środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 18.

      W szkole było strasznie ciężko. Pełno sprawdzianów, prac domowych, odpowiedzi. Tydzień mijał strasznie szybko nieubłaganie zbliżał się dzień wyjazdu na wycieczkę.  Dom, szkoła, dom szkoła a w weekend nauka i spotkanie z Justinem, Dez i Jacobem. Dla siebie miałam strasznie mało czasu, na przemyślenie pewnych spraw dla mnie ważnych i trudnych. Wieczorem kiedy się wykąpię padam na łóżko i od razu usypiam, jestem taka zmęczona. Zawsze środek roku jest najgorszy, czeka się tylko do ferii, po 4 miesiącach nauki lecę już na pysk. Staram się wypaść jak najlepiej, kartka z ocenami przychodzi do mojego wujka, chcę żeby był ze mnie dumny, dlatego tak się staram. Wiele moich znajomych mi się dziwi. Dlaczego nie olewam szkoły, czemu nie robię domówek, czemu tak rzadko chodzę na imprezy.. Mnie to nie dziwi, owszem czasem mam ochotę zrobić imprezę czy poszaleć ale musiałam szybko dorosnąć i inaczej patrzę teraz na takie rzeczy. Z Justinem jakoś dajemy radę, czasem się razem uczymy ale nic ciekawego się nie dzieje, w szkole dalej nikt o nas nie wie. Paparazzi też nas jeszcze razem nie przyłapało więc mam szczęście. To co wydarzyło się niecały tydzień temu było jak na razie naszym najśmielszym posunięciem. Zobaczymy co będzie działo się na wyciecze.
     Zadzwonił budzik, byłam pewna że źle go ustawiłam był środek nocy... Spojrzałam na telefon 7.10 a jednak dobrze zadzwonił. Leżałam jeszcze chwilę i wstałam z łóżka. Byłam nie do życia, poszłam spać o jakiejś 1.30 i spałam niecałe 6 godzin. Dzisiaj mamy dwa ważne sprawdziany i ostateczne terminy prac z tych przedmiotów. Jutro wycieczka, ale po wycieczce czeka nas koszmar. Jeden sprawdzian, bardzo ważny, do oddania cztery prace i dwie odpowiedzi ustne, zadają jedno pytanie i już wiedzą czy ktoś umie czy nie i im to wystarcza. Oczywiście mamy podane pytania z jakich można nas odpytać, sami musimy przygotować sobie odpowiedzi i nauczyć się ich. Poszłam do łazienki, obmyłam twarz wodą, uczesałam włosy i nawet nie miałam siły się umalować. Stanęłam przed szafą i kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. W końcu zdecydowałam się na klik bo na dworze było zimno. Nie lubiłam takiej pogody, czułam się wtedy o wiele gorzej i psychicznie i fizycznie. Do płaszczyka założyłam w takim samym kolorze krótkie kozaczki, i czarno brązową torebkę. Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania, kiedy zadzwonił mój telefon i musiałam już wychodzić. Dosłownie wybiegłam z domu, rzeczywiście było już cholernie późno, jakiś pechowy dzień.               Pierwsze cztery lekcje miałam nawet luźne, mogłam sobie powtarzać materiał na chemie, Jacob z Dez nie mieli tego problemu bo mieli podstawy. Drugi sprawdzian był z matematyki, na weekendzie spotkaliśmy się w piątkę ja, Jacob, Justin, Mike i Dez. Szło nam całkiem nieźle dopóki nie zrobiliśmy się głodni. Są to podstawy więc nie stresowałam się za bardzo, wiedziałam że jestem przygotowana i nawet nie musiałam nic powtarzać tak jak reszta. To była jedyna lekcja, którą mieliśmy wszyscy w piątkę. Justin i Jacob mieli prawie wszystkie godziny razem. Dez z Mikem byli na rozszerzonym angielskim więc też bardzo często się widywali na lekcjach. Ja zostawałam sama ale to nic, mi to nie przeszkadzało poza tym i tak widywaliśmy się w porze lunchu. Kiedy weszłam na stołówkę od razu skierowałam się w stronę bufetu. Wzięłam sobie sałatkę i gorącą czekoladę na rozgrzanie. Wszyscy siedzieli już przy stoliku, miałam lekcje po drugiej stronie szkoły więc zeszło mi zanim doszłam. Od razu napotkałam spojrzenie Justina, uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Podeszłam do stolika i przywitałam się buziakiem w policzek z Justinem, nie lubiłam tego. Miałam ochotę usiąść mu na kolana i dać mu długiego buziaka, oczywiście to nie wchodziło w grę. Nie zdążyłam usiąść kiedy powiedział.
- Wyglądasz dzisiaj strasznie, dobrze się czujesz kochanie? - oczywiście nie obeszło się bez pytań, bo przecież on się o mnie martwi, itp bla bla bla.
- Tak, dobrze. Po prostu jestem zmęczona. - nie musiał o nic więcej pytać bo rozumiał o co chodzi. Nie włączyłam się z nimi do rozmowy. Wyciągnęłam z torby książkę od chemii z notatkami i od razu zabrałam się do nauki. W pierwsze klasie wybieraliśmy sobie rozszerzenia, nie wiedzieliśmy wtedy, że będzie na prawdę z nich ciężko. Tak jak ja np. mam rozszerzoną chemię i geografię to muszę umieć wszystko prawie że idealnie, mamy duży zakres materiału, trudne sprawdziany znacznie różniące się od podstaw. To co mają teraz Jacob, Justin i Dez ja miałam już w pierwszej klasie. Często dlatego sobie pomagamy, bo akurat nasza trójka wybrała sobie całkiem inne profile Dez historia i angielski, Jacob i Justin biologia i W-F a ja geografia i chemia, Mike ma chyba angielski i hiszpański. Nie jest łatwo, dlatego nie zdziwiło ich to, że w porze lunchu siedzę i się uczę. Przed chemią strasznie się stresowałam, po okazało się że chyba nie potrzebnie. Test napisałam jako pierwsza było 30 pytań zamkniętych i 6 otwartych w tym jedno z gwiazdką. Na trzy pytania nie znałam odpowiedzi, kiedy się uczyłam nawet tego nie czytałam uznałam to za "mało ważne". Dwa otwarte sprawiły mi trudność w tym jedno z gwiazdką. Byłam z siebie zadowolona.
     Wracając ze szkoły, pojechaliśmy do centrum handlowego na małe zakupy. Każdy chciał sobie coś kupić na wycieczkę. Rozdzieliliśmy się na chłopaków i dziewczyny i ruszyliśmy po sklepach. Kupiłam sobie spodnie, legginsy, sweter i bluzkę z adidasa. Nawet nie wydałam dużo. Po skończonych zakupach poszłyśmy z Dez na kawę do Starbucks'a. Opowiadała mi o ich ostatnim weekendzie, kiedy po naszym spotkaniu poszli do niego. Na prawdę szaleją, w życiu bym nie powiedziała że robią takie rzeczy. Znaczy to nie jest nic strasznego, ale nie mogę ich sobie wyobrazić. Oni i 69, matko, mam nadzieję że z Justinem nie prędko do tego dojdziemy. Strasznie dobrze nam się rozmawiało, z resztą jak zwykle. W końcu zadzwonił mi telefon i był do Justin, że już skończyli i gdzie jesteśmy. Umówiłyśmy się z nimi przy samochodzie, musieliśmy się jeszcze spakować przed jutrem. Justin najpierw odwiózł Dez, Jacoba i Mike a na koniec pojechaliśmy do mnie.
- Wejdziesz? - zapytałam, kiedy byliśmy u mnie przed domem. Spojrzałam na niego i od razu wiedziałam, że nie odmówi. Uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu z siatkami ciuchów. Weszłam do domu i od razu skierowałam się do sypialni, żeby się przebrać klik. Justin poszedł do salonu i włączył telewizję, ja wzięłam telefon i zadzwoniłam po pizze, nie miałam w domu nic do jedzenia, lodówka była dosłownie pusta. Krzyknęłam do Justina, że idę się pakować on coś pomruczał, uznałam to za odpowiedź i poszłam do pokoju. Jedziemy najpierw na jeden dzień do Dakoty Południowej zwiedzić Mount Rushmore i tam zostaniemy jedną noc. Następnie czeka nas stan Utah w którym zwiedzimy Park Narodowy Zion i tam też zatrzymamy się na jedną noc. Ostatnim miejscem naszej wycieczki będzie San Francisco gdzie ogólnie będziemy zwiedzać miasto. Tam zostaniemy na noc i następnego dnia wracamy do domu, będziemy jechać jakieś 30 godzin. Dzisiaj jest poniedziałek, wyjeżdżamy jutro czyli gdzieś w sobotę powinniśmy być w domu. Czeka nas dużo jazdy autokarem, mam nadzieję że jakoś przeżyję. Jutro wyjeżdżamy o 5.00 a na miejscu będziemy gdzieś ok 15. Pierwszy dzień a już ile czasu w autokarze... dobrze chociaż że zawsze największa zabawa jest w autokarze i w nocy, czuję że będzie fajnie. Justin nie wygląda na bardzo zadowolonego z wycieczki i to mnie martwi, muszę z nim o tym porozmawiać. Chcę żeby się cieszył tak jak ja. Zaczęłam się pakować, nie wiedziałam jaka będzie pogoda, ile razy na dzień będę się przebierać. Wymyśliłam sobie na każdy dzień inny cały strój i do spodni, spódnicy dobrałam inną bluzkę, sweter i byłam w miarę gotowa. Dwie pary butów i jedne na sobie, kosmetyki, piżama i byłam spakowana. Zeszło mi półtorej godziny a Justin ani razu nie przyszedł, po cichu weszłam do salonu. Na kanapie zobaczyłam śpiącego Justina, wyglądał tak uroczo, nie mogłam go obudzić. Poszłam po koc i delikatnie go nim okryłam. Zobaczyłam że na stole leży pizza, zjadł dwa kawałki. Nawet nie słyszałam kiedy przyszedł dostawca.. Wzięłam sobie kawałek i oglądałam telewizję. Była już 21, wstałam i poszłam się kąpać. Nalałam wannę pełną wody i zanurzyłam się w niej, tego mi było potrzebna. Ciepła woda dała mi tyle ukojenia. Umyłam włosy, ogoliłam nogi i resztę części ciała tak żeby doprowadzić się do idealnego stanu. Gdy wyszłam nasmarowałam się kremem nawilżającym i zabrałam się za zmywanie i malowanie paznokci. Zdecydowałam się na czerwony kolor bo będzie pasował mi do wszystkiego. Nie słyszałam, żeby Justin wstał więc nie spieszyłam się. Zajęłam się paznokciami u nóg a potem wyregulowałam sobie brwi. Kiedy skończyłam, uznałam że jest idealnie. Wyczesałam włosy, ubrałam się w piżamę, wyszłam z łazienki i od razu skierowałam się do kuchni gdyż zrobiłam się bardzo spragniona. Wchodząc do salonu zobaczyłam jak Justin mnie obserwuję.
- Długo już nie śpisz? - uśmiech pojawił się na naszych twarzach, pierwszy raz stałam przed nim w piżamie. Miałam mokre włosy i byłam nieumalowana ale nie krępowałam się.
- Nie wiem, ale mogłem usłyszeć jak śpiewasz w łazience. - i pokazał mi język a ja lekko się zarumieniłam. Poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam obok niego i przykryłam się kocem, był strasznie ciepły. Justin dał mi buzi w policzek, uśmiechnęłam się. Dalej jednak widziałam, że coś go martwi.
- Justin, co się dzieje, i nie mów że nic bo widzę, że coś jest nie tak. - mówiłam wprost, nie miałam zamiaru go podchodzić, chciałam żeby był ze mną szczery.
-Martwię się tą wycieczką.. - lekko odwrócił głowę w drugą stronę, wzięłam jego rękę i splotłam nasze palce.
- Domyśliłam się kochanie, ale czym dokładnie? - powoli zbierając sobie wszystko w głowie zaczęłam się domyślać o co może chodzić i zrozumiałam, że rzeczywiście jest to powód do martwienia się.
- Ehh. Chodzi o to, że nie wiem jak ludzie będą tam na mnie reagować. Klasa się już do mnie przyzwyczaiła, osoby w szkole i mieście nawet też ale co z resztą świata. Co jeśli pojedziemy do Mount Rushmore i obskoczy mnie tłum reporterów i fanów. Nie chcę tego. Reporterzy wiedzą wszystko, gdzie jestem, gdzie jadę, gdzie mieszkam. Nigdy nie wiem skąd oni dowiadują się tego wszystkiego. Nie chcę popsuć wam wycieczki... - tak jak myślałam, boi się jak ludzie na niego zareagują. Tutaj też zeszło im jakiś miesiąc zanim ochłonęli a czasem nawet fanki stały pod jego domem lub przyjeżdżały specjalnie z innego miasta żeby go spotkać. Było tak przez jakieś niecałe dwa miesiące, niedawno dopiero się to skończyło. Kiedy dzisiaj byliśmy w galerii tylko dwie dziewczyny zaczepiły go i zrobiły sobie z nim zdjęcie, to rekord. Tyle że nie wiemy czy jutro nie ukarzę się w sieci lub w gazetach zdjęcie jak robimy zakupy. To jest strasznie irytujące, nie tylko jemu jest ciężko ale mi, Jacobowi, Dez i Mikowi też tyle, że nie pokazujemy tego.
- Nie popsujesz. Wiemy przecież, że nie od Ciebie to zależy, nie masz na to wpływu. - opuścił głowę, wzięłam jedną rękę i skierowałam jego twarz tak żebym mogła spojrzeć mu w oczy - Spójrz na mnie, nic nie popsujesz będziemy z tobą i będziemy się dobrze bawić. Zapamiętasz tą wycieczkę do końca życia, rozumiesz? - spojrzał mi w oczy i lekko pokiwał głową. Przysunęłam się do niego i złączyłam nasze usta w pocałunku. Od razu serce zaczęło bić mi szybciej, nie mogliśmy się od siebie oderwać. Każdy pocałunek stawał się namiętniejszy ale zarazem subtelny. Justin idealnie całował. Kiedy się od siebie odsunęliśmy od razu wiedziałam, że już jest lepiej ale nie do końca. - Nie wszystko mi powiedziałeś, co jeszcze chodzi Ci po głowie? - zapytałam i oczekiwałam odpowiedzi.
- Chodzi o nas, przecież ludzie w szkole o nas nie wiedzą. Nie będziemy mogli zachowywać się jak normalna para, nie złapiemy się za rękę, nie będzie spontanicznego całusa. Jedynie w nocy możemy się spotykać. Nie wyobrażam sobie tego. - to był dla mnie cios. Nie wpadłam na tą wersję, zapomniałam całkiem, że ludzie nie wiedzą. Jak będę miała go wspierać, kiedy nawet nie będę mogła go przytulić. Nie odzywałam się, zabolało mnie to. Nie mógł nic poradzić. Przeprosiłam go i powiedziałam, że chcę zostać sama. Dał mi krótkiego buziaka i wyszedł. Teraz to już cholernie nie chciałam jechać na żadną wycieczkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz