- Hej, nie mogłem się już powstrzymać żeby do ciebie nie zadzwonić. - usłyszałam zachrypnięty głos Justina i mimowolnie się uśmiechnęłam. Leżałam w łóżku, była niedziela wieczór a ja byłam na prawdę zmęczona.
- Rozmawialiśmy wczoraj. - odpowiedziałam i wiedziałam, że wykręca teraz oczami.
- Dla mnie to dawno. Co dzisiaj robiłaś? - zapytał a ja zaczęłam bawić się włosami.
- Byłam na spacerze z Marleyem, uczyłam się, oglądałam telewizję, jednym zdaniem nic ciekawego. A Ty? - zapytałam, przypominając sobie dzisiejszy dzień. Pominęłam fakt, że myślałam o nim w każdej minucie, ale nie chciałam wszystkiego jeszcze bardziej komplikować.
- Co ja mogłem robić? - odparł smutnym głosem a ja westchnęłam. Nastała chwila ciszy, obydwoje myśleliśmy o tym wszystkim co się teraz dzieje i jak bardzo jest to dziwne.
- Zaśpiewasz mi? - zapytałam w końcu, chcąc poprawić mu humor. W sumie nigdy tego nie robiliśmy, mogłam słuchać jego głosu godzinami, już teraz wiedziałam, że polubię to. Prawie jakby śpiewał mi kołysankę na dobranoc. Wiedziałam, że nie będę musiała długo go namawiać, po chwili usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Po pierwsze przyznam
Całe zaufanie zostało złamane
Regeneracja z sukcesem
Modlę się za nas w nocy.
Daje mi gwarancję na drugą szansę
Nigdy nie sądziłem, że ponownie ujrzę twoją twarz
Uczę się życia przez próby i błędy
Po prostu chcę to poprawić.
Tęsknię za twoimi dobrymi intencjami
Tęsknię za tobą z daleka
Mam nadzieję, że robiłaś to samo.
Wiem, że sprawiłem problem
Wiem, że cię zostawiłem
Popchnąłem cię daleko
Nauczyłem się, że nie opłaca się kłamać
Bo nie chcę widzieć jak płaczesz
Mówienie nic doprowadza cię donikąd
Będę to trzymał w środku
Ale teraz gdy jestem z powrotem obok ciebie
Nic innego tak na prawdę nie ma znaczenia
Mam nadzieję, że czujesz to samo. - zaśpiewał a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez cały czas wstrzymywałam oddech. Dalej nie mogłam pojąć, jak przez muzykę umiał wyrazić swoje uczucia. Słuchając każdej jego piosenki miałam wrażenie, że pisze w niej o mnie. Czułam, że przez nie, pokazuje ludziom cząstkę "nas", jakby chciał dać możliwość fanką zrozumienia jak na prawdę się czuje jednocześnie wesprzeć je. To było na prawdę niesamowite. W pewnym stopniu jakbym była częścią tego wszystkiego. Może to i dobrze, że się kłóciliśmy? Może dzięki temu powstały jedne z jego może najlepszych piosenek. To był jedyny plus jaki widziałam w tym wszystkim.
- Śpisz? - zapytał a ja się zaśmiałam uświadamiając sobie, że nie odzywam się jakiś czas.
- Myślę. - odpowiedziałam i poprawiłam się na łóżku, bo Marley ściągnął ze mnie połowę kołdry układając się w moich nogach.
- O czym? - kontynuował a ja mogłam przewidzieć, że zada to pytanie.
- O tym jak niesamowity jesteś. - wyjaśniłam i wiedziałam, że teraz mimowolnie się uśmiecha.
- Ty bardziej. - powiedział a ja wykręciłam oczami. I niby my mielibyśmy dać sobie radę osobno, teraz widziałam, że nawet nie ma takiej opcji. Na prawdę, gdy nie rozmawiamy jeden dzień ja już czuję niedosyt i w pewnym stopniu tęsknię za nim.
- Widzimy się jutro na lunchu hmm? - zapytałam, obiecał mi, że zacznie chodzić do szkoły. Za dużo już opuścił przez te dwa tygodnie a ja nie chciałam się martwić, że będzie miał problemy, chociaż i tak dobrze mu szło, był na prawdę inteligentny.
- Tak. Czuję się prawie jakby to miałby być mój pierwszy dzień. - odparł a ja zrobiłam pytającą minę.
- Dlaczego? - zapytałam będąc ciekawa odpowiedzi.
- Denerwuję się. - wyjaśnił a ja się zaśmiałam. Słyszałam jak ziewa i kolejny raz się zaśmiałam.
- Nie masz czym, wszyscy dalej cię uwielbiają.- odpowiedziałam i wiedziałam, że wykręca teraz oczami. Znów między nami nastała chwila ciszy, ale ona nie była stresująca. Po prostu była przerwą, żebyśmy mogli zebrać myśli. Wiem, że brzmi to dziwnie ale tak było.
- Cieszę się, że zgodziłaś się ze mną jechać. - odparł a ja przypomniałam sobie tamten wieczór.
" Nie mogłam już dłużej się powstrzymywać, dlaczego cały czas walczyłam
sama ze sobą. Czemu po prostu nie mogłam przestać się wszystkim
przejmować. Przecież to nie do końca on mnie ranił, myślałam, że
szybciej przyzwyczaję się do jego trybu życia a nawet po tych kilku
miesiącach dalej ranią mnie takie rzeczy. Patrzyłam w jego czekoladowe
oczy i widziałam w nich cały swój świat, jak niby miałabym z tego
zrezygnować i ranić nas obydwoje. Rzuciłam się na Justina i mocno go
przytuliłam, modląc się, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Przepraszam, że cały czas cię ranię. - powiedziałam w jego klatkę piersiową powstrzymując łzy. Miałam już dość siebie samej, znajdowałam się w jedynym miejscu na ziemi, w którym chciałam teraz być - w objęciach Justina.
- Proszę nie mów tak. To wszystko jest tak skomplikowane. Raniąc mnie ranią też ciebie i odwrotnie, ale nikt tego nie rozumie. - wyjaśnił a ja pokiwałam głową idealnie go rozumiejąc. Tak też było, gdy dodawali negatywny artykuł o nim ja też czułam żal, smutek i zdenerwowanie. To działało w obydwie strony i nie umieliśmy nad tym zapanować, po prostu bardzo się o siebie martwiliśmy. - Potrzebujemy siebie nawzajem, wiesz o tym. - powiedział po chwili a ja znów pokiwałam jedynie głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Gładził ręką moje włosy a ja wreszcie mogłam poczuć się bezpiecznie.
-Tak bardzo się bałam, że to już koniec. - wyjaśniłam i słyszałam jak wzdycha, uznałam to za potwierdzenie.
- Ty się bałaś? Wydawałaś się taka pewna siebie na początku rozmowy. - odpowiedział a ja zdałam sobie jedynie sprawę, że jeśli chcę mogę nieźle ukryć swoje emocje.
- Byłam przerażona. Wszystko we mnie krzyczało, żeby do ciebie podejść i po prostu przytulić. - odparłam. Ujął moją twarz w obie dłonie karząc mi tym samym spojrzeć na niego.
- To dlaczego tego nie zrobiłaś? - zapytał a ja spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się palcami. To nie było takie proste do wyjaśnienia. Miałam w głowie tyle myśli ale nie umiałam po prostu zebrać ich w jedną całość.
- Bo cały czas myślałam o tym co się ostatnio działo, że nie rozmawialiśmy dwa tygodnie, o słowach twojego taty i tym, że się przy mnie marnujesz, to mnie paraliżowało i nie pozwalało się poddać. - odpowiedziałam i poczułam ciepłą rękę Justina na swoim policzku.
- Te dwa tygodnie były najgorsze w moim życiu. Musimy o tym zapomnieć, tak będzie najlepiej. - wyjaśnił, wzięłam głęboki oddech, czując jakbym znów zaczynała od nowa żyć.
- Ale.. - zaczęłam mówić, jednak nie dał mi skończyć.
- Żadnego ale, zaczynamy od początku. Jesteśmy ze sobą prawie pięć miesięcy, mamy tyle wspaniałych wspomnień razem, to właśnie o nich musimy pamiętać. - powiedział a ja pokiwałam głową rozumiejąc co chce mi przez to powiedzieć. Jeszcze chwilę temu sama przed oczami miałam te, których nigdy nie zapomnę. Nie mogłam tego wszystkiego zaprzepaścić, to było nasze życie, nasze wspólne wspomnienia, które będą w nas na zawsze.
- Damy sobie radę? - zapytałam opierając swoje czoło o Justina.
- Oczywiście, że damy. Obiecajmy sobie, że już nigdy się nie pokłócimy. Nie zniosę już tego więcej. - odpowiedział a ja moją twarz wkradł się uśmiech.
- To będzie idealne rozwiązanie. Będziemy mówić sobie o wszystkim, co nas martwi, denerwuje.. trzymasz tak wiele emocji w sobie. - mówiłam a Justin tylko się zaśmiał.
- Ty też. Musimy się wspierać nie ważne co by się działo. - kontynuował nasze wyliczanie. Podobało mi się to, wreszcie w naszym związku będzie porządek. Może zacznie się nam powoli od nowa układać. Wcześniej wiedzieliśmy o tym wszystkim ale teraz gdy to powiedzieliśmy obydwoje czuliśmy jakby większą świadomość.
- Mi już nic więcej nie jest potrzebne do szczęścia. - powiedziałam przytulając się do niego. Nastała kolejna chwila ciszy, ale czułam się, jak w bańce mydlanej. Wszystkie moje wcześniejsze myśli, obawy po prostu zniknęły. Wiedziałam, że od teraz będzie inaczej, będzie lepiej. Byłam gotowa stawić czoła wszystkiemu co stanie nam na drodze. Mogłam zrobić dla niego wszystko, kochałam go tak bardzo, że chyba sama nie byłam w stanie tego pojąć.
- Kate jest sprawa. - zaczął mówić a ja na niego spojrzałam. - Pojedziesz ze mną za tydzień na galę? - zapytał a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech..."
- Jak mogłabym tego nie zrobić. - odpowiedziałam. Tak też było, sama do końca nie wiem czemu ale cholernie cieszyłam się na ten wyjazd.
- Myślałem, że to wszystko będzie za szybko. - wytłumaczył a ja lekko się uśmiechnęłam. Jak zawsze martwił się chociaż wcale nie musiał.
- Nie puściłabym cię samego. - powiedziałam i cholernie za nim zatęskniłam. To na prawdę zaczyna się robić dziwne, gdy po jednym dniu ja już marzę o tym by być obok niego.
- A ja nie chciałbym być tam bez ciebie. - odparł a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
- Czyli wyjeżdżamy w piątek? - zapytałam cholernie nie mogąc się już go doczekać.
Powoli otworzyłam oczy, miałam wrażenie, że jest środek nocy. Szybko wyłączyłam budzik i przetarłam ręką oczy. Wczoraj poszłam spać strasznie późno. Musiałam przygotować się do szkoły już na poniedziałek i spakować. Mimo tego wszystkiego szybko wstałam i poszłam do łazienki. Dzisiaj był dzień wyjazdu a ja byłam strasznie nim podekscytowana. Przez cały tydzień widywaliśmy się z Justinem w szkole na lunchu i raz w środę pojechałam do niego do studia, ale nie mogłam zostać długo. Czułam, że coś się zmieniło. Wszystko między nami było jakieś inne. Tak bardzo żadne z nas nie chciało niczego popsuć, byliśmy dla siebie tacy kochani i jednocześnie delikatni. Każdy pocałunek niósł za sobą miliony emocji, które trzymaliśmy w sobie. Na prawdę zaczęliśmy doceniać siebie nawzajem. Umyłam twarz, umalowałam się a później ubrałam w klik. Dzisiaj wyjątkowo miałam więcej czasu niż zawsze, zdążyłam więc zjeść śniadanie zanim Justin przyjechał po mnie.
- Cześć. Chyba się nie wyspałeś. - przywitałam się z Justinem a później zapięłam pas. Wyglądał na prawdę kiepsko.
- Spałem cztery godziny. - wyjaśnił a ja zrobiłam pytającą minę.
- To co ty robiłeś? - zapytałam a on przeczesał ręką włosy na znak, że się denerwuje.
- Dopiero po północy byłem w domu, pisałem ci ale spałaś. - odpowiedział a ja pokiwałam głową. Przeczytałam tą wiadomość dopiero rano, ale dalej nie rozumiałam, dlaczego spał tylko tyle.
- Co robiłeś przez kolejne trzy godziny? - zapytałam, nie był chętny do rozmowy. Widziałam, że coś jest nie tak. Zatrzymał się na czerwonym świetle i spojrzał na mnie.
- Od razu poszedłem się kąpać, jednak gdy już leżałem napisała do mnie Selena. - wyjaśnił a moje serce zaczęło bić trochę szybciej. Nie okłamał mnie, mówiąc mi, że z nią rozmawiał i, że już nigdy nie będzie z nią rozmawiał. Najwyraźniej musiało się coś stać, skoro mimo wszystko to zrobiła.
- Napisała co? - pytałam dalej, musząc wyciągać z niego informacje. Nie byłam zła, raczej ciekawa. Justin wyciągnął z ręki telefon i podał mi go, ruszając bo było już zielone. Od razu wzięłam go do ręki, wpisałam czterocyfrowe hasło i weszłam w wiadomości:
"21.04.2013r godz. 00:26 Selena:
Hej. Śpisz już?
00:46 Ja:
Nie.
00:49 Selena:
Przepraszam, że piszę ale to ważne.
00:54 Ja:
?
00:58 Selena:
Nie mogę tak po prostu tego skończyć.
01:03 Ja:
Co masz namyśli?
01:08 Selena:
To, że mamy ze sobą nie rozmawiać.
01:10 Ja:
Rozmawialiśmy o tym.
01:13 Selena:
Tak, ale wtedy byłam w zbyt dużym szoku. Poza tym Ty też nie byłeś sobą.
01:21 Ja:
Chyba powinnaś pójść spać.
01:26 Selena:
Przestań, powiedz mi dlaczego tak postanowiłeś?
01:35 Ja:
Mówiłem Ci, nie chcę wszystkiego komplikować.
01:37 Selena:
Czyli czego?
01:40 Ja:
Związku mojego i Kate.
01:43 Selena:
Co ja mam do tego?
01:46 Ja:
Jak widzisz dużo.
01:50 Selena:
Chcę móc tylko z Tobą rozmawiać. Potrzebuję kogoś bliskiego.
01:54 Ja:
Czego ode mnie oczekujesz?
01:56 Selena:
Że zmienisz zdanie.
02:01 Ja:
Nie mogę. "
- Kate jesteśmy na miejscu. - powiedział Justin, podniosłam głowę. Rzeczywiście byliśmy już na parkingu przed szkołą.
- Nie przeczytałam wszystkiego. - odparłam a on wziął do ręki telefon i spojrzał na wyświetlacz.
- Dam ci później okej? - zapytał a ja jedynie pokiwałam głową nie mając innego wyjścia. Justin wysiadł z samochodu a ja zrobiłam to samo. Zablokował drzwi, złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę szkoły. Wszyscy byli już do nas przyzwyczajeni, nikt szczególnie nie zwracał na nas uwagi, chyba, że zazdrosne dziewczyny, które dalej nie mogły darować mi, że z nim jestem. Na szczęście nie szczególnie sie tym przejmowałam. Musieliśmy się rozdzielić, miałam pierwsze dwie geografie.
- Widzimy się później. - powiedziałam, dałam mu szybkiego całusa i ruszyłam w stronę klasy. Myślałam cały czas o tych wiadomościach. Dziwiło mnie to, ale dalej nie byłam zła. Po części rozumiałam Selenę, ja też po prostu nie mogłabym pozwolić na to, żeby Justin tak po prostu zniknął z mojego życia. Zaskoczył mnie tym, że tak zdecydował. Ale nie chciałam żeby obydwoje byli nieszczęśliwi, nie mogę przecież zabronić im utrzymywać kontaktów. Nie chciałam być jedną z tych dziewczyn, która obraża się o każdą głupotę. Już nie raz Justin uświadomił mnie o swojej miłości do mnie więc nie mam czego się bać, nawet jeśli chcieliby się spotkać. Na lekcjach po części uważałam ale jakoś szybko traciłam koncentrację i zaczynałam myśleć o czymś innym. Mimo wszystko dzień mijał mi dosyć szybko. Gdy nadeszła pora lunchu, czekałam tylko ja Justina, żeby przeczytać dalszą część rozmowy. Gdy pojawił się przy stoliku nie musiałam nawet nic mówić, kiedy wyciągnął telefon i po prostu mi go dał.
" 02:05 Selena:
Dlaczego? Przecież to nic wielkiego.
02:11 Ja:
Skoro to nic wielkiego to daj sobie spokój.
02:15 Selena:
Chodziło mi o zmianę decyzji a nie nasze kontakty.
02:21 Ja:
Dlaczego nie możesz odpuścić i dać mi odejść?
02:29 Selena:
Po prostu nie mogę.
02:34 Ja:
Dlaczego jak byliśmy razem jakoś nie odczuwałem tak bardzo tego, że mnie potrzebujesz.
02:38 Selena:
Bo wiedziałam, że jesteś mój.
02:42 Ja:
Niestety, trochę się pozmieniało.
02:46 Selena:
Będziesz na rozdaniu nagród?
02:51 Ja:
Tak, będziemy z Kate.
02:56 Selena:
Porozmawiamy?
02:59 Ja:
To nie będzie dobre miejsce na prowadzenie takich rozmów, ale jak chcesz.
03:02 Selena:
Oczywiście, że wolałabym porozmawiać kiedy indziej.
03:08 Ja:
Np, kiedy?
03:12 Selena:
Chociażby teraz.
03:16 Ja:
Niestety teraz to muszę iść spać.
03:21 Selena:
No tak szkoła..
03:24 Ja:
Dobranoc.
03:27 Selena:
Słodkich snów"
Spojrzałam na Justina, od razu mogłam powiedzieć, że się martwi co było niezwykle urocze. Lekko się uśmiechnęłam a on zrobił pytającą minę. Nie chciałam rozmawiać o tym teraz przy wszystkich, pojawiłoby się wtedy za dużo pytań na które jeszcze sama nie znałam odpowiedzi. Poza tym nie chciałam ich martwić. Lunch tak jak całe popołudnie minął mi strasznie szybko. Wszyscy powoli zaczynaliśmy się rozchodzić, kiedy Justin złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie jesteś zła? - zapytał a ja z uśmiechem na twarzy pokręciłam przecząco głową.
- Nie kochanie. Cieszę się, że mi to pokazałeś. Porozmawiamy o tym wieczorem ok? - powiedziałam i na jego twarzy też pojawił się uśmiech. Nachylił się i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
- Przyjadę do Ciebie po 16. - odparł a ja pokiwałam głową. Szybko go jeszcze pocałowałam i ruszyłam w stronę swojej klasy. Siedziałam w sali ale byłam jak nieobecna. Myślami byłam już na gali, zastanawiając się czy będzie tak jak wtedy. Gdy ciocia z wujkiem dowiedzieli się, że znów będę na czerwonym dywanie cholernie się ucieszyli co bardzo mnie zaskoczyło. Chyba byli ze mnie naprawdę dumni. Ciocia obiecała mi, że przyśle dla mnie sukienkę, którą mi kupi. Byłam strasznie ciekawa co dla mnie wybrała. Ani ja ani Justin mieliśmy nie widzieć jej zanim się w nią nie ubiorę. Miała znajomości więc nie było z tym większego problemu. Musiałam wymyślić jeszcze strój na dzisiaj i będzie dobrze. Resztę miałam już zaplanowaną. Nim zdążyłam zauważyć, lekcje się skończyły a ja wracałam razem z Dez do domu. Wreszcie miałyśmy chwilę tylko dla siebie. Rozmawiałyśmy o jakiś totalnych głupotach, droga mijała nam dosyć szybko i po 20 min byłam już w domu. Miałam dwie i pół godziny do wyjazdu. Byłam winna Marleyowi spacer, w końcu nie będzie mnie kilka dni a nim będzie opiekował się Jacob. Gdy wzięłam do ręki smycz, od razu poprawił mu się humor. Szybko przebrałam się w top i leginsy, wzięłam telefon i byłam gotowa. Czułam w sobie tyle energii, miałam na prawdę ochotę pobiegać. Wyszłam na podwórko i zobaczyłam pod domem paparazzi, cholera. No tak, mogłam się tego spodziewać. Jutro jest gala i łatwo było się domyślić, że będą mnie obserwować. Zanim wyszłam na ulicę wsadziłam do uszu słuchawki, żeby nie musieć ich słuchać. Gdy tylko mnie zobaczyli sięgnęli po aparaty i zaczęli robić zdjęcia. Starałam się nie zwracać na nich uwagi i zaczęłam biec. Po 20 min byłam już trochę zmęczona usiadłam na ławeczce. Po chwili truchtem postanowiłam wrócić do domu. Dziwiło mnie to, że niektórzy z reporterów robili mi zdjęcia nawet gdy biegałam lub szłam, całkiem daleko od mojego domu. Zwykle robili to w jego obrębie, teraz coś się zmieniło. Gdy byłam już w domu, wypiłam pół butelki soku i nalałam sobie pełną wannę wody. Miałam cholerną ochotę na kąpiel. Miałam niecałą godzinę więc musiałam się troszeczkę ruszać. Umyłam włosy, ogoliłam wszystkie części ciała. Zawinęłam mokre włosy w ręcznik i zabrałam się za makijaż. Po 10 min, zaczęłam suszyć włosy i zostało mi tylko ubranie się. Najgorsza część wszystkiego. Otworzyłam szafę i przez dobre 5 minut myślałam co na siebie założyć aż w końcu ubrałam się w klik chciałam żeby było mi jednocześnie wygodnie, będziemy jechać strasznie długo samochodem. To był mój ulubiony żakiet, uwielbiałam go. Wzięłam do ręki telefon i napisałam do Justina "Za ile będziesz? ", nie musiałam czekać długo na odpowiedź "Za 10 min" miałam jeszcze chwilę dla siebie. Usiadłam w salonie i weszłam na internet. Byłam ciekawa czy już coś o mnie piszą i oczywiście nie myliłam się. Zobaczyłam te zdjęcia klik, klik i klik. W sumie to było ciekawe jak szybko przepływają u nich informacje. Kliknęłam na nagłówek "Stres przed czerwonym dywanem? " i zobaczyłam obszerniejszą notkę na ten temat: "Dzisiaj jak wiemy wielkie wydarzenie AMA odbywające się w Los Angeles. Justin Bieber został nominowany do nagrody za najlepszego wokalistę roku, najlepszego popowo/rockowego męskiego artystę roku oraz ulubiony popowo/rockowy album. Jak wiemy z pewnych źródeł na gali pojawi się z swoją dziewczyną Kate. Czy młoda celebry-tka wygląda na zestresowaną przed tak ogromnym wydarzeniem, oceńcie sami." Uśmiechnęłam sie tylko. Na prawdę zastanawiam się co w tym, że wyszłam pobiegać było takiego interesującego. Chciałam już przeczytać czy piszą coś innego, kiedy zadzwonił dzwonek.
- Gotowa? - zapytał Justin, gdy otworzyłam drzwi. Pokiwałam głową, wzięłam swoją walizkę i wyszłam z domu. Musieliśmy jeszcze jechać zawieźć Marleya do Jacoba, nie mogłam przecież zostawić go samego. Justin przyjechał po mnie swoim samochodem ale całą drogę mieliśmy jechać jego tour busem. Czekała nas prawie 30 godzinna podróż, na miejscu będziemy ok 18 wieczorem, więc będziemy mieli mało czasu na wyszykowanie się. Marley wydawał się wyjątkowo niezadowolony faktem, że go zostawiam, ale musiałam. Justin wydawał się równie podekscytowany wyjazdem jak ja. Chyba potrzebowaliśmy oderwać się od wszystkiego, może nie koniecznie w taki dokładnie sposób ale chociaż tyle.Ważne było, że będziemy mogli spędzić ze sobą więcej czasu. Gdybyśmy zostali w Chicago, jedynie pozostawałyby nam późne wieczory lub moje odwiedziny w studiu. Uwielbiałam go słuchać, ale nie tak chciałabym spędzać z nim nasz wspólny czas.
Po 30 min siedzieliśmy już w tour busie i oglądaliśmy jakiś film. Zapomniałam jak przytulnie może tutaj być, chociaż nie wyobrażałam sobie "mieszkać" tutaj. Gdy leżeliśmy na łóżku a ja opierałam głowę na jego torsie myślałam, czy na pewno chciałabym, żeby tak wyglądały nasze wakacje. Jednak czy byłabym w stanie zostawić go samego i nie widzieć 2 miesiące? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Każdego dnia przed snem myślałam o tym i nic nie przychodziło mi do głowy. Wiedziałam, że ta decyzja należy do mnie. Oczywiście, Justin chciałby żebym z nim pojechała i to bardzo ale wie, że nie może mnie do niczego zmusić. Muszę więc sama coś postanowić. Jednak, gdy tak leżeliśmy wyobrażałam sobie, że może nie byłoby jednak tak źle. Muszę przyznać, że byłam zmęczona tym wszystkim i sama nie wiem, kiedy usnęłam.
Powoli otworzyłam oczy i dopiero po chwili zorientowałam się gdzie jestem, leżałam na łóżku w Tourbusie. Odwróciłam się na drugi bok, Justina nie było, westchnęłam. Przed oczami pojawił mi się sen, który jeszcze przed chwilą wydawał mi się rzeczywistością. Szybko pokręciłam głową, nie chciałam o tym myśleć. Od jakiegoś czasu miewałam koszmary, które związane były z Justinem i Seleną. Każdy kolejny był coraz bardziej realistyczny i przerażający. Powoli wstałam i ubrałam się w koszulkę Justina, która leżała na jego walizce. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam go siedzącego z telefonem w ręce na kanapie. Od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Był bez koszulki, w samych spodenkach i do tego miał włosy w nieładzie dzięki czemu wyglądał cholernie seksownie, przegryzłam wargę.
- Cześć kochanie. - wymruczałam, podniósł wzrok i na jego twarzy też pojawił się uśmiech.
- O wiele lepiej tobie w tej koszulce. - powiedział a ja się okręciłam na co on się zaśmiał. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach opierając swoją głowę o jego ramię. Delikatnie pocałował mnie w szyję a na moim ciele pojawiły się ciarki.
- Co robiłeś? - zapytałam jeszcze zaspanym głosem. Jedną ręką zaczął smyrać moje plecy, co było strasznie przyjemne. Uwielbiałam każdy jego dotyk, to jedna z niewielu rzeczy na świecie, która nigdy mi się nie znudzi.
- Siedziałem na internecie, pisałem z Pattie, Scooterem i Seleną... - powiedział a ja z zaciekawieniem spojrzałam na niego.
- O czym pisaliście? - zapytałam, przypominając sobie naszą poranną rozmowę. Gdyby nie to, że teraz pisali całkiem bym o tym zapomniała.
- Wciąż to samo... - wytłumaczył a ja westchnęłam myśląc znowu o tym wszystkim, czego miałam już na powoli dość.
- Jeśli chcesz możecie się spotkać. - odpowiedziałam po chwili. Jego telefon wydał z siebie dźwięk i od razu na niego spojrzeliśmy: Selena "Dlaczego wszystko utrudniasz? " przeczytałam to i ciarki pojawiły się na moim ciele. Starałam się być spokojna, nie przeszkadzało mi to, że za nim tęskni itp. ale miałam wrażenie, że na prawdę chce mi go zabrać, chociaż to było głupie. Co ja na to poradzę, że byłam o niego tak cholernie zazdrosna. Skarciłam się w głowie. Nie mogę tak o tym myśleć, bo pogarszam sprawę a mój gniew nic tutaj nie da. Chciałam tylko, żeby Justin był szczęśliwy i wiedziałam, że ona jest częścią tego wszystkiego. Szybko odpisał "Ty to robisz nie ja. " i spojrzał na mnie.
- Nie mam o czym z nią rozmawiać, Kate. - wyjaśnił nieco chłodnym tonem a ja tylko pokiwałam głową. Przecież nie mogłam go do cholery namawiać do tego. Był dużym chłopcem, wiedział co robi, co najmniej taką miałam nadzieję...
- To co chcesz zrobić? - zapytałam bo na prawdę zaczynałam się w tym wszystkim gubić.
- Nie będzie przeszkadzać ci jeśli będziemy czasem pisać? - odparł a ja wzięłam głęboki oddech. Coś ścisnęło mnie w żołądku ale zignorowałam to. "Pamiętaj, nie możesz być suką" upomniał mnie głos w głowie, który miał racje. Musiałam zrobić to dla niego, nawet jeśli w ogóle mi to nie odpowiadało. Owszem było mi jej żal, też nie chciałabym go stracić, ale do cholery mogła pomyśleć o tym wcześniej. Mam wrażenie, że wchodzi z butami w nasz związek. Zostawia w nim brudne ślady, które niedługo zabłocą wszystko. Może głupie porównanie, ale boję się, że tak będzie. Wypuściłam powietrze i potarłam ręką twarz.
- Nie, nie będzie. - powiedziałam w końcu i znów poczułam ból w brzuchu. Domyśliłam się, że popełniłam ogromny błąd ale nie miałam innego wyjścia, to było jedyne wyjście. - Mam tylko jeden warunek. - kontynuowałam, jednocześnie dziękując sobie, że pomyślałam o tym właśnie teraz. Zwykle miałam tak, że myślałam po fakcie chociaż teraz wyjątkowo było inaczej. - Masz nie opowiadać jej o nas, o mnie. Nie chcę żeby wiedziała o mnie więcej niż sama bym powiedziała rozumiesz? - zapytałam a on pokiwał głową i lekko się uśmiechnął.
- Dla ciebie wszystko kochanie. - odparł a ja wykręciłam oczami, wciąż myśląc o tym wszystkim i zastanawiając się, kiedy wreszcie dam sobie z tym spokój. Nagle mój brzuch zaburczał, zachichotałam.
- Chyba ktoś tu jest głodny. - szepnął do mojego ucha, podniosłam głowę tak, że nasze czoła się dotykały. Patrzyłam w jego brązowe oczy i dosłownie widziałam w nich cały swój świat. W jednej chwili potrafiłam zapomnieć o wszystkim, co on ze mną robił...Siedzieliśmy tak w ciszy wsłuchując się w swoje oddechy dopóki mój brzuch znów nie zaburczał. - Chodź zrobię jakąś kolację. - odparł powoli się podnosząc ale ja szybko pokręciłam głową.
- Nie, nie wstawaj. Tak dobrze mi tutaj z tobą. - wyjaśniłam i na twarzy Justina pokazał się ogromny uśmiech. Posadził mnie wygodniej na swoich kolanach i mocno mnie objął a ja znów położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały, oddechy idealnie się zgrywały, serca biły jednym rytmem. Zastanawiałam się, czy to właśnie to jest ta miłość do końca życia. Ta nieograniczona, najwytrwalsza, wieczna, niezwyciężona? - Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość? - zapytałam, podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Odgarnął kosmyk moich włosów i delikatnie przysunął mnie do siebie.
- Wyobrażam sobie mnie, ciebie i nasze dzieci. - powiedział bez wahania.
- Ile dzieci dokładniej? - zapytałam i obydwoje się zaśmialiśmy. Bawiłam się jego włosami a Justin smyrał mnie dalej po plecach.
- Trójka a może czwórka? - odpowiedział a ja udałam, że się zastanawiam.
- Czwórka brzmi nieźle. - odparłam. Wyglądał na takiego szczęśliwego, chciałam móc oglądać go takiego zawsze. Telefon wydał z siebie dźwięk ale obydwoje to zignorowaliśmy. Teraz był czas tylko dla nas.
- Dwóch chłopców i dwie dziewczynki? - zapytał a ja pokiwałam głową. Przysunął się do mnie i złożył na moich ustach lekki pocałunek. Odsunął się, ale tylko na kilka centymetrów.
- Będziemy mieszkać nad morzem w małym domku z pięknym ogrodem. - powiedziałam zamykając oczy i pogrążając się w marzeniach.
- Będzie wszystko tak jak tylko będziemy chcieli. - odpowiedział a ja się uśmiechnęłam. Powoli różne obrazy z przyszłości zaczęły pojawiać się w mojej głowie.
- A co z weselem? - zapytałam i otworzyłam oczy. Justin uważnie mi się przyglądał a po chwili przysunął się, pocałował mnie w czoło i oparł swoją głowę o moją. Wziął moją rękę i złączył nasze palce.
- Tylko ty, ja i najbliżsi. Nieważne gdzie, nieważne jak, ważne, że już na zawsze będziesz tylko moja. - wyjaśnił a moje serce zaczęło bić szybciej. Wyobraziłam sobie nasz ślub a na nim Pattie, Jeremiego i dzieciaki, Dianę i Bruca, Dez z Mikem, Jacoba z Miley i ... mój entuzjazm nagle znikł, uświadomiłam sobie, że nigdy nic w moim życiu nie będzie idealnego. Gdy będę brała ślub, gdy na świecie pojawią się moje dzieci, gdy będziemy obchodzić rok w rok ich urodziny nic z tego nie będzie takie jak sobie wyobraziłam. Dlaczego? To proste, nie będzie moich rodziców. Nie będzie ich w najważniejszych dla mnie momentach życia. Nigdy nie zobaczą jak bardzo jestem szczęśliwa, nie dostaniemy od nich błogosławieństwa, tata nie odprowadzi mnie do ołtarza i nigdy nie zobaczą swoich wnuków. Czemu to było tak cholernie niesprawiedliwe. Moje życie mogłoby być idealne ale to tylko złudzenie bo nigdy takie nie będzie. Zawsze będzie mi czegoś brakować, dokładniej kogoś. Justin nigdy nie będzie miał okazji ich poznać. Zamrugałam oczami zdając sobie sprawę, że nic nie mówię.
- O czym myślisz? - zapytał troskliwym głosem. Położył dłoń na mojej twarzy delikatnie przejeżdżając po niej kciukiem.
- O tym, że nigdy nie poznasz moich rodziców. - wyszeptałam i niekontrolowanie łza spłynęła mi po policzku. Oczywiście wiedział, że moi rodzice nie żyją, kiedyś o to zapytał ale ja szybko urwałam temat. Nie byłam gotowa, żeby z nim o tym rozmawiać. Teraz wiedziałam, że kiedyś i tak będę musiała mu to wszystko opowiedzieć. Poza tym mieliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic a to była największa jaką w sobie tłumiłam. Na szczęście nigdy na mnie nie naciskał w tej sprawie, wiedział, że muszę być na to gotowa, dlatego zawsze omijaliśmy ten temat, aż do teraz.
- Cii, kochanie nie płacz, jestem tutaj. - powiedział i przytulił mnie mocno do siebie. Otarłam szybko łzę i wzięłam głęboki oddech. To był ten czas, kiedy miałam mu wszystko wyjaśnić.
- To stało się, kiedy byłam jeszcze dzieckiem... - zaczęłam a Justin wstrzymał oddech i z ogromną troską i skupieniem spojrzał na mnie. - Rodzice wyszli do pracy, dzień wydawał się być taki jak zawsze. Razem z Tomem pomagaliśmy babci w ogródku przed domem. Szło nam dobrze tyle, że później byliśmy nieźle zmęczeni. Ona wiedziała jak nas okiełznać. Jak nigdy poszłam na górę i położyłam się spać, dając babci chwilę wytchnienia. Gdy się obudziłam była już pora obiadowa. Leżałam gdy nagle usłyszałam odgłos ciężarówki. Mieszkaliśmy w spokojnej okolicy, było to nieduże osiedle i te dźwięki wydawały mi się podejrzane. Wstałam więc i podeszłam do okna, które wychodziło na główną ulice. Ona jechała tak szybko..- powiedziałam i łzy zaczęły spływać mi po policzku, obrazy zaczęły pokazywać mi się przed oczami. Czułam, że zaczynam panikować. Nagle poczułam ciepło ciała Justina i trochę się uspokoiłam. - Oni nie mieli szans Justin... Próbowali uciec ale na ich drodze znalazło się drzewo - zrobiłam przerwę, wzięłam głęboki oddech i dokończyłam - które stało na naszym podwórku. - skończyłam opowiadać głośno oddychając. Spojrzałam na Justina, który był w szoku. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami w których wiedziałam przerażenie.
- O Boże, Kate, tak mi przykro. - odparł i dosłownie rzucił się na mnie. Otoczył mnie swoimi ramionami najmocniej jak mógł, jakby miał mnie nigdy nie puścić. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej a on zaczął lekko się ruszać na boki. Gładził ręką moje włosy sprawiając tym samym, że czułam się o wiele spokojniej. Byłam szczęśliwa, że mieliśmy już to za sobą. Teraz nie było rzeczy, której mogłabym mu nie powiedzieć. Czułam, że między nami stworzyła się jeszcze silniejsza więź.
Otworzyłam oczy, czułam wokół siebie silne ramiona Justina. Odwróciłam się w jego stronę tak, że leżeliśmy do siebie twarzami. Przysunęłam się i lekko go pocałowałam na co on się uśmiechnął. Wyglądał cholernie słodko, gdy był taki niewyspany.
- Jesteś gotowa? - zapytał przysuwając mnie do siebie tak, że nasze ciała całe się dotykały a ja mogłam poczuć jego męskość upijającą mnie w uda.
- Jak nigdy. - odpowiedziałam a on złączył nasze usta w dłuższym pocałunku, który pogłębiłam.
- Co zrobić na śniadanie? - powiedział wstając a ja wykręciłam oczami.
- Wystarczą płatki. - odparłam a on pokiwał głową i wyszedł z pokoju. Powoli wstałam i przeciągnęłam się. Szczerze, myślałam, że życie w podróży będzie znacznie gorsze ale nie było tak źle. Ubrałam się w klik i poszłam do łazienki. Lekko się umalowałam i spięłam włosy w koczek. Gdy weszłam do "salonu" Justin już jadł a na mnie czekały płatki.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - westchnął a ja zrobiłam zaciekawioną minę. Usiadłam na przeciwko niego i wzięłam łyżkę.
- Co takiego? - zapytałam i zaczęłam jeść ciągle się na niego patrząc.
- Tylko nie bądź zła czy coś. - odparł a ja zmarszczyłam brwi, nie lubiłam kiedy tak owijał w bawełnę.
- Justin.. - powiedziałam ostrzejszym tonem ale później sama się zaśmiałam z tego jak to zabrzmiało a on wykręcił tylko oczami, szturchnęłam go. Wziął głęboki oddech a ja zaczynałam się już niecierpliwić.
- Chcę zrobić sobie tatuaż. - szybko wyjaśnił a ja szerzej otworzyłam oczy. Miał już cztery tatuaże i chciał zrobić jeszcze kolejny, on chyba oszalał.
- Zwariowałeś, następny? - zapytałam zaskoczonym głosem. Powoli zaczął ruszać przecząco głową. Wiedziałam, że już to postanowił i, że ciężko byłoby mi zmienić jego zdanie. Podobno gdy zrobi się jeden, następne to tylko kwestia czasu. Poza tym lubiłam wytatuowanych facetów więc czemu nie. W mojej głowie pojawiła się jedna myśl, od zawsze chciałam mieć tatuaż tylko zawsze bałam się go zrobić. Może też dlatego, że nikt nie chciał zrobić tego razem ze mną. Teraz nadarzyła się okazja a ja nie miałam zamiaru jej zmarnować. Patrzył na mnie z nadzieją w oczach, lekko się uśmiechnęłam.
- Okej, ale pod jednym warunkiem. - odparłam i wiedziałam, że odetchnął z ulgą. Musiałam powstrzymać się przed chęcią wykręcenia oczami.
- Jakim? - zapytał trochę za szybko i od razu mogłam domyśleć się, że mu na tym bardzo zależy.
- Że ja też sobie zrobię. - powiedziałam i zrobiłam zszokowaną minę widząc jego zaskoczoną i złą twarz.
- Nie ma mowy. Nie będziesz robić sobie żadnych tatuaży. - odpowiedział zdecydowanym głosem a ja zmarszczyłam brwi.
- Zrobię i ty też zrobisz. - wytłumaczyłam a on pokiwał przecząco głową.
- Już wolę nie robić. - odparł a ja zmarszczyłam czoło. Myślałam, że mam go w garści, przecież tak bardzo chciał go mieć, to niesprawiedliwe. W głębi duszy uśmiechnęłam się jednak, wiedziałam, że jest gotowy zrobić dla mnie wszystko i to było urocze.
- Czemu nie mogę sobie zrobić, ty już masz. - powiedziałam prawie krzycząc. Nie byłam zła, po prostu kompletnie go nie rozumiałam.
- To co innego. - wyjaśnił a ja wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie, to jest niesprawiedliwe. - odpowiedziałam jęcząc jak małe dziecko, które nie może mieć tego czego chce bo zabraniają mu rodzice.
- Koniec tematu. - urwał a ja założyłam ręce i zrobiłam obrażoną minę. Na prawdę zachowywałam się jak dziecko a on jak nieugięty ojciec.
- Nie, powiedz mi dlaczego nie mogę. - kontynuowałam nie dając za wygraną.
- Podobasz mi się taka jaka jesteś. - wyjaśnił a ja prychnęłam, wiedziałam, że nie mówi mi prawdy.
- Tatuaż sprawi, że już nie będę ci się podobać? - zapytałam, wiedząc, że teraz nie będzie miał argumentów. Był czasem tak cholernie uparty i denerwujący. Zawsze musi postawić na swoim.
- Przestań, nie i koniec. - powiedział znów, wiedziałam, że tak z nim nie wygram. Wstałam i usiadłam na jego kolanach.
- Kochaniee. - odparłam przytulając się do niego i całując go w szyję. Czułam jak jego ciało rozluźnia się pod moim dotykiem.
- K-kate to nic nie da. - odpowiedział a ja znów wiedziałam, że kłamie. Odwróciłam jego głowę, żeby na mnie patrzył i przysunęłam się tak, że nasze usta prawie się stykały.
- Proszę, a co jeśli ty mi go zrobisz? Wiem, że potrafisz. - wychrypiałam, westchnął a ja przybiłam piątkę swojej wewnętrznej bogini. Od kiedy ustaliliśmy te zasady, nasze kłótnie cholernie mi się podobały. Byliśmy źli, obrażeni ale potrafiliśmy się dogadać. Wszystko przychodziło nam jakoś łatwiej, wszystko było między nami idealnie.
- Nienawidzę cię. - odparł a ja lekko go pocałowałam.
- Nie prawda, kochasz mnie. - powiedziałam i pogłębiłam pocałunek. Nasze języki zaczęły toczyć między sobą walkę i coraz bardziej mieliśmy na siebie ochotę. Powoli wstał trzymając mnie za pośladki a ja obejmowałam go nogami. Szedł w stronę sypialni i po chwili rzucił mnie na łóżko, zaśmiałam się ale za chwilę znów naparł na mnie swoimi ustami. Zaczął całować moją szyję a ja jęknęłam, znalazł mój czuły punkt. To było niesamowite, że dalej poznawaliśmy swoje ciała. Pomyślałam o tym, jak dawno tego nie robiliśmy i nagle zapragnęłam być cała jego. Ściągnęłam jednym ruchem z niego koszulkę. Pożerałam go wzrokiem, nigdy nie znudzi mi się ten widok. Justin się zaśmiał a ja ugryzłam jego wargę na co on jęknął. Po chwili ja też leżałam bez sweterka i sytuacje się odwróciły. Szybko jednak odpiął mój stanik i zaczął ssać lewą pierś a z moich ust zaczęły wydobywać się jęki. Cholernie tęskniłam za tym wszystkim. Przeszedł na drugą pierś, dostarczając tyle samo przyjemności. Powoli zjechał rękami do moich spodni i umiejętnie ją ściągnął. Lekko się zsunęłam i zaczęłam gryźć i ssać jego szyję, chcąc zrobić mu malinkę.
- Kochanie, przypominam, że mamy dzisiaj galę i wszystko może wyjść na jaw. - powiedział a ja zaklęłam i przestałam to robić.
- Musisz być taki irytujący. - poskarżyłam się a on nachylił się nam moją twarzą, milimetry od moich ust.
- Kochasz to. - odparł i naparł na mnie całym swoim ciałem. Czułam jak krew szybciej płynie w moich żyłach i jak pożądanie bierze nade mną górę. Delikatnie wsunął jednego palca we mnie a ja wydałam z siebie głośny jęk. Wiedziałam, że teraz się uśmiecha, nie chciałam dać mu za wygraną ale nie byłam w stanie nic zrobić było mi tak dobrze. Po chwili czułam jak po moim ciele rozlewa się fala ciepła, zanim zdążyłam zareagować zsunął się na dół, ściągnął moje matki i zaczął wylizywać moje soki co było jeszcze przyjemniejsze. Gdy skończył zadowolony pokazał się nad moją twarzą.
- Jesteś niesamowity. - powiedziałam ale zanim zdążył odpowiedzieć zaczęłam go całować jednocześnie zaczęłam ściągać jego spodnie. Tym razem to na mojej twarzy pojawił sie ogromny uśmiech. Wsadziłam rękę w jego bokserki, objęłam jego męskość i zaczęłam poruszać ręką. Justin jęknął a ja ugryzłam go w wargę wywołując kolejny jęk. Tak uwielbiałam ten dźwięk. Kiedy po kilku minutach czułam, że powoli zaczyna dochodzić, nachyliłam się, zdjęłam jego bokserki i wzięłam jego męskość do buzi, chcąc sprawić mu jeszcze większą przyjemność.
- Kurwa Kate. - jęknął a ja nie przerywałam dopóki nie doszedł. Połknęłam wszystko, mimo, że nie było to zbyt przyjemne ale nie miało to dla mnie teraz znaczenia. Podniosłam się tak że nasze twarze były na przeciwko siebie, obydwoje ciężko oddychaliśmy. To było to czego potrzebowaliśmy. Uśmiech nie schodził z naszych twarzy. Mogliśmy zawsze sie tak "kłócić".
- Idę pod prysznic. - powiedziałam wstając, czułam na sobie wzrok Justina. Stałam przed nim całkiem naga. Oblizał usta a ja wykręciłam oczami.
- Idę z tobą. - odparł a ja zaczęłam iść w stronę łazienki słysząc jak on wstaje z łóżka. Po chwili staliśmy pod prysznicem. Delikatnie zaczęliśmy wzajemnie się myć co było cholernie przyjemne. Później spłukaliśmy pianę ciepłą wodą i wyszliśmy z wanny. Ubraliśmy się szybko bo było trochę chłodno. Wchodząc do salonu zobaczyłam nieskończone śniadanie stojące na stoliku, zaśmiałam się i zaczęłam sprzątać.
- Może jakiś film? - zapytał Justin wchodząc do salonu. Gdy zobaczył, że zmywam objął mnie w pasie i pocałował w szyję na co ja zachichotałam. Każdy dzień mógłby wyglądać tak jak ten.
- Okej, poszukaj czegoś. - odpowiedziałam. Szybko mnie pocałował i usiadł na małej kanapie. Nie mogłam przestać myśleć o tym co wydarzyło się przed chwilą. To wszystko zaczynało być dla nas takie "normalne", nie chodzi mi o to, że nic to dla nas nie znaczyło tylko było to takie naturalne. Na początku czułam się skrępowana, zawstydzona i byłam kłębkiem nerwów. Teraz było całkiem odwrotnie, byłam zrelaksowana, podniecona i cholernie szczęśliwa. Justin spojrzał na mnie a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, że cały czas się mu przyglądam. Posłał mi lekki uśmiech i poklepał miejsce obok siebie. Wytarłam ręce i szybko poszłam w skazane miejsce.
- Wybierz między "Szybcy i wściekli", "Transformers 2" a "Sex Story". - wymienił a ja zaczęłam czytać opisy chociaż już wcześniej oczywiście słyszałam o tych filmach. Wszystkie wydawały się ciekawe ale ja miałam ochotę na coś innego.
- Chcę obejrzeć bajkę. - powiedziałam a Justin rozbawiony spojrzał na mnie.
- Mówisz poważnie? - zapytał a ja zrobiłam obrażoną minę. Co było w tym takiego strasznego..
- Tak. - odparłam a on zaczął się śmiać. Lekko go uderzyłam. Nie mogłam uwierzyć, że się ze mnie śmieje. Był okropny.
- Ile masz lat 5, 10? Moje małe dziecko. - mówił przez śmiech. Wyglądał tak cholernie seksowanie, że miałam ochotę zdjąć te ciuchy z niego ponownie.
- Wydaje mi się, że 18 ale mogę się mylić. Przecież wiem, że ty też chcesz tylko boisz się przyznać. - wyjaśniłam i pokazałam mu język. Zanim się zorientował zabrałam mu laptopa i zaczęłam szukać jakiejś odpowiedniej bajki. W końcu znalazłam Shreka 3, oglądałam go raz ale miałam ochotę się pośmiać. Justin jęknął ale ja to zignorowałam, postawiłam laptopa na stoliku i sama wygodniej się ułożyłam. Położył się obok mnie i złożył ręce na piersi. Prychnęłam i odwróciłam się do niego plecami, nie dając za wygraną.
Dawno się tak bardzo nie śmiałam. Przypomniałam sobie jak to jest być dzieckiem, beztrosko leżeć i po prostu oglądać śmieszne bajki. Kochałam to i wiedziałam, że nigdy mi sie to nie znudzi. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam, że Justin śpi. Zmarszczyłam brwi, teraz to byłam na niego na prawdę obrażona. Wzięłam do ręki telefon i włączyłam nagrywanie. Lekko go szturchnęłam, obudził się i rozbawiony spojrzał na mnie, dopiero po chwili orientując się, że go nagrywam.
- Kate!- krzyknął a ja wybuchnęłam śmiechem, szybko się odsunęłam, żeby nie mógł zabrać mi telefonu.
- Jak mogłeś usnąć! - sapnęłam. Powoli przysunął się do mnie i objął mnie w pasie.
- Przepraszam. - powiedział przedłużając "e", wciąż byłam na niego zła, odwróciłam głowę chociaż nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. - Byłem zmęczony. Możemy obejrzeć następną? - zapytał. Czasem potrafił być tak cholernie kochany, że nawet nie mieściło mi się to w głowie. Złapałam jego twarz w obie ręce i złożyłam na jego ustach długi pocałunek.
- I tak dodam go do internetu. - wyjaśniłam i pokazałam mu język. W ostatniej chwili go schowałam gdy zorientowałam się, że chce go ugryźć.
- Jesteś niemożliwa. - odpowiedział a ja wzruszyłam jedynie ramionami. Uwielbiałam go denerwować, był wtedy taki seksowny, chociaż kiedy nie był. Włączyłam filmik klik i wydęłam wargę, nawet jak spał musiał być przystojny. Weszłam na Instagram, chciałam go dodać ale musiałam go troszeczkę skrócić więc wyszedł taki klik, podpisałam go "Mój kochany, denerwujący chłopak.." Justin szukał bajki a ja tymczasem patrzyłam co ciekawego się dzieje na internecie, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Otworzyłam stronę z cytatami i zaczęłam czytać. Musiałam wybrać sobie jakiś, to właśnie będzie mój tatuaż prawdopodobnie na ręce. Nie miałam jednak za dużo czas, bo po chwili Justin mnie szturchnął.
- Może być "Jak wytresować smoka?" - zapytał a ja pokiwałam głową. Tak jak ja wcześniej, postawił laptopa na stoliku ale tym razem przyciągnął mnie do siebie i mocno objął. Zamiast stresować się, że dzisiaj idę na galę, że poznam tyle gwiazd, że będzie tyle ludzi itp ja po prostu leżałam i oglądałam bajki, czy to nie dziwne? Może po prostu zaczęłam się do tego przyzwyczajać, w końcu czego nie robi się dla Justina Biebera..
______________________________________________________________
Miałam chwilowy brak weny. Od teraz rozdziały prawdopodobnie będą pojawiały się regularnie, czyli w każdą niedzielę. CZYTASZ=KOMENTUJESZ. Muszę wiedzieć ile was jeszcze jest... N xoxo
Trochę czekaliśmy, no ale jak widzę opłacało się i to baardzo !! :) Dziękuje! Jest świetny jak wszystkie inne! Jesteś w tym zajebista! Piszesz znakomicie! Cudownie się to czyta! :)
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na dalsze rozdziały ;** Pozdrawiam ciepło ! <33
cudny :)
OdpowiedzUsuń