piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 44.

   Oczami Justina:
Stałem tutaj od pięciu minut, ręce całe mi się pociły i serce biło nieco szybciej. Co sekundę patrzyłem za zegarek, 11:10 nie mogła przecież jeszcze spać. Co najmniej miałem taką nadzieję. Spojrzałem w okno ale wszystkie rolety były pozasuwane. Przeczesałem włosy ręką, zaczynałem się coraz bardziej stresować do końca sam nie wiedziałem czym. To będzie nasze pierwsze spotkanie samych od czasu incydentu z moim tatą. Z każdym dniem czułem się coraz bardziej winny i samotny, potrzebowałem jej. Setny raz spojrzałem na godzinę 11:12, stałem tutaj już od ponad pięciu minut. Westchnąłem i stwierdziłem, że to nie ma sensu. Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę samochodu, gdy usłyszałem dźwięk otwieranego zamka. Uśmiechnąłem się i szybko wróciłem w moje poprzednie miejsce.
- Co ty tu robisz? - zapytała Kate ze zdziwioną miną. Nie takiej reakcji się spodziewałem, była bardziej zaskoczona niż szczęśliwa. Ubrana była w piżamę a włosy związane miała w kucyk, musiałem ją obudzić.
- Niespodzianka! - krzyknąłem a ona zrobiła pytającą minę. - Dzisiaj jest dzień kobiet, to dla ciebie. - wyjaśniłem i wyciągnąłem zza siebie jedną czerwoną różę. Nie ukrywała tego, że jest zmieszana. Patrzyła raz na mnie raz na róże aż w końcu się uśmiechnęła, w duchu odetchnąłem z ulgą.
- Nie musiałeś. Dziękuje. - powiedziała i wzięła ode mnie kwiatek. Powąchała go i jeszcze szerzej się uśmiechnęła, była taka piękna a ja taki głupi, że pozwoliłem jej odejść.
- Musiałem ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. - wyjaśniłem a Kate szybko pokiwała przecząco głową.
-Wiesz, że nie lubię niespodzianek. Poza tym, Justin potrzebuję..- zaczęła mówić a ja spuściłem głowę i oblizałem wargi. Byłem zakłopotany. Wiedziałem, że prosiła mnie o czas ale ja zwyczajnie nie mogę jej tego dać. - Daj mi pięć minut. - powiedziała i zaprosiła mnie do domu. Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Wszedłem i od razu skierowałem się do salonu. Byłem podekscytowany jak małe dziecko. Po kilku minutach stała przede mną ubrana w klik i wyglądała niesamowicie.
- Idziemy? - zapytałem a Kate pokiwała głową. Wzięła telefon i ruszyliśmy do wyjścia. To, że zgodziła się wyjść było już połową sukcesu. Nie chciałem żeby siedziała dzisiaj sama, był wyjątkowy dzień. Fakt nie byliśmy razem, teoretycznie, ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Poza tym na reszcie mam okazję porozmawiać z nią w cztery oczy.
- Jak tam nagrywanie piosenek? - odparła a ja wykręciłem oczami. Musiała zapytać akurat o to. Spojrzałem na nią a ona na mnie. Czułem, że coś czego nie potrafię opisać przyciąga nas do siebie. Gdy patrzyłem w jej oczy widziałem w nich cały swój świat. Kate jednak szybko spuściła głowę i zarumieniła się.
- Jestem strasznie zmęczony, ale idzie całkiem nieźle. - wyjaśniłem a ona pokiwała głową. Nie chciałem więcej o tym rozmawiać, bo jeszcze przez przypadek wspomniałbym o części niespodzianki.
- Powiedz mi, dlaczego ostatnio w szkole byłaś taka nieobecna? - zapytałem, Kate westchnęła i przeczesała włosy. Nie chciała o tym rozmawiać widziałem to, ale musiałem się czegoś dowiedzieć.
- Nauka, treningi, sporo nie spałam i po prostu było ciężko. - odpowiedziała a ja oblizałem usta. Cholernie żałuję, że nie mogłem z nią wtedy być. Potrzebowała mnie a ja nie mogłem nic zrobić.
- Czemu nie spałaś? - zadałem kolejne pytanie, mając nadzieję, że namówię ją do rozmowy. Musiała się przede mną otworzyć, chciałem żebyśmy znów mieli taki kontakt jak wcześniej.
- Uczyłam się i w głowie miałam za dużo myśli. - odparła. Otworzyłem okno bo zaczynało robić sie duszno w samochodzie. Nie jeździliśmy razem do szkoły przez tydzień a ja wariowałem nie wiedząc, co robi w danym momencie. Nienawidziłem nie wiedzieć co z nią.
- O czym myślałaś? - zapytałem chociaż znałem odpowiedź na to pytanie. Spojrzała w okno i chwilę nie odpowiadała. Uznała, że nie musi odpowiadać. Po chwili odwróciła się i spojrzała na mnie. Rozpraszała mnie, czułem jak wierci we mnie dziurę wzrokiem, musiałem skupić się na prowadzeniu.
-  Myślałam o tym, że mało o tobie wiem. - powiedziała w końcu a ja zrobiłem pytającą minę.
- Śmiało, pytaj. - odparłem. Rozmawialiśmy bardzo dużo, może faktycznie większość to były jakieś głupoty, ale wydawało mi się, że dużo o sobie wiemy, najwyraźniej się myliłem.
- Nie mam pytań. Chcę żebyś mi powiedział rzeczy, których o tobie nie wiem. - wyjaśniła. Wymagała ode mnie strasznie dużo. Trudno było sobie przypomnieć, jakieś mało ważne rzeczy na swój temat.
- Hmmm, raz dałem numer fance a ona opublikowała go w internecie. Od tamtej pory nie robię tego. - powiedziałem pierwszą rzecz która przyszła mi do głowy. Na twarzy Kate pojawił się ogromny uśmiech.
- Kontynuuj. - odparła a ja lekko ją szturchnąłem, wzruszyła ramionami. Atmosfera między nami robiła się coraz bardziej luźniejsza.
- Bukiety róż dla one less lonely girl zawierały w sobie jedną sztuczną różę. Do niego dołączany był liścik z napisem "To na całe życie". - powiedziałem i widziałem, że zaskoczyłem tym Kate.
- Nieźlee.. - odparła i znów zaczęła się szeroko uśmiechać. Przyglądałem jej się, gdy spojrzała na mnie i ponagliła, żebym mówił jeszcze.
-Staram się zawsze uśmiechać do kamery, bo nie chcę żeby fani widzieli mnie smutnego. Chociaż nie zawsze mi się to udaje. - kontynuowałem. Kate położyła rękę na moim ramieniu, przez które przeszedł prąd. Tak dawno nie czułem jej ciała na swoim, że aż prawie zapomniałem jakie to przyjemne.
- I tak jesteś najlepszym idolem, jaki może być. - powiedziała a ja wzruszyłem ramionami. Nigdy o tym nie myślałem jakim idolem jestem. Wszystko robiłem dla fanów, bez nich nie byłoby mnie tutaj ale nie porównywałem siebie do innych gwiazd. Może, kiedyś powinienem to zrobić.
- Skąd wiesz? - zapytałem i ruszyłem brwiami na co Kate mnie uderzyła.
- Dez była twoją ogromną fanką. - wyjaśniła a ja pokiwałem głową. Opowiadała mi kiedyś o tym, ale i tak chciałem to usłyszeć. - Mów dalej, podoba mi się. - powiedziała. Musiałem chwilę pomyśleć, bo na prawdę ciężko było tak od razu sobie coś przypomnieć.
- Płakałem pierwszego dnia w szkole bo nie chciałem zostawić Pattie. - na dźwięk jej imienia, Kate cała się spięła. Stanąłem na światłach i spojrzałem na nią. Wyjątkowo czekała nas dłuższa podróż, ale ona jakby w ogóle nie zwracała na to uwagi. - Kiedyś chciałbym zmienić swój kolor oczu na fioletowy. - szybko powiedziałem chcąc zmienić temat a to była pierwsza myśl, która pojawiła mi się w głowie. Kate wybuchnęła panicznym śmiechem a ja wzruszyłem ramionami.
- Jesteś głupi. - skomentowała a ja kolejny raz lekko ją szturchnąłem. - No co, mówię prawdę. - wyjaśniła i pokazała mi język. Czułem, jakby wydarzenia z poprzedniego tygodnia w ogóle nie miały miejsca. O sobocie myślałem jako jednym z najlepszych dni jakie miałem, za to niedziela zaliczała się do najgorszych, to wszystko było tak cholernie pokręcone. 
- Pierwszy raz całowałem się, gdy miałem 15 lat. - powiedziałem a Kate zrobiła zszokowaną minę. - No co? - zapytałem i zmarszczyłem brwi.
- Mówisz poważnie? Byłeś dzieckiem. - wyjaśniła a ja pokiwałem głową zupełnie się z nią zgadzając. Poszliśmy za szkołę, strasznie mi się podobała. Miała na imię Samanta i podobno też od dłuższego czasu się we mnie podkochiwała. Gdy to zrobiliśmy, uznaliśmy, że jednak nie jest takie fajne jakby się wydawało. Zderzyliśmy się głowami a potem nie wiedzieliśmy za bardzo co dokładnie mamy robić. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tamtej chwili, kiedyś wszystko było takie proste.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - odparłem i się uśmiechnąłem.
- Mów jeszcze. - powiedziała a ja westchnąłem.
- Dlaczego ty nie mówisz mi nic o sobie. - stwierdziłem a Kate szybko pokiwała przecząco głową.
- Innym razem. - wyjaśniła. Nie miałem innego wyjścia niż się zgodzić. Nie chciałem jej zasmucać ani denerwować, bo nie po to tutaj z nią byłem.
- Okej, ostatni już. Chciałbym czytać w myślach dziewczyn. - powiedziałem a Kate z zaciekawieniem spojrzała na mnie.
- A ja chłopaków. - odparła i teraz ja pokiwałem przecząco głową.
- Uwierz nie chciałabyś. - wyjaśniłem i teraz Kate zrobiła to samo co ja przed chwilą.
- Chciałabym mimo wszystko. - odpowiedziała a ja tylko wzruszyłem ramionami. Skręciłem w uliczkę i byliśmy już prawie na miejscu. - To tutaj. - powiedziałem zatrzymując się przed dużym budynkiem. Nie odpowiadając, zgasiłem silnik, wyszedłem z samochodu i otworzyłem drzwi Kate. Nie zadawała pytań bo i tak wiedziała, że nic jej nie powiem. Otworzyłem furkę, przed nami stał duży napis "Schronisko dla zwierząt". Spojrzałem na Kate a na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Zabrałeś mnie do schroniska, jesteś niesamowity. - powiedziała a ja oblizałem usta. Wszystko co robiłem, było dla niej i cholernie się ciszyłem widząc ją szczęśliwą.
- Chodź, to jeszcze nie koniec niespodzianki. - wyjaśniłem, złapałem ją za rękę i zaczął prowadzić w stronę wejścia. Czułem ciepło jej ciała. Mógłbym nigdy jej nie puścić, złączyłem nasze palce a Kate się zatrzymała. Zaskoczony spojrzałem na nią. Patrzyła na nasze ręce a ja westchnąłem. - Nie puszczaj mnie. - powiedziałem, nie chcąc stracić z nią kontaktu. Potrzebowałem tego, potrzebowałem być blisko niej.
- Uwierz mi, że nie chcę ale to nie jest dobry pomysł. - odparła i zaczęła powoli zabierać swoją rękę. Szybko ją złapałem i znów złączyłem nasze palce.
- Proszę, nie. - szybko wyjaśniłem a Kate spuściła głowę. Patrzyłem na nią przez chwilę, widziałem, że walczy z samą sobą. Po minucie zaczęła po prostu iść ciągnąc mnie za sobą. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, ścisnąłem mocniej jej rękę a ona zrobiła to samo i też się uśmiechnęła. Gdy weszliśmy do środka, od razu poczułem zapach zwierząt. Lubiłem psy, ale kotów nie znosiłem. Przez myśl przeszło mi, że tak na prawdę nigdy nie byłem jeszcze w schronisku. Pani, która tam pracowała okazała się bardzo miła. Gdy weszliśmy owszem wydawała się zaskoczona naszym widokiem, ale szybko się otrząsnęła i była w pełni profesjonalna. Śmieszyło mnie to, że czasem nawet dorosłe osoby nie wiedziały jak się zachować w mojej obecności. Z Kate u boku czułem się o wiele pewniejszy niż zawsze. Dawała mi otuchy i przy niej czułem się sobą. Po pięciu minutach chodziliśmy między zagrodami psów, oglądając je.
- Którego wybierasz? - zapytałem po chwili Kate a ona zrobiła pytającą minę.
- Wybieram? - powiedziała z dezorientacją w głosie. Pokiwałem głową a Sabina, pani która nas oprowadzała uśmiechnęła się na co odpowiedziałem tym samym.
- Tak, chcę żebyś wzięła sobie któregoś. - wyjaśniłem a Kate przegryzła wargę i zarumieniła się. Mocniej ścisnęła moją rękę a ja widziałem ekscytację w jej oczach.
- Przejdźmy jeszcze raz. - odparła. Zrobiliśmy tak jak mówiła, teraz jednak zeszło nam o wiele dłużej. Przy każdej klatce kucała, bawiła się z psami i dopiero mogliśmy iść dalej. - Chcę tego. - powiedziała kucając przy jednym boksie. Był w nim mały pies, leżał skulony w rogu klatki i patrzył na nas swoimi niebieskimi oczami. Kucnąłem obok Kate i zagwizdałem. Mały powoli wstał i podszedł do nas. Po wyrazie twarzy Kate widziałem, że to ten. Z resztą mi też się podobał.
- Okej, bierzmy go. - powiedziałem do Sabiny, powoli wstając.
   
      Oczami Kate:
         Weszłam do domu, kawałek po kawałku pokazując dom mojemu nowemu psu. Był na prawdę uroczy a jego oczy sprawiały, że nie mogło oderwać się od niech wzroku. Wciąż nie mogłam pojąć, że Justin wpadł na ten pomysł. Byłam mu bardziej niż wdzięczna, nie mógł wpaść na nic lepszego. On został z tyłu, bo musiał przynieść łóżko, karmę, miski i zabawki, które przed chwilą kupiliśmy. Cały czas myślałam jednak nad imieniem dla małego, był samcem. Nic z Justinem nie wymyśliliśmy przez całą drogę powrotną do domu. Postawiłam psa na ziemi, żeby sam oswoił się z nowym domem i poszłam pomóc Justinowi. Jego łóżko ustawiliśmy w mojej sypialni, miski postawiłam w kuchni i wszystko było gotowe. Po 15 minutach siedzieliśmy wszyscy w salonie.
- Może Marley? - zapytał Justin, gdy ja od kilku minut próbowałam wymyślić jakieś ciekawe imię. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
- Podoba mi się. - powiedziałam i Justin też się uśmiechnął. Czułam się jakby było tak jak dawniej. Siedzieliśmy w salonie, piliśmy herbatę, oglądaliśmy telewizję i rozmawialiśmy. Pierwszy raz od tygodnia, uśmiech na mojej twarzy był szczery. Mogłam przestać myśleć o kłótni, o nauce, o treningach. Byłam tutaj z Justinem i Marleyem i nic innego nie miało dla mnie znaczenia.
- Zrobię mu zdjęcie. - odparł a ja pokiwałam głową. Kucnął przed nim i zrobił kilka zdjęć. Wyciągnęłam rękę i spojrzałam na nie, jedno było fajne. Weszłam na Instagram i dodałam je klik z podpisem "Marley". Siedzieliśmy, bawiliśmy się i rozmawialiśmy, jakby nic się nie wydarzyło. Ok 14 zjedliśmy obiad, Justin chyba nie chciał iść do domu, nic o tym nie wspominał. Ale ja w głębi duszy też nie chciałam żeby szedł. Cieszyłam się, że spędzamy razem czas, że nie muszę siedzieć sama w domu i, że pamiętał o dniu kobiet. Justin jest prawie idealny a ja nie mogę darować sobie tego, że go ranię. Marley zasnął na moich rękach, a my oglądaliśmy "Iluzję". Siedzieliśmy na dwóch osobnych kanapach, na przeciwko siebie co jakiś czas patrząc na siebie nawzajem.
- Chyba zapomniałem czegoś z samochodu. - powiedział Justin, gdy były reklamy. Pokiwałam głową a on wstał i wyszedł. Wypuściłam powietrze, które niekontrolowanie wstrzymywałam. Serce nie biło mu już tak szybko jak wcześniej ale wciąż się denerwowałam. Ta sytuacja była dla nas nowa i dziwna. W szkole wszystko było jakieś łatwiejsze a teraz nie mogłam wyobrazić sobie, że mogłabym go stracić i więcej nie widzieć. Po chwili przyszedł i trzymał w ręku gitarę. Serce znów zaczęło mi wariować a ręce pocić. Zaskoczona patrzyłam na niego, wydawał się zdenerwowany. Usiadł na przeciwko mnie i spojarzał na mnie.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę. - odparł a ja powoli pokiwałam głową niezupełnie wiedząc co właśnie się dzieje. Usiadł na rogu kanapy, ułożył sobie gitarę na nodze i zaczął grać.
- Dziewczyno nie masz pojęcia jak się czuję,
odkąd odeszłaś, oh kochanie.
Czy istnieje jakaś szansa, że odbierzesz ode mnie telefon,
jeśli dzisiaj do ciebie zadzwonię?
Mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem.
Myślałem o tobie całymi dniami, miałem nadzieję, że w końcu
podniesiesz słuchawkę.
Nie chcę stracić twojej miłości, oh kochanie.

Dziewczyno, znam sekretne miejsce, gdzie możemy pójść,
bo na prawdę chce być sam.
Nikt nie musi o tym wiedzieć,
po prostu się ze mną spotkaj.

Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.  
Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.

Hej dziewczyno.
Widzisz mnie jak stoję tutaj, stoję w deszczu, oh kochanie.
Czy istnieje jakaś szansa, że do mnie wyjdziesz,
i nigdy więcej mnie już nie zostawisz?
Mówisz, że nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem.
Myślałem o tobie całymi dniami, miałem nadzieję, że w końcu
podniesiesz słuchawkę.
Nie chcę stracić twojej miłości, oh kochanie.

Dziewczyno, znam sekretne miejsce, gdzie możemy pójść,
bo na prawdę chce być sam.
Nikt nie musi o tym wiedzieć,
po prostu się ze mną spotkaj.

Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.  
Nie mów mi, że jestem łamaczem serc,
bo moje łamie się na pół.

To co naprawdę próbuję powiedzieć to, mam nadzieję, że
zrozumiesz,
że mimo wszystkich moich wad i tego jaki jestem, nadal,
chcę być twoim mężczyzną.
Wiem, że nie było nam łatwo o tym rozmawiać, gdy
nas tylu ludzi,
ale dla nas to coś osobistego.. chodzi tylko o mnie i o ciebie. 
Chcę tylko, żebyś wiedziała, że dalej cię kocham.
Wiem, że pory roku się zmieniają
ale w miłości już tak jest, że czasem świeci słońce a czasem
pada deszcz.
Jestem pod tym parasolem i wołam twoje imię.
Wiesz, że nie chcę tego wszystkiego stracić..
Wciąż wierzę w nas.

Wciąż wierzę w miłość,
Wciąż wierzę w nas.
Mam nadzieję, że wierzysz w nas,
tak mocno, jak ja wierzę w nas.

Widzisz to, co chcesz zobaczyć... Ja nie śpię po nocach, chcę
z tobą porozmawiać.
Uwierz, że gdybym miał cały świat w swoich rękach
oddałbym to wszystko tobie.
Chcę wiedzieć, czy czujesz, to co ja...
Chcę wiedzieć, czy czujesz, to co ja...

Powiedziałaś, żebym nie igrał z twoim sercem, z twoim sercem
Powiedziałaś, żebym nie igrał z twoim sercem, z twoim sercem
Nie igrał z twoim sercem... - zaśpiewał. Patrzyłam na niego nie mogąc w to wszytko uwierzyć. Nie mrugałam, nie oddychałam nawet moje serce przestało na chwilę bić. To uczucie jeszcze nigdy mi nie towarzyszyło, nie wiedziałam czy śnię czy to dzieje się na prawdę. W głowie odtwarzały mi się słowa piosenki, którą przed chwilą usłyszałam. Nie było dla mnie nowością, to, że dla mnie śpiewał, ale teraz sytuacja całkiem się zmieniła. Justin napisał ją całkiem dla mnie, pisał ją z myślą o mnie. Przez nią wyrażał swoje emocje i uczucia. Miał talent i radził sobie z tym niesamowicie. Ja nie umiałabym ubrać tego wszystkiego w słowa. Są takie dni, które zaczynają się dobrze, jak gdyby nigdy nic. Później, bez powodu, po prostu nie wiadomo dlaczego jedno słowo, które normalnie by Cię nie obeszło, doprowadza nagle do płaczu. Spuściłam głowę i podparłam się ręką. Zaczęłam kręcić głową z natłoku myśli. Czułam mętlik a w mojej głowie pojawiały się fragmenty tekstu, ostatnie wydarzenia, urodziny, kłótnia... jakby miała zaraz wybuchnąć. Justin odłożył gitarę i podszedł do mnie. Klęknął przede mną, złapał moje ręce i oparł swoją głowę o moją. Brałam głębokie oddechy nie mogąc zapanować nad sobą.
- Napisałem ją w dwa dni, jest o tobie i dla ciebie. Bałem się jak na to zareagujesz. Ja nigdy tego nie robiłem, pisałem o swoich uczuciach i przeżyciach ale nigdy nie były one tak widoczne i odczuwalne jak teraz. Chce żebyś wiedziała, że to wszystko co w niej napisałem jest prawdą. Tak czułem się gdy cię straciłem, tak dalej się czuje... Musisz zrozumieć, że odchodząc wcale mi nie pomagasz. Potrzebuję cię, bardzo i ty i ja o tym dobrze wiemy. To właśnie tą piosenkę nagrywam teraz w studiu. Chce żeby wszyscy wiedzieli co do ciebie czuję. - mówił a po moim policzku płynęła łza za łzą. - Kocham cię. - wyszeptał. Przysunął się jeszcze bliżej, złożył delikatny pocałunek na moim czole i skierował sie ku wyjściu. Otworzył drzwi, zatrzymał się i spojrzał na mnie. - Dzisiaj przyjeżdżają chłopaki, chcę żebyś ich poznała. - dodał i wyszedł nie czekając na odpowiedź. Patrzyłam na miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał. Nie chciałam żeby wychodził. Wszystko co wydarzyło się dzisiaj w ogóle nie powinno mieć miejsca. Nie powinnam do tego dopuścić, ale on mi na to zwyczajnie nie pozwala. Ma w sobie coś takiego, że nie potrafię mu odmówić. Znów mam totalny chaos w głowie. Dodatkowo stresowałam się tym, że nagrywa teraz właśnie tą piosenkę. To dziwne, że cały świat będzie wiedział, że go zawiodłam. Za każdym razem, gdy będzie ją śpiewał będzie myślał o mnie. To wszystko jest dla mnie takie nowe. Sama do końca nie wiem jak czuję się w tym momencie. Sprawy coraz bardziej się komplikują a ja nie potrafię znaleźć jakiegoś dobrego rozwiązania.  Nie mogłam siedzieć o patrzeć na te cztery ściany, bez Justina było tutaj jakoś pusto. Wzięłam smycz, obudziłam Marleya przebrałam się i wyszłam z domu. Musiałam się przejść, zaczerpnąć świeżego powietrza i przemyśleć wszystko. Spacerowałam uliczkami aż w końcu doszłam na plażę. Marley szybko się uczył i nie sprawiał problemów. Już cieszyłam się, że go mam, z nim nie czułam się taka samotna. Chociaż patrząc na niego od razu myślałam o Justinie, co najmniej przypominałam sobie same miłe chwile. Znałam go ponad pół roku a nie wiedziałam o nim jeszcze tak dużo. Dzisiaj wyglądał jakby sobie bez problemu przypominał te wszystkie rzeczy, które mi powiedział. Czy on o mnie czegoś nie wie? Pewnie coś bym wymyśliła, bo przecież nie da się o kimś wiedzieć wszystkiego, nawet ja z Dez mamy przed sobą jakieś tajemnice. Spacerowałam po plaży i patrzyłam na wzburzone morze, robiło się chłodno i zaczął wiać ostry wiatr. Skierowałam się w stronę domu bo zaczynało robić mi się zimno. Weszłam w uliczkę prowadzącą do mojego domu i zobaczyłam na chodniku kilku paparazzi, cholera. Spuściłam głowę mając nadzieję, że mnie nie poznają. Nadzieja matką głupich.. Zaczęli iść w moją stronę a ja przyśpieszyłam kroku prawie ciągnąc za sobą Marleya. Zasłoniłam twarz swetrem, nie byłam w nastroju ani do zdjęć ani do udzielania odpowiedzi na pytania, które dotyczyły Justina. Krzyczeli mi do ucha a ja starałam się powstrzymać łzy, nienawidziłam tego. Rozumiem, że obserwują mnie gdy jestem z Justinem, gdy jesteśmy w miejscu publicznym wtedy staram się uspokoić. Ale, gdy jestem sama, potrzebuję prywatności a oni mnie nachodzą to przesada. Czekają pod moim domem aż wyjdę na zewnątrz lub zrobię coś głupiego? Jak można tak żyć.
- Proszę zostawcie mnie w spokoju. - wybełkotałam i szybko weszłam na podwórko przeciskając się między nimi. Zamknęłam za sobą drzwi i zaklęłam w duchu. Ostatnio mam same złe pomysły, nie byłby prościej gdybym normalnie została w domu. Potrzebowałam kawy, poszłam do kuchni i wstawiłam wodę. Marley wszędzie za mną chodził a ja czułam się z nim u boku o wiele lepiej. Otworzyłam lodówkę i postanowiłam zrobić lazanię. Włączyłam muzykę i zaczęłam ją przygotowywać jednocześnie śpiewając. Musiałam jakoś poprawić sobie samopoczucie a muzyka była jedynym rozwiązaniem w tym momencie. Leciała moja ulubiona piosenka klik, po głosiłam najgłośniej się dało i zaczęłam śpiewać i tańczyć: We fell in love ; As the leaves turned brown ; And we could be together baby ; As long the skies are blue... Marley zdezorientowany patrzył na mnie swoimi niebieckimi oczami a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Tak właśnie tego teraz potrzebowałam. Nie mogłam dłużej użalać się nad sobą. Jestem młoda mam 17 lat powinnam się bawić, imprezować, spotykać z przyjaciółmi bo kiedy będę to robić jak nie teraz? Nie mogę dłużej siedzieć w domu i myśleć o tym wszystkim. Z Justinem na razie zostaniemy na etapie przyjaźni, tak postanowiłam. Zaczniemy wszystko jakby od początku. Nie dam rady dłużej myśleć czy dobrze robię, dostaję od tego migreny. Kochamy się i nic tego nie zmieni. Usłyszałam dzwonek do drzwi i podekscytowana pobiegłam otworzyć.
- Jacob! - krzyknęłam widząc go na schodkach przed domem. Trzymał bukiet róż i na mojej twarzy od razu pojawił sie ogromny uśmiech.
- Ktoś tu ma dobry humor. - powiedział przeciągając ostatni wyraz. Pokiwałam energicznie głową. Wyciągnął przed siebie kwiatki i wręczył mi je.
- Są piękne, dziękuje. - odparłam i przytuliłam się do niego. Kiwnęłam głową na znak żeby wszedł.
- Co to za pies?!- zapytał wchodząc do kuchni. Marley jadł i gdy usłyszał Jacoba szybko przybiegł do mnie. Kucnęłam i wzięłam go na ręce.
- To Marley. - odpowiedziałam spokojnym głosem a on zrobił pytającą minę. - Dostałam go na dzień kobiet od Justina. - wyjaśniłam nieco mniej entuzjastycznym głosem bo wiedziałam, że teraz Jacob będzie zadawał mi miliony pytań.
- Od Justina? Kiedy u ciebie był? Skąd go wziął? - pytał a ja wykręciłam oczami. Wyłączyłam wodę, która sie gotowała.
- Chcesz herbaty? - zapytałam a Jacob pokiwał głową. Usiadł przy stole w kuchni i zaczął bawić się z Marleyem.
- No mów. - ponaglił mnie a ja westchnęłam. Przyciszyłam muzykę, spojrzałam na lazanie, jeszcze nie była gotowa. Wzięłam herbatę i postawiłam ją na stole.
-  Przyszedł rano, dał mi różę i zabrał mnie do schroniska. Gdy już byliśmy na miejscu kazał mi wybrać jednego zwierzaka i wybrałam jego. - wskazałam palcem Marleya. - Był najładniejszy i od razu się polubiliśmy. Później pojechaliśmy na zakupy i do mnie. Siedzieliśmy, oglądaliśmy telewizje.. - powiedziałam nie chcąc opowiadać mu co stało się dalej. Westchnęłam widząc, że to konieczne. - Jacob, on napisał dla mnie piosenkę. Zaśpiewał mi ją i powiedział, że właśnie ją nagrywa. Musiałam ochłonąć i wyszłam na spacer z Marleyem a gdy wracałam paparazzi złapało mnie, zadawali mnóstwo pytań, robili zdjęcia a ja nie chciałam. Justin powiedział, że przyjeżdżają dzisiaj jego koledzy, nie wiesz o kogo chodzi? - zapytałam. Jacob siedział z otwartą buzią słuchając wszystkiego co mówiłam. Widziałam, że jest zaskoczony. Sama nie zdawałam sobie sprawy jak wiele rzeczy się dzisiaj wydarzyło. Upiłam łyk herbaty, zrobiło mi sie sucho w gardle.
- O czym jest ta piosenka? Nie rozumiem jak ci paparazzi mogą to wszystko robić! Patrzyłaś czy nie dodali już jakiś zdjęć do internetu? - mówił z irytacją w głosie. Cholera nie pomyślałam o tym, że mogą już coś pisać na ten temat. - Wiem, że przyjeżdża Rayan i jeszcze kilku kolesi, którzy będą z nim nagrywać. - wytłumaczył a ja pokiwałam głową. Co najmniej już wiem coś więcej. Wyciągnęłam telefon i weszłam na internet. Stronę o celebrytach miałam już w zakładkach, tak często ostatnio do niej zaglądałam. Zaczęłam szukać jakiś informacji. Jacob się nie mylił, oczywiście, że już o nas pisali. " Justin i Kate, co się z nimi dzieje?! " drżącą ręką kliknęłam na link i zobaczyłam te zdjęcia klik i klik zaczęłam czytać : "U naszej ulubionej pary cały czas coś się dzieje. Dzisiaj rano widziano ich razem, gdy wychodzili z domu Kate. Nie było ich przez dłuższy czas, nie wiemy więc o której dokładnie wrócili. Ok godz 17 widzieliśmy jednak Justina wychodzącego znów z domu Kate. Wyglądał na zdenerwowanego i przygnębionego. Po niecałej godzinie jego dziewczyna wyszła z domu i po 30 min już do niego wracała. Nie chciała zdjęć, nie chciała też z nami rozmawiać. W tym samym czasie Justina widzieliśmy w centrum miasta, gdy wchodził do studia, gdzie aktualnie nagrywa nową płytę. Co dzieje się między tą dwójką? Czyżby Kate zamieniła Justina na nowego pupila ( patrz na obrazek ) ? ". Szybko wyszłam z tej strony i zablokowałam telefon. Nie mogę się tym przejmować, to głupoty wyssane z palca. To ja znam prawdę, nie oni.
- Napisali coś tak? - zapytał Jacob a ja powili pokiwałam głową. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Myślałam o Justinie i o jego kolegach, którzy mają go odwiedzić. "Chcę żebyś ich poznała".... Dlaczego nie zaproponował mi, żebym pojechała razem z nim? Kompletnie tego nie rozumiałam. - Kate, o czym była piosenka? - zapytał znowu a ja zaklęłam w duchu i przeczesałam włosy ręką.
- Dowiesz sie niedługo. - powiedziałam a on zrobił zaskoczoną minę.
- Od kiedy jesteś taka tajemnicza? - odparł a ja lekko go szturchnęłam. Nie chciałam tracić dobrego humoru.
- Chodźmy na jakąś imprezę, lub do kina albo gdziekolwiek, nie chcę już dłużej siedzieć w domu, mam dość. - zmieniłam temat. Na twarz Jacoba od razu wkradł się ogromny uśmiech. Nie musiałam go za długo przekonywać.
- Może kino? - zapytał a ja od razu pokiwałam głową. Wypiłam herbatę do końca i umyłam nasze kubki.
- Idę się przebrać. Możesz zacząć jeść lazanie. - powiedziałam i od razu poszłam do łazienki. Poprawiłam makijaż a potem przebrałam się w klik i byłam już gotowa. Przeszłam się kilka razy po pokoju, starając przyzwyczaić się do wysokich butów. Tak dawno nigdzie z Jacobem nie wychodziliśmy. Odkąd pojawił sie w moim życiu Justin miałam dla niego mniej czasu niż zwykle. Nawet nigdy nie byliśmy z Justinem w kinie... teraz sobie to uświadomiłam. Pokręciłam przecząco głową, to nie jest pora żeby o tym myśleć.
      - Film był świetny. Dzięki, że zgodziłeś się ze mną pójść. - powiedziałam do Jacoba, gdy wychodziliśmy z kina. Dawno tak dobrze się z nim nie bawiłam. Na sali byliśmy my i trzy osoby, mogliśmy rozmawiać i śmiać się ile chcieliśmy. Było tak jak dawniej, piliśmy jedna colę, rzucaliśmy popcorn i łapaliśmy go do buzi. Nikt nas nie obserwował, nikt nie robił nam zdjęć i nikt nie prosił o autografy. Tęskniłam trochę za tym starym życiem. Wiem, że gdybym była tutaj z Justinem ten wieczór wyglądałby całkiem inaczej i później czytałabym ciekawe informacje na swój temat w internecie. Nie wiem jak on może wciąż tak żyć, jak sobie z tym radzi. Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo za mną tęskni. Przy mnie może zapomnieć o tym wszystkim i mieć normalne życie, którego ja wcześniej nie doceniałam.
               Następne dwa tygodnie były cholernie dziwnie. Jak mogłam być szczęśliwa, kiedy nic nie szło po mojej myśli. W szkole nauka odeszła na drugie miejsce, wszystkiego uczyłam się na bieżąco wracając do swojego wcześniejszego rytmu. Nie twierdzę, że było tego mało ale dawałam sobie radę o wiele lepiej niż w zeszłym tygodniu. Treningi były codziennie, regularnie po dwie w piątki nawet trzy godziny. Musiałyśmy być w formie, dlatego każdy dzień był ważny. Ale to sprawiało, że nie miałam na nic czasu, dla znajomych, dla siebie nawet czasem nie miałam czasu, żeby odpisać na głupiego SMS. W weekend zaczęłam pisać pracę roczną, nie chciałam odkładać tego na ostatnią chwilę. Do tego zaczęłam biegać i musiałam opiekować się Marleyem. Czułam się okropnie wychodząc rano i zostawiając go samego. Codziennie wieczorem dodatkowo po treningu wychodziłam z nim na spacer lub pobiegać, zależnie od tego ile zostało mi sił. O Justinie wolę nie wspominać, widuję go jedynie na lunchu i w trakcie lekcji. Ale i tak, to nie jest to co planowaliśmy. Czasem udaje nam się ze sobą pisać, ale brak czasu powoduje, że oddalamy się od siebie mimo, że żadne z nas tak cholernie tego nie chce. Wydaje mi się, że to ja jestem zajętym człowiekiem ale gdy myślę o Justinie od razu zmieniam zdanie. Każdego dnia czeka go nauka, treningi później praca w studiu nad piosenkami. Wspominał mi jeszcze, że niedługo dojdą mu próby. Z zespołem będzie uczył się układów tanecznych do nowych piosenek. Na razie nagrał tylko jedną ale już zaczynają pracę nad drugą, którą też już znam. To ta, którą przeczytałam z jego notatnika "All that matters". Gdy wychodzi z domu o godzinie ósmej wraca ok 23 lub później i tak każdego dnia. Gdy piszemy SMS, odpisujemy sobie co godzinę albo i więcej. Znów jednak bardzo zżyłam się z Jacobem, widujemy się częściej i spędzamy razem ze sobą więcej czasu. Marley bardzo go polubił, gdy nie daję rady fizycznie Jacob wychodzi z nim pobiegać. W szkole też nie widujemy się za dużo, wszyscy ostatnio są jacyś zabiegani. Nawet z Dez mamy mniej czasu dla siebie, ale to wszystko przeze mnie i moje treningi. Jest na tyle kochana i rozumie to, że wspiera mnie jak może. Chociaż sama czuje się rozdarta, nie wie czy spotkać się ze mną i Jacobem czy z Mikem. Znalezienie czasu razem w czwórkę lub piątkę teraz jest prawie niemożliwe. Każdego wieczoru gdy leżę na łóżku zastanawiam się jak długo jeszcze to wszystko wytrzymam. Potrzebuję przerwy, odetchnąć od tego wszystkiego. Gdy ktoś mówi, że szkoła to miejsce spotkań nie wierzcie mu to gówno a nie prawda. Co najmniej jeśli chodzi o naszą szkołę. Na każdej przerwie ktoś czegoś się uczy, nie było tak, ale teraz gdy nie mamy czasu w domu nie mamy innego wyboru. Prywatne szkoły mogą dać w kość, ciągłe powtarzanie "Dobrze przygotujemy was do egzaminów" nie zawsze daje motywację do nauki. Nawet z Justinem musieliśmy zrezygnować z kółka teatralnego a jeszcze rok temu umiałam pogodzić to wszystko razem. Ale wtedy było jakby łatwiej i zastanawiam co się zmieniło? Nie potrafię wyobrazić sobie przyszłego roku. Czuję, że będę musiała z czegoś zrezygnować żeby nie zwariować. Powtarzam sobie, że nauka to nie wszystko. Jedynym powodem dla którego się staram jest wujek z ciocią i dla nich robię to wszystko. Wiem, że są ze mnie dumni i to zachęca mnie do robienia tego wszystkiego. Wierzę, że moja praca nie pójdzie na marne, ale czasem po prostu to olewam, przychodzę do domu, chowam się pod kołdrą i idę spać, mając wszystkiego dość. Jak długo jeszcze dam radę? Był piątek wieczór a ja leżałam skulona pod kołdrą a obok mnie Marley. Był już większy niż dwa tygodnie temu, szybko rośnie. W internecie pojawia się dużo zdjęć mnie z nim. Kilka z nich sama dodałam takie jak np. klik, które udostępniłam następnego dnia po przywiezieniu go. Wtedy jeszcze nie mogłam znieść jego słodyczy, teraz przyzwyczaiłam się, że jest taki słodki, gdy śpi. Wstawiłam jeszcze to klik ,wcześniej bał się tej zabawki a mi zeszło kilka dni, żeby uświadomić mu, że piszczenie to nic złego. Kiedy już to zrozumiał nie mogłam powstrzymać się przed zrobieniem mu zdjęcia. Nie chcę wspominać już o paparazzi, którzy wyjątkowo go polubili i uważają, że za każdym razem gdy gdzieś wyjdziemy muszą zrobić nam zdjęcie.. Co najmniej z tego głupiego internetu mogę się dowiedzieć coś więcej o Justinie. Wrzucił na Instagram swoje zdjęcia ze studia klik i klik. Czuję się dziwnie wpatrując się w te zdjęcia myśląc co wtedy czuł, co robił wcześniej, czy już wychodził, kto z nim był. Pojawiało mi się w głowie tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Paparazzi nie ułatwiały mi zadania, wciąż artykuły z nagłówkami: widziano Kate, widziano Justina, czemu ciągle są oddzielnie, co się między nimi dzieje itp. Do tego pojawiają się moje zdjęcia typu klik, klik, klik i Justina klik, klik, klik. Jedyne co podtrzymało moje samopoczucie to jego wpis na Twitterze "Wszyscy pytają mnie, dlaczego jestem w studiu skoro mam przerwę. Ponieważ muzyka jest czymś co uwielbiam. To nie jest praca. Kocham to. " Po nim przestałam się o niego tak bardzo martwić. Jeśli rzeczywiście tak na to patrzył to nie było powodów. Kiedy jednak widywałam go w szkole z podkrążonymi oczami, bladego nie potrafiłam tak po prostu przestać się martwić. Chciałam coś z tym zrobić, ale nie po prostu nie byłam w stanie. Telefon zawibrował, spojrzałam na wyświetlacz Justin "Śpisz już? " uśmiechnęłam się i szybko odpisałam.
23:14 Ja:
Jeszcze nie.
23:17 Justin:
A powinnaś..
23:19 Ja:
Nie mogę zasnąć.
23:25 Justin:
Nie widziałem Cię dzisiaj w szkole.
23:27 Ja:
Ja Ciebie też nie.
23:30 Justin:
Nie wiem jak długo jeszcze dam sobie z tym radę.
23:32 Ja:
Radę z czym?
23:35 Justin:
Dobrze wiesz z czym.
23:38 Ja:
Masz rację. Ja też nie wiem.
23:42 Justin:
Brakuje mi Ciebie.
23:45 Ja:
Mi Ciebie też, bardzo.
23:49 Justin:
Ehh.
23:52 Ja:
Gdzie jesteś?
23:55 Justin:
W studiu.
23:58 Ja:
To dlaczego tak szybko odpisujesz? Powinieneś być już dawno w domu.
00:01 Justin:
Nie jest wcale tak późno.. Zrobiłem sobie przerwę, jestem zmęczony.
00:03 Ja:
Justin jest po dwunastej! Wracaj do domu.
00:06 Justin:
Wiem, ale zostało mi jeszcze trochę pracy.
00:10 Ja:
Nie siedź za długo..
00:15 Justin:
Postaram się. Idź spać.
00:19 Ja:
Nie mogę usnąć. Chciałabym żebyś mnie przytulił.
00:23 Justin:
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał być teraz z Tobą.
00:26 Ja:
Za ile kończysz?
00:31 Justin:
Nie mam pojęcia, ale niedługo.
00:35 Ja:
Przyjedź jak skończysz.
00:40 Justin:
Musisz iść spać, a ja nie wiem ile mi zejdzie.
00:43 Ja:
Nie usnę teraz bez Ciebie. Będę czekać. Idź pracuj i przyjeżdżaj jak najszybciej.
00:46 Justin:
Niedługo będę.
Odłożyłam telefon i wzięłam głęboki oddech. Na reszcie się zobaczymy sami, cholernie tego potrzebowałam. Całkiem odechciało mi się spać, na samą myśl, że zaraz go zobaczę. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę, włączyłam telewizję i nie mogłam się doczekać aż przyjdzie a ja będę mogła go wyściskać.

    Oczami Justina:
Patrzyłem na chłopaków i powoli zaczynałem mieć tego wszystkiego dość. Kochałem śpiewać i tworzyć nową muzykę ale do cholery było już po pierwszej. Siedzę tutaj od jakiś dobrych pięciu godzin, wcześniej prawie trzy godziny treningu i na prawdę padam na twarz. Po całym takim tygodniu mam  prawo być zmęczonym. Do tego nie mogę nawet spotkać się z Kate bo nie mam na to cholernego czasu.
- Justin jeszcze raz! - powiedział Charlie a ja usłyszałem go w słuchawkach, które miałem na sobie.
- Serio Charlie? Nie możemy dać sobie już spokój? - zapytałem a on od razu pokręcił głową. Zakląłem w duchu, przeczesałem włosy ręką i zacząłem śpiewać. Nagrywaliśmy już ten fragment od  prawie półtorej godziny bez przerwy na rozmowę z Kate. Miałem go już szczerze dość, jakoś nie mogłem wymyślić sposobu jak to zaśpiewać. Musiałem się skupić, żeby chociaż raz się udało. Skończyłem śpiewać i byłem z siebie zadowolony. Charlie podniósł kciuk w górę a ja pokiwałem głową. Ściągnąłem słuchawki, napiłem się kilka łyków wody i wyszedłem z pomieszczenia.
- Nie mogłeś tak od razu? - zapytał a ja skarciłem go wzrokiem. Założyłem kurtkę i nie mogłem się już doczekać aż zobaczę Kate.
- Jedziemy już? - zapytał Rayan i do pytania dołączył się Lil. Westchnąłem i pokręciłem przecząco głową.
- Jadę do Kate. Zapomniałem wam powiedzieć. - odparłem a oni wydali z siebie jęknięcie.
- Dobra jedź kochasiu. - powiedział Lil a ja wykręciłem oczami i lekko uderzyłem go w ramię. Oddał mi ale ja nie miałem nawet siły się z nim powygłupiać. Pożegnałem się z wszystkimi i razem z jednym ochroniarzem wyszedłem na zewnątrz. Rozejrzałem się i pierwsze co zobaczyłem to paparazzi. Cholera, nie wiedziałem, że tyle czasu będzie chciało im się na mnie czekać. Olałem ich bo myślami byłem już razem z Kate. Wsiadłem szybko do samochodu i z piskiem opon ruszyłem. Po 10 min byłem już na miejscu. Zapukałem na drzwi i po minucie zobaczyłem Kate. Nie czekałem ani chwili wziąłem ją w obięcia i mocno się w nią wtuliłem.
- Już nic więcej nie potrzebuję. - powiedziałem a Kate się zaśmiała. Czując jej ciepłe ciało, jej zapach od razu przestałem myśleć o wszystkim. W minutę uspokoiłem się i zrelaksowałem.
- Tęskniłam. - odparła w moją klatkę piersiową a ja pokiwałem głową. Wiedziałem o czym mówi, bo po tych dwóch tygodniach prawie ześwirowałem od braku jej przy mnie. Odsunęliśmy się minimalnie od siebie. Mogłem zobaczyć jej piękny uśmiech od, którego zrobiło mi się cieplej na sercu. Miałem cholerną ochotę ją pocałować, ale nie chciałem niczego popsuć. Przysunąłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Kate zaczęła ziewać a ja się zaśmiałem.
- Chodźmy się położyć. - powiedziałem a ona pokiwała głową. Zgasiliśmy wszystkie światła i poszliśmy do sypialni. Kate położyła się po prawej stronie i patrzyła jak się rozbieram. Nie mogłem sobie wyobrazić lepszego zakończenia dzisiejszego dnia. Położyłem sie obok niej, objąłem ją i przysunąłem jak najbliżej się dało. Nasze ciała pasowały do siebie idealnie. Czułem jak jej klatka piersiowa powoli opada i unosi się. Nie musieliśmy nawet nic mówić, sam fakt, że mogliśmy być obok siebie zdecydowanie nam wystarczał. Poza tym obydwoje byliśmy cholernie zmęczeni. Po 10 minutach słyszałem głębokie oddechy Kate, co świadczyło, że już śpi. Musiałem sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Wziąłem telefon i wszedłem na internet. Nie myliłem się, pokazały się już zdjęcia z dzisiaj klik i klik nawet nie chciałem czytać co już piszą. Wyłączyłem telefon, wtuliłem się w Kate i po kilku minutach sam odpłynąłem w błogim śnie.

____________________________________________________________________
Bardzo, bardzo przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz. Wiecie jak to jest przed świętami... Za to chciałam, żeby był dłuższy niż zwykle no i udało się. N xoxo

             

3 komentarze:

  1. Kocham ten rozdzal jest boski*.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Huu.... Kamień spadł mi z serca ;p Mam nadzieję, że to już koniec sporów między nimi, a przynajmniej na razie :))) Czekałam na ten moment, ale nadal czekam na romantyczny Happy End ^_^ :D
    Kocham i czekam z niecierpliwością na kolejny ;***

    OdpowiedzUsuń