niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 52

          Gdy budzik zadzwonił szybko go wyłączyłam, nie chciałam budzić Justina. Odwróciłam się i delikatnie pocałowałam go w czoło, wyglądał cholernie seksownie. Żałowałam, że nie mogę po prostu z nim zostać. Zwlekłam się z łóżka z wieloma trudnościami. Wieczorem zawsze pocieszałam się, że "na pewno jakoś wstanę" co w rzeczywistości było tysiąc razy gorsze. Powoli poszłam do łazienki i zobaczyłam wannę pełną wody, nawet jej nie wylaliśmy. Zarumieniłam się na samą myśl o wczorajszym wieczorze. Umyłam twarz a później zęby, następnie nałożyłam na siebie lekki makijaż a włosy spięłam w wysokiego kucyka. Ubrałam się w klik zjadłam szybko śniadanie i byłam gotowa. Zostawiłam Justinowi kluczyki na stole i napisałam karteczkę "Możesz wziąć na zawsze. PS: Kocham Cię ".
Na parkingu przed szkołą byłam 5 minut przed czasem, gdy weszłam do autokaru wszyscy już byli. Nie wiem jak ja to robię, że nie lubię się spóźniać a zawsze jestem ostatnia. Siadłam obok Belli, która miała słuchawki na uszach przywitałyśmy się tylko i zrobiłam to samo co ona. Po 10 godzinach byłyśmy na miejscu, była godzina 15:00 więc miałyśmy tylko niecałą godzinę na przebranie się i rozgrzewkę. Walczyłyśmy z czterema drużynami, dzisiaj wszystko musiało się rozstrzygnąć. Już wszystkie byłyśmy zdenerwowane, szkoła była ogromna ( a ja myślałam, że to my mamy dużą szkołę) i wokół było mnóstwo ludzi. Czułyśmy na sobie ogromną presje, co wcale nie ułatwiało sytuacji chociaż byłyśmy na to przygotowane. Trenerka cały czas zagrzewała nas do walki a my starałyśmy się jak najmniej denerwować. Pierwszy mecz miałyśmy grać z Waszyngtonem, później z Houston i Nowym Jorkiem. Sala na której odbywały się zawody była równie imponująca jak reszta szkoły. Wzięłyśmy z Bellą piłkę i zaczęłyśmy rozgrzewkę, kątem oka obserwując przeciwniczki. Wiedziałyśmy, że nie będzie łatwo ale teraz byłyśmy lekko przerażone, były niesamowite. Starałyśmy się z całych sił nie tracić nadziei. Po 30 minutach usłyszałyśmy pierwszy gwizdek w grze. Na sali było strasznie głośno, przyszło na prawdę dużo ludzi ok 2 tys? Może trochę mniej, z czego naszych fanów było może 10, bo kto jechałby tyle czasu na jakiś głupi mecz. Wiadomo, że najwięcej kibiców było z Nowego Yorku co wcale nie pomagało. Gdy gra się rozpoczęła skończyły się żarty, starałam się z całych sił skupić na grze i dać z siebie wszystko. Kiedy nie wyszła mi pierwsza zagrywka serce mi się ścisnęło i czułam, że zaczynam panikować. Powtarzałam sobie tylko "dasz radę" i starałam się słuchać rad trenerki. Za drugim razem udało mi się zdobyć 5 punktów na raz w tym dwa asy ( zdenerwowałam się ). Mecz był cholernie ciężki ale jakimś cudem udało nam się wygrać dwa sety 22:25 (wygrana) 25:21(przegrana) 18:20 (wygrana) . Szczerze, jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zmęczona jak wtedy. Wypiłam dwie butelki wody i byłam cała mokra, dosłownie chociaż nic nie może opisać jak bardzo byłam szczęśliwa. Teraz musiałyśmy zapomnieć o wszystkim i skupić się na kolejnych meczach, które niestety nie szły nam już tak dobrze jak poprzedni. Może nie tyle, że stałyśmy się gorsze ale nasze rywalki stały się lepsze a my zaczynałyśmy po prostu nie dawać rady. Mogłoby wydawać się, że będziemy cholernie zdołowane, że przegrałyśmy. Było jednak całkiem inaczej, podczas rozdawania medali, które dostałyśmy mimo czwartego miejsca, płakałyśmy ze szczęścia. Byłyśmy z siebie na prawdę dumne, w końcu zajęłyśmy 4 miejsce na 72. W sumie to nawet nie mogłyśmy uwierzyć, że udało nam się dojść tak wysoko. Gdy rozdawanie nagród skończyło się, poszłyśmy do szatni, gdzie każda wzięła szybki prysznic i przebrała się w ciuchy na przebranie. Nie mogłam się już doczekać, jak powiem o wszystkim Dez, Jacobowi i Justinowi, na pewno będą ze mnie tak dumni jak ja z siebie.
      Kiedy wyszliśmy na parking, pierwsze co to usłyszałam pisk dziewczyn i imię mojego chłopaka, przez co moje serce zaczęło bić szybciej. Zaczęłam się rozglądać, szukając go wzrokiem gdy Bella pokazała mi go ręką, powinnam się martwić, że zauważyła go jako pierwsza? Nie chciałam teraz o tym myśleć, poza tym nie miało to raczej większego sensu. Szybko ruszyłam w jego stronę, przepychając się przez tłum dziewczyn. Kiedy w końcu nasze spojrzenia się spotkały, na nasze twarze wkradły się ogromne uśmiechy. Zanim zdążyłam coś powiedzieć Justin wyciągnął przed siebie różę i posłał mi jeden z tych swoich czarujących uśmiechów. Przegryzłam wargę, nie mogąc się powstrzymać. Chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Dziewczyny wciąż coś krzyczały, jak nie jego imię to to jaki jest kochany itp. Nie chciałam, żeby były tego świadkami, miałam wrażenie, że to powinna być chwila tylko dla nas.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam podchodząc do niego i delikatnie biorąc różę z jego ręki. Nawet na sekundę nie odrywaliśmy od siebie wzroku.
- Przyjechałem ci pogratulować kochanie. - odparł na co piski i krzyki zrobiły się dwa razy głośniejsze, przywracając nas do rzeczywistości. Szybko rozejrzałam się wokół siebie i zobaczyłam, że tłum robi się coraz większy. Spojrzałam na Justina i on też zaczynał robić się poddenerwowany.
- Chyba pora jechać!- krzyknęłam, żeby w ogóle mnie usłyszał. Pokiwał głową i wsiadł do samochodu. Ja w tym czasie, starałam się przecisnąć do swojego autokaru, żeby poinformować trenerkę o tym, że nie wracam z nimi. Kiedy w końcu znalazłam się na miejscu, nie musiałam nawet nic mówić.
- Widzimy się w poniedziałek Kate. - wyjaśniła wchodząc do autokaru, uśmiechnęłam się tylko i ruszyłam w stronę Justina. Zakryłam twarz ręką, nie chciałam być na zdjęciach. Jednak wychodzenie w przypadku Justina bez ochrony jest cholernie złym pomysłem zwłaszcza teraz, kiedy jest w centrum uwagi. Przepychałam się między dziewczynami proszącymi mnie o zdjęcie, chcąc jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Czułam się źle z tym, że tak je ignoruje ale na prawdę byłam zmęczona i marzyłam o tym, żeby znaleźć się w domu. Gdy doszłam do samochodu obskoczyła mnie grupka paparazzi, nie zwracałam na nich uwagi, chociaż było to trudne. Kiedy w końcu siedziałam w środku odetchnęłam z ulgą i wypuściłam powietrze, które niekontrolowanie wstrzymywałam. Po minucie Justin siedział obok mnie, odjeżdżając z piskiem opon z parkingu.
- Nie wierzę, że przyjechałeś. - odparłam, kiedy wyjechał na ulicę. Mimo tego wszystkiego co działo się przed chwilą, dalej byłam cholernie szczęśliwa, zmęczona ale szczęśliwa.
- Dla ciebie wszystko - wyjaśnił i posłał mi lekki uśmiech. Nachyliłam się i szybko pocałowałam go w policzek.
- Ale wiesz, że nie musiałeś marnować na mnie swojego czasu? - zapytałam na co on cały od razu się spiął a ja pożałowałam, że to powiedziałam. W mojej głowie brzmiało to jakoś lepiej.
- Marnować czasu, tak? - odparł ze zdenerwowaniem. Spojrzałam w okno nie chcąc patrzeć jak się złości.
- To było głupie. - wyjaśniłam, wciąż patrząc w okno na szybko przemieszczające się budynki.
- Nigdy więcej nawet nie myśl, że marnuję swój czas na ciebie. Nie ma nic ważniejszego niż ty, jasne? - zapytał a ja na niego spojrzałam. Mięśnie na jego ciele były całe napięte, nienawidziłam tego jak szybko potrafił się denerwować czasem przez najmniejszą głupotę.
- A płyta, studio? Scooter musi być wściekły, że nie ma cię cały dzień. - odparłam na jednym tchu, chcąc jak najszybciej wyrzucić to z siebie.
- Skończyliśmy nagrywać wczoraj. - wyjaśnił a ja zmarszczyłam brwi. Pierwsze co przemknęło mi przez myśl, to, to, że spędził ze mną wczoraj cały wieczór i nie powiedział mi o tym a później poczułam ulgę na sercu. Teraz będzie miał dla mnie więcej czasu i na samą myśl stałam się cholernie podekscytowana.
- Ale się ciesze, Justin to wspaniała wiadomość! - krzyknęłam, wzięłam jego twarz w obie ręce i zaczęłam całować.
- Kochanie prowadzę. - zbeształ mnie przez śmiech, pocałowałam go jeszcze raz i odsunęłam się. Z twarzy nie schodził mi uśmiech.
- To znaczy więcej czasu dla Kate? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Chciałbym, ale teraz zaczną się próby układów. Chociaż mam już pomysł jak będziemy spędzać ze sobą czas. - powiedział a moje podekscytowanie trochę zmalało. Nigdy nie mogło być tak jak sobie wymyślę, jestem chyba zbyt naiwna.
- To znaczy? - odparłam patrząc w okno. I ja myślałam, że to on jest humorzasty, kiedy ja z minuty na minutę zmieniam nastrój. Chociaż wiem, że to chwilowe, że jestem zła. Jestem szczęśliwa i nic dzisiaj mi tego nie popsuje, po prostu znacie to uczucie, kiedy zawodzicie się na czymś. Jest wtedy taka chwila smutku i rozżalenia nad sobą, tak właśnie było teraz.
- Będziemy się razem uczyć, egzaminy już za niecałe trzy tygodnie. - wytłumaczył a ja lekko się uśmiechnęłam, nie chciałam żeby zauważył, że coś jest nie tak. To oczywiste, że liczyłam na coś innego, ale wiedziałam, że on nie może się rozdwoić, że są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Cieszę się. - powiedziałam, nachyliłam się i lekko go pocałowałam. Później wygodniej się ułożyłam i zapatrzyłam w okno. Czasem byłam na siebie cholernie zła, że tak dużo od niego wymagam. Nie chcę być dla niego ciężarem, muszę go wspierać a nie robić mu wyrzuty. Wiem, że jemu też jest ciężko i, że to nie jego wina, że mamy dla siebie tak mało czasu. Po prostu chwilami to było trudniejsze niż myślałam, żeby sobie jakoś to poukładać w głowie. W samochodzie zrobiło się chłodno, sięgnęłam po torebkę z której wyciągnęłam sweter, od razu wzięłam do ręki telefon i weszłam na stronę o celebrytach, gdzie w oczy rzuciły mi się moje zdjęcia klik, klik i klik z podpisem "Justin zrobił niespodziankę Kate! Przyjechał specjalnie dla niej do Nowego Jorku! " wykręciłam jedynie oczami i szybko wyszłam z strony nawet nie czytając tych ich głupot. Nawet jeśli miały być to miłe słowa, dla mnie i tak nic nie znaczą. Jechaliśmy w ciszy, kiedy Justin nagle zjechał na parking w lesie. W pierwszej chwili pomyślałam, że musi siku ale kiedy odwrócił się w moją stronę i czekał aż się na niego spojrzę szybko odrzuciłam te myśli.

Oczami Justina:
     Prowadziłem ledwo kontrolując swoje myśli i ciało. Ręce miałem prawie sine od tego jak mocno ściskałem kierownicę. Nienawidziłem siebie za to, że nie potrafię dać Kate tego na co zasługuje. Ta nadzieja i szczęście w jej oczach gdy powiedziałem, że skończyłem nagrywać. Wiedziałem, że pomyślała, że wreszcie będę miał dla niej, dla nas, mnóstwo czasu. Jak zawsze musiało coś się spieprzyć. Tak bardzo starała się ukryć, że się zawiodła ale ja to po prostu wiedziałem. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie mogłem nic z tym zrobić. Może prób nie będzie tak dużo jak spotkań w studiu ale każda minuta czy godzina jest dla nas ważna. Obydwoje dobrze wiemy, że niedługo wyjadę wtedy zostaną nam jedynie rozmowy przez telefon czy skypa, co doprowadzi mnie chyba do szaleństwa. Musiałem chwilę ochłonąć poza tym ta cisza między nami była nie do zniesienia. Zatrzymałem się na najbliższym zjeździe i zgasiłem samochód. Odwróciłem się w stronę Kate i czekałem aż na mnie spojrzy. Kiedy się na mnie spojrzała widziałem dezorientację w jej oczach.
- Czemu się zatrzymaliśmy? - zapytała rozglądając się, wziąłem jej dłonie i delikatnie pocałowałem.
- Przepraszam. - odparłem nie patrząc na nią. Nie mogłem mieć jej za złe tego, że jest na mnie zła. Po prostu chciałem, żeby między nami wszystko było dobrze. Obiecaliśmy sobie, że nigdy nie będziemy się kłócić, okej, to nie była kłótnia ale nie odzywaliśmy się do siebie i to wystarczy. Kto by pomyślał, że mogę stać się taki ckliwy. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, Kate naparła na mnie swoimi ustami na co szybo zareagowałem. Wplątałem jej dłoń we włosy, przyciągając bliżej, drugą ręką chwytając w pasie. Przesunęła dłońmi po moim torsie, po czym oplotła mi je wokół szyi. Pociągnąłem ją na siebie, tak że siedziała na mnie teraz okrakiem. Kate zaczęła bawić się moimi włosami, ocierając o siebie nasze dolne połowy. Jęknąłem jej w usta, chcąc poczuć ją całą. Te wszystkie ubrania tylko stały nam na drodze, a w tym momencie chciałem dotknąć jej skóry.
- Tak bardzo cię pragnę - szepnąłem jej do ucha.
- Jak bardzo? - zapytała z ustami przy mojej szyi.
- Cholernie bardzo - wymamrotałem.
- Justin... - jęknęła. Zaczęła całować mnie po szyi, po czym wróciła z powrotem do ust, trzymając dłonie po obu stronach mojej głowy. Zjechałem ręką w dół, aby chwycić zapadkę. Pociągając ją, drugą ręką przytrzymałem Kate, a górna część siedzenia się położyła, żeby łatwiej było się nam ruszać. Zjechałem dłońmi na jej tyłek i lekko go ścisnąłem, na co głośno jęknęła. Przejechałem swoim językiem po jej, kosztując jej słodkości. Jęknęła mi w usta. W końcu obróciłem nas tak, że byłem na górze, położyłem ręce po obu stronach jej głowy, próbując znów oddychać w normalnym tempie. Odgarnąwszy jej włosy z twarzy, złączyłem nasze wargi w obiecującym pocałunku, przez który miała zapomnieć o otaczającym ją świecie.
Wypchnęła biodra w górę, pokazując, że chciała więcej. Robiło się zbyt gorąco, żeby przestać. Wpadłem na pewien pomysł, gdy oderwałem się od jej ust i zacząłem składać pocałunki na jej szyi, zjeżdżając aż do jej osłoniętych piersi.
-Tak bardzo cię pragnę - szepnąłem.
-Więc mnie bierz - odpowiedziała. Patrzyłem na nią, leżała taka rozpalona przede mną, nie wiedziałem czy będę umiał się opanować, kiedy już zaczniemy. Przesunąłem twarz tuż nad jej.
-Kate, nie wiem czy będę mógł przestać - powiedziałem i oblizałem usta.
- Ci, nie myśl tak dużo - wyjaśniła. Nie potrzebowałem więcej próśb. Zjechałem dłońmi do jej jeansów. Pocałowałem ją w usta, jednocześnie odpinając guzik i rozpinając rozporek. Podniosłem się tak, że leżałem teraz tuż obok niej. Położyłem dłoń na jej brzuchu, gdzie zacząłem kreślić kółka, po czym przesunąłem dłoń niżej. Obserwowałem jak Kate przygryza wargę. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, gdy położyłem dłoń na jej strefie intymnej. Nie odrywając od niej wzroku, przesunąłem dłoń jeszcze dalej, czując jaka jest już mokra. Położyłem kciuk na jej łechtaczce i zacząłem nim kręcić, przygotowując ją na to, co miało się stać chwilę później.
-J-Justin... - wymruczała. Musnąłem jej szczękę. Całując ją w usta, powoli wszedłem w nią jednym palcem.
Kate wygięła plecy w łuk. Ostrożnie zacząłem ruszać w niej palcem. Kate wypchnęła biodra, pokazując, że chce więcej i właśnie to zamierzałem jej dać. Przyśpieszyłem swoje ruchy, chwilę później dokładając jeszcze jeden palec. Zacząłem nimi kręcić, dostarczając jej dwa razy więcej przyjemności.
-O mój Boże... - jęknęła. - Justin... - gwałtownie wciągnęła powietrze. - Ja... - złączyła usta, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej. Wiedziałem, że była blisko, bo zaczęła się wokół mnie zaciskać. Poruszałem dłonią jeszcze szybciej, a gdy już miała dojść, przestałem.
-C-co ty robisz? - zapytała z nutką paniki w głosie, bo było niezwykle urocze.
-Jako twój chłopak muszę sprawić, żebyś czuła się dobrze - szepnąłem. - I właśnie to zamierzam teraz zrobić. - wyjaśniłem a Kate otworzyła oczy.
-Co chcesz zrobić? - znów zapytała tym razem z wyraźną ciekawością.
 -Zobaczysz - delikatnie ją pocałowałem, po czym przesunąłem tak, że moja twarz była tuż nad jej kroczem. Chwyciłem jej jeansy i zsunąłem aż do kostek.
-Justin...
-Shh -  uciszyłem ją. Okej, może samochód nie był zbyt idealnym miejscem do robienia takich rzeczy, ale cholera to wszystko było silniejsze ode mnie. Jeszcze rano w życiu bym nie pomyślał, że gdy będziemy wracać to będziemy "uprawiać seks", gdzieś w środku jakiegoś lasu. W sumie, to nigdy nie spodziewałbym się tego po Kate. Z Seleną takie rzeczy były nie do pomyślenia, czasem brakowało mi właśnie tej spontaniczności. Ale przecież z Kate jest wszystko inaczej. Po chwili zdjąłem jej bieliznę i powoli rozchyliłem jej nogi. Oblizałem usta, po czym chwyciłem ją za uda i się do nich przysunąłem. Bez wahania przycisnąłem do niej język.Oboje jęknęliśmy. Ja, bo mogłem jej znowu spróbować, a ona przez przyjemność, którą odczuła. Zacząłem lizać i ssać, nie omijając żadnego miejsca. Jęknąłem, gdy Kate wplątała palce w moje włosy, a jej jęki wypełniły cały samochód. Przesunąłem język do jej wejścia, poruszając nim jak wcześniej palcami, co doprowadziło ją na szczyt. Włożyłem jej majtki i jeansy, a następnie na nią spojrzałem, mierzwiąc jej włosy.
-Nigdy mi się to nie znudzi. - odparła przyciągając mnie do siebie, kiedy chciałem się odsunąć. Miałem cholerną ochotę na seks, ale nawet ja wiedziałem, że to nie jest odpowiednie miejsce. - To było...
-Niesamowite - skończyłem za nią i delikatnie pocałowałem.
- Bardzo. - przytaknęła łącząc nasze usta w namiętniejszym pocałunku od którego zakręciło mi się w głowie.
-Tylko sobie wyobraź co mógłbym z tobą zrobić w łóżku. Chyba nie będziemy wychodzić z sypialni. - powiedziałem na co na jej twarz się łobuzerski uśmieszek a moje serce od razu zmiękło.
-Nie... - położyła mi dłoń na torsie, muskając ustami szyję. - kuś, bo będę chciała się przekonać. - szepnęła a ja jęknąłem, odwracając głowę tak, żeby nasze wargi się spotkały. Po kilku minutach się od niej oderwałem.
- Cholera, ale ze mnie szczęściarz. - powiedziałem zgodnie z prawdą na co Kate wykręciła oczami.
- Powiesz to za chwilę. - powiedziała i znów łobuzersko się uśmiechnęła i przysięgam, że najchętniej bym ją teraz przeleciał, ale się powstrzymałem. Podniosłem brwi.
-Co masz na myśli? - zapytałem z wyraźnym podekscytowaniem w głosie. Wzruszyła ramionami, przygryzając wargę. Musnęła moje usta, po czym odpięła mój mi pasek. Patrzyłem jak go ściąga, po czym odpina moje spodnie i rozpina rozporek.
- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytałem, wolałem się upewnić.
- Tak Justin, przecież to nic czego byśmy wcześniej nie robili. - wyjaśniła a ja wykręciłem oczami. Wyglądało na to, że za bardzo się martwię. Szybko się nachyliłem i złożyłem na jej ustach słodki pocałunek. Chwyciłem ją za biodra i ruszyłem się, żeby łatwiej jej było zdjąć mi jeansy. Zjechały mi do kostek, a Kate oblizała usta, widocznie skupiona na tym, co zamierza zrobić i chwyciła gumkę moich bokserek po czym ściągnęła je dzięki czemu zobaczyła moją męskość w pełnej okazałości. Położyła dłonie na moich nogach. Bez wahania się pochyliła, po czym otworzyła usta i wzięła w nie moją męskość. Z przyjemności wywróciłem oczy w tył.
Kate przejechała językiem wokół czubka, lekko ssąc, a następnie zaczęła powoli ruszać głową w górę i w dół, przyzwyczajając się do mojego rozmiaru. Wplątałem jej palce we włosy i, upewniając się, że dobrze ją trzymam, pomogłem jej nadać tempo. Z moich ust wyrwał się jęk.. Minęło trochę czasu, odkąd poczułem taką rozkosz.
-Kurwa, Kate- jęknąłem.
Nie wiem gdzie do cholery nauczyła się tak ssać, bo zanim się zorientowałem, delikatnie przejechała po nim zębami. Kilka sekund później doszedłem w jej ustach. Zaskoczyło mnie, gdy zobaczyłem jak przełyka, wycierając usta. Zastanawiałem się, czy każdy raz będzie tak samo zajebisty jak poprzedni. Teraz wiedziałem o czym mówiła Kate, że nigdy jej się to nie znudzi.  Założyła mi spodnie i bokserki, jak ja jej wcześniej. Przejechałem dłońmi po twarzy, a następnie zmierzwiłem włosy, wypuszczając głęboki wydech.
-Kurwa mać. - powiedziałem po czym szybko zakryłem usta ręką, nie lubiła kiedy przy niej bluźniłem.
-Było źle? - zapytała a mi prawie wyleciały oczy.
-Źle? Skarbie, zdecydowanie nie było źle. - szybko odpowiedziałem, zaskoczony, że nie była zła za moje słownictwo. Widocznie była jeszcze poruszona tak jak i ja.
-To co mnie straszysz. - odparła i lekko uderzyła mnie w ramie.
-Chodź tu - chwyciłem jej dłoń, przyciągając do siebie. - Wszystko w porządku? - zapytałem z troską w głosie.
-Tak, nigdy nie było lepiej. - wyjaśniła a ja ze śmiechem musnąłem jej usta. Chyba nigdy nie będę mógł pogodzić się z tym, że trafiła mi się najlepsza dziewczyna na świcie.
-Kocham cię. - powiedziałem całując ją setny raz dzisiejszego dnia.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała wtulając się w moją szyję. Gładziłem jej włosy a Kate jeździła opuszkami palców po mojej klatce piersiowej. Nie mam pojęcia ile tak leżeliśmy, ale kiedy zaczynało się ściemniać Kate powoli się podniosła.
- Chyba pora już wracać. - westchnęła a ja niechętnie pokiwałem głową, Wyprostowałem siedzenie i wyjechałem na autostradę. Nawet przez chwilę przez myśl nie przeszło mi, że przecież w każdej chwili ktoś mógł nas tam nakryć. Byliśmy cholernymi szczęściarzami, że akurat nikt się nie zatrzymał. Kate spaliłaby się ze wstydu i już chyba nigdy nie dałaby dotknąć się w samochodzie a tak to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeszcze kiedyś zrobimy to co przed chwilą. Resztę drogi Kate dokładnie opowiadała mi o zawodach a ja jej o tym jak kończyliśmy nagrywać i o moich przyszłych zajęciach tanecznych. Po kilku godzinach zatrzymaliśmy się na zjeździe do Mc'Donald's bo byliśmy cholernie głodni. Kto by pomyślał, że na środku jakiegoś pustkowia (może trochę przesadzam) znajdą nas paparazzi. Spokojnie sobie jedliśmy, kiedy wychodząc czekała na nas już grupka reporterów. I jak się wtedy nie denerwować. Przeciskałem się razem z Kate, nie zwracając uwagi na ich komentarze i głupie pytania. Kiedy wsiedliśmy do samochodu jak najszybciej zapiąłem pasy i odjechałem z pisakiem opon prawie nie potrącając jednego z nich. Wyjechałem na ulicę i spojrzałem na licznik, który pokazywał 140km/h.
- Zwolnij proszę. - usłyszałem głos Kate i wróciłem na ziemię trochę zwalniając. Chociaż dalej buzowały we mnie złe emocje. Gdybym wylądował na Antarktydzie też zrobiliby mi zdjęcie i umieścili je w internecie? To było tak cholernie irytujące. Przez chwilę pomyślałem, że nas śledzili ale nie zatrzymali się za nami w lesie więc szybko odrzuciłem te myśli.  - Zatrzymaj się. - powiedziała stanowczo Kate, zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią a później na licznik 130km/h. Zrobiłem to o co prosiła bez zadawania zbędnych pytań. - Ja będę prowadzić - stwierdziła. Nie chciałem się kłócić a wiedziałem, że prawdopodobnie na racje, że nie powinienem prowadzić. Wysiadłem z samochodu i Kate zrobiła to samo, zamieniliśmy się miejscami, zapieliśmy pasy i Kate wyjechała na drogę. Szybko wziąłem telefon do ręki i włączyłem internet, automatycznie wchodząc na stronę Topnews. Nie musiałem długo szukać, od razu zobaczyłem to zdjęcie i nagłówek "Widziano Kate i Justina w okolicach Cleveland". Nawet nie miałem ochoty otwierać i czytać tych głupot, które już pewnie powypisywali. Za blogowałem telefon i spojrzałem na Kate. Miło było popatrzeć jak prowadzi, mogłem obserwować ją ile tylko chciałem.

Oczami Kate:
   Dni mijały nieubłaganie szybko. Mimo, że nie było treningów i nie musiałam siedzieć po 10 godzin w szkole czułam, że czas ucieka mi między palcami. Nie wiem jak to się działo, że i tak było go za mało. Cały mój czas poświęcałam teraz na naukę, na prawdę po woli zaczynałam świrować. Chociaż miało to swoje plusy bo widywałam się wtedy z Justinem. Na początku mieliśmy małe trudności z wspólną nauką ale z każdym dniem szło nam coraz lepiej. Po szkole Justin miał treningi, wszyscy byli dostosowani do niego poza tym, że w jego domu było mnóstwo ludzi więc można by zastanowić się czy to przypadkiem nie jest hotel.. O godzinie 18 (czasem zdarzało mu się chwilę spóźnić) przyjeżdżał do mnie i razem uczyliśmy do się godziny ok 23. Później jedliśmy kolacje i Justin jechał do domu. Gdy leżał już w łóżku dzwonił jeszcze żeby powiedzieć mi jak bardzo mnie kocha. To był nasz taki mały rytuał i chyba nie usnęłabym gdybym nie usłyszała jego głosu przed pójściem spać. W piątek zrobiliśmy sobie dzień wolny, w piątkę siedzieliśmy u Jacoba i oglądaliśmy do późna filmy. W sobotę natomiast z samego rana z Dez "wyruszyłyśmy" na zakupy zostawiając chłopaków samych. Został nam tydzień a obie nie miałyśmy sukienki na bal. Okej może uważam, że to trochę głupie, takie pożegnanie dla ostatnich klas, że odchodzą. Każdy wystroi się w piękne sukienki i garnitury, potańczy, zje, porozmawia i to tyle. Chociaż może to jest potrzebne, bo jakby nie patrzeć to teoretycznie nasza ostatnia szkolna impreza i ostatni raz mamy okazje poimprezować całą klasą. Na studiach każdy rozejdzie się w inną stronę i to byłoby na tyle. Usilnie odsuwałam od siebie myśli dotyczące studiowania, gdzie i na jaki kierunek chcę iść. Przerażała mnie myśl, że będę musiała podejmować decyzje na całe życie zwłaszcza, że nie mogę myśleć tylko o sobie ale też co Justin będzie chciał zrobić. Przecież jakoś będziemy musieli to wszystko pogodzić. Wracając jednak do balu, z Dez przechodziłyśmy cały dzień aż w końcu obie znalazłyśmy to czego mniej więcej szukałyśmy. Okej, może nie były to najtańsze sukienki (Dez, zbierała na nią przez cały rok) ale były wyjątkowe klik i klik. Wreszcie mogłyśmy spędzić też wieczór we dwie, jak kiedyś. Przyszłyśmy do domu, zamówiłyśmy pizzę, oglądałyśmy filmy i gadałyśmy do późna. Na prawdę czasem cholernie za tym tęskniłam, żeby było jak kiedyś. Gdy nie musiałyśmy się martwić niczym innym niż czy odrobiłyśmy lekcje lub umiemy na egzamin. Czas tak szybko leci a ja nawet nie mam czasu nacieszyć się najmniejszymi rzeczami.
Następnego dnia wstałyśmy popołudniu. Zwlekłyśmy się z łóżka, zjadłyśmy "śniadanie" i zaczęłyśmy się szykować do wyjścia. Umalowałam się lekko, ubrałam w klik i byłam gotowa. Obiecałam Dez, że ją odwiozę, chciałam też zrobić Justinowi niespodziankę i odwiedzić go na próbie.  
- Nie wiem jak wy wytrzymacie bez siebie ten miesiąc. - powiedziała Dez, kiedy wyjeżdżałyśmy z podwórka. Zapięłam pasy i wyjechałam na drogę.
- I kto to mówi. - odpowiedziałam i prychnęłam na co ona wykręciła oczami.
- Wytrzymuje jeden dzień bez rozmawiania z Mikiem. - broniła się a ja zmarszczyłam brwi.
- Wytrzymałaś może dwa dni przez cały wasz związek. - sapnęłam. W sumie to cholernie jej tego zazdrościłam, bo nigdy nie widziałam ich pokłóconych. Naprawdę nigdy nie pomyślałam, że na świecie mogą być aż takie idealne związki. Może to przez to, że tak długo na siebie czekali? A może po prostu są dla siebie przeznaczeni, nie wiem ale cholernie jej tego zazdroszczę.
- To już coś. - wytłumaczyła i tym razem to ja wykręciłam oczami.
- Ja wytrzymałam z 20 razy więcej niż Ty. - powiedziałam i od razu tego pożałowałam. Nie chciałam o tym myśleć ani o tym rozmawiać. To nie był okres w moim życiu do którego chcę wracać. Ścisnęłam mocniej kierownicę a krew zaczęła szybciej płynąć w moich żyłach, kiedy przed oczami pojawiały mi się tamte sceny:

"... spojrzał się na mnie, a ja patrzyłam cały czas na morze. Super, przyszedł mnie przeprosić na prawdę się cieszę, miałam ochotę go uderzyć powiedzieć mu co na prawdę o nim myślę i żeby się stąd wynosił, nie psuł życia innym. Jednak coś mnie przed tym wstrzymywało."
"- Co się ostatnio z tobą dzieje? - zadał mi to pytanie, a ja przez chwilę musiałam pomyśleć czy on mówi to do mnie. Spojrzałam na niego a on uważnie mi się przyglądał. Myślałam, że nie wytrzymam rzuciłam nóż na stół oparłam się o niego i zaczęłam mówić, nieco głośniej niż zawsze.
- Co się ze mną dzieje?! Ty się mnie o to pytasz, to chyba ja powinnam zadać ci to pytanie. Ale nie interesuje mnie to, więc nie pytam i ty też nie powinieneś się tym interesować bo ja nikim dla ciebie nie jestem."

"- Nie chce o tym słyszeć, powiedz mu że jeśli chce ze mną w ogóle rozmawiać musi przestać byś takim idiotom jakim jest teraz i żeby nawet się do mnie nie zbliżał, bo nie mam ochoty na niego patrzeć. - słyszałam jak Jacob westchnął, prawdopodobnie Justin wszystko słyszał. Teraz zaczęłam się zastanawiać czy na pewno dobrze zrobiłam wypowiadając te słowa, jednak nie żałowałam. Nie chcę być dla niego jakimś ciężarem więc ułatwiam mu to i staram się nie przeszkadzać mu w jego życiu."

"- Zdradziłem cię z Carly. - powiedział to ledwie słyszalnie. Poczułam ścisk w brzuchu, jakby mnie ktoś przed chwilą uderzył, albo gorzej. Stałam jak wmurowana, nie wiedziałam czy mam na niego krzyczeć, czy z stąd wybiec, czy iść do tej całej Carly, czy usiąść i płakać. Jedyne co przeszło mi przez gardło było:
- Cccco? - wyglądał jakby chciał zapaść się pod ziemie, dlaczego on mi to zrobił. Myślałam, że jest wszystko dobrze, że nam się układa!"

"- O co ci chodzi? Nie chcesz żebym tu z tobą była? - zapytałam ze smutkiem w głosie. Serce zaczęło bić mi szybciej i coś w środku mnie jakby pękło, tak że miałam ochotę usiąść i zacząć płakać. Czyżby to miała być pierwsza kłótnia między nami, nie chciałam się kłócić."

"- Nie. Czy ty myślisz że byłabym w stanie z tobą po tym rozmawiać? Wiem co widziałam Justin i nawet jeśli to nie wyglądało tak jak rzeczywiście było, to wiem co ludzie widzieli. Nie wiem jak mogłeś mnie tak upokorzyć. Dzień wcześniej zabierasz mnie na galę a następnego dnia zostawiasz mnie samą na dwie godziny w towarzystwie osób z którymi w życiu nie rozmawiałam i nie miałam nawet do czynienia."

"- Wiem, że kłamiesz. - odparłam, równie ostrym tonem jak on. Spojrzałam na niego, nie byłam smutna, teraz byłam wściekła, pogrywał ze mną a nienawidziłam tego. W związku najważniejsza jest szczerość, ile razu już mnie okłamał a ja nie miałam o tym pojęcia?
- Cholera Kate, spójrz na mnie i powiedz o co ci chodzi. - powiedział, złapał moją twarz i okręcił w swoją stronę. Kilka łez spłynęło mi po policzku, otarł je swoim kciukiem."

"Nie chciałam udawać, że wszystko jest okej skoro tak nie było. Musiałam poukładać sobie wszystko w głowie, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie takie trudne."

"- Miley znasz, a moich kolegów nie widziałem od pół roku! A ten twój Tom, powiedz mi co robiliście jak byłaś w Anglii!? - krzyknął a ja się wzdrygnęłam. Nigdy na siebie nie krzyczeliśmy, łzy cisnęły mi do oczu. Zawsze kłótnie znosiłam najgorzej. Byłam uparta, stawałam na swoim i nie lubiłam krzyczeć. Każdy kto lepiej mnie znał wiedział to."

"- Super, zapraszaj ją! Przecież jest idealna, przecież ją kochasz, przecież i tak wolisz jej towarzystwo niż moje! - wybuchłam, nie mogłam już dłużej tutaj siedzieć. Wybiegłam z pokoju zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Zbiegłam po schodach a później wyszłam na dwór. Łzy spływały mi jedna po drugiej. Szybko ruszyłam na molo, usiadłam i skuliłam się. Patrzyłam na księżyc i głęboko oddychałam, cały czas przed oczami miałam krzyczącego Justina."

"- Justin nie możemy się zobaczyć, nie wiem czy jeszcze kiedyś się zobaczymy sami. - wyjaśniłam i słyszałam jak bierze głęboki oddech.
- Ccco ty mówisz, nie proszę cię, nie mów, że uwierzyłaś w to wszystko. - odpowiedział i jego głos też się łamał."

"- Ale Jacob ja nie chcę robić mu nadziei. To równie dobrze, może być koniec. Kiedy zaproponuję mu przyjaźń on odbierze to jako promyk nadziei. Nie chcę go ranić, chcę żeby był szczęśliwy ale beze mnie."

"  Z Justinem nie wdziałam się ani nie rozmawiałam od momentu, gdy byłam u niego w domu. Z wyjątkiem jednego sms, którego dostałam tamtego dnia wieczorem "Daj mi trochę czasu." Uszanowałam jego decyzję i było tak jak chciał. Cholernie za nim tęskniłam, wszystko mi o nim przypominało a ja czułam,  że straciłam cząstkę siebie."

"W mojej głowie pojawiła się myśl "nie mogę z nim być". Macie czasem tak, że nagle cały świat wokół was się zatrzymuje a wy myślicie tylko o tej jednej rzeczy nie zwracając na nic innego uwagi? Tak miałam właśnie teraz. Potrzebowałam dwóch tygodni i kilku piw żeby sobie to uświadomić. Dopiero teraz czułam, że mój świat na prawdę się wali. "
 

"- Tak Jacob, to koniec. - wyjaśniłam widząc jego spanikowaną twarz. Już nie raz o tym rozmawialiśmy, jak często mógł przychodził do mnie bo nie chciał żebym była sama. Wiedział, jak cholernie trudne jest to dla mnie." 

"- Chyba dałem sobie za dużo czasu. - powiedział w końcu. Podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w jego brązowe oczy, które wydawały się równie zagubione jak i moje.
- Widocznie tyle go potrzebowałeś. - odparłam a on spuścił wzrok.
- Tęskniłem. - wyjaśnił a ja czułam, że zaczynam się łamać, łzy zaczynały napływać mi do oczu a ja za wszelką cenę starałam się je powstrzymać.
- Ciężko mi w to uwierzyć. - odpowiedziałam a on zaczął kręcić głową.
- Nie mów tak. - westchnął i zaczął bawić się palcami na znak, że się denerwuje. Wydawało mi się, że tylko ja byłam załamana tym wszystkim ale on wyglądał podobnie jak ja co o wiele utrudniało sytuację. Znów nastała cisza, której nie mogłam znieść."

"- Justin, to koniec. - odparłam i całe powietrze ze mnie uleciało. Łzy spływały mi po policzku, dłużej nie mogłam powstrzymywać emocji w sobie. Spojrzałam na Justina, zbladł a jego ręce zaczęły się trząść. Panowała cholerna cisza, która zaczynała mnie przerażać a ja już powoli zaczynałam żałować, że to powiedziałam. Spojrzałam w okno myśląc o tym wszystkim. W głowie miałam totalną pustkę. Gdyby nie alkohol, który wciąż krążył w moim ciele już dawno płakałabym a teraz jakoś udaje mi się trzymać. Na prawdę myślałam, że wszystko pójdzie łatwiej, ale oczywiście myliłam się. Nastała między nami długa cisza, nie wiedziałam czy mam się tłumaczyć z tego co powiedziałam, czy mówić dalej o tym dlaczego nie możemy być ze sobą, jednym słowem nie wiedziałam nic."


" - Masz na myśli w Chicago czy jeszcze w LA? - odpowiedziałam ostrym tonem. Mogłam się domyślić, że Selena będzie coś kombinować.
- Nie bądź zła, po prostu to nie jest miejsce na takie rozmowy. - powiedział chcąc złapać mnie za ręce ale ja się odsunęłam. Nie wiem jak ja to robiłam, że potrafiłam być na niego zła. Jednak czułam jak złość przejmuje nade mną górę.
- Może chodźmy za scenę, tam będzie nam się lepiej rozmawiać czyż nie? - zapytałam z wyczuwalnym sarkazmem w głosie."
 - Kate? - usłyszałam głos Dez, szybko zamrugałam oczami uświadamiając sobie, że nie jadę a pali się zielone światło. Ruszyłam z piskiem opon bo samochody za nami zaczynały już trąbić, ludzie w ogóle nie są cierpliwi. - Mówiłam coś do ciebie. - powiedziała a ja spojrzałam na nią i zmarszczyłam brwi.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Powtórzysz? - zapytałam, analizując to o czym przed chwilą myślałam. Na prawdę było dużo sytuacji w których z Justinem nam się nie układało. Chociaż teraz patrzę na to wszystko inaczej w życiu nie chciałabym przeżyć tego wszystkiego jeszcze raz. Nawet teraz mogę poczuć w sercu ten ból co wtedy od którego na ciele pojawiają mi się ciarki.
- Powiedziałam, że dzięki temu jesteście silniejsi i bliżsi sobie. - wyjaśniła i wzruszyła ramionami.
- Że niby te kłótnie nas wzmocniły? - zapytałam nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi.
- Dokładnie. Dzięki temu widzicie ile dla siebie znaczycie. - odpowiedziała a ja pokiwałam głową. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale teraz zrozumiałam, że Dez ma rację. Wiem ile znaczę dla Justina i jestem prawie pewna, że już nic nie jest w stanie nas złamać. Uśmiechnęłam się, może jednak było warto trochę pocierpieć.
- Tylko mi nie mów, że chcesz zacząć kłócić się z Mikiem. - powiedziałam i uderzyłam ją lekko ramie a ona udała, że ją to zabolało.
- Oczywiście, że nie. Po prostu nie mamy aż takich doświadczeń jak wy. - odparła a ja znów ją uderzyłam na co ona pokazała mi język.
- Bo kochacie się ponad wszystko. - wyjaśniłam jej i zobaczyłam na jej twarzy ogromny uśmiech. Była tak cholernie szczęśliwa, że chyba sama sobie do końca nie zdawałam z tego sprawy. Normalnie zarażała mnie swoim szczęściem co było strasznie przyjemne. Nie ma nic lepszego, niż widzieć szczęście przyjaciół swoich.
- Oh, czemu każda nasza rozmowa sprowadza się na ich temat! - sapnęła a ja się zaśmiałam. Chyba teraz tak musiało być w końcu stali się częścią naszego życia.
- Musimy zrobić sobie dzień bez rozmawiania o nich i z nimi, co ty na to? - zapytałam i teatralnie poruszyłam brwiami. Skręciłam w boczną uliczkę, zatrzymałam się przed domem Dez i zgasiłam samochód.
- Jestem za! Przyda nam się odpoczynek. - powiedziała i przytuliła się do mnie. - Dziękuje za podwiezienie. Napisz mi wieczorem jak udała się niespodzianka. - mówiła wychodząc z samochodu. - Paa! - krzyknęła będąc już na chodniku.
- Napiszę! Papa! - odpowiedziałam i pomachałam jej, po chwili odjeżdżając spod jej domu. Cieszę się, że gdy Justin wyjedzie będę miała dla niej więcej czasu. Patrząc na jej dom uświadomiłam sobie jak dawno u niej nie byłam, nie grałam z jej dziadkami w szachy czy oglądałam z nimi sobotni teleturniej (nasz ulubiony). Na prawdę za dużo w moim życiu rzeczy się zmienia i powoli zaczynam tęsknić za przeszłością. Chociaż życie bez Justina wydaje mi się nierealne więc szybko wracam do rzeczywistości. Od razu kieruję się w stronę centrum, tam właśnie Justin ma próbę. Właśnie tego się obawiałam, że będą cholerne korki i nie myliłam się. Drogę, którą normalnie przejechałabym w 25 min jechałam prawie 40. Po prostu uwielbiam popołudnia w samochodzie. Kiedy udało mi się wreszcie znaleźć miejsce parkingowe, kupiłam sobie jeszcze kawę i weszłam do środka studia tanecznego. Od razu ruszyłam do recepcji.
- Dzień dobry. - powiedziałam do młodego chłopaka, który siedział za ladą. Podniósł głowę i szeroko się do mnie uśmiechnął co od razu niekontrolowanie odwzajemniłam, był cholernie przystojny. Brunet z lekkim zarostem, Full capem na głowie w czerwonej koszuli taki "bad boy" od razu domyśliłam się, że tańczy.
- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc? - zapytał intensywnie wpatrując się we mnie swoimi brązowymi oczami.
- Tylko nie pani, jestem Kate. - odpowiedziałam a po sekundzie skarciłam się w głowie. Na pewno pomyśli, że z nim flirtuje, jestem idiotką.
- Wiem, znam cię, ja natomiast jestem Rick. - wyjaśnił a ja się zarumieniłam. To dziwne uczucie, kiedy nie przedstawiając się ludziom znają cię. Mam nadzieję, że teraz nie wyszło tak, że się przechwalam. Cholera na prawdę jestem idiotką i chyba za dużo myślę. Po prostu wyszłam z wprawy.
- Mógłbyś mi powiedzieć, w której sali Justin ma próbę? - zapytałam uśmiechając się do niego. Kiedy zobaczyłam jego wyraz twarzy uśmiech zaczął schodzić mi z twarzy.
- Obawiam się, że pan Bieber odwołał dzisiaj swój trening. - wyjaśnił a ja zmarszczyłam brwi. Teraz byłam pewna, że wyszłam na totalną idiotkę. Czemu do cholery odwołał trening, czemu nic mi nie powiedział, gdzie jest, co robi. Po sekundzie zaczęła boleć mnie głowa od nadmiaru myśli.
- Chyba źle go zrozumiałam. Przepraszam, za fatygę. Do widzenia. - powiedziałam, uśmiechnęłam się i zaczęłam wychodzić.  Słysząc smutny głos chłopaka i jego pożegnanie. Gwałtownie otworzyłam drzwi, szybko wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu Justina. Jeśli go tam nie będzie, przyrzekam, że urwę mu głowę. Mocno ścisnęłam kierownicę ze zdenerwowania. Postanowiłam do niego nie dzwonić, niespodzianka to niespodzianka. W drodze do jego domu złamałam chyba z pięć przepisów ale musiałam się dostać do niego jak najszybciej. Serce biło mi jak oszalałe, chociaż cały czas próbowałam się uspokoić. Może po prostu źle się czuje, odwołał próbę usnął i dlatego, do mnie nie zadzwonił. To było logiczne wyjaśnienie. Brałam głębokie wdechy, nie chciałam przecież spowodować żadnego wypadku. To była ostatnia rzecz, której w tej chwili potrzebowałam.
Kiedy dojechałam pod dom Justina roiło się od paparazzi, było ich dwa razy więcej niż zawsze. Serce snów zaczęło mi szaleńczo bić, od razu pomyślałam, że coś się stało. Gdy zobaczyli mój samochód zaczęli robić mi zdjęcia. Skąd ciocia z wujkiem wiedzieli, żeby kupić mi samochód z przyciemnianymi drzwiami, byłam im cholernie za to wdzięczna. Zaczęłam trąbić bo uniemożliwiali mi wjazd. Kiedy przestałam trąbić usłyszałam muzykę dochodzącą z domu Justina. Poczekałam aż brama się zamknie, nie chciałam żeby robili mi zdjęcia, kiedy jestem zła a teraz byłam wręcz wściekła i musiałam z całych sił powstrzymywać się żeby nie wybiec z samochodu. Po minucie, szybko zamknęłam auto i pobiegłam do domu. Gdy otworzyłam drzwi otoczyła mnie chmura dymu. W pierwsze chwili pomyślałam, że coś się pali ale szybko odrzuciłam tą myśl słysząc śmiechy i rozmowy dobiegające z środka. Urządził sobie imprezę, po prostu świetnie. Zdecydowanie byłam wściekła. Szybko weszłam do domu starając przyzwyczaić się do dymu. Kiedy wreszcie weszłam do salonu zobaczyłam z 20 osób, większość z nich kojarzyłam, byli to tancerze i reszta znajomych Justina, którzy do niego przyjechali w ostatnim czasie z powodu nagrywania płyty i całej tej trasy. Nikt mnie nawet nie widział szybko zaczęłam szukać wzrokiem Justina ale go nie było. To co zobaczyłam jednak strasznie mną wstrząsnęło. Grupka osób siedziała na ziemi i paliła sziszę, część osób siedziała na kanapach z blantami w rękach, inni nie robili nic godnego uwagi a reszta piła alkohol. Usłyszałam śmiechy z kuchni, szybko poszłam w tamtą stronę. Było tam jakieś sześć osób i ani śladu Justina.
- Kate! Co ty tu robisz, Justin do ciebie zadzwonił?! - krzyczał Ryan podchodząc do mnie. Wydawał się być lekko podpity ale to nic co by mi przeszkadzało. Co najmniej mnie zauważył, chociaż kiedy podszedł bliżej uśmiech zszedł mu z twarzy widząc moje zdenerwowanie.
- Co tu się kurwa dzieje? - zapytałam podnosząc głos, musiałam przekrzyczeć muzykę. Grupka osób, która stała w kuchni zaczęła z niej wychodzić. Wszyscy wydawali się być naćpani, wszyscy oprócz Ryana na szczęście.
- Jednak do ciebie nie dzwonił. Kate spokojnie, nic strasznego, tylko taka mała impreza. - wyjaśnił a krew w moich żyłach zaczynała po prostu buzować. Byłam na skraju wybuchnięcia. Podeszłam do okna i otworzyłam je, nie było tutaj czym oddychać, chyba że tym dymem z blantów, jeszcze ja się od tego naćpię.
- Nie mów mi że mam być spokojna! - ryknęłam chociaż i tak się powstrzymywałam. Poszłam do jadalni i tam też zaczęłam otwierać okna. Słyszałam muzykę i śmiechy z salonu co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szaleństwa.
- Kate.. - mówił cały czas Ryan, żebym chociaż na niego spojrzała a ja wciąż go ignorowałam kontynuując otwieranie okien i zasłaniając rolety o których zapomnieli. Mimo, że był wieczór wszystkie rolety były pozasuwane. Dobrze, że pomyśleli chociaż o tym, nie chce żeby jutro w internecie pojawiło się mnóstwo zdjęć z dzisiejszej "imprezy" zrobionych przez paparazzi, którzy tylko na to czekają pod domem. Ryan chodził za mną nie wiedząc jak się zachować i co ze sobą zrobić.
- Gdzie do cholery jest Justin? - zapytałam kiedy skończyłam wszystkie czynności i wiedziałam, że paparazzi nas nie zobaczą i, że powoli powietrze zaczyna się oczyszczać. Muzyka stała się głośniejsza a ja powstrzymałam się przed pójściem do nich i wyrzuceniem wszystkich z domu. Ryan przeczesał sobie włosy ręką ale nic nie mówił. - Pytam się ostatni raz, gdzie jest Justin? - podkreślałam każde słowo. Musiałam zobaczyć czy nic mu nie jest, gdzie on w ogóle był i co miał mi do powiedzenia na ten temat. W duszy miałam cichą nadzieję, że nie ma go w domu i nie wie nic o tej całej ich imprezie.
- Na górze. - odpowiedział w końcu. Zaczęłam iść w stronę schodów, gdy złapał mnie za rękę. - Kate, poczekaj, muszę ci coś powiedzieć.. - zaczął ale wyrwałam mu rękę z uścisku, przepychałam się między ludźmi i wbiegłam po schodach kierując się do pokoju Justina. Ręce same zaczęły mi się trząść, cholernie bałam się tego co zobaczę w środku. Otworzyłam drzwi i odetchnęłam z ulgą. Zobaczyłam Justina leżącego na łóżku. Nie widziałam jego twarzy bo leżał na brzuchu ale wydawało mi się, że śpi bo nawet nie zareagował jak weszłam. Po chichu weszłam do pokoju, nie chciałam go obudzić. Czułam jak kamień spada mi z serca, był bezpieczny w domu, na górze, z daleka od nich, od tych narkotyków i alkoholu. Byłam z niego taka dumna, że postanowił nie bawić się z nimi tylko przyszedł na górę odciąć się od tego syfu na dole. Chociaż dziwię się, że pozwolił na to wszystko i, że nie zadzwonił do mnie. Podeszłam do łóżka i powoli nachyliłam się chcąc go pocałować, kiedy otworzył oczy i zaczął się podnosić. Uśmiechnęłam się, że się obudził. Miałam ochotę z nim poleżeć i poprzytulać się, to był wyjątkowo stresujący dzień. Gdy nasze spojrzenia się spotkały moje serce zamarło. Jego oczy były całe czerwone, małe i nieobecne. Patrzył na mnie ale tak jakby mnie nie widział.
- Kate. - powiedział a ja szybko odskoczyłam od niego. To nie był nawet jego głos, to nie był mój Justin. Ręce zaczęły mi się trząść, wszystko zaczynało mieć sens. Złapałam się za głowę i zaczęłam chodzić po pokoju. Nie przyszedł tutaj, dlatego żeby się od nich odciąć i nie robić tego co oni. Przyszedł albo został przyprowadzony bo przesadził. Pewnie to był Ryan, zauważył, że Justin jest nie do życia i przyprowadził go tutaj, dlatego nie chciał mi powiedzieć gdzie jest. Spojrzałam szybko na niego i od razu pożałowałam. W życiu nie widziałam tak naćpanego człowieka. Miałam ochotę usiąść na ziemi i płakać a jednocześnie rozwalić coś i wyżyć się na czymś. Moja wściekłość osiągnęła najwyższy poziom, że nawet chyba nie byłabym w stanie płakać.
- Kochanie to ty? Tęskniłem.. - mówił Justin a ja cała aż drżałam nie wiedząc co mam ze sobą i z nim zrobić. Miałam ochotę zacząć na niego wrzeszczeć ale to nie miałoby sensu bo jutro by nic nie pamiętał i moja wściekłość poszłaby na marne. Spięłam się cała wzięłam kilka dużych oddechów i podeszłam do łóżka. 
- Tak to ja, wszystko jest dobrze, śpij. - odparłam i pocałowałam go w czoło po czym od razu przeszły mnie ciarki. Czułam tak wiele emocji na raz, że na prawdę myślałam, że za sekundę wybuchnę jak bomba atomowa i nic wokół mnie nie zostanie. Justin siedział jeszcze chwilę i patrzył na mnie tymi swoimi naćpanymi oczami a ja powstrzymywałam się, żeby nie zwymiotować bo widok był okropny. Po chwili jednak położył się, zdjęłam mu buty, spodnie i koszulkę a później przykryłam go kołdrą. Wzięłam kilka głębokich wdechów patrząc na niego, nie mogłam zrozumieć jak mógł doprowadzić się do takiego stanu. Ile musiał wziąć tego świństwa żeby nie kontaktować. Podeszłam do okien i otworzyłam je, tutaj też zaczynało robić się duszno. Nie chciałam jednak teraz myśleć o tym, że znów mnie zranił, musiałam zrobić coś z tym co działo się na dole.
Zeszłam po schodach i rozejrzałam po salonie w poszukiwaniu Ryana, którego od razu zobaczyłam. Kiedy mnie zauważył szybko wstał i podszedł do mnie. Wydawał się być już trzeźwy, chyba się przejął moją wizytą. Kiwnęłam głową na taras, muzyka była tak głośno, że nie było możliwości porozmawiać.
- Trzeba ich stąd zabrać natychmiast. - powiedziałam oschłym tonem, gdy staliśmy już na dworze i wiatr rozwiewał mi włosy. Czułam, że wreszcie mogę oddychać i powoli zaczynałam się uspokajać. Zdecydowanie tego było mi potrzeba.
- Jasne, rozumiem. - westchnął i przeczesał włosy, widziałam, że jest zestresowany - Co z Justinem? - zapytał w końcu, kiedy czekałam aż w końcu powie to co w nim siedziało. Odeszłam od niego i oparłam się o barierkę patrząc na spokojne morze. Schowałam twarz w dłoniach i wzięłam po raz setny dzisiejszego dnia kilka głębokich oddechów.
- Wszystko dobrze, śpi. - wydusiłam w końcu a Ryan odetchnął z ulgą. Martwił się o niego, chyba myślał, że zrobię mu wielką awanturę. Nie mylił się zbyt dużo, zrobię ją ale jutro.
- To wszystko wina.. - zaczął, kiedy nagle podniosłam się i pokręciłam głową.
- Nie chcę tego słuchać, trzeba ich stąd zabrać. Będę brała po 4 osoby do samochodu i woziła do hotelu a ty masz zajmować się tymi co zostaną, jasne? - zapytałam a on pokiwał jedynie głową. Bał się nawet spojrzeć mi w oczy, wiedziałam, że jest mu okropnie wstyd za to wszystko i , że ma teraz ogromne wyrzuty sumienia bo powinien to skończyć dużo wcześniej. Nie byłabym zła gdybym po pierwsze wiedziała o tej imprezie a po drugie nie było na niej aż tylu narkotyków! Nie można wymagać nie wiadomo czego, narkotyki na imprezach to teraz prawie norma. Zawsze znajdzie się chociaż jedna osoba która jest naćpana ale ten dom do cholery był cały w dymie, to nawet nie chcę sobie wyobrażać ile oni tego wypalili. Gdy weszłam do salonu, szybko się rozejrzałam i skierowałam do grupki dziewczyn, które siedziały na kanapie.
- Cześć, chciałam was zabrać do hotelu. Ktoś mi powiedział, że chcecie już wracać. - powiedziałam milutkim głosem. Spojrzały się po sobie i uśmiechnęły się do mnie. Zdecydowanie wszyscy tutaj nie kontaktowali zbyt dobrze. Nie mogłam wyłączyć muzyki i powiedzieć, że impreza skończona bo to by nie wypaliło, musiałam ich podejść podstępem innego wyjścia nie było.
- Jasne, dzięki! - odparła jedna, zaczęły wstawać i zbierać się do wyjścia.
- Na razie tylko cztery. - wytłumaczyłam, kiedy zobaczyłam, że wszystkie chcą już jechać. - Was zabiorę za pół godziny, okej? - zapytałam się pięciu dziewczyn, które dopiero zakładały kurtki. Pokiwały głowami i poszły do łazienki. Dziękowałam Bogu, że mój plan działa i nie ma żadnych komplikacji. Myślałam, że będzie trudniej z przekonaniem ich do powrotu ale nie było źle. Kiedy wszystkie siedziałyśmy już w samochodzie, otworzyłam bramę pilotem i zobaczyłam paparazzi. Nie obędzie się bez plotek jutro, kiedy będę tak wjeżdżać i wyjeżdżać z domu Justina, co ja bym zrobiła bez tych przyciemnianych szyb.
Droga minęła dosyć szybko, dziewczyny opowiadały mi o wrażeniach z imprezy a ja chętnie słuchałam co ciekawego mnie ominęło. Czujecie ten sarkazm? Najistotniejsze co się dowiedziałam to to, że tą całą imprezę zorganizował Lil i Khali. W sumie to mogłam się tego sama domyślić, jakoś nigdy za nimi nie przepadałam. Poza tym dowiedziałam się, że tańczyli, pili i się wygłupiali czyli nic ciekawego. Ruch był już znacznie mniejszy, w sumie była już godzina 23:05 więc dużo ludzi albo siedziało już w klubach albo spało. Dobrze dla mnie, bo udało mi się dojechać do hotelu w 15 min. Musiałam wejść z dziewczynami, żeby upewnić się że trafią do swoich pokoi. Kiedy byłam już pewna, że wszystko z nimi okej wsiadłam do samochodu i ruszyłam po następną grupkę. Mimo, że lubiłam prowadzić to teraz miałam powoli dosyć. Po pierwsze jeździłam w kółko tą samą drogą, po drugie było już późno i zaczynałam robić się zmęczona i po trzecie wciąż byłam cholernie zła. Kiedy wróciłam po odwiezieniu ostatniej kolejki dom był już całkowicie wywietrzony a Ryan chodził i sprzątał. Cieszyłam się, że udało mi się ogarnąć chłopaków i zaprowadzić ich na górę. Napiłam się kilka łyków wody i zaczęłam mu pomagać chociaż zaczynałam padać z nóg. Nie chciałam jednak spać w takim syfie a na pewno nie miałam zamiaru spać z Justinem na górze.
Po 30 minutach sprzątania usiedliśmy w salonie i piliśmy herbatę. W telewizji leciał jakiś film, chociaż ani ja ani Ryan go nie oglądaliśmy. Nie chcieliśmy jedynie żeby między nami panowała niezręczna cisza, nie odzywałam się do niego z wyjątkiem pytania czy napije się herbaty. Chyba wyczuwał to, że jestem zła w tym na niego więc nie podejmował rozmowy. Gdy skończyliśmy pić herbatę Ryan przyniósł z góry koce i każde z nas położyło się na kanapie. Mimo, że byłam zmęczona długo nie mogłam usnąć myśląc o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Jeszcze jakieś 10 godzin temu rozmawiałam z Dez o tym, że kłótnie nas umacniają i na prawdę w to wierzyłam. Teraz jednak nie podzielałam swojego wcześniejszego entuzjazmu, kolejny raz mnie zranił i znów będzie to samo: przeprosiny, obietnice, że to ostatni raz aż w końcu mu wybaczę. Cholernie nie chciałam następnego dnia ale zmęczenie wzięło nade mną górę i nie wiem nawet sama, kiedy usnęłam.

_____________________________________________________________
NO I MAMY KOLEJNY ROZDZIAŁ! Jak wam się podoba? Bo mi bardzo bardzo, wreszcie coś się dzieje. A to dopiero początek, więc do następnego N. xoxo