niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 56

Podczas drogi powrotnej rozmawialiśmy o pogodzie. To jedyne co przyszło nam na myśl, cisza była by nieznośna a z drugiej strony obydwoje musieliśmy ochłonąć. Nawet nie jestem w stanie przypomnieć sobie jakim cudem znaleźliśmy się w domu, byłam tak oszołomiona, że teraz nic nie pamiętam. Gdy wchodziliśmy do domu, opowiadałam mu, że wujek w dalszym ciągu mi pomaga i
jak wyglądała przeprowadzka. Siedział w salonie a ja poszłam nam zrobić herbatę. Oparłam się o blat i wzięłam kilka głębokich oddechów. Musiałam sobie ciągle powtarzać, żeby zachować spokój. Nie mogło do mnie dojść, że zaledwie 5m dalej siedzi Tom.
- Ktoś zostawił Ci karteczkę - powiedział a ja podskoczyłam, nie spodziewając się go. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie zaciekawiony, czekając aż coś powiem.
- To Jacob - wytłumaczyłam mu obserwując jego reakcję. Chyba ciężko było mu uwierzyć, że utrzymuje z nim kontakt. W końcu to był jego najlepszy przyjaciel nie mój.
- Co napisał? - zapytałam patrząc na kartkę, którą trzymał w ręce.
- "Nie ma Marleya, poszłaś na spacer. Nie wierzę, że spałem prawie do 16, szaleństwo. Nie mogłem się do ciebie dodzwonić, pewnie nie miałaś zasięgu. Czuje się jakbym pisał list pożegnalny (wiem, że pewnie wykręcasz oczami) ale w sumie nigdy nie pisałem chyba żadnego listu, więc hej! to mój pierwszy raz z Tobą. No więc piszę, żeby napisać ci, że poszedłem do domu, muszę tam w końcu pomieszkać. Zobaczymy się jutro, napisz jak będziesz w domu. Twój Jacob " - przeczytał a ja nie przestawałam się uśmiechać. On chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać i nawet, gdy go ze mną nie ma, on potrafi naprawić mi humor.
- Czy wy.. - Tom zaczął mówić, kiedy szybko pokręciłam głową.
- Przyjaźnimy się - wyjaśniłam a on odetchnął z ulgą i na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- A jednak wyszło coś dobrego z mojego zniknięcia - odparł a mnie ukuło coś w sercu. Z każdą chwilą nienawidziłam siebie samej coraz bardziej. Najgorsze było to, że nie mogłam zrobić nic, żeby temu zaprzestać.
- Nie mów tak, proszę - szepnęłam bawiąc się swoimi palcami. Nie widziałam bólu na jego twarzy, ale to nie usprawiedliwiało niczego. Nastała chwila ciszy. Obydwoje zdawaliśmy sobie sprawy, że unikniemy poważnej rozmowy. Tak wiele pytań głębiło się w naszych głowach, tyle nie wypowiedzianych słów, zdań, opowieści.. Wzięłam do ręki herbaty i ruszyłam w stronę salonu. Telewizor był włączony i leciała cicho muzyka. Usiadłam na kanapie i podkuliłam nogi, jednocześnie obserwując jak Tom siada na przeciwko mnie i upija łyk napoju.
- Jest tyle rzeczy o które chcę cię zapytać, że nie wiem od czego zacząć - przyznałam. Przeczesał włosy ręką, przez co wiedziałam, że się denerwuje. Musiał być zestresowany tak bardzo jak ja.
- Od początku - powiedział po chwili a ja pokiwałam głową. Wzięłam głęboki oddech, czekając na to co zaraz usłyszę i wiedziałam, że to będzie ciężkie.
- Co się stało, po tym jak twoja mama nawrzeszczała na mnie przez telefon i to jej głos był ostatnim, który słyszałam, a tak bardzo chciałam, żeby chociaż to poszło po mojej myśli - odparłam a on westchnął. Sięgnęłam po herbatę i upiłam, kilka łyków wpatrując się w niego.
- Na prawdę myślałem, że uda mi się uciec. Byłem taki ostrożny, dzwoniłem, kiedy nie było ich w domu. O niczym nie wiedzieli. Pamiętasz mówiłem ci, że udało mi się znaleźć mój telefon i zabierać go. Tamtego dnia, podjąłem ostateczną decyzję, chciałem wrócić do was do ciebie... Nie mogłem na nich patrzeć, nie mogłem zrozumieć, jak mogli mi to zrobić, miałem dość. Gdy rozmawialiśmy, byłem tak podekscytowany, żeby ci o tym powiedzieć, że nie usłyszałem gdy wchodzą do domu. Ona wpadła do pokoju, cała się trzęsąc, była taka wściekła... a mnie to nie obchodziło, jedyne o czym wtedy myślałem to co się teraz stanie. Siedziałem przerażony na łóżku, wyrwała mi telefon zanim zdążyłem zareagować, krzyczała na ciebie a z każdym jej słowem moje serce łamało się. Chyba już wtedy wiedziałem, że to koniec. Chciałem już wstać, kiedy przybiegł tata, zatrzymał mnie nie chcąc mnie puścić. W tym czasie mama rozłączyła się i zdeptała mój telefon. Osunąłem się i siedziałem na ziemi patrząc w jeden punkt. Słyszałem tylko urywki ich rozmowy, że chcą wyjechać jeszcze dalej, że to nieuniknione. Krzyczałem na nich, że nigdzie się nie ruszę ale oni mnie nie słuchali, powiedzieli mi, że jeśli będzie potrzeba zabiorą mnie siłą. Przez kolejne dni trzymali mnie w hotelu w którym się zatrzymaliśmy. Po 3 dniach oznajmiając mi, że wyprowadzamy się do Australii, ojciec znalazł już tam nawet prace, jego firma miała tam jedną ze swoich siedzib. Następnego wieczora siedziałem w samolocie czując, że wszystko we mnie umiera. To nie było moje życie, czułem, że nienawidzę wszystkich wokół, wszystkich winiłem. W Australii zapisali mnie do prywatnej katolickiej szkoły w której nie można było mieć telefonów. Wiedzieli, że będę pamiętać twój numer... Po szkole od razu mnie zabierali i tak przez pierwsze półtora roku. Gdy potem założyli mi telefon ty nie miałaś już tego samego numeru. Na Facebooku miałem zablokowane wszystkie możliwe kontaktu z wszystkimi znajomymi ze Stanów, nie pytaj mnie jak to możliwe. Chyba nawet nie chce wiedzieć. Pisałem nawet listy, ale nigdy nie dostałem odpowiedzi. Próbowałem wszystkiego, ale po dwóch latach się poddałem. Nie miałem już siły... to było za dużo jak na jednego człowieka. Postanowiłem żyć własnym życiem ale codziennie przed snem myślałem o was, o tym co nam się przytrafiło. Czasem wyobrażałem sobie nawet, że może, kiedyś nagram film o takie fabule i dzięki temu się spotkamy. - mówił a ja piłam herbatę, próbując sobie to wszystko wyobrazić - Któregoś dnia poszedłem do sklepu i wtedy to zobaczyłem. Byłaś na okładkach gazet, byłem pewien, że to ty. I wszystko do mnie wróciło w sekundzie. Nie mogłem w to uwierzyć, że cię znalazłem. Gdy wróciłem do domu zacząłem szukać informacji na twój temat z czym nie było problemu. Dowiedziałem się wtedy, że masz tweetera. Byłem na siebie tak cholernie zły, że na to nie wpadłem wcześniej. Napisałem do ciebie, mając ogromną nadzieję, że odpiszesz. Czekałem dzień, dwa, tydzień, miesiąc... myśląc, czemu tego nie zrobiłaś. W Australii miałem tylko jednego kumpla, który wiedział o wszystkim. Pewnego wieczoru, na imprezie nie wytrzymałem i wyrzuciłem z siebie wszystko. Gdy powiedziałem mu o tym, że cię znalazłem a potem, że napisałem on od razu mi powiedział, że nie odpisujesz bo pewnie nawet nie przeglądasz wiadomości przez zawaloną skrzynkę i to zaczynało mieć sens. Później zacząłem wszystko planować, wiedziałem, że muszę cię zobaczyć. Czekałem tylko na koniec roku szkolnego, powiedziałem rodzicom, że wyjeżdżamy na kilka dni z kumplami, na zakończenie roku. Byłem pełnoletni, nie mogli mi niczego zabronić poza tym to miało sens. No i właśnie jestem na moim wyjeździe. Modliłem się, żebyś tutaj była. Czekałem tutaj wczoraj wieczorem mając nadzieję, że się pojawisz. Nie chciałem nachodzić cię w domu. Byłem tak blisko ciebie, że wiedziałem, że mogę poczekać. Jeden dzień lub nawet kilka nie wydawały się wiecznością w porównaniu do 4 lat. No więc dzisiaj rano poszedłem na spacer, ale nie było cię. Wróciłem do hotelu na obiad, potem poszedłem znowu i teraz siedzę z tobą i to jeszcze u ciebie w domu. - powiedział a ja wciąż się w niego wpatrywałam. Powoli wypuściłam powietrze. Wszystkie obrazy pojawiały mi się przed oczami. Z każdą chwilą dochodziłam do innych wniosków. Jego rodzice mieli wpływ na całe nasze życie. Nie pozwolili popełniać nam błędów, zmusili nas, żeby ominąć fazę rozczarowań, rozstań, decyzji.. i zostawili jedynie ból. Rozumiem, kochali go, ale to nie musiało tak wyglądać, mogliśmy żyć w zgodzie, jak jedna szczęśliwa rodzina. Ale chyba nigdy nie było mi to pisane.
- Wszystko teraz do mnie wróciło. Przypominam sobie te noce, gdy leżałam, załamała nie mogąc nawet złapać oddechu, myśląc co robisz, gdzie jesteś, o czym myślisz. Nienawidziłam twoich rodziców, tego, że tak mnie zranili, że tak zranili ciebie. Patrzyłam w sufit, czułam się jakbym nie żyła, zabrali mi jedną rzecz, która sprawiała, że rano chciało mi się wstawać z łóżka. Z Jacobem szukaliśmy cię, czekaliśmy na jakiś znak od ciebie. Zbliżyliśmy się do siebie z dnia na dzień stawaliśmy się sobie bliżsi. Któregoś wieczoru, gdy siedzieliśmy u mnie ktoś zapukał do drzwi. Było późno, poza tym na nikogo nie czekaliśmy więc byliśmy zaskoczeni. Była to Dez, krzyczała na nas, biła mnie, mówiła jak mnie nienawidzi. Myślała, że to przeze mnie zniknąłeś, że cię rzuciłam lub, że się pokłóciliśmy i wyjechałeś. Wtedy zobaczyłam tak ogromny ból w jej oczach i wiedziałam, że czuje to samo co ja. Usiadłam wtedy na ziemi i zaczęłam płakać a ona stała tam i zszokowana patrzyła na mnie, Jacob nic nie mówił, pewnie dlatego, że nie chciał wyglądać tak żałośnie jak ja. Wtedy opowiedziałam jej wszystko, że oni nam cię zabrali. Usiadła obok mnie i płakała razem ze mną. Tego wieczoru zyskałam najlepszą przyjaciółkę. Całe wakacje spędziliśmy razem we trójkę, dzień w dzień spotykaliśmy się próbując wypełnić pustkę po tobie. Nie było by mnie tutaj gdyby nie oni, wiem to - powiedziałam i otarłam łzę - Gdy zaczęła się szkoła, wszystkie swoje myśli skupiliśmy na niej. Kto by pomyślał, że to taki świetny pomysł, żeby uciec od samego siebie. Mijały dni, gdy w końcu były święta. Nie mogłam pojechać do Nowego Jorku i spędzić świąt z rodziną. Nie chciałam wracać do tego jak było z tobą, bo to cholernie bolało. Poprosiłam ich żeby przyjechali do mnie i to były pierwsze święta, które spędziliśmy w więcej niż 3 osoby, bo aż w 6 a potem 7. Połączyliśmy naszą wigilię z Dez i jej dziadkami a gdy Jacob skończył w domu, przybiegł do nas. To był chyba przełomowy moment wiesz? Czułam tak ogromny ból na sercu, pół wieczora chodząc i starając się nie wybuchnąć płaczem. Musiałam być silna, dla siebie i dla nich. Od tamtego dnia, wszystko się zmieniło. Dzięki nim pustka po tobie zaczęła się po części wypełniać, chociaż nigdy nie potrafiłam o tobie całkiem zapomnieć. Zawsze, gdy pojawiał się jakiś chłopak, przypominałam sobie ciebie. Nigdy nie pomyśleliśmy po pół roku, roku czy dwóch żeby spróbować cię odnaleźć wiesz? I cholernie cię za to przepraszam. Ale cała nadzieja zniknęła a my z całych sił małymi kroczkami ruszaliśmy do przodu. Jeśli znów zaczęlibyśmy cię szukać, cofnęlibyśmy się do początku a żadne z nas nie miało na to siły. Ale ty, ty nas znalazłeś. - mówiłam, podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam w nich miłość, tęsknotę i smutek, wszystko na raz. Nie mogłam wytrzymać, wstałam z kanapy, usiadłam obok niego, podkuliłam nogi i wtuliłam się w niego. Tom objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. Łzy zaczęły znów cieknąć mi strumieniami. Nie chcieliśmy wracać do początku a jak się okazuje, było nam to pisane. Znów wszystko wróciło on wrócił. Serce nie przestawało mi szybko bić a oddech uspokajać.
- Czy jest szansa, żebyśmy zostawili to za sobą? - zapytał po chwili ciszy. Otarłam łzy i odsunęłam się od niego. Patrzyłam w jego oczy i wiedziałam, że mówi na poważnie.
- Te cztery lata, czy wszystko? - odpowiedziałam, chcąc to wyjaśnić.
- Nie zostawię za sobą trzech lat chodzenia z najlepszą dziewczyną na świecie - odparł a na moją twarz wkradł się lekki uśmiech.
- Czyli zostawiamy cztery? - powiedziałam z nadzieją w głowię.
- Cztery najgorsze - wyjaśnił a ja pokiwałam głową. Czułam, że spadł mi kamień z serca. To chyba była najlepsza rzecz jaką mogliśmy zrobić. Zapomnieć o przeszłości, o tym co było i tak nie mogliśmy nic zmienić. Jedyne co mogliśmy to cieszyć się chwilą, tym, że siedzimy teraz razem u mnie w salonie i rozmawiamy.
- Ulżyło mi wiesz? - zapytałam a on się uśmiechnął.
- Mi też, zdecydowanie. Chyba właśnie tego potrzebowaliśmy. - odparł i teraz to ja pokiwałam ochoczo głową. Nie byłam już zła czy smutna. Dopiero teraz poczułam się szczęśliwa, że jest tutaj ze mną. Dopiero teraz czułam się wolna. Przez cały ten czas nie zdawałam sobie sprawy z tego, że zawsze było coś nie tak. Nawet gdy byłam szczęśliwa, to coś w środku mnie powstrzymywało. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Teraz wiem, że to był Tom. To chyba dlatego, że to dzięki niemu zapomniałam o bólu po rodzicach. Nigdy nie wyobrażałam sobie, jak dużo dla mnie zrobił. Resztę wieczoru, nocy i poranka rozmawialiśmy o jakiś głupotach. Dużo wspominaliśmy, opowiadaliśmy co się u nas działo, przeżycia, doświadczenia, zmiany, marzenia, poglądy.. Jakbyśmy się od nowa poznawali, mimo, że znaliśmy się lepiej niż mogłoby się wydawać. Gdy była już piąta rano, obydwoje leżeliśmy na kanapach, na przeciwko siebie. Byliśmy zmęczeni, ale jednocześnie nie chcieliśmy tracić tej atmosfery, między nami która była idealna. Czułam się taka bezpieczna i kochana, czując jak moja pustka w sercu wypełnia się. Nie wiemy nawet, kiedy obydwoje usnęliśmy.
    Powoli otworzyłam oczy słysząc pukanie do drzwi. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek na ścianie. Była już 13:24, spojrzałam się na Toma ale on ciągle spał. Ktoś znów zapukał a ja zaczęłam mruczeć pod nosem, wstałam i poszłam do drzwi, po chwili je otwierając.
- Czemu nie odbierasz ani nie odpisujesz? - zapytał zdenerwowany Jacob a ja stałam tam w szoku. Wiedziałam co zaraz się wydarzy i nie wiedziałam, jak mogłam o tym nie pomyśleć, że może dojść do ich spotkania szybciej niż by mi się wydawało.
- Jacob - wydusiłam z siebie a on stał z założonymi rękami. Był na mnie zły, widziałam to. Po chwili zastanawiając się co znów zrobiłam z telefonem, że nic nie słyszałam.
- Co z ciebie za przyjaciółka - wytknął mi a ja mimowolnie wykręciłam oczami. Kontem oka widziałam zbliżającego się w naszą stronę Toma i serce zaczęło bić mi dwa razy szybciej, bojąc się tego, co zaraz się stanie. Spojrzałam na Jacoba, widziałam jak jego głowa przekręca się w jego stronę i miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. Gdy wreszcie ich spojrzenia się spotkały obydwaj zamarli, chyba nawet nie oddychali a jedyne co słychać to bicie mojego serca. Nie wiem ile tam staliśmy, żadne nie wiedziało co zrobić. W końcu Jacob odwrócił swoją głowę i spojrzał na mnie a ja mogłam zauważyć tak wiele emocji wypisanych na jego twarzy.
- Kate, powiedz mi, że śnię - odparł drżącym głosem. Był w takim samym szoku jak ja, jeszcze wczoraj. Można by nawet powiedzieć, że wciąż w nim byłam, chociaż po nocy spędzonej razem miałam pewność, że Tom nie zniknie. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on zaczął iść w jego stronę.
- Chciałbyś śnić. - odpowiedział mu a on natychmiast na niego spojrzał. Atmosferę rozluźniał Marley który cieszył się z obecności Jacoba. Inaczej panowałaby tu grobowa cisza. - Znalazłem was, wczoraj Kate a dzisiaj ciebie - wyjaśnił wciąż do niego podchodząc jakby się bał jego reakcji. Cóż nie dziwię się, bo chyba nikt nie wie jak zareagować na spotkanie z człowiekiem, który zaginął cztery lata temu. Tego nie da się przewidzieć, zwłaszcza, że myśleliśmy, że już nigdy się nie zobaczymy. Po tych słowach Jacob podszedł do niego i zamknął go w koleżeńskim uścisku. Wreszcie do niego doszło, że on na prawdę tu z nami jest, że jego stary najlepszy przyjaciel wrócił. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, byłam szczęśliwa bo wiedziałam, jak teraz czuje się Jacob. Z naszego życia spadł ogromny kamień, który obydwoje nosiliśmy. Bardziej martwiłam się Dez, w końcu jej sytuacja była zupełnie inna niż nasza. Kochała go, ale tak na prawdę nigdy nie była z nim blisko i jej rany zagoiły się o wiele szybciej niż nasze.
- Stęskniłem się - powiedział Jacob a my się zaśmialiśmy. Przez chwilę czułam się jak dawniej. Jakby nic się nie zmieniło, znów nasza trójka. Ale to zaraz zniknęło, bo uświadomiłam sobie, że tak na prawdę zmieniło się wszystko.
- Ja też - odpowiedział Tom i teraz śmialiśmy się wszyscy. Odsunęli się od siebie a Jacob zaczął mu się dokładniej przyglądać. Zaczęłam iść w stronę salonu po chwili oni zrobili to samo nie przestając ze sobą rozmawiać. Teraz był ich czas, musieli się wygadać. Poszłam do kuchni zostawiając ich samych i zabierając się za robienie obiadu, w między czasie zaniosłam im po szklance soku. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, byli tacy szczęśliwi. Chcieli mi pomóc ale ja chciałam, żeby nadrobili zaległości. Przygotowywałam nam frytki i rybę a zapachy roznosiły się po całym domu. Po 20 minutach przyszli do mnie i usiedli w kuchni. Jacob kazał opowiedzieć sobie o wczoraj, o tym jak ja zareagowałam i jak wyglądał nasz wieczór. Nie miał nam tego za złe, że nie poinformowaliśmy go wczoraj o powrocie Toma. Stwierdził, że dobrze się stało bo po pierwsze my mieliśmy czas dla siebie a po drugie, że nie wie jak by zareagował przez telefon na taką wiadomość. Później rozmowa sama się nam kleiła, śmialiśmy się do łez wspominając i opowiadając sobie różne historie. Gdy obiad był gotowy, przygotowaliśmy stół i wspólnie zjedliśmy obiad, najadając się po uczy. Nadszedł więc czas na odpoczynek, poszliśmy do salonu, włączyliśmy telewizję, rozsiedliśmy się na kanapie i kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
- Kate, zapomniałem! - krzyknął w pewnej chwili Jacob a ja zmarszczyłam brwi i zaciekawiona patrzyłam na niego.
- O czym? - zapytałam i zaczęłam się śmiać widząc jego minę, po chwili dołączył do mnie Tom a on wykręcił jedynie oczami.
- Zadzwoń do Justina, próbował się dodzwonić do ciebie od wczoraj... - wyjaśnił a na sam dźwięk jego imienia serce mi stanęło. Jak mogłam o nim zapomnieć! Przez wczorajszy dzień nawet przez chwilę o nim nie myślałam a to przez to, co się działo. Nic nie odpowiedziałam, szybko wstałam i pobiegłam do pokoju. Telefon leżał na półce nocnej ale oczywiście był rozładowany. Cała się trzęsłam wciąż wątpiąc w swoją głupotę. Nie czekając ani chwili podłączyłam go do ładowarki a gdy się włączył wybrałam numer Justina i czekałam aż odbierze.
- Zaczniesz kiedyś obierać ten cholerny telefon? - zapytał zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Justin, przepraszam... - zaczęłam mówić, próbując jakoś się wytłumaczyć, chociaż nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Mam do w dupie. Jedyne co robię to się o ciebie martwię, co robisz o czym myślisz a ty mnie po prostu mnie olewasz - mówił a w moich oczach zebrały się łzy. Był zły, był cholernie zły a ja nie mogłam wybaczyć sobie tego, że doprowadziłam do takiej sytuacji.
- Nie mów tak, nie jest tak - odpowiedziałam a on się sucho zaśmiał, przez co skręciło mnie w żołądku.
- Cholera, myślałem, że jak wyjadę to nie będzie dnia, godziny gdy nie będziemy ze sobą rozmawiać. Ale tobie to najwyraźniej pasuje. Kurwa, Kate... - powiedział a ja myślałam, że zaraz wybuchnę płaczem albo zemdleję. Miał rację, zawiodłam go, zawiodłam po całej linii. Nie wiedziałam jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji.
- Przepraszam, nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Ja po prostu.. - zaczęłam się tłumaczyć, chciałam jakoś zacząć rozmowę, musiałam mu powiedzieć co się stało wczoraj. Kto przyjechał, on zasługiwał na to żeby wiedzieć. Ale kompletnie nie wiedziałam jak on na to zareaguje. Może to nie był dobry pomysł, jest na początku trasy. Nam zostało jeszcze prawie trzy tygodnie do spotkania a on jedyne co będzie robił to myślał o tym. Gdy dłużej o tym myślałam, wiedziałam, że chyba nie mogę mu tego zrobić.
- Za każdym razem, gdy razem myśleliśmy o tym, że wyjadę, gdy mówiłaś, że nie wiesz jak beze mnie wytrzymasz, że będziesz cholernie tęsknić kłamałaś? - zapytał, przerywając mi. Teraz nie słyszałam gniewu w jego głosie ale smutek a mnie zżerało to od środka, że to przeze mnie.
- Nie, nigdy cię nie okłamałam i nigdy tego nie zrobię. Po prostu chyba to jest taki mój sposób na radzenie sobie z tym, że ciebie nie ma. Chce żeby dni mijały jak najszybciej, chcę być już obok ciebie. Wszystko przez ten cholerny telefon, nie miałam głowy, żeby mieć go przy sobie - wyjaśniłam mu. Tak na prawdę było, tęskniłam za nim tak bardzo, że chyba chciałam wyprzeć od siebie wszystkie myśli na jego temat. Wiem jak głupio to brzmi ale chyba tak było. Nie chciałam o nim myśleć, czy nawet za dużo rozmawiać bo wiedziałam, że wtedy zwariuję. Chociaż z drugiej strony nie chciałam, żeby czas płynął szybko, bo przecież musiałam nacieszyć się Dez i Jacobem.. było tak wiele rzeczy, które mieliśmy w planach, że bałam się, że nie starczy mi na to czasu. To wszystko było tak pokręcone, że zaczynałam mieć tego dość.
- Jedyne o czym marzyłem, to usłyszeć twój głos. A ty nie potrafiłaś mieć przy sobie telefonu.. - znów gorzko się zaśmiał a ja spuściłam głowę, ciągnąć się za włosy - nie mam ochoty z tobą rozmawiać, pa - powiedział i się rozłączył. Siedziałam zdezorientowana na łóżku, nie mogąc uwierzyć co stało się kilka sekund temu. To zabolało, jak cholera, ale wiedziałam, że tak na prawdę to zasłużyłam na to. Nie mogłam usprawiedliwiać tego tym, że "dla mnie lepiej jest jak"... On mnie potrzebował, potrzebował słyszeć mój głos a ja nie potrafiłam dać mu chociażby tego. Był tysiące kilometrów ode mnie, prawdopodobnie niedługo będzie miał koncert i jedyne o czym będzie myślał to to jak, bardzo mnie nienawidzi. Położyłam się na brzuchu i szybko weszłam na stronę Topnews, na której nie było mnie od jakiś dwóch dni a to bardzo długo jak na mnie. Wpisałam datę, żeby pokazały się posty z przed kilku dni. Po kilku zobaczyłam ten nagłówek: "Bieber:"Jestem romantyczny i wrażliwy"". Szybko kliknęłam i zaczęłam czytać: Jak już pisaliśmy, po długich miesiącach niepewności, dramatycznych zwrotach akcji i napadach agresji z udziałem Justina Biebera i jego dziewczyny Kate Everdeen udało nam się chwilę z nim porozmawiać. Przypominamy, że jest właśnie w trakcie trasy koncertowej. W najnowszym wywiadzie 19-letni gwiazdor opowiedział o swojej wizji bycia "romantycznym i męskim" facetem. Jak zapewnia, to na nim spoczywa obowiązek zabierania swojej ukochanej do modnych restauracji."Uważam, że obowiązkiem mężczyzny jest być romantycznym. To mężczyzna powinien zapraszać dziewczynę w różne miejsca, dbać o nią. Nie może być odwrotnie" - twierdzi Justin. "Romantyczne jest wspólne spędzanie czasu. Na przykład na pikniku, na który zabierasz wszystkie rzeczy, które ta osoba lubi. Ja sam jestem wrażliwy i romantyczny. Wychowywała mnie mama, która bardzo o mnie dbała, więc wyrosłem na empatycznego faceta. " Czyżby zapełniał nas tym samym o swojej miłości do jego dziewczyny? ". W głowie miałam miliony myśli, które jedna po drugiej pojawiały się. Byłam wściekła na siebie, na nich, na Justina, na cały świat. Z całych sił wyparłam to wszystko i szukałam czegoś więcej, bojąc się tego co za chwilę mogę zobaczyć. Po 5 minutach moim oczom ukazał się nagłówek: "Spóźnił się TRZY GODZINY, dzieciaki płakały..", serce zaczęło bić mi szybciej, szybko weszłam i zaczęłam czytać: Justin Bieber przyswoił już sobie niemal wszystkie nawyki wielkich i bogatych gwiazd. 19-letni wokalista lubi ostre imprezy, szybkie samochody i narkotyki. Trudno się z nim pracuje, bo gwiazdorzy i myśl, że jest ponad prawem. Podczas występu Biebera w Des Moines w stanie Iowa. Show miał zacząć się o godzinie 19, jednak na scenie Justin pojawił się... o 22.05. Rodzice widzów - najczęściej nastolatków wymagających eskorty dorosłych - byli oczywiście wściekli. "To niedorzeczne! Mam przed sobą jeszcze cztery godziny jazdy samochodem, żeby wrócić do domu!" - mówiła jedna z oburzonych matek w rozmowie z magazynem Metro. "Gdybym mogła, przełożyłabym go przez kolano i sprzedała mu kilka razów! Widziałam, jak wiele dzieciaków płacze." Dodajmy, że hala, w której występował Bieber, była zapełniona do ostatniego miejsca, co oznacza, że czekało na niego 13 tysiecy (!) rozżalonych fanów." Przeczytałam i już chciałam rzucić ze zdenerwowania telefonem, gdy do pokoju wszedł Jacob z Tomem, a na jego widok serce mi od razu zmiękło i bicie serca się uspokoiło.
- Wszystko dobrze Kate? - zapytał Jacob kładąc się obok mnie na łóżku. Obserwowałam ich a potem posłałam im lekki uśmiech.
- No jasne - odpowiedziałam, chociaż czułam, że on wie, że nie jest okej. Ale na pewno nie chciałam rozmawiać o tym teraz. Po pierwsze nie chciałam jeszcze bardziej psuć sobie humoru a wiedziałam, że opowieści a potem rozmowa, sprawiłyby, że myślałam bym o tym dużo za dużo. Po drugie był tutaj Tom a nie mieliśmy jeszcze okazji rozmawiać o Justinie, nie byliśmy chyba jeszcze gotowi. To by tylko potwierdziło to, że nigdy nie będziemy mogli być już razem. Przez następne 15 minut leżeliśmy i myśleliśmy o tym co będziemy robić wieczorem, nie mogliśmy siedzieć w domu. Ustaliliśmy więc, że pójdziemy na miasto. Tom poszedł się kąpać a my z Jacobem leżeliśmy w sypialni.
- Co się stało Kate? - zapytał sekundę po tym jak zostaliśmy sami. Odwrócił się w moją stronę, podparł głowę ręką i uważnie mi się przyglądał.
- Wszystko zepsułam... jestem beznadziejna wiesz? - zapytałam go i widziałam, że zrobił się zły, nie wiedząc do końca dlaczego.
- Nie musisz być zawsze idealna - wyjaśnił a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Zaskoczył mnie tą odpowiedzią.
- Co masz na myśli? - odparłam po chwili, chcąc zrozumieć o co mu dokładnie chodzi. Czasem postrzegał pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy. Dlatego, tak dobrze jest mieć kogoś obok siebie, żeby potrafił Ci wyjaśnić rzeczy, których ty nie zauważasz lub nie rozumiesz a to jest bezcenne.
- Czy kiedykolwiek się na tobie zawiódł Kate? - zapytał a ja po chwili namysłu pokiwałam przecząco głową - no właśnie, więc nie masz prawa mówić, że jesteś beznadziejna. Nikt z nas nie jest idealny. Okej, nie odbierałaś, rozumiem, że może być zły i zawiedziony ale to nie oznacza, że może obarczać cię tym wszystkim - wyjaśnił a ja patrzyłam na niego analizując jednocześnie jego słowa. Nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, to, że na prawdę nigdy nie miał okazji się na mnie zawieźć. Zawsze starałam się, żeby wszystko było idealnie. Robić tak, żeby był szczęśliwy, żeby było dobrze, bojąc się co powie jego rodzina, fani, paparazzi, świat.. Ale chyba sama czasem traciłam przez to samą siebie, trzymając się na wodzy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy aż do teraz.
- Jacob pójdziecie sami okej? Ja do was dołączę, muszę z nim porozmawiać - powiedziałam po chwili ciszy. Kiedy chciał już odpowiedzieć, do pokoju wszedł wykąpany Tom. Nie miał nawet ciuchów na przebranie, więc Jacob po tym, jak dałam mu znać, że chcę zostać sama zaproponował, że pojadą do hotelu, później do niego i wrócą po mnie. Odpowiadała mi taka opcja, bo nawet Tom nie zaczął nic podejrzewać, a nie chciałam, żeby martwił się czymkolwiek. Gdy po 10 min zostałam sama, poszłam wziąć szybki prysznic, umyłam włosy i ogoliłam wszystkie części ciała. Chciałam się naszykować i mieć z głowy, żeby nie myśleć o tym później. Wysuszyłam a potem wyprostowałam włosy, umalowałam się, ubrałam w klik i byłam gotowa. Usiadłam wygodnie na fotelu w salonie i wybrałam numer Justina, serce biło mi nieco szybciej. Nawet nie wiedziałam za bardzo co chcę mu powiedzieć. Byłam zła na siebie ale z drugiej strony na niego też i nie do końca wiedziałam, jak on na to zareaguje. Czasem mam wrażenie, że jestem okropnie samolubna, że myślę o tym czy mi smutno, jak ja się czuje i tak mam też teraz. Chociaż cały czas mam w głowie słowa Jacoba i wiem, że to nie do końca prawda. Dzwoniłam z 10 razy, ale nie odbierał. Zastanawiałam się czy to dlatego, że nie chce ze mną rozmawiać czy ma koncert. Zaczynałam nienawidzić tego, że nie wiem co się z nim dzieje a przecież nie powinno tak być. Wiem, że to wszystko moja wina i nie daje mi to spokoju. Nie wiedziałam już sama co mam o tym myśleć, wybrałam numer Pattie i czekałam aż odbierze.
- Kate, jak dobrze, że dzwonisz, wszystko w porządku? - zapytała, gdy po kilku sygnałach odebrała połączenie. Słyszałam w jej głosie smutek, przez co mój żołądek wywinął koziołka.
- Cześć Pattie, no właśnie nie do końca.. - odpowiedziałam z żalem w głosie. Nie chciałam żeby wszyscy przeze mnie cierpieli, to nie miało tak wyglądać.
- Rozmawiałam z Justinem, wiem, że nie wszystko szło po waszej myśli. Ale wiem, że teraz oskarżasz za to wyłącznie siebie, dlatego cieszę się, że dzwonisz - wyjaśniła a ja zmarszczyłam brwi. Zaskoczyła mnie tym co powiedziała. Myślałam, że będzie na mnie zła za to, że zraniłam Justina i przez to 13 tysięcy ludzi musiało na niego czekać. Tyle niepotrzebnych łez, wylanych przez moją głupotę. Ale ona tego nie zrobiła, była smutna, ale nawet nie na mnie. Nic z tego nie rozumiałam.
- Wiem, że źle zrobiłam. Wiedziałam, że mamy umowę, żeby ze sobą rozmawiać a ja przez te kilka dni nawet nie trzymałam telefonu dłużej niż 10 minut. Chciałam, żeby ten czas, gdy nie ma go tutaj ze mną zleciał mi jak najszybciej, chciałabym być już z nim.  Ale skupiłam się na samej sobie... na tym, żebym czuła jak najmniejszy ból tym samym wyrządzając go Justinowi. Ja nie powinnam była.. - wyjaśniałam Pattie, całą tą sytuację z mojej strony, która prawdopodobnie nie była wiele lepsza niż ze strony Justina, kiedy mi przerwała.
- To on nie powinien Kate. Tak bardzo się tego bałam, miałam nadzieję, że coś się zmieni od kiedy jego życie tak bardzo się zmieniło. Ale to wszystko do niego wraca, czuję, że znów zaczyna zanikać. Jakby zabierali mi własnego syna a w twoim wypadku chłopaka. Oni go zmieniają, ten świat go zmienia i to w taki sposób, że on tego nie zauważa. Zobacz, wiesz jak bardzo kocha fanów, że zrobiłby dla nich wszystko i czy myślisz, że tak po prostu bez żadnego powodu mógłby ich zranić. - powiedziała a ja pokiwałam przecząco głową, po chwili rozumiejąc, ze mnie nie widzi, ale nie miałam, kiedy jej odpowiedzieć. - Nie musisz odpowiadać, bo wiem, że tak nie jest. Teraz pewnie sobie myślisz, że to twoja wina, bo nie odbierałaś jego telefonów. Ale on nie miał prawda tak się zachować, nie miał prawda zwalać tego na ciebie. Wiem, że on sam tego nie wymyślił, otacza go tam tyle ludzi wiesz? Dlatego ja i ty jesteśmy takie ważne, bo musimy go trzymać przy zdrowych zmysłach. Tylko my możemy to zrobić. Pamiętasz, opowiadałam ci kiedyś o tym, że on jest dobry tylko czasem o tym zapomina i właśnie tak się teraz dzieje. Ja cię bardzo za niego przepraszam Kate - wyjaśniła a ja słyszałam, że głos zaczyna jej się załamywać, przez co w moim oku pojawiła się łza. Ta cała sytuacja była dla mnie nowa, ale Pattie miała rację. Pamiętam tą rozmowę, w której starała mi się to wszystko wytłumaczyć: ...ludzie jednak często popełniają błędy, on mimo że mógłby wydawać się dorosły, dojrzały, jeszcze taki nie jest. Widzę jak on się zmienia, widzę jak zmienił się odkąd jesteście razem, gdy był z Seleną też był inny. Dzięki wam dwóm powoli staję się dobrym człowiekiem. Zawsze nim był, tylko sława, problemy, ciągłe plotki to wszystko go czasem przerasta rozumiesz? Wariuje od tego, chce pokazać ludziom, że nie zwraca na to uwagi, że ich słowa go nie bolą, ale bolą i to cholernie... Później w wakacje posmakował życia typowej, rozpieszczonej gwiazdy. Nie było tygodnia, żeby w internecie czy gazetach nie pojawiła się jakaś informacja o nowym skandalu wywołanym przez niego. Chciał udowodnić ludziom tak wiele rzeczy, czasem zapominając kim tak na prawdę jest. Gdy spóźnił się ok 2 godziny na swój koncert, powiedziałam mu, że ma przestać. Wytłumaczyłam mu, że krzywdzi własną rodzinę, swoje beliebers. Zakończył to, wyjechał, zaczął nowe życie i poznał ciebie. I powoli zaczął łapać nowy sens życia, zapomniał o Selenie, o kumplach, których wszędzie zabierał. Tak bardzo się cieszył, kiedy zdobywał prawdziwych przyjaciół. Gdy napisała do niego Selena, powiedział mi o tym. Mówił, że boi się, że przeszłość do niego wróci, że zatęskni za tym co było kiedyś.
- Pattie nie płacz proszę, wszystko będzie dobrze. - powiedziałam, chociaż sama nie byłam tego pewna. Nie mogę spodziewać się niczego, w końcu to nie jest Justin, którego znałam.
- Kate, wiem, że chciałaś spędzić czas ze znajomymi, ale może przyjechałabyś do mnie, nas na kilka dni. - zapytała a na moją twarz wkradł się uśmiech. Cieszyłam się, że mamy ze sobą tak dobry kontakt i, że mogę na niej polegać a ona na mnie. Nie dawało mi to spokoju, ale na prawdę zaczynałam mieć wrażenie jakby to była moja mama. Każdy w końcu ma więcej niż jedną, gdy się z kim wiążesz jego rodzice stają się też twoimi więc nie mogłam mieć tego sobie za złe.
- Jeśli mnie potrzebujesz, to oczywiście, że przyjadę. Tylko czy mogłabym z Jacobem, Dez i Mikem? Jednocześnie mielibyśmy fajną przygodę. - zapytałam, coraz bardziej uważając, że ten pomysł jest na prawdę dobry. Okej, do Kanady jest trochę daleko, ale w czasie drogi coś byśmy pozwiedzali. To była by na pewno świetna przygoda.
- No pewnie, znajdzie się tu dla was wszystkich miejsce. - odpowiedziała a na moją twarz wkradł się jeszcze większy uśmiech. Chociaż zastanawiałam się, kiedy Tom będzie wracał do domu. To było oczywiste, że kiedyś będzie musiał wrócić. Gdyby nie, pewnie jego rodzice wysłaliby wojsko a potem on musiałby mieszkać na Antarktydzie a tego byśmy nie chcieli. Nie chcę żeby wyjeżdżał, tak bardzo za nim tęskniłam ale wiem, że teraz będziemy się częściej widywać, rozmawiać. Więc może wybierze się z nami chociaż w połowę wycieczki. Jeszcze trzeba poinformować Dez, że wrócił. Jestem cholernie ciekawa jak na niego zareaguję, ale myślę, że nie będzie to nic strasznego.
- Pattie, czy mamy mówić o tym Justinowi? - zapytałam po chwili ciszy. Nie wiem, jak będzie się czuł z faktem, że jego dziewczyna i przyjaciele jadą pół kraju, żeby odwiedzić jego mamę i dziadków. Na pewno będzie mu przykro, że nie może być tu z nami. Chociaż teraz, to nie wiem czy nawet za nami tęskni.
- Na pewno, bo gdyby paparazzi złapało was u mnie, lub po drodze i doszłoby to do Justina wolę nie myśleć jakby się wtedy czuł. Poza tym, nie mamy powodów, żeby go okłamywać. Ja z nim porozmawiam. - odpowiedziała a ja pokiwałam głową. Miała całkowitą rację, poza tym nie czułabym się dobrze, gdybyśmy zataili nasz wyjazd. W końcu to jego rodzina, z resztą to nic strasznego. Pattie na pewno mu to wszystko wyjaśni.
- Ze mną nie chce rozmawiać... Dzwoniłam dzisiaj kilkanaście razy, ale gdy rozmawialiśmy rano, powiedział, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać, pa i się rozłączył. - opowiedziałam i słyszałam jak wzdycha. Wie, że jej syn cierpi i to przeze mnie, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę, że ja cierpię jeszcze bardziej. Justin miał całkowitą rację, jego mama jest niesamowita.
-Nie martw się, długo bez ciebie nie wytrzyma - powiedziała i obie się zaśmiałyśmy. Nagle poczułam, że strasznie za nim tęsknie. Za jego śmiechem, ciepłem... To okropne, że los wystawił nas na taką próbę. Jakby ktoś chciał sprawdzić, jak wielka jest nasza miłość. Ale my mu pokażemy, że wcale nie łatwo nas rozdzielić.
- Spróbuję zadzwonić jeszcze wieczorem. Na wszelki wypadek, ja też poinformuję go o wyjeździe, nie chcę żeby miał mi cokolwiek za złe, bo źle się to kończy. - odparłam. Spojrzałam na zegarek i zostało mi jeszcze 5 minut do przyjazdu chłopaków, musiałam niedługo kończyć. - Pattie, będziemy w kontakcie. Jutro z samego rana zaczniemy ustalać jakiś plan wyjazdu. Myślę, że najszybciej wyjedziemy za jakieś 2-3 dni, ale to jeszcze zobaczymy. Niestety teraz muszę kończyć, idziemy się trochę odstresować na miasto. - wyjaśniłam jej i słyszałam jak się śmieje. Na prawdę czułam, że mogę jej wszystko powiedzieć i wiedziałam, że ona mi pomoże, nie ważne jaki byłby problem.
- Będę czekać na telefon. Uważaj na siebie okej? I udanej imprezy, pa Kate - powiedziała a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. To było miłe, że martwiła się o mnie, chociaż wiem, że to nie od niej powinnam usłyszeć te słowa, ale osoba z którą chciałam porozmawiać, nie chciała nawet mnie słyszeć.
- Dziękuje Pattie. Pa - odparłam i rozłączyłam się. Siedziałam jeszcze chwilę w fotelu, głaskając Marleya i patrząc w okno. Cały ten czas, zanim wyjechał Justin tak cholernie bałam się, że powróci jego stare życie o którym ja nie mam pojęcia. I tak się też stało, a ja zaczynam być coraz bardziej przerażona kompletnie nie wiedząc co mam robić, jak się zachować. Ale najbardziej boję się tego, że go stracę. Najgorsze w tym wszystkim je to, że to co tutaj się działo przez rok, to nie było jego prawdziwe życie. Może i go znałam, ale na pewno nie tak jak powinnam. To jest tak jak poznajesz chłopaka, podoba Ci się, dobrze ci się z nim rozmawia, ale później zaczynasz odkrywać rzeczy, których wcześniej nie znałaś np. nie umie zachować się przy twoich rodzicach, gdy jest pijany staje się agresywny, w nocy zajmuje połowę łóżka itp. Tak ja mam teraz, niby go znam ale po roku czasu poznaje rzeczy, z którymi wcześniej nie miałam do czynienia. Ale mimo to wszystko, kocham go najbardziej na świecie.

Justin POV:
Byłem tak cholernie zmęczony, że nawet nie pamiętam jakim cudem zszedłem ze sceny i jak znalazłem się w garderobie. Minęło już prawie dwa tygodnie trasy a ja ledwo daję radę. Kto by pomyślał, że tak szybko odzwyczaję się od tego wszystkiego, od życia w trasie. Tak bardzo chciałem, żeby wszystko było idealnie, ale już na wstępie musiałem coś spierdolić. Dzisiaj na scenie byłem prawie 30 minut dłużej, chcąc jakoś odpokutować moje ostatnie wymysły. Szkoda tylko, że tego nikt nie zauważa, nikt nie docenia. Gdy zrobię coś źle, afera na cały świat a kiedy na prawdę się staram, cisza. Przecież, nie mogę robić nic dobrego, jestem tym złym i rozwydrzonym nastolatkiem, więc po co w ogóle zawracać sobie tym głowę.. Leżałem na kanapie i tylko słyszałem rozmowy wokół mnie. Nie miałem siły ruszyć chociażby palcem u ręki. Ludzie myślą, co to jest dwie godziny koncertu, stoisz i śpiewasz, wielki mi to wysiłek. Ale, gdy tańczysz w domu przy ulubionej piosence, która trwa trzy minuty a do tego jeszcze śpiewasz, padasz potem na łóżko lub musisz chwilę postać, żeby odpocząć, bo brak Ci tchu. Tak bardzo nienawidzę tego, że ludzie czasem zapominają, że jestem przecież człowiekiem. Oceniają, ale nie wiedzą jak to jest być na moim miejscu.
- Justin jedziemy - usłyszałem głos Scootera i zakląłem w duchu. Czasem nienawidziłem tego człowieka, chociaż wiedziałam, że to on czasem stawia mnie do pionu. Poza tym musiał zadbać o to, żeby wszystko szło zgodnie z planem. Nie miałem siły się z nim kłócić, powoli otworzyłem oczy i zwlokłem się z kanapy. Wszyscy zaczynali się już zbierać do wyjścia, resztę ekipy czekało jeszcze pełno roboty, musieli poskładać sprzęt itp. ale ja nie musiałem się już tym martwić, w końcu za to im płacę. Szedłem korytarzem, myśląc jedynie o tym, że za 5 minut znajdę się w tourbusie i będę mógł odpocząć.
- Dobry koncert stary - usłyszałem głos Rayana, kiedy doszedł do mnie. Dzisiaj był na widowni, miał jakiś dobry humor w przeciwieństwie do mnie. Wykręciłem jedynie oczami a on mnie lekko uderzył. Po chwili stanął za mną i lekko mną potrząsnął, jakby chciał mnie obudzić.
- Dzisiaj to nie zadziała - odpowiedziałem. Zawsze tak robił, gdy byłem zmęczony i chciał mnie rozluźnić, jednocześnie trochę zdenerwować żebym mógł dać upust emocją, czyli mu oddać. On jako nieliczny znał mnie na wskroś, dosłownie. Był ze mną od zawsze, w każdych ważnych dla mnie chwilach. Wspierał mnie jak nikt inny i cieszyłem się, że wreszcie znów możemy spędzać ze sobą czas. Kolejny raz, zostawił dla mnie pracę fotografa w Kanadzie i ruszył ze mną w trasę, ale wiedziałem, że sprawia mu to przyjemność.
- Czy to przez Kate? - zapytał po chwili. Na dźwięk jej imienia serce zaczęło bić mi szybciej. Myślałem o niej przez pół koncertu. Te wszystkie piosenki, które pisałem dla niej i o niej, sprawiały, że nie mogłem o niej zapomnieć nawet na 2 godziny. Te uczucia, które towarzyszyły mi podczas ich pisania mogłem poczuć od nowa, zwłaszcza, teraz, kiedy byliśmy tak jakby pokłóceni. Nigdy więcej nie chciałbym się czuć tak jak wtedy. Świat bez niej przestawał mieć dla mnie większe znaczenie, bo teraz to ona była dla mnie najważniejsza. Byłem na nią tak cholernie zły, potrzebowałem jej, tak bardzo chciałem usłyszeć jej głos, móc ją dotknąć, przytulić, zobaczyć a jej po prostu nie było. Nienawidziłem wtedy siebie, że ją zostawiłem samą, że nie wiem co się z nią dzieje, że jej tu ze mną nie ma. Najgorsze jest to, że ubzdurałem sobie, że to wszystko przez fanów, przez trasę. Jakby to była ich wina, że musieliśmy się rozdzielić i nie chciałem ich wtedy widzieć. Wiem, że spierdoliłem, wiem, że nie powinienem był spóźniać się na koncert, ale wtedy uczucia wzięły nade mną górę. Nie tylko zraniłem swoją rodzinę ale też Kate. Gdy wyszliśmy na dwór czekali na nas fani i paparazzi. Chociaż bardzo chciałem, nie miałem siły na to, żeby zostać chwilę z nimi i dać im resztki siebie. Zakryłem twarz i jak najszybciej wszedłem do tourbusa od razu kierując się do swojej "sypialni".
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedział Rayan, kiedy już chciałem zamykać drzwi od pokoju. On też się martwił, tak wiele razy widział jak się załamuję, jak tracę samego siebie. Nie zawsze udawało mu się mi pomóc i wiem, że męczyło go to, bo mógłby czasem oszczędzić wiele łez. Ale z czasem nauczył się, że nie może mieć na mnie całkowitego wpływu, że jeśli będę chciał to zrobię jak zechcę ale nigdy nie przestał się starać.
- Chcę być już z nią - odparłem jedynie wiedząc, że to mu wystarczy. Nawet nie musiałem mu wiele wyjaśniać, czasem rozumieliśmy się bez słów. Pokiwał jedynie głową, chyba nie wiedział, jak może mi pomóc, dobrze wiedząc, że słowa "niedługo się zobaczycie" nic nie pomogą. Kiedy odwrócił się i poszedł do "salonu" przymknąłem drzwi, rzuciłem się na kanapę i sam nie wiem, kiedy, usnąłem.
    Słyszałem irytujący dźwięk, który miałem wrażenie, że był coraz głośniejszy. Otworzyłem oczy i próbowałem zlokalizować miejsce z którego dochodzi. Gdy w końcu mi się to udało, sięgnąłem ręką po telefon, który był w kieszeni moich spodni i spojrzałem na wyświetlacz "mama". Nie mogłem tego zignorować, bo wiem, że dzwoniłaby jeszcze kilka razy.
- Spałem - burknąłem do słuchawki zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Czasem mogłaby dać mi pospać chociaż te dwie godziny. Nie wiem jak one to robią, że mają taki instynkt, że dzwonią zawsze w najmniej odpowiednich sytuacjach lub gdy śpisz, zasypiasz. Nigdy nie zrozumiem ich magicznych zdolności.
- Zmęczony? - zapytała, a ja od razu mogłem wyczuć się się martwi. Wiedziałem, że wolałaby być tutaj ze mną w trasie, ale nie chciałem jej tym obciążać. Poza tym pewnie w którymś momencie do mnie, może już nas dołączy. Zawsze chce mieć pewność, że wszystko u mnie w porządku, pewnie jak to każda mama.
- Oj tak, 20 min bisów wymęczyło mnie do końca - wyjaśniłem jej, nawet nie wiedząc czy mnie zrozumiała bo telefon leżał na moim uchu a ja pół twarzy trzymałem na poduszce. Chociaż, ona jest tak doświadczona, że nawet gdybym ledwo co mówił np. przez chrypę ona mnie i tak zrozumie. Na prawdę czasem się zastanawiam, że ma jakieś super moce o których mi nie mówi.
- Uważaj na siebie - odpowiedziała a ja wykręciłem oczami.
- Co robisz? - zapytałem, przekręcając się na plecy i ziewając.
- Pakuje się. Nie miałam, kiedy Ci powiedzieć, że jadę do Diany i Bruca na jakiś czas. Tata i dzieciaki też jadą, zaczęły się im wakacje. - odparła a moje serce zaczęło bić mi szybciej. Nikt nienawidzi momentu w których życie czasem na pierwszym miejscu stawia rzeczy, na których nie zależy nam tak bardzo. Czuję się jakbym nie dostał urlopu, tak to jest ogromny minus mojej pracy. Ja nie mogę z dnia na dzień wziąć wolnego, zachorować. Jeśli czegoś nie ma planie, który ułożony był jakieś pół roku temu. Jak do cholery mogę zaplanować swój czas z takim wyprzedzeniem.
- To jasne, dobrze, że nie będziesz siedzieć sama - powiedziałem i na prawdę miałem to na myśli. Czasem strasznie się o nią martwiłem. Mieszkała sama, nie miała nikogo oprócz swoich sióstr w pobliżu i koleżanek. Byłem wtedy przeważnie zły, że tak ją zostawiłem ale ona kochała swoje życie.
- A wiesz kto jeszcze jest sam? - zapytała a ja zmarszczyłem brwi nie do końca rozumiejąc o co może jej chodzić.
- Nie rozumiem - odpowiedziałem i słyszałem jak wzdycha. To znaczyło tylko tyle, że zmieniłem bieg tej rozmowy i nie przebiega tak jakby chciała.
- Chodziło mi o Kate, ona też jest teraz sama, więc.. - zaczęła mówić.
- Ona też jedzie? - zapytałem nie dając jej skończyć.
- Tak, dzisiaj jej to zaproponowałam i zgodziła się - wyjaśniła a ja wziąłem głęboki oddech. Chyba takiej informacji się nie spodziewałem. Najdziwniejsze chyba było to, że nie byłem zły, chociaż chyba nawet nie powinienem i nie miałbym o co. Cieszę się, że spędzi czas z moją rodziną, że mają tak dobry kontakt i że kochają ją tak jak ja.
- Cieszę się, że może na ciebie liczyć - odparłem po chwili ciszy. Wiedziałem, że czekała na moją reakcję. Po ostatnich wydarzeniach wiem, że była przybita, oczywiście przeze mnie. Zawiodłem nie tylko fanów ale ją i Kate również, czasu jednak nie cofnę. Także wierzę, że spędzanie czasu z rodziną i Kate pomorze im obydwu.
- Kochanie wszystko dobrze? - zapytała a ja słyszałem troskę w jej głosie. Wiem, jak bardzo zależało jej na naszym szczęściu. Mam nawet wrażenie, że pragnęła tego bardziej niż dla samej siebie. Ale jestem chyba za młody, żeby zrozumieć czym jest miłość do swoich dzieci.
- Po prostu muszę z nią porozmawiać i przeprosić. Widziałem, że do mnie dzwoniła ale nie miałem jak odebrać. Pewnie się martwi, po naszej porannej rozmowie - odpowiedziałem, nagle z całych sił pragnąc usłyszeć jej głos. Słyszałem śmiechy z salonu, pewnie musieli coś oglądać, normalnie bym do nich poszedł ale dzisiaj nie miałem ochoty. Teraz role się odwróciły i znów winię ich za to co się stało. Szybko jednak odrzuciłem te myśli, nie mogę wiecznie wszystkich obwiniać za swoje błędy. Chociaż, kiedy się jest sławnym i ludzie wciąż cię obserwują zaczynasz myśleć inaczej, sprawia to, że po prostu nie zawsze jesteś do końca sobą.
- Kochamy cię wiesz? - szepnęła a ja się zaśmiałem. Czasem miałem wrażenie, że wciąż traktuje mnie jak małe dziecko, ale to chyba dlatego, że w jej oczach wciąż nim jestem. Możliwe, że chwilami też się tak czuję, ale to już inna sprawa.
- Oj mamo -brząknąłem i teraz to ona się zaśmiała. - Więc kiedy jedziecie? - zapytałem. Skoro już się pakowała, niedługo będzie wyjeżdżać. Strasznie chciałbym być tam z nimi, ale grafik jest tak napięty, że jeśli chciałbym się z nimi spotkać to wyszłoby na to, że spędziłbym z nimi może 2h i musiałbym już wracać. Niedługo mam ważną imprezę charytatywną, której nie mogę się już doczekać. Poza tym chłopaki, myśleli, żeby pójść na jakąś imprezę, a chyba czuję, że potrzebuję się odstresować więc to nie taki głupi pomył.
- Ja wyjeżdżam jutro wieczorem, Jeremy też a Kate ma dać mi jeszcze znać. Bo chce przyjechać z Jacobem, Dez i Mikem. Także trochę nas będzie. - wyjaśniła. Teraz to mega strasznie chciałbym tam być, bo wiem, że będą się fantastycznie bawić a mnie z nimi nie będzie. To prawie tak jakbym nie jechał do domu na święta i omijała mnie najlepsza część. Czułem smutek a jednocześnie szczęście bo wiem, że Kate będzie szczęśliwa a to było najważniejsze.
- Mamo czy ona wie, że tata tam będzie? - zapytałem, kiedy przypomniałem sobie ich ostatnie spotkanie. To wtedy o mały włos nie straciłem jej. Wiem też, jak bardzo bolesny był to okres dla Kate, z resztą dla mnie też. Ale ja kojarzę go z tym, że mnie zostawiła a ona z tatą. On też był dobrym człowiekiem, po prostu martwił się o mnie, nie chciał żeby ktoś mnie zranił i tyle. Myślę, że dużo odziedziczyłem po nim jak na przykład to, że czasem nie mogę zapanować nad swoimi emocjami.
- Nie wspomniałam jej o tym, całkiem o tym zapomniałam, gdy z nią rozmawiałam. Nie jestem pewna jak na to zareaguje - odpowiedziała a ja pokiwałem głową. Ja też niczego nie mogłem się spodziewać.
- Ja z nią porozmawiam - powiedziałem. Miałem nadzieję, że uda mi ją namówić, że to dobry pomysł. Muszą porozmawiać, tata musi zobaczyć jaka ona jest na prawde.
- Tak zadzwoń do niej. - odparła a ja się uśmiechnąłem.
- Okej, to do usłyszenia później mamo - zakończyłem rozmowę i rozłączyłem się nie czekając ani chwili wybierając numer Kate. Nawet nie wiedziałem za bardzo co chce jej powiedzieć, jak mam zacząć. W końcu nie dałem jej nawet szansy na wyjaśnienia, więc nie wiem jak się teraz czuje.
- Justin - usłyszałem jej głos po czterech sygnałach. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu, cholernie chciałem usłyszeć jej głos.
- Kate, kochanie, przepraszam - zacząłem od najważniejszej sprawy. Musiałem to jak najszybciej wyjaśnić, bo inaczej zwariowałbym.
- Oh - odparła, najwidoczniej zaskoczona moim wyznaniem.
- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Chyba po prostu zrozumiałem jak okropnie czuję się, gdy nie ma cię obok - wyjaśniłem i obydwoje się zaśmialiśmy. Czułem ulgę na sercu słysząc jej śmiech. W głębi duszy wiedziałem, że nie będzie się na mnie długo gniewać, bo po prostu nie potrafiła. Z resztą ja miałem zupełnie tak samo.
- Tylko nie mów, że się stęskniłeś - powiedziała przez śmiech a ja dałbym sobie rękę uciąć, że teraz wykręca oczami.
- Jak cholera. Mam wrażenie, że te 23 dni to będzie wieczność - odparłem uświadamiając sobie, że na prawdę jeszcze przez długo jej nie zobaczę i przez to moje serce się ścisnęło, bo najchętniej chciałbym być teraz z nią.
- To bolało Justin - powiedziała po chwili ciszy, która stawała się robić nieznośna.
- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie wiem.. mogę cię tylko przeprosić - wyjaśniłem czując się okropnie. Dlaczego nie mogłem pomyśleć zanim coś zrobię, tylko byłem taki porywczy.
- Po prostu ciągle przed oczami mam to 13 tysięcy ludzi, dziewczyn które płaczą i to jakby przeze mnie. Jak mogłeś postawić mnie w takiej sytuacji, tego nie mogę zrozumieć. Nie chciałam nikogo zranić, chociaż wiem, że przez moją głupotę zraniłam ciebie i ja też cię przepraszam, nie wiem co się ostatnio ze mną działo - odpowiedziała a ja czułem jak moje ciało ogarnia ciepło. Chyba dalej nie rozumiem czym do końca jest miłość bo wciąż mnie zaskakuje.
- To ja też przesadziłem z reakcją, nie musisz mnie przepraszać kochanie. - odparłem i wiedziałem, że teraz się uśmiecha - hej, wszystko u ciebie w porządku? - zapytałem nawiązując do ostatniej części. Może powinienem zacząć się martwić, że coś się stało ale przez to, że jesteśmy daleko ona nie chce mnie martwić.
- Tak, chwilami jest lepiej niż mogłabym sobie wyobrazić - wyjaśniła a ja się uśmiechnąłem. To było najważniejsze, że była szczęśliwa. W końcu miała teraz 3 miesiące wakacji, także powinien być to dla niej najlepszy okres. Nie mogę się już doczekać, naszych wspólnych wakacji, które zaplanowałem razem ze Scooterem.
- Baw się ile możesz, bo jak przyjedziesz do mnie to nie odstąpię cię na krok - podpowiedziałem jej.
- Oh, czy to groźba czy obietnica? - zapytała przez śmiech.
- Jedno i drugie - odpowiedziałem a z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
- Justin, muszę ci coś powiedzieć - powiedziała po chwili ciszy. Serce zaczęło bić mi szybciej bo nie do końca wiedziałem czego się mam spodziewać.
- Hmm? - jedynie wydusiłem z siebie, chcąc jak najszybciej usłyszeć co ma mi do powiedzenia, słysząc jak bierze głęboki oddech.
- Dzisiaj rozmawiałam z Pattie i zaproponowała mi, żebym do niech przyjechała - wyjaśniła szybko a ja setny raz podczas tej rozmowy się uśmiechnąłem. Wiedziałem, że pewnie musiała się martwić, jak na to zareaguję.
- Wszystko już wiem i nie musisz się mną martwić - odparłem gdy Kate wypuszczała wstrzymywane powietrze.
- Zawsze się o ciebie martwię - zbeształa mnie a ja wykręciłem oczami - Ale, że chciałam spędzić jak najwięcej czasu z Dez i Jacobem, postanowiłam im zaproponować żeby jechali ze mną. Jeszcze nie miałam okazji z nimi porozmawiać ale myślę, że się zgodzą. Myślałam też, żeby od razu odwiedzić ciocię i wujka bo potem może nie być okazji. Także mam już chyba plany na resztę wolnego czasu - opowiedziała a ja pokiwałem głową. Tak to był dobry pomysł, żeby spędziła ten czas z rodziną i przyjaciółmi. Może dzięki temu nie będzie za nimi tak bardzo tęsknić lub będzie mieć mniejsze wyrzuty sumienia, że ich zostawia.
- A jakie masz plany później? - zapytałem specjalnie zmieniając głos na seksowny.
- Hmm, no myślałam nad tym, że resztę wakacji spędzę z najlepszym chłopakiem na świecie i jeszcze nie jestem pewna jakie mamy plany, ale wiem, że będą niesamowite. A ty? Co będziesz robił? - zapytała a ja mogłem wyczuć również nutkę rozbawienia i seksowności. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz, nie dałem rady go powstrzymać.
- Ja mam mnóstwo pomysłów, nie będę cię zanudzać. - odparłem i słyszałem jak wzdycha, pewnie z frustracji. Wiedziałem, że nie tego się spodziewała, ale nie miałem zamiaru zdradzać jej co będziemy robić, nie mogę uwierzyć, że na prawdę myślałam, że wszystko jej powiem.
- Tęsknię za tobą. Gdy oglądam te cholerne strony, gdzie o tobie piszą doprowadza mnie to szału. Codziennie ogląda cię tyle ludzi a ja nie mogę.. mam tak wielką ochotę cię pocałować i powiedzieć jak bardzo cię kocham - szepnęła a ja czułem, że moje serce się skurczyło z bólu. Chyba nie ma słów, żeby opisać jak bardzo chciałbym być teraz obok niej. To przy Kate czuję się jakbym na prawdę żył, jakby moje życie wcale nie było tak bardzo popieprzone jak jest teraz. Ta fikcja która mnie otacza, tylko ona jest prawdziwa, ona sprowadza mnie na ziemię. Mówią, że pieniądze uszczęśliwiają. Tak wiele razy słyszałem komentarze na swój temat, na temat tego, że jestem tak cholernie bogaty. Mówią też, że pieniądze szczęścia nie dają i z tym się zgodzę. Po co miliony dolarów skoro nie mogę spędzić czasu ze swoją dziewczyną, nawet jeśli nie wiadomo jakbym chciał. Dlaczego nie mogę odpocząć, kiedy chcę, zjeść, wyjść na miasto, na spacer, do kina... Nie tak sobie wyobrażałem sławę, miało być łatwo i przyjemnie. Czasem żałuję, że to wszystko się stało i wyobrażam sobie jakby to było, gdybym był zwykłym szarym człowiekiem.
- Powinienem znów cię przepraszać ale nie chcę żebyś się denerwowała, więc powiem ci tylko, że cię kocham, najbardziej na świecie. - odparłem i słyszałem jak zaciąga nosem. Ostatnią rzeczą jaką chciałem to żeby płakała, najgorsze było to, że wiedziałem jak się czuje, bo ja czułem to samo i gdyby nie to, że jestem facetem leżałbym teraz w łóżku, pod kołdrą i płakał jak dziecko. Co ta kobieta ze mną robi... stałem się milion bardziej wrażliwy niż kiedyś i dosłownie zaczyna mnie to przerażać.
- Niedługo się zobaczymy, niedługo się zobaczymy.. - zaczęła szeptać, nawet nie wiedziałem czy mówi do mnie. Jakby próbowała sama sobie to uświadomić, przekonać samą siebie, że to nastąpi.
- Nie powinienem cię zostawiać - odpowiedziałem z każdą sekundą żałując, że tego wieczoru na plaży nie zdecydowałem się na to, żeby zostać. Wydaje mi się, że gdybym wtedy tak postanowił moje życie byłoby piękniejsze.
- To ja nie powinnam puszczać cię samego - wyjaśniła a ja kląłem w duchu, nigdy nie mogła dać za wygraną i za wszystko winiła siebie chociaż to było moja wina.
- Proszę, nie rozmawiajmy o tym - odparłem. Chciałem, żeby ten dzień się skończył bo zdecydowanie nie należał do udanych a ta rozmowa tylko to potwierdzała.
- Masz racje, chcę porozmawiać o czymś innym - powiedziała a ja zmarszczyłem brwi w wyrazie zainteresowania.
- Słucham - odpowiedziałem czekając co ma mi do powiedzenia.
- Postanowiłam odciąć się od wujka i cioci, chodzi mi o pieniądze. Nie chce żeby dłużej mnie utrzymywali. Muszę iść do pracy i zacząć zarabiać na samą siebie. - wyjaśniła a moje serce z niewiadomego powodu zaczęło bić szybciej. Na pewno się tego nie spodziewałem, nawet o tym nigdy nie myślałem, że żyje dzięki pieniądzom wujka... Czasem potrafię zaskoczyć swoją głupotą samego siebie. Bałem się jakie będą tego konsekwencje, pewnie będziemy mieć dla siebie o wiele mniej czasu. Najgorsze było to, że baliśmy się zacząć tematu tego co będzie jak skończy się moja trasa. Chyba nie chcieliśmy wiedzieć jak się to potoczy ale musieliśmy się przecież na coś przygotować. Kate nawet nie wie, gdzie chce iść na studia. Ja pewnie dalej będę kontynuował koncerty i wciąż będę podróżował. Wiem, że nie mogę wymagać od niej tego, że poświęci dla mnie wszystko, nawet tego nie chcę ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia bez niej.
- Kiedy chcesz to zrobić? - zapytałem po krótkiej chwili. Nie mam pojęcia jak my to wszystko ze sobą połączymy, jak uda nam się wciąż być ze sobą mimo tych wszystkich przeciwności.
- Gdy zacznę studia - odparła a ja przegryzłem wargę. Nastąpi to znacznie szybciej niż się spodziewałem.
- Studia gdzie? - kontynuowałem i zaczynałem być coraz bardziej poirytowany faktem, że nic nie wiem. Miałem wrażenie jakbym dowiadywał się wszystkiego ostatni oraz, że wszystko jest postanowione a ja nie mam nic do gadania.
- Myślałam z Dez o Nowym Jorku, chciałyśmy razem zamieszkać. Pomysł pojawił się kilka dni temu, musiałam to przemyśleć zanim ci powiedziałam... boje się zmian, nie wiem czy chce robić ze swoim życiem cokolwiek. - odpowiedziała a ja poczułem to samo co ona, też się tego bałem. Prawie całe życie decydowali za mnie inny i nie dawało mi to spokoju, ale kiedy przychodzą dni w których mogę podjąć decyzję boję się tego. Wiem, że gdybym na prawdę chciał mógłbym zakończyć karierę i zniknąć ale jeszcze bardziej boję się życia bez tego wszystkiego. W końcu to moja rodzina.
- Musimy porozmawiać o tym jak się spotkamy, to zbyt ważna i ciężka rozmowa jak na telefon, poza tym nie mam głowy o tym teraz myśleć - westchnąłem wiedząc, że szukam powodów żeby tylko to odwlec, ale na prawdę nie miałem sił.
- Rozumiem - odparła a ja słyszałem w jej głosie smutek, nie chciałem żeby była nieszczęśliwa. Potrzebowałem czasu żeby to wszystko przemyśleć. - Jednak chciałam powiedzieć ci coś jeszcze - kontynuowała a ja czułem jak oczy zaczynają mi się zamykać ze zmęczenia. Poza tym jej głos sprawiał, że czułem się bezpiecznie.
- Mhmm - wydusiłem jedynie chcąc jak najszybciej słyszeć jej głos.
- Wrócił Tom, odnalazł nas... - usłyszałem jedynie a potem nie słyszałem nic.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz