niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 14.

Oczami Justina:
      Po ostatnich wydarzeniach miałem straszny mętlik w głowie. Parę dni temu zerwałem z Niną. Uważam, że to była dobra decyzja bo po co byś z kimś jak i tak w głowie ma się kogoś innego. Poza tym, była pusta i nawet nie dało się z nią normalnie porozmawiać. Każdy temat sprowadzał się do zakupów, do mojej sławy i jak bardzo nie może uwierzyć że ze mną jest. Wkurzało mnie to i nie miałem zamiaru tego ciągnąć. Cholerna prasa musiała się jednak wtedy przyczepić, przypomnieli sobie o mnie i od razu pierwsze strony gazet itp. Nawet wciągnęli w to wszystko Kate, a przecież wtedy nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Rozumiem, że się na mnie zdenerwowała, ja też byłem zły na siebie, że nie mogę nic zrobić. Straciłem z nią kontakt, nie wiem jak to wyszło przecież zależy mi na niej... coś w niej przyciąga mnie, dużo o niej myślę, przypominam sobie jej śmiech, uśmiech, chwile które spędziliśmy razem i serce zaczyna mi szybciej bić. Nie miałem jeszcze czegoś takiego ale wywołuje to u mnie zmienne emocje. Wczoraj wszystko poszło nie tak. Poszedłem żeby ją przeprosić, padało, przyszliśmy do mnie, ona nie odzywała się do mnie ani słowem. Kiedy wzięła prysznic i zeszła na dół uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Wyglądała tak słodko, taka urocza, niewinna dziewczynka. Nawet nieumalowana i w za dużych ciuchach strasznie mnie kręciła. Byliśmy sami, Jacob poszedł się kąpać wtedy nie wykorzystałem okazji, żadne słowo nie chciało mi przejść przez gardło. Jednak może byłoby dobrze gdybym nic nie mówił. Byliśmy sami  w kuchni a ja palnąłem największą głupotę jaką mogłem powiedzieć. Wymyślałem miliony rzeczy jak zacząć, co chce jej powiedzieć i wszystko spieprzyłem. Zabolały mnie jej słowa, bardzo i dały mi cholernie dużo do myślenia. Wyszła z domu a ja nie wiedziałem co zrobić, czy za nią iść czy dać jej spokój i znów wybrałem złą opcje. Z Jacobem strasznie się o nią martwiliśmy była burza, nie wiedzieliśmy co się z nią dzieje, kiedy zadzwoniła kolejny cios dla mnie, jej słowa bolały mnie jak żadne inne. Długo potem rozmawialiśmy z Jacobem na jej temat, nie chciał mi dużo mówić, wolał żebym doszedł do pewnych rzeczy sam taki też więc mam zamiar. Nie odpuszczę sobie jej, na pewno. Zmęczeni, późno w nocy poszliśmy do łóżek, nie mogłem długo usnąć jednak później pochłonąłem się we śnie.
    Otworzyłem oczy, było już jasno spojrzałem na zegarek 7.06. Byłem cholernie nie wyspany, miałem ochotę nie iść do szkoły ale przyszedł do mnie Jacob i powiedział żebym szedł razem z nim. Wstałem wziąłem ciuchy klik i poszedłem wziąć zimny prysznic. Kiedy przekroczyłem próg szkoły od razu rozglądałem się czy nie ma Kate. Tak bardzo chciałem chociaż ją zobaczyć, przytulić... Zobaczyłem Dez, serce zabiło mi szybciej ale nie było z nią Kate, zawiodłem się. Teraz moje myśli krążyły wokół tego, dlaczego jej nie ma i czy to nie przeze mnie. Na lunchu spotkałem Ninę, wzięła mnie na bok i błagała o to żebyśmy znów byli razem. Stanowczo powiedziałem jej że nic już nas nie łączy i nie będzie, jestem skurwielem ale w tej sytuacji nie potrafiłem inaczej. Jacob dostał sms że Kate jest chora, dlatego nie było jej w szkole, martwiłem się i poprosiłem Dez żeby odwiedziła ją po szkole, poszedłbym ale bałem się że się zdenerwuje i jej się pogorszy. Siedziałem w domu i czekałem na wiadomość od jednego z nich. Zjadłem obiad i wziąłem się za naukę, ciężko mi to wszystko szło. Telefon zadzwonił, szybko podbiegłem po niego i odebrałem:
- Justin?! - Dez prawie krzyczała po jej głosie że płakała i teraz na serio zacząłem się martwić. Słyszałem jak przekazuje komuś telefon a sama zaczyna jeszcze głośniej płakać i coś mówić.
-Justin, przyjedź po nas pod dom Kate, zasłabła trzeba jak najszybciej zawieźć ją do szpitala. - z każdym słowem Justina moje serce biło szybciej, coś jej jest, to przeze mnie, wszystko przeze mnie. Nie patrzyłem na nic, złapałem kluczyki i pobiegłem do samochodu. Spod domu odjechałem z piskiem opon. Pod domem Kate byłem już po 5 min, szybko pobiegłem do pomieszczenia. Zobaczyłem ją leżącą na ziemi i Jacoba robiącego jej okład, byli przerażeni nie wiedzieli co robić. Podszedłem do nich wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Cały drżałem, ona była taka krucha. Dez zamknęła dom, wsiadła do samochodu i ruszyłem w stronę szpitala który na szczęście był niedaleko i po 10 min byliśmy na miejscu. Lekarze zabrali ją, ostatni raz na nią spojrzałem i zakląłem w duchu, jak mogłem ją zostawić.
      Była już 23, ja Dez i Jacob dalej siedzieliśmy na korytarzu, czekaliśmy na jakąś wiadomość. Żadne się nie odzywało, wszyscy nie wiedzieliśmy nawet co mówić, każde z nas było pogrążone w myśleniu.
     Godziny upływały strasznie wolno. Była 2 w nocy, pielęgniarka już kilkakrotnie powtarzała nam żebyśmy pojechali do domu, żadne z nas nawet o tym nie myślało. Czekaliśmy na jakąkolwiek informację. Po godzinie wyszedł lekarz, z jego twarzy nic nie dało się odczytać.
- Panie doktorze co z nią? - od razu do niego podeszliśmy, wszyscy byliśmy wykończeni ale jeszcze bardziej oczekiwaliśmy informacji o Kate.
- Było na prawdę źle, można powiedzieć że sytuacja krytyczna. Dziewczyna miała 39,5 stopnia gorączki przy czym była osłabiona, odwodniona i w jej żyłach krążyło za dużo tabletek, które razem połączone dają uboczne efekty. Dziewczyna ma również złamaną rękę w nadgarstku. - jego słowa były dla nas jak jakiś wyrok. W oczach mieliśmy łzy, ja cały drżałem. Nie mogłem w to uwierzyć, ona mogła stracić życie.. - Jej stan jest stabilny. Musieliśmy wykonać parę zabiegów, było ciężko bo organizm wszystko odrzucał i teraz jest w śpiączce, nie wiemy kiedy się obudzi. - dokładnie wsłuchiwałem się w każde jego słowo, nie chciałem nic przegapić. Teraz myślałem tylko o jednym, o tym jak bardzo chciałbym ją zobaczyć.
- Doktorze czy jest możliwość zobaczenia jej? - przez łzy mówiła Dez, chyba wszyscy tylko na to czekaliśmy.
- Tak oczywiście, tylko proszę zachować ciszę, ona jest na prawdę wykończona. - lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Skoro mogliśmy ją zobaczyć i przy niej zostać to było już dobrze. Lekarz wskazał nam drzwi i bez zastanowienia ruszyliśmy w ich stronę. Lekko uchyliłem drzwi, na łóżku zobaczyłem Kate, bladą, wykończoną, leżącą bezwładnie z zamkniętymi oczami. Podszedłem bliżej, usiadłem na krzesełku obok łóżka, to samo zrobili Jacob i Dez. Złapałem ją za rękę, była taka zimna. Nawet na chwilę nie spuszczaliśmy z niej wzroku, Jacob poszedł po kawę dla nas wszystkich, czekała nas długa noc.
     Siedząc tak, trzymając ją za rękę siedziałem do 8 rano, tak jak reszta. Ok 9 pielęgniarki poprosiły nas żebyśmy wyszli, wtedy uzgodniliśmy kto idzie do domu tak żeby nie zostawić jej ani na chwilę samej. Ja poszedłem pierwszy, później miała iść Dez i na koniec Jacob. Wsiadłem w samochód i jak najszybciej ruszyłem w stronę domu. Poszedłem pod prysznic, przebrałem się klik, zjadłem coś na szybko i wróciłem do szpitala. Nie było mnie 30 min, stan Kate był w dalszym ciągu taki sam. Nie odstępowaliśmy jej na krok. Wciąż mieliśmy nadzieję, że może za chwilę się obudzi. Czas ciągnął się cholernie długo, każda minuta trwała jak godzina. Siedzieliśmy przy stoliku, razem się uczyliśmy, rozmawialiśmy musieliśmy jakoś wypełnić ten czas. Wieczorem Jacob musiał wrócić do domu, problemy rodzinne, obiecał że wróci jak najszybciej. Powiedziałem Dez żeby poszła do domu i odpoczęła, była strasznie zmęczona, było mi jej szkoda. Obiecałem że jak tylko coś się będzie dziać to do niej zadzwonię. Sam miałem w sobie tyle determinacji, że nie wyobrażałem sobie jej zostawić. W nocy Dez i Jacob przyjechali i przywieźli mi kolację. Siedzieliśmy z Kate cały czas, pielęgniarki wciąż powtarzały nam żebyśmy poszli, odpoczęli ale nie było nawet takiej opcji.
   Kolejny dzień był jeszcze gorszy, żadne z nas nie spało już od prawie 2 dni. Cały czas piliśmy kawę, musieliśmy się jakoś trzymać. Wieczorem znów podzieliliśmy się kto idzie do domu. Poszedłem pierwszy, wsiadłem do samochodu i odjechałem. W domu wziąłem prysznic, ubrałem się klik i zjadłem coś. Musiałem porozmawiać z rodzicami, przez te dwa dni nawet o tym nie pomyślałem. Mama zadawała miliony pytań, martwiła się o mnie ale zrozumiała mnie. Zawsze miałem z nią dobry kontakt, kochałem ją najbardziej na świecie, mogłem powiedzieć jej wszystko. Powiedziała mi że kiedy tylko wyzdrowieje Kate mam jej powiedzieć i że bardzo chcę ją poznać. Musiałem ją uspokoić, ona jest tylko koleżanką, wciąż jej to powtarzałem. Rozmawiałem z nią w drodze do szpitala a potem chwilę jak już byłem na miejscu. Wszedłem na TT, dawno tam nie byłem a tak bardzo poprawia mi to humor. Milion twettów na mojej tablicy, beliebers które piszą mi że mnie kochają, że za mną tęsknią. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, chciałbym odpisać każdej z nich jednak wiem, że jest to niemożliwe. Na swojej tablicy napisałem "Widzę was moje @beliebers i też za wami tęsknie. Teraz mam trudny okres, moja przyjaciółka jest ciężko chora, życzcie mi powodzenia" i od razy 1305 osób dodało do ulubionych. Dez poszła do domu była już na maksa wykończona, nie dawała rady, zostaliśmy sami z Jacobem. Po jakiejś godzinie coś zaczęło się dziać, Kate ruszyła się moje serce mało co nie wyszło z piersi, byłem taki szczęśliwy że będę mógł z nią porozmawiać, zobaczyć jej uśmiech. Podbiegliśmy do łóżka, złapałem ją za rękę czułem jak bije jej serce, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.


Oczami Kate:
Poczułam ból w ręce, próbowałam nią poruszyć nie mogłam. Czułam, że ktoś mnie trzyma, ciepło przeszło przez moje ciało. Próbowałam otworzyć oczy, powieki były takie ciężkie.. Starałam przypomnieć sobie co się stało. Pamiętam twarz Dez, to jak upadam i jak gdzieś dzwoni, dalej "film" mi się urywa, pustka. Ciekawa byłam jak długo spałam i gdzie jestem. Otworzyłam oczy, byłam w sali szpitalnej obok mnie siedział Jacob i Justin, serce zabiło mi szybciej Bieber trzymał mnie za rękę. Co on tutaj robił... nie myślałam o tym długo, sam jego widok że jest tutaj sprawił że byłam szczęśliwa. Jego uśmiech, tęskniłam za nim.
- Jak się czujesz kochanie? - cichym, łamliwym się głosem zapytał Jacob. Chciałam wiedzieć co się stało, jak się tutaj znalazłam. Czułam się strasznie osłabiona, nie mogłam się ruszać i miałam rękę w gipsie.
- Hmm nawet nieźle. Co ja tutaj robię? - mocniej ścisnęłam rękę Justina, nachylił się i pocałował moją dłoń. Uśmiechnęłam się, zrozumiałam że go cholernie potrzebuję. Nie mogę się okłamywać że mi na nim nie zależy bo już nie mogę dłużej okłamywać samej siebie.
- Przedawkowałaś leki, ciężko było ale lekarze zrobili wszystko żeby cie uratować. - nie mogłam uwierzyć w to słyszę, jak mogłam wziąć za dużo leków.. jak oni musieli się o mnie martwić. Szczerze mówiąc wyglądali strasznie, musieli być cholernie zmęczeni.
- Ile spałam? - chciałam wiedzieć wszystko z szczegółami, jednak nawet mówienie sprawiało mi trudności, szybko się męczyłam.
- Jakieś 2 dni.. - spałam 2 dni... Jak to w ogóle możliwe, nie zdawałam sobie sprawy w jakim jestem stanie. A oni pewnie siedzieli przy mnie cały czas, znam ich, musieli się strasznie martwić. Chciałam ich przeprosić. Justin nic nie mówił, nie wiedziałam dlaczego, cały czas trzymał mnie za rękę, wyglądał tak seksownie... pożerałam go wzrokiem, bałam się że zaraz sobie pójdzie, że mnie zostawi.
Nie chciałam tego, chciałam mieć go przy sobie, moje serce zaczynało bić coraz szybciej, spokojnie powtarzałam sobie spokojnie, mogę sobie tylko zaszkodzić..
- Nie zostawiajcie mnie samej, proszę. - zamknęłam oczy, nie miałam już siły trzymać powiek otwartych.
- Nie zostawimy cie, nigdy. - powiedział Justin, uśmiechnęłam się. W mojej głowie było teraz tyle myśli, nie wierzyłam, że on to powiedział ale uwierzyłam mu, uwierzyłam że nigdy mnie nie zostawi, że zawsze będzie przy mnie.

4 komentarze:

  1. Dobrze ze nic jej nie jest :)
    Mam nadzieje ze bedą razem :)
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że się obudziła.
    Czekam na nn;)

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* cudo. BOŻE. OEZUS a jaki SEKSWONY i opiekuńczy ♥ NN u mnie http://nothing-like-us-with-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń