany i miał piękne niebieskie oczy. Kiedyś spotykaliśmy się, dokładniej były to dwa spotkania bo jak to ja, bałam się, że to będzie tylko chwilowy związek, że narobię jemu i sobie nadziei. Zawsze się tego boję więc tymczasowo nie szukam chłopaka. "Przepraszam Tom, ale na dzisiaj jestem już omówiona  Może innym razem ". W sumie to nie okłamywałam go, byłam umówiona już z Mikem. To co, że dopiero na 17 i że cały dzień mam wolny, ale nie miałam ochoty na wypad z nim i jego kumplami na plażę. Po chwili dostałam odpowiedź " No nie, już mnie ktoś uprzedził, do Ciebie to chyba trzeba pisać tydzień wcześniej żeby się umówić co? No ale trudno, może innym razem mi się uda. ". Co oni we mnie widzieli, to że znałam połowę szkoły albo i może troszkę więcej i to że nie miałam chłopaka nie robiło mnie takiej atrakcyjnej, chociaż w pewnym stopniu na pewno. Jacob powtarzał mi że przyciąga ich we mnie wszystko, nogi, figura, spojrzenie, włosy, ubiór. Wiedziałam, że mówi to szczerze i czy chciałam czy nie, musiałam mu wierzyć. Jednak nie chciałam nic w sobie zmieniać, mimo że czasem chciałam stać się niewidzialną tak żeby nikt nie zwracał na mnie uwagi. Jakby nie patrzeć lubiłam siebie jednak taką jaką jestem. Czasem przeszkadzała mi niestety ta popularność. Zwykle jestem osobą skrytą i trudno zdobyć moje zaufanie. Odpisałam mu " Może innym razem :) ", od razu dostałam odpowiedź " No mam taką nadzieję". Jak się zacznie rok szkolny to co najmniej będę miała dobrą wymówkę, naukę. Najlepszą byłoby to, że mam chłopaka, ale już raz z Jacobem udawaliśmy, że jesteśmy razem i tyle nam wystarczy. Na samą myśl o tym chce mi się śmiać. Czasem ludzie widząc nas, pytają czy jesteśmy rodzeństwem. Na początku śmieszyło i dziwiło nas to, ale teraz po prostu odpowiadamy że tak, jesteśmy rodzeństwem. Do jego rodziców mówię po imieniu, są na prawdę bardzo fajni. Ich praca polega na tym, że muszą często wyjeżdżać. Jacob ma z nimi mimo wszystko bardzo dobry kontakt, nie to co Dez...  Do jej babci, mówię po prostu babciu, jest bardzo kochaną osobą z wielkim sercem, podziwiam ją. Kolejny sms, Jacob " Idziesz z nami pobiegać? ", " Z nami? Dez będzie biegać, to chyba niemożliwe. :P " , "Hahaha oczywiście, że nie z Dez tylko z Bobem", "No w sumie, czemu nie", "To fajnie, będziemy za 20 min" , "Okej, czekam". Bob był bardzo dobrym kolegom Jacoba. Mieli ze sobą prawie wszystkie zajęcia w szkole, więc spędzali ze sobą mimo wszystko dużo czasu. Od dawna Bob chce dołączyć się do naszej trójki, jednak przed wakacjami daliśmy mu "kosza" i teraz nawet nie próbuje. Ale lubię go, ma ogromne poczucie humoru na prawdę.
    Tak jak mówił Jacob, po 20 min byli pod moim domem. Biegać poszliśmy na plażę. Dzisiaj był wyjątkowo upalny dzień, więc szybko się zmęczyliśmy. Po 30 min biegania, poszliśmy do baru napić się czegoś zimnego. Oczywiście po drodze spotkaliśmy parę znajomych osób ze szkoły. Uwielbiałam kiedy laski oglądały się za Jacobem i przegryzały wargi na jego widok. Zawsze jak mi się ktoś podoba to przegryzam wargę więc one pewnie też tak robią. On na nie nie patrzył, nawet jak szła jakaś super super laska to przy mnie nie obczajał jej, no chyba, że robiliśmy to specjalnie. Nie był chłopakiem powierzchownym, wygląd to dla niego nie wszystko, dziewczyna szczególnie musi zainteresować go charakterem. Jacob jest niezwykle dojrzały jak na swój wiek, nie szuka zabawy i strasznie szanuje dziewczyny. Pamiętam, że kiedyś zobaczył jak chłopak szarpie dziewczynę mimo że nie znał ani jego ani jej, poszedł i przywalił mu w twarz. Okazało się, ze bardzo się wtedy przydał. Nawet wybrał się potem z dziewczyną na kilkadziesiąt randek. Byli ze sobą bardzo szczęśliwi, jednak ona musiała wyjechać. Przyjął to z godnością, uważał, że najwyraźniej nie była tą jedyną i że nie było im pisane. Razem z Dez podziwiałyśmy go, byłyśmy z niego dumne. Cholernie cieszyłyśmy się że mamy takiego przyjaciela jak on. Takich facetów na świecie jest bardzo mało, a ja akurat znałam jednego z nich. Dlatego w szkole wiele dziewczyn za nim latało bo wiedziało jaki jest kochany. Jednak po części wkurzało je to, że muszą mu zaimponować inteligencją i dojrzałością a nie wyglądem. Może w tym roku uda się nam kogoś znaleźć. Dez odwrotnie, szybko zmieniała facetów, żaden nie miał w sobie jak ona to nazywała "tego czegoś". Po części rozumiałam ją, ale nie potrafiłabym tak jak ona. Na razie jej miłością był Mike i skrycie miała nadzieję, ze spotykając się z innymi wzbudzi w nim zazdrość..
    Biegaliśmy jeszcze kolejne 30 min, byłam wykończona. Kiedy tylko weszłam do domu, wypiłam szklankę wody i rzuciłam się na kanapę. Musiałam chwilę odpocząć. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, spojrzałam na telefon 15.30. Odetchnęłam z ulgą, spokojnie wyrobię się na spotkanie z Mikem. Poszłam wziąć prysznic, później zabrałam się za robienie obiadu. Nie powiem spaghetti wyszło mi pyszne, zjadłam wszystko i poszłam się szykować. Umalowałam się i ubrałam klik. Nie chciałam za bardzo się stroić, dlatego wybrałam zwykłą zwiewną sukienkę i baleriny. O 16.40 byłam już gotowa, zamknęłam dom i poszłam do umówionego miejsca. Już tam był, siedział i patrzył się w morze.
- Cześć, mam nadzieję, że długo nie czekasz- odezwałam się po czym po chwili Mike wstał dał mi buziaka w policzek i dał mi znać żebym usiadła obok niego. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, normalnie nie stresowałoby mnie to, ale teraz tak. W ogóle nie wiedziałam co ma mi do powiedzenia.
- Chciałem się spotkać, bo musisz mi pomóc. Ja już sam nie daje sobie rady, nie wiem co mam robić. - powiedział i całkowicie zbił mnie tym z tropu.
- No to mów o co chodzi, postaram się pomóc- odparłam, i byłam cholernie ciekawa co ma mi do powiedzenia.
- Jeśli Ty mi nie pomożesz, to już nikt mi nie pomoże - powiedział prawie szeptem.
- No już mów o co chodzi - serce zaczęło bić mi nieco szybciej.
- Więc chodzi o to, że od dawna podoba mi się Dez, jednak kiedy ją widzę tracę głowę. Nie wiem co mówię, robię dlatego staram się jej unikać, żeby nie wyjść na skończonego idiotę gdy zacznę się przy niej jąkać. W szkole starałem się być obojętny i nie pokazywać jej, że mi się podoba. Ale przez wakacje, jak nie widziałem jej tyle czasu strasznie się za nią stęskniłem i zrozumiałem, że zależy mi na niej. Jednak nie chcę być nachalny, nie wiem od czego zacząć. Borykałem się z tym całe wakacje, teraz mam nadzieję, że mi pomożesz - powiedział prawie na jednym tchu. Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Oni są sobie przeznaczeni! On podoba się jej ona jemu a nawet nie zdają sobie z tego sprawy.
- Człowieku nawet nie wiesz jakie masz szczęście. Dez lata za Tobą od jakiegoś roku. Jej myśli krążą wyłącznie wokół Ciebie, kiedy gadamy o chłopakach, każda rozmowa kończy się na twój temat.
- Na prawdę podobam jej się? - Jego mina mówiła wszystko był strasznie zaskoczony ale jednocześnie bardzo szczęśliwy.
- Oczywiście i nawet dawała te same argumenty co ty. Już wiele razy chciałam o tym z tobą pogadać bo wiedziałam jak bardzo jej zależy, ale obiecałam jej że póki ty nie zaczesz jej tematu ja nie mogę odezwać się ani słowem - ja też byłam strasznie szczęśliwa. To takie piękne, kiedy widzisz jak rodzi się prawdziwa miłość.
- Ale przecież ona miała tyle chłopaków, zmieniała ich co chwilę... - powiedział wyraźnie zmartwiony. A jednak jej plan się udał, zauważył to i był zazdrosny. Muszę się od niej wiele nauczyć.
- Oni byli tylko tak po prostu, nawet się z nimi nie całowała. Chciała jakoś wypełnić pustkę w sercu i w pewnym stopniu zwrócić twoją uwagę. - nie wiem czy powinnam to mówić, ale uznałam, że powinnam być z nim szczera.
- Ja myślałem, że ze mną będzie tak samo, że jej się znudzę po tygodniu czy coś takiego. Dlatego też nic nie robiłem. Postanowiłem czekać no i zmarnowałem pół roku... - Jejku on jest taki kochany, Dez będzie miała z nim idealne życie. Już się nie mogę doczekać aż będą razem. A ja głupia myślałam, że to chodzi o mnie..
- Powiem Ci tylko jedno - on jak najszybciej musi porozmawiać z Dez, muszą sobie wszystko wyjaśnić.
- Hmmm?
- Ja nie wiem co Ty tutaj jeszcze robisz! Idź do niej, porozmawiaj z nią, powiedz to co czujesz. - będę musiała coś wymyślić, żeby się ogarnęła tzn wyglądała jak człowiek, to będzie dla niej wyjątkowy wieczór.
- Masz racje, muszę do niej iść i z nią porozmawiać. Jesteś kochana, że mi pomogłaś. Dziękuje Ci bardzo. - oczywiście posłał mi swój nieziemski uśmiech, tak żebym pozazdrościła trochę Dez.
- Nie masz za co, zawsze służę pomocom, pamiętaj - czemu nie, mogłam się z nim zaprzyjaźnić.
- Zapamiętam na pewno, a teraz muszę już lecieć, na razie - dał mi buzi w policzka i poszedł. Trzymałam za niego kciuki, oby się wszystko udało. Od razu wyciągnęłam telefon i napisałam do Dez " Za 5 min będę miała dla Ciebie niespodziankę, ogarnij się i czekaj na nią w domu, trzymam kciuki", nigdy nie musiałam czekać aż odpisze, zawsze robiła to od razu "Nie wiem o co chodzi, ale okej czekam". Byłam taka szczęśliwa, uda jej się na prawdę uda. Zadzwoniłam do Jacoba i zaprosiłam go na wieczór do mnie, musiałam mu wszystko opowiedzieć. Wróciłam do domu, zdążyłam włączyć MTV i przyszedł Jacob. Zrobiliśmy sobie omlety przy czym oczywiście brudząc całą kuchnię, musieliśmy to potem sprzątać jakieś 10 min ale warto było, bo wyszły pyszne. Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami, wiedział już jak to się skończy tak jak ja. Dez na reszcie będzie miała swojego ukochanego dla siebie, pewnie z czasem będziemy o niego zazdrośni ale tak już musi być. Jacob poszedł do domu po północy, nie chciał zostać na noc. Wzięłam prysznic i rzuciłam się na łóżko. Myślałam jeszcze chwilę Dez i poszłam spać.
    Kolejny dzień był chłodny. Nie chciało mi się wychodzić z cieplutkiego łóżeczka. Napisałam do Dez "Może wybierzemy się dzisiaj na zakupy, opowiesz mi wszystko? ", " Koniecznie, to o 13 przy wejściu do Top Shop? ", "Okej". Wychodziło na to, że musiałam wstać. Wzięłam prysznic, ubrałam się klik  i zjadłam śniadanie. Do wyjścia została mi jeszcze godzina więc włączyłam telewizje i bezcelowo przerzucałam kanały. Po 40 min wyszłam z domu w umówione miejsce. Kiedy zobaczyłam Dez, widziałam, że ona jest już inną dziewczyną. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, szczerzyła się jak głupia. Przytuliłam ją najmocniej jak umiałam, wiedziałam że teraz jest najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Na początek musiałyśmy się wygadać więc poszłyśmy do najbliższej kawiarni. Zamówiłyśmy sobie gorącą czekoladę i pogrążyłyśmy się w rozmowie.
- .... i kiedy miał już wychodzić, pocałowaliśmy się. - powiedziała, wiać było że przypomina sobie tą chwilę.
- Pocałowaliście się! Nie mogę uwierzyć, ty farciaro ale się ciesze - na prawdę cieszyłam razem z nią i Jacobem jak tylko mogłam.
- Nigdy nie zapomnę tego pocałunku na prawdę.. - wierzyłam jej. Ja mimo że miałam już paru facetów to jeszcze żadnego pocałunku jakoś z radością i przejęciem nie wspominałam, no chyba, że ten z Jacobem ale to było udawane więc się nie liczy, ale trzeba mu przyznać, że świetnie całuje. Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakieś pół godziny i później poszłyśmy na zakupy. Po 3 godzinach chodzenia po sklepach byłam padnięta, ale przynajmniej kupiłam wszystko to co chciałam. Ledwo doszłyśmy do mnie do domu, byłyśmy strasznie głodne. Zamówiłyśmy pizze i zadzwoniłyśmy po Jacoba. Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając, śmiejąc się i ciesząc ostatnimi chwilami wakacji. Do sypialni "spać" poszliśmy o 2 w nocy, nie mogliśmy przestać gadać, jakoś zebrało nam się na wspomnienia. W końcu poszliśmy spać o 4 nad ranem, już chcieliśmy poczekać i iść obejrzeć wchód słońca ale zostawiliśmy to sobie na ostatni dzień wakacji.

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 3.

Obudził mnie blask promieni słonecznych, które padały prosto na mnie. Niechętnie wzięłam telefon, spojrzałam na godzinę 9.23. Wszyscy jeszcze spali, wzięłam rzeczy klik. i poszłam wziąć prysznic. Po wczorajszym koncercie, dalej miałam wrażenie, że jestem cała brudna. Wszystko mnie bolało, wczorajsza adrenalina nie dawała mi tego poczuć, dzisiaj cały ból szczególnie nosa uderzył ze zdwojoną siłą. Wzięłam kostki lodu, usiadłam na łóżku i wzięłam laptopa. Chciałam przeczytać jakieś newsy. Znalazłam notkę na temat wczorajszego koncertu : " Wczoraj odbył się ostatni koncert Justina Biebera, który trwał ok.3 godzin. Piosenkarz dał z siebie wszystko, można było wyczuć również wspaniałą atmosferę. Fanki szalały na jego widok. Najwidoczniej chciały jak najbardziej się nim nacieszyć, nie wiedzą bowiem kiedy znowu uda im się go zobaczyć. My również zadajemy sobie to pytanie. Gdzie nasza nastoletnia gwiazda popu wybierze się na "wakacje" i czy uda mu się wieść normalne życie? Wszyscy jesteśmy bardzo ciekawi co planuje Justin i jak będzie wyglądało teraz jego nowe życie." Matko, chłopaku jak Ty to wytrzymujesz, czego byś nie robił cały świat musi o tym wiedzieć. Miałam już dość czytania na ten temat, nie miałam co robić więc poszłam do sklepu po jakieś bułki na śniadanie. Po cichu wyszłam z domu, żeby nie obudzić Dez i Jacoba, gdyby się obudzili napisałam im kartkę, że wychodzę. Mimo, że pogoda była brzydka i zbierało się na deszcz Los Angeles wyglądało przepięknie. Rok temu byliśmy tutaj u siostry Jacoba na weekend. Świetnie się wtedy bawiliśmy, całe dnie nie było nas w domu, plaża, imprezy, kluby i znowu plaża. Wtedy bardzo się ze sobą zżyliśmy i od tamtej pory jesteśmy nie rozłączni. Zrobiłam małe zakupy i wróciłam do domu. Przygotowałam nam kanapki i herbatę i zabrałam się za czytanie czasopisma. Po 15 min wstali obydwoje. Podczas śniadania, Dez oczywiście dokładnie opowiadała Jacobowi wczorajszy wieczór z każdym szczegółem. Pokazała mu nasze wspólne zdjęcie i stwierdziliśmy, że wyglądałam jakby mnie ktoś pobił. Jacob żałował, że nie poszedł z nami i że nie mógł mnie obronić przed "bardzo groźnymi i brutalnymi fankami". Wspólnie planowaliśmy zajęcie na resztę popołudnia, zostawaliśmy tutaj jeszcze dzisiaj, dopiero jutro wracaliśmy do Chicago. Ustaliliśmy, że idziemy na plażę a potem gdzieś na obiad. Wspominaliśmy poprzedni rok i rozmawialiśmy o tym jak bardzo nasze życie się zmieniło. Spędziliśmy wspaniały czas ciesząc się sobą i zapominając o problemach i zbliżającym się końcu wakacji. W kawiarni zamówiłam sobie sałatkę, Dez z Jacobem pizze na pół. Najedzeni wróciliśmy do domu i do późnej nocy oglądaliśmy reality show i nabijaliśmy się z ludzi. Zmęczona całym dniem, wzięłam prysznic i poszłam spać.
 Budzik zadzwonił o 10. Wstałam wzięłam prysznic, ubrałam się klik, zjadłam śniadanie i spakowałam się. Czekała nas dwugodzinna droga do domu. Ogólnie lubię podróżować, czuję się wtedy taka wolna. Jak byłam mała wujek często zabierał mnie na różne wycieczki, to chyba dzięki niemu tak bardzo to kocham. Wkładam słuchawki do uszu i mogę jechać wszędzie, samo patrzenie na widoki za oknem sprawiają mi przyjemność. Najbardziej kocham morzę, plażę, ciepłe słońce, dlatego cieszę się, że mieszkam blisko morza. Te zachody i wchody słońca to dla mnie coś pięknego, mogłabym oglądać je codziennie a i tak wiem że nigdy by mi się nie znudziły.
 Podróż minęła mi bardzo szybko. Jacob odwiózł najpierw Dez a potem mnie. Była godzina 13, więc miałam jeszcze cały dzień dla siebie. Stwierdziłam, że jak na wakacje to mało się opalałam, ubrałam się w kostium, wzięłam książkę i poszłam na plażę. Nie udało mi się poleżeć zbyt długo, dostałam sms : " Słyszałem, że wróciłaś może byśmy się spotkali? " od Mike. Dobrze się kumplowaliśmy poznałam go dzięki mojemu wujkowi. Chłopak pracował u niego w restauracji i nie raz miałam okazję z nim porozmawiać. Jak się później okazało chodził z nami do szkoły. Dez była w nim po uszy zakochana, przy nim traciła głos, nie wiedziała co mówi i nogi miała jak z galarety a w sercu miała miliony motyli. Od dawna uważała, że to ten jedyny, mimo iż nigdy dłużej nie rozmawiali, zawsze za bardzo się stresowała a w szkole robiła wszystko żeby on jej nie widział. Kompletnie jej nie rozumiałam, wiele razy chciałam jej pomóc, ale oczywiście nie chciała. Jeśli Mike zacząłby rozmawiać ze mną na jej temat mogłabym coś działać, ale on nie lubi rozmawiać o swoich uczuciach a ja dostałam zakaz zaczynania z nim rozmowy o Dez. Nie chce żebym go do czegoś zmuszała i nawet jeśli jest bardzo ciekawa co o niej myśli i czy nie robi sobie fałszywej nadziei dalej stawia na swoim. "Jasne, przyjdź do mnie, jestem na plaży tam gdzie zawsze. " Czemu nie, mogę się z nim spotkać przecież dawno się nie widzieliśmy. "Będę za 10 min." Musi być gdzieś niedaleko, z domu na pewno nie doszedłby tak szybko. "Jasne czekam." Dokończyłam rozdział książki, założyłam okulary i patrzyłam na morze i wsłuchiwałam się w szum morza.
- Cześć ślicznotko - usłyszałam znajomy głos, odwróciłam się i zobaczyłam Mike. Albo mi się wydawało albo wyprzystojniał od naszego ostatniego spotkania na początku wakacji.
- Hej przystojniaku - daliśmy sobie buziaka w policzek i usiedliśmy na piasku. Teraz to dopiero Dez nie będzie mogła oderwać od niego oczu.
- Przyniosłem Ci koktajl truskawkowy, twój ulubiony - posłał mi przepiękny uśmiech, on potrafił być romantyczny, kochany, zabawny, dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam...
- Kochany jesteś, dziękuję - również się do niego uśmiechnęłam, nasze spojrzenia się spotkały, zrobiło mi się jakoś cieplej na duszy. Skarciłam się w głowie i ciągle powtarzałam on podoba się Dez, od podoba się Dez. - Dawno się nie widzieliśmy, wyładniałaś.. - znów się na siebie spojrzeliśmy, tym razem nieco dłużej.
- Dziękuję, ty również - na naszych twarzach zagościł uśmiech, coś wisiało w powietrzu. Musiałam się jakoś tego pozbyć, tylko że było to trudne.
- Hmm, więc opowiadaj co takiego ciekawego robiłaś w te wakacje, że nie miałaś czasu wcześniej się ze mną spotkać. - zaczęliśmy rozmawiać, atmosfera się rozluźniła i teraz byliśmy już tylko kumplami. Obejrzeliśmy zachód słońca i zaczynało robić się coraz zimniej.
- Robi się zimno, chyba pora wracać do domu - powiedziałam, mimo że mogłabym siedzieć tutaj razem z nim do rana.
- Masz rację, odprowadzę cie - oczywiście zapomniałam dodać, że był dżentelmenem. Czy był chłopakiem idealnym, chyba nie ale mało mu do niego brakowało. Jedynym minusem jego było to, że kiedy jest rok szkolny on nie ma na nic czasu, ciągle go nie ma, jakieś imprezy, treningi itp. Przekonałam się o tym wiele razy, kiedy odwoływał nasze spotkania bo coś mu wypadło. Byłby idealnym chłopakiem na wakacje, szkoda tylko że kończyły się za tydzień.
- Dziękuje za dzisiejszy wieczór, było bardzo miło. - powiedziałam kiedy staliśmy pod moim domem. Wiedział że mieszkam sama, jak cała szkoła i miałam nadzieję, że nie ma ochoty do mnie wpaść i nie zawiedzie się, że mu nawet nie zaproponuję czy chce wejść.
- Tak, dzisiejsze spotkanie było wspaniałe, mam nadzieję że jeszcze spotkamy się przed rozpoczęciem roku - w głębi duszy też miałam taką nadzieję, ale na prawdę bałam się że nie wytrzymam i zrobię z nim coś czego będę żałować. Nie chodzi mi o sex, jestem dziewicą i na razie tak pozostanie, chociażby pocałunek byłby dla mnie czymś ogromnym w tym wypadku, nie mogłabym zdradzić Dez a nie potrafiłabym jej okłamywać i oczywiście powiedziałabym jej o tym a nie chciałabym jej zwieść.
- Hmm, no nie wiem zobaczymy - to była najlepsza odpowiedź na którą wpadłam.
- Mhmm no dobrze, odezwę się - jaki on cudowny, niech on już idzie, błagam nie myślę logicznie, co się ze mną do cholery dzieje.
- Jasne będę czekać, na razie - Dałam mu buziaka w policzek i poszłam do domu, w odpowiedzi usłyszałam - Do zobaczenia - powiedział do zobaczenia, czyli się jeszcze zobaczymy, będę musiała coś wymyślić... Nie mam pojęcia co się dzisiaj ze mną stało, dawno nie myślałam o chłopaku w taki sposób. Muszę się ogarnąć zdecydowanie. Zjadłam kolację, wzięłam prysznic, położyłam się na łóżku, włączyłam telewizor, wzięłam telefon i napisałam sms do Dez "Widziałam się z Mikiem, przed chwilą wróciłam, wyprzystojniał", na odpowiedź nie musiałam długo czekać " On mógł wyprzystojnieć!? O nie teraz to już w ogóle będę się na niego gapić, jak było, co robiliście? ", "Siedzieliśmy na plaży i rozmawialiśmy", na MTV puszczali fragment koncertu Justina na którym byłyśmy, śpiewa akurat As long as you love me... pamiętam ten moment, patrzyłam czy nas nie widać, kiedy dostałam dwa nowe sms. Dez " Ooo to jest moje marzenie, żeby siedzieć z nim na plaży i rozmawiać tak żeby chociaż się nie jąkać" odpisałam jej od razu "Włącz szybko MTV leci koncert Justina!!". Drugi sms był od Mike, serce zabiło mi nieco szybciej, czego on może chcieć " Jeszcze raz chciałem Ci podziękować za dzisiejszy wieczór. Chciałbym o czymś z Tobą porozmawiać, dzisiaj nie miałem odwagi bo nie wiedziałem jak mam zacząć, bałem się, że będziesz bardzo zaskoczona. To nic strasznego, po prostu chcę pogadać. Odezwij się jak będziesz miała czas. " Zaskoczył mnie, o czym on chce porozmawiać mam nadzieję że to nie chodzi o mnie. " No może jutro znalazłabym dla Ciebie trochę czasu". Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy. W telewizji zauważyłam, że byłyśmy na jednym ujęciu jak tańczymy, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, dobrze, że się wtedy nie wygłupiałyśmy i tańczyłyśmy w miarę normalnie. Sms Dez " WIDZIAŁAŚ, BYŁYŚMY! Matko jak dobrze, że byłyśmy ogarnięte" myślałyśmy jak zawsze tak samo, " No całe szczęście i nawet nieźle wyszłyśmy", od razu dostałam odpowiedź "Było na prawdę świetnie, kiedyś to powtórzymy", "Jasne Dez, kiedyś powtórzymy.. a teraz idę spać, trzymaj się ;* ", "Dobranoc Kate ;* ". Odłożyłam telefon, wyłączyłam telewizję chciałam już się układać do spania kiedy dostałam kolejnego sms, Mike "Okej to jutro o 17 tam gdzie zawsze". Już nie odpisywałam, pogrążyłam się w myśleniu co będzie jutro i wyobrażałam sobie Dez i Mike razem, pasowaliby do siebie. Nawet nie zauważyłam, kiedy usnęłam.

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 2.

Oczami Kate.
Każdy dzień ciągnął się jeszcze dłużej. Razem z Dez jak tylko mogłyśmy wypełniałyśmy nasz czas. W poniedziałek jak zawsze poszłyśmy na plażę się opalać, wtorek mecz, środa basen, czwartek siatkówka i nadszedł piątek. Wieczorem Dez zaproponowała mi zakupy, mówi że jutro muszę wyglądać wyjątkowo. Chodziłyśmy 3 godziny po sklepach, ja kupiłam sobie klik. a ona klik. Poszłyśmy później do naszej ulubionej kawiarni i przegadałyśmy resztę wieczoru. Wróciłam do domu, zjadłam kolację, wzięłam prysznic i poszłam spać.
Obudziłam się o 7 nad ranem.. nie miałam jednak ochoty wstawać. Leżałam jeszcze 30 min i wstałam. Dzisiaj jest piękny dzień, ciekawa jestem jaką Dez ma dla mnie niespodziankę.. Zjadłam śniadanie ubrałam się klik. i poszłam się przejść, zawsze lubiłam poranne spacery. Kiedy wróciłam w domu była Dez wraz z Jacobem:
- Sto lat, sto lat..... Wszystkiego najlepszego z okazji 17 urodzin!!
- Wiedziałam, że coś kombinujecie... ale dziękuje kochani jesteście. Dez to była ta Twoja niespodzianka?
- Głuptasie, to nie jest niespodzianka o której Ci mówiłam, to dopiero początek...

Oczami Justina.
-Justin, Justin dlaczego przerywasz swoją karierę !?
- Justin, jak długo masz zamiar ukrywać się i prowadzić normalne życie?! Myślisz, że ci się to uda?!
- Justin, czy to z powodu jakiejś dziewczyny chcesz przerwać karierę !?
- Justin, czy to na prawdę ostatni koncert!?
- Przepraszam, ale Justin nie bd teraz odpowiadał na pytania, prosimy zrobić przejście - powiedział ochroniarz Tom. Od kiedy pamiętam zawsze mogłem na niego liczyć, wiedział kiedy już mam dość. Nie mogłem już tego znieść. Dlaczego cały czas ktoś coś ode mnie chce, o coś mnie pyta, czy to na prawdę takie ważne? Boje się że mimo tego, że chce mieć spokój i odpocząć od reporterów, wywiadów itp oni nie dadzą mi spokoju. Tak bardzo chciałbym wyjść na ulice tak żeby nikt nie prosił mnie o autograf, zdjęcie czy piszczał na mój widok. Leżałem na kanapie, starając się jak najwięcej odpocząć przed koncertem. Na Twitterze napisałem "Ostatni koncert, później wakacje, oby wszystko poszło po mojej myśli.." Wiem, że miliony fanek są zawiedzione tym że zawieszam swoją karierę ale mam wrażenie że muszę, że to będzie coś przełomowego w moim życiu. Jednak to przecież ja chciałem wieść takie życie, życie gwiazdy, nikt mnie nie zmuszał, to była moja decyzja, której mimo wszystko nie żałuję, ale potrzebuję spokoju. Moje rozmyślania przerwał Tom: - Justin, musisz iść do garderoby zacząć się przygotowywać. - Niechętnie wstałem i poszedłem do garderoby. Oczywiście układanie włosów, sprawdzanie mikrofonu, ubieranie, ćwiczenie głosu zajęło mi ok.2 godz. Miałem nareszcie chwile dla siebie... Po paru minutach ktoś zapukał do drzwi, był to Tom, powiedział że zaczynamy. Nigdy nie miałem tremy przed koncertami, teraz też nie, jednak było mi przykro jednak bo to mój ostatni koncert... Kiedy wszedłem na scenę, już wiedziałem jak bardzo będę za tym tęsknił. 100 000 oczu skierowanych prosto na mnie, uwielbiałem to uczucie, że jestem dla kogoś ważny i że wszystkie te dziewczyny które tu widzę mimo że mnie nie znają kochają mnie, doceniałem to, bardzo.

Oczami Kate:
- Jedziemy już od dwóch godzin, gdzie wy mnie do cholery zabieracie? - zaczynałam się już niecierpliwić, jeśli moje urodziny to miała być jakaś głupia wycieczka, której połowa to bd jazda samochodem to ja dziękuje..
- Oj nie denerwuj się już, za 30 min będziemy na miejscu. Tylko błagam nawet jeśli nie będzie podobał Ci się prezent, udawaj że Ci się chociaż trochę podoba, bardzo się starałam. - Aha, czyli jednak prezent może mi się nie podobać.. no to świetnie. Spędzę go chociaż z przyjaciółmi.
- Ale mimo wszystko cieszę się, że ze mną będziecie.
 - Ale ja jadę tylko was odwieźć - powiedział Jacob, a ja nie mogłam uwierzyć że go z nami nie będzie, Dez musiała wymyślić typowo babski wieczór skoro nie zgodził się iść.
- Ale dlaczego?
- Bo nie chciał.. - westchnęła Dez. - Ale jak można opuścić taką okazję..
- Dez, bo zaraz się wygadasz..
- Już jestem cicho. - O czym oni rozmawiali, teraz to już w ogóle nie wiedziałam co to będzie, co ona wymyśliła. Reszta podróży minęła mi dosyć szybko, włączyliśmy muzykę i śpiewaliśmy, jak dzieci co jadą na jakąś super wycieczkę i chcą żeby czas jak najszybciej im minął. Byliśmy w Los Angeles, a dokładniej na dzielnicy gdzie mieszkała starsza siostra Jacoba.
- No nareszcie jesteśmy, i mamy jeszcze trochę czasu, mam nadzieje że nie bd dużej kolejki..- O czym ona do cholery mówi. Na co dzień bywałam osobą spokojną, ale teraz nie mogłam już wytrzymać, chciałam się odezwać, kiedy uprzedziła mnie Dez:
- No chodź idziemy już, na razie Jacob widzimy się później.
- Miłej zabawy ! A i Dez, spokojnie tam proszę, nie zwariuj, pamiętaj że to są urodziny Kate! - Słyszałyśmy już z oddali. Szłyśmy jakimiś krętymi uliczkami. Wiedziałam ze dobrze zna LA, bo w końcu tutaj się urodziła i mieszkała przez jakiś czas z rodzicami. Jednak miała ich dość i w wieku 15 lat przeprowadziła się do Chicago. Teraz mieszka z dziadkami, którzy zaproponowali jej, że może się u nich zatrzymać. Gdyby nie to, to nigdy byśmy się nie poznały. Traktuję ją jak siostrę, zawsze marzyłam że kiedyś będę miała, i w końcu nie będę sama, moje marzenie się spełniło, i to nawet podwójnie bo brata też mam. Dogadywałyśmy się bez słów, wiedziałyśmy o sobie wszystko, ale teraz nie miałam pojęcia co ona kombinuje... W oddali było słuchać jakieś dźwięki. Nie mogłam się już doczekać co to będzie. Nie spodziewałam się co to może być, póki nie zobaczyłam ogromnego budynku a przed nim kolejki pełnej podekscytowanych dziewczyn, teraz już wszystko wiedziałam, szłyśmy na koncert, tylko kogo.
- Dez, błagam Cie, powiedz mi kogo to będzie koncert. - byłam cholernie ciekawa, kogo będę słuchać cały wieczór. Nigdy nie byłam na prawdziwym koncercie więc byłam podekscytowana. Ominęłyśmy kolejkę i podeszłyśmy do ochroniarzy, którzy najwyraźniej wpuszczali ludzi na salę. Dez prowadziła rozmowę z jednym z nich, a ja się rozglądałam. Usłyszałam kawałek rozmowy dziewczyn obok. Nie trudno było je usłyszeć bo było tutaj strasznie głośno. Ile one mogły mieć lat 13 może 14. Jednak nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam..
- DEZ, CZY TY ZABIERASZ MNIE NA KONCERT BIEBERA!?
- TAK, BŁAGAM POWIEDZ ŻE SIĘ CIESZYSZ, ALBO ŻE NIE JESTEŚ NA MNIE ZŁA! - oczywiście że nie byłam zła, ale też się nie cieszyłam, nie byłam jego jakąś przeogromną fanką, oczywiście miał parę fajnych piosenek i był przystojny, ale żeby tak od razu na jego koncert.. Mimo wszystko, w pewnym sensie cieszyłam się że tu jesteśmy, musiała bardzo się postarać, żeby to wszystko zorganizować.
- OCZYWIŚCIE, ŻE NIE JESTEM ZŁA. JESTEŚ KOCHANA, DZIĘKUJE. WIEDZIAŁAŚ ŻE POTRZEBUJĘ CHWILI ODSKOCZNI OD WSZYSTKIEGO, TO MI NA PEWNO POMOŻE. DZIĘKUJE  KOCHAM CIE.
- NIE WIERZĘ W TO CO POWIEDZIAŁAŚ, JA CIEBIE TEŻ KOCHAM GŁUPKU. JESZCZE RAZ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, A TERAZ CHODŹ WCHODZIMY. - Tutaj było już znacznie ciszej, jakby to pomieszczenie znajdowało się kilometry dalej, nie wiedziałam jednak co będzie czekać mnie przez następne 2 godziny koncertu.
- Dez, dlaczego wpuścili nas tak szybko, te dziewczyny czekają tu już chyba bardzo długo..
- Ten ochroniarz z którym rozmawiałam to mój wujek, bez problemy nas wpuścił. - Dziękowałam losowi, że nie musiałam stać w tej kolejce przez godzinę albo i dłużej..
- O której zaczyna się koncert?
- Za 30 min, dlatego mówiłam że wyrobiłyśmy się na czas, połowa tych dziewczyn które tam widziałaś, nie wejdą tutaj w ogóle.
- Dlaczego?
- Bo nawet nie mają biletów, przyszły z nadzieją, że może go spotkają. - Nie rozumiem takich lasek, które tak za nim szaleją, oddały by za niego swoje życie, a przecież w końcu nawet go nie znają.
- Haha, no to życzę im powodzenia.
- Musimy poczekać tutaj na mojego wujka, on wprowadzi nas pod samą scenę, ale będziemy miały widoki jak zdejmie koszulkę na przykład! - Dez, kochała Justina i jarała się nim jak połowa dziewczyn na tym świecie. Nie przeszkadzało mi to, nawet czasem udzielał mi się jej entuzjazm do niego. Łapałam z nią głupawkę, i potrafiłyśmy siedzieć godzinami, słuchać jego piosenek i śpiewać, która głośniej. Jak się poznałyśmy, Dez wstydziła mi się o tym powiedzieć, bała się że ją wyśmieje że kogo ona słucha itp. Jak widać, powiedziała mi i nie żałuję tego, uwielbiam kiedy spędzamy całe wieczory na jaraniu się chłopakami Ona nauczyła mnie cieszyć się nawet jeśli nie ma powodu. Po 15 min, przyszedł jej wujek. Prowadził nas jakimiś korytarzami, czułam się jak w więzieniu, było tu strasznie zimno. Szliśmy tędy jeszcze parę minut, kiedy po chwili wyszliśmy na ogromną salę. Pisk tych wszystkich dziewczyn był nie do opisania, nie słyszałam nawet własnych myśli. Jak on to wytrzymuje... i to tak na co dzień, wkurzałoby mnie to, jestem osobą która raczej ceni sobie prywatność i woli spokój, dlatego ta popularność w szkole jest strasznie wkurzająca. Jednak przyzwyczaiłam się do niej, i nawet nie zawracam na nią teraz uwagi. Stałyśmy na środku sceny razem z może jaką 100 dziewczyn. Jak Dez to wszystko załatwiła, ona jest boska.
- DEZ, JESTEŚ NIESAMOWITA!
- WIEM O TYM, MAM NADZIEJĘ ŻE CI SIĘ PODOBA!
- ŻARTUJESZ, JEST ŚWIETNIE. NA PEWNO SZYBKO NIE ZAPOMNIMY TEGO WIECZORU!- było tak głośno, że przekrzykiwałyśmy samie siebie a i tak ledwo się słyszałyśmy, coś okropnego.
- NO JASNE, TYLKO BŁAGAM NIE ŚMIEJ SIĘ ZE MNIE, KIEDY SIĘ POPŁACZĘ JAK GO ZOBACZĘ!
- NO JASNE, NIE BĘDĘ SIĘ ŚMIAĆ, GDYBY NIE TY, TO BY MNIE W OGÓLE TUTAJ NIE BYŁO!
- WIEM JESTEM BOSKA!- miała racje, uwielbiałam ją za jej spontaniczność. Rozpoczęło się odliczanie. 5,4,3,2,1 i pojawił się Justin. Piski zwiększyły się do maximum, nie wiedziałam że to będzie w ogóle możliwe, myślałam że już głośniej być nie może, a jednak, myliłam się, teraz było 10 razy gorzej. Bałam się, że moje uszy tego nie przeżyją, farciarz, ma słuchawki i nic nie słyszy, co najmniej na pewno tak jak ja. Spojrzałam na Dez, a ona płakała. Przytuliłam ją najmocniej jak tylko umiałam i wytarłam spływające łzy po jej policzku, uśmiechnęłam się i dałam się ponieść chwili razem z nią. Oszalałyśmy, zaczęłyśmy śpiewać i tańczyć, nikt się nie liczył oprócz nas, cieszyłam się chwilą.
 Po półtorej godzinie tańczenia i śpiewania byłam padnięta. Cała mokra i do tego nie mogłam nic mówić.. Wszystko było idealnie, nie zostawiłam Dez i dalej się z nią bawiłam, do czasu kiedy Justin zdjął koszulkę klik ... Wszystkie dziewczyny po prostu oszalały, nie dziwię im się, też trochę więcej zaczęłam krzyczeć. Pech chciał, że koszulkę którą ściągnął rzucił w moją stronę, prosto na mnie, więc wszystkie rzuciły się na mnie. Czułam jak przepychają się wokół mnie a ja nie mogłam nic zrobić. Chciałam się schować, nachyliłam głowę w dół i co? Dostałam od którejś z łokcia w nos. Od razu zaczęła lecieć mi krew. Jedyną rzeczą którą miałam przy sobie żeby to zatamować była właśnie jego koszulka, przyłożyłam ja sobie do nosa. Oczywiście, nie od razu te dziewczyny zauważyły że coś jest nie tak i dalej się o nią szarpały.. Kiedy chciałam zobaczyć czy jeszcze leci mi krew, wszystkie zorientowały się co się stało. Dez zaczęła z lekka panikować, ale reszta ubolewała tylko z powodu tego, że jego koszulka jest pełna mojej krwi. No zajebiście, po prostu super. Podniosłam głowę i zauważyłam że kątem oka patrzy się na mnie. Musiałam wyglądać wtedy żałośnie, przykładając sobie jego spoconą koszulkę do twarzy, fuj, co on o mnie pomyślał, w duchu miałam nadzieję że może zauważył jak dostałam w nos i dlatego sobie ją przykładam. Uśmiechnął się do mnie lekko i poszedł na drugą stronę sceny.

Oczami Justina:
Było mi już za gorąco. Myślałem że zaraz zemdleję, musiałem zdjąć tą głupią koszulkę, i że akurat musiała polecieć prosto na tą niewinną dziewczynę. Wszystkie się na nią rzuciły, że w końcu dostała od kogoś w nos i leciała jej krew. Wyglądała tak śmiesznie, kiedy moją koszulką tamowała sobie krew. Co najmniej inne dziewczyny dały jej spokój, już nie chciały zakrwawionej koszulki. Uśmiechnąłem się do niej, tak na przeprosiny, co mogłem dać jej więcej? Miała coś takiego w oczach, nie patrzyła na mnie tak jak wszystkie, które niemalże pożerały mnie wzrokiem. To spojrzenie było jakieś inne, delikatne, niewinne. Widziałem jak jakaś dziewczyna stara się jej pomóc, przytula ją a ona kiwa jej głową że wszystko jest ok. Chyba się znały, przytuliły się. A ja musiałem już od nich odejść. Powtarzałem sobie, jeszcze dwie piosenki, daj z siebie wszystko. I dałem, 100%. Ten koncert był wyjątkowy, chciałem żeby taki był i żeby wszyscy o nim długo pamiętali, w końcu nie wiedziałem kiedy znów dla nich zaśpiewam. Nie obyło się jeszcze bez 2 bisów bo na więcej nie miałem już siły. Spojrzałem ostatni raz na dziewczynę, czy wszystko z nią dobrze. Dalej trzymała moją koszulę przy nosie, ale wyglądała na bardziej rozluźnioną niż wtedy. To dobrze, że nie było jej nic poważnego, miałbym wyrzuty sumienia. Ostatni wers piosenki, i koniec.
- DZIĘKUJE WAM ZA TEN WIECZÓR, JESTEŚCIE NIESAMOWICI, KOCHAM WAS! i Zbiegłem ze sceny, jak najszybciej do "mojego pokoju". Wypiłem butelkę wody, wytarłem się ręcznikiem i rzuciłem na kanapę. Leżałem na niej jakieś 15 min. Na szczęście zdjęcia z fankami miałem przed koncertem i mam już wszystko za sobą. Muszę wziąć prysznic, cały jestem mokry. Wyszedłem na korytarz i wpadłem na nią. Na tą dziewczynę ze złamanym nosem.
- Oj przepraszam, nie zauważyłem Cie.. -  dalej przykładała sobie moją koszulę do nosa.
- Nic się nie stało. - miała strasznie zachrypnięty głos, jakby ledwo co mówiła.
- Jak twój nos, to coś poważnego?
- Nie wszystko ok, twoja koszula przydała się na coś. - obydwoje się zaśmialiśmy.
- Gdyby nie ona, nic by się nie stało..
- To  nic takiego na prawdę. - Jej głos stawał się coraz bardziej cichy i łamliwy, ale w oczach nie pojawiały się łzy, tak jak u jej koleżanki.
- Mimo wszystko miło was poznać. - Podałem rękę jednej a potem drugiej dziewczynie.
- Nam też, bardzo, bardzo miło. Świetny koncert jesteś niesamowity! - powiedziała dziewczyna prawie przez płacz, nie lubiłem kiedy płakały na mój widok. Wiem, że to łzy radości, każda tak mówiła kiedy jej pytałem dlaczego płaczę, ale mimo wszystko płakały, i z wielu powodów robiło mi się ich wtedy żal.
- Justin, Justin, musisz iść na chwilę Cie wołają, nie zostało Ci dużo czasu do wylotu więc chodź już - przyszedł Tom, i oznajmił mi to, czego nienawidzę, że ktoś ode mnie czegoś chce i że mam mało czasu. Rzadko miałem czas dla siebie i teraz oczywiście też go nie miałem.
- No to ja muszę iść, mam nadzieję, że z nosem będzie wszystko dobrze.
- Mam tylko jedną prośbę, czy zrobiłbyś sobie z nami zdjęcie, dzisiaj są urodziny Kate a poza tym bardzo bym chciała mieć chociaż jedno razem z Tobą.
- Jasne - Odparłem, i stanąłem obok nich, objąłem je i uśmiechnąłem się do zdjęcia, standardowo... Wiem chociaż, że ma na imię Kate. Jakby nie patrzeć ładne imię i pasuje do niej.
- Dzięki wielkie, na prawdę.
- Nie ma za co, a teraz przepraszam ale muszę iść, pa. - uśmiechnąłem się i odszedłem w dali usłyszałem tylko ciche pa. Kate..... była bardzo ładna, jej koleżanka też, chciałbym je jeszcze kiedyś spotkać.

Oczami Kate:
-NIE WIERZĘ, ŻE Z NIM ROZMAWIAŁYŚMY!
- Błagam cie Dez, przestań krzyczeć... - jak na dzisiaj miałam już dość krzyków, była 12 w nocy, krew leciała mi z nosa, byłam strasznie zmęczona ona nie daje mi spokoju..
- I MAMY Z NIM ZDJĘCIE!
- Znów krzyczysz, i tak wiem, że mamy z nim zdjęcie, na którym za pewne "wspaniale" wyszłam, a Ty będziesz publikować je na wszystkich możliwych stronach..
- NIE PRAWDA! AJ znów krzyczę... nie prawda, może tylko na kilku..
- Pogadamy o tym w domu, a teraz możemy już wracać?
-Jasne, chodź, musimy zobaczyć co z tym twoim nosem.. - Do domu siostry Jacoba szłyśmy jakieś 10 min. Na szczęście jej akurat nie było bo wyjechała na parę dni z chłopakiem, więc byliśmy sami. W domu wzięłam prysznic, zrobiłam okład na nos i położyłam się spać. Dzień był wyjątkowy i nadzwyczaj męczący, ale na pewno na długo zapamiętam te urodziny...